poniedziałek, 23 maja 2016

Miniaturka 8 (część 3)

Kochani!

Wszystko na szczęście jest już w porządku, choć Wrocław nie rozpieszcza mnie, jeśli chodzi o zasób sprzedawanych zasilaczy do laptopa. Zdobyłam jednak to, czego potrzebowałam, a już teraz wstawiam zaległą miniaturkę, a raczej jej ostatnią część. Dziękuję również za wyrozumiałość w sprawie publikacji. Nikt z nas nie wie, kiedy dopadnie go złośliwość rzeczy martwych.

I tu koniec dobrych wiadomości, a początek tych smutniejszych.
Z dzisiejszym postem żegnamy się aż do czerwca, kiedy wszystkie stresy sesyjne miną, a ja będę miała więcej sił na dokończenie głównego opowiadania. Rozdział 48 pojawi się bowiem dopiero 26 czerwca, ale wcześniej, bo 19 czerwca, będziecie mogli spotkać się na kawie z Yves. Może nikt z nas nie straci głowy i nie ucierpi psychicznie. Dla mnie i tak nie ma już ratunku.

Trzymajcie kciuki kochani, gdyż przede mną maraton egzaminów, a i kilka prac mam jeszcze do oddania.

Wasza Realistka

PS R. Tekst za ostatnimi gwiazdkami został napisany dziś. Taka rekompensata, że musieliście czekać na miniaturkę nieco dłużej, za co jeszcze raz dziękuję.
PPS R. Siostro (!) cały czas do Ciebie piszę. Tyle się jednak dzieje, że nie mogę skończyć odpowiedzi. Nie martw się, znalazłam osobę, która pomaga mi w tym całym bałaganie.
PPPS R. Czy zauważyliście, że nauczyłam się dobrze umieszczać postscriptum? ;)

* * * * *

            Zachował się nieprzyzwoicie, wręcz potwornie źle, a ktokolwiek – w tym on sam – próbuje znaleźć dla niego usprawiedliwienie niech wie, że z góry jest skazany na porażkę. Nie ma wytłumaczenia dla tego, co próbował zrobić Granger. Do licha ciężkiego! Co to w ogóle było? Przecież normalnie nawet by jej nie dotknął, a teraz? Flirtował z nią w najlepsze, dotykał ciepłego ciała i tonął w głębi bursztynowych oczu. I dlaczego? Po co mu to wszystko było? A ona?
            Krocząc przez korytarz z rękami wciśniętymi do kieszeni eleganckich spodni myślał gorączkowo nad czynnikiem determinującym poczynania gryfonki. Próbowała się bawić? W stosunku do każdej innej dziewczyny argument ten działał bez zarzutu, ale nie w odniesieniu do Granger. Nie chciał mówić, że kasztanowłosa kobieta nie jest w pełni świadoma atutów swego ciała, ale nigdy nie pokazała mu się od tak bezwstydnej strony. I chyba nie tylko jemu. Utwierdzało go to w przekonaniu, że za zachowaniem Hermiony stało coś zupełnie innego, ale choć szukał zawzięcie, nie potrafił niczego znaleźć. Inna sprawa, że gryfona w wersji kokietki prezentowała się wyjątkowo urodziwie, jednak na tyle, na ile ją znał wiedział, że nie czuła się w prezentowanej osobie sobą. Dziewczyna, którą jeszcze kilkanaście minut temu zawzięcie przygniatał do ściany była bardzo namiętna, nieprzyzwoita wręcz w swych sensualnych ruchach, zdeterminowana do zostania przygodą na jedną noc. Tymczasem rzeczywista Granger, z którą obcował na co dzień nie posunęłaby się do takich czynów, by zainteresować sobą mężczyznę. Nie działała ciałem, a rozumem i chyba to sprawiło, że nie wykorzystał jej tak, jakby tego chciał. Odpuścił, zostawił ją, samemu zamęczając się wyrzutami sumienia. Jednakże bez charakterystycznego umoralniającego tonu, jakby komuś matkowała, bez dziewczęcych warg rozłożonych w delikatnym, prawie niewidocznym uśmiechu, bez dużych i rozciągliwych swetrów, a także bez wyglądu nieskalanego choćby gramem makijażu, nie rozpoznawał jej; nie była tą samą przemądrzałą gryfonką z burzą kasztanowych loków, którą oglądał na korytarzach. I szczerze? Po tym, co się stało mógł otwarcie stwierdzić, że wolał właśnie tę nieumalowaną nastolatkę, która pierwszeństwo dawała zawsze zdobytej wiedzy, a nie koronkowemu kompletowi bielizny pod sukienką. Może dlatego, że była mniej niebezpieczna, może dlatego, że skupiał się na rozmowie, a nie na wielkości miseczek od stanika, ale jednego był pewien – Granger, którą przed chwilą trzymał przestała mu się podobać.
            Wszedł do Wielkiej Sali, gdzie tłoczyło się mnóstwo uczniów i zaczął rozglądać się za czarnoskórym przyjacielem. Musiał z nim porozmawiać; Diabeł w końcu jest skarbnicą wiedzy, która zawsze potrafiła wyciągnąć go z kłopotów. Liczył, że i tym razem się na nim nie zawiedzie. W końcu udało mu się go wypatrzyć; tańczył z Astorią, robiąc do niej maślane oczy i zamiatając jej sukienka parkiet niczym miotłą. Przedarł się przez kolegów i koleżanki, którzy również bawili się sto razy lepiej od niego, a następnie poklepał Blaise’a po ramieniu, na co brunet odwrócił się do niego z wysoko uniesioną jedną brwią.
            - Odbijany. – Zabini ukłonił się partnerce, całując wierzch dłoni, a którą dziewczyna wyciągnęła po chwili w stronę Dracona, jednak blondyn miał zgoła inne plany. Chwycił czarnoskórego za rękę i porwał go do tańca, zostawiając osłupiałą Astorię na środku parkietu z szeroko otwartymi oczami.
            - Schlebiasz mi, wiesz? – odezwał się rozbawiony Blaise, obserwując zdziwioną, jeśli nie skonsternowaną zaistniałą sytuacją siostrę Greengrass. – Już myślałem, że nigdy nie poprosisz mnie do tańca.
            - Mam problem – odpowiedział, nie komentując wcześniejszych uwag przyjaciela. Zdawał sobie jednocześnie sprawę, że wszyscy, a przynajmniej większość obecnych na sali uczniów patrzy się na nich z zaciekawieniem i bezsprzecznie plotkuje na ich temat. Czyli istnieje duże prawdopodobieństwo, że jutro zostaną okrzyknięci pierwszą parą męsko-męską w Hogwarcie. Świetnie, lepszego scenariusza dnia nie mógł sobie wymarzyć.
            - Każdy ma. C’est la vie. – Uśmiechnął się przy tym szelmowsko i zmienił ułożenie, tak że wyglądali, jakby byli na pierwszej lekcji tanga u pijanego instruktora i sami nie grzeszyli na niej trzeźwością.
            - Mam problem z Granger. – Kroczył dumnie z Zabinim przez środek parkietu, tarasując sobie drogę wyciągniętą ręką splecioną z dłonią przyjaciela. Jeśli ktokolwiek miał jakieś pytania, a na pewno miał, odnośnie ich zachowania i prezentowanej szopki, idealnie maskował chęć ich wypowiedzenia. Na przykład stojący przy stole Potter z uniesioną nabierką do ponczu i miną martwego karpia.
            - Nie wiem, czy zauważyłeś – zaczął poważnie czarnoskóry – ale z nią masz problem od pierwszej klasy. Tak tylko przypominam lub uświadamiam.
            - Powiedzmy, że jest to kłopot nieco wyższej rangi.
            - Zanim przejdziemy do twych rozterek związanych z Granger, mogę wiedzieć, czemu to właśnie ty prowadzisz? – Draco wywrócił w odpowiedzi oczami, a Diabeł wykrzywił wargi w złośliwym uśmieszku, który nieczęsto można było u niego zauważyć.
            - Wyglądasz jak pederasta – skwitował bruneta Malfoy, a Blaise wzruszył lekko ramionami, aby nie zachwiać i tak beznadziejnej, prowizorycznej ramy, którą obaj starali się utrzymać w prezentowanym tańcu.
            - A wciąż lepiej od ciebie – odpowiedział wyraźnie dumny. – A wracając do Hermiony, to co to za problem? Obezwładniłeś ją, związałeś i zamknąłeś w komórce Filcha?
            - Prawie. – Prawda zbliżała się nieubłaganie, tak samo jak wielka gula podchodząca mu do gardła. A więc tak wyglądają wyrzuty sumienia.
            - Chyba jej nie zabiłeś? – zapytał ni rozbawiony, ni poważny mężczyzna, a Draco czuł, jak niedawne występki zaczynają mu potwornie ciążyć na sercu. I wtedy zdecydował, że musi się tego wstrętnego uczucia pozbyć. W dość głupi sposób, ale jakoś to zrobić musiał.
            - Przeleciałem ją – wypalił bez zastanowienia. Nie mógł już dłużej ukrywać tego, co miał do powiedzenia. Jednak dopiero po dłuższej chwili, którą Blaise poświęcił na artystyczny obrót przy filarze, zdał sobie sprawę, co wydostało się z jego ust. W połączeniu z kamienną twarzą czarnoskórego efekt był wprost zatrważający. Już miał podzielić się z przyjacielem odpowiednim sprostowaniem, ale Zabini nadepnął mu na stopę, co bynajmniej nie zdarzyło się przez przypadek, a w czym utwierdził go sztuczny uśmiech mężczyzny. Zdusił w sobie jęk bólu, przygryzając dość mocno wargę i okręcając Diabła.
            - Tak teoretycznie tylko. To znaczy prawie. Jakby to ująć – miotał się w słowach, co w ogóle nie polepszało jego i tak marnej sytuacji. Zabini może nie przepadał jakoś specjalnie za gryfonką, ale z pewnością darzył ją większym szacunkiem niż Draco. Przynajmniej do tej pory.
            - Jeśli da się teoretycznie przespać z kobietą, to naucz mnie tej sztuki – wycedził złośliwie, przybliżając się do blondyna, który automatycznie cofnął odrobinę głowę.
            - Dobra, od początku, bo sam się w tym gubię. – Blaise uniósł w odpowiedzi brew do góry i dał się poprowadzić w stronę kulis, gdzie niewielu adeptów magii mogło ich dostrzec, a już tym bardziej usłyszeć. Wsadził następnie ręce do kieszeni spodni, opierając się o ścianę i świdrując blondyna wzrokiem. Ślizgon wyglądał bowiem, jakby miał zaraz zapaść się pod ziemię, a Diabłu w ogóle nie było go szkoda.
            - Żeby było jasne, wcale z nią nie spałem – odezwał się dopiero po dłuższej chwili, ale Zabini nie wyglądał jakby wierzył w jego słowa. Jego prawa brew na zmianę unosiła się i opadała w zależności od zachowania stojącego przed nim przyjaciela. A Draco raz wznosił oczy do nieba, innym razem ciągnął nerwowo kołnierzyk od koszuli, ewentualnie wzdychał i kręcił się na niewielkiej powierzchni jak bączek, co doprowadzało czarnoskórego do szału. Złapał go w końcu za ramiona i klepnął lekko po twarzy, co natychmiast otrzeźwiło chłopaka.
            - Możesz stać choć przez chwilę w miejscu? A mówiąc stać w miejscu mam na myśli nie ruszać nogami do przodu i do tyłu. – Malfoy przytaknął głową, a zaraz potem ponownie pod wpływem karcącego spojrzenia Blaise’a. Uspokoił się przez te kilka sekund, a przynajmniej był w stanie opowiedzieć Diabłu o całym zajściu z Granger. No dobra, o jego większej i istotniejszej części, ale nie to było w tym momencie ważne.
            - Lepiej ci? – zapytał jakby z lekką troską Zabini, ale Draco nie odpowiedział. Błądził wzrokiem po podłodze, starając się uporządkować myśli, aby zacząć od tej najbardziej uwierającej. Im bardziej jednak wgłębiał się w czynniki determinujące zachowanie gryfonki, tym więcej pytań przychodziło mu do głowy, na które nie znał odpowiedzi, ale poznać musiał. Na szczęście z jego zatraceniem potrafił poradzić sobie Blaise, który kolejny raz klepnął go w policzek, jednak tym razem odrobinę mocniej.
            - Zacznij w końcu mówić o co chodzi, bo nie mam ochoty stać tu bezczynnie i lać cię po twarzy, bo ty nie wiesz, czy spałeś z Granger czy jednak nie. Merlinie, co ja wygaduję? Oczywiście, że z nią nie spałeś! – krzyknął najciszej jak potrafił, co było dość łatwe, gdyż na Wielkiej Sali panował dość spory zgiełk, a i muzyka grała dostatecznie głośno, by zagłuszyć jego oburzenie. Spojrzał jeszcze wrogo na kierującego się w ich stronę Goyle’a, a chłopak natychmiast zawrócił.
            - Ale chciałem. – Na słowa blondyna oczy czarnoskórego zaczęły systematycznie się powiększać, a ręce opadać wzdłuż ciała. Nie wierzył w to, co usłyszał, a były to zaledwie dwa słowa. W pełni jednak wystarczyły, by wprowadzić go w stan głębokiego zdziwienia, z którego musiał ratować go Draco, gdyż tym razem to on sprzedał mu lekki policzek. Gdy spojrzał na blondyna ponownie nic w jego postawie nie świadczyło o nieprawdzie wcześniejszej wypowiedzi.
            - Ty sobie żartujesz ze mnie? – pytał, choć na dobrą sprawę mógł stwierdzać. – Co to znaczy, że chciałeś? Coś ty jej w końcu zrobił? – Zamilkł na moment, jakby jakiś ważny wniosek nasunął mu się na myśl. Zerknął wściekle na przyjaciela, a ten wpatrywał się w niego oczekująco. – Tylko mi nie mów, że ją wykorzystałeś wbrew jej woli. Tylko mi tego nie mów.
            - Oczywiście, że tego nie zrobiłem! – zaprotestował żwawo, na co Blaise odetchnął z ulgą. – Ale chciałem. Chciałem się z nią przespać, a ona wyjątkowo chętnie mi się podkładała.
            - Bredzisz – zaprzeczył. – Hermiona twardo stąpa po ziemi i nie zrobiłaby czegoś, co mogłoby zszargać jej reputację. Czyli nie weszłaby nawet do twojego dormitorium, nie mówiąc już o jakimkolwiek kontakcie cielesnym z tobą.
            - Od kiedy ty jej tak bronisz? – Blaise wzruszył prawie niezauważalnie ramionami, opierając się ponownie o ścianę.
            - Wystarczy obserwować jej zachowanie na lekcjach i patrolach, a wnioski same się nasuwają. Natomiast nie rozumiem, czemu ty nagle zmieniłeś swoją manierę w stosunku do niej. – Gdyby Draco znał odpowiedź, chętnie by się nią podzielił. Problem jednak tkwił właśnie w tej kwestii, że nie wiedział, co go tak pchało do kasztanowłosej gryfonki. Ciało miała idealne, ale przecież nie o to chodziło. Chęć dominacji? To by było dobre wytłumaczenie, ale pojawiał się mały zgrzyt, bowiem kiedy czegoś chciał, gdy uparcie do czegoś dążył, nie poddawał się i zawsze doprowadzał sprawy do końca. Tym razem tak nie było, bo wystarczyło spojrzeć w jej bursztynowe oczy, które migotały w świetle pochodni, a uświadamiał sobie, jak skończonym degeneratem chciał cię okazać. Wykorzystać, upokorzyć, a najlepiej zniszczyć – tego chciał na samym początku. Jednak odrobina ciepła, którą od dziewczyny otrzymał, a która była wystarczająca, by doprowadzić go do gorączki, odepchnęła go od pierwotnej wizji. Nie chciał obserwować jej bólu i obrzydzenia. Po prostu czuł, że nie zniósłby ani jednej minuty po tym wszystkim, co chciał jej zrobić. A Granger na to nie zasługiwała. Nie po tych kilku sekundach przyjemnego uczucia, którym go obdarowała.
            Zamrugał kilka razy oczami próbując wydostać się z zadumy, w którą ponownie się wpędził i odchrząknął przy tym cicho. Jeśli Zabini o coś go w tym czasie pytał, to skrzętnie to ukrywał za zaciekawionym wyrazem twarzy.
            - Czułem się dziwnie – odezwał się ni to do siebie, ni do przyjaciela, który skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a jedną z nich ułożył sobie pod brodą, przybierając postawę wielkiego filozofa. – Zupełnie inaczej. Nie jak przy innych dziewczynach. Granger jest wkurzająca, ale gdybyś ją wtedy widział…
            - Wątpię, żebym chciał – wtrącił się Blaise, na co Draco pokręcił przecząco głową.
            - Zachowywała się jak profesjonalna uwodzicielka. A ja – przerwał na moment, co przyjaciel skrzętnie wykorzystał.
            - A ty zwiałeś, bo ci to nie pasuje.
            - Pasuje – odpowiedział nieco zbyt szybko i gwałtownie, a brew Blaise’a kolejny raz powędrowała w górę. – Jak najbardziej mi to pasuje, ale nie do niej. Nie chciałem jej wykorzystać, gdy nie jest sobą. Pyskująca, umoralniająca, czasem zakłopotana, owszem. Ale nie w tym wydaniu. Ono było…
            - Czekaj, czy ty chcesz mi powiedzieć, że wolisz Granger z nosem w książce, którą potem cie leje, niż Granger seksowną kocicę z biustem na wierzchu? – Draco przetrawił słowa Diabła i zagłębił się w nich odrobinę dłużej. Zabini stawiał przed nim tę samą kobietę, ale w dwóch różnych wariantach. Z pierwszą Granger potrafił się dogadać i wyczuć. Znał mniej więcej jej przyzwyczajenia i zachowanie. Do tego ta dziewczyna potrafiła spojrzeć na niego ciepło i uśmiechnąć się pogodnie, nie oczekując niczego w zamian, jak chociażby na błoniach. Lubił jej zadarty nos i wściekłe iskry w oczach, gdy powiedział do niej coś nieodpowiedniego. Natomiast druga Granger jest nieprzewidywalna i jeszcze bardziej wkurzająca, niż jej pierwotna wersja. Bawi się, uwodzi, flirtuje jak najęta, a gdy chcesz to wszystko wykorzystać z korzyścią dla siebie, zmienia się w lodowatą sukę. Tak, sukę, bo tylko perfidna lafirynda jest w stanie rozpalić faceta do czerwoności z pożądania, a następnie sprzedać mu porządnego kopniaka w krocze, czego na szczęście gryfonka nie zrobiła. Bilans był jednoznaczny; o wiele bardziej woli przebywać z nieumalowaną, przemądrzałą, czasem nieporadną Granger, niż z wyzywającą jędzą, która robiła jedynie dobre pierwsze wrażenie.
            - Wolę Granger z przyjaznym uśmiechem na ustach lub kąśliwą uwagą, niż erotycznie niewyżytą harpię. – Zabini milczał, co nieco zaniepokoiło Dracona, ale w końcu odezwał się, za co blondyn był wdzięczny wszystkim bóstwom, a już najbardziej za inteligencję czarnoskórego.
            - Czyli przemądrzałej Granger nie wykorzystałbyś?
            - Nie – odpowiedział zgodnie z prawdą.
            - I nie próbowałbyś się do niej zbliżyć? – dopytywał zawzięcie Blaise, ale blondynowi w ogóle to nie przeszkadzało.
            - Może w inny sposób, jeśli bym się zdecydował.
            - A zdecydowałbyś się? – Zamyślił się kolejny raz nad pytaniem przyjaciela, ale Diabeł nie pozwolił mu na zbyt długą kontemplację. – Jeśli wolisz Granger taką, jaką była do tej pory, według mnie powinieneś do niej pójść i ją przeprosić za to co się stało lub miało stać. – Draco spojrzał na czarnoskórego niepewny, ale wzrok Zabiniego połączony ze słowami mówił mu, że ma rację i nie ma sensu wzbraniać się przed tym, co nieuchronne. – I choć to dziwne moim zdaniem, to w przeciągu tych kilku godzin zbliżyłeś się do niej, a co jeszcze dziwniejsze, nie robisz nic, żeby się od niej odsunąć. Normalnie zlałbyś to wszystko ciepłym moczem i okręcał jakąś laskę na parkiecie. A ty? Chcesz naprawiać błędy, pytasz o radę. Jestem zdziwiony, ale pozytywnie, a Hermionie powinieneś powiedzieć to samo, co mnie.
            - A jak nie będzie chciała mnie słuchać?
            - To się wymyśli coś innego. Na razie powinieneś do niej pójść i porozmawiać, bo inaczej utoniesz w wyrzutach sumienia. – Wahał się przez kilka sekund i rozważał różne opcje, ale przedstawiona przez Diabła droga bezsprzecznie była najlepsza. Bo kto mu wyjaśni zachowanie Granger lepiej niż ona sama? Poczuł przyjacielskie klepnięcia po ramieniu i skrzyżował wzrok z ponaglającym spojrzeniem Zabiniego, którym wskazywał mu na wyjście z Wielkiej Sali. Nie zwlekał już więcej; zaczął zgrabnie przepychać się między kolegami i koleżankami, którzy posyłali mu ciekawskie spojrzenia, a kilku próbowało nawet zagadać. Ale on nie słuchał i nie zatrzymał się; uparcie brnął przed siebie, aż wypadł na ogromny kamienny korytarz i od razu pobiegł do miejsca, gdzie był z Hermioną. Serce waliło mu jak szalone, ale nie zważał na nie. Chciał ją zobaczyć i porozmawiać, wyjaśnić wszystko, co między nimi zaszło. I nie chodziło już tylko o sytuację z korytarza.

* * * * *

            Powoli uchylił drzwi od zaplecza prowadzącego na kulisy. Na szczęście na pierwszy rzut oka nikogo nie było w środku, więc wszedł dość pewnie, ale nagle usłyszał dobiegające z wewnątrz kobiece głosy. Jeden z nich z pewnością należał do Hermiony, drugi prawdopodobnie do Ginny. Nie spodziewał się zastać tu rudej, ale jak widać nie można mieć wszystkiego. Przystanął zatem przy ścianie tak, aby obie dziewczyny go nie zauważyły i wsłuchiwał się uważnie w ich wymianę zdań.
            - Ja już nie wiem, co we mnie wstąpiło – mówiła lekko podłamanym głosem panna Granger, a po chwili usłyszał głośne westchnięcie jej koleżanki.
            - No to po co ci to było, Hermi? Nie mogłaś po prostu odejść, zamiast bawić się w kusicielkę? – Domyślił się, że Gryfonki bezsprzecznie rozmawiają o tym, co stało się krótko po trzeciej konkurencji w konkursie. On sam chciał to wszystko przedyskutować z Granger, ale najwidoczniej wybrała sobie kogoś innego do przeanalizowania całej sytuacji, a jemu nie pozostawało nic innego, jak słuchać tej rozmowy.
            - Nie chcę być niemiła, ale sama dobrze wiesz, że ty taka nie jesteś. – Oczami wyobraźni widział zmartwioną twarz kasztanowłosej, a jemu momentalnie podskoczyło tętno. Co znaczy, że Granger taka nie jest? Że niby nie potrafi uwieść? Kokietować? Gdyby Weasleyówna ją widziała, jak seksownie umie się zachować, zapewne szybko zmieniłaby zdanie. Zupełnie tak, jak on, choć nie znaczy, że w pełni mu to pasowało.
            - Poza tym – przerwała na moment, a do uszu Draco dobiegł dźwięk klepnięcia w  kolana i kolejne głośne westchnięcie dziewczyny. – Co ci wpadło do głowy, żeby zabawiać się w taki sposób z Malfoyem? Dobra, rozumiem każdego innego faceta, ale Malfoy?
            - Popełniłam błąd – odezwała się kasztanowłosa kobieta, a w jej głosie wyraźnie było słychać rozżalenie. – Tylko co ja mam teraz zrobić?
            - W jakiej sprawie?
            - Malfoya! – podniosła z targających nią nerwów głos, jednak szybko się uspokoiła, a przynajmniej na tyle, na ile była w stanie. – Został jeszcze finał tego konkursu, a on nie omieszka dopiec mi za to, co się stało na korytarzu.
            - Gdyby chciał ci dopiec, zrobiłby to już wtedy. Sama mówiłaś, że zniknął i nawet nie wziął swojej różdżki. – Poklepał się automatycznie po kieszeniach i musiał przyznać Weasleyównie rację. Nie miał przy sobie magicznego przedmiotu, a w jego posiadaniu zapewne jest teraz kasztanowłosa Gryfonka. W gruncie rzeczy było mu to na rękę, gdyż jakby nie patrzeć był to pretekst do rozpoczęcia rozmowy. Musiał jednak czekać, aż ruda wyjdzie, bo inaczej może pomarzyć o cywilizowanej konwersacji.
            - I właśnie tego nie rozumiem, Ginny – odezwała się wyraźnie zdenerwowana, ale również nieco zmartwiona Hermiona, a Draco przysunął się odrobinę bardziej, gdyż dziewczyna zniżyła głos, jakby bała się, że ktoś ją usłyszy. – Miałam wrażenie, że widziałam w nim przez ułamek sekundy namiastkę ciepła, ale potem… Potem widziałam jedynie wstręt, obrzydzenie, tak jakby to, co zrobił lub chciał zrobić napawało go odrazą. Ja chyba zwariowałam.
            - Nie wierć się tak, bo nie ułożę ci w końcu tych włosów – odpowiedziała buńczucznie Ginny – Merlinie, ale ty masz tego towaru.
Arystokrata stał cały czas niedaleko dziewcząt, czekając na rozwój rozmowy, ale wyglądało na to, że zajęły się przygotowaniami do finału konkursu. W głowie cały czas głośnym echem odbijały mu się słowa Hermiony – ciepło, wstręt, obrzydzenie, odraza. Jakim cudem udało jej się to wszystko dostrzec? Owszem, nie przeczył, że czuł się dokładnie w opisany przez kasztanowłosą sposób, ale zastanawiało go, jak ona to wszystko zobaczyła. Nic do niej nie mówił. Jedynie odsunął się od niej, a gdy chciała do niego podejść, zwiał w kierunku wejścia na kulisy. Bo co niby miał zrobić? Powiedzieć jej, że przeprasza? Że nie jest dla niego pusta lalką, a inteligentną, piękną i pociągającą kobietą? Przecież wyśmiałaby go, a nawet mogłaby potraktować jakimś wyjątkowo paskudnym zaklęciem. Nie uwierzyłaby mu w ani jedno słowo. Sam by sobie nie uwierzył, przypominając sobie, jak ją wtedy potraktował i co do niej mówił. Nie wszystko było kłamstwem. Prawdę mówiąc, powiedział to, co wtedy czuł. Jej piękne oczy, bijące cudownym blaskiem i iskrzące się, niczym bursztyn w toni oceanu, przyciągały go każdym, choćby najmniejszym spojrzeniem. Pływał w nich, tonął po czubek głowy i nie wstydził się tego. Dla niego były to najcenniejsze na świecie kruszce, które podziwiać mógł tylko z daleka. Może gdyby nie zachował się, jak skończony zwyrodnialec, pozwoliłaby mu cieszyć się ich widokiem dłużej, niż przez dzisiejszy wieczór.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk spadającego przedmiotu, który uderzył o podłogę, tym samym tocząc się tuż pod jego nogi. Schylił się, aby go podnieść, lecz wtedy usłyszał szelest materiału, a zza ściany wyłoniła się Ginny, która omal nie krzyknęła na jego widok, jednak w porę udało mu się temu zapobiec. Przytknął palec wskazujący do ust, nakazując tym samym dziewczynie zachować ciszę, a drugą ręką, w której trzymał duży pędzel wskazał dyskretnie na siedzącą przed toaletką Hermionę i pokręcił głową, aby ruda nie wygadała się o jego kryjówce. Gryfonka zaczęła nerwowo gestykulować w odpowiedzi, ale spomiędzy jej warg nie wydobył się ani jeden dźwięk. Draco widząc zacięty wzrok panny Weasley złożył ręce jak do modlitwy i spojrzał na nią błagalnie. Ginny zmrużyła gniewnie oczy i zacisnęła ręce w pięści, a prawa powieka zaczęła jej niebezpiecznie drgać. Wywrócił więc z politowaniem oczami i ukląkł najciszej, jak tylko potrafił, wznosząc splecione ze sobą ręce i poruszając bezgłośnie wargami, mówiąc „proszę”. Dziewczyna wyglądała, jakby się wahała, co powinna zrobić, jednak w końcu wyrwała mu z ręki pędzel do pudru i schyliła się ku niemu, szepcząc prawie bezgłośnie.
- Masz u mnie dług, parszywy padalcu. – Wtem w pomieszczeniu dało się słyszeć zniecierpliwiony głos Hermiony, a Draco i Ginny automatycznie spojrzeli w jej kierunku.
- Co ty tam tak długo robisz, Ginny?
- Nie mogłam znaleźć pędzla, ale już mam – odpowiedziała najspokojniej, jak tylko umiała i rzuciła Malfoyowi ostrzegawcze spojrzenie, a następnie wróciła do panny Granger, która siedziała w niepełnym makijażu przed toaletką i miętosiła skrawek białego szlafroka.
- Dalej o nim myślisz?
- Zachowałam się podle – powiedziała z wyraźnym żalem, a jej przyjaciółka wywróciła z politowaniem oczami.
- Jemu też niczego nie brakowało. – Starała się, jak tylko mogła, aby zabrzmieć neutralnie, ale wiedząc, że Malfoy stoi za ścianą i bezczelnie podsłuchuje ich rozmowę, nie mogła w pełni zapanować nad nutką rozdrażnienia, która pojawiła się w jej głosie. Nie uszło to uwadze panny Granger, która zasmuciła się jeszcze bardziej.
- Dla niego takie zachowanie jest normalne, ale dla mnie? Co ja sobie w ogóle myślałam?
- No właśnie nie wiem, Miona, co ci siedziało w głowie, ale najwidoczniej miałaś wtedy ochotę na tę wyliniałą tchórzofretkę – zaznaczyła ostatnie słowa z jawną premedytacją, spoglądając w kierunku Draco, który stał oparty o ścianę i wywracał co rusz z dezaprobatą oczami.
- Przestań, Gin! – prawie krzyknęła do przyjaciółki, czerwieniąc się, niczym piwonia. Ginny zaśmiała się krótko i odłożyła pędzel do kuferka, sięgając po paletę cieni.
- Czyli jednak mam rację? – zapytała zadziornie, za co otrzymała od Hermiony lekkiego kuksańca w bok, czym jeszcze bardziej ją rozbawiła.
- Nie, nie masz – zaprzeczyła kasztanowłosa, jednak lekki uśmiech wciąż widniał na jej twarzy. – Chciałam mu po prostu pokazać, że nie jestem jak wszystkie dziewczyny, z którymi obcował. To wszystko.
- No to trochę ci nie wyszło. – Starsza gryfonka posmutniała na słowa przyjaciółki, spuszczając przy tym nieznacznie głowę. – Powiem wprost, Miona. Byłaś dokładnie taka, jaką starałaś się nie być. A Malfoy, jakby nie patrzeć, jest mężczyzną, więc odebrał to dość jednoznacznie, innymi słowy myślał, że chciałaś z nim pójść do łóżka.
- Merlinie, co za upokorzenie. – Schowała twarz w dłoniach, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Chciała zapaść się pod ziemię, ukryć przed całym światem, a najbardziej przed jasnowłosym arystokratą, który oglądał całe jej nieudolne przedstawienie. Jak ona wyjdzie do ludzi? Bo tego, że Malfoy rozpowie, co się między nimi wydarzyło była pewna, jak swoich ocen z przedmiotów. Poco miałby zachować taki brud dla siebie, jeśli może splamić jej dobre imię, a nawet totalnie je zniszczyć? A jednak gdzieś w środku, gdzieś bardzo głęboko majaczyło jej światełko nadziei, które mówiło, że nie jest wcale taki, za jakiego go uważa.
Opuszkami palców dotknęła skóry pod oczami, by zapobiec wyciekowi gorących łez. Niestety Ginny jest bardzo dobrym obserwatorem i dostrzegła w lustrze jej dramatyczne odbicie, na którego widok zmiękło jej serce. Odwróciła się do niej i złapała za ręce, unosząc wcześniej delikatnie głowę, a raczej obracając w swoja stronę, gdyż kasztanowłosa robiła wszystko, by na nią nie spojrzeć. To jeszcze bardziej bolało Ginny i postanowiła zadziałać, choć wiedziała, że nie powinna się wtrącać w sprawy przyjaciółki tak bezpośrednio. Ale musiała coś zrobić! Nie może dłużej patrzeć na jej wyrzuty sumienia, a i stojący za ścianą Malfoy wcale nie wygląda lepiej.
- Pogadaj z nim – zaproponowała jej stanowczo, ale bursztynowe oczy dziewczyny rozszerzyły się z przerażenia, a głowa zaczęła gwałtownie kiwać się na boki.
- Nie mogę. Nie mogę, nie mogę, nie mogę – powtarzała zawzięcie, jakby sama chciała uwierzyć w to, co mówi. Ginny jednak była wytrwała i nie dała się zbyć przywoływanymi przez przyjaciółkę słowami, które wypowiadała jak modlitwę.
- Nie chcesz, żeby cię uważał za pannę lekkich obyczajów, że tak to delikatnie ujmę, ale nic nie zrobisz, żeby mu to uświadomić. Świetne zagranie, Miona. – Spojrzała na rudą zmartwiona, jakby z dużym opóźnieniem docierał do niej sens wypowiedzi koleżanki. Nie chciała być taka, jak opisała Ginny, ale nie wiedziała, co może zrobić, aby Malfoy tak o niej nie myślał. Ma z nim pogadać? Tak po prostu? Przecież ją wyśmieje, a prawdopodobnie nawet nie będzie chciał jej słuchać. Przygnębiona odkrytymi faktami spuściła ponownie głowę, ale panna Weasley uniosła ją stanowczo, kładąc ręce na jej ramionach i uśmiechając pokrzepiająco.
            - Malfoy to nie jasnowidz – stwierdziła rzeczowo, na co kasztanowłosa gryfonka przytaknęła głową. – Musisz z nim wszystko wyjaśnić.
            - On nie zrozumie. Ja tego nie rozumiem, a co dopiero on. Byłam głupia, że dałam tak się ponieść – marudziła zawzięcie, na co Ginny wywracała z politowaniem oczami. Ścisnęła ją mocniej za ramiona, a następnie wzięła za ręce i pomogła wstać z krzesełka. Hermiona patrzyła na jej poczynania lekko zdezorientowana, ale mimo wątpliwości nie odezwała się. Ruda ustawiła ją naprzeciw lustra, a sama stanęła obok niej.
            - Popatrz – mówiąc to wskazała dłonią na odbicie w tafli. – Czy widzisz tu gdzieś ociekającą seksapilem kokietkę? – Dziewczyna pokręciła przecząco głową. – A co widzisz?
            - Siebie – odparła niezbyt elokwentnie panna Granger, wywołując na twarzy przyjaciółki litościwy uśmiech. – Siebie i ciebie. – Poprawiła się, ale Ginny i tak nie wyglądała na usatysfakcjonowaną.
            - A ja widzę mądrą, bardzo sympatyczną dziewczynę, która nie zdobywa faceta biustem i pupą, a inteligencją i naturalnym pięknem. – Hermiona czuła jak na policzkach wykwitają jej rumieńce. Wsadziła kosmyk kasztanowych loków za ucho, które podtrzymywały misternie wpięte wsuwki.
            Draco tymczasem wsłuchiwał się w kolejne zdania wypowiadane przez dziewczyny, a gdy ruda mówiła o wyglądzie Granger, chciał wyjść z ukrycia i również zobaczyć prezentowane przez nią piękno. Bo gryfonka jest piękna i inteligentna, a każdy, kto próbuje temu zaprzeczyć jest w głębokim błędzie. Nie zna bardziej zdeterminowanej i świadomej swego naturalnego wdzięku dziewczyny. Nigdy nie poznał mądrzejszej czarownicy i żadna nie potrafiła z jednej sekundzie rozwścieczyć go, by po chwili zalać jego serce ciepłem i uczynić najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Granger jest wyjątkowa. Odrobinę pokręcona, ale to tylko dodaje jej uroku. A on dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo chciał się cieszyć jej osobliwością dłużej niż przez dzisiejszy wieczór.
            - I chyba znam kogoś, kto popiera moje zdanie. – Usłyszał szelest materiału, a po chwili dostrzegł niewielką rudą osóbkę wyłaniającą się zza ściany i chwytającą go za rękaw marynarki. Nim zdążył się zaprzeć było już za późno i stał przed ubraną w biały szlafrok gryfonką, która na jego widok spłonęła niczym piwonia. Spojrzała wpierw z niedowierzaniem na rudą, a następnie na niego i oblała się jeszcze obfitszym rumieńcem, zaciskając mocniej poły puchatego materiału. Ginny tymczasem zaczęła wycofywać się w stronę wyjścia, a o tym, że zniknęła świadczyło ciche skrzypnięcie drzwi od zaplecza. Hermiona stała jak sparaliżowana naprzeciwko Dracona z trudem łapiąc kolejne oddechy. Skrzyżowała ze sobą nogi, przez co wyglądała jak sierotka, ale Malfoyowi w ogóle to nie przeszkadzało. Wsadził ręce do kieszeni spodni i odkaszlnął lekko, przywracając pannę Granger do rzeczywistości.
            - Co ty tu robisz? – zapytała bez ceregieli, ale głos jej drżał, gdy chciała mocniej zaakcentować jakiś z wyrazów. Arystokrata zrobił krok do przodu, na co dziewczyna cofnęła się, ściskając kurczowo materiał szlafroka, aż pobielały jej knykcie.
            - Przyszedłem po różdżkę – odpowiedział, nie przestając obserwować rozpalonej twarzy Hermiony. Wiedział, że czeka na coś więcej, a on bardzo chciał pociągnąć rozmowę dalej, ale nie wiedział, jak ma to zrobić. Skupił się zatem na najbardziej neutralnym temacie, za co już teraz pluł sobie w brodę. – Chyba ją zostawiłem na korytarzu.
            - Skąd więc pomysł, że jest u mnie? – Starała się brzmieć jak najmniej pretensjonalnie, ale głos łamał jej się za każdym razem, gdy skrzyżowała wzrok ze srebrnymi tęczówkami blondyna. Nie widziała w nich już tego, co przeszło godzinę temu. To nie były te same oczy, ale bardzo podobne., co choć trochę dawało jej nadzieję, że Malfoy nie zamienił się z powrotem w aroganckiego palanta. Dostrzegała w nich nieznacznie ciepło – nie tak mocne, jak za pierwszym razem – oraz skruchę, a ta bez wątpienia była niecodziennym zjawiskiem u arystokraty.
            - Bo nie ma jej na korytarzu. – Spojrzał przy tym na nią z większą śmiałością, na co gryfonka spuściła nieznacznie głowę, opierając się jedną ręką o blat toaletki, gdzie znajdowały się wszelkie kosmetyki i ozdóbki. Przygryzła przy tym zupełnie nieświadomie wargę, skupiając się na zaciskaniu po kolei palców na drewnianym pulpicie. Draco czekał cierpliwie na jej odpowiedź, ale nic nie wskazywało, aby kobieta śpieszyła się z jej udzieleniem. Wyglądała, jakby głęboko zastanawiała się, czy powinna oddać mu jego własność, czy też pozbyć się go i odprawić z kwitkiem. Po przedłużającej się nieznośnie ciszy zdecydowała się na to drugie.
            - Pewnie ktoś ją wziął, kiedy przechodził. Ja jej nie mam – skłamała dość idiotycznie, gdyż różdżka chłopaka wystawała z pojemnika, gdzie Ginny trzymała pędzle do makijażu. Draco wydawał się jednak tego nie zauważać, a przynajmniej nie zrobił nic, żeby wyprowadzić ją z tego błędu.
            - Wiem, czemu to zrobiłaś. – Spojrzała na niego z niezrozumieniem, marszcząc nieznacznie brwi i krzyżując ręce na piersiach.
            - Co niby wiesz?
            - Czemu chciałaś mnie uwieść – wyjaśnił dość lakonicznie, a panna Granger momentalnie uciekła wzrokiem w podłogę.
            - Nie chciałam – zaprzeczyła dość cichym głosem, ale ku jej zdziwieniu Malfoy nie prychnął kpiąco w odpowiedzi, nie roześmiał się histerycznie, ani nawet nie posłał pod jej adresem jakiejś kąśliwej uwagi. Stał nadal na swoim miejscu, przyglądając jej się uważnie z poważnym wyrazem twarzy.
            - Dobrze, więc źle to ująłem – sprostował bez żadnej ironii, co jeszcze bardziej pogłębiło zakłopotanie Hermiony. – Chciałaś mi udowodnić, że nie jesteś jak dziewczyny, którymi się otaczam.
Już otwierała usta, aby mu odpowiedzieć, ale zamknęła je w połowie drogi, przygryzając policzek od wewnątrz, gdyż uświadomiła sobie, że ślizgon ma rację. Rzeczywiście coś takiego powiedziała i nie było sensu zaprzeczać. Poza tym zdała sobie sprawę, że chłopak podsłuchiwał w dużej mierze jej rozmowę z Ginny. Jak inaczej ruda by wiedziała, że stał za ścianą? Pozostało jej jedynie przytaknąć głową i liczyć, że Malfoy nie pociągnie dalej tematu, uzna sprawę za zamkniętą i pozwoli jej żyć bez opinii kokoty. Marne szanse, ale zawsze pozostawała nadzieja.
            - Czemu? – spytał dość zwięźle, ale dziewczyna nie odpowiedziała. Błądziła wzrokiem wpierw po podłodze, później po ścianach, aż jej wzrok spoczął na wspominanej wcześniej różdżce blondyna. Wyciągnęła ją drżącymi rękami z pojemnika i podała mu ją, starając się unikać jego przeszywających tęczówek jak ognia.
            - Masz tę swoją różdżkę i wyjdź. – Chłopak nie przyjął od niej przedmiotu. Czuła, jak lustruje ją wzrokiem i poczuła się niesamowicie naga, choć miała na sobie gruby szlafrok, a pod nim bieliznę i zwykłą bawełniana koszulkę. Wyciągnięta ręka zadrżała, a nogi omal nie zgięły się samoczynnie z powodu przedłużającego się milczenia. Zamknęła mocno oczy i odezwała się do niego podniesionym głosem. – Weź ją i wyjdź.
            - Boli cię? – zapytał niespodziewanie, a Hermiona spojrzała na niego wbrew pierwszym obietnicom, że tego nie zrobi. Nie dostrzegła charakterystycznej kpiny i zadziorności. Świeciły się do niej jasnym srebrem kompletnie wyzutym z wszelkich negatywnych emocji. Widziała jedynie niemą, błagalną prośbę, by udzieliła mu odpowiedzi na dręczące go pytania. Ale nie mogła i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nie chce się zbłaźnić jeszcze bardziej. Z tą myślą wsadziła agresywnie różdżkę w dłoń chłopaka, jednak gdy miała się odwrócić i zniknąć mu sprzed oczu, poczuła zimne i długie palce, które oplotły jej nadgarstek i nie pozwoliły ruszyć się z miejsca. Zadrżała pod wpływem dotyku Dracona, a z piersi wydostał się cichy jęk przerażenia. Nawet nie chciała wiedzieć, co Malfoy będzie chciał jej zrobić i nie ukrywała, że bała się go. Choć miała przy sobie różdżkę, dobrze pamiętała, jak blondyn poradził sobie z jej bronią ostatnim razem.
            - Mnie boli, Granger. Bardzo mnie boli to, co chciałaś ze mną zrobić – mówił powoli, jakby kalkulował wagę każdego słowa, a przy każdym uścisk na wątłym nadgarstku zmniejszał się, aż kompletnie go puścił, a przeniósł się na dygoczącą dłoń, którą bardzo subtelnie ujął za palce. – Bo nie jesteś taka. Nie uwodzisz i nie porzucasz. To nie jesteś ty, Granger.
            - A jaka niby jestem? – Wyrwała mu się z uścisku i spojrzała agresywnie, przytulając trzymaną niedawno przez blondyna dłoń do piersi, a palce zwinęła w pięść, aż zaczęła ponownie drgać pod wpływem siły, jaką w ten gest włożyła. – Przemądrzała? Zarozumiała? Nudna? To chcesz powiedzieć?
            - Niedowartościowana, to na pewno – odpowiedział lekko się przy tym uśmiechając i podchodząc do niej nieznacznie. Na szczęście kasztanowłosa gryfonka stała wciąż w tym samym miejscu, nie ruszając się z niego nawet na pół kroku. – I wystarczyło, żebyś była po prostu sobą. Już samo to sprawia, że jesteś inna niż dziewczyny, z którymi obcowałem. Nie musiałaś mi nic udowadniać.
            - Wydaje ci się, że tak łatwo z tobą przebywać w jednym pomieszczeniu? – zaatakowała go niespodziewanie, ale jeśli Draco był choć minimalnie zaskoczony, dobrze to przed nią maskował, gdyż na jego arystokratycznej twarzy nie zadrgał ani jeden mięsień, który mógłby go zdradzić. – Myślisz, że czuję się swobodnie, gdy rzucasz do mnie sprośnymi i kąśliwymi uwagami? Ja nie potrafię tego przyjąć od tak. Nie umiem być idiotką z dziurą między uszami, którą cieszy przebywanie z tobą. Ja tego nie umiem!
            - Ale chcesz. – Spojrzała na niego nieco otępiała. – Chcesz mieć kogoś, kto będzie cię rozumiał, z kim będziesz mogła porozmawiać, i dla kogo będziesz ważna.
            - I co? Teraz mi powiesz, że to właśnie ty jesteś tą osobą? – Nie odezwał się. Czuł się urażony pretensjonalnym tonem dziewczyny i dlatego pozwolił jej mówić dalej. – Nawet jeśli, Malfoy. Nawet jeśli szukam kogoś takiego, to nie w twojej osobie. Działasz mi na nerwy za każdym razem, gdy się widzimy, ośmieszasz, kpisz i lżysz, kiedy tylko nadarzy się okazja. Po to było to przedstawienie. Chciałam ci pokazać, że nie możesz mieć wszystkiego.
            - Osiągnęłaś to, co chciałaś? – zapytał zimno, a po plecach dziewczyny przeszły ciarki. Zdenerwowała go, była tego pewna, a jego wyniosła i lodowata postawa jeszcze mocniej ją w tym przekonaniu utwierdzały.
            - Tak – odparła lakonicznie, przełykając nerwowo ślinę i cofając się jeden krok. Malfoy obserwował ją powłóczystym spojrzeniem, jednak nie zbliżył się do niej. Dzieliła ich odległość wyciągniętej ręki, ale Hermiona miała wrażenie, że to stanowczo za mało. Burzowe oczy Dracona wwiercały się w jej twarz, nadając sercu szybszy rytm, a przecież już i tak waliło w piersi jak oszalałe.
            - Nie, Granger – odezwał się do niej po dłuższej chwili, ale nie słowa uderzyły ją najbardziej, a momentalna zmiana nastroju mężczyzny. Jeszcze sekundę temu miała przed sobą ostrą górę lodową. Teraz stopniał i wygładził szpiczaste rysy, a tęczówki znów przybrały barwę srebrnych monet. Strach momentalnie z niej uleciał, a zastąpiło go przyjemne ciepło, które rozlewało się coraz szybciej w ślad za zbliżającym się do niej Malfoyem. – Ja nie zrezygnowałem, a ty osiągnęłaś coś zupełnie innego.
            - Co niby? – Zrobiła ostatni krok i omal nie podskoczyła, czując za sobą zimną ścianę. Znów znajdowała się między młotem, a kowadłem. Znów ślizgon miał nad nią przewagę i mógł z nią zrobić to, co chciał, a miał szerokie pole do popisu. Uniosła automatycznie nieco wyżej głowę, a Draco stanął naprzeciwko niej, jednak ku jej zdziwieniu nie dotknął jej. Nie zmiażdżył jej nadgarstków, rozbijając o marmurową ścianę. Nie złapał za gardło i nie zaczął dusić. Po prostu stał i patrzył na nią szarymi oczami, z których nadzieja wprost wylewała się na blade policzki. Z początku nie rozumiała tego spojrzenia. Było tajemnicze i nieprzeniknione. Dopiero później zaczęło do niej docierać, co Malfoy chciał przez nie przekazać.
            - Zacząłem dostrzegać piękno wewnętrzne, które zawsze pomijałem. Urodę skrytą za zwyczajami i lękami. Za inteligencją i wrażliwością. – Słuchała uważnie każdego słowa, starając się wynieść z nich jak najwięcej, a z im większą pasją Draco do niej mówił, tym więcej pojmowała z jego wypowiedzi. Już nie potrafiła patrzeć na niego z odrazą, wrogością, czy apatią. Ciepło samo biło z jej oczu, wlewając się w chłodną stal spojrzenia chłopaka, która rozgrzewała się z każdą sekundą coraz bardziej. I na takiego Malfoya mogła patrzeć choćby cały dzień. Dokładnie takiego arystokratę chciała znać. - I właśnie to cię różni od otaczających mnie dziewcząt. To sprawia, że jesteś wyjątkowa, a ja nie chcę rezygnować z tej dziwnej znajomości.
            - Nie chcesz? – spytała, jakby dla pewności, a Draco niespodziewanie ujął ją za rękę i uśmiechnął delikatnie, przez co wyglądał zupełnie inaczej, niż do tej pory. Nie miała przed sobą diabła, a niewinnego chłopczyka, który pukał do drzwi jej serca i prosił, aby go wpuściła. I cóż miała zrobić jeśli posiadała ogromną słabość do dzieci?
            - Denerwujesz mnie i uspokajasz. Przyciągasz i odpychasz. Zawsze jednak przebija się przez ciebie ciepło, którego ja nigdy tyle nie doświadczyłem. – Zaśmiał się krótko, jakby wcześniejsza wypowiedź go zakłopotała lub był rozbawiony tym, co za chwilę miał powiedzieć. Lekko, niemal ostrożnie dotknął opuszkami palców jej policzka, a drugą rękę nadal trzymał splecioną z jej. Te ruchy były zdecydowanie różne od tych z korytarza determinowanych cielesnym pożądaniem. Nie były agresywne ani przepełnione erotyzmem. Te gesty były subtelne i wrażliwe, kompletnie niepodobne do znanego jej Malfoya, ale było w nich coś, co sprawiało, że czuła się przy nim swobodnie i bezpiecznie. Niespodziewanie dla siebie samej ścisnęła mocniej jego dłoń, a drugą ręką odgarnęła kilka platynowych kosmyków z czoła chłopaka. – Właśnie o tym mówię.
            - Przepraszam. – Chciała zabrać dłoń, ale Draco powstrzymał ją w ostatnim momencie i ułożył na swojej szyi. Hermiona szybko jednak przeniosła ją na gładko ogolony policzek blondyna, wodząc palcami po mocno zarysowanych kościach jarzmowych.
            - Bardzo łatwo przyzwyczajam się do wielu rzeczy, ale do tego, co ze mną zrobiłaś, do twoich gestów i ciepła, do głosu, oczu, uśmiechu, obezwładniło mnie to. Kompletnie odurzyło, a ja nie chcę budzić się z tak pięknego snu.
            - Zamroczyło cię w kilka godzin? – spytała lekko podejrzliwie, wywołując na ustach chłopaka szczery i niewinny uśmiech.
            - Pamiętasz jak pytałem, co muszę zrobić, by móc patrzeć w twe oczy codziennie? – Przytaknęła mu powoli głową. – Znasz już odpowiedź?
Chwilę wahała się nad pytaniem i tym, co chciała zrobić. Nie czuła żadnych oporów od strony serca czy rozumu. Milczało zarówno pierwsze, jak i drugie, choć ciężkie i nierówne uderzenia w piersi świadczyły o czymś zupełnie innym. Co powinna zrobić? Jak ma się zachować? Nie czuła niepewności, która zawsze towarzyszyła jej przy Draconie. Jedynie bezpieczeństwo i spokój, którego tak bardzo zawsze pragnęła od drugiej osoby. A gdyby tak zdać się na los? Powierzyć mu dalsze życie i nie wybiegać myślami w przyszłość dalszą niż dobiegający końca wieczór? Będzie żałować? Może, ale jeśli nie, jeśli wszystko potoczy się zupełnie inaczej, będzie szczęśliwa, że udało jej się zaufać. Obdarzyła ślizgona nieśmiałym uśmiechem, czując jak na policzkach zaczynają wykwitać drobne rumieńce. Zdecydowała.
            - Po prostu bądź. – Znalazła się w najpiękniejszym śnie, najcudowniejszej bajce, której nikt nie był w stanie opowiedzieć słowami. Draco przybliżył się do niej niepewnie i schylił ku ustom, by następnie przykryć jej wargi swoimi. Nie był nachalny ani gwałtowny, trochę nawet nieporadny, jakby całował kogoś pierwszy raz w życiu. Nie spieszył się, zahaczał od czasu do czasu o kąciki ust, dotykając nieśmiało rozpalonych policzków dziewczyny. Wyczuwał jej uśmiech, drżące ręce na karku, które wstydliwie wplatała mu pomału we włosy. Była w tym pocałunku tak delikatna i słodka, że utonął w niej bez reszty. Niezdarnie przeniósł dłoń na jej talię, potem na plecy, aż sunął niespiesznie po zakrytym materiałem szlafroka ramieniu, chcąc dostać się do jej szyi. Był zagubiony, a jego ruchy przypominały poczynania nowicjusza. Gdy zaplątał się dłonią w puchatej tkaninie gdzieś na wysokości obojczyka, poczuł, że usta dziewczyny wyginają się w lekkim uśmiechu, przez co jego własne stoczyły się prawie na brodę gryfonki. Jednak mimo ogólnej nieporadności nie czuł zażenowania swoim zachowaniem. Przy Hermionie odkrywał siebie na nowo. Odnajdywał zatraconą delikatność i romantyzm, które ukrył pod płaszczykiem namiętności i gwałtowności. Potrafił być czuły i subtelny, a czego zawsze unikał przy dotychczasowych kobietach. Nie chciał wyjść na ckliwego wrażliwca; bał się takich porównań. Ale przy Hermionie nie wyobrażał sobie być inny. Co więcej, czuł wstyd, gdy pomyślał o intensywności pocałunków, które uprawiał do tej pory. Nie było w nich nic nadzwyczajnego, a każdy kolejny nie różnił się od poprzedniego. Teraz chłonął osobę kasztanowłosej kobiety, zatracał się w niej i starał zapamiętać każdy najmniejszy szczegół. Wyczuwał delikatną i rozpaloną skórę pod palcami, wilgotne i z charakterystycznymi małymi rankami powstałymi przez przygryzanie warg usta, malutki i lekko zadarty nos, o który od czasu do czasy zahaczał, wystające kości obojczykowe, po których wodził jedną ręką; czuł wszystko, na co do tej pory nie zwracał uwagi. I chciał więcej. Zdecydowanie chciał wiedzieć więcej o trzymanej w ramionach dziewczynie.
            - Panno Granger? Jest tu pani? – Oderwała się od niego przestraszona, jednak Draco nie wyglądał na przejętego. Cały czas trzymał ją w talii i nawet stukot obcasów, który niewątpliwie pochodził od butów profesor McGonagall nie był w stanie wyciągnąć go z letargu, w którym się znalazł. Na szczęście, choć niekoniecznie dla blondyna, Hermiona zachowała resztki trzeźwości i w ostatnim momencie wyswobodziła się z objęć chłopaka, poprawiając materiał szlafroka, z którym i tak wszystko było w porządku. Malfoy wyglądał na niepocieszonego, a na pewno zdziwionego jej postępowaniem, ale gdy zobaczył kroczącą ku nim nauczycielkę transmutacji, przybrał najbardziej normalną postawę, odsuwając się dwa kroki od panny Granger.
            - Ah! Tu jesteście. To bardzo dobrze – odezwała się do nich na przywitanie, uśmiechając pogodnie i lustrując ich obydwoje z góry na dół.
            - Coś się stało, pani profesor? – zapytała Hermiona, a uśmiech momentalnie zniknął z twarzy nauczycielki, a na jego miejsce wskoczyła cienka linia, pod którą zapewne ukrywały się usta starszej kobiety.
            - Co to za strój, panno Granger? – Wskazała ręką na jej biały szlafrok, a gryfonka momentalnie spuściła wzrok i zaczerwieniła się ze wstydu. – Zaraz ogłoszenie wyników, a pani nie jest jeszcze ubrana!
            - To moja wina, pani profesor – wtrącił się ni stąd ni zowąd Draco, a surowy wzrok McGonagall przeniósł się na bladą twarz chłopaka. – Posprzeczaliśmy się, kto ogłosi wyniki i Hermiona nie zdążyła się przygotować.
            - Rozumiem. – Srogi głos Minerwy jakby zelżał pod wpływem wytłumaczenia chłopaka, na co panna Granger odetchnęła z ulgą. – Piętnaście minut. Więcej nie mogę wam zaoferować. Piętnaście i ani sekundy dłużej.
            - Oczywiście, pani profesor – podziękowała nauczycielce, która ostatni raz spojrzała nieco podejrzliwie na ślizgona, a następnie zniknęła im sprzed oczu, łopocząc za sobą charakterystyczną zieloną szatą. Gdy tylko do uszu Hermiony dobiegł dźwięk zamykanych drzwi, zerwała się jak poparzona w kierunku stojaka, na którym wisiały przygotowane sukienki i wyciągnęła jeden z pokrowców, rzucając go niedbale na krzesło. Podwinęła rękawy szlafroka i zabrała się za szukanie odpowiednich pantofelków, ale jak na złość nie mogła znaleźć jaśniutkich szpilek, które komponowałyby się z wybranym strojem. Zakładając biżuterię dostrzegła, że Draco majsterkuje przy zapięciu od czarnego pokrowca, w którym znajdowała się kreacja na finał konkursu. Podeszła do niego i trzepnęła go lekko po rękach, zabierając następnie sukienkę i znikając za parawanikiem. Już prawie odwiązała supełek od paska szlafroka, gdy przypomniała sobie o nieproszonym gościu znajdującym się zaledwie kilka metrów od niej. Wychyliła się zza drewnianego skrzydełka i tak jak przypuszczała, Draco siedział sobie w najlepsze naprzeciw lustra, w którym bez krępacji mógł oglądać jej przygotowania do wyjścia na scenę.
            - Wyjdź, bo nie ręczę za siebie – zagroziła mu, a blondyn uśmiechnął się filuternie, jednak bez słowa sprzeciwu zniknął jej z pola widzenia, a sądząc po skrzypiącym dźwięku wydawanym przez drzwi od kulis udał się na Wielką Salę, zapewne by poszukać Zabiniego. Natychmiast oparła się o zimną ścianę i zamknęła oczy, a ręka automatycznie powędrowała do lekko napuchniętych ust. Dopiero teraz do niej dotarło, że całowała się z Malfoyem. Z tym samym Malfoyem, który kilka godzin temu omal nie udusił jej na korytarzu. Czy ona jest normalna? Gdzie się podział zdrowy rozsądek? I gdzie są wyrzuty sumienia? Gdzie się schowały? Nieczuła nic oprócz bijącego szybko serca, drżących kolan i lekko pulsujących warg. Ten chłopak, z którym przed chwilą dała się ponieść emocjom, nie jest Malfoyem, którego zna. Ten arogancki ślizgon nie byłby delikatny i czuły, nie dotykałby jej z taką miękkością i subtelnością; nie takiego pocałunku się spodziewała, a jednak nie chciała żadnego innego. Znała Malfoya, teraz poznała Dracona, który jest kompletnie różny od mężczyzny, który prezentował jej się na korytarzach szkoły. Nie jest brutalny i nachalny, nie interesuje go wyłącznie własne zadowolenie, nie pozwoliłby wyrządzić jej krzywdy. Po zasmakowaniu jego warg, po delikatności jego gestów, chciała znać tylko Dracona. Nie egoistycznego ślizgona, który dostrzegał czubek własnego nosa, a potem długo, długo nic. Pragnęła mieć w pamięci tego czułego chłopaka, lekko nieporadnego i nieśmiałego, a jednak potrafiącego dać jej dużo więcej, niż gorące i erotyczne pocałunki Malfoya, których na szczęście nie doświadczyła. Gdyby tak było, uczucia po niedawnych pieszczotach wybuchłyby w niej dwa razy mocniej, a ona nie byłaby w stanie pozwolić mu odejść. Chciała ciepła i zrozumienia, pragnęła szczerej i silnej miłości, której nic nie byłoby w stanie zniszczyć. Czy Draco może jej to dać? Czy jest w stanie skoczyć na tak głęboką wodę i powierzyć mu swe serce?

* * * * *

            Czekał przed wejściem za kulisy i patrzył się z uporem maniaka na zegarek na nadgarstku. Otrzymane przez McGonagall piętnaście minut nieubłaganie zbliżało się do końca, a Hermiony jak nie było, tak dalej nie ma. Nie chciał wchodzić nieproszony, ale chyba nie będzie miał wyjścia, ponieważ przygotowania gryfonki znacznie się przedłużają. Nacisnął więc niepewnie klamkę i rozejrzał się po pomieszczeniu, ale nie dostrzegł dziewczyny przy toaletce, ani nie słyszał jej za parawanikiem. Nie ukrywał, że trochę go to zaniepokoiło, ale gdy wszedł do środka i zobaczył siedzącą w ciemnym kącie Granger uspokoił się odrobinę i od razu do niej podszedł. Kobieta musiała unieść głowę, żeby na niego spojrzeć, a dodatkowo brak oświetlenia w tej części pomieszczenia wcale nie ułatwiał jej sprawy. Chciała mu powiedzieć, co jej leży na sercu, ale chłopak ją wyprzedził, podając jej dłoń i obdarzając delikatnym uśmiechem.
            - Gotowa? – Pokręciła przecząco głową, a brwi Dracona zmarszczyły się nieznacznie. Kucnął przed nią, a Hermiona uciekła od niego spojrzeniem.
            - To znowu zabawa? – zapytała niespodziewanie, pogłębiając widoczne na twarzy blondyna niezrozumienie. – Mścisz się za to z korytarza?
            - Więc o to chodzi – powiedział bardziej do siebie niż do niej, ale dziewczyna siedziała tak blisko, że bez problemu usłyszała każde słowo.
            - Nikt nie zmienia się w kilka godzin, a już na pewno nie tak jak ty. – Chciał ją złapać za rękę, ale zabrała ją w ostatniej chwili. – Powiedz, że się odgrywasz na mnie.
            - A jeśli nie? – Spojrzała na niego kątem oka i przeraziło ją to, co zobaczyła w szarych tęczówkach chłopaka, a raczej to, czego w nich nie dostrzegła. – Co jeśli faktycznie chcę spróbować być z tobą?
            - To bardzo będziesz się musiał natrudzić, żeby mnie do tego przekonać – odparła nieco apatycznie, ale nie zraziło to chłopaka. Tym razem bez przeszkód ujął jej dłoń w obie swoje i gładził delikatnie jej wierzch i część wewnętrzną. Czuł od czasu do czasu dreszcze przechodzące przez ciało Hermiony i słyszał jej niespokojny oddech.
            - Nie jestem idealny. Nie jestem nawet w połowie taki, jaki być powinienem. Ale daj mi szansę, Granger. Naucz mnie być osobą, którą jestem teraz.
            - Jesteś szalony – wymówiła na głos kotłujące się w głowie myśli, czym wywołała na twarzy chłopaka pogodny uśmiech. – Nienormalny wręcz. Jak mam w to uwierzyć?
            - Masz do stracenia tyle samo co ja. Jak nie wyjdzie, świat się nie zawali.
            - Za dużo się dzieje. – Dobiegły do nich głosy profesor McGonagall i profesora Snape’a z Wielkiej Sali, którzy próbowali przygotować uczniów na ostatnią, decydującą fazę konkursu. Hermiona dobrze wiedziała, że nie mają już czasu na rozmowę i musi zdecydować, czy jest gotowa zaryzykować. A nie była i musiała o tym powiedzieć Malfoyowi. – Muszę to przemyśleć, potrzebuję czasu. Wybacz mi, Malfoy, ale wszystko dzieje się za szybko.
            - Ja nie zrezygnuję. – Tylko tyle był w stanie powiedzieć po tym, co usłyszał od dziewczyny. Nie czuł do niej żalu, ale musiał przyznać się przed samym sobą, że jej słowa ubodły go, choć starał się tego nie pokazać. Gdzieś tam jednak w środku, w miejscu, gdzie do tej pory nie działo się nic, zapłonęło ognisko ciepła i nadziei mówiące mu, że nie może się poddać, bo straci najbardziej wyjątkową dziewczynę, jaką mógł sobie wymarzyć.
            Podniósł się odrobinę niezgrabnie i podał Hermionie rękę, którą tym razem dziewczyna przyjęła bez sprzeciwu. Pomógł jej wstać i w milczeniu pokonali drogę prowadzącą na główny wybieg. Starał się nie patrzeć na nią nachalnie, ale nic nie mógł poradzić, że sukienka, którą miała na sobie przyciągała jego wzrok. Była długa, jak wszystkie poprzednie, ale składała się z większej ilości materiału, który powiewał leciutko przy każdym ruchu kasztanowłosej, tworząc baśniowe efekty, jakby była leśną driadą. Do tego pastelowy kolor błękitu przywodził mu na myśl bezchmurne niebo, w które bardzo lubił się wpatrywać, gdy tylko nadarzyła się okazja. Góra była zwyczajna na pierwszy rzut oka. Kończyła się na wysokości talii, przyozdobiona krynoliną w odcieniu kości słoniowej, na grubych ramiączkach płynnie łączących się z dekoltem. Misterne ażurowe wzory, które zostały na niej wykonane dodawały jej lekkości i dziewczęcego uroku. Hermiona wyglądała olśniewająco i był blisko, aby jej o tym powiedzieć, ale nie zdążył, gdyż przeszli przez ciężką kurtynę, za którą stał tłum rozentuzjazmowanych uczniów, znajdując się pod ostrzałem ciekawskich spojrzeń. Poprowadził ją przez wybieg i stanęli na przygotowanym dla nich miejscu, a bok nich nie wiadomo kiedy pojawili się Severus Snape i Minerwa McGonagall, choć na dobrą sprawę mogli już tam być od dłuższego czasu. Nauczyciel eliksirów korzystając z panującej wrzawy na widowni wręczył Draconowi srebrną kopertę, a chłopak dopiero wtedy dostrzegł fioletowe sińce widniejące pod lewym okiem opiekuna domu.
            - Panie profesorze? – Wskazał dyskretnie na obite miejsce, a Snape odchrząknął nieznacznie, odwracając głowę w stronę sceny, na której znalazły się już wszystkie kandydatki do tytułu Miss Hogwartu.
            - Komplikacje przy obradach – odpowiedział wymijająco, wskazując nerwowo na uczennice i miotając się jeszcze chwilę przy stanowisku komentujących. Złapał w końcu McGonagall pod ramię i zniknął z wybiegu tak szybko, jak się na nim pojawił. Młody arystokrata czuł ciążącą mu w dłoniach kopertę i uciskający kołnierzyk od koszuli. Hermiona stała tuż obok niego uśmiechając się promiennie i uczestnicząc w dobiegających końca oklaskach. Patrząc na nią uświadomił sobie, że to ostatnie minuty, kiedy może przekonać do siebie pannę Granger. Nie zrezygnuje z niej, nie stłumi zalążka uczucia, którym ją obdarzył w ciągu dzisiejszego wieczoru. Bo zaczął myśleć o niej zupełnie inaczej – nie jak o koleżance ze szkoły, wyjątkowo upartej i przemądrzałej, ale jak o kobiecie, która łata dziury w jego osobowości, napełniając je nieznanymi mu dotąd emocjami. A on je bardzo polubił i nie zamierzał się ich pozbywać, ale nie miał pomysłu, jak nie pozwolić kasztanowłosej odejść. Czas kurczył mu się nieubłaganie, owacje dobiegały końca, a Hermiona rzuciła już na siebie zaklęcie nagłaśniające. Myśl, Draco. No myśl, do jasnej cholery! Miał do dyspozycji kopertę, różdżkę, oraz własny głos. Co może z tym zrobić?
            - Jaka szkoda, że tak przepiękny i obfitujący w niesamowite emocje wieczór dobiega już końca. – Rozbrzmiał mu w uszach perłowy głos Granger, która rozpoczęła już końcowy występ. Szybko rzucił na siebie zaklęcie i wyprostował się, trzymając srebrną kopertę z wynikami na wysokości przepony. – Razem z dziewczętami uczestniczyliśmy w trzech kategoriach konkursu, dzieliliśmy z nimi radość i smutek, przypatrywaliśmy się zmaganiom mającym na celu wyłonienie spośród kandydatek najpiękniejszej uczennicy Hogwartu. Ale niestety wieczór nieubłaganie zbliża się ku końcowi, prawda Draco?
            - Tak, tak – odpowiedział lakonicznie, wdziewając na usta kurtuazyjny uśmiech. Hermiona spojrzała na trzymaną przez niego kopertę, dając mu do zrozumienia, że powinien o niej wspomnieć, co zresztą chwilę potem uczynił. – Otrzymałem przed chwilą wyniki głosowania jury, które znajdują się w tej właśnie kopercie. – Uniósł ją nieco wyżej, aby koledzy i koleżanki mogli bez problemu zobaczyć przedmiot.
            - Głosy zostały starannie przeliczone przez specjalnie zorganizowaną w tym celu komisję skrzatów – dodała rzeczowo gryfonka, przekładając pomocnicze karteczki w dłoniach. Kątem oka dostrzegła wychylającego się zza kurtyny Zabiniego, który miał wnieść na scenę trzy diademy dla uczestniczek, które otrzymały najwięcej głosów i znalazły się na podium.
            - Wszelkie fałszerstwa możemy zatem wykluczyć. – A no niestety, pomyślał Draco, miętosząc w palcach srebrny papier. Gdyby mógł mieć jakikolwiek wypływ na wyniki konkursu, gdyby mógł zmienić je przed wpisaniem na kartkę, z rozkoszą umieściłby w środku nazwisko Hermiony i z olbrzymią chęcią włożyłby jej koronę i szarfę. Żadna z dziewcząt stojących na scenie nie jest nawet w połowie tak piękna jak Granger, a nie mówił wyłącznie o urodzie zewnętrznej. Każda z nich jest wyjątkowa, każda się czymś wyróżnia, ale to nie wielkość biustu, intensywność koloru oczu, czy biel uśmiechu determinuje ich urok. To wady i zalety, umiejętności i słabości, zainteresowania i charakter, to wszystko sprawia, że są najpiękniejszymi istotami na ziemi.
            Nagle dostał olśnienia, a do głowy wpadł mu iście genialny pomysł. Poczekał, aż Hermiona skończy wypowiedź odnośnie sposobu weryfikacji głosowania i poprosi go o otworzenie koperty, a wtedy będzie mógł wcielić swój plan w życie. Granger będzie z pewnością wściekła i zrobi wszystko, żeby go powstrzymać, ale przecież mówił, że nie zrezygnuje. Wypatrzył jeszcze stojącego za kurtyną Blaise’a, który wychylał się zza niej od czasu do czasu, sprawdzając, czy aby przypadkiem nie jest już proszony na scenę.
            - To wszystko, co musimy wiedzieć o sposobie głosowania, jaki wybrało nasze wspaniałe jury. – Wskazała przy tym na stół sędziowski, a na sali rozbrzmiały krótkie oklaski. Spojrzała w międzyczasie na Draco, który dawał znak Zabiniemu na wniesienie koron i szarf. Uśmiechnął się do niej nieznacznie, a tętno Hermiony momentalnie podskoczyło w górę. Czuła w kościach, że coś się święci, a w czym bezsprzecznie weźmie udział Malfoy i miała co do tego dziwne przeczucia.
            - Na scenę tymczasem wchodzi Blaise Zabini, który czuwał nad bezpieczeństwem insygniów, które otrzyma zwyciężczyni konkursu. – Czarnoskóry chłopak postawił na specjalnym podwyższeniu przedmioty, a następnie stanął obok komentujących, czekając na rozwój ceremonii.
            - Chyba możemy już otworzyć kopertę i sprawdzić, która z kandydatek otrzymała tytuł najpiękniejszej. Mógłbyś, Draco? – zwróciła się do niego grzecznie, starając się zapanować nad nerwową nutką, która pobrzmiewała w jej głosie. Malfoy rozejrzał się po widowni, przystanął na chwilę przy sędziach, a następnie przeniósł wzrok na uśmiechającą się niespokojnie pannę Granger, której bursztynowe tęczówki krzyczały do niego, że stanowczo zbyt długo odwleka w czasie podanie wyników. Arystokrata obdarzył ją filuternymuśmieszkiem i wyszedł na główny podest, kierując się w stronę kolegów i koleżanek zgromadzonych przed sceną. Czuł zaniepokojenie Hermiony i zdziwienie pozostałej części sali swoimi poczynaniami, ale miał tylko jedną szansę, żeby przekonać do siebie dziewczynę i nie zamierzał z niej zrezygnować. Wyprostował się przy samym końcu wybiegu i odkaszlnął, zwracając na siebie uwagę tych osób, które już zajęły się plotkowaniem na temat prezentowanej sceny.
            - Chciałbym coś powiedzieć, zanim poznamy imię zwyciężczyni konkursu, które znajduje się w tej kopercie. – Uniósł ją ponownie odrobinę nad głowę i zaczął chodzić miarowo po scenie, chwytając od czasu do czasu nic nie rozumiejące spojrzenia kolegów bądź koleżanek. – Jak wszyscy wiemy, piękno jest pojęciem względnym i każdy postrzega je w innych kategoriach. Weźmy takiego mnie. Jestem obrzydliwie bogaty i wcale się z tym nie kryję. Natura obdarzyła mnie anielskimi, niemal boskimi rysami twarzy, a przynajmniej tak mi mówiła jedna z moich dziewczyn. Mam pozycję w społeczeństwie, klasę i wdzięk, których niejeden facet mi zazdrości.
            - Do tego jesteś niesamowicie skromny – odezwał się ironicznie stojący stosunkowo blisko sceny Harry, a Draco uśmiechnął się do niego dobrodusznie, przechylając lekko głowę w prawą stronę i wskazując na niego ręką, w której trzymał kopertę. Na sali od razu dało się słyszeć rozbawione stwierdzeniem gryfona głosy, ale ślizgonowi w ogóle to nie przeszkadzało.
            - Święte słowa, Potter. – Harry prychnął w odpowiedzi, a Malfoy kontynuował wykład, kątem oka dostrzegając blada jak ściana twarz Hermiony. – Parafrazując, jestem nadzianym narcyzem, a i tak każdy chciałby być mną. I wiecie, jak wybierałem do tej pory kolejne dziewczyny? – Rozejrzał się po widowni, jakby oczekiwał od kogoś odpowiedzi. – Nie będę tu wchodził w szczegóły i podawał wam dokładnej analizy, gdyż jutro mogłoby mnie tu z wami nie być, nie patrz się tak, Weasley. Wiem, że bardzo byś tego chciał. – Obrzucił nieco rozbawionym spojrzeniem Rona, który momentalnie spąsowiał na twarzy. – Chcę jedynie powiedzieć, że praktycznie każdy mężczyzna, każdy, drogie panie, w pierwszej kolejności zwraca uwagę na wasz wygląd. Jesteśmy obcesowi i niewychowani, a do tego niesamowicie głupi.
            - Mów za siebie, Malfoy – odezwał się ktoś z widowni, a Draco szybko rozpoznał głos Anthony’ego Goldsteina – ucznia Ravenclawu.
            - Ależ oczywiście, Goldstein – podkreślił bardzo wyraźnie nazwisko chłopaka, a oczy wszystkich zgromadzonych spoczęły na krukonie. – Mówię cały czas za siebie. Ale pozwolisz, że wypowiem się w twoim imieniu i uświadomię Cho Chang, że zwróciłeś na nią uwagę tylko przez jej orientalną urodę. Nie masz mi tego za złe, prawda? – Obrzucił bruneta zjadliwym uśmieszkiem, a następnie pokonał całą długość wybiegu, aż znalazł się przy stojących na głównym podeście dziewcząt, które niewiele rozumiały z jego zachowania. Wyglądały na zagubione i dość zakłopotane, wymieniając między sobą od czasu do czasu spojrzenia. Draco zatrzymał się przy pierwszej kandydatce z brzegu, która okazała się Luna Lovegood i ponownie odezwał się do publiczności. Swoją drogą ciekawiło go, kiedy Snape lub McGonagall zechcą przerwać mu przedstawienie.
            - Spójrzcie na te dziewczyny – mówił do widowni, ale cały czas patrzył w przerażone oczy Hermiony, która stała jak sparaliżowana przy stanowisku komentujących. – Czy naprawdę potrafimy dostrzec w nich tylko kolor oczu? Większość z was pewnie nawet tego nie potrafi zapamiętać, ale to już temat na inną okazję. Czemu skupiamy się na kolorze i długości włosów? Czemu kontemplujemy nad ich sylwetką pod względem wielkości piersi i szczupłości talii? Chcecie wiedzieć, jak one się wtedy czują? Chcecie wiedzieć, czego dokonujecie przez takie analizy? Ginny, co ci takie zachowanie chłopców przypomina? – Wyciągnął różdżkę z kieszeni spodni i przybliżył ją do szyi dziewczyny, która odpowiedziała bez najmniejszego zająknięcia.
            - Wycenę towaru. – Wśród kandydatek dało się słyszeć wielkie poruszenie, które wywołały słowa rudej. Draco wychwycił, że dziewczęta zgadzają się z opinią koleżanki i zaczęły głośno demonstrować swe oburzenie poprzez gwizdy i krzyki w kierunku będących na widowni chłopców.
            - Kretyni! – uniosła się wzburzona Astoria, a w jej ślad poszła jedna z sióstr Patil.
            - To jest podłe i uwłaczające!
            - Czy ja wyglądam, jakbym była na sprzedaż? – dopytywała jakaś puchonka. Draco obserwował wywołane poruszenie z niekłamaną satysfakcją, ale wtem dostrzegł machającego w jego kierunku Blaise’a, który mówił mu, że trzeba jak najszybciej przerwać powstałe zamieszanie, bo jeszcze ktoś może zostać ranny. Przytaknął mu w odpowiedzi głową i klasnął kilka razy w dłonie, a poruszone dziewczęta natychmiast się uspokoiły.
            - Każdy z nas chyba teraz widzi, że ograniczyliśmy się wyłącznie do jednej strefy podziwu nad kobietą. A przecież jest druga, zdecydowanie ważniejsza, a którą teraz chciałbym wam przybliżyć. – Hermiona stała obok Blaise’a i darła w drobne kawałeczki pomocnicze karteczki, które trzymała w rękach. Nie wierzyła, że to co widzi naprawdę ma miejsce i nie jest we śnie. Czy Malfoy rzeczywiście zamierza potępić zainteresowanie wyłącznie kobiecym ciałem? Miała wrażenie, że znalazła się w jakimś filmie, gdzie główny bohater nagle zmienia całe swoje dotychczasowe życie i zaczyna kierować się innymi wartościami. Nie poznawała przemawiającego do jej kolegów i koleżanek Dracona. To znaczy znała go, ale to był znów ten sam jasnowłosy chłopak, który całował ją za kulisami. Nie był zadufanym w sobie gnojkiem, a pogodnym i wrażliwym mężczyzną, przy którym zupełnie traciła nad sobą kontrolę, tak jak na przykład teraz. A jeśli wszystko co mówił, jeśli całe to przedstawienie było zrobione z myślą o niej i nie było w jego słowach ani krzty kłamstwa, wtedy może mu powiedzieć, że dokonał niemożliwego i sprawił, że mu zaufała całą sobą.
            - Ten to potrafi przemawiać. – Spojrzała na stojącego obok niej Blaise’a, który uważnie studiował każdy kolejny ruch przyjaciela. – Rzeczywiście musisz być bardzo wyjątkowa, bo inaczej w życiu by czegoś takiego nie zrobił.
            - Myślisz, że on to robi dla mnie? – spytała nieco zdziwiona, ale poczuła w sercu mocne ukłucie nadziei.
            - No przecież nie dla mnie. – W ślad za słowami Zabiniego na policzkach kasztanowłosej dziewczyny pojawiły się lekkie rumieńce. Nie odezwała się więcej do ślizgona; wsłuchiwała się w miękki, ale przekonywający głos Malfoya, który chodził między uczestniczkami konkursu i wymieniał ich zalety oraz zdolności i zainteresowania. Był przy tym tak szczery i niewymuszony, że mogła go słuchać choćby i całą noc.
            - I wiecie co? Dziwię się, że żaden z facetów obecnych na sali nie potrafi docenić tej drobnej krukonki, którą jest Luna. Dobra, czasem powie coś kompletnie od rzeczy, ale czy to nie czyni jej tak bardzo wyjątkowej? Poza tym ona jedna wie, czym są gnębiwtryski i zazdroszczę mężczyźnie, który dzięki niej nie będzie ich nigdy miał. – Luna zaczerwieniła się po same cebulki włosów, a Draco to samo zakłopotanie dostrzegł na twarzy Longbottoma. – Więc przestań się chować po kątach, Neville, i zaproś ją gdzieś wreszcie, bo chyba tylko ty jeden wśród zgromadzonych doceniasz piękno tej dziewczyny. – Podał blondynce rękę i poprowadził ją jak pozostałe dziewczyny w stronę widowni, a następnie oddał ją grofonowi, który cały czerwony został wypchnięty przed szereg uczniów. Wrócił do reszty kandydatek i położył ręce na ramionach Ginny, która aż podskoczyła z zaskoczenia, a potem zaśmiała się radośnie. – Panna Weasley. Skarb rodziny Weasleyów. Bez wątpienia najbardziej rozgarnięta i zaradna z nich wszystkich życiowo. Świetnie gra w quidditcha i doskonale radzi sobie w kuchni. Prawda, Blaise? – zwrócił się do przyjaciela, który uniósł znacząco kciuk w górę, a ruda dziewczyna uśmiechnęła się do niego ciepło. – To dlaczego, do jasnej anielki, jej tego nie powiesz? Obudź się, bo Potter też ma do niej ciągoty, a nie widzi dziewczyny, którą zesłały mu niebiosa. Tak, Potter, o Parvati właśnie mówię. – Ujął siostrę Patil za rękę i przeszedł z nią przez wybieg, kierując się ku oszołomionemu Harry’emu, a Blaise w tym czasie opuszczał scenę z uwieszoną mu na szyi i śmiejącą się perliście Ginewrą.
            - Ja cię zabiję, Malfoy – zagroził blondynowi niezbyt skutecznie, ale już po chwili jego złość minęła jak ręką odjął, gdy Draco pomógł zejść z podestu rozdygotanej Parvati, która od razu wpadła w ramiona gryfona.
            - Wcześniej mi podziękujesz. A ty, Finnigan nie stój jak sierota, gdy dziewczyna, której imię piszesz z namaszczeniem praktycznie na każdym pergaminie stoi tuż obok ciebie. – Seamus spąsowiał na twarzy, gdy obrócił się w kierunku Padmy, która spuściła głowę, kiedy skrzyżowała z nim wzrok. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało, a chłopak wyglądał, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał. Draco nie wiedział, co się działo dalej, gdyż obrócił się do widowni plecami, ale sądząc po rozentuzjazmowanych okrzykach i oklaskach, Finnigan prawdopodobnie pocałował siostrę Patil. Blondyn tymczasem z anielskim uśmiechem na ustach kroczył prosto ku Hermionie, której ciepły uśmiech zamienił się w lekko rozchylone usta i przestraszony wzrok. Nie była w stanie protestować, gdy Malfoy wziął ją pod rękę i poprowadził na środek sceny, gdzie obejmujący się czuje adepci magii spoglądali na nich zaciekawieni. Chciała coś powiedzieć do chłopaka, a najlepiej uciec i nie wystawiać się na publiczne widowisko, ale ślizgon trzymał ją mocno, a przy tym bardzo subtelnie, nie przestając patrzeć na nią iskrzącymi srebrnymi oczami.
            - Stoi tu przed wami zupełnie niepozorna dziewczyna – zaczął miękko, a Hermiona zaczerpnęła głęboko powietrza, ściskając go mocniej za palce u dłoni. – Wszyscy ją znamy i doceniamy jej inteligencję. Ale czy Hermiona Granger, czy ta cudowna perła w koronie Gryffindoru składa się tylko z bezgranicznej wiedzy? Czy może jest coś więcej, co czyni z niej najwspanialszą kobietę, jaka stąpa po ziemi?
            - Powiedz to, Draco! – krzyknęła do niego Pansy, która podtrzymywała się na ramieniu Rona i uśmiechała do przyjaciela promiennie, a kilka osób na sali wyraźnie ją po parło.
            - Ma przepiękny uśmiech, od którego miękną kolana. Niezwykły śmiech przypominający drobne dzwoneczki uderzające o siebie. Jej oczy to dwa drogocenne skarby, które mienią się jak bursztyn w promieniach wschodzącego słońca. A pod tym wszystkim kryje się niesamowita osobowość najbardziej niezwykłej dziewczyny, jaką poznałem w swym życiu. Hermiona to nie tylko inteligencja, ale również wrażliwość, upartość, czasem złośliwość, czysta wyrozumiałość, cierpliwość, szczerość, oddanie i siła. Nie znam piękniejszej zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie dziewczyny. Żadna nie miała w sobie tyle wytrwałości, aby chcieć mnie zmienić. I wiecie co? Chrzanić ten cały konkurs piękności. – Podarł trzymaną w ręku kopertę, a na sali rozbrzmiały gromkie oklaski, do których przyłączyli się po chwili nauczyciele. Hermiona natomiast miała już wszystko gdzieś. Nie obchodziło jej, czy ktoś się na nią patrzy i co powiedzą o niej koledzy i koleżanki. Właśnie była świadkiem najwspanialszego i dość nietypowego wyznania uczuć, do jakiego zdolny był tylko Draco Malfoy. Nie Draco czy Malfoy. Właśnie Draco Malfoy – czuły i złośliwy, delikatny i bezpośredni, z wadami i zaletami – najbardziej zagmatwana osoba, jaką przyszło jej poznać, a przy tym jedyny mężczyzna, którego darzyła głębokim uczuciem. I gdy chłopak wyrzucił skrawki papieru, które zostały po kopercie, a potem złapał ją w talii i złożył na jej ustach czuły pocałunek, oddała mu się bez reszty i odwzajemniła pieszczotę, a towarzyszyły im głośne owacje rozbrzmiewające w całym Hogwarcie.

* * * * *

Siedem lat później…

            Hermiona wynosiła do ogródka tacę z lemoniadą, gdzie jej najlepsi przyjaciele świętowali urodziny jej syna. Była matką oraz żoną, innymi słowy pracowała w najwspanialszym zawodzie, jaki mogła sobie wymarzyć. Nigdy nie żałowała, że zdecydowała się zaufać Draconowi w dniu pamiętnego konkursu piękności. Od tego momentu zaczęła się ich wspólna przygoda, obfitująca w wiele łez radości i smutku, w krzyki szczęścia i rozpaczy, ale nigdy ich uczucie nie straciło na intensywności. Z małej iskierki, która zrodziła się między nimi grudniowego wieczoru w Hogwarcie, powstało rodzinne ognisko, do którego z każdym rokiem dokładali coraz więcej drzewa i dbali, by ogień ich miłości nie przygasł nawet odrobinę. Przyjaciele dziwili się, skąd w nich tyle pasji i siły. Czasem słyszeli od nich, że nie wytrzymają ze sobą długo. A tu proszę, już siedem lat minęło, od kiedy są razem i nic nie zapowiadało, że ich wspólna bajka ma się kiedyś skończyć. Tym bardziej, że do ich domowego ogniska właśnie wleciała kolejna iskierka miłości.
Z promiennym uśmiechem stanęła przy stoliku, wokół którego zgromadzili się ich najbliżsi przyjaciele – Harry i Parvati, Blaise i Ginny, Ron z Pansy, Theodore i Astoria, Neville z Luną, a nawet Gregory i Cho. Okazało się, że świętują dziś więcej niż jedną okazję, gdyż państwo Weasley ogłosili, że spodziewają się dziecka, a Zabini pochwalił się oświadczynami w Paryżu. Ona również miała dla nich radosną nowinę, ale chciała, by był przy tym również Draco, który zniknął gdzieś niespodziewanie z ich czteroletnim synem Scorpiusem.
- Widzieliście gdzieś Draco? – spytała, rozglądając się po ogrodzie.
- Zaraz ich znajdziemy – odezwała się Parvati, która odeszła na chwilę od stołu i zawołała swoje dziecko. – James!
Chłopiec wyłonił się zza krzewu bukszpanu, który rósł w ogrodzie, a po chwili pojawił się również Scorpius, który machał nieporadnie w kierunku Hermiony. Uśmiechnęła się do niego radośnie i zaśmiała perliście, gdy Draco złapał ich syna pod boki i posadził na barkach, a malec zaczął się głośno śmiać. Jej mąż drugą rękę podał synowi Potterów i cała trójka niedługo potem znalazła się w drewnianej altanie. James wskoczył ojcu na kolana, a mały Scor objął Draco za szyję i przytulił się do niego.
            - Dobrze, że już przyszliście chłopcy – odezwała się do nich kasztanowłosa dziewczyna, nie przestając uśmiechać się promiennie. Malfoy w tym czasie objął ją wolną ręką w talii i przyciągnął do siebie, składając na ustach krótki pocałunek. Ich syn nie omieszkał wyrazić swego niezadowolenia w dźwięcznym słowie „ble”.
            - Miona ma z wami do pogadania – wtrąciła się wesoło Ginny, a przyjaciółka posłała jej upominające spojrzenie.
            - Dla złagodzenia powiem, że jesteś piękna, kiedy się złościsz, kochanie. – Wywróciła z politowaniem oczami, a Ron postanowił skomentować wypowiedź blondyna.
            - Aha, jak się wkurzy to zostanie Miss Hogwartu. Znowu. – Nic nie mogła poradzić na wypływające na policzki rumieńce. Dodatkowo wesołe śmiechy i potakiwania przyjaciół wpędzały ją w coraz większe zawstydzenie. Oficjalnie nikt nie otrzymał tytułu najpiękniejszej w trakcie wyborów w szkole, ale wszyscy zawsze dopowiadali sobie historię, że to właśnie Hermiona została miss, a na pewno w oczach Draco Malfoya. Zresztą nikt nie spieszył jakoś ze sprostowaniem faktów.
            - Bądźmy na chwilę poważni, bo Hermiona naprawdę ma coś ważnego do powiedzenia. – Uspokoiła towarzystwo Astoria, a pani Malfoy uśmiechnęła się do niej ciepło. Wypuściła głośno powietrze z płuc i zwróciła bezpośrednio do Draco, który wyczekiwał tego, co ma mu do powiedzenia z bijącym nerwowo sercem.
            - Draco – zaczęła dość pewnie, ale z każdym kolejnym słowem wzmagała się nerwowa gestykulacja i drżenie w głosie. Nawet jej syn, maleńki aniołek, który patrzył na nią dużymi srebrnymi oczami nie był w stanie jej uspokoić. – Wiesz, jak bardzo cię kocham i Scorpiusa. Siedem lat to niedużo, ale też niemało, a ja nie wyobrażam sobie dalszego życia bez was. Ale kilka dni temu pojawił się ktoś, kogo obdarzyłam równie silną miłością co was i mam nadzieję, że wy też go pokochacie.
            - Czy ty chcesz… - urwał wypowiedź, patrząc w rodzące się w oczach żony łzy. Z bijącym sercem ściągnął z barków Scorpiusa i przytrzymał go w ramionach, a druga ręką przyciągnął do siebie Hermionę, która zdążyła rozpłakać się na dobre, a przy tym śmiała się cicho, wtulając się w męża i syna.
            - Merlinie, jacy oni są razem szczęśliwi – odezwała się rozmarzonym głosem Pansy.
            - Cała czwórka – dołączyła do niej Ginny, a Draco spojrzał na kobiety z niezrozumieniem, a następnie przeniósł wzrok na Hermionę, która wzięła na ręce ich syna.
            - Jaka czwórka? – zapytał ją, a kobieta wyciągnęła z kieszeni spodni niewielką fotografię i mu ją wręczyła. Nie zdziwiło ją, gdy jej mąż wpatrywał się w nią z lekkim zdziwieniem. Przy pierwszej ciąży zamiast zdjęcia woleli nagranie. Wskazała mu niewielki, prawie niewidoczny punkcik, ale blondyn w dalszym ciągu zachowywał się, jakby nic nie rozumiał.
            - Widzisz?
            - Co?
            - Drugiego syna matole! – krzyknął do niego rozbawiony Blaise, a oczy Draco omal nie wyleciały z orbit.
– Albo córkę – dołączył się Harry, a blondyn patrzył na swą żonę szukając potwierdzenia informacji w jej bursztynowych oczach. I dostrzegł wszystko, o czym przed chwilą się dowiedział. Źrenice błyszczały się w promieniach słońca, a w kącikach widniały jeszcze resztki łez. Całego obrazu dopełniał promienny uśmiech szczęścia na malinowych wargach kobiety. Schował zdjęcie do kieszeni i mocno ją przytulił, całując po czole, powiekach, policzkach, aż dotarł do ust, na których zatrzymał się nieco dłużej. Poczuł się dokładnie jak w Hogwarcie; przyjaciele gratulowali mu oklaskami i słowami uznania, a on tak jak przeszło siedem lat temu trzymał w ramionach najcudowniejszą kobietę na świecie. Teraz miał jeszcze Scorpiusa i maleńką istotkę spoczywającą pod sercem Hermiony. Nie żałował zmiany. Nie żałował ani jednej minuty spędzonej w towarzystwie dziewczyny, która odmieniła całe jego życie, a teraz stoi przy nim. Z każdym rokiem zakochiwał się w niej na nowo. Każdego dnia przekraczali granice miłości, która się między nimi zrodziła. I nie wyobrażał sobie nie kochać tej cudownej kobiety. Nie potrafił przeżyć bez niej nawet pół dnia. Gdy wszyscy myśleli, że uczucie wygasa, oni pokazywali im, że potrafią rozpalić je dwa razy mocniej. Podtrzymywali jego ogień siłą trwającego między nimi zakochania. Był kochany i kochał, tego tak naprawdę szukał w życiu. A teraz ma najwspanialsze trzy powody do bezgranicznej miłości, jakie mógł otrzymać od losu.

31 komentarzy:

  1. Anonimowy23 maja, 2016

    Tak długo czekałam na ostatnią część �� piękna <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy23 maja, 2016

    Yeah pierwsza XDXD Uwielbiam twoją twórczość :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Popłakałam się. Zagmatwana, chwilami niezrozumiała, zabawna i urocza. Jednym słowem idealna. Tak jak mówiłam wczoraj wynagrodziłaś z nawiązką to małe opóźnienie. Dziękuję za to, że piszesz. Mocno Sciska
    La Catrina
    PS. Powodzenia na sesji. Trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
  4. Według mnie każda cześć tej miniaturki się różni. Jest jakby z innej bajki. Ale spokojnie, to dobrze! To świadczy tylko i wyłącznie o Twoim talencie! Mało kto potrafiłby nas tak zadziwić, serwując za każdym razem inną wersję Hermiony :D
    Co do tej części - cudna. Z pewnością bd wracać zarówno do niej jak i do pozostałych dwóch jeszcze nie raz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż mi słów zabrakło!!! :D to jest to czego oczekiwałem po tych 3 częściach :D w pełni zgadzam się z poglądem Draco na temat piękna Hermiony. Najlepsze Dramione właśnie tak powinno zostać pokazane :D Nawet biłem brawo na myśli Draco w 1 fragmencie :D
    Magia!

    Pozdrawiam i życzę duuużo weny!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Poryczałam się ! Końcówka konkursu Miss Hogwartu najlepsza! Przedmowa Draco była niesamowita, nagle zeswatał pół szkoły. Dobry jest!
    Jesteś najlepsza! Całość nieziemska.
    Pozdrawiam,
    Kinia

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego mi było trzeba - jak Ty to robisz, że zawsze mam ochotę znaleźć Cię i mocno przytulić? ❤
    Co prawda, jeszcze trochę i próchnicy bym dostała, ale każdemu od czasu do czasu należy się słodka, lekka miniaturka (która w dodatku jest dobrze napisana). Tak więc dziękuję i trzymam kciuki - sesja w końcu mu być zdana celująco (grunt to mierzyć wyżej niż inni :D)!
    Pozdrawiam,
    C.

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem od czego zacząć... Przepiękna miniaturka. Pisz więcej takich cudeniek ♡
    Emi

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy24 maja, 2016

    Naprawdę lepszej miniaturki nigdy nie czytałam, gdzieś tam napisałaś, że Hermiona znalazła się w przepięknej bajce, której nikt nie był w stanie opowiedzieć słowami. Ty to zrobiłaś i to świadczy o twoim ogromnym talencie. Naprawdę bardzo ci gratuluje, a przede wszystkim dziękuje, że mogłam czytać coś tak cudownego. To było tak piękne, że aż mi łzy płynęły jak czytałam. Na następne rozdziały mogę nawet 10 lat czekać. Jeszcze raz naprawdę Ci dziękuje, że chociaż przez chwilę mogłam się znaleźć w tak cudownej bajce.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie no... Ja w to nie wierzę! To niemożliwe! Jak?... Skąd ten pomysł wytrzasnęłaś?? Skąd bierzesz tyle weny? Podasz Mi Jej źródło? Chętnie skorzystam. ;) Miniaturka, a w zasadzie wszystkie trzy części są piękne, wspaniałe, cudne, niezwykłe, idealne, słodkie, jedne z najlepszych, zaj***ste, i po prostu, takie, jakie mają być.
    Masz ogromny talent, nie marnuj Go. :)
    Weny i buziaki;*
    Tessa

    OdpowiedzUsuń
  11. Jadę autokarem do Torunia i się popłakałam, no. Na dodatek zużyłam 15% baterii. Cudowna.Słowa Draco... Miód na serce. Uwielbiam twoje teksty, ponieważ piszesz prawdę :P
    Dobra, nie chce mi się najzwyczajniej pisać czegoś dłuższego. Będę czekać!
    Trzymam za ciebie kciuki i pozdrawiam!
    KH

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudna miniaturka, można się rozpłynąć. :)
    Czekam na więcej takich!
    Z chęcią zabiorę się za czytanie Twojego opowiadania i reszty miniaturek. :))

    Życzę z całego serca weny, której Ci w sumie nie brakuje jak widać po miniaturce. :)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Ariela
    http://breathe-you-in-dh.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak można tak pisać? Cudo, absolutnie cudo! Nigdy nie komentuję niczego i jest to mój pierwszy komentarz zostawiony na czyimś blogu, a uwierz, to naprawdę o czymś świadczy ;) Zastanawiam się tylko, czy tekst był betowany, bo momentami wcinają mi się błędy... Zwykle w braku jakiegoś słowa lub błędnej odmianie czasownika. Wydaje mi się jakbyś czasem nie przeczytała tego, co napisałaś. A i korzystając z okazji, mdłości podczas ciąży zaczynają się w 5 tygodniu, więc Ginny ma przed sobą mniej czasu trwania ciąży niż 9 miesięcy :) Tego typu błędy się czasem pojawiają, ale można nad nimi przejść bez zepsucia całokształtu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mnie naszło, żeby odpisać. Chyba radość, że wreszcie udało mi się skończyć pracę semestralną :D

      Teksty absolutnie nie są betowane. Jestem samoukiem, więc wolę i lubię to robić sama, ale niekiedy przyswojenie pewnych zasad idzie mi wyjątkowo opornie, co niestety jest widoczne, ale z rozdziału na rozdział, z miniaturki na miniaturkę, mam nadzieję, że błędów zaczyna ubywać. Dobra, karmię się marzeniami, ale coś jeść przecież trzeba ;)
      Nienawidzę tych cyferek, które psują zawsze cały tekst, jak chociażby sprawa ciąży Ginny. Oczywiście poprawię to, bo jest to błąd karygodny - tym bardziej, iż jestem kobietą i nie powinnam dopuścić do takich usterek w tekście. Przyznam się, że jakby zagłębić się w obliczenia matematyczne i dokładnie ułożyć fakty z życia bohaterów, nic nie będzie ze sobą grało. Przynajmniej ja nie mogę to tego ładu dojść.
      Tekst czytam zawsze. Przed publikacją, w trakcie publikacji i po niej. I zawsze znajdę jakiś błąd, którego nie wyłapałam, ale często brakuje mi czasu, by później nanieść poprawki. Lubię, gdy czytelnicy piszą o niedociągnięciach, absolutnie mnie to nie irytuje, gdyż jest to forma pomocy, z której chętnie korzystam.

      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie,
      Realistka :)

      Usuń
    2. Anonimowy30 maja, 2016

      No i to jest autorka na medal!!!


      Pozdrawiam [Karola]

      Usuń
  14. Twój blog jest jednym z moich ulubionych. Naprawde nie wiem jak tyvto robisz, że znajdujesz czas na pisanie postów i dodawanie ich co dwa tygodnie. Co do miniaturki... Świetna, nic dodać nic ująć. Nie mogę się doczekać kawy z Yves. Oj będzie ciekawie ☺ Pozdrawiam i powodzenia na sesji

    OdpowiedzUsuń
  15. Twój blog jest jednym z moich ulubionych. Naprawde nie wiem jak tyvto robisz, że znajdujesz czas na pisanie postów i dodawanie ich co dwa tygodnie. Co do miniaturki... Świetna, nic dodać nic ująć. Nie mogę się doczekać kawy z Yves. Oj będzie ciekawie ☺ Pozdrawiam i powodzenia na sesji

    OdpowiedzUsuń
  16. Miniaturka bardzo przyjazna w odbiorze i można ją z łatwością czytać. Końcówka mnie rozczululiła. Cieszę się, że historia zakończyła się happy endem!Powodzonka na sesji i pozdrawiam ;)
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  17. Super miniaturka, poprawi humor każdemu i wywoła uśmiech na twarzy :)
    Powodzenia na egzaminach!

    OdpowiedzUsuń
  18. Poświęciłem dziś sporo czasu na przeczytania wszystkich miniaturek i muszę przyznać ze nie był to czas stracony. Dziewczyno masz do tego talent i nikt temu nie zaprzeczy. Po prostu świetnie. Każde opowiadanie jest inne ale maja w sobie to coś ze nie można oderwać się od czytania. Denerwuje mnie komentarze super czy świetnie, ale sama nie wiem jak to opisać. Gratulują pomysłów, cierpliwości do czytelników i wytrwałości. A na koniec dodam, że chyba Ci zazdroszczę bo sama chciałabym umieć przelać na papier to co siedzi mi czasami w głowie. Gratulują i trzymamy kciuki za dalsze miniaturki.

    OdpowiedzUsuń
  19. Gratuluję tylu nietuzinkowych pomysłów! :-) aż mi przykro ze tak szybko juz epilog :P Najwspanialsze jest ze Draco zakochał się w prawdziwej Hermionie, mniej więcej książkowej, gdy tylko ja poznał bliżej :-) Miniaturka super, o talencie twoim juz nie wspominam, życzę udanej sesji! :-) i nie mogę się doczekać rozdziału :-(

    OdpowiedzUsuń
  20. Gratuluję tylu nietuzinkowych pomysłów! :-) aż mi przykro ze tak szybko juz epilog :P Najwspanialsze jest ze Draco zakochał się w prawdziwej Hermionie, mniej więcej książkowej, gdy tylko ja poznał bliżej :-) Miniaturka super, o talencie twoim juz nie wspominam, życzę udanej sesji! :-) i nie mogę się doczekać rozdziału :-(

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy będzie następny rozdział? Pytam się z wielką niecierpliwością,ponieważ na jednym z blogów o dramione autorka w zeszłym roku zapewniała,że rozdział pojawi się za tydzień,a nie do pojawił się do tej pory i nawet nie wygląda żeby miał się pojawić. Komentuje po raz pierwszy twój blog i nie da się go qyraźić słowami. Jest po prostu cudowny. Nie przestawaj pisać. Nie mam słów by go opisać. Jest po prostu CUDOWNY i byłabym bardzo zawiedziona gdybyś przestała pisać. Czekam na odpowiedź
    ~Tajemnicza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze przed rozdziałem czy miniaturką zamieszczam datę publikacji następnej notki. Wystarczy przeczytać te kilka zdań, które są przed rozdziałem - tak, to te osobiste wypociny, których nikt nie czyta, a powinien, bo potem są nieścisłości. Zresztą w zakładce "aktualności" też można znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania. A następny rozdział dopiero 26 czerwca niestety. Ale zapraszam 19 czerwca na kolejną część kawy z bohaterem, będziemy gościć Yves :) A jeśli nie wiesz, na czym powyższa zabawa polega odsyłam to zakładki "kawa z...".

      Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia,
      Realistka :)

      Usuń
  22. cudowna miniaturka warto bylo czekac kocham cie i twoje opowiadanie!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Dziewczyno!
    Trafiłam przypadkiem na twojego bloga i od razu pokochałam twój styl pisania. Genialnie opisujesz uczucia, momentami prawie płakałam ze śmiechu :) Masz niesamowite pomysły na swoich bohaterów, a miniaturki w twoim wykonaniu to dzieła sztuki. Trzymaj tak dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeszcze nie miałam okazji wypowiadać się na temat tej miniaturki, tym bardziej jej poprzednich części, jednak czas to w końcu nadrobić ^^
    Przyznam, że pomysł na miniaturkę z pewnością jest bardzo ciekawy, chociaż przyznam, iż jeśli chodzi o temat konkursów piękności, to jestem w nim całkowicie zielona xd Nie interesowały mnie zbytnio, a i ich idea nie do końca mnie przekonuje xd Niemniej moje przekonania nie wpływają w żadnym stopniu na ocenę tej miniaturki, broń Boże!
    Czytało się ją bardzo lekko, a relacja między Hermioną i Draco przedstawiłaś w niezwykle prosty, intrygujący sposób. Momentami rozbawiała, niemniej cały czas wywierała na mnie równie intensywne wrażenie, co na początku.
    No i końcówka... Rozpłynęłam się, popłakałam, wzruszyłam, rozczuliłam i w ogóle... Zdobyłaś nią moje serce, naprawdę <3
    Mam nadzieję, że z czasem będzie pojawiało się więcej miniaturek Twojego autorstwa.
    Pozdrawiam jeszcze raz,
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  25. Piękne po prostu płaczę ale tak z ciekawości kto by wygrał?

    OdpowiedzUsuń