Witajcie kochani!
Święta już się kończą, ale pozwólmy sobie cieszyć się ich magią jeszcze przez te kilka godzin. Przygotowałam dla was świąteczną miniaturkę, z której jestem bardzo dumna. Sama właściwie nie wiem czemu. Liczę jednak na waszą szczerą opinię, którą wystawicie w komentarzach.
Pamiętajcie, że 3 stycznia na blogu pojawi się nowy rozdział. W nim również będziecie się mogli przenieść z powrotem w boże narodzenie, które niestety mija nieubłaganie. Choć właściwie ja się z tego powodu cieszę, bo nareszcie koniec z hordą gości w domu ;)
Szykują się również pewne nowości na blogu, ale o tym, czy pomysł wejdzie w życie zadecyduję dopiero w przyszłym tygodniu.
Zapraszam do czytania,
Realistka
* * * * *
-
Scorpius uspokój się! – Po rezydencji rozniósł się głos pana domu, który stał
po środku salonu i strofował swoje jedyne dziecko. Chłopczyk był jednak
nieugięty. Biegał w kółko po pomieszczeniu i krzyki ojca nie robiły na nim
żadnego wrażenia. Czasami Draco miał wrażenie, że syn robi mu specjalnie na
złość. Od kiedy odeszła jego matka potrafił sprawiać tylko i wyłącznie same
problemy. Tym bardziej, iż jutro boże narodzenie, a to znaczyło, że maluch
zrobi wszystko, aby święta nie były wesołe, radosne i szczęśliwe. A miał
zaledwie pięć lat.
Zrezygnowany
Draco usiadł na fotelu i odrzucił jedną z zabawek syna w kąt pokoju. Nie miał
pojęcia, jak mu się udało wytrzymać cztery lata z tym urwisem sam na sam. Kocha
go, jest jego jedynym dzieckiem, ale bycie samotnym ojcem, a zarazem matką
potrafiło wywrócić życie każdego człowieka do góry nogami. Pogodzenie ze sobą
życia rodzinnego i pracy było dla niego abstrakcją. Już dawno zapomniał, że
dzień trwa tylko dwadzieścia cztery godziny. Zajmował się Scorpiusem praktycznie
cały czas, chyba że musiał pojawić się w Ministerstwie. Wtedy przychodziła
opiekunka, która już nigdy nie pojawiła się w Malfoy Manor drugi raz. Jego syn
potrafił wyprowadzić z równowagi każdego bez wyjątku, a nianie były jego
ulubionymi królikami doświadczalnymi, na ile może sobie pozwolić, zanim nie
zaczną uciekać z krzykiem. Z ostatnią nie było nawet tak źle. Dała radę
wysiedzieć z nim przeszło dwie godziny, a to nowy rekord. Jak do tego
wszystkiego doszło? Ożenił się z Astorią wedle życzenia rodziny, urodziła mu
dziedzica, a potem puściła się z jego najlepszym przyjacielem – Blaise’em
Zabinim. Nie miał jej tego za złe. Był wręcz bezgranicznie szczęśliwy, że to
ona zdecydowała się doprowadzić do rozpadu ich małżeństwa. Nie spodziewał się
jednak, że Scorpius będzie sprawiał aż tak duże problemy wychowawcze. Choć
jedno mu trzeba przyznać. Zmienił swego ojca nie do poznania. Idealnie
wyprasowana koszula utrzymywała swój stan zaledwie do godziny. Spodnie co rusz
były poplamione czekoladą bądź inną słodyczą. Zarost? Szkoda nawet komentować.
Golił się przy dobrych lotach dwa razy w tygodniu, gdyż jego syn uważał, że to
zbyteczne. Lepiej, aby tatuś szukał go po całym Malfoy Manor i rwał włosy z
głowy, bo malec postanowił pobawić się z nim w chowanego, nie informując go o
tym. Nie wspominając nawet o alkoholu czy przelotnym romansie. Jego życie
kręciło się tylko i wyłącznie wokół dziecka i nie miał czasu na żadne miłosne
uniesienia. Z resztą Scorpius i tak by mu na to nie pozwolił.
Mały
chłopczyk o praktycznie białych włoskach biegał wzdłuż i wszerz salonu
wymachując zabawkową miotłą. W pewnym momencie potknął się o wybrzuszenie na
dywanie i runął na podłogę niczym kłoda. Krzyk przeplatany z płaczem rozniósł
się po całym domu, a już sekundę później jego ojciec podnosił go za ramiona.
Kręcił przy tym z dezaprobatą głową, wzdychał co jakiś czas i mamrotał coś do
siebie pod nosem.
-
Zwariuję. No kiedyś z tobą zwariuję. Jeszcze prezenty. Matko, w co ja się
wpakowałem. – Ostatnie zdanie nie uszło jednak uwadze chłopca, a gdy ojciec się
od niego odsunął podbiegł do niego od razu i chwycił go mocno za rękę. Nieco
zdezorientowany Draco kucnął przy nim i odgarnął mu kosmyki włosów z czoła,
uśmiechając się przy tym ciepło. Tak, nie mylicie się. Draco Malfoy potrafił obdarzyć
swego syna ciepłem i czułością, których tak bardzo mu życiu brakowało.
-
Co się dzieje mały?
-
Tatusiu, czy ty mnie nie kochasz? – To pytanie było gorsze, niż siarczysty
policzek. Przytulił mocno syna, a malec objął go małymi rączkami za szyję.
-
Kocham cię, Scor. Skąd ci to przyszło do głowy? – Jak jego dziecko mogło
pomyśleć coś takiego? Czuł się gorzej, niż wyrodny ojciec w tym momencie.
Zawsze starał się robić wszystko, aby synowi niczego nie brakowało. Był przy
nim od rana do nocy, troszczył się o niego i odebrałby sobie życie, gdyby
chłopca miało w nim zabraknąć.
-
Bo powiedziałeś, że nie wiesz, w co się wpakowałeś. I krzyczałeś na mnie.
-
Trochę się zdenerwowałem, ale już jest dobrze. Obiecuję, że więcej tego nie zrobię.
Chcesz iść ze mną po prezenty dla babci i dziadka? – Buzia chłopca pojaśniała
na wzmiankę o podarkach i przytaknął ojcu głową. Draco przytulił go mocno
jeszcze raz, a następnie uniósł w górę i posadził na ramionach. Scorpius
uwielbiał święta. Nie chodziło wcale o prezenty, ale o fakt, że Lucjusz i
Narcyza przyjdą go odwiedzić. Robili to stosunkowo rzadko, od kiedy Malfoy
senior został osadzony w Azkabanie, ale chłopiec cieszył się niesamowicie,
kiedy tylko ich zobaczył. A Draco dziękował wtedy wszystkim bóstwom, że może
choć na kilka minut patrzeć na chłopca w ciszy i spokoju.
Postanowiła
znaleźć ostatni prezent w księgarni. Z roku na rok święta sprawiały jej coraz
więcej problemów. Przecież pomysły na upominki prędzej czy później się kończą,
a tyle bożych narodzeń jeszcze przed nią. Molly Weasley była jej zastępczą
matką, ale zawsze miała dylemat, co jej kupić. Czuła się trochę winna i
zobowiązana do kupna wyjątkowego prezentu, gdyż pani Weasley liczyła, iż
wyjdzie za mąż za jej najmłodszego syna. Tak się jednak nie stało, a Hermiona
Granger od trzech lat żyje jako samotna uzdrowicielka w niewielkim domku na
przedmieściach magicznej części Londynu. Jej związek z Ronem nie przetrwał
próby. Oboje stwierdzili, że zbliżyła ich do siebie wojna, ale gdy ta minęła
odeszło z nią również ich uczucie. Pozostali przyjaciółmi, którzy wspierają się
w trudnych chwilach. Co roku mężczyzna zaprasza ją do Nory na boże narodzenie,
a ona nigdy mu nie odmówiła. Weasleyowie są jej rodziną. Z kim innym miałaby
spędzić święta? Dodatkowo cieszył ją fakt, że będzie mogła zobaczyć się ze
swymi chrześnicami. Uwielbiała małą Lilly oraz Rose, która jest owocem miłości
Rona i Parvati. Nie dała po sobie poznać zazdrości, gdy dowiedziała się, że
mężczyzna zaręczył się z koleżanką z ich roku. Wspierała go, jak na
przyjaciółkę przystało i z wielką dumą zgodziła się zostać matką chrzestną ich
córki. Podobnie u Harry’ego i Ginny, którzy byli sobie po prostu pisani. Czasem
patrzyła na ich rodziny z bólem, gdyż ona nie miała swej drugiej połówki. To
uczucie jednak szybko mijało i pocieszała się myślą, że jest wspaniałą ciocią.
Dokładnie tak jak teraz.
Weszła
do swojej ulubionej księgarni i zaciągnęła się zapachem książek stojących na
półkach. Ruch był stosunkowo niewielki, więc mogła bez trudu zwiedzić wszystkie
regały i poszukać odpowiedniego egzemplarza dla Molly. Może jakiś romans?
Skierowała swe kroki ku odpowiednim regałom i zaczęła przeglądać co ciekawsze
tytuły. Na rozstaju różdżek. Nie,
jakieś tandetne. Jesteś moim zaklęciem.
Brzmi jeszcze gorzej, niż pierwszy tytuł. Czarodziejka
rodziny. O! To może być całkiem dobre. Stanęła na palcach i sięgnęła po
niezbyt opasły tom i zagłębia się w kilku przypadkowych stronach lektury. Po
jakichś dziesięciu minutach zamknęła książkę niemalże z wściekłością i
odwróciła ją, aby móc przeczytać streszczenie. Nigdy tego nie robiła, a jeśli
już to bardzo rzadko. Tym razem jednak musiała to zrobić. Kiedy mija czarodziejska wojna secesyjna, Annie rozstaje się ze swoim
narzeczonym. Uczucie między nimi przeminęło, tak jak przeminęły wszystkie uroki
rzucane na polu bitwy, co dziewczyna zaakceptowała z wielkim bólem. Praca
sanitariuszki pozwoliła jej jednak podjąć studium w jednym z magicznych
szpitali. Choć Annie wydaje się być szczęśliwą osobą tak naprawdę cierpi z
samotności i braku miłości. Boi się jednak zajrzeć w głąb siebie i obdarzyć
kogoś uczuciem. Gdy spotyka na swej drodze Nathaniela wszystko nagle ulega
zmianie. Do czasu aż dowie się, że mężczyzna jest samotnym ojcem. Co wybierze
Annie – miłość czy rozsądek? Wściekła odłożyła książkę na półkę i opuściła
dział z literaturą romantyczną. Może sobie tylko wmawiała, że jest główną
bohaterką tej powieści, ale rozdrażnił ją ten fakt niesamowicie. Skręciła w
pierwszą lepszą alejkę, gdy nagle przed oczami zamajaczyła jej jasna blond
czupryna. Zmarszczyła z zastanowienia brwi i wychyliła się zza jednego z
regałów. Oczywiście nie mogła się mylić, a jej złość spotęgowała się jeszcze
bardziej. Draco Malfoy. Jej najgorszy wróg z czasów szkolnych wybrał sobie
akurat jej ulubioną księgarnię na szaleńcze biegi od półki do półki. Nie
widziała go przez pięć lat i miała nadzieję, że tak zostanie. Zaciekawiło ją
jednak, czemu zadufany w sobie arystokrata zachowuje się, jakby coś zgubił i
gorączkowo tego szuka. Wyglądał naprawdę na zdenerwowanego, a raczej na
przejętego, co nieczęsto widziała na jego bladej twarzy, która teraz była
niemalże przezroczysta. Nie wiedziała, co się z nim działo od zakończenia
wojny. Coś jej się obiło o uszy, iż ożenił się z Astorią, ale był na tyle mało
ważną osobą w jej życiu, iż nie przejmowała się nim za bardzo. Teraz się to
jednak zmieniło. Poczuła nieodpartą chęć dowiedzenia się, jak wygląda jego
prywatne życie. Tym bardziej, że wygląda, jakby stracił większą część majątku w
karty. Jeszcze nigdy nie widziała go w tak pomiętej koszuli i rozwianych
włosach, których żel z pewnością nie tknął od dłuższego czasu. Podobnie jak maszynka brody.
Uśmiechnęła się do siebie złośliwie na ten widok, a następnie westchnęła
głośno, chowając się w kolejnej alejce z książkami. Po chwili zorientowała się,
że jest to dział z powieściami przygodowymi, jednak jej uwagę bardziej
zaabsorbował mały chłopczyk siedzący po turecku na środku korytarza pogrążony w
jednej z lektur. Przyjrzała mu się kątem oka i omal oczy nie wyszły jej na
wierzch, gdy chłopiec na nią spojrzał. Przełknęła nerwowo ślinę, a malec
uśmiechnął się do niej delikatnie, by po chwili powrócić do czytania książki. A
ona stała jak spetryfikowana patrząc się na niego z wyciągniętą ku regałowi ręką
i mrugając od czasu do czasu oczami. Te białe, platynowe niemalże włoski, blada
cera, wątła budowa ciała oraz szare oczy mówiły jej o wszystkim, ale uparcie
nie chciała w to wierzyć. Przecież Malfoy nie może mieć syna! Jej zawirowane
myśli przerwał nieśmiały chłopięcy głos, który pozwolił otrząsnąć się jej z
zadumy.
-
Przepraszam. Pomogłaby mi pani odłożyć tę książkę? – Blondynek wyciągnął w jej
kierunku ręce z trzymaną powieścią, a ona popatrzyła na nią i rozchyliła lekko wargi,
by po chwili przenieść wzrok na chłopca. Mógł mieć maksymalnie pięć lat, a
czytał już tak zaawansowaną literaturę. Musi być wyjątkowo inteligentny i
ciekawy świata, co jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że to jest
syn Malfoya. Uśmiechnęła się do niego ciepło i wzięła od niego opasły tom,
który postawiła na wolnym miejscu na regale. Swoją drogą, ciekawe jak mu się
udało ją stamtąd ściągnąć.
-
Bardzo proszę.
-
Dziękuję. A mogę o coś panią jeszcze poprosić? – Chłopczyk schował rączki za
plecami i patrzył na nią wielkimi, srebrnymi oczami, jakby chciał wypalić w
niej dziurę. Jak na syna jej odwiecznego wroga był bardzo kulturalny i uroczy. Szkoda, że wyrośnie na pogromcę szlam i mugoli.
Zdecydowała się jednak mu pomóc i kucnęła przy nim uśmiechając się pogodnie.
Twarz chłopczyka jakby pojaśniała na ten widok.
-
Oczywiście. A mogę wiedzieć jak masz na imię? – Blondynek uniósł nieco wyżej
głowę i rozszerzył usta w wesołym uśmiechu. Z jednej strony była bardzo podobny
do Malfoya, ale z drugiej, jego zachowanie w ogóle nie pasowało do wrednego i
wyrachowanego arystokraty, którego znała ze szkoły.
-
Scorpius, proszę pani.
-
Masz bardzo ładne imię. Ja jestem Hermiona. – Podała mu rękę, a chłopiec
uścisnął ją delikatnie i wskazał na środkową półkę, gdzie znajdowały się
interesujące go tytuły.
-
Bardzo miło mi panią poznać. Czy mogłaby pani ściągnąć dla mnie tę czerwoną
książkę? Bardzo proszę. – Hermiona podniosła się zgrabnie i wyciągnęła średnich
rozmiarów tom, a następnie podała go Scorpiusowi. Blondynek był wyraźnie
wniebowzięty. Przycisnął książkę do piersi i skinął jej lekko głową. Jego
wysoka kultura osobista robiła na niej piorunujące wrażenie.
-
Dziękuję pani bardzo i przepraszam za
kłopot. – Usiadł następnie pod regałem i otworzył książkę na pierwszej stronie.
Hermiona poczuła nieodpartą chęć zamienienia z nim kilku słów. Był bardzo
grzeczny, a poza tym chciała się dowiedzieć czegoś o jego ojcu. Usiadła obok
niego, a chłopiec od razu przeniósł na nią swój wzrok.
-
Ależ to żaden kłopot. Cieszę się, że mogłam ci pomóc. Jesteś tutaj z mamą?
-
Z tatą. – Chłopczyk pokręcił przecząco głową i zamknął lekturę, układając ją
sobie na kolanach. – Nie pamiętam mojej mamy.
-
Tata się pewnie martwi, że tak mu zniknąłeś, co? – Ścisnęło ją za serce, gdy
maluch powiedział, że nie pamięta swej matki. Dlatego postanowiła ominąć
zgrabnie ten temat. Widziała, że posmutniał, kiedy jej o tym powiedział.
Przysunęła się do niego bliżej, ściągając gruby szalik z szyi.
-
Szuka prezentu dla babci. Pozwolił mi wybrać sobie jedną książkę.
-
A wiesz, gdzie jest teraz? – Scorpius pokręcił przecząco głową, ale nie wydawał
się być tym stanem przejęty.
-
Może go poszukamy?
-
Nie chcę pani przeszkadzać. Zawsze mnie znajduje. – Hermiona mimo wszystko nie
zrezygnowała i podniosła się z podłogi, wyciągając ku chłopcu rękę. Blondynek
chwycił ją niepewnie i pozwolił się poprowadzić między regałami. Cały czas
trzymał ją przy tym za dłoń i kurczowo przyciskał wybraną książkę do piersi,
jakby ktoś chciał mu ją zabrać. Uśmiechnęła się do niego ciepło na ten widok, a
malec zarumienił się lekko. Przypomniało jej się, jak kupowała swą pierwszą
lekturę. Zachowywała się identycznie.
-
Tatuś ma pewnie dużo na głowie, więc trochę mu ułatwimy szukanie. Podoba ci się
ta książka?
-
Lubię książki. I czerwony kolor. – Omal nie wybuchła śmiechem. Scorpius Malfoy,
syn Dracona Malfoya, największej gwiazdy Slytherinu, gdzie noszenie czerwonej
barwy uważane jest za zdradę i zniewagę, gdyż kojarzona jest z Gryffindorem,
upodobał sobie właśnie ten kolor! Gdyby Lucjusz Malfoy nie żył, przewróciłby
się w grobie.
-
Ja też lubię czytać książki. Widzisz gdzieś swojego tatę? – Scorpius pokręcił
przecząco głową, a Hermiona wychyliła się, aby rozejrzeć się po księgarni w
poszukiwaniu Malfoya. Dostrzegła go, jak rozmawiał z jedną z pracownic i
gorączkowo przy tym gestykulował. Zrobiło jej się go żal w tym momencie. Z
pewnością odchodził od zmysłów, że nie może znaleźć syna. Ścisnęła chłopca
mocniej za rękę, jednak nie ruszyła ku jego ojcu, a prosto do kasy. Dziecko nie
protestowało, gdy poprosiła od niego książkę, a następnie podała ją
sprzedawczyni i za nią zapłaciła. W głębi duszy bardzo się z tego faktu
cieszyła. Sprawiła chłopcu radość i sobie z resztą również. Wręczyła mu
zapakowaną lekturę i odgarnęła platynowe kosmyki z czoła, by następnie złapać
go ponownie za rękę i tym razem ruszyć ku jego zdenerwowanemu ojcu.
-
Tam jest mój tata! – Blondynek krzyknął wesoło i wskazał ręką na wysokiego
mężczyznę stojącego przy regale. Podbiegł do niego, a Draco od razu wziął go na
ręce i przytulił do siebie mocno. Hermiona podeszła do nich niepewnie i
przygryzła delikatnie dolną wargę na ten widok. Czuła się nieswojo obserwując
takie zachowanie u arystokraty. Bądź co bądź nie była przyzwyczajona do takich
czułości z jego strony.
-
Scorpius! Gdzie znowu byłeś, co? Martwiłem się o ciebie. Nie znikaj już tak
więcej, proszę cię synku. – Ogromna gula zrodziła się w jej gardle słysząc
troskę, a jaką Malfoy przemawia do swego dziecka. Stała więc z boku i czekała,
aż któryś z nich się nią zainteresuje, choć liczyła, iż do tego nie dojdzie. Na
jej nieszczęście Scorpius odsunął się odrobinę od ojca i pokazał mu dużą
czerwoną książkę, na widok której zaświeciły mu się oczy, by kilka sekund
później wskazać na nią.
-
Przepraszam tato. Czytałem. Ładną książkę sobie wybrałem?
-
Nic się nie stało, ale więcej tego nie rób. Na pewno będzie super. A teraz
chodź, bo musimy za nią zapłacić.
-
Pani Hermiona mi ją kupiła. – Zarumieniła się delikatnie, gdy chłopiec wymówił
jej imię, a jej wzrok spotkał się ze zdziwionym spojrzeniem Draco. Arystokrata
podszedł do niej i skinął jej głową, poprawiając syna w swoich ramionach. Znów
miał na twarzy tę beznamiętną maskę, którą tak dobrze zapamiętała ze szkoły.
Odezwała się do niego pierwsza, choć wiedziała, że nie powinna z nim rozmawiać.
Mogła zniknąć, gdy Scorpius wrócił do ojca i nie pokazywać mu się na oczy.
Zamiast tego wolała jednak patrzeć na Malfoya, który pokazuje, jak bardzo
martwił się o syna.
-
Znalazłam go na dziale z powieściami przygodowymi. Czytał. A przy okazji cześć,
Malfoy. – Wsadziła niesforny kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się do
Scorpiusa, który obdarzył ją równie promiennym uśmiechem. Nie mogła powiedzieć
tego samego o Malfoyu, który przyglądał jej się jak zawsze z pogardą, ale
również z lekkim zaciekawieniem. Jego głos był kompletnie pozbawiony ciepła, z
którym przemawiał do swego syna.
-
Ile zapłaciłaś za jego książkę? – Omal nie prychnęła w odpowiedzi na jego
pytanie. Typowe dla wielkiego arystokraty. Same konkrety, żadnych uprzejmości.
Powstrzymała się jednak od złośliwych komentarzy ze względu na jego syna.
-
Potraktuj to jako prezent. Nie musisz mi nic oddawać.
-
Granger, ile zapł… - Nie zdążył jednak dokończyć, gdyż przerwał mu mały
Scorpius, a po jego uwadze zapanowała między nimi niezręczna cisza.
-
Tato! To jest pani Hermiona! Zawsze mi mówisz, że należy rozmawiać z szacunkiem
do drugiej osoby, a ty tego nie robisz. – Była oszołomiona stwierdzeniem
chłopca. Draco z resztą również. Wyglądał, jakby miał zapaść się pod ziemię ze
wstydu, że jego dziecko zwróciło mu uwagę. Odchrząknął nieznacznie i przeniósł
na nią swój wzrok, jednak po chwili zwrócił go na dziecko. Przez te parę sekund
Hermiona miała wrażenie, że dostrzegła w jego szarych tęczówkach coś na kształt
prośby o wybaczenie.
-
Przepraszam, Scor. Mówisz pani Hermiona, tak? – Maluch pokiwał głową. Był
wyraźnie zadowolony, że ojciec się go posłuchał. Hermiona natomiast nie
wierzyła, że można aż tak panować na intonacją głosu. Przed chwilą omal nie
wybuchł z poirytowania, a teraz nie ma śladu po wcześniejszym rozdrażnieniu. Do
tego jej imię w jego ustach brzmiało tak nienaturalnie. Nie była
przyzwyczajona, że Malfoy zwraca się do niej w ten sposób. Ciekawe, jak ona by
się czuła, gdyby mówiła do niego Draco. Z zamyślenia wyrwał ją głos arystokraty,
a jego pytanie omal nie zwaliło jej z nóg.
-
To może pani Hermiona pójdzie z nami na gorącą czekoladę?
-
Pójdzie pani z nami? – Skakała wzrokiem od małego blondynka do jego ojca i nie
mogła odnaleźć głosu w gardle. Gdyby Malfoy zaprosił ją sam odmówiłaby mu
natychmiast. Jednak z racji tego, iż był z synem, którego niestety bardzo
polubiła, nie potrafiła odwarknąć mu, aby się udławił tą czekoladą. Skinęła
ledwo zauważalnie głową i wysiliła na uprzejmy uśmiech. Ku jej zdziwieniu Draco
odwzajemnił jej gest i nie wyglądał on ani odrobinę sztucznie.
-
Z wielką przyjemnością. – Po chwili wyszli z księgarni we trójkę i skierowali
swe kroki do pobliskiej kawiarni, a w głowie kasztanowłosej kobiety królowała
jedna myśl. Po co ja się na to zgodziłam?
Z
uśmiechem obserwowała, jak mały Scorpius zajada się płynną czekoladą, a Draco
co chwilę wyciera mu usta chusteczką, gdyż chłopiec był umazany słodyczą
praktycznie na całej twarzy. Jego ojciec nie skusił się na słodki napój i
wybrał herbatę, podobnie jak ona. Rozkoszowała się jej ciepłem i wyrafinowanym
smakiem, który tak bardzo uwielbiała. Wciąż jednak nie mogła oswoić się z
zaistniałą sytuacją. Draco jeszcze nigdy nie był wobec niej tak uprzejmy.
Zapewne robił to ze względu na syna, ale nie zmieniało to faktu, że wypadał
naprawdę nieźle. Nawet ona zaczęła mówić do niego po imieniu, choć nie mogła
się do tego jeszcze całkowicie przekonać. Po chwili Scorpius wytarł buzię
wręczoną mu przez ojca chusteczką i wstał z niesamowitą jak na dziecko
kurtuazją z krzesełka.
-
Idę do łazienki tato. – Malfoy przytaknął dziecku głową i upił łyk herbaty
odprowadzając przy tym chłopca wzrokiem. Kiedy tylko zniknął mu z pola widzenia
zapanowała między nimi nieznośna cisza, która Hermionę strasznie uwierała.
Odezwała się dość cicho, jednak mężczyzna bez trudu wychwycił jej słowa. Z
przykrością zaobserwowała również, iż ciepły uśmiech, który miał przez ten cały
miniony czas na twarzy po prostu zniknął.
-
Ile Scorpius ma lat?
-
Jutro kończy pięć. – Kiwnęła głową i upiła łyk gorącego napoju. Czekała, aż
chłopiec wróci w końcu z łazienki, by nie musieć przebywać z jego ojcem sam na
sam. Malec jednak najwidoczniej się nie spieszył, a Draco był mniej
niezadowolony z zaistniałej sytuacji, niż ona. Jego głos wyciągnął ją z
zamyślenia i skrzyżowała wzrok z jego srebrnymi oczami, w których nie
dopatrzyła się drwiny czy złośliwości. Były po prostu smutne i poczuła się
dziwnie z myślą, że żal jej Malfoya.
-
A gdzie twoja gromadka dzieci? Weasley z nimi został?
-
Ron ma swoją gromadkę z Parvati, a ja nie mam żadnej. – Po jego twarzy
przebiegło jakby zaskoczenie, jednak sekundę później nie było już po nim ani
śladu.
-
Rozstałaś się z nim. – To nie było pytanie, a zwykłe stwierdzenie, które
nie wiadomo czemu zabolało Hermionę. Przybrała beznamiętny wyraz twarzy i
odsunęła się na krześle, aby móc znaleźć się stosunkowo daleko od mężczyzny.
-
Nie ułożyło się nam. Tobie z Astorią chyba również skoro Scorpius jej nie
pamięta. – Na twarzy Draco pojawił się grymas niezadowolenia, a panna Granger
poczuła chęć zapadnięcia się pod ziemię. Mogła w porę ugryźć się w język, ale
oczywiście tego nie zrobiła. Czekała na jakąś niewybredną uwagę od arystokraty,
ale ten wykrzywił usta w ledwie dostrzegalnym uśmiechu i zaczął bawić się
uszkiem od filiżanki z herbatą. Kiedy się odezwał nie usłyszała w jego głosie
cynizmu, ani tym bardziej pogardy czy złości, których się spodziewała.
- I
tak byłaby fatalną matką. Nie to co ty, Granger. – Upiła łyk wystygłej już
herbaty, aby zamaskować zdziwienie wypływające na twarz. Przed Malfoyem jednak
niczego nie dało się ukryć i już po chwili obserwowała sardoniczny smirk
czający się przy wargach.
-
Mam uznać to za komplement?
-
Potraktuj to jak chcesz. Widzę po prostu, jak Scor cię traktuje. – Wydawało jej
się, że usłyszała w jego głosie szczęście zmieszane z niezadowoleniem. Tego
drugiego mogła być pewna już sekundę później, gdy Draco odezwał się do niej
ponownie. – I nie podoba mi się to.
-
Tak to znaczy jak?
-
Jak matkę. – Prawie opluła się herbatą na dźwięk słów blondyna. Odkaszlnęła
kilkukrotnie i odstawiła wściekle filiżankę na spodeczek, patrząc z
niedowierzaniem na mężczyznę. Draco nie wydawał się być ani trochę poruszony
tym, co do niej powiedział, co rozjuszyło ją jeszcze bardziej.
-
Nie rozśmieszaj mnie, Malfoy. Jesteś w stanie zaobserwować takie rzeczy
zaledwie po trzydziestu minutach spotkania? Jakoś nie chce mi się wierzyć.
-
Już nie Draco? – Zaśmiał się krótko i z wyraźną złośliwością, jednak nie
spojrzał przy tym ani razu w jej oczy. Było to dla niej odrobinę dziwne, gdyż
znała dumnego i wyniosłego Malfoya. Nie uciekającego przed spojrzeniem i
chowającego się w sobie. Zerknęła przez ramię, aby sprawdzić, czy mały Scorpius
przypadkiem nie wraca do stolika, ale chłopiec jak zniknął, tak ciągle go nie
było, co zaczęło ją odrobinę niepokoić.
-
Nie powinieneś sprawdzić, czemu tak długo go nie ma?
-
Robi to specjalnie. – Uniosła lekko brwi ku górze i spojrzała z zaciekawieniem na
mężczyznę. Widząc jej pytający wzrok postanowił udzielić odpowiedzi. – Wyszedł prawie
pięć minut temu. Teraz siedzi na krześle schowany za kwiatem, bo wie, że go
stamtąd nie widzimy. On nas niestety tak.
-
Ale… - Już chciała się odwrócić, aby odnaleźć wzrokiem małego blondynka, gdy
Draco złapał ją nagle za rękę i przysunął stanowczo w swoim kierunku. Była
zdumiona i oszołomiona jego zachowaniem, ale głos ugrzązł jej w gardle.
-
Zwariowałaś?! – Malfoy szeptał, ale słyszała wyraźnie rozdrażnienie w jego
głowie. Przełknęła głośno ślinę, ale nie zabrała ręki, gdyż arystokrata trzymał
ją za nią kurczowo i nawet nie rozluźnił uścisku. – Jeśli się teraz wyszarpiesz
nie da mi żyć przez najbliższe kilka lat, więc ze względu na niego postaraj się
ze mną współpracować.
- To
co mam zrobić?
- Wyciągnij dłoń
powoli i delikatnie, aby mógł to zobaczyć. – Uczyniła dokładnie to, co rozkazał
jej blondyn, a gdy wyswobodziła się z jego uścisku poczuła rozchodzące się po
ciele dreszcze. Na ustach mężczyzny dostrzegła leniwy uśmiech i sugestywne
poruszenie brwiami. Zaledwie kilka sekund później przybiegł do nich wesoły
chłopiec i wdrapał się na swoje krzesło, spoglądając na nich roziskrzonymi
oczami. Hermiona sięgnęła machinalnie po filiżankę z herbatą, aby uciec przed
dziecięcym wzrokiem syna Draco. Bolało ją, że oszukuje bezbronnego malca.
- Przepraszam tato,
że tak długo. – Malfoy skinął chłopcu głową, ale Hermiona uznała za słuszne
odezwanie się do dziecka. Nie podobało jej się, że Scorpius przejawia tak
sztywne wychowanie. Rozumiała, że jest młodym arystokratą, ale również jest
dzieckiem i nie powinno mu się odbierać radości płynącej z dzieciństwa.
- Ależ nic się nie
stało.
- Pani Hermiono? – Spojrzała na malca z promiennym
uśmiechem, który po chwili zamienił się w nerwowy. – Czemu ma pani czerwone
policzki?
- Ja? – Spytała chłopca
głupio, a jej ręka machinalnie powędrowała ku policzkowi. Ku jej zdziwieniu, a
zarazem uldze z pomocą przyszedł jej Draco, którego obdarowała wdzięcznym uśmiechem.
- To rumieniec synku.
Też masz takie, kiedy ktoś cię zawstydzi.
- Pani Hermiona się
wstydzi? – Czuła, jak rumieńce zalewają całą jej twarz i usłyszała serdeczny
śmiech Malfoya. Wciąż nie mogła uwierzyć, że potrafi grać dwie różne role.
Zimny arystokrata. Troskliwy ojciec. Pytanie, która z nich to wyuczona postać,
a która jest jego prawdziwym obliczem?
- Najwidoczniej.
Skończyłeś już swoją czekoladę? – Scorpius pokiwał twierdząco głową w
odpowiedzi, a Draco wyciągnął portfel z kieszeni płaszcza. Hermiona od razu
poszła w jego ślady, ale powstrzymała ją blada dłoń, która z pewnością nie
należała do dziecka. Po jej ciele znów zaczęły rozchodzić się dreszcze, a
uczucie lekkości opanowało jej podbrzusze. Kiedy spojrzała w szare oczy Malfoya
miała wrażenie, że weszła w zakazaną strefę, do której nie powinna mieć wstępu,
a jednak została do niej zaproszona przez gospodarza. I czuła się nadzwyczaj cudownie
w tym momencie.
- Zapłaciłaś za jego
książkę, więc ja zapłacę za herbatę.
- Przecież mówiłam,
że to był prezent. W końcu jutro boże narodzenie. – Buzia Scorpiusa pojaśniała
na wzmiankę o świętach, a także o książce, którą trzymał na kolanach.
- Tak będzie
sprawiedliwie Gran… Hermiono. – Ugryzł się w porę w język widząc karcący wzrok
syna, a następnie uśmiechnął się delikatnie i wyłożył odpowiednią ilość gotówki
na stół. Panna Granger już więcej nie protestowała, a gdy odwróciła się, aby
założyć swój płaszcz ze zdziwieniem stwierdziła, że go nie ma. Kiedy uniosła
wzrok dostrzegła Malfoya, który trzymał jej odzienie, a następnie pomógł jej je
założyć. Przez kilka sekund byli tak blisko siebie, że bez trudu wyczuwali
swoje perfumy, a nawet przyspieszony nieznacznie puls. Gorący oddech owinął jej
szyję, kiedy Draco stanął tuż za nią.
- Młody patrzy. – Jej
wzrok od razu powędrował ku małemu blondynkowi i obdarzyła go serdecznym
uśmiechem. Następnie wyszli we trójkę z kawiarni i już mieli się pożegnać, gdy
okazało się, że oboje zmierzają w tym samym kierunku, z czego najbardziej
zadowolony był mały Scorpius. Szedł między Hermioną i swoim ojcem trzymając ich
za ręce i podskakując wesoło. Draco nie ukrywał, że jest poirytowany tą
sytuacją, ale zachowywał spokój tylko i wyłącznie ze względu na syna. Drażniło
go, że malec upodobał sobie akurat Granger. Mógł wybrać każdą! Przecież tyle
kobiet było wtedy w księgarni. Ale nie, jego syn musiał wybrać przemądrzałą
Gryfonkę, która wydawała się być nim równie oczarowana, co on nią. Z ogromną
niechęcią musiał jednak przyznać, że czas działał tylko i wyłącznie na korzyść
kobiety. Nie była już płaska jak deska i nie ukrywała się za rozciągniętymi
ubraniami, jak to miała w zwyczaju robić w Hogwarcie. Zadbała również o swą
urodę, która mówiąc szczerze urzekła go. Nie miała tony makijażu, jak Astoria,
ale wyglądała piękniej, niż ona z subtelnie wytuszowanymi rzęsami i policzkami
podkreślonymi różem. Nawet włosy, ta szopa, którą znał ze szkoły została w
końcu ujarzmiona w delikatne fale okalające jej twarz. Hermiona Granger stała
się dojrzałą kobietą, a na dodatek właśnie tę kobietę upodobał sobie jego syn,
co ani trochę mu się nie podobało. Przebywali ze sobą zaledwie od godziny, a
malec zdążył już się do niej przywiązać na amen. Będą z tego same problemy.
Zostawiła Scorpiusa
na karuzeli, gdyż do malucha przyłączyły się inne dzieci, a sama usiadła
wyraźnie zmęczona na ławce obok Dracona i przyjęła od niego kubek z gorącą
herbatą, przytakując mu przy tym głową. Byli na placu zabaw od przeszło
godziny, choć z początku Malfoy upierał się, że musi wrócić z chłopcem do domu.
Scorpius był jednak na tyle przekonujący, że jego ojciec niechętnie wyraził w
końcu chęć pójścia do parku, z czym pomogła mu Hermiona, gdyż poparła malca w
jego pomyśle. Teraz siedzieli obok siebie ramię w ramię i obserwowali jak
chłopiec bawi się z innymi dziećmi i oboje nie mogli powstrzymać uśmiechów
cisnących się im na usta.
- To już druga
herbata. Nie pijesz kawy? – Draco był odrobinę zaskoczony trywialnością jej
pytania, ale odpowiedział jak na siebie z nadzwyczajną kurtuazyjnością. To, że
jego syn przywiązał się do Granger nie znaczy, że on również musi.
- Spostrzegawcza
jesteś. Nigdy nie piłem kawy i nie paliłem papierosów. Mało osób również wie, iż
jestem wegetarianinem. – Patrzyła na niego z niemałym zdziwieniem, a w głowie
analizowała wszystkie posiłki, które Malfoy jadał w Hogwarcie. Faktycznie ani
razu nie przypomniała go sobie z kubkiem kawy. O papierosie już nie
wspominając, co aż nagminnie praktykowali koledzy i niektóre koleżanki z ich
roku. Z zadumy wyrwał ją aksamitny głos Draco, który przyglądał jej się z
fascynacją.
- Zdziwiona?
- Odrobinę
zaskoczona.
- Zapytaj.
- Ale o co? – Blondyn
zaśmiał się bezgłośnie i pokręcił z
dezaprobatą głową. Na ustach Hermiony mimo woli również pojawił się subtelny i
radosny uśmiech.
- O wszystko, co ci
powiedziałem. Widzę, że cię to męczy, bo nie wiedziałaś tego o mnie.
- Ja o tobie w ogóle
nic nie wiem, Malfoy. Pragnę tylko zauważyć, że nigdy się nie przyjaźniliśmy.
Chyba, że nazywanie mnie szlamą było próbą nawiązania ze mną koleżeństwa. –
Arystokrata skrzywił się na dźwięk słowa, którym tak często darzył
kasztanowłosą kobietę w szkole. Gdyby Scorpius był tu teraz z nimi zapewne
zasypałby ich gradem pytań. Chociaż nie. Gdyby jego syn był z nimi ta rozmowa
nie miałaby w ogóle miejsca.
- W jednym się z tobą
zgodzę, Granger. Nic o mnie nie wiesz. Podziały zniknęły, moje życiowe
przekonania z czasów młodości również. Myślisz, że gdybym był taki sam, jak
dawniej, pozwoliłbym Scorpiusowi na przebywanie w twoim towarzystwie?
- To nie znaczy, że
zmieniłeś wyznawane wartości, a że wydoroślałeś, co przyznam z niechęcią wyszło
ci na dobre. – Upiła łyk owocowej herbaty z kubka i pozwoliła rozejść się
ciepłu po swym ciele. Rozmowa z Malfoyem miała być najgorszą rzeczą, jaka mogła
jej się w życiu przytrafić. Okazało się jednak, że jego towarzystwo może nie
było jakoś specjalnie miłe, ale czuła się przy nim swobodnie. Roześmiała się
cichutko na tę myśl, a wzrok blondyna od razu na niej spoczął.
- Co cię tak
rozbawiło?
- My. Cała ta
sytuacja. – Zatoczyła ręką krąg, jakby chciała wskazać wszystko otaczające ich
wokoło. – Przyznaj się, że jesteś dla mnie miły ze względu na Scora.
- Z grzeczności nie
zaprzeczę. Nie chcę sprawiać mu przykrości, a ciebie, Granger bardzo polubił,
co nieczęsto mu się zdarza.
- Nie ma kolegów? –
Draco pokręcił przecząco głową i zmarszczył lekko brwi.
- Do tej pory nie
chciał wychodzić i bawić się z innymi dziećmi. Preferował ogródek za domem i
skrzaty. Aż do dzisiaj. Coś ty zrobiła z moim synem, Granger?
- Naprawiłam? –
Uśmiechnęła się do niego, a Draco odwzajemnił jej gest i upił łyk herbaty z kubka.
Kiedy go odstawiał na ławkę dotknął przez przypadek dłoni Hermiony, a po jego
ciele przeszły dziwne fale gorąca. Od razu zauważył, że na policzkach kobiety
wykwitły dwa różane rumieńce i jak najszybciej zabrała rękę, chowając ją w
kieszeni płaszczyka.
- Wybacz. To przez
przypadek. Pierwszy raz widzę go tak szczęśliwego. Zazwyczaj jest uparty i
nieznośny, czasem zdarzy mu się krzyczeć i płakać bez przyczyny. Bywa również
wyjątkowo złośliwy.
- Co ty nie powiesz.
Charakter ma czysto tatusiowy. – Malfoy uśmiechnął się do niej szczerze i
wyciągnął odrobinę na ławce. Nagle poczuła, jakby jej przestrzeń osobista
drastycznie się kurczyła, co o dziwo w ogóle jej nie przeszkadzało. Spojrzała
na wpatrującego się w niebo arystokratę, który wydawał się być mocno zamyślony.
Przez ten czas mogła mu się dokładnie przyjrzeć z bliska. Zmężniał. Co do tego
nie miała wątpliwości. Jego rysy twarzy wyostrzyły się, a na brodzie widniał
kilkudniowy zarost. Dostrzegła również cienie pod powiekami, co znaczyło, że
Scorpius naprawdę był ciężkim dzieckiem. Poczuła znajome ukłucie żalu, które
towarzyszyło jej w księgarni, a później w kawiarni. Naprawdę było jej szkoda
Malfoya, że został samotnym ojcem i na dodatek ledwo dawał sobie radę. Nie
rozumiała, jak Astoria mogła go zostawić. Jej myśli przerwał spokojny głos
blondyna, który również przyglądał jej się kątem oka przez ten czas.
- Chcesz mnie o coś
zapytać, ale nie wiesz, jak ubrać to w słowa. Zgadza się?
- Nie chcę wyjść na ciekawską.
To wszystko. – Draco prychnął w odpowiedzi i wyprostował się, tym samym
przysuwając się do niej trochę bliżej, aż mogła wdychać zapach jego perfum.
- Nie ma pytania,
którego nie zadaliby mi dziennikarze. Możesz mnie przesłuchiwać dowoli. –
Przygryzła lekko dolną wargę, ale po chwili nabrała rezonu. Skoro Malfoy dał
jej przyzwolenie, to czemu miałaby z niego nie skorzystać?
- Kiedy Astoria
odeszła, jak się wtedy czułeś?
- Wolny. Czułem
niewysłowioną ulgę, że to nie ja musiałem być tym złym, bo to ona zdradziła.
Tak jest z resztą lepiej. Scor nie przeżyłby z nią ani jednej minuty.
- Zdradziła? – Draco przytaknął
powoli głową wprawiając pannę Granger w niemałe zdziwienie. – Ciebie?
- A co w tym
dziwnego?
- Masz pozycję,
jesteś czystej krwi, twój ród trwa nieprzerwanie od pokoleń, na brak pieniędzy
raczej nie narzekasz, a do tego jesteś niebrzydki. Zawsze myślałam, że kobietom
pokroju Astorii zależy tylko i wyłącznie na tych cechach.
- Bo zależy. Dziecko
okazało się jedynie problemem i fakt, iż powiedziałem jej otwarcie, że nigdy
jej nie pokocham. A tobie na czym zależy, Granger? – Zmieszała się na jego
pytanie i utkwiła wzrok w kolanach. Co ona ceniła w życiu? Pieniądze? Sławę?
Pozycję? Daleka była od wyznawania tak płytkich i materialnych wartości.
Chciała móc kochać i być kochaną. To miało dla niej największe znaczenie.
Uśmiechnęła się do swoich myśli i sięgnęła po kubek z herbatą. Tym razem to ona
dotknęła dłoni mężczyzny, jednak nie zabrała jej tak szybko, jak wcześniej, a
ku jej zdumieniu blondyn również tego nie uczynił. Spojrzała w jego srebrne
oczy i dostrzegła czające się w nich ogniki, od których jej wewnętrzny ogień
zaczął płonąć. Na całe szczęście podeszła do nich jakaś kobieta, zanim doszłoby
między nimi do czegoś więcej. Kiedy usłyszeli jej głos odskoczyli od siebie jak
oparzeni i zmierzali się.
- Witam! Amelia Rock,
jestem mamą Kaspra. Państwo są rodzicami Scorpiusa, prawda? – Draco spojrzał na
Hermionę, która nie bardzo wiedziała, jak ma się zachować. Sam również nie
garnął się za bardzo do wyjaśnień. Był wściekły, że stojąca przed nimi kobieta
przerwała tę niezwykłą chwilę. Wstał mimo wszystko z nadzwyczajną gracją i
podał rękę nieproszonemu gościowi.
- Draco Malfoy. Miło
panią poznać. Właściwie to my…
- Będziemy się już
zbierać do domu. Scor bardzo szybko łapie wszelkie choroby, a przecież jutro są
święta. – Hermiona podniosła się szybko z ławki i chwyciła Dracona pod ramię.
Wyczuła, jak arystokrata spina się na całym ciele, ale po chwili się rozluźnił
i przyciągnął ją ku sobie bliżej, obdarzając pogodnym i czułym uśmiechem.
Odwzajemniła mu się, a po chwili stanął przy nich mały Scorpius, który nie krył
radości z zastanego widoku. Na koniec przedstawienia panna Granger wyciągnęła
ku kobiecie rękę, a ta uścisnęła ją delikatnie i uśmiechnęła. – Hermiona. Mnie
również miło panią poznać.
- Macie państwo
naprawdę grzecznego synka. Tylko pozazdrościć! Ale skoro musicie już państwo
iść nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć państwu wesołych świąt. Do
zobaczenia, Scor! – Pomachała chłopcu na odchodne i pożegnała się z Hermioną i
Draco, którzy wciąż stali w tej samej pozycji, którą zademonstrowali przed
Amelią. Nie przeszkadzała im ona w ogóle, a nawet oboje w głębi duszy cieszyli
się zaistniałej sytuacji. Hemiona spojrzała na Malfoya, który przyglądał jej
się z fascynacją, a po chwili spuściła wzrok, czując jak rumieni się, niczym piwonia.
Przerwał im dopiero mały Scorpius, który tarmosił ojca za płaszcz.
- Tatusiu musimy już
iść? – Arystokrata otrząsnął się z zadumy i pozwolił pannie Granger wyswobodzić
się ze swych objęć. Spojrzał na zasmuconego synka i poprawił mu czapkę na
głowie.
- Jest już późno,
Scor, a Hermiona też musi już iść do domu. – Scorpius spojrzał z nadzieją na
towarzyszkę ojca, ale kasztanowłosa przytaknęła tylko przepraszająco w
odpowiedzi, czym zasmuciła małego Malfoya.
- A kiedy znów się
zobaczę z panią Hermioną?
- Być może niedługo. –
Uprzedziła Draco w odpowiedzi, a blondyn obdarzył ją uśmiechem pełnym
wdzięczności. Buzia małego chłopca zaś pojaśniała i pojawił się na niej szeroki
uśmiech.
- Tato, czy pani
Hermiona może przyjść jutro do mnie na urodziny? – Draco spojrzał zmieszany na
kasztanowłosą kobietę, a później na syna i rozmasował pobolewający go kark. W
co ten mały urwis chce go wpakować?
- Nie sądzę, żeby to
był dobry pomysł synku.
- Dlaczego?
- Bo… - Spojrzał na
Hermionę szukając w niej wsparcia, co kobieta zrozumiała natychmiast i kucnęła
przy Scorpiusie, poprawiając gruby szalik na szyi dziecka.
- Bo nie mam dla
ciebie prezentu, a nie wypada przyjść bez żadnego upominku.
- Nie chcę prezentu.
Chcę, żebyś przyszła. Proszę pani Hermiono.
- Scorpius, tak nie
wypada. – Była oszołomiona zachowaniem malca, ale z pewnością nie bardziej, niż
jego ojciec, który starał się jakoś interweniować. Nie wiedziała, co ma mu
odpowiedzieć, aby go nie uradzić, ale wyglądało na to, że chłopiec nawet nie przyjmuje,
że może mu odmówić. To oznaczało spędzenie jutrzejszego wieczoru z Malfoyem, na
co jej serce zabiło szybko i gwałtownie. Zdała sobie sprawę, że znów chciałaby
poczuć te same fale rozchodzące się po ciele, co kilka minut temu. Uśmiechnęła
się do blondynka na tę myśl i ujęła jego małe rączki w swoje.
- Jeśli się do mnie
uśmiechniesz, wtedy przyjdę na twoje urodziny. Zgoda? – Malec od razu
rozciągnął usta w uśmiechu, a Hermiona odwzajemniła mu się tym samym. Jakież
było jej zdziwienie, kiedy chłopiec objął ją za szyję i mocno się do niej
przytulił. Zerknęła kątem oka na niezadowolonego Dracona, ale nie przejęła się
nim za bardzo. Odwzajemniła uścisk dziecka, a gdy ten się w końcu od niej
odsunął złożyła na jego zimnym policzku krótkiego buziaka, co wprawiło jego
ojca w jeszcze gorszy humor.
- Chodź, Scor. Musimy
już iść. – Chłopiec ujął ojca za rękę i podziękował Hermionie za spędzony z nim
dzień oraz za książkę, którą od niej dostał. Draco co rusz wywracał oczami i z utęsknieniem
wyczekiwał chwili, aż znajdzie się jak najdalej od Graner. Zdawał sobie sprawę,
że posunęli się za daleko, a na dodatek widział to jego syn, który teraz nie da
mu spokoju. Wyszli z placu zabaw, gdzie ich drogi miały się rozejść, ale
niewiadomo dlaczego arystokrata zatrzymał nagle pannę Granger.
- Scor idź pomału, ja
zaraz do ciebie dojdę. – Dziecko przytaknęło głową i pomachało Hermionie.
Kobieta spięła się, kiedy mężczyzna dotknął jej ramienia i nie ukrywała, że
bała się, czego Malfoy może od niej chcieć. Czyżby za dużo sobie pozwoliła
wobec jego synka? Spojrzała w jego szare oczy, które były nad wyraz spokojne,
ale uczucie niepewności pozostało w niej.
- Jeśli nie chcesz,
nie musisz przychodzić. On to zrozumie.
- Nie chcesz, żebym
przyszła, tak? – Draco zmieszał się odrobinę na pytanie kobiety. Oczywiście, że
chciał, aby przyszła, ale nie mógł jej tego powiedzieć. Chciał powtórzyć
sytuację z parku i poczuć jej ciepło oraz bliskość jeszcze raz, ale przyznanie
się do tego tak po prostu nie leżało w jego naturze. Tym bardziej, że to wciąż
była Granger, której nie powinien darzyć sympatią. Co się stało, że w przeciągu
tego popołudnia jego całe wyobrażenie o niej legło w gruzach? Czuł się
swobodnie, rozmowa z nią była bardzo przyjemna, a jej bliskość przyprawiała go
o zawrót głowy. Próbował sobie wmawiać, że robi to dla syna, który po prostu
się w Hermionie zakochał tak, jak dziecko kocha matkę. Nie mógł mu tego
odebrać. Później mu wszystko wytłumaczy. Podrapał się po brodzie i uśmiechnął
leniwie w kierunku kobiety.
- Tu nie chodzi o
mnie. Dopóki Scor jest szczęśliwy, dopóty ja nie mogę ingerować w jego
szczęście. Ale nie przywiązuj się do niego za bardzo.
- Rozumiem. W takim
razie do zobaczenia, Malfoy.
- Do zobaczenia,
Granger. – Uśmiechnęła się do niego z przymusu i ruszyła przed siebie, ani razu
nie odwracając się w stronę jasnowłosej rodzinki. W duchu już przeklinała swą
słabość do małego Scorpiusa, który omotał ją sobie wokół palca w zaledwie kilka
godzin. I jak ja mam się do niego nie
przywiązać? Westchnęła głęboko i potarła pobolewającą skroń. Chwilę potem
teleportowała się z ciemnego miejsca w parku prosto do swojego mieszkania.
Kolacja
bożonarodzeniowa u Weasleyów minęła jej zadziwiająco szybko. Mimo wszystko
przez cały czas spoglądała na mały zegarek na nadgarstku z utęsknieniem
wyczekując godziny 19.00. Wszyscy śmiali się, żartowali i rozmawiali przy
stole, a ona czuła się dziwnie wyobcowana. Przeprosiła w końcu Harry’ego, obok
którego zajmowała miejsce i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni.
Chciała odetchnąć, mieć odrobinę spokoju, jednak jej przyjaciółka miała co do
niej zgoła inne plany. Ginny zamknęła za sobą drzwi i podeszła do niej powoli,
trzymając się za sporych rozmiarów brzuch. Spodziewała się kolejnego dziecka i
bardzo się z tego cieszyła, czego nie można było powiedzieć o pannie Granger. Jako
matka chrzestna ma dość liczną gromadkę dzieciaków. Jako zwyczajna matka nie ma
żadnego. Cóż za ironia losu.
- Coś się stało,
Herm? – Szatynka pokręciła przecząco głową i wygładziła niewidoczne zagniecenia
na atłasowej, zielonej sukience przed kolano. Ginny nie wyglądała jednak na
przekonaną. Nalała sobie do szklanki wody i stanęła obok przyjaciółki z
nietęgim wyrazem twarzy.
- Nie martw się. Ja
też mam dość głupich żarcików opowiadanych przez Rona.
- Nie, tu nie chodzi
o Rona i jego żarty. Ja po prostu… - Kolejny raz spojrzała na zegarek. Miała
jeszcze dwadzieścia minut.
- Źle się czujesz?
Najchętniej zaszyłabym się w pokoju, więc cię rozumiem. Jak chcesz możesz iść
do domu. Powiem, że rozbolała cię głowa. – Hermiona uśmiechnęła się z
wdzięcznością i poprawiła delikatny złoty wisiorek na szyi.
- Dziękuję, Ginny.
- Nie ma sprawy.
Wpadnij do nas na dniach. Lilly bardzo się ucieszy. – Jej myśli jednak od razu
powędrowały ku małemu Scorpiusowi, a na twarz wypłynął ciepły uśmiech. Zapewne
Ginny pomyślała, że to efekt wzmianki o córce, a Hermiona dziękowała wszystkim
bóstwom, że przyjaciółka nie domyśla się prawdy. Ucałowała ją w policzek i
jeszcze raz wygładziła sukienkę, a następnie pobiegła po płaszcz i wymknęła się
ukradkiem z Nory. Teleportowała się pod Malfoy Manor, które było oświetlone z
każdej możliwej strony i zaparło jej dech w piersiach. Pamiętała ten dwór jako
straszny i mroczny. Często śnił jej się w nocy i pojawiał w najgorszych
koszmarach, na których wspomnienie wzrastała w niej adrenalina. Teraz był odświeżony,
jasny, a przede wszystkim kompletnie niepodobny do rezydencji, która utkwiła
jej w pamięci. Zacisnęła mocniej palce na paczuszce z prezentem dla Scora.
Zdecydowała się kupić mu kolejną książkę przygodową, którą maluch przeglądał w
księgarni. Przywdziała na usta pogodny uśmiech i przeszła przez bramę, kierując
się szeroką ścieżką ku ogromnym drzwiom. Z każdym kolejnym krokiem jej serce
zaczynało bić coraz szybciej i mocniej, a gdy stanęła przed drzwiami poczuła
się zagubiona. Uniosła drżącą rękę, aby zapukać, ale wtedy wrota się przed nią
otwarły i stanął w nich gospodarz domu we własnej osobie. Hermiona uśmiechnęła się
do niego mimo woli, a on gestem ręki zaprosił ją do środka i przyjął od niej płaszcz.
- Witaj, Granger. Już
myślałem, że zrezygnowałaś.
- Wiem, że na to
liczyłeś, ale ja dotrzymuję obietnic. Choć bawilibyśmy się lepiej bez ciebie. –
Obdarzyła go złośliwym uśmieszkiem, a Draco zmrużył gniewnie oczy i odesłał jej
płaszcz do garderoby.
- Nie pozwalaj sobie
za dużo. – Hermiona dumnie uniosła głowę i ruszyła ku salonowi, jednak przed
samym wejściem Draco złapał ją za nadgarstek i przyciągnął stanowczo ku sobie.
Gdyby nie jego silne ramiona, leżałaby jak kłoda na posadzce przez wysokie
obcasy, które zdecydowała się dziś ubrać. Wyswobodziła się szybko z jego objęć
i nerwowo poprawiła włosy.
- Nie możesz tam tak
po prostu wparować, jakbyś tu mieszkała. W środku jest mój ojciec razem z
matką. – Mimo woli poczuła, jak przez kręgosłup przeszły jej ciarki. Nie pałała
sympatią zarówno do Lucjusza, jak i do Narcyzy, więc ich spotkanie z pewnością
będzie bardzo niezręczne. Przygryzła nerwowo wargę, jednak w porę się
opamiętała przypominając sobie, że pomalowała usta szminką. Nie uszło to uwadze
Draco, który spoglądał na winną czerwień jej warg oraz na całe przyozdobione malachitową
suknią ciało. Dekolt nie był głęboki, ale dość szeroki. Odkrywał praktycznie
całe ramiona dziewczyny. Sukienka przechodziła w klosz mniej więcej na
wysokości bioder, a rękawy sięgały jej delikatnie za łokcie. Musiał z
przykrością stwierdzić, że Hermiona ma niesamowicie seksowną sylwetkę, a przede
wszystkim nogi, które w cielistych szpilkach wyglądały zabójczo. Odchylił nieco
kołnierzyk od koszuli i podszedł do niej powoli, ujmując ją pod ramię. Widział
lekkie zdziwienie na jej twarzy i nie mógł sobie oszczędzić lubieżnego
uśmiechu.
- Co ty…
- Współpracuj,
Granger. Graj tak samo jak wczoraj. – Przytaknęła mu głową i wdziała na usta
promienny uśmiech, by już po chwili wejść do rozległego salonu razem z
Draconem. Lucjusz i Narcyza przerwali zabawę z wnukiem zabawkową kolejką i
spojrzeli na nią z niemałym zdziwieniem, jednak szybko udało im się je
zamaskować. Scorpius natomiast zerwał się z podłogi i podbiegł do Hermiony
tuląc się do jej kolan.
- Nareszcie pani
przyszła! Pokażę pani kolejkę, jaką dostałem od dziadków.
- Poczekaj trochę,
Scor. Dziadek z babcią chcieliby poznać przyjaciółkę twojego ojca. – Nie wiadomo
kiedy Lucjusz Malfoy i Narcyza zmaterializowali się przy nich, a Hermiona
odruchowo mocniej zacisnęła rękę na ramieniu Draco. Wyczuła, że mężczyzna
również się spiął, ale nie dał tego po sobie poznać. Jeszcze bardziej była
zaskoczona faktem, gdy Malfoy senior bardzo delikatnie ujął jej dłoń, a
następnie złożył na niej szarmancki pocałunek. Jego małżonka po prostu
przywitała ją uściskiem dłoni i pogodnym, matczynym uśmiechem.
- Hermiona Granger,
jak mniemam? – Przytaknęła Lucjuszowi głową, a ten obdarzył ją czarującym
uśmiechem, który odziedziczył po nim jego syn i zapewne również wnuk. W gruncie
rzeczy wciąż przerażał ją Malfoy senior i bała się przebywać sam na sam w jego
towarzystwie.
- Bardzo nam miło,
Hermiono. Zapraszamy do stołu. Dziś w końcu boże narodzenie. – Posłała Narcyzie
nerwowy uśmiech, choć liczyła, że wyglądał na przyjazny i podążyła razem z
Draco do stołu. W okamgnieniu znalazł się przy niej Scorpius, który władował
jej się na kolana i objął za szyję, czym wprawił w osłupienie swych dziadków,
nie wspominając o ojcu. Arystokrata zmełł w ustach przekleństwo i ze stoickim
spokojem zwrócił synowi uwagę, zanim zrobiłby to Lucjusz.
- Scorpius zachowuj
się. Tak nie wypada. – Hermiona widząc gasnący na twarzy dziecka uśmiech
przytrzymała go w ramionach i nie pozwoliła mu z nich zejść. Jej poczynania
spotkały się z uśmiechem uznania od Narcyzy, która obserwowała, jak jej wnuk
jest przywiązany do niej.
- Przecież nic się
takiego nie stało, Draco. – Młody Malfoy był zaskoczony z jaką łatwością
przyszło kasztanowłosej wcielić się w rolę. Mógłby pomyśleć, że ciepło, z jakim
wymówiła jego imię wcale nie było udawane i na pokaz.
- Pokażesz mi, co
dostałeś od dziadków na prezent? – Scorpius pokiwał głową i zszedł z kolan
panny Granger, ujmując ją za rękę i prowadząc ku wielkiej choince stojącej po
środku salonu. Lucjusz kątem oka obserwował zachowanie swego wnuka i sam nie
wiedział, co powinien czuć. Z jednej strony Hermiona jest mugolaczką, ale z
drugiej, sposób, w jaki obchodzi się ze Scorpiusem wlewa w jego zastygłe serce
nieposkromione ilości szczęścia. Zerknął na siedzącego w ciszy i spokoju Draco,
który wyglądał, jakby się czymś struł.
- Wiesz, że on ją
kocha. – Młodzieniec zerknął na ojca z niezrozumieniem, a ten wskazał mu głową
bawiącą się z chłopcem kobietę. Szare tęczówki Draco rozbłysły na ten widok, a
przy ustach zaczaił się delikatny uśmieszek. – Traktuje ją jak matkę, Draconie.
- Ale nią nie jest. –
Blondyn odwarknął wzburzony i niemal rzucił trzymaną w ręku łyżeczką.
- To oczywisty fakt.
Co zamierzasz z tym zrobić?
- A co mogę? Co ja
niby mogę?
- Draco, ojcu chodzi
o to, że powinieneś zdecydować, jakie szczęście chcesz podarować Scorpiusowi.
Ono jest teraz chwilowe. Przecież nie ożenisz się z panną Granger. – Narcyza mimo
woli poczuła ukłucie żalu w lewej piersi. Ona nigdy nie była tak bardzo
uprzedzona do czarodziei, którzy nie są czystej krwi, co jej mąż czy syn.
Hermiona jest z pewnością mądrą i rozsądną kobietą, która mogłaby zapanować nad
niezorganizowanym życiem Draco i Scora. Do tego jest niesamowicie piękna, czego
nie mogła powiedzieć szczerze o Astorii. Z resztą serce jej się kraje na samą
myśl, że ktoś mógłby się ośmielić zerwać więź między tą dziewczyną, a jej wnukiem.
- Im więcej będzie z
nią przebywał, tym mocniej się do niej przywiąże. Chyba, że tu nie chodzi o
Scorpiusa. – Draco kolejny raz spojrzał na ojca z niezrozumieniem.
- Niby o mnie?
- Sposób, w jaki ją traktujesz
jest zgoła inny, niż do twych poprzednich partnerek. Zadurzyłeś się w niej mój
synu. – Młodzieniec prychnął lekceważąco w odpowiedzi, czym z kolei Lucjusz nie
za bardzo się przejął. Wiedział, jaką hardością odznacza się jego syn do okazywania
uczuć. Szczególnie tych głębokich i silnych.
- Miłość jest
śmieszna i żałosna.
- Spójrz zatem na
nich. – Wzrok Draco powędrował za ręką ojca i spoczął na roześmianej Hermionie,
która trzymała na swych kolanach jego syna i przeglądali książkę, którą mu
kupiła. Maluch był wyraźnie zachwycony. Uśmiechnął się mimo woli na ten widok,
co nie uszło uwadze Lucjusza.
- To nie jest
śmieszne i żałosne. Jest silne i głębokie. Przemyśl sobie moje słowa synu, bo kiedyś
może być za późno. – Następnie wstał od stołu, a w jego ślady poszła Narcyza.
Pożegnali się z Draconem, a następnie podeszli do Hermiony i Scorpiusa, który
rzucił się dziadkom na szyję, a Lucjusz wziął go w ramiona i mocno przytulił.
Panna Granger wygładziła z nerwów sukienkę i podała pani Malfoy rękę na
pożegnanie. Malfoy senior pożegnał się z wnukiem, a następnie podszedł do
Hermiony i tak jak na powitanie, tak i teraz złożył na wierzchu jej dłoni
delikatny pocałunek. Po chwili już ich nie było, gdyż zniknęli w zielonych
płomieniach kominka, a Draco odetchnął w końcu z ulgą. Spojrzał na wciąż
sztywną Hermionę i podszedł do niej powoli, by następnie ściągnąć z jej
ramienia prawie niewidoczny paproszek. Poczuła, że kolejny raz się rumieni,
więc odwróciła się czym prędzej od arystokraty i usiadła z powrotem na podłodze
obok Scorpiusa, który zdążył dorwać się ponownie do magicznej kolejki.
- Tato! Pobaw się z
nami! – Blondyn uśmiechnął się do syna, a następnie westchnął głośno, jednak
nie potrafił mu odmówić. Ściągnął w końcu srebrne spinki od mankietów i odłożył
je na stół, by w dalszej kolejności podwinąć rękawy do łokci i usiąść obok
Scorpiusa. Jego syn najwidoczniej miał zgoła inne plany, gdyż wskazał mu małą
rączką miejsce obok Hermiony i rozkazał mu tam usiąść.
- Nie tu. Hermiona
siedzi tam, a ty obok niej, a ja tu.
- Scor, zwracaj się
do Hermiony…
- Tak jest bardzo
dobrze, Draco. Nie strofuj go za takie błahostki. – Arystokrata spojrzał ze
zdumieniem na kasztanowłosą, jednak przytaknął jej głową i po chwili obserwował
razem z nią, jak Scorpius steruje małym pociągiem, który z wyglądu przypominał
mu Ekspres Hogwart. Uśmiechnął się do tych wspomnień i poczuł, jak dłoń
Hermiony ląduje na jego. Spojrzał na nią od razu, a kobieta zabrała rękę i
odwróciła wzrok zmieszana.
- Przepraszam. To
przez przypadek. – Nie skomentował jej wypowiedzi. Przysunął się jednak bliżej
niej i pozwolił sobie położyć rękę na jej talii. Panna Granger spojrzała na
niego z przestrachem i zakłopotaniem jednocześnie, a po chwili poczuła ciepły
oddech owiewający jej szyję i szept mężczyzny przy swoim uchu.
- On wszystko widzi,
Granger. Udawaj. – Ale nie zamierzała wcale udawać. Wtuliła się w niego jak
mała dziewczynka i wczuwała się w rytm dłoni mężczyzny, który gładził ją po
ramieniu. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i pozwoliła wypłynąć na usta
ciepłemu uśmiechowi. Czy tak czuje się kochana żona i matka? Skrycie liczyła,
że tak i dziękowała w myślach Draco, że nieświadomie podarował jej ten piękny
prezent bożonarodzeniowy.
Obudziła się dziwnie
wypoczęta. Zerknęła odruchowo na zegarek i wytrzeszczyła oczy, widząc wskazówki
zbliżające się do godziny trzeciej w nocy. Rozejrzała się po pokoju i pierwsze,
co dostrzegła to leżącego obok niej, a raczej skulonego Scora. Na nim leżał
jego ojciec, który wyglądał dość zabawnie spoczywając głową na pupie swego
syna. Uśmiechnęła się ciepło na ten widok i odgarnęła dziecku krótki platynowe
włoski z czółka, a następnie przeniosła wzrok na Draco. Wyglądał słodko, kiedy
spał. Na jego twarzy nie było śladu zarostu, który nosił wczorajszego dnia,
koszula była odrobinę wymięta, a jego klatka piersiowa unosiła się miarowo w
rytm oddychania. Wyswobodziła się z objęć chłopca i podłożyła mu pod główkę
poduszkę, aby się nie obudził, a następnie na palcach przeszła przez salon i
sięgnęła po zostawione przy choince szpilki. Zabrała z krzesła torebkę i udała
się do holu, gdzie mieściła się garderoba. Weszła do niej i od razu odnalazła
swój płaszcz, który wdziała na siebie tak szybko, jak tylko było to możliwe.
Poprawiła zmierzwione włosy i wyszła z pomieszczenia. Omal nie krzyknęła, gdy
stanął przed nią gospodarz domu. Uśmiechnął się złośliwie na jej reakcję i
skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Ładnie to tak?
- Aa.. Ale co? –
Zająknęła się i przełknęła nerwowo ślinę. Serce waliło jej w piersi niczym młot
pneumatyczny i nie mogła zapanować nad drżeniem rąk.
- Uciekać nocą,
niczym kochanka? – Wyminęła go zgrabnie, jednak blondyn złapał ją w ostatnim
momencie za ramię i powstrzymał przed wyjściem, obracając w swoim kierunku.
Patrzyła hardo w jego srebrne tęczówki, które błyszczały się niebezpiecznie i
rozpalały ją od środka do czerwoności.
- Daruj sobie, Draco.
Przyszłam tu dla Scorpiusa, a teraz wychodzę.
- A jeśli ci nie
pozwolę?
- Posłuchaj. Ja wiem
i widzę, jak twój syn bardzo się do mnie przywiązał. Ale to jest niezdrowe
zarówno dla niego, jak i dla mnie. O tobie nie wspominając. Nie mogę zostać i
nie zmusisz mnie do tego ze względu na Scora. – Spróbowała się odwrócić, ale
wtedy Draco przyciągnął ją stanowczo do siebie i położył ręce na jej talii,
zamykając w żelaznym uścisku. Nie próbowała się wyrwać. Nawet nie chciała.
Patrzyła w jego wygłodniałe oczy i przybliżającą się ku niej twarz. Serce
ponownie wrzuciło wyższy bieg, a gdy poczuła ciepły oddech na swej szyi, a
następnie na uchu miała wrażenie, że zaraz rozpuści się w jego ramionach.
- To nie Scor cię
potrzebuje tylko ja. Dlatego nie pozwolę ci odejść. – Ugryzł ją delikatnie w
płatek ucha, następnie zaczął całować ją po szyi , schodząc pocałunkami coraz
niżej. Hermiona odchyliła głowę, aby zapewnić mu lepszy dostęp i przymknęła
oczy, delektując się miękkością ust arystokraty na swym ciele. Gładziła go po
karku przyciągając mocno do siebie i wsłuchiwała się w aksamitny ton jego
głosu. – Chcę, żebyś została. Chcę widzieć radość u mojego syna. Zostań,
Hermiono. Zostań dla niego. Dla mnie. Dla nas.
- Draco… - Blondyn odsunął
się od jej szyi i spojrzał w spowite mgłą pożądania oczy. To było wyraźniejsze
zaproszenie, niż wszystkie słowa, jakie mogła do niego powiedzieć. Wpił się
delikatnie w jej wargi i z rozkoszą smakował ich słodycz, która odurzała go z
każdym kolejnym pocałunkiem coraz bardziej. Kobieta oddawała każdą jego
pieszczotę błądząc rękami po jego koszuli i próbując pozbawić ją niepotrzebnych
jej zdaniem guzików. Kiedy w końcu ustąpiły naparła na niego całym ciałem i
wpiła się ponownie w jego usta, jednak z większą zachłannością, która
usatysfakcjonowała mężczyznę. Na oślep szukał zamka od jej sukienki, a gdy go
znalazł jednym sprawnym ruchem pociągnął go w dół i położył dłonie na nagich
plecach kobiety. Czuł jej dłonie błądzące po jego klatce piersiowej. Chciał
więcej. Chciał ją mieć całą. Tylko dla siebie. Wślizgnął się językiem między
jej wargi, a język dziewczyny wyszedł mu naprzeciw. Uśmiechnął się, gdy
kasztanowłosa nie mogła go pokonać w tym miłosnym uniesieniu i z ochotą złapał
ją pod linią pośladków, a następnie uniósł do góry. Hermiona oplotła go w pasie
nogami i zacisnęła je mocno na jego biodrach, czując tym samym wyraźną
wypukłość jego spodni. Draco zaczął ściągać z niej sukienkę i zszedł
pocałunkami niżej, znacząc mokry ślad na jej szyi aż do zagłębienia między
piersiami. Ostatkiem sił się od niego oderwała i dysząc ciężko oparła się o
jego ramię.
- Co się stało? –
Słyszała w głosie mężczyzny zawód i omal nie wybuchła śmiechem na jego pytanie.
Spojrzała na niego z lekkim rozbawieniem i dostrzegła ślady jej szminki na
kołnierzyku jego koszuli oraz na ustach. Srebrne tęczówki wciąż płonęły ogniem
pożądania, trawiąc jej na wpół rozebrane ciało, które domagało się więcej i
więcej.
- Scorpius śpi w
salonie. – Zaśmiała się cichutko patrząc na osłupiałą twarz Malfoya. Złożyła na
jego ustach subtelny pocałunek, który po chwili przeobraził się w pełen
namiętności i pasji. Zdążyła jeszcze wychwycić, że Draco niesie ją przez salon
i wspina się po ogromnych schodach, a następnie zaniósł ją do swej sypialni i
ułożył na chłodnej i miękkiej pościeli. Wpił się zachłannie w jej usta i
praktycznie zerwał z niej sukienkę. Błądził wzrokiem po smukłym ciele Hermiony
przyodzianym w czarną bieliznę, która idealnie odznaczała się na jej opalonej
skórze. Kobieta uniosła się na łokciach i sięgnęła do jego ust, a rękami powędrowała
do sprzączki od paska. Draco uśmiechnął się i ugryzł ją lekko w dolną wargę, a kasztanowłosa
zamruczała niczym kotka i przyciągnęła go do siebie. Nie liczyło się kompletnie
nic tylko fakt, iż ma przy sobie najcudowniejszą kobietę na ziemi. To był jego
prezent gwiazdkowy, a skrycie w duchu liczył, iż nawet i na całe życie.
Była obolała i
zmęczona, ale cieszyła się jak głupia, gdy została obudzona czułym pocałunkiem
przez Draco. Ogarnęło ją szczęście i niewysłowiona radość, których tak bardzo
jej w życiu brakowało. Poczuła, jak mężczyzna schodzi pocałunkami wzdłuż jej
szyi i zaczyna całować jej nagie ramię. Wtedy obróciła się w jego ramionach i
spojrzała w szare tęczówki, które paliły ją żywym ogniem w nocy. Uśmiechnęła
się do niego promiennie, a ona skradł z jej ust krótki, acz namiętny pocałunek.
- Dzień dobry, panie
Malfoy.
- Dzień dobry, pani
Malfoy. – Roześmiała się w jego ramionach i uniosła na łokciach, przytrzymując
kołdrę, aby nie zsunęła się z jej nagich piersi. Draco spoglądał na nią, taksując
ją wzrokiem i podpierając głowę na ręce z lubieżnym uśmiechem. Takiej nocy,
jaką przeżył u boku Hermiony nie doświadczył jeszcze nigdy w życiu i nie
zamierzał przeżywać już żadnych innych.
- Nie żartuj sobie,
Draco. To była tylko jedna noc.
- A co szkodzi, aby
było ich więcej? – Wywróciła z dezaprobatą oczami i sięgnęła po jego białą
koszulę leżącą na podłodze. Założyła ją na siebie i zapięła kilka guzików,
odgarniając przy tym gęste kasztanowe loki z twarzy. Draco przyglądał jej się
przez ten cały czas badawczo, a gdy skończyła uniósł się do pozycji siedzącej i
zagarnął ją w swe ramiona, przyciskając swój tors do jej pleców i opierając
brodę na jej ramieniu.
- Nie odpowiedziałaś
na moje pytanie.
- Draco, ja… - Nie
zdążyła jednak odpowiedzieć, gdyż drzwi do sypialni otwarły się cichutko, a po
chwili pojawiła się w nich mała główka z platynowymi włoskami i roześmiane
szare oczka. Zarumieniła się na widok Scorpiusa i podciągnęła bardziej kołdrę,
aby chłopiec nie dostrzegł pewnych części jej ciała.
- Dzień dobry, Scor. –
Blondynek wszedł nieśmiało do sypialni i zamknął za sobą cichutko drzwi, a
następnie wdrapał się na łóżko i złożył po kolei na policzku Hermiony i ojca
krótkiego całusa. Usadowił się następnie między nimi i przytulił do nich mocno.
- Dzień dobry tato.
Dzień dobry mamo. – Pannę Granger aż ścisnęło za serce, gdy usłyszała te słowa,
a w oczach zaszkliły się łzy, co niestety nie uszło uwadze małego chłopczyka i
jego ojca. Scorpius przytulił się mocno do kasztanowłosej kobiety, a ta
pocałowała go w czółko i odwzajemniła uścisk.
- Zostaniesz moją
mamą, Hermiono? – Spojrzała najpierw na Draco, potem na jego syna i otarła samotną
łzę, która spływała po jej policzku. Jak mogłaby odmówić takiemu aniołkowi?
Niestety głos ugrzązł jej w gardle i nie mogła się odezwać. Po chwili poczuła
obejmujące ją silne ramiona i dostrzegła twarz arystokraty tuż przy jej.
Czający się na jego ustach uśmiech i iskrzące oczy były jasnym przesłaniem, że odmowa
nawet nie wchodzi w grę. Pochylił się jeszcze bardziej w jej stronę i muskał
jej usta swoimi, otulając je ciepłym oddechem.
- Dziecku odmówisz? –
Uśmiechnęła się do niego lekko i pocałowała krótko w rozchylone usta. Dla
Dracona było to jednak stanowczo za mało i wpił się w jej wargi z utęsknieniem.
Przerwał jednak szybko pocałunek, uświadamiając sobie, że jego syn ciągle jest
w sypialni, a jeszcze kilka sekund, a na zwykłych buziakach by się nie
skończyło. Hermiona poczuła zaś, jak wokół jej szyi owijają się małe rączki, a
po chwili tuliła w swoich ramionach małego chłopczyka, który dwa dni temu
zaczarował jej świat.
- Kocham cię mamo. –
Oczy ponownie zaszły jej łzami, ale nie pozwoliła wypłynąć z nich ani jednej.
Mocno przytuliła Scorpiusa i z radością spoglądała na Draco. Kiedy malec się od
niej oderwał, Malfoy splótł palce ich dłoni razem, a następnie ucałował wierzch
ręki kobiety i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Zostaniesz moją
żoną, Hermiono? – Zaśmiała się cichutko i spojrzała z czułością na mężczyznę.
- No nie wiem.
- Dziecku odmówisz? –
Do rozmowy wtrącił się mały Scor, a na jego słowa wszyscy w sypialni zaczęli
się śmiać. Kiedy zaś rozbawienie minęło, panna Granger objęła Draco mocno za
szyję, a później złożyła na jego ustach czuły pocałunek. To były jej najlepsze
święta w życiu, choć do tej pory nie wierzyła, że stały się takie tylko i
wyłącznie dzięki jej byłemu wrogowi. Ale nie wyobrażała sobie teraz innego
życia. Bez Scorpiusa i jego ojca. Pierwszego pokochała, gdy tylko spotkali się
w księgarni. Drugiego… Sama nie wiedziała kiedy, ale jednego mogła być pewna.
Kocha Draco i jest przez niego kochana.
- Oczywiście, że nie
odmówię.
- I kochasz nas? –
Chłopczyk spojrzał wielkimi oczkami na Hermionę, a ta przytuliła się do jego
ojca i zagarnęła blondynka między ich ramiona.
- Najbardziej na
świecie was kocham.
- Ja też cię kocham,
Hermiono. Witaj w domu kochanie.
Siedzieli jeszcze
długo w sypialni i śmiali się we trójkę, a każde z nich nie wierzyło, że dostali
tak cudowny prezent świąteczny od życia. Otrzymali bowiem to, o czym wszyscy z
nich marzyli i pragnęli – rodzinę. Wiedzieli, że nie będzie łatwo. Będą kłótnie
i liczne niesnaski. Polecą niejedne łzy i talerze. Jednak wierzyli, że dadzą
sobie z tym wszystkim radę. Skoro udało im się odnaleźć miłość w boże
narodzenie, to czemu nie mają jej odnajdywać codziennie?
Tak oto święta magii
swej blask objawiły, a dwa zagubione serca w jedno połączyły. Oby i wam kochani
światło gwiazdki rozjaśniło życie i byście miłość czerpali z niego obficie.
Jakbym już gdzieś coś podobnego widział, ale i tak bardzo fajne
OdpowiedzUsuńPonieważ to często używany schemat w blogosferze ;)
UsuńCuudo�� i takie długie...�� tylko jedno zastrzeżenie: niedługo kolejna miniaturka ��
OdpowiedzUsuń:D popieram. Jak najprędzej rób kolejną. Aż chce się więcej i więcej
UsuńPomysły mam dwa, ale nie wiem, kiedy zdążę je zrealizować. W każdym razie postaram się coś z waszymi prośbami zrobić :)
UsuńWreszcie..! jak ja kocham takie słodkie historyjki!!! Nie mogę się doczekać motki XD
OdpowiedzUsuńCuuuudo
OdpowiedzUsuń"- Dziecku odmówisz?" - najlepszy tekst ever. Miniaturka podobała mi się bardzo, ale te słowa wygrały. Powiem Ci, że miałam ochotę właśnie na taką słodką, świąteczną miniaturkę i Twoja zdecydowanie sprostała moim oczekiwaniom. Oby jak najwięcej takich.
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Płakałam jak głupia, a kiedy przeczytałam to "Dziecku odmówisz?" zaczęłam się śmiać jak opętana :D
OdpowiedzUsuńGenialna! Oby więcej ;)
Miód na serce.
OdpowiedzUsuńDziecku odmówisz?
Lałam po prostu 😂
Jaka słodka miniaturka ;)
OdpowiedzUsuńUśmiech sam ciśnie się na usta :)
Dziecku odmówisz? genialne! :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
Cudowne 😁 Tylko malutkie pytanko, nie powinno byc "Boze Narodzenie", a nie boze narodzenie?
OdpowiedzUsuńTak tylko pisze.
Bardzo mi sie podoba i czekam na rozdzial.
Weny
Może, ale nie musi. Kwestia gustu autora moim zdaniem ;)
UsuńKwestia tego, czy dla autora jest to boże narodzenie, jako prezenty i święta, czy Narodzenie Chrystusa.
UsuńPozdrawiam - miniaturka bdb
Lei
Akurat dla mnie to pierwsze
UsuńZdążyłam zauważyć i szanuję Twoje zdanie
UsuńŚwietna, genialna i boska więcej takich miniaturek życzę i szczerze na to liczę że takie się pojawią ;)
OdpowiedzUsuńMam mieszane uczucia co do tej miniaturki. Z jednej strony ma bardzo miły, świąteczny klimat, bardzo przyjemnie się ją czytało i generalnie wszystko na plus, a z drugiej - akcja za szybko się rozwinęła.
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę, że w one-shocie nie da się inaczej, ale zakochali się w sobie po drugim spotkaniu? Scorpius od razu zaczął traktować Hermionę jak matkę, co jeszcze da się wytłumaczyć tym, że bardzo brakowało mu tej prawdziwej, ale Draco poprosił ją o rękę? Nie wyobrażam sobie tego kompletnie. Przełknęłabym to, gdyby tylko poszliby ze sobą do łóżka lub działoby się to wszystko pół roku później. :/
Poza tym, wszystko bardzo mi się podobało. Najbardziej chłopiec, który wyszedł ci przeuroczo. :)
Pozdrawiam (jeszcze raz) i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :D
Widziałam kilka literówek, ale... Ach... Cudowna miniaturka! ❤
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Lianną Pie - trochę za szybko akcja się rozwinęła, ale ogólnie całkiem dobry pomysł. I zdecydowanie powinnaś być z niej zadowolona. ;)
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Cudowna miniaturka ��
OdpowiedzUsuńMam ostatnio fatalny okres w życiu i nie mogę spać. Znalazłam parę blogów o Dramione, ale wszystkie były słabe, dopóki nie trafiłam na Twój, który okazał się najlepszym blogiem, jakiego kiedykolwiek widziałam. Jak do tej pory przeczytałam tylko 4 miniaturki, ale urzekły mnie i pozwoliły spać spokojniej. Dziękuję. Masz świetny sposób pisania i nadawania osobom ducha. Będę tu często zaglądać, a Ty pisz, pisz i jeszcze raz pisz.
OdpowiedzUsuńKurczę, aż oczy mi się zaszkliły. Ta miniaturka była naprawdę cudowna. Malutki Scor i Draco są tacy słodcy, że na mojej twarzy cały czas gościł uśmiech. Uwielbiam jak ty piszesz i przepraszam, że cię ostatnio zaniedbałam ale już nadrobiłam wszystkie zaległości. Ojeju kocham twój sposób pisania i wogóle wszystko <3 Urzekła mnie ta historia *o* cudeńko... Pozdrawiam i udanego sylwestra. Szcześliwego Nowego Roku i spełnienia wszystkich marzeń.
OdpowiedzUsuń~Madzik
Ta miniaturka jest świetna, gratuluję tak dobrego pomysłu i stylu pisania. Z niecierpliwością czekam na kolejną :*
OdpowiedzUsuńWspaniała!!! Czekam z utensknieniem na rozdział.
OdpowiedzUsuńPisz dalej.Super
OdpowiedzUsuńAż mi łezka skapnęła pod koniec... :) Cudeńko!
OdpowiedzUsuńWow, super piszesz <3 Bardzzo podoba mi się tu postać Scorpiusa :'D
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam, ale zapraszam w wolnej chwili :)
http://dramionebyinsanity.blogspot.com/
Hej :) przeczytałam właśnie wszystkie Twoje miniaturki i jestem naprawdę pod wrażeniem. Twoje opowiadania bardzo wciągają i są pisane naprawdę fajnym językiem. I oczywiście cudowne " Dziecku odmówisz?", które wywołuje uśmiech u czytającego. Biorę się za główną historię i mam nadzieję przeczytać niedługo kolejną miniaturkę :D Zapraszam do siebie, jakbyś miała ochotę http://wbrew-wszystkim-dhl.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietna wręcz genialna miniaturka, chwytająca za serce.Masz bardzo spójny( tak to dobre słowo) styl i pisania i piszesz tak lekko.Podziwiam i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś być taka miła i zepsuć choć jedną miniaturkę? Xdd
OdpowiedzUsuńŻartuję! :) Booooskie ♡♡♡
whoreadsbooks-livestwice.blogspot.com
Czy mogłabyś być taka miła i zepsuć choć jedną miniaturkę? Xdd
OdpowiedzUsuńŻartuję! :) Booooskie ♡♡♡
whoreadsbooks-livestwice.blogspot.com
Powiedz mi jak ty to robisz ze piszesz takie zaje***** miniaturki?? ♥♥
OdpowiedzUsuńPowiedz mi jak ty to robisz ze piszesz takie zaje***** miniaturki?? ♥♥
OdpowiedzUsuńcoś cudownego po prostu <3 popłakałam się pod koniec a przy tym tekście "dziecku odmówisz?" to chyba pierwszy raz w swoim życiu pomieszałam wzruszenie z rozbawieniem <3
OdpowiedzUsuńPrzecudowna miniaturka. Pełna ciepła, miłości. Chciałam podjąć podobny temat w swojej miniaturce, ale nie wiem czy dam radę zrobić to równie dobrze.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło i nigdy nie usuwaj tej miniaturki!
precious-fondness.blogspot.com
z powodu czekania na nowy rozdzial czytam ta miniaturke po raz 73829739 i za kazdym razem sie wzruszam
OdpowiedzUsuńjestes po prostu mistrzynia, chyle czola
CUDO!
OdpowiedzUsuńCUDO!
OdpowiedzUsuń