Nie chcę dziś niepotrzebnie przedłużać, gdyż przede mną całonocny maraton z podręcznikiem od Ameryki Łacińskiej, a i wy pewnie macie lepsze rzeczy do roboty, niż czytanie "złotych myśli" siedzących mi w głowie. Nagadam się za tydzień przy nowej notce, a teraz pozwolę sobie jeszcze raz wstawić rozkład rozdziałów/miniaturek na najbliższe tygodnie:
27 marca opublikuję rozdział 44 (wybaczcie, ale nie mogę się zebrać, aby napisać streszczenie)
28 marca spotkamy się na kawie z Blaise'em
3 kwietnia czekać na was będzie druga część dzisiejszej miniaturki
10 kwietnia - rozdział 45
Mam nadzieję, że niczego nie pominęłam, a dzisiejszy tekst będzie dla was miłym zaskoczeniem. Czasem w trakcie choroby wena potrafi działać na najwyższych obrotach ;)
Realistka
* * * * *
Albus Dumbledore przechadzał się po swym
gabinecie, czekając na przybycie dwójki nauczycieli. Z jego starczej twarzy nie
schodził wesoły uśmiech, z którym pierwsza zetknęła się opiekunka Gryffindoru,
gdy weszła do środka, a zaraz za nią wparował oburzony mistrz eliksirów, który
został wyrwany z jednej z lekcji. Tyle punktów do odjęcia Gryfonom mu
przepadnie przez tego starego dropsa! Stanął obok swej koleżanki z grona
pedagogicznego, która również nie wydawała się być zachwycona momentem
spotkania. Albus wskazał im miejsca naprzeciwko swego dębowego biurka i sam
usiadł w fotelu po drugiej stronie. Nauczyciele uczynili, co im polecił bez
sprzeciwu i czekali, aż dyrektor coś w końcu powie. Kiedy milczenie się
nieznośnie przedłużało, głupawy uśmiech na twarzy Dumbledora się powiększał, a
stukot obcasów profesor McGonagall zaczął irytować Severusa, nauczyciel
eliksirów zdecydował się zabrać głos.
- Dyrektorze w jakiej sprawie nas tu wezwałeś?
Ośmielę się przypomnieć, iż oboje z Minerwą prowadzimy w tym momencie lekcje. –
Albus spojrzał radośnie zza okularów na Snape’a, jednak ten nie odwzajemnił
jego uśmiechu. Siedział naburmuszony na krześle, niczym Weasley, któremu
zwinięto ostatnie udko kurczaka ze stołu i czekał na jakąś reakcję ze strony
dyrektora. Ku jego uciesze starszy mężczyzna zdecydował się w końcu wytłumaczyć
powód ściągnięcia ich tutaj.
- Jak oboje dobrze wiecie bal bożonarodzeniowy
zbliża się ku nam wielkimi krokami. Zdecydowałem, iż w tym roku zmienimy jego
formę. – Minerwa McGonagall uniosła ze zdziwienia brwi i wyprostowała się na
krześle, niczym struna, co spotkało się z cichym prychnięciem ze strony
Severusa. Zapomniała, że kij w dupie nie
jest giętki.
- Ależ Dumbledorze! Bal bożonarodzeniowy to
nieodłączna tradycja tej szkoły! Nie możemy go zmienić od tak, bo mamy taki
kaprys.
- Wyjątkowo zgodzę się z Minerwą, Albusie. –
Dumbledor uniósł jedną brew ku górze i poprawił okulary, spoglądając na
nauczycieli z rozbawieniem.
- Tradycję można odrobinę modyfikować kochani.
- Albusie, te dzieciaki i tak zachowują się,
niczym stado rozbieganych małpiszonów. Nie możemy dopuścić, aby doprowadzili do
zniszczenia tej pięknej tradycji! – Kobieta wyraźnie była oburzona pomysłem
dyrektora, choć nie wiedziała, na czym dokładnie ma on polegać. Snape czuł w sztywnych
kościach, że coś się święci i nie jest to bynajmniej nic dobrego. Ale może
będzie chociaż zabawne. Z tą myślą przeniósł wzrok na Albusa i założył nogę na
nogę, co spotkało się z niezadowolonym wyrazem twarzy Minerwy.
- W czym rzecz dyrektorze? O jakie zmiany
dokładnie chodzi?
- Wyśmienicie, że o to pytasz, Severusie! –
Dumbledore podniósł się z fotela i zaczął chodzić w tę i z powrotem z rękami
splecionymi za plecami. – Otóż jak wiecie, a jak nie wiecie to już wiecie,
przebywałem ostatnio przez dłuższy czas wśród mugoli. Razem z moim
przyjacielem, Horacym Slughornem, oglądaliśmy w telewizji interesujący konkurs,
w którym udział brały same kobiety.
- Kobiety? – Głos Snape’a brzmiał, jakby był
oburzony faktem, iż w jakichś rozgrywkach nie było uwzględnionych mężczyzn. McGonagall
natomiast wyglądała wręcz odwrotnie. Jej pomarszczona twarz pojaśniała i
wsłuchiwała się w słowa dyrektora z dużym zaciekawieniem. Jakież było jej
zdziwienie, kiedy opowieść Albusa dobiegła końca.
- Tak, dokładnie. Kobiety. Konkurs polegał na
wyłonieniu najpiękniejszej z nich, która otrzymała na koniec drogocenną koronę
i została mianowana miss świata. Pomyślałem, że moglibyśmy zorganizować coś
takiego u nas. Takie wybory Miss Hogwartu. Jak się na to zapatrujecie? – Szczęka
Minerwy omal nie opadła na podłogę. Severus zaś wpatrywał się w dyrektora
beznamiętnym wyrazem twarzy. Kiedy pierwszy szok minął, nauczycielka zerwała
się z krzesła i omal nie wybuchła w stronę starszego mężczyzny.
- To jest sprzeczne z regulaminem! A poza tym to
zwyczajne uprzedmiotowianie kobiet, Albusie! Nie pozwolę, aby te młode panny
rywalizowały ze sobą w ten niedorzeczny i infantylny sposób!
- Wyładowujesz swą frustrację na dyrektorze, bo
sama nie możesz wziąć udziału?
- Severusie! – Wyraźnie poirytowana kobieta
huknęła w kierunku kolegi, który siedział wciąż na krześle wyraźnie rozbawiony.
Nie twierdził, iż pomysł dyrektora wydawał mu się zły. Dla niego był po prostu
głupi. Wolał jednak oglądać pochód rozhisteryzowanych nastolatek walczących o
tytuł najpiękniejszej bądź tym samym najgłupszej, niż idiotyczne harce
parkietowe i zbieranie pijanych w sztok uczniów po kątach.
- Nawet gdybym mogła, nie uczestniczyłabym w tej
farsie!
- Też bym się na twym miejscu nie wystawił na
takie pośmiewisko. Korony nawet byś nie ujrzała. – Bawił się wyśmienicie
dogryzając sztywnej McGonagall, która zawsze miała twardy kręgosłup moralny. To
było do przewidzenia, iż będzie protestowała przeciwko unowocześnieniu balu
bożonarodzeniowego. W końcu była znana ze swego konserwatywnego podejścia do
spraw związanych ze szkołą. Ciągnie starą do starości. Gdyby mogła walnęłaby
się, niczym Rejtan przed drzwiami, rozdzierając kieckę i krzycząc: weto! Z wyglądu nawet trochę podobna. Też płaska
jak deska.
- Poza tym to konkurs piękności, a ty, Minerwo
raczej nie masz czym szastać.
- Nie piękno się ceni w kobiecie, a
inteligencję. – Severus prychnął z pogardą i spojrzał na nauczycielkę wrednie.
McGonagall była już czerwona aż po nasadę ogromnego kapelusza, który miała na
głowie.
- Każda żelazna dziewica tak mówi. Szczególnie,
jak zgubi klucz od pasa cnoty.
- Kochani dosyć! Skończcie te dziecinne
przekomarzanki. Zachowujecie się, jak panna Granger i pan Malfoy, gdy
przebywają w jednym pomieszczeniu. – Urażona Minerwa usiadła wściekle na krześle,
a Snape wywrócił jedynie z politowaniem oczami. Że niby on jak Malfoy? Phi!
Szczeniak nawet nie dorasta mu do pięt, mimo iż jest jego chrześniakiem i
wychowankiem domu. Nie zdążył jednak zacząć wyśpiewywać serenad wychwalających pod
niebiosa swą wrodzoną złośliwość, gdyż przerwał mu dość spokojny, acz wciąż
nieco rozbawiony głos Albusa.
- Uważam, że ten pomysł odświeży odrobinę dotychczasowe
przyzwyczajenia i pomoże poszerzyć horyzonty pedagogiczne.
- Oglądanie parady młodych kobiet i ocenianie
ich pod względem urody ma nam pomóc przyszyć horyzonty pedagogiczne? Raczysz
żartować, Albusie.
- Męskie horyzonty z pewnością poszerzy. –
Uśmiechnął się do siebie wrednie Snape, po czym przeniósł wzrok na wściekłą
Minerwę. – Miałem na myśli uczniów, Minerwo.
- I tak większość z nich nie potrafi zapanować
nad hormonami. Nie rozumiem, czemu mamy im w tym jeszcze pomagać!
- Ponieważ to pozwoli na integrację naszych
uczniów. – Albus odezwał się do nauczycielki spokojnie i z szerokim uśmiechem
na ustach, głaszcząc się po długiej srebrnej brodzie. Dłoń Severusa od razu
powędrowała do gładko ogolonego podbródka i zaczął się po nim gładzić w
zadumie. Jak ta stara dziadyga to czesze?
- Raczej niezdrową rywalizację. Zaczną się
makabryczne głodówki wśród dziewcząt i robienie sobie wzajemnie na złość, aby
wyeliminować konkurencję, a zarazem, aby wypaść jak najlepiej przed katedrą
sędziowską.
- A kto miałby je tak właściwie oceniać
dyrektorze? – Snape puścił mimo uszu uwagi koleżanki odnośnie zdrowia i
sposobów wygrania konkursu przez uczennice szkoły, czym wyraźnie poirytował
kobietę, gdyż fuknęła na niego obrażona.
- Myślałem o jakimś bezstronnym jury, zatem
uczniów możemy od razu wykluczyć. Wśród profesorów również nie panuje pełna
obiektywność. Z pewnością byłbym to ja. Macie jakieś propozycje? – Spojrzał z
zaciekawieniem na dwójkę nauczycieli,
jednak nie doczekał się od nich żadnej odpowiedzi. Minerwa McGonagall wciąż
wpatrywała się zaciekle w okno, jakby chciała rozsadzić je na części pierwsze,
a Severus Snape z zadumą głaskał się nadal po brodzie.
- Musimy dojść do konsensusu kochani. Nasza
szkolna pielęgniarka, Poppy z pewnością się zgodzi. Pozostaje jeszcze jedna
osoba.
- Poppy? Będzie oburzona tak samo jak ja. –
Severus wywrócił z dezaprobatą oczami, a następnie wziął głęboki oddech i
spojrzał na dyrektora.
- Proponuję Argusa. On się świetnie do tego
nadaje. Nie faworyzuje żadnego z domów, gdyż nie znosi wszystkich uczniów bez
wyjątku. – Albus przytaknął głową, a Snape wykrzywił usta w grymasie, który
miał zapewne oznaczać wdzięczny uśmiech. Niestety nawet gargulec wygląda
powabniej od niego z takim wyrazem twarzy.
- Argus? Cudownie! Jeszcze ty się zgłoś,
Severusie to lożę szyderców będziemy mieli w komplecie. – Naburmuszona Minerwa
w końcu zabrała głos, a swoją uwagą rozbawiła nieco nauczyciela eliksirów. Nie
zdążył jednak sprzedać jej ciętej riposty odnośnie cementu dzierżonego przez
profesorkę w majtkach, gdyż ubiegł go Dumbledore.
- Właściwie to całkiem dobry pomysł. – Snape
podniósł się gwałtownie z krzesła i wbił w dyrektora zszokowane spojrzenie.
- Ja?!
- Jury zatem w komplecie! Ja, Argus i Severus
ocenimy urodę naszych uczennic i wyłonimy wśród nich najpiękniejszą! –
McGonagall miała ochotę ryczeć z wściekłości, ale pozwoliła sobie jedynie na
głośne klepnięcie w czoło otwartą dłonią i kręcenie z politowaniem głową. Snape
natomiast stał wciąż z niedowierzaniem przed Dumbledorem i od czasu do czasu
mrugał oczami, jakby nie mógł się wybudzić z koszmaru. – Pozostaje nam jeszcze
ustalenie odpowiednich konkurencji oraz wybranie przewodniczących całej
uroczystości. Uważam, że sprawiedliwie by było, gdyby powierzyć to zadanie
dwójce uczniów.
- A kto ma to przedstawienie zorganizować? –
Dyrektor uśmiechnął się ciepło i wskazał na nich rękami.
- Oczywiście, że wy!
- Hojność pana dyrektora jest wprost
obezwładniająca – zironizował swą wypowiedź i opadł bezwiednie na
zajmowane wcześniej krzesło. Teraz pomysł konkursu piękności wcale, a wcale nie
wydawał mu się odpowiedni. On jako sędzia? Przecież on nawet nie wie, czym się różni
sukienka od spódnicy! Za jakie grzechy,
dobry Merlinie? – A kto miałby ten konkurs poprowadzić?
- Pozostawiam tę decyzję wam, choć jak ufam
macie już swoich kandydatów na te miejsca. – Spojrzał porozumiewawczo na
nauczycielkę transmutacji znad okularów, a ta uniosła dumnie głowę, zaciskając
wargi w wąską linię. Oczywiście, że miała już swoją kandydatkę! W całym zamku,
poza rzecz jasna nią, jest tylko jedna osoba, która ceni inteligencję po
stokroć bardziej, niż kuse sukienki i wyzywające makijaże.
- Panna Granger z przyjemnością obejmie owo
stanowisko. – Severus podrapał się po brodzie i spojrzał na dumną koleżankę.
Granger. Typowe. Równie sztywna i samozachowawcza, co opiekunka jej domu. Nic
dziwnego, że ją wybrała. Konkurs będzie zatem przepełniony feministycznymi
uwagami i nudny, jak lekcje transmutacji. Chyba,
żeby dobrać jej odpowiedniego partnera. Uśmiechnął się do siebie
złowieszczo i rozsiadł w fotelu, wbijając w koleżankę wyzywające spojrzenie. Że
też wcześniej nie przyszło mu do głowy wykorzystać tego impertynenta!
- A Draco Malfoy z przyjemnością jej w tym
pomoże. – Oczy nauczycielki zwęziły się w maleńkie szparki i zacisnęła z
wściekłości ręce na poręczach krzesełka.
- Zatem koniec świata jest bliski.
* * * * *
W sali eliksirów słychać było jedynie dźwięki
bulgotania warzonych mikstur, krojenia niezbędnych składników oraz szelest
uczniowskich szat. Adepci zostali podzieleni i pracowali dzisiejszego dnia w
parach, co nie wszystkim się podobało, a w szczególności Ronowi, któremu
przypadło użeranie się z Pansy Parkinson. Dziewczyna posyłała mu co rusz wrogie
spojrzenia, gdy odważył się dotknąć ją
chociażby kawałkiem swego mundurka. Będący na granicy wytrzymałości psychicznej
Weasley szukał wsparcia u Harry’ego, który również nie był zadowolony ze swojej
pary, a którą okazał się być Blaise Zabini. Chłopcy jednak współpracowali jak
na siebie znakomicie, więc rudowłosy Gryfon zerkał od czasu do czasu na stół
swej przyjaciółki. Nie inaczej, Hermiona Granger pracowała nad eliksirem z Draco
Malfoyem, ale nawet im wykonywanie zadania szło całkiem nieźle. Jęknął obrażony
na ten widok i usłyszał, jak jego partnerka rzuca wściekle drewnianą łyżką o
blat, a po chwili w sali rozbrzmiał wzburzony głos Ślizgonki.
- Trzymaj te łapy przy sobie, Weasley! Ile razy
mam ci to do jasnej cholery powtarzać?!
- Aż nie pękną mi bębenki od twojego jazgotu. –
Pansy rozdziawiła usta w oznace oburzenia i chwyciła podręcznik od eliksirów, a
w następnej kolejności zaczęła nim okładać bezbronnego Gryfona. Ron jednak stał
niewzruszony ze skrzyżowanymi rękami i patrzył jakby ze znudzeniem na
czarnowłosą, która uderzała go książką w ramię. Harry spojrzał na tę scenę z
lekkim uśmiechem i pokręcił z politowaniem głową, wracając do krojenia
korzonków.
- Tak się rodzi miłość, Potter. – Usłyszał
rozbawiony głos Zabiniego po swojej lewej stronie, jednak nie skomentował jego
wypowiedzi, a jedynie wzniósł teatralnie oczy ku niebu. Niemniejsze
zainteresowanie zaistniałą sceną panowało przy stanowisku pracy Hermiony i
Draco, którzy zerkali na kolegów z jawnym rozbawieniem.
- Weasley chyba jeszcze nigdy w życiu nie był
tak bezpośrednio dotykany przez kobietę. – Malfoy zaśmiał się pod nosem i
zerknął na Hermionę, która posyłała mu złowrogie spojrzenia. – Chyba, że o
czymś nie wiem, Granger.
- Daruj sobie te dyrdymały, Malfoy. – Powróciła
do przerwanej wcześniej pracy, gdy Ślizgon poruszył sugestywnie brwiami. W
klasie natomiast wciąż dało się słyszeć wrzaski panny Parkinson, która
zamieniła książkę na szkolną torbę, a Ron tymczasem próbował się bronić
podręcznikiem od eliksirów.
- Ty obleśna świnio! Dwumetrowym kijem bym cię
nawet nie dotknęła!
- Fu! Parkinson! Nawet nie chcę wiedzieć, co ci
siedzi w głowie!
- Twoja głowa nadziana na pal! A! Nie dotykaj
mnie! – Wtedy do pomieszczenia wparował wściekły Snape, który obrzucił dwójkę
uczniów wpierw karcącym, a później znudzonym spojrzeniem. Podszedł do nich,
łopocząc za sobą czarną szatą, a bijatyka w okamgnieniu została przerwana.
Spojrzał na nich z jawną kpiną i wykrzywił wąskie wargi w sardonicznym uśmiechu.
- Gryffindor i Slytherin tracą po dziesięć
punktów za brak umiejętności współpracy. – Zrezygnowani uczniowie usiedli na
swoich miejscach, gdy nauczyciel od nich odszedł i stanął przy katedrze.
– I jeszcze jedno, Weasley. Bycie mężczyzną wcale aż tak bardzo nie boli.
- Odezwał się autorytet jeden – wybąkał do
siebie cicho niewybredną uwagę, a brew Snape’a wniosła się wysoko ku górze.
- Czy masz coś jeszcze do dodania? – Chłopak
pokręcił przecząco głową i zabrał się za sprzątanie porozrzucanych składników,
które w ferworze wściekłości jego partnerka porozstawiała po całym stole i
podłodze. Przez resztę czasu w klasie panowała względna cisza, a gdy do końca
lekcji zostało dziesięć minut mistrz eliksirów pożegnał się uprzejmie z
uczniami.
- Bajzel do toreb i wynocha. Granger i Malfoy
zostają.
- Ale przecież myśmy nic nie zrobili! – Draco
odważył się zaprotestować, a Hermiona burknęła do niego pod nosem: kretyn.
Teraz zrzędliwy nietoperz odejmie im punkty, bo przecież jak to doczepić się
tylko do Ślizgona, a w najgorszym wypadku wlepi im szlaban. Snape jednak
uśmiechnął się, jakby dobrodusznie i odprowadził wzrokiem resztę uczniów do
drzwi. Następnie podszedł do ich dwójki z cynicznym uśmieszkiem i wysoko
uniesioną głową. Panna Granger przełknęła nerwowo ślinę i wbiła w profesora
wyczekujące spojrzenie.
- A czy zawsze musicie zdemolować pół sali, aby
zostać po lekcji? Profesor McGonagall przekazała mi dla was wiadomość, gdyż jak
powszechnie wiadomi i ku uciesze niektórych – zamilkł na chwilę i spojrzał
sugestywnie na Hermionę, która od razu spuściła wzrok na swoje buty. – Jesteście
Prefektami Naczelnymi. Macie się stawić razem w jej gabinecie przed przerwą
obiadową, która zacznie się za jakieś trzy minuty.
- Oczywiście panie profesorze – odpowiedziała
nieśmiałym głosem i chwyciła swą torbę, a w jej ślady poszedł blond włosy
Ślizgon. Następnie ruszyli ku drzwiom, a ku ich zdziwieniu za nimi kroczył
dziwnie rozbawiony nauczyciel eliksirów. Kiedy wyszli z sali, Hermiona
skierowała się w lewą stronę, Draco zaś w prawą. W tym samym momencie poczuli,
jak jakaś silna dłoń chwyta ich za kołnierz szaty i zderzyli się ze sobą
plecami.
- Razem nie znaczy osobno. Terminologia wam się
pomyliła?
- Nie panie profesorze – odpowiedzieli zgodnym
chórkiem i ruszyli razem z nauczycielem prosto do gabinetu McGonagall. Przez
całą drogę panowała między nimi cisza przerywana jedynie stukotem obcasów od
butów. Uwierała ona dwójkę uczniów niemiłosiernie, którzy chyba pierwszy raz w
życiu szli obok siebie tyle czasu i nie darzyli się kąśliwymi uwagami. Kiedy
już dotarli do sali, gdzie urzędowała profesor transmutacji, Severus Snape
otworzył przed nimi drzwi i gestem ręki zaprosił ich do środka. Draco
przepuścił Hermionę, a sam wszedł chwilę za nią, spotykając się z nieco
zaciekawionym spojrzeniem opiekuna swego domu. Wzruszył jakby od niechcenia
ramionami i dołączył do stojącej przed biurkiem panny Granger. Snape podszedł
zaś do Minerwy i czekał, aż koleżanka zabierze głos. Z rozkoszą będzie
obserwował zmieszanie na jej twarzy, kiedy będzie przekazywała dwójce uczniów
radosne nowiny.
- Jako Prefekci Naczelni sprawujecie poważne
obowiązki wobec naszej szkoły. Należy do nich również zbliżający się bal
bożonarodzeniowy. – McGonagall wyprostowała się na krześle i wbiła w dwójkę
uczniów współczujące spojrzenie. Hemiona błagała ją w myślach, aby nie
spełniała jej najgorszych koszmarów i nie kazała jej tańczyć walca w parze z
Malfoyem. Tego, co jednak usłyszała od opiekunki swego domu w życiu by się nie
spodziewała i perspektywa wspólnego tańca wydała jej się przy tym nad wyraz
urzekająca i niegroźna.
- Dyrektor Dumbledore postanowił jednak, iż w
tym roku bal się nie odbędzie.
- Ale pani profesor – zaprotestowała dziewczyna
- bal to nieodłączna tradycja naszej szkoły. – Severus prawie prychnął kpiąco w
odpowiedzi. Granger już stała się żelazną dziewicą Gryffindoru i szła uparcie w
ślady swojej opiekunki. Zdecydował się zabrać głos, zanim ubiegnie go
nauczycielka transmutacji. Ależ będzie
zabawa.
- Dyrektor postanowił ją zatem zmodyfikować. Ma
ona na celu zintegrowanie uczniów i utworzenie między nimi zdrowej rywalizacji.
W tym roku bowiem bal się nie odbędzie, gdyż w jego miejsce zostaną
zorganizowane wybory Miss Hogwartu. Nie patrz się tak na mnie, Granger. Nie ja
wymyśliłem tę idiotyczną nazwę. – Skał wzrokiem od zszokowanej dziewczyny na
znudzonego chłopaka, a w duszy świergotały mu słowiki na samą myśl, jak będą
wyglądali, kiedy dowiedzą się, że poprowadzą cały ten teatrzyk.
- Decyzja już niestety zapadła i jest
nieodwołalna. – Nauczycielka mówiła z wyraźnym ubolewaniem nad zaistniałą
sytuacją. Hermiona w duchu podzielała jej mękę, gdyż konkursy piękności były dla
niej płytkie i kompletnie bez sensu.
- A jaka nasza w tym rola? – Draco odezwał się
pierwszy raz, od kiedy weszli do gabinetu McGonagall. Starsza kobieta spojrzała
na niego znad okularów i uśmiechnęła dobrodusznie.
- Panna Granger poprowadzi całą ceremonię. – W
tym momencie w sali dało się słyszeć głośny śmiech Ślizgona, który zgiął się w
pół na dźwięk słów nauczycielki. Rozbawienie jednak minęło tak szybko, jak się
pojawiło.
- Granger?! Konkurs piękności?! – mówił, dławiąc
się śmiechem - czy prowadząca nie powinna przypadkiem świecić przykładem dla
reszty kandydatek?
- Nie rozumiem, co pana tak bawi, panie Malfoy,
gdyż to pan został wyznaczony na jej partnera w tymże przedsięwzięciu. –
Uśmiech na twarzy Draco zbladł i wpatrywał się w starszą kobietę ze zdumieniem.
Próbował szukać wsparcia u opiekuna swego domu, ale Snape wbił ciekawskie
spojrzenie w sufit, którym wydawał się być bardziej zafascynowany. Zerknął
kątem oka na stojącą obok niego Hermionę, która wyglądała, jakby właśnie zjadła
kilo cytryn.
- To jakiś żart pani profesor? – zapytał zdziwiony
- bynajmniej nieśmieszny.
- Czyste stwierdzenie faktu. A za pańskie
wcześniejsze zachowanie odejmuję Slytherinowi dziesięć punktów. O szczegółach
poinformujemy was, kiedy sami już będziemy coś wiedzieli. Tymczasem żegnam
państwa. – Uczniowie skłonili się lekko i opuścili gabinet nauczycielki z
nietęgimi wyrazami twarzy. Kiedy tylko znaleźli się za drzwiami ruszyli ku
Wielkiej Sali, gdzie obiad trwał już w najlepsze. Draco nie mógł sobie jednak
do końca darować rozmowy z koleżanką. W końcu musiał nadrobić to nieznośne
milczenie, gdy zmierzali do McGonagall.
- Jak ci się podoba pomysł starego dropsa,
Granger? – Nie zaszczyciła go ani jednym spojrzeniem i dumnie schodziła po
schodach, zaciskając rękę na pasku od torby. Wiedziała, że Malfoy chce ją
sprowokować. Nie mógł sobie przecież darować takiej okazji.
- Nadawałbyś się świetnie, Malfoy. Nie myślałeś
o swej kandydaturze?
- To konkurs dla kobiet, Granger.
- A czy jedno drugie w jakimś stopniu wyklucza?
– Uśmiechnęła się do niego wrednie, a Ślizgon zmrużył wściekle oczy. Ku jej
zdziwieniu nie odpowiedział jednak i w milczeniu weszli do Wielkiej Sali od
razu zasiadając przy swoich stołach. Kiedy tylko znalazła się między Ronem i
Harrym została zasypana przez nich gradem pytań, na które odpowiadała nieco
znudzonym głosem. Chłopcy byli wyraźnie podekscytowani pomysłem dyrektora, a
gdy ten wygłosił przemówienie i poinformował niniejszym całą szkołę o konkursie
dało się słyszeć przy stołach nagłe ożywienie, głównie wśród żeńskiej części.
Hermiona jęknęła jedynie zrezygnowana i nałożyła sobie zapiekanki szpinakowej
na talerz. Dzióbała w niej bezsensownie widelcem, gdyż nagle kompletnie
straciła ochotę na jedzenie. Pierwszy raz w życiu miała ochotę przekląć
Dumbledora za jego pomysł.
* * * * *
Była już noc, jednak w gabinecie mistrza
eliksirów panowało ożywienie, jakby zgromadzone w nim osoby rozsadzała od
środka niezwykła energia. Co prawda były ich tylko dwie, a energią była agresja, to w
pomieszczeniu często było słychać podniesione głosy Severusa i Minerwy.
- No to jest niedopuszczalne, Severusie! Ja się
na to nigdy nie zgodzę!
- To samo mówiłaś każdemu mężczyźnie, który
odważył się do ciebie zbliżyć?
- Zamilcz! – Wściekła McGonagall uniosła
gniewnie rękę, a Snape prychnął lekceważąco w odpowiedzi. Upił łyk whisky ze
szklanki, na co kobieta patrzyła z obrzydzeniem.
- Jak możesz pić w trakcie pracy?
- Jestem po pracy. To tylko jakieś bezsensowne
rozmowy polityczno-filozoficzno-gówniane. – Kobieta pokręciła przecząco głową i
wyprostowała się na krześle, rozmasowując pobolewający kark.
- Nazywaj to sobie jak chcesz, Severusie, ale ja
zamierzam wywiązać się z zadania.
- Dlatego blokujesz mój pomysł o konkurencji
bikini?
- A ty wiesz chociaż, czym jest bikini? – Snape
wzruszył w odpowiedzi ramionami i dolał sobie do szklanki bursztynowego
alkoholu, czym wyprowadził Minerwę kompletnie z równowagi. Wyrwała mu butelkę z
ręki i odstawiła ją wściekle na stolik.
- Pijak jeden.
- Jedną w życiu dziurkę miałem! Jedną w życiu
pokochałem! I to był ten traf niewielki, a to dziurka od butelki! – Severus
zaśpiewał wesoło, a McGonagall wpatrywała się w niego osłupiałym wzrokiem. Po
chwili pokręciła z politowaniem głową i wróciła do pisania na pergaminie, który
leżał przed nią na biurku.
- Otaczają mnie kretyni.
* * * * *
Hermiona biegła korytarzem do gabinetu opiekunki
swojego domu. Była już spóźniona dwie minuty, a nie mogła ominąć spotkania
dotyczącego tego idiotycznego konkursu. W końcu miała go poprowadzić! Przez
cały tydzień była zasypywana najróżniejszymi pytaniami zarówno od dziewcząt,
jak i chłopców i zaczynała mieć tego wszystkiego pomału dość. Jako Prefekt Naczelna
została zobligowana razem z Malfoyem do zbierania zapisów kandydatek na udział
w konkursie miss piękności. Rzygać już jej się chciało, gdy musiała tłumaczyć
dziewczętom poniżej piętnastego roku życia, iż niestety nie mogą zostać wpisane
na listę. A o dziwo właśnie wśród nich wybory cieszyły się największym
zainteresowaniem. Kręciła tylko z dezaprobatą głową, gdy przeglądała nazwiska
swoich koleżanek. Nawet Ginny nie chciała jej poprzeć i się zgłosiła! W duchu
pocieszała się jedynie, że nie bierze w tym bezpośrednio udziału, a jedynie
prowadzi to przedsięwzięcie. Każda radość jednak miała swe granice, gdyż od
razu przypominała sobie o Malfoyu, który razem z nią miał dostąpić owego
„zaszczytu”, i który stał przed drzwiami do gabinetu McGonagall, opierając się
nonszalancko o ścianę. Ręce miał w kieszeniach spodni, a jedną nogę zgiętą w
kolanie. Kiedy usłyszał stukot jej obcasów otworzył oczy i obrzucił ją
pogardliwym spojrzeniem, zerkając następnie na zegarek.
- Trzy minuty, Granger. Gdzieś ty się podziewała
tyle czasu?
- Byłam w łazience – wysapała, próbując złapać
oddech i natknęła się na złośliwe spojrzenie Ślizgona.
- Weasley musi być zadowolony, co? – Trzepnęła
go w ramię, a chłopak zaśmiał się dźwięcznie. Zapukała dwa razy w drzwi i
odpowiedziało jej głośne: proszę! Nacisnęła klamkę i przeszła przez próg,
spotykając się ze srogim spojrzeniem profesorki. Obok niej siedział nauczyciel
eliksirów, który nie wyglądał zbyt dobrze, a mówiąc kolokwialnie wyglądał,
jakby chlał na umór przez całą noc. W gruncie rzeczy trochę prawdy w tym było.
McGonagall wskazała im ręką krzesła naprzeciwko biurka, a oni posłusznie
wypełnili jej polecenie. Kobieta zdjęła z nosa okulary i odłożyła je obok
pergaminu wbijając w nich nieco łagodniejsze już spojrzenie.
- Jak się domyślacie, zostaliście wezwani w
sprawie konkursu. Profesor Snape przekaże wam szczegóły, które ustaliliśmy w
ostatnim tygodniu, gdyż ja jestem już spóźniona na spotkanie z dyrektorem. –
Następnie podniosła się z fotela i zniknęła za bocznymi drzwiami. Nieco
zdezorientowany Severus westchnął głośno i usiadł na miejscu swojej koleżanki,
pocierając pobolewające skronie. Eliksir na kaca działał, ale chyba zaczął
pomału tracić na mocy. Wziął do ręki kawałek papieru i przyjrzał mu się z
uwagą, którą następnie przeniósł na dwójkę uczniów.
- Na początku chciałbym wiedzieć, ile
wodogłowych panien zdążyło już się wpisać na listę. – Hermiona wygrzebała z
torby pergamin z nazwiskami dziewcząt i wręczyła ją profesorowi. To samo
uczynił Draco, a nauczyciel zagłębił się w zapiskach i odezwał się dopiero po
dłuższej chwili. – Same piąte, szóste i siódme klasy. To twoja robota, Granger?
- Nie siejmy głupoty wśród młodocianych, profesorze. Dziewczyny poniżej piątego roku nie powinny angażować się w
takie rzeczy. – Snape pokręcił z uznaniem głową, a następnie odłożył listy na
bok i wyprostował się w fotelu. Czuł, jak strzyka mu coś w kręgosłupie.
Zdecydowanie spanie pod biurkiem miało na to wpływ.
- Rozsądnie, panno Granger. Z tego co
zaobserwowałem zgłosiły się średnio po trzy, cztery kandydatki z każdego domu. To
bardzo dobrze.
- Właściwie czemu? – Draco siedział zrezygnowany
obok Hermiony ruszając cały czas nerwowo nogą, co doprowadzało dziewczynę do
szewskiej pasji, jednak ze względu na obecność nauczyciela powstrzymywała się
od niewybrednych komentarzy. I tak przeciwko dwóm Ślizgonom nie miała
najmniejszych szans.
- Mniej zamieszania. Poinformujcie, iż do końca
dzisiejszego dnia można się jeszcze u was zapisać, a następnie zamykacie listy.
- Co? – Malfoy prawie krzyknął na dźwięk słów
mistrza eliksirów. Raczej nie był zadowolony z zaistniałego faktu.
- Jajco. Pomyśl przez chwilę. Jest pięć
konkurencji. I tak powstanie z tego niezły galimatias, a przecież nie możemy
siedzieć w sali i debatować nad dwustoma kandydatkami. Piętnaście w zupełności
nam wystarczy.
- Pięć konkurencji? – Hermiona zdziwiła się
nieco i spojrzała z zaciekawieniem na nauczyciela. Oglądała kilkakrotnie wybory
Miss World czy też Miss Universe. Głównie przez Rona i Harry’ego, których
ulubioną konkurencją była parada w bikini. Chyba zresztą jak większości
mężczyzn. Nie mogła sobie jednak przypomnieć, ile konkurencji odbywało się w
trakcie tych konkursów, ale miała jakieś przeczucie, że pięć z pewnością ich
nie było.
- Tak pięć, Granger. Głucha jesteś? – Severus
odchrząknął znacząco i potarł kolejny raz pobolewające skronie, przymykając na
moment oczy. – Wracając do tematu. Do konkursu zostały niecałe trzy tygodnie,
więc lepiej będzie, jak zapoznacie się z zasadami wyborów, a następnie
przekażecie je reszcie uczniów, głównie chodzi o kandydatki.
- Kto będzie zasiadał w jury? – Draco odebrał od
opiekuna grubą rolkę pergaminu i spojrzał na niego z zaciekawieniem. Severus
uśmiechnął się do niego miną cierpiętnika i oparł się o biurko.
- Na pewno nie wy. Ta zaszczytna rola przypadła
oczywiście dyrektorowi Dumbledorowi, mnie, a także naszemu woźnemu. – Oczy
panny Granger omal nie wyleciały z orbit, jednak w porę powstrzymała się przed
krzyknięciem i wyrażeniem swego szoku. Malfoy jednak był już mniej
samozachowawczy.
- Filchowi?! I co jeszcze? Może panią Noris
również posadzicie przy stole sędziowskim?
- Dla ciebie to wciąż jest pan Filch – skarcił go,
a po chwili dodał dużo łagodniej - pani
Noris wcale nie jest aż takim złym pomysłem. Oczywiście, co kto lubi. Teraz won
na zajęcia i nie chcę was już więcej dziś widzieć.
- Panie profesorze, ale myśmy już skończyli
zajęcia. –odezwała się niepewnie Hermiona, co spotkało się z lodowatym
spojrzeniem mistrza eliksirów, który wskazał
jej palcem wskazującym na drzwi od klasy.
- To idź się poszwendać po zamku, Granger.
Wszystko mi jedno! Tam są drzwi. – I wyszli jak najszybciej z sali, aby nie
narazić się więcej nauczycielowi, który najwidoczniej nie był dziś w
szampańskim nastroju. Kiedy tylko znaleźli się na korytarzu, Draco zaśmiał się
krótko i wyciągnął z torby wręczony mu przez profesora pergamin.
- Coś mu wlazło do dupy i ugryzło?
- Możliwe, że gumochłon. – Chłopak zaśmiał się
kolejny raz, a po chwili dołączyła do niego i Hermiona. Jak się chwilę potem
okazało oboje zmierzali w tym samym kierunku. Ślizgon przepuścił koleżankę na
schodach i zaczął iść zaraz za nią. Gryfonka jednak nie wytrzymała panującej
między nimi ciszy i przerwała ją.
- Mogę pierwsza przeczytać ten regulamin? –
Draco prychnął lekceważąco w odpowiedzi i wyminął pannę Granger, która
przystanęła na moment na schodach.
- Nie ma mowy, Granger.
- Niby czemu?
- Bo ty nie tylko go przeczytasz, ale naniesiesz
również poprawki, które potem koniecznie będziesz chciała omówić z McGonagall,
a ona będzie je musiała skonsultować ze Snape’em, w związku z czym regulamin
dotrze do mnie w potrojonej ilości i to zapewne dzień przed konkursem. Właśnie temu.
- I przeczytasz go w takim razie pierwszy, tak?
– Draco obdarzył ją lubieżnym uśmiechem i wspiął się po kilku dzielących ich
stopniach, a następnie pomachał rolką pergaminu przed oczami Gryfonki.
- Nie, Granger. Przeczytamy go razem. Błonia za
piętnaście minut i bardzo cię proszę nie
rób sobie przerwy na Weasleya w łazience. Chyba, że teraz kolejka Pottera, to
przepraszam. – Zostawił ją zaczerwienioną po same cebulki włosów na schodach i
zniknął w korytarzu prowadzącym do lochów pogwizdując wesoło. Dziewczyna
zacisnęła z wściekłości ręce w pięści, a następnie wypuściła głośno powietrze z
płuc, kierując się do Wieży Gryffindoru. Przysięgam.
Kiedyś wykastruję go tępym narzędziem.
* * * * *
Siedzieli na błoniach od godziny, ale kompromisu
nie udało im się osiągnąć w żaden sposób. Panna Granger upierała się, iż
konkurencji powinno być mniej, a przede wszystkim jedna z nich powinna
weryfikować stan wiedzy umysłowej kandydatek. Draco oczywiście z czystej
złośliwości zaprzeczał wszystkim pomysłom koleżanki, a sam nie podawał żadnego
konkretnego wytłumaczenia swych decyzji. „Bo nie” było jego jedynym argumentem,
który zaczął pomału irytować dziewczynę. Kiedy kolejny raz wyraził swój
sprzeciw, trzepnęła go rolką pergaminu w ramię i zawyła z frustracji nad osobą
blondyna.
- Malfoy! Jak ja cię nienawidzę! – Chłopak
uśmiechnął się złośliwie i zabrał jej jedyne narzędzie, którym mogła go
okładać. Zostało jej jeszcze pióro, ale żal jej go było na takiego półgłówka. –
Negujesz i blokujesz wszystkie moje pomysły!
- Bo są idiotyczne, Granger! Nic na to nie
poradzę. – Dziewczyna wsparła ręce na biodrach i spojrzała na niego spod byka.
- Spróbuj to powiedzieć jeszcze raz, a rzucę w
ciebie paskudną klątwą. Czemu tak właściwie robisz mi na złość? Pomijając
oczywiście fakt, że masz na nazwisko Malfoy.
- Taki sport. Ciekawa dość rozrywka. Powinnaś
spróbować, Granger. – Obdarzył ją niewinnym uśmiechem i zatopił się w
szczegółach konkursu widniejących na pergaminie. Hermiona skrzyżowała ręce na
piersiach i wbiła wzrok w budynek szkoły, jakby chciała wypalić w jego murach
dziurę. Draco irytował ją od zawsze. Był mistrzem w tej dziedzinie i nikomu na
świecie nie udawało się tak szybko wyprowadzić jej z równowagi, jak jemu. Od
kiedy otrzymał odznakę Prefekta Naczelnego paradował z nią dumnie po szkole,
czym strasznie naciskał jej na odcisk, gdyż nie rozumiała, jak taki osioł mógł
dostać tak poważne stanowisko. Może i uczył się dobrze. Ba! Jego stopnie w
ostatnim roku zaczęły niebezpiecznie być na równi z jej, ale to nie znaczyło,
że należała mu się odznaka prefekta. Sto razy bardziej wolałaby użerać się z
Parkinson, która przy nim była wręcz chodzącą doskonałością! Poczuła lekkie
szturchanie w lewy bok i odwróciła wściekłe spojrzenie na Ślizgona wyraźnie
niezadowolona, iż ktoś ingeruje w jej zadumę.
- Tak? – wysyczała przez niemal do bólu
zaciśnięte wargi, czym wprawiła Dracona w szampański nastrój. Uśmiechnął się do
niej wrednie i przybliżył do niej z pergaminem. Dziewczyna od razu przesunęła
się na koniec ławki i zmrużyła gniewnie oczy.
- Przecież cię nie ugryzę!
- Przezorny zawsze ubezpieczony. – Chłopak
wywrócił z politowaniem oczami i wskazał jej palcem wyszczególnione
konkurencje.
- Jak dla mnie wszystkie są bez sensu, ale zaraz
powiesz, że się na tym nie znam.
- A widziałeś kiedyś wybory Miss World lub Miss
Universe? – Blondyn zmarszczył z zaciekawienia brwi i czekał, aż dziewczyna
rozwinie swą wypowiedź. Hermiona widząc jego zdezorientowanie westchnęła
głośno, jednak postanowiła być wielkoduszna i wytłumaczyć mu, na czym polegają
mugolskie konkursy piękności. – Startują w nich kandydatki z całego świata i
wybierana jest spośród nich najpiękniejsza. Są odpowiednie ustalenia odnośnie
kandydatury, ale to mało istotne w tym momencie. Rywalizują ze sobą w kilku
konkurencjach, jak na przykład reprezentacja kraju w stroju, który w jakiś
sposób ma go odzwierciedlać lub najgłupsza z nich wszystkich, czyli parada w
bikini.
- Przecież to śmieszne. – Gryfonka spojrzała z
zaciekawieniem na Ślizgona i uniosła lekko brew ku górze.
- Co? Bikini? To tak naprawdę jedyna
konkurencja, która cieszy się zainteresowaniem wśród oglądających. – Draco
zmarszczył dziwnie brwi i odłożył pergamin na ławkę, spoglądając na siedzącą
obok niego dziewczynę.
- Negliż? Nie twierdzę, że to złe, ale nie
powinno się weryfikować ich piękna w inny sposób? – Hermiona była odrobinę
zdziwiona wypowiedzią blondyna, jednak starała się nie dać tego po sobie
poznać. To była ich pierwsza, w miarę naturalna rozmowa i nie chciała, aby
została zaprzepaszczona przez wyzwiska. Draco jednak wychwycił jej chwilowe
zaskoczenie i uśmiechnął się do niej delikatnie, co dziewczynie wydało się
nienaturalne i wymuszone, choć wcale takie nie było. – Nie wszyscy faceci,
Granger skupiają się tylko na fizycznych aspektach kobiecego ciała.
- Ty na przykład? A puste panny przy twoim boku
to tak dla zmyłki?
- A co? Zazdrosna jesteś? – Przybliżyła się
nieco ku niemu i zmrużyła gniewnie oczy, czym rozbawiła Ślizgona.
- Rozgryzłeś mnie, Malfoy. Marzę o tobie dniami
i nocami.
- Też o sobie marzę dniami i nocami. – Wzruszył
przy tym ramionami i wręczył jej pergamin, zaznaczając dwie konkurencje kółkiem
przy pomocy własnego pióra. – Te dwie osobiście bym wyrzucił, więc wychodzi na
twoje.
- Czyli zostaje strój wieczorowy, strój
codzienny i reprezentujący dom.
- Brzmi strasznie służbowo i nieciekawie. –
Zaciekawiona uwagą blondyna wyjęła mu z dłoni szmaragdowe pióro i naskrobała
kilka słów obok pozostałych konkurencji. Przez skupienie nie zauważyła, że na
twarzy Draco pojawiło się lekkie zszokowanie, które po chwili ustąpiło
uśmiechowi. Kiedy dotknęła bowiem jego dłoni swymi zimnymi palcami poczuł
dziwne elektryzujące ciepło w tych miejscach, co nawet mu się spodobało.
Oczywiście zwalił zaraz wszystko na panującą na dworze temperaturę i skupił się
na głosie dziewczyny.
- Możemy nadać im odpowiednie nazwy, co
proponowałam ci już wcześniej, ale rzecz jasna protestowałeś. Strój codzienny
proponuję zamienić na „naturalną piękność”, a wieczorowy może na „Kopciuszka”.
Co ty na to? – Arystokrata prychnął w odpowiedzi i odezwał się z ironią.
- Startuje Bulstrode, więc nie „Kopciuszek”, a
„Królowa Mokradeł”. – Hermiona rozbawiona uwagą chłopaka parsknęła śmiechem, a
po chwili dołączył do niej blondyn. Kiedy wesołość minęła, spojrzała mokrymi od
łez oczami na Ślizgona i dostrzegła, że wpatruje się w nią z… ciepłem? Jej
podświadomość pokręciła przecząco głową. Patrzył na nią ze wszystkim, ale z
pewnością nie z ciepłem. To dlaczego poczuła rozchodzącą się po ciele gorąc,
kiedy spotkała jego srebrne i błyszczące oczy? Dziękowała jedynie, że siedzą na
dworze, gdyż przez niską temperaturę Draco nie wiedział, czy czerwone plamy na
jej policzkach to rumieńce, czy efekt mrozu.
- Masz uroczy śmiech, Granger. – Spuściła
machinalnie wzrok i schowała twarz w odmętach grubego szalika. Zapewne była
czerwona po same uszy, więc było jej w tym momencie na rękę, iż ubrała czapkę.
Odpowiedziała cichym i lekko drżącym głosem, choć nie wiedziała, czy Ślizgon usłyszał
cokolwiek zza materiału szalika.
- Dziękuję.
- Weasley nigdy ci tego nie mówił? – Pokręciła
przecząco głową, a brwi Draco podjechały nieco w górę. – A Potter? – Ponowne
zaprzeczenie, które tym razem wywołało na twarzy chłopaka pogodny uśmiech. –
Mogę się szczycić, iż jestem pierwszy. Dlaczego tak rzadko się śmiejesz?
- To nieistotne. Widocznie nie mam powodów. –
Malfoy wydał się być urażony jej odpowiedzią, więc postanowił wrócić do
przerwanego tematu, którym były wybory Miss Hogwartu. Już sama nazwa brzmiała
dla niego idiotycznie, ale to rozporządzenie dyrektora, zatem protesty i tak niewiele
by dały.
- Zgadzam się na te dwie propozycje. A co ze
strojem reprezentującym dom? Nazwa też ma jakoś to odzwierciedlać?
- Dobrze by było. – Poczuła nagłą chęć schowania
się przed Malfoyem w zamku, a najlepiej w miejscu, gdzie nie musiałaby go oglądać.
Niechętnie przyznawała, że wpędził ją w zakłopotanie. Jeszcze nigdy nie
usłyszała komplementu odnośnie swojego śmiechu od żadnego mężczyzny. Pomijała
fakt, że to Malfoy, czyli najgorszy gatunek faceta stąpający po ziemi, ale
wciąż pozostawał mężczyzną. Nawet Ron, który przez pewien czas o nią zabiegał
nie doprowadził jej nigdy do takiego stanu, w jakim się obecnie znajdowała.
Czuła panoszące się po ciele ciepło i motyle latające po brzuchu, jakby się
denerwowała. Powinna jak najszybciej się uspokoić albo po prostu uciec do
szkoły.
- „Moja przynależność”? Jak to brzmi?
- Całkiem dobre. Zapisz to, a ja idę do
McGonagall, aby przekazać jej wprowadzone poprawki. – Arystokrata wypełnił
polecenie dziewczyny bez sprzeciwu i wręczył jej pergamin, a ona od razu zerwała
się z ławki i popędziła ku szkole. Draco wpatrywał się chwilę z zaciekawieniem
w jej oddalającą sylwetkę, by po chwili wzruszyć ramionami i również ruszyć w
drogę powrotną. Przez ten cały czas zastanawiał się nad reakcją dziewczyny.
Uciekła, bo tak bardzo spieszyła się do McGonagall, czy może z jakiegoś innego
powodu? Uśmiechnął się do siebie złośliwie, gdy przypomniał sobie jej
zachowanie, gdy skomplementował jej śmiech. Była wtedy bardzo dziewczęca, a
nawet mógłby rzecz, że w jakimś stopniu piękna. Jej błyszczące się oczy były
najlepszym dowodem na to, iż zawstydził ją swą pochwałą. A myślał, że Granger
jest zimna, obojętna i niedostępna.
* * * * *
Naniesione przez nią i Dracona poprawki spotkały
się z uznaniem nauczycielki transmutacji, natomiast mistrz eliksirów patrzył na
nie niezbyt przychylnym okiem. W gruncie rzeczy liczył, iż wychowanek jego domu
przekona pannę doskonałą do włączenia konkurencji bikini do konkursu, ale jak
widać urok Malfoyów nie działa na wszystkich. Przecież to Granger. Żelazna dziewica jak McGonagall. Za milion
galeonów by na to nie przystała. Nie zmieniało to faktu, iż do wyborów
zostały trzy dni, a wśród dziewcząt zaczął się wyścig szczurów, który
przewidziała opiekunka Gryffindoru. Panie docinały sobie na wszelkie możliwe
sposoby. Podglądały stylizacje rywalek i starały się zapunktować u sędziów.
Problemem był fakt, iż dyrektor nie pojawiał się zbyt często w zamku, Severus
gromił je pogardliwym spojrzeniem i odejmował punkty, a Filch… rozganiał
zamieszanie miotłą i mokrą ścierą. Wyglądało to dosyć zabawnie, gdy Padma Patil
walczyła z woźnym o szczotkę, gdyż uparła się, iż pomoże mu w porządkowaniu
szkoły.
W wir przygotowań wpadła również i Panna
Granger, która uległa namowom swej przyjaciółki i wybrała aż cztery kreacje na
zbliżający się wieczór. Z początku wydawało jej się to śmieszne, ale Ginny,
Harry i Ron, którzy uważali się za ekspertów w sprawie konkursów piękności
przekonali ją do zmiany zdania. Akurat wychodziła ze swego pokoju, gdy
usłyszała rozmowę chłopców w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Było już dość późno,
więc zdziwiła się, iż przyjaciele jeszcze nie śpią. Zeszła jeszcze kilka stopni
i usiadła na schodach, przysłuchując się wymianie zdań.
- Ale właściwie czemu nie, Ron?
- A czemu tak, Harry? Ona i tak startuje, więc
nie mogę zaproponować jej siebie, jako pary! – Ron był wyraźnie podenerwowany.
Hermiona szybko domyśliła się, iż chłopcy rozmawiają o tańcach, które mają się
odbyć między konkurencjami. Każda z kandydatek miała się zaprezentować w walcu
oraz twiście, na który wpadł nie kto inny, jak profesor Dumbledore.
Zwyciężczyni rozpoczynała ostatni taniec z wybranym przez siebie partnerem, do
którego dołączyć mieli pozostali uczniowie. Wybór zatem musiał być dobrze
przemyślany i nie byle jaki. Zaciekawiło ją, którą z kandydatek chciał zaprosić
jej przyjaciel.
- Ale podoba ci się, więc w czym problem?
- Jakoś nie zauważyłem, żeby była mną
zainteresowana. Pójdzie pewnie z Malfoyem.
- Eee… Malfoy to akurat idzie z Hermioną. –
Zmarszczyła brwi i wsłuchiwała się w dalszą część wypowiedzi Harry’ego. Ona
idzie z Malfoyem? Ona prowadzi z nim ten idiotyczny konkurs i nie jest jego
parą na kapcie Merlina! – Zapomniałeś?
- A no fakt, racja. – Rozdziawiła usta z
oburzenia na dźwięk słów przyjaciela. Nie wierzyła, że po szkole krążą takie
plotki. Są prowadzącymi! P r o w a d z ą c y m i do jasnej anielki a nie parą!
To przecież znaczna różnica. Prawda? Przełknęła nerwowo ślinę i wsparła głowę
na rękach. A jeśli będzie musiała razem z Malfoyem również zatańczyć między konkurencjami?
Ma dwie lewe nogi, nie ma opcji, aby udało jej się przebrnąć przez twista bez
przynajmniej jednej styczności z podłogą. Jej przemyślenia przerwał jednak głos
Harry’ego i wsłuchała się ponownie w rozmowę przyjaciół.
- Ciekaw jestem, ile razy się pokłócą.
- Zapewne milion, jak nie miliard. Dobrze, że
Hermiona nie startuje.
- Dlaczego? – No właśnie. Dlaczego?
- Pomijam oczywiście fakt braku posiadania
umiejętności tanecznych, ale przy Greengrass to raczej szans by nie miała. – A
no fakt. Astoria i Dafne zapisały się u Draco na listę. Mimo wszystko poczuła
ukłucie żalu w lewej piersi, kiedy Ron „skomplementował” jej urodę.
- Hermiona jest na to zbyt inteligentna i uważa,
że takie konkursy uwłaczają kobiecej godności. Dobrze, że tylko to poprowadzi,
choć razem z Malfoyem może nie będzie to takie sztywne, jakby robiła to sama. –
Sztywne?! Już ona im pokaże, jak rozrywkowa potrafi być jako prowadząca! Wstała
gwałtownie ze schodów i pomaszerowała z powrotem do dormitorium. Trzasnęła
wściekle drzwiami, aż obudziła Ginny, która sturlała się z łóżka i runęła z
łoskotem na podłogę.
- Ała! Co ty wyprawiasz, Herm? – odzwała się
wyraźnie niepocieszona nagłą pobudką.
- Ja sztywna?! Ja?! Już ja im pokażę jak giętka
i zabawna potrafię być. Nawet kosztem żartów z Malfoyem! – Usiadła wściekle na
łóżku, a Ginny zamrugała parę razy z szoku oczami. Nie bardzo wiedziała, o co
Hermionie chodzi, ale zdecydowanie była rozdrażniona, a to znaczyło, że lepiej
nie wchodzić jej w tym momencie w paradę.
- A co ma do tego Malfoy?
- Wszystko! Dziękuję i dobranoc!
* * * * *
Severus kręcił się przed wejściem do Wielkiej
Sali już przeszło pół godziny, a McGonagall jak nie było, tak dalej nie ma.
Wyglądał zapewne dość zabawnie dochodząc do posągów i okręcając się na pięcie,
niczym łyżwiarka figurowa, ale jego nastrój był dzisiejszego wieczoru wyjątkowo
paskudny. Wściekał się dosłownie na wszystko, zaczynając na szacie, przechodząc
przez bycie sędzią, a kończąc na prowadzących ten galimatias. Nie ma opcji, aby
Granger i Malfoy się nie pożarli! To jest sprzeczne z ich naturą! On będzie
rzucał kąśliwymi uwagami, ona będzie odbijać pałeczkę i cały czas zaznaczać,
jak takie konkursy wypleniają inteligencję z kobiecych umysłów. Wieczór zatem
zapowiadał się wprost urzekająco. Jeszcze te ich poprawki… Sądził, że Granger wykaże
się większą kreatywnością, ale jak widać nie wszystko można w życiu mieć.
Spojrzał kolejny raz wściekle na zegarek i prawie zderzył się z osobą wchodzącą
do sali. Uniósł rozdrażniony wzrok i spotkał się z rozbawionym spojrzeniem
swego chrześniaka, który cały czas poprawiał czarną muchę.
- Gdzie tyle czasu byłeś? Granger panikuje z
tyłu wybiegu, a ja mam dość uspokajania jej syndromu napięcia
przedmiesiączkowego. – Spojrzał ze zdziwieniem na mistrza eliksirów i kolejny
raz odciągnął kołnierzyk od śnieżnobiałej koszuli. Nienawidził much, ale jego
partnerka uparła się, że musi ją założyć. Właściwie sam nie wiedział, czemu na
to przystał. Może chciał jej po prostu sprawić radość i zobaczyć zmieszanie na
jej twarzy? Nie, chciał uniknąć kolejnej kłótni o głupią błahostkę. Zaraz,
zaraz. On i unikanie sprzeczki z Granger?
- Idź tam do niej, bo krew mnie zaraz zaleje,
jeśli jeszcze raz się mnie zapyta, którą kieckę ma ubrać. Stylistę sobie
znalazła! – Severus uniósł wściekle ręce w górę, a zdezorientowany Draco
zerknął na chwilę do sali. Faktycznie dochodził z niej podniesiony głos
Granger, która zapewne piekliła się do młodej Weasleyówny.
- To źle wybrała. – Wzruszył ramionami i z miną
niewiniątka wkroczył do sali, zostawiając tym samym poirytowanego profesora
przed wejściem. Jednym ruchem wskoczył na podest, który został zamieniony w
wybieg dla kandydatek i odsunął ciężką kotarę, za którą znalazł stado
dziewcząt, które biegały od stolika do stolika, malując się, czesząc i
dopinając kreacje na ostatni guzik. Stanął jak wryty i nie mógł ruszyć się z
miejsca, gdy nagle do jego uszu doleciał poirytowany głos Pansy będącej w samym
szlafroku.
- Zgubiłeś tu coś konkretnie czy świerszczyki
pod łóżkiem ci nie wystarczają?
- Gdzie jest Granger? – Rozdrażniona dziewczyna
wskazała mu wypielęgnowaną dłonią odległy kąt, gdzie Ginewra Weasley kończyła
poprawiać Hermionie makijaż. Sama była już gotowa do wyjścia ubrana w rubinową
sukienkę z haftowanymi w dolnej części złotymi lwami. Typowo gryfońskie. Z tą myślą przepchnął się przez tłum dziewcząt i
stanął obok rudej, wkładając ręce do kieszeni spodni i przyglądając się pannie
Granger odrobinę złośliwie. Tak naprawdę jej widok zaskoczył go i to bardzo
pozytywnie, ale w życiu by się do tego nie przyznał. Kiedy kasztanowłosa
zobaczyła go w lustrze od razu odwróciła się ku niemu wściekle i przyciągnęła
go za poły marynarki, czym mocno zdziwiła Draco.
- Spóźniony – wysyczała przez zaciśnięte wargi i
puściła go wściekle, zamykając z powrotem oczy, aby Ginny mogła dokończyć
makijaż. Draco tymczasem stał jak spetryfikowany, a o tym, że żyje świadczyły
jedynie mrugające od czasu do czasu oczy. Słodkie perfumy, których użyła
Gryfonka zawróciły mu w głowie i odurzyły go ciężkim aromatem. Bez trudu
rozpoznał w nich intensywny zapach cynamonu i anyżu. Otrząsnął się po chwili z
zadumy i odkaszlnął znacząco, zwracając tym samym na siebie uwagę dwóch
Gryfonek.
- Coś jeszcze, Malfoy? – Głos Hermiony wyraźnie
był podenerwowany. Ginny natomiast przez cały czas milczała, jakby kompletnie
go ignorowała.
- Snape mówił, że masz jakieś problemy w wyborze
sukienki i kazał mi do ciebie przyjść, bo sam nie potrafił ci doradzić. Tak
swoją drogą to kiepskiego stylistę sobie wybrałaś, Granger. – Dziewczyna
prychnęła w odpowiedzi i zeszła z krzesełka, wcześniej przeglądając się w
lustrze i podziwiając efekty pracy przyjaciółki. Uśmiechnęła się do swego
odbicia, a następnie uściskała rudą. Stojący przy nich blondyn wywrócił z
konsternacją oczami, a kiedy Hermiona na niego spojrzała ślad po jej uroczym
uśmiechu zaginął.
- Nie twój interes. A teraz słuchaj mnie
uważnie. – Wbiła mu oskarżycielsko palec w klatkę piersiową, postukując o nią
od czasu do czasu. – Masz być kulturalny, profesjonalny i zabawny. Żadnych
podtekstów seksualnych, chyba że ci na nie pozwolę, ale nie licz na to. A
spróbujesz tylko rzucić we mnie jakąś kąśliwą uwagą to gorzko tego pożałujesz.
Rozumiemy się?
- A oddychać chociaż mogę? – Obdarzyła go
wrednym uśmiechem, a następnie zniknęła między dziewczynami zostawiając go
samego z Ginny. Usiadł z gracją kota na zajmowanym wcześniej przez dziewczynę
miejscu i westchnął z jękiem, odchylając głowę do tyłu.
- Ty też na make-up, Malfoy? – Rozbawiona Ginny schowała
pędzel od pudru do kuferka.
- Proszę przypudrować nosek. Granger aż tak
denerwuje się tym konkursem? Przecież jest tylko prowadzącą. – Ruda wzruszyła
ramionami i oparła się o toaletkę ze skrzyżowanymi rękami.
- Harry i Ron powiedzieli, że jest… zbyt
formalna. Uwzięła się, żeby im pokazać, że wcale tak nie jest. – Draco zaśmiał
się kpiąco pod nosem, ale nie skomentował wypowiedzi Gryfonki. Powszechnie
wiadomo, że Granger jest sztywna jak kij od miotły. Musiałby się wydarzyć cud,
aby jej wewnętrzny drąg pękł. Prędzej
piekło zamarznie. A gdyby tak jej pomóc? Zawsze to jakiś sposób dopieczenia
Potterowi i Weasleyowi. Aż żal z niego nie skorzystać. Uśmiechnął się do siebie
w iście szatański sposób i dostrzegł Ginny pukającą się z politowaniem w czoło,
co jedynie poszerzyło uśmiech na jego twarzy.
- Oj tak, Granger będzie dziś wyluzowana jak
nigdy.
Tego mi było trzeba na dobre rozpoczęcie nowego tygodnia. Od pierwszego do ostatniego zdania miałam olbrzymi uśmiech na twarzy - nawet teraz nie mogę się go pozbyć! :D
OdpowiedzUsuńWidziałam parę błędów (w tym "Snepe"), więc radzę przejrzeć w wolnej chwili.
Ach! Już się nie mogę doczekać kolejnej części! ❤
Pozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Aż nie mogę się doczekać na efekty przepięcia zwojów w tlenionym łbie Malfoya. Niech wena będzie z tobą
OdpowiedzUsuńPierwsza! :)
OdpowiedzUsuńMiniaturka świetna, bardzo mnie zaciekawiła i czekam z niecierpliwością na drugą część.
Uwag nie mam, jest napisana lekko i przyjemnie się to czyta.
Niestety większych pochwał ode mnie nie dostaniesz, gdyż to nie leży w mej naturze ;)
Zaintrygowałaś mnie. Jak Stary Drops coś wymyśli to aż strach się bać. Ciekawa jestem co też nasz Smoczek wymyślił. Mam nadzieje, że Hermi utrze nosa chłopakom. To będzie ciekawe. Bardzo chciałabym żeby to Ginny wygrała. Powodzenia w pisaniu
OdpowiedzUsuńLa Catrina
Haha, od razu humor mi się poprawił. Cudowna, zabawna miniaturka. Nie mogę się doczekać rozstrzygnięcia konkursu i wyluzowanej Granger. To będzie cyrk na kołach. Czekam na więcej! Życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pomysł z konkursem piękności a w komisji nietoperz i woźny? To nie może się udać. Dodajmy do tego Draco i Hermionę a koniec świata mamy gwarantowany.
OdpowiedzUsuńAle do akcji wkroczył Harry i Ron i nieświadomie ratują sytuację (chyba). Bo teraz Hermiona nie będzie tam "za kare", będzie chciała pokazać, że też potrafi się dobrze bawić nawet przy takiej rozrywce. Draco też zamiesza i jeszcze (ku rozpaczy mistrza eliksirów) okaże się że ta dwójka potrafi się dogadywać. A jak rozruszają publiczność to nasz kochany Severus się zabije. Ani bikini ani śmiechu z Granger.
Przez chwilę myślałam, że Hermiona na przekór chłopakom weźmie udział w konkursie. A Draco pomoże jej wygrać ;D
Przecudna miniaturka <3 nie mogę się doczekać następnej części i przy okazji uprzedziłaś mój pomysł na serie tego typu. Przesyłam buziaki i dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do zabawy pt. "Trzynaście rzeczy, które kocham". Więcej informacji na moim blogu: whoreadsbooks-livestwice.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPS Miniaturka przecudowna! Jak każda z resztą <3
Zapraszam również do siebie :)
Wesołych świąt! :)
A.M.
Super! Jejku! Przepraszam, że tak dawni mnie tu nie było ale właśnie kilka dni temu pisałam egzamin gimnazjalny. Nauczyciele nie pozostawiali na mas suchej nitki i nie miałam czasu na przyjemności. Wiem, że przy ogromie twoich obowiązków to marne wytłumaczenie../ miniaturka zapowiada się ciekawie czekam na tą rozkręconą Mionę ;)
OdpowiedzUsuń~Madzik
świetne <3
OdpowiedzUsuń