I na koniec mam do Was olbrzymią prośbę, abyście nie kopiowali tekstu napisanego kursywą... Ta część tekstu jest dla mnie dosyć ważna i w pewnym sensie osobista, więc będę wdzięczna za uszanowanie mej prośby.
Zapraszam do czytania :)
* * * * *
Miesiąc maj był wyjątkowo ciepły i
pogodny. Uczniowie Hogwartu, gdy tylko mieli wolną chwilę między zajęciami wysypywali
się hordami na szkolne błonia w celu złapania odrobiny promieni słonecznych.
Wtedy to chłopcy najczęściej wsiadali na miotły i urządzali sobie mini turnieje
Quidditcha, a dziewczęta na tyle, ile pozwalały mundurki szkolne i panujące
ogólne zasady odkrywały ręce i nogi, aby choć trochę się opalić. Nawet
nauczyciele spędzali więcej czasu na świeżym powietrzu, choć nie o wszystkich
można to było powiedzieć.
W czasie gdy większa część szkoły
rozciągała swe spragnione słońca ciała na trawach Hogwartu uczniowie Domu Lwa i
Węża spędzali drugą godzinę w ciemnych i zimnych lochach, warząc eliksiry i
próbując nie stracić punktów od starego zrzędzącego Nietoperza. Severus Snape
tańczył niczym baletnica między stołami adeptów magii, ażeby jak tylko
dostrzeże choćby najmniejszy błąd wlepić punktu ujemne, a najlepiej gdyby był
to dom Gryffindoru. Niestety dzisiejszego dnia jak na złość nikt nie chciał
wysadzić swojego kociołka w powietrze, czy chociaż źle pokroić korzonki. W dość
nienajlepszym humorze mistrz eliksirów, łopocząc swą czarną peleryną opuścił
klasę i zamknął z łoskotem drzwi od swojego gabinetu. Atmosfera momentalnie się
rozluźniła, co nie znaczyło, że uczniowie rozmawiali ze sobą chociażby
półgłosem. Przy stole Złotej Trójcy panowało ciągłe skupienie, głównie za
sprawą Hermiony Granger, która nie chciała narażać się na złośliwe komentarze
Snape’a i tracić punkty z błahego powodu.
Jednak jej towarzysze nie podzielali tak wielkiego oddania się lekcji.
- Myślałem, że już nigdy stąd nie
wyleci. – Ron rozwalił się wygodnie na swoim krześle, zakładając ręce za głowę.
Hermiona próbowała nie zwracać na niego uwagi w skupieniu wrzucała odpowiednie
ingrediencje do kociołka.
- Nie ciesz się zbyt szybko. Zrobi
rundkę po jaskini i zaraz znowu wyląduje w sali, wcześniej kołując nad naszym
stołem. – Harry nie podzielał optymizmu swojego przyjaciela, ale nie za bardzo
miał również ochotę babrać się w krojenie w drobną kosteczkę kolejnego
korzonka. Jeśli zaś chodziło o odmierzanie składników wolał zostawić to w
rękach przyjaciółki.
- Nie ma się do czego przyczepić
dopóki jest z nami Miona. – Niestety kasztanowłosa nawet nie zareagowała na
wzmiankę o sobie i dalej w skupieniu mieszała zawartość kociołka. Musiała dodać
jeszcze tylko kilka kropel z ciemiernika czarnego i wywar powinien zacząć
wydzielać kłęby srebrnej pary. Dziewczyna była tak zaabsorbowana odmierzaniem
kolejnych składników, że kompletnie nie zwróciła uwagi na parę stalowoszarych
tęczówek wlepionych w jej osobę.
Po drugiej stronie sali na samym jej
końcu siedziała trójka Ślizgonów. Blaise Zabini zajmował centralne miejsce przy
kociołku, a Pansy Parkinson podawała mu kolejno odpowiednio odmierzone
ingrediencje. Blond włosy chłopak zaś siedział odwrócony do nich tyłem,
wpatrując się w kasztanowłosą Gryfonkę, która w skupieniu mieszała powstający
eliksir.
- Te, Smoku, zwiesiłeś się czy jak?
– Draco Malfoy otrząsnął się z zadumy i oderwał wzrok od obiektu, w który
wlepiał swój wzrok niemal od początku zajęć. Odwrócił się w stronę swoich
przyjaciół, choć uczynił to niezbyt chętnie.
- Tak jakby. – Ton głosu chłopaka
wyrażał coś na kształt znużenia. Młody Malfoy nie miał ochoty siedzieć w
lochach i bawić się w warzenie kolejnego durnego eliksiru. Chciał zaszyć się w
swoim dormitorium, aby nie musieć patrzyć na dziewczynę z burzą kasztanowych
włosów, która od początku szóstego roku zawróciła mu w głowie i wywróciła jego
świat do góry nogami. Nie miał pojęcia kiedy, jak i gdzie to się stało.
Pamiętał tylko, że od momentu, gdy wsiadała do pociągu nie mógł oderwać od niej
oczu. Ciągle łaził obok jej przedziału, by móc choć na chwilę ujrzeć jej piękną
twarz. Z początku nie wierzył, aby ktoś taki jak Granger mógł mu się spodobać,
ale niestety był maj, a on od września nie może przestać o niej myśleć. O tym
jak cudownie błyszczą jej się oczy, gdy w skupieniu notuje na lekcji, jak
słodko zagryza wargę, gdy czegoś nie rozumie, o jej miękkich i falowanych włosach,
które kaskadą spływają jej po plecach, o jej pełnych malinowych ustach, w
których zatopiłby swoje, gdyby tylko miał ku temu możliwość. Myślał o niej
dniami i nocami, a najgorzej właśnie było, gdy kładł się do łóżka. Ta cholerna
ciekawość i wyobraźnia jakie ciało najmądrzejsza uczennica w Hogwarcie ukrywa
pod stertą ubrań i szkolnej szaty były nie do zniesienia i rozrywały jego
nastoletnie myśli na strzępy. Próbował się przed tym wszystkim bronić, ale
nieskutecznie. Wyzywali się jeszcze mocniej niż w przeciągu tych sześciu lat,
ale to i tak nie pomogło, a on wciąż szukał jej wzrokiem na korytarzu, gdy
tylko opuszczał swoje dormitorium. Niestety nie to było najgorsze, ale fakt, iż
ta cudowna dziewczyna nigdy nie dowie się o tym, co on do niej czuje. Bo niby
jak miałby to zrobić? Podejść, powiedzieć i co? Fanga w nos a nie całus w usta,
jeszcze Wieprzley i Grzmotter by po niej poprawili. Nie mógł jej pokazać, że
jakimś cudem zakochał się w niej po uszy, bo ona i tak by nie uwierzyła. Z
resztą nikt i tak nie byłby w stanie tego stanu rzeczy zaakceptować. Jak dwójka
największych wrogów od czasów Salazara Slitherina i Godryka Gryffindora miałaby
nagle zostać parą? Pocieszał się tym, że gdy dziewczyna nie patrzy może w
spokoju spoglądać na jej przepiękną twarz i marzyć o tym, że kiedyś będzie mógł
dotknąć chociaż jej policzka, o ustach już nie wspominając.
Dokładnie przed samym końcem zajęć
drzwi od gabinetu Severusa Snape’a otworzyły się z hukiem i wypadł z nich
właściciel owego pomieszczenia. Omiótł swoim zimnym i pogardliwym wzrokiem
klasę, przystając na dłużej przy wybranych delikwentach, do których między
innymi zaliczała się cała Złota Trójca.
- Podpisane probówki na biurko i
wynosić się. – Uczniowie zaczęli pakować w pośpiechu swoje podręczniki do toreb
i wychodzić z sali. Na niektórych spoczął obowiązek zbliżenia się do srogiego
nauczyciela i pozostawienia na jego biurku fiolki do oceny. Gdy Hermiona
podeszła so Snape’a ten uśmiechnął się cynicznie i wyciągnął w jej kierunku
rękę. Kasztanowłosa dziewczyna położyła na niej probówkę, na której umieściła
nazwę eliksiru i nazwiska osób, będących razem z nią w grupie. Profesor
przyjrzał się otrzymanemu przedmiotowi i uśmiechnął się do dziewczyny jeszcze złośliwiej
niż do tej pory.
- Doprawdy? Potter i Weasley? Panno
Granger za próbę oszustwa pani dom traci dziesięć punktów i proszę przekazać
swoim kolegom, że mają się do mnie zgłosić w piątek wieczorem, aby uwarzyć
dzisiejszy eliksir, każdy osobiście. Życzę miłego popołudnia. – Mistrz
eliksirów zostawił osłupiałą dziewczynę samą w klasie, a sam zamknął się w
swoim gabinecie. Hermiona w trudem powstrzymywała się przed wybuchnięciem.
Przecież ten stary, wyliniały gacek dokładnie widział, że Harry i Ron pracowali
i to nad wyraz sumiennie, co nieczęsto im się zdarza. Nie miała jednak siły
wykłócać się ze Snapem, który również i za to nie omieszkałby odjąć jej
punktów. Ze zrezygnowaną miną i książkami w ręce szybkim krokiem ruszyła w
kierunku wyjścia z klasy. Niestety wychodząc nie zauważyła blond chłopaka,
który stał zaraz za nimi w skutek czego wpadła na niego z siłą rozpędzonego
Hogwart Ekspresu i oboje wylądowali na podłodze między stertami pergaminów i
ksiąg.
- Merlinie! Ja… Tak mi strasznie… -
Hermiona zerwała się z podłogi i na kolanach zaczęła zbierać porozrzucane
przedmioty, które należały do niej. Nie zwróciła nawet uwagi z kim miała tak
bliskie spotkanie i to jeszcze z powierzchnią płaską. Jednak na dźwięk
usłyszanego głosu podniosła swoją głowę i wbiła rozwścieczone spojrzenie w
osobę przed nią.
- Nie, nie… To ja powinienem… -
Bursztynowe tęczówki Hermiony skrzyżowały się ze srebrnymi Malfoya, a gdy oboje
zorientowali się, że podczas sięgania po książki ich ręce się spotkały odsunęli
się od siebie najdalej jak umieli.
- Patrz jak łazisz Malfoy!
- Ja? To ty na mnie wleciałaś, więc
ta uwaga tyczy się raczej ciebie! – Dziewczyna wróciła do zbierania swoich
podręczników z podłogi, a to samo uczynił blond włosy chłopak. Niestety nie
potrafił się powstrzymać, aby na nią nie patrzyć, co na jego nieszczęście dziewczyna
zauważyła.
- No i na co się gapisz Malfoy? –
Draco przybrał na swoją twarz uśmiech pogardy i wyższości. Gdyby ona
dowiedziała się prawdy byłby skończony na wieki.
- Oceniam jak bardzo pasujesz do
podłogi, czyli do miejsca, gdzie powinnaś zostać. – Hermiona zmrużyła gniewnie
oczy i sięgnęła po kawałki porozrzucanego pergaminu. Snape wystarczająco zagrał
jej na nerwach, a ona musiała dodatkowo wpaść na największego egoistę w
historii świata. Pocieszała się jedynie tym, że były to ich ostatnie zajęcia dzisiejszego
dnia, a ona będzie mogła zaszyć się w bibliotece, aby w spokoju napisać esej na
transmutację.
- Swoją drogą to ciekawe, że
zaczęłaś przepraszać akurat mnie. – Panna Granger wywróciła swoimi
bursztynowymi oczami i nie zaszczycając chłopaka choćby chwilowym spojrzeniem
pakowała podręczniki do torby. Jednak Malfoy nie dawał za wygraną.
- Powinnaś się cieszyć Granger.
Osoby twojego pokroju niezbyt często mają szansę dotknąć arystokratę. Potraktuj
to jako prezent. – Tak naprawdę wszystkie słowa wypowiadane przez chłopaka
przechodziły mu przez gardło z niewyobrażalnym trudem. Nie chciał jej
krzywdzić, ale nie chciał również zdradzić się przed nią ze swoim uczuciem.
Gdyby to zrobił już dawno Filch zbierałby przy pomocy mopa jego poćwiartowane
ciało z podłogi.
- Ależ dziękuję za tak hojny dar
paniczu Malfoy! Mam nadzieję, że nie otrzymałam w gratisie żadnej choroby. –
Hermiona wstała z podłogi i z dumnym wyrazem twarzy zostawiła chłopaka samego
na korytarzu. Nie miała ochoty na kolejne wyzwiska. Byli już praktycznie
dorośli, a oni wciąż zachowywali się jak małe dzieci. Ale z drugiej strony,
czego ona oczekiwała od takiego parszywego chama jakim jest Malfoy? Że jak niby
z wyglądu przypomina rzeźbę Dawida Michała Anioła to daje mu to powód, aby z
charakteru być jak bazyliszek? Hermiona długo zastanawiała się podczas obecnego
roku szkolnego, co z nią jest nie tak. Całymi dniami wpatrywała się w Malfoya
jak zaklęta. Szukała choćby najmniejszej sposobności, aby móc wlepić w niego
swoje bursztynowe spojrzenie. Nocami śniła zaś o jego pocałunkach i budziła się
zlana potem, gdy przypominała sobie dalszą treść jej snów. Chciała jakoś temu
wszystkiemu stawić opór, ale wystarczyło, że wchodziła do Wielkiej Sali na
śniadanie, a jej wzrok spoczywał na blondynie niemal od razu. Długo nie chciała
przyjąć do wiadomości, że jakimś cudem ten tleniony i od siedmiu boleści
arystokrata zaczął jej się podobać. Malfoy tak jakby wyprzystojniał przez
wakacje – z chudego chłopaka stał się atrakcyjnym mężczyzną, jego twarz stała się
bardziej pociągła i wyostrzyły się jej rysy, a do tego te oczy…
Niebezpieczeństwo w postaci płynnego srebra, które hipnotyzowało choćby
najmniejszym spojrzeniem. Tak, niestety braku urody nie można było zarzucić
mężczyźnie, a i jego zachowanie stało się jakby bardziej godne dżentelmena.
Oczywiście nie w stosunku do niej. Hermiona również nie zamierzała ustąpić i
szła w zaparte, że jak zwyzywa się z Malfoyem kolejny raz na korytarzu to jej
nastoletnie hormony nieco opadną. Niestety były to tylko złudne nadzieje, a ona
z każdym następnym dniem coraz bardziej wgapiała się w arystokratę. Nie śmiała
marzyć nawet o tym, aby zostać jego dziewczyną, ale chociaż, aby móc z nim
normalnie rozmawiać. No bo kto to widział! Szlama z czarodziejem czystej krwi i
to na dodatek z tak szanowanej rodziny? Przecież to absurd! Z resztą to i tak
nigdy nie będzie miało miejsca, bo Malfoy musiałby oberwać Obliviate, aby się z
nią umówić. Prędzej piekło zamarznie niż szanowny pan arystokrata obdarzy ją
innym uczuciem niż nienawiścią. To po prostu jej chore i młodzieńcze hormony
buzują i zabłądziły w niestosownym kierunku, jakim jest ten chłopak. Z tą myślą
przeszła przez portret Grubej Damy i zamknęła się w swoim dormitorium.
* * * * *
Blaise Zabini miał udać się do
swojego dormitorium w celu zafundowania sobie krótkiej drzemki, gdy zza drzwi
prowadzących do pokoju swojego przyjaciela usłyszał dosyć niepokojące dźwięki.
Zapukał dwa razy, ale nikt go nie usłyszał, więc czarnoskóry zdecydował się
wejść bez przyzwolenia. Jego oczom ukazało się istne pobojowisko. Po podłodze
walały się wszystkie podręczniki i książki, jakie blondyn posiadał w
dormitorium. Znaleźć można również było między nimi kawałki pergaminu. Po
środku tego bajzlu zaś miotał się właściciel pokoju szukający czegoś gorączkowo
po kolei we wszystkich księgach. Już na pierwszy rzut oka można było
stwierdzić, że Draco Malfoy jest mocno zdenerwowany. Pytanie tylko, co było
tego przyczyną?
- Smoku pomóc ci? – Blondyn rzucił
trzymanym w ręku podręcznikiem do transmutacji i sięgnął po kolejny. Blaise
podszedł do niego i usiadł po środku tego bałaganu. Draco nie zwrócił na niego
nawet uwagi.
- Coś ci zginęło? – Zabini próbował
dowiedzieć się czego tak gorączkowo Malfoy szuka w swoim dormitorium, ale
chłopak nie oderwał nawet wzroku od wykonywanej czynności i dalej przekopywał
książki. Czarnoskóry spróbował ponownie.
- Smoku może ci pomogę? – W tym
momencie Draco spojrzał na swojego przyjaciela przerażonym wzrokiem, który
zaraz zmienił się w gniewne zmrużenie oczu.
- Nie trzeba. Poradzę sobie. – Za
żadne skarby świata nie pozwoliłby, aby Diabeł pomagał mu szukać tego
cholernego zeszytu do numerologii. A już na pewno nie pozwoliłby mu szukać
tego, co powinno znaleźć się w owym przedmiocie, a mianowicie jego najbardziej
osobistego wiersza, jaki napisał z myślą o cudownej kasztanowłosej Gryfonce.
Jednak Blaise mimo wszystko zaczął przeglądać jego książki, co nie spodobało
się arystokracie. Wyrwał mu z ręki podręcznik do historii magii i rzucił nim w
kąt.
- Tam tego nie ma. Już szukałem. –
Oczy czarnoskórego rozszerzyły się ze zdziwienia. Już dawno nie widział swojego
przyjaciela tak mocno zdenerwowanego.
- Draco o co chodzi? Czego ty na
Salazara szukasz? – Blondyn nie odpowiedział. Był zbyt zaabsorbowany błaganiem
Merlina, aby jednak ten cholerny zeszyt gdzieś tutaj był.
- To było coś ważnego? – Draco
odrzucił kolejny podręcznik i czuł jak na jego policzkach wykwitają coraz
większe wypieki, co nie uszło uwadze Diabła.
- Smoku, czy ty się rumienisz? –
Blondyn wbił swój wzrok w przyjaciela, starając się przy tym wyglądać groźnie,
jednak uśmiech Blaisa zaczął się powiększać, co znaczyło, że z jego planu nici.
- Wydaje ci się Diable!
- Nie wierzę! Ty się zakochałeś! –
Diabeł wybuchnął głośnym śmiechem, a Draco w odpowiedzi rzucił w niego
najbliższą książką.
- Ognista mózg ci do reszty wyżarła?
– Jednak Zabini dalej pokładał się ze śmiechu, trzymając się przy tym za bolący
już brzuch.
- Smok się zakochał! Hahaha! Nie
wierzę! Toż to koniec świata powinien być!
- I z czego rżysz?! – Blaise nieco
się uspokoił z powrotem usiadł obok przyjaciela. Położył swoją dłoń na jego
ramieniu, jednak Draco strzepnął ją dość nieuprzejmie.
- Przepraszam stary, nie chciałem.
Co to za laska?
- Nie mów tak o niej! Jest zwykłą
dziewczyną. – Malfoy spuścił swoją głowę. Nie chciał, aby przyjaciel widział go
w takim stanie. Tym bardziej nie chciał, aby wypytywał go o Hermionę. Byłby
skończony po całości! Jednak Blaisa nie da się spławić zbyt szybko i Draco
dokładnie o tym wiedział, co uświęcało go w przekonaniu, że jego słodka
tajemnica ujrzy dziś światło dzienne.
- Sorry, nie wiedziałem. Swoją drogą
to nawet nie wiedziałem, że się zakochałeś. Tylko te wiesz… No… Gębę masz
czerwoną jak gacie Dumbledora. – Diabeł wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu, ale
Draconowi nie poprawiło to humoru.
- Nie zakochałem się. – Blaise
zdziwił się stwierdzeniem przyjaciela, ale mimo wszystko i tak chciał wiedzieć,
cóż to za dziewczyna zawróciła mu aż tak w głowie. To jeszcze nigdy się nie
zdarzyło. Owszem, jego kumpel na brak płci pięknej wokół siebie nie narzekał,
ale jak dotąd nie było dziewczyny, która byłaby w stanie doprowadzić go do
takiej postaci.
- A jako twój najlepszy przyjaciel
mogę chociaż wiedzieć cóż to za niewiasta?
- Akurat to nie powinno cię
interesować. – Blaise zrobił minę zbitego szczeniaka, a młody Malfoy w tym
samym momencie doszedł do wniosku, że i tak nie ma najmniejszego sensu trzymać
tego dłużej w tajemnicy. W końcu Granger była tylko jego pragnieniem, a on mógł
pomarzyć, że kasztanowłosa darzy go czymś innym niż czystą nienawiścią.
- Smoku, ja bym ci powiedział,
gdybym pierwszy raz się zakochał. – Draco oparł swoje ręce na kolanach i
zamknął dłonie w pięści. To nie było łatwe, ale pocieszał się tym, że przy
Gryfonce byłoby to jeszcze trudniejsze. Może Blaise spróbuje wybić mu Hermionę
z tej tępej głowy?
- Jest zwykłą dziewczyną, taką…
naturalną. – Diabeł siedział i w skupieniu słuchał swojego kumpla. Ciekawość
zjadła mu już cały żołądek, a teraz dobierała się do wątroby. Ale nie wyjdzie
dopóki nie dowie się co to za dziewczyna.
- Czyli Ślizgonka odpada, bo tu
matka natura już dawno poległa. Krukonka?
- Gryfonka. – Oczy Blaisa
rozszerzyły się do wielkości talerzy. Jak na razie nie miał pojęcia, która z
uczennic Domu Lwa usidliła jego przyjaciela, ale jeśli była to Gryfonka to
obawiał się najgorszego.
- Tylko nie mów, że to młoda
Weasley, błagam. – Draco spojrzał na kumpla z odrazą w oczach.
- Zwariowałeś? W życiu bym na nią
nie spojrzał.
- No to która to? – Czarnoskóry był
na skraju wytrzymałości nerwowej. Musi się dowiedzieć. Inaczej nie nazywa się
Blaise Zabini vel Diabeł!
- Jest taka inna niż one wszystkie.
Ma taki ciepły uśmiech, a jej oczy przypominają płynną mleczną czekoladę. – Z
każdym kolejnym słowem uśmiech na twarzy Dracona powiększał się, a Blaise
wywracał swoimi oczami. – Lubię słuchać jej głosu i jak się śmieje. Zupełnie
jakbym słuchał dźwięku dzwoneczków. I pachnie konwaliami, bardzo to lubię. Ma
cudowne falowane włosy, pięknie błyszczą w słońcu. Chciałbym, aby choć trochę
odwzajemniała to, co do niej czuję, ale to jest… - Nagle Draco podniósł się z
impetem z podłogi. Wszystkie myśli złożyły mu się do kupy w jedną zwartą
całość. Teraz dokładnie wiedział, gdzie jest jego zeszyt z numerologii, a co
gorsza, gdzie jest jego wiersz. Czuł jak robi się blady na twarzy, to nie mogło
się wydarzyć. Dlaczego akurat ona musiała wpaść na niego po eliksirach?
Dlaczego?!
- Rzesz kurwa… GRANGER!!! – Wyleciał
ze swojego dormitorium niczym huragan, zostawiając osłupiałego Zabiniego
pośrodku wszystkich jego podręczników, a sam biegł prosto do wieży Gryffindoru.
Błagał, aby dziewczyna nie zorientowała się, że ma w posiadaniu jego zeszyt, a
już najbardziej modlił się w duchu do wszystkich znanych sobie bóstw, aby nie
wpadła na przewspaniały pomysł otwarcia go. Inaczej wykastruje go przy pomocy
łyżki, a jego truchło zawiśnie na czubku wieży astronomicznej.
* * * * *
Kasztanowłosa dziewczyna siedziała w
swoim ulubionym miejscu w bibliotece pomiędzy stosami najróżniejszych ksiąg,
które miały pomóc jej w napisaniu eseju dla profesor Mcgonagall na lekcję
transmutacji. Niestety nie mogła skupić swoich rozszalałych myśli i napisać
choćby jednego słowa, które miałoby najmniejszy sens. Wciąż czuła na sobie
zapach Malfoya i nie potrafiła zaprzeczyć, że wyjątkowo jej się owa woń spodobała.
Chłopak pachniał czymś na kształt drzewa cedrowego, ale było tam jeszcze coś,
czego aromatu dziewczyna nie była w stanie określić. Hermiona nagle potrząsnęła
swoją głową i sięgnęła po leżące na pergaminie pióro.
- Koniec tego Miona. Skup się. – Kasztanowłosa
przyłożyła stalówkę do papieru, ale w tej samej sekundzie wszystkie sensowne
myśli wyleciały jej z głowy. Musi napisać dziś choćby dwie stopy, bo inaczej
będzie nad tym ślęczała całą niedzielę, a chciała iść z chłopakami do
Hogsmeade. Sięgnęła po swoją szkolną torbę i zaczęła ją przekopywać w celu
znalezienia podręcznika do transmutacji. Jednak jak na złość owej szukanej
książki nigdzie nie było, za to wzrok dziewczyny padł na średniej grubości
czarny zeszyt. Kasztanowłosa wyciągnęła go na stolik i przyjrzała mu się z
wierzchu. Nie przypominała sobie, aby pisała kiedykolwiek w owym kajecie. Nie
należał on również ani do Rona, ani do Harrego. Ich zeszyty były dalekie od
stanu, w którym znajdował się wyciągnięty przez nią przedmiot. Gładka czarna okładka
była wolna od zagnieceń i choćby najmniejszego naderwania. Dziewczyna
rozejrzała się po bibliotece, czy aby na pewno nikt jej nie obserwuje i
otworzyła zeszyt na stronie tytułowej. Jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała
na niej imię i nazwisko arystokraty ze Slitherinu! Panna Granger chciała móc
powiedzieć ze wszystkich sił, że Malfoy bazgroli jak kura pazurem, ale niestety
wtedy mocno by skłamała, bo o dziwo chłopak miał schludny i pochyły charakter
pisma. Postanowiła przejrzeć go pobieżnie i oddać blondynowi, gdy znajdzie go
gdzieś na korytarzu. Była w połowie zeszytu, gdy nagle z jego końca wysunęła się
biała kartka wykonana z papieru ozdobnego. Odłożyła notatnik i rozłożyła ją. Z
każdym kolejnym wersem wczytywała się coraz bardziej, a na samym końcu wiersza
rozdziawiła swoje usta i poczuła wzbierające potoki łez w oczach.
Twe
ciało jak pióro,
Tak
delikatne, miękkie.
Jego
dotyka zachwyca mnie,
Podnieca,
nie mam siły mu się oprzeć.
Twa
skóra jak mleko,
Biała,
a jednak rozpalona do czerwoności.
Twą cudowną
twarz okala rumieniec,
Jak
malina dojrzała na Twym policzku,
Słodka,
soczysta, ledwo zerwana.
Chwytam
Twój wzrok mymi oczami,
Widzę
to, ten wstyd i zmieszanie,
Nie Ty,
lecz ja nie wiem co mam począć.
Wyciągasz
do mnie dłoń,
Tak
leniwie i niepewnie, nawet zdradliwie,
Poruszasz
nią jak ptak skrzydłami, od niechcenia.
Chwytasz
mnie za ramię,
Nie
puszczaj,
Twój
dotyk to słodka udręka.
Nagle
jak grom z jasnego nieba odwracam się w Twą stronę.
Widzę
twarz przestraszoną i zmieszaną,
Oczy
masz otwarte szeroko, widzę w nich me odbicie
Zdecydowane
i pewne,
Wiem,
czego chcę.
Spoglądam
lekko w dół,
Usta
masz otwarte, ale delikatnie, jednak zachęcająco,
Co
chwilę drgają, w obawie przede mną.
Nie
skrzywdzę cię, nigdy bym tego nie zrobił.
Twe
ciało trzęsie się całe,
Pragniesz
tego tak samo jak ja.
Nie
wytrzymam już dłużej,
Chcę
być przy Tobie zbyt mocno.
Jeszcze
sekunda i trącam nosem o Twój różowy policzek.
Wyczuwam
bicie Twego serca, przyspieszone i urywane.
Pragnę
tego…
Czy
wiesz jak motyl porusza skrzydłami?
Taki
jest nasz pocałunek,
Długi i
delikatny.
Napierasz
na mnie swym słodkim ciałem.
Chcę
tego, chcę Ciebie, lecz obiecałem, że Cię nie skrzywdzę.
Więc
dalej jak motyl lecimy w przestworza,
Zapominając
gdzie jesteśmy.
Odrywam
się od Ciebie z bólem,
Moje
serce krwawi, a dusza cierpi najgorsze katusze.
Swymi
pięknymi oczami barwy liści jesiennych mówisz do mnie:
Nie
przestawaj,
Nie
teraz…
Obiecałem,
że Cię nie skrzywdzę,
Dotrzymam
słowa, bo nasz lot rozpoczął się na nowo.
Dla
H.Granger, której nie dane jest ujrzeć tego wiersza.
Draco Malfoy
- Ty parszywa, tleniona, zakichana
tchórzofretko… - Hermiona ocierając wierzchem rękawa swoje pełne od łez oczy
zgarnęła wszystkie książki to torby i z prędkością wystrzelonego pocisku
wyleciała z biblioteki, aby odnaleźć Malfoya.
* * * * *
Tymczasem blond włosy chłopak dotarł
w końcu do portretu Grubej Damy i zduszany oparł się o jego ramę.
- Czy można wiedzieć drogi chłopcze,
gdzie ci tak śpieszno? – Piskliwy głos właścicielki obrazu rozniósł się po
całym korytarzu. Draco bardzo się pilnował, aby nie zakryć zbolałych uszu.
- Do panny wszechwiedzącej. Ma coś,
czego nie powinna nigdy w życiu zobaczyć.
- Duże dziewczynki też oglądają
Świerszczyki Draco. – Gruba Dama zaśmiała się, a młody Malfoy zmroził ją wzrokiem.
- Dobra, koniec tego, otwieraj te
drzwi! – Draco pociągnął za ramę, ale ani drgnęła, a kobieta z obrazu jeszcze
bardziej zaczęła się śmiać.
- Nic z tego blondasku! Hasło! –
Młody Malfoy czuł jak zaczyna się gotować z wściekłości. Jeśli zaraz tam nie
wejdzie i nie wyrwie dziewczynie tego zeszytu z ręki to jak matkę kocha,
dzisiejszego dnia pożegna się z myślą o dalszym życiu.
- Wiesz dokładnie, że nie znam.
Wpuszczaj. – Gruba Dama uśmiechnęła się z wyższością i pokręciła przecząco
głową.
- Hasło. Inaczej nie wejdziesz
młodzieńcze.
- Sama się o to prosiłaś. – Draco
odszedł kawałek od portretu i rozpędził się w jego kierunku, jednak zamiast
zderzenia z grubym murem poczuł jak wpada na coś ruchomego i czarnego. Po
chwili patrzył się w zszokowane oczy Pottera i uświadomił sobie, że wylądował w
Pokoju Wspólnym Gryfonów, a wszyscy w nim zebrani wpatrują się w niego swoimi
zdumionymi oczami.
- Malfoy?! Co ty tu do cholery
robisz?! – Draco podniósł się z Pottera i podłogi i poprawił swoją szkolną
szatę.
- Gdzie jest Granger, Potter? –
Harry podniósł się z podłogi i otrzepał swoją bluzę z kurzu, a następnie
poprawił okulary na nosie. Na szczęście nigdzie nie było Rona, bo Malfoy
ponownie zasiadłby na panelach.
- Czego od niej chcesz? – Blondyn
wywrócił swoimi srebrnymi oczami.
- Wleciała na mnie po eliksirach i
przez przypadek zabrała zeszyt z numerologii, a tak się składa bliznowaty
chłopcze, że jest on mi bardzo potrzebny, więc nie myśl sobie, że fatygowałbym
się do waszej wieży tylko po to, aby naubliżać szanownej pannie wiem to
wszystko. Więc gdzie jest Granger? – Harry mrugał swoimi zielonymi oczami i
przetwarzał to, co przed chwilą usłyszał od Malfoya. Blondyn skrzyżował swoje
ręce na klatce piersiowej i wpatrywał się w czarnowłosego ze zniecierpliwieniem.
Czas nie był w tym momencie jego sojusznikiem.
- Bęben do mieszania jest pusty,
następuje zwolnienie blokady i rozpoczynamy losowanie prawidłowej odpowiedzi.
Potter pośpiesz się, spieszy mi się.
- Biblioteka. – Harry wyciągnął
swoją rękę i wskazał blondynowi kierunek, w którym zapewne po lekcjach udała
się Hermiona. Malfoy wystrzelił z wieży Gryfonów tak samo jak do niej wpadł i
puścił się biegiem w stronę biblioteki. Miał nieodparte wrażenie, że dziewczyna
już zdążyła skapnąć się czyj zeszyt trzyma w torbie, a co gorsza zdążyła go
dokładnie przefiltrować i znalazła jego poemat. Chłopakowi serce waliło w
piersi niczym młot pneumatyczny, ale uparcie biegł dalej, nie zatrzymując się
choćby na sekundę, by złapać oddech. Biblioteka znajdowała się na piątym
piętrze, więc jeśli szczęście mu dopisze i zwariowane schody nie zmienią się w
trakcie jego szaleńczego biegu to powinien zaraz być na miejscu. W momencie gdy
Draco pomyślał o roszadach, stopnie zaczęły zmieniać swoje kondygnacje i tak
zamiast na piątym, wylądował na drugim piętrze. Blondyn zawrócił i ponownie
rozpoczął swój bieg, tym razem w górę. Mijał uczniów, którzy patrzyli się na
niego jak na dziwaka, ale jemu w głowie dudniła tylko jedna myśl: Nie czytaj
tego, nie czytaj! Był już prawie na górze, gdy drzwi od biblioteki otworzyły
się z impetem i wyleciała z nich płacząca Granger. Gdy zobaczyła Dracona na
schodach upuściła swą torbę i zaczęła mierzyć w niego różdżką. Malfoy natomiast
uniósł obie ręce w geście obrony, licząc, że dziewczyna się nad nim ulituje.
- Ty parszywy, mały... Expelliarmus! – Struga niebieskiego światła wystrzeliła z
różdżki kasztanowłosej prosto w stojącego kawałek od niej chłopaka, który
zleciał na sam dół schodów, obracając się w locie wokół własnej osi. Hermiona
zbiegła w jego stronę i w momencie, gdy blondyn próbował się podnieść rzuciła
kolejne zaklęcie.
- Levicorpus! – Ciało Malfoya
zawisło do góry nogami parę metrów nad ziemią, a kasztanowłosa nie opuszczając
swojej różdżki podeszła do niego jeszcze bliżej, tak aby mogła zrównać się z
nim twarzą w twarz. Oczy chłopaka mówiły bezgłośne ,,przepraszam”, jednak
dziewczyna chciała to od niego wyraźnie usłyszeć. Wyciągnęła z kieszeni szaty
kartkę, na której znajdował się wiersz napisany przez Malfoya i przytknęła mu
ją do twarzy.
- ,,Dla Hermiony Granger, której nie dane jest ujrzeć
tego wiersza.” Co to kurwa jest Malfoy? Wytłumacz się! – Chłopak uniósł ręce
przed siebie w geście obrony i spoglądał na kasztanowłosą swoimi szarymi
tęczówkami. Miał do wyboru przyznać się i zlecieć na posadzkę z hukiem, a
następnie zawisnąć na wieży astronomicznej z jej czubkiem wbijającym się
boleśnie w tyłek, albo nie przyznać się i… nie, w tym momencie scenariusz nie
wiele różnił się od poprzedniego. Przełknął głośno ślinę i zebrał w sobie całą
odwagę, jaką tylko posiadał.
- Granger nie rzucaj na mnie żadnej klątwy, ja
po prostu… - Jednak dziewczyna weszła mu dość nieelegancko w zdanie, wymachując
trzymaną w ręku kartką.
- Ty to napisałeś?
- Hermiona ja się wytłumaczę, tylko… - Draco
czuł się w tym momencie potwornie. Nie chciał doprowadzać tej ślicznej
dziewczyny do płaczu. Wcześniej mu to nie przeszkadzało, ale teraz wszystko
było inne. Bo on ją… zakochał się w niej.
- Pytam, czy ty to napisałeś?! – Hermiona już
nie panowała nad swoimi emocjami, a łzy ciekły jej z twarzy ciurkiem, mocząc
szkolną szatę. Blondyn natomiast odwrócił od niej wzrok, zwieszając głowę.
Żegnaj okrutny świecie!
- Tak, ja to napisałem. – Draco zamknął oczy,
bojąc się reakcji stojącej przed nim dziewczyny. Spodziewał się siarczystego
policzka, albo jakiejś paskudnej w skutkach klątwy. Jednak żadna z owych rzeczy
nie nastąpiła, a on poczuł na swoich wargach usta dziewczyny. Złapał ją za oba
policzki i oddał pocałunek, wpijając się mocniej w jej malinowe wargi. Przelał
w ten pocałunek całą swoją miłość do niej, całując ją z pasją i niesamowitą
czułością. Hermiona smakowała słodko, niczym zakazany owoc, do którego on
wreszcie mógł sięgnąć. Nie liczyło się w tym momencie nic, tylko to, że jest
tutaj z nią. Jego serce przyłączyło się do szalonego bicia serca dziewczyny.
Czuł, że nareszcie odnalazł swoje miejsce na ziemi, swoją przystań, którą są
ramiona tej kasztanowłosej Gryfonki.
* * * * *
Naszych cudownie w sobie zakochanych nic nie
było w stanie od siebie w owym momencie oderwać. Nawet zszokowane twarze
przechodzących uczniów i profesorów, którzy jak ujrzeli, kim jest owa para,
przystawali aby móc zapamiętać ten niecodzienny widok na zawsze. Wkrótce wstrząs
wymalowany na twarzach młodych adeptów magii i nauczycieli został zastąpiony
szerokimi uśmiechami i gromkimi brawami. Minerwa Mcgonagall wisiała uwieszona
na ramieniu Snape’a i łkała w jego czarną szatę, natomiast mistrz eliksirów
próbował nie przykleić się do Albusa Dumbledora i również nie zacząć ryczeć
niczym nastolatka na filmie romantycznym. W myślach powtarzał sobie tylko: Nie
będę płakać, przecież nie będę tu teraz płakać…
Zdecydowanie lubię tę miniaturkę :D Draco tutaj powala na kolana, ale jak najbardziej pozytywnie. Na końcówce po prostu zaczęłam się śmiać, szczególnie widząc przed oczami powstrzymującego łzy Severusa :D Oby więcej takich cudeniek :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Bardzo dziękuję, z pewnością na tej jednej miniaturce nie poprzestanę :)
UsuńRównież pozdrawiam,
Realistka
Witam,
OdpowiedzUsuńprzesłanie jest słodkie, ale przekleństwa naprawdę zupełnie niepotrzebne; zabrudzają przekaz.
Pozdrawiam:)
Przepraszam, ale tego nie zmienię, bo nie mam pojęcia w jaki sposób ,,zabrudziły" Ci one przekaz. Czy przez nie tekst nie jest zrozumiany i trzeba doszukiwać się jego znaczenia? Jeśli nie to nie zmienię tego, bo wizualnie komuś się nie podoba.
UsuńRealistka
Chodzi raczej o zabrudzenia emocjonalne... po prostu kulisz się w sobie i przeskakujesz dalej... :) wydaje mi się po prostu, że nie pasują do sytuacji - są za mocne i tworzą wrażenie przesteru - jeśli chodzi o wrażenia "słuchowe" w trakcie czytania...;) Ale to jest tylko moje subiektywne wrażenie. Czy wyjaśniłam?
UsuńNie są za mocne, mogłam wyrazić to znacznie silniej. Gdybym się w sobie kuliła to inaczej by ta miniaturka wyglądała. Niestety ale nie zamierzam pisać czegoś wbrew sobie, bo zarówno bohaterowie opowiadania jak i owej miniaturki są odzwierciedleniem mojego charakteru. Wydaje mi się, że ta dyskusja nie ma jednak większego sensu, ponieważ ja nie przekonam Ciebie abyś ją polubiła (no cóż, nie każdemu można dogodzić), ani Ty nie przekonasz mnie do zmiany w dialogach.
UsuńWidzę, że bardzo przeżyłaś tę moją uwagę... zupełnie niepotrzebnie. Z mojej strony to była tylko luźna sugestia na przyszłość... wcale nie oczekiwałam, że będziesz zaraz coś zmieniać w istniejącej miniaturce. Trochę mi po prostu nie pasowało w ustach pięknej dziewczyny brutalne męskie przekleństwo na k... ale wyraziłam to ogólnie, bo tak szybciej, bo mnie ręce strasznie bolą w nadgarstku i nie tylko od niewygodnego biurka i chciałam to po prostu jak najszybciej napisać:) Tylko tyle:)
UsuńNo i jeszcze zastosowałam skrót myślowy: "kulisz się" w odniesieniu do mnie jako czytelnika, nie do Ciebie jako autorki...;) a to ci dopiero nieporozumienie... po prostu napisałam o swoich odczuciach, nie Twoich:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Nie jesten zakompleksioną dziewczynką i nie przeżywam każdych słów dogłębnie, więc nie pochlebiajmy sobie. Co nie znaczy, że przy pisaniu kolejnej miniaturki nie wezmę pod uwagę Twoich komentarzy, krytyka jest jak najbardziej potrzebna.
UsuńRównież pozdrawiam,
Realistka
a moim zdaniem ta "kurwa" jest tam potrzebna. To emocje. Przeciez jak na kogos sie wkurzymy to nie powiemy "jakze bardzo mnie irytuje to, ze napisales ten wiersz nie uwazajac na lekcji". To normalne, ze pojawilo sie przeklenstwo, moim zdaniem podkreslilo ekspresje i emocje Hermiony na wiesc o uczuciach Draco.
Usuńpozdrawiam,
N.
p.s Realistko, miniaturka slodka, ale piekna. Tyle :)
Cudowna miniaturka :) mam nadzieję że nie ostatnia jaką dla nas piszesz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Agata
Bardzo ekspresyjnie i plastycznie opisane uczucia Draco do Herm - sprawiają wrażenie całkowicie naturalnych i przez to przemawiają. Podobnie ciekawie przedstawiony konflikt wewnętrzny Herm. Więcej takich opisów;) No i ciekawy pomysł ze zderzeniem w drzwiach, rozsypanymi książkami i zagubionym zeszytem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zgadzam się:)
UsuńPozdrawiam:)
Wow, świetnie i szczerze to Twoje opisy uczuć, miejsca sytuacji oraz dialogi nie wyglądają amatorsko. Muszę zabrać się za Twoją historię i oczywiście będę ją śledziła. :)
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na miniaturkę.
Pozdrawiam, Braknes.
http://pokochac-smierciozerce.blogspot.com/
Żeby opisy nie były amatorskie to jeszcze trochę im brakuje, ale staram się nad tym pracować. Niestety jestem człowiekiem, który często zbyt dużo od siebie wymaga :( Serdecznie zapraszam do śledzenia opowiadania, ja Twoje czytam z wielką chęcią :)
UsuńRównież gorąco pozdrawiam,
Realistka
Słodko <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie miniaturki, a ta jest po prostu cudowna :)
Czekam na rozdział i mam nadzieję, że napiszesz co z Mionką ;)
Dzisiaj jest chyba mój szczęśliwy dzień ! ;3. Znajduję same świetnie blogi o dramione, a w tym Twój ! <3 Rozdziały zaraz przeczytam. Zaczęłam od miniaturki..I to był dobry wybór ! <33
OdpowiedzUsuńZawsze zwracam dużą uwagę na opisy - u ciebie było ich sporo. Najbardziej spodobały mi się przemyślenia Hermiony. Takie rozbicie...No nie powiem, jestem pod wrażeniem. Było humorystycznie, poważnie. Hah, te porównania ! Jak to było ? ,,Severus Snape tańczył niczym baletnica między stołami adeptów magii' Haha, myślałam, że nie wytrzymam, niby takie zdanie a ile śmiechu...Masz bogate słownictwo i duży zasób słów.
Jak wspomniałam zaraz biorę się za rozdziały i za niedługo zostawię całościową opinię pod nowym.
Pozdrawiam gorąco :DD
zapraszam także do siebie :
co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com
Miniaturka naprawdę udana. Cieszę się, że na nią trafiłam, bo już od dawna nie spotkałam niczego tak dobrego. Opisy są bardzo rozbudowane, a emocje dobrze przedstawione. Muszę pochwalić wiersz- jest przecudowny, sama chciałabym taki dostać, szczególnie jeżeli miałby być od Dracona. :) Wzmianki o Severusie dodawały lekkości i humoru, jednak nie były ''wpychane na siłę'', znalazłaś dobre momenty, aby go dodać. Cóż, pisząc krótko- miniaturka bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny, Annabelle.
Cieszę się, że spodobały Ci się moje wypociny :) A co do wiersza... absolutnie nie jest on mojego autorstwa, ale osoby dość mi bliskiej i wiąże się z nim długa historia, dlatego nie chciałam aby ktoś go kopiował. Po co komuś moje osobiste perypetie ubrane w poezję?
UsuńDziękuję jeszcze raz i również gorąco pozdrawiam,
Realistka
Trafiłam tu przypadkiem i zupełnie nie żałuję!
OdpowiedzUsuńEj, kobitko, cudowna i taka hm.. żartobliwa miniaturka! :)
Urzekłaś mnie słodziutkim Draco i zrozpaczoną, z powodu napisanego przez Dracona wiersza, Hermioną!
Z chęcią przeczytam kolejną Twoją miniaturkę i liczę na więcej!
Serdecznie pozdrawiam i życzę wesołych świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku!\
Promise
pragnienia-naszego-serca.blogspot.com
Miniaturka jest niesamowita ! Więcej takich :) Romantyczny Draco :3
OdpowiedzUsuńJeeeezu... Popłakałam się. Serio! Popłakałam się! Chociaż nie była to smutna miniaturka, ale naprawdę łzy leciały mi strumieniami. A dlaczego? Tutaj Draco jest taki romantyczny! Ale najbardziej płakałam dlatego, że oboje byli tak pięknie zakochani i już dawno się z tym pogodzili, że ich miłość nigdy nie będzie spełniona. To takie piękne! Teraz, jak to piszę to śmieję się przez łzy! Nie umiem wyrazić słowami zachwytu nad tą historią! Piszesz wspaniale!!! Takie miniaturki pisane pod wpływem impulsu są najlepsze, a jak ktoś (tak jak ty) jeszcze ma talent, to już w ogóle takie historie są aż za setnym niebem! Kocham cię!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dramione-hogwarckie-opowiesci.blogspot.com
Jeeeezu... Popłakałam się. Serio! Popłakałam się! Chociaż nie była to smutna miniaturka, ale naprawdę łzy leciały mi strumieniami. A dlaczego? Tutaj Draco jest taki romantyczny! Ale najbardziej płakałam dlatego, że oboje byli tak pięknie zakochani i już dawno się z tym pogodzili, że ich miłość nigdy nie będzie spełniona. To takie piękne! Teraz, jak to piszę to śmieję się przez łzy! Nie umiem wyrazić słowami zachwytu nad tą historią! Piszesz wspaniale!!! Takie miniaturki pisane pod wpływem impulsu są najlepsze, a jak ktoś (tak jak ty) jeszcze ma talent, to już w ogóle takie historie są aż za setnym niebem! Kocham cię!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dramione-hogwarckie-opowiesci.blogspot.com
super się to czyta przy takiej muzyce:
OdpowiedzUsuńwww.youtube.com/watch?v=IANd9Ieii1Q
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZakochałm się po uszy w tej miniaturce! <3 Ah masz ogramny talent. Ja niestety mam ostatnio ogromną blokadę i nic konkretnego nie udaje mi się stworzyć.
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej kolejne miniaturki! Zakochałam się we wszystkim co piszesz!
Pozdrawiam!
http://miloscwieleznaczen.blogspot.com/
Miniaturka wspaniała, sama piszę (http://jakjaciekocham.blogspot.com) więc uważam, że przekleństwo było jak najbardziej potrzebne. W złości nawet i tak dobra uczennica noże nie panować nad emocjami :) Także to tyle... bardzo mi się podobała i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nelia♥
Severusek, nie płacz. ;) niezła
OdpowiedzUsuńWieprzley i Grzmotter?- pięknie napisane. Snape płacze i się wzrusza?! Koniec świata...
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz i zaczęłam od miniaturek. Jak przeczytam wszystkie to biorę się za twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu booooskie! Uśmiałam się tak że aż moja mama która ogląda jakiś film zamknęła mój pokój... Świetny styl i super pomysł. Pisz tak dalej!
Świetna miniaturka co mogę jeszcze powiedzieć 😉
OdpowiedzUsuńPowalające. Więcej takich cudownych Miniaturek!
OdpowiedzUsuńO kurczę :-D popłakałam się ze śmiechu, a już ostatnie zdanie powaliło mnie na kolana ;-) cudo :-)
OdpowiedzUsuńEkstra miniaturka ale mam pytanie: czy oni naprawdę się pocałowali w momencie jak Draco wisi do góry nogami w powietrzu?
OdpowiedzUsuńZ opisu wynika, że tak, a jak by to wyglądało w normalnym życiu, tego za Chiny nie mogę zobaczyć ;)
UsuńO Merlinie!
OdpowiedzUsuńZnalazłam Cię ❤
Zaczęłam czuć się jak stalker, bo wiedziałam, że dawno temu przeczytałam COŚ co było absolutnie genialne. Jakaś dobra dusza na FB mnie oświeciła!
Pozdrawiam,
A.C