powiem szczerze, że długo zastanawiałam się, czy wstawić tę miniaturkę, czy może sobie ją jednak darować. Przemyślałam wszystkie "za" i "przeciw", i doszłam do wniosku, że powinna ona ujrzeć światło dzienne. Nie jest to opowiastka miłosna, romantyzmu w niej praktycznie brak, a końcówka odrobinę wymuszona, jednak nie o miłość w tej miniaturce chodzi.
Nie jest to atak, tak jak już pisałam przy ostatnim rozdziale. To próba uświadomienia wszystkim niecierpliwym, niedoinformowanym i wręcz upierdliwym, że jestem amatorskim pisarzem i nie utrzymuję się z prowadzenia bloga, a od nowej notki nie zależy, czy będę miała za co opłacić czynsz.
Szczególny żal mam do osób, które nękają mnie przez całe popołudnie wpisami typu: kiedy notka? dodasz dziś rozdział? kiedy następny?, i tak dalej, i tak dalej, a przy tym nie napiszą nic sensownego odnośnie samego rozdziału. Tak, mowa również o tych, którzy skandują w komentarzach powyższe zwroty, a kiedy nowy rozdział zostaje wstawiony potrafią jedynie wyrazić swą radość słowem "super". Niektórzy potrafią połączyć ze sobą dwa w jednym i napisać: super, kiedy next? A przecież zawsze przed każdą notką umieszczam datę publikacji następnej części opowiadania. Czytanie osobistych wypocin autora przed rozdziałem wbrew pozorom nie boli i dziękuję wszystkim, którzy to robią i wyciągają z mych słów odpowiednie wnioski.
Kochani, nie jestem Shakespearem na pół etatu. Nie poświęcam każdej wolnej chwili na pisanie i należy to uszanować. Jestem studentem, korepetytorem, tłumaczem, pracownikiem, a przy tym przyjaciółką i z przyjaciółmi też staram się liczyć. Jestem na uczelni średnio od 8.15 do 18.30, a czasem i do 20.00. Między zajęciami uczę w fundacji hiszpańskiego lub sama się douczam, wieczorami tłumaczę dokumenty do firmy wujka, na weekendy remontuję lokal pod własną działalność gospodarczą, a kiedy wrócę do domu przy dobrych lotach w okolicach godziny 1 w nocy, otwieram podręczniki i się uczę, a dopiero potem staram się coś stworzyć do nowego rozdziału. Ciężko mi spotkać się z przyjaciółmi chociaż na godzinę raz w tygodniu, a niektórzy z was uważają, że przy takim rozkładzie dnia nie powinnam mieć problemu z napisaniem notki. Proszę, zastanówcie się czasem dwa razy, zanim stwierdzicie, że życie prywatne nie jest argumentem i kiedy piszecie komentarz. Ja naprawdę się staram i robię co mogę, żeby rozdziały były jak najlepszej jakości, ale kiedy czytam zarzuty niektórych czytelników, to aż nóż się w kieszeni otwiera, gdyż ja rwę włosy z głowy i staję na rzęsach, aby wszystko ze sobą grało, a w zamian dostaję wyrzut, że odważyłam się odejść od komputera na dwie minuty, bo chciało mi się siku, a przez moje potrzeby fizjologiczne musicie czekać dwa tygodnie na nową publikację.
Na koniec bardzo dziękuję tym, którzy szanują moją pracę, wyrażają to w komentarzach dłuższej treści i wspierają mnie w tym, co robię, a nawet stają w mojej obronie, mimo że od kłótni na forum trzymają się z daleka ;) Jesteście w zdecydowanej większości i tylko dzięki wam mam siłę prowadzić bloga. Dziękuję, że jesteście, że robicie wszystko, abym się nie załamywała i zawsze jesteście ze mną, choćby przerwa w opowiadaniu miała trwać rok, co obiecuję, że nigdy nie nastąpi. Jesteście wspaniali i życzę każdemu blogerowi tak cudownych czytelników :)
Zapraszam teraz na miniaturkę pouczającą, a rozdział 42, tak jak obiecałam, pojawi się na blogu już za tydzień - 28 lutego.
Realistka
* * * * *
Życie osobiste – bo czasem warto je
posiadać
Wieczór to pora dnia, kiedy powinno
oddać się w błogie ramiona relaksu, pozwolić porwać się odprężeniu i
zapomnieniu, a przede wszystkim zatracić się na moment w ciszy i spokoju.
Odłożyć wszystkie zmartwienia na bok, założyć wygodne ubranie, usiąść z gorącą
herbatą w fotelu i pozwolić, aby wir lenistwa porwał przynajmniej na chwilę. O,
jakże Hermiona Granger chciałaby móc spędzać w ten sposób chociaż część
wieczorów! Z dobrą książką, Krzywołapem na kolanach, otulona kocem i wolna od
wszelkich obowiązków na te kilka minut.
- Przecież nie można mieć
wszystkiego – westchnęła głośno zza grubego woluminu, który musiała przeczytać
za Rona, aby móc pomóc mu w pracy domowej na transmutację, chociaż słowo
„pomoc” bynajmniej tu nie pasowało. Odruchowo zerknęła na malutki zegarek na
nadgarstku i ziewnęła przeciągle widząc wskazówki układające się równo na
godzinie dwunastej w nocy.
- Jeszcze tylko – odezwała się do siebie i przekartkowała
książkę, aż dotarła do rozdziału, na którym powinna zakończyć lekturę. – Dziewięćdziesiąt
cztery strony.
Wolała
nie tracić czasu na bezsensowne rozmowy z samą sobą, kiedy do napisania została
jej jeszcze własna praca dodatkowa do Slughorna. Na szczęście nowy nauczyciel
eliksirów był mniej wymagający, niż jego poprzednik i wystarczało mu w
zupełności pół rolki pergaminu. Nie zmieniało to jednak faktu, iż wypracowanie
samo się nie napisze, a ona nawet go nie zaczęła, będąc zbyt zaabsorbowana… tak
naprawdę wszystkim.
Rozpoczęła szósty rok nauki pełna
pasji, zapału i ogromnej energii. Była wyjątkowo aktywna na wszelkich
zajęciach, a kiedy mogła wykazać się wiedzą nadprogramową czuła się, niczym w
siódmym niebie. Od samego początku zgłaszała się do wszelkich prac dodatkowych,
chcąc utrzymać jak najwyższy poziom w oczach nauczycieli. Mianowanie jej
prefektem również przysporzyło wielu obowiązków, ale nie przeszkadzały one w
ogóle w pogodzeniu ze sobą wszystkich sfer życiowych. Zawsze znalazła czas na
wyjście do Hogsmeade, czy do Hagrida, z olbrzymią chęcią pomagała swym kolegom
i koleżankom w wyrównywaniu zaległości. Potrafiła połączyć ze sobą życie
szkolne i osobiste, choć często czuła, że już nie ma więcej siły, aby chociaż
podnieść się z łóżka. Zawsze jednak było coś, co dodawało jej nowej energii i
pomagało przejść przez dzień pełen wyzwań i obowiązków z uśmiechem na ustach.
Na początku była to chęć udowodnienia, że jest najlepsza we wszystkim,
perfekcyjna i niezawodna. Później ten cel uległ nieco zmianie, gdyż na jej
drodze stanął najlepszy przyjaciel, a zarazem osoba, na widok której serduszko
zaczynało bić w piersi dwa razy mocniej - Ronald Weasley.
Nie macie pojęcia, jak bardzo
Hermiona ucieszyła się, kiedy Ron pierwszy raz z własnej i nieprzymuszonej woli
poprosił ją o pomoc w pracy domowej dla profesor McGonagall. Od tego pamiętnego
dnia zawsze rezerwowała sobie w terminarzu przynajmniej dwie godziny dla niego.
Nie zawsze się uczyli, choć nauka to i tak wyolbrzymione słowo. Często
wychodzili gdzieś razem, najczęściej po to, aby Ron mógł wesprzeć przyjaciółkę
w obowiązkach Prefekta Naczelnego. Panna Granger przez cały ten okres liczyła,
że dzięki spędzaniu wspólnie czasu uda jej się zbliżyć do chłopaka. Poświęcała
mu każdą wolną chwilę, zgadzała się na wszystkie propozycje, po prostu byłaby w
stanie wskoczyć za nim w ogień. Do czasu.
Drzwi od dormitorium dziewcząt
zaskrzypiały cicho, a po chwili wyłoniła się zza nich ruda czupryna. Hermiona
oderwała się na moment od lektury i uśmiechnęła niemrawo do przyjaciółki, która
pomachała jej w odpowiedzi i natychmiast usiadła obok niej na łóżku.
- Co robisz, Hermi? – spytała
wesoło, a panna Granger westchnęła przeciągle i pokazała przyjaciółce okładkę
książki. – Transmutacja dla zaawansowanych. A cz ty przypadkiem nie wiesz już
wszystkiego na ten temat?
- Ja tak, ale Ron nie bardzo –
odparła nieco znużonym głosem i zapisała kolejne zdanie na pergaminie.
Ginny podrapała się po głowie i spojrzała
z zaciekawieniem na kasztanowłosą. To już kolejny wieczór, który Hermiona
przeznacza na odrabianie pracy domowej jej brata. Nie bardzo wiedziała, co powinna
na ten temat myśleć. Przecież koleżeńska pomoc nie była niczym złym, a dobrze
wszyscy wiedzieli, że Ron ma problemy z nauką. Jednakże aktywny udział panny
Granger w życiu edukacyjnym chłopaka zaczął pomału zakrawać o zwykłe
wyzyskiwanie, a na to Ginny pozwalać nie zamierzała.
- Nie uważasz, że powinien sam sobie
z tym radzić? – zapytała niepewnie, spoglądając z troską na twarz przyjaciółki.
Od dłuższego czasu dziewczyna chodziła niewyspana i miała potworne sińce pod
oczami. Czasami ciężko było uwierzyć, że jest zdolna podnieść rękę w trakcie
zajęć przeszło trzydzieści razy.
- Jutro ma trening z Harrym –
odparła mocno zaspanym głosem – powinien się wyspać, aby być w formie.
- Czyli on smacznie sobie chrapie w
łóżeczku, a ty męczysz się za niego?
- Tylko mu pomagam. Następny esej
napisze sam. – Ginny uniosła jedną brew ku górze i patrzyła na Gryfonkę z
powątpiewaniem. Obie przecież dobrze wiedziały, jak Ron będzie pisał kolejne
wypracowanie. Nie skomentowała jednak wypowiedzi Hermiony. Podniosła się powoli
z łóżka, burcząc pod nosem coś, co brzmiało jak „aha, jasne”, a następnie
zniknęła za drzwiami do łazienki, zostawiając pannę Granger z toną pergaminu i
olbrzymich ksiąg.
Dźwięk budzika rozniósł się po całym
dormitorium budząc wszystkie dziewczęta, a w szczególności Hermionę, która omal
nie spadła z łóżka. Jak najszybciej zebrała wszystkie potrzebne rzeczy i
zamknęła się w łazience, w której odprawiła codzienny rytuał w postaci
błyskawicznego prysznica, umycia zębów, rozczesania włosów i spięcia ich w
kucyka oraz wskoczenia w szkolny mundurek. Wystrzeliła zza drzwi jak proca i
pognała prosto do Wielkiej Sali, w które zapewne trwało już w najlepsze
śniadanie. Wbiegła do niej i ujrzała Rona oraz Hary’ego siedzących jak zawsze
przy jednym stole i szybko się do nich dosiadła, przywołując po drodze na usta
uśmiech pełen szczęścia. Rudowłosy jednak, kiedy tylko ją zobaczył postanowił
zepsuć jej dobry humor.
- Gdzieś ty była, Hermiono? –
zapytał raczej mało uprzejmie, a kasztanowłosa dziewczyna skuliła się w sobie.
– Za piętnaście minut mam zajęcia z McGonagall i muszę jej oddać wypracowanie.
- Nie sądzę, aby w tak krótkim
czasie Miona zdążyła ci je sprawdzić – odezwał się nieco zmęczony Harry, a brew
Rona powędrowała ku górze. Następnie uśmiechnął się do niego szeroko i machnął
lekceważąco ręką.
- Wiem, dlatego sama mi je napisała
– odpowiedział wyraźnie z siebie zadowolony, a oczy Pottera omal nie wyszły na
wierzch. Spojrzał kątem oka na przyjaciółkę, ale ona wzruszyła jedynie
przepraszająco ramionami i wyciągnęła z torby kawałek pergaminu, by następnie
wręczyć go Ronowi. Chłopak przyjął go bez słowa i wsadził do jednej z kieszeni,
a następnie podniósł się z ławki i ruszył bez pożegnania ku drzwiom. Hermiona
westchnęła niedługo potem i sięgnęła po dzbanek z sokiem dyniowym.
- Czemu nie napisał go sam? –
zapytał z zaciekawieniem Harry. Panna Granger spojrzała na niego znad
szklanki z sokiem i uśmiechnęła
przyjaźnie.
- Przecież wiesz, że macie dziś
trening – odpowiedziała wyraźnie pewna siebie, ale w zmęczonych oczach
przyjaciółki brunet dostrzegł wycieńczenie i zmartwienie. Był jednak pewien, że
Hermiona nie dostrzega, jaką formę obrała „pomoc” Ronowi.
- Wiesz, że to wyzysk?
- Nie – odparła wyraźnie wzburzona,
krzyżując ręce na piersiach. – To czysta pomoc. Ron nigdy by mnie nie
wykorzystał.
- Jak sobie chcesz, Miona – bąknął
od niechcenia i powrócił do śniadania. Po chwili jednak pojawił się przy nich
ponownie Ron i położył przed dziewczyną książkę od numerologii, a kasztanowłosa
spojrzała na niego z niezrozumieniem.
- Strona czterdziesta ósma i
pięćdziesiąta. Tam są zaznaczone zadania. Dasz radę na jutro, co nie? – I nie
czekając na jej odpowiedź wyszedł z Wielkiej Sali. Harry z początku chciał coś
powiedzieć, ale otworzył jedynie usta. Postanowił nie wtrącać się w sprawy
między przyjaciółmi, tym bardziej, że Hermiona potrafiła sama odmówić. Martwiło
go jednak, że nie dostrzega, iż wszelkie jej starania są lekceważone przez
Rona, a który bezkarnie wykorzystuje wiedzę dziewczyny do odrabiania pracy domowej.
Zaklęcia trwały już ponad
półgodziny, ale Hermiona była dziwnie rozkojarzona. Nie potrafiła się skupić na
prostych czynnościach. Co chwilę ziewała i przecierała zmęczone oczy, jakby
chciała się rozbudzić. Głowa wprost jej pękała od nadmiaru myśli. Zastanawiała
się, czemu zarówno Harry, jak i Ginny uwzięli się, że Ron ją wyzyskuje.
Przecież gdyby oni mieli jakieś problemy chętnie by im pomogła. Czy to jej
wina, że rudy nie radzi sobie tak dobrze ze wszystkimi przedmiotami? Nabrała
jednak wątpliwości, czy aby na pewno postępuje właściwie. Może przyjaciele
mieli rację, a ona jest zwykłym kozłem ofiarnym?
Na pograniczu października i
listopada Ron zaczął się dziwnie zachowywać, a przynajmniej tak jej mówiła
Ginny, a czasem nawet i Harry. Stał się wynioślejszy, opryskliwy, a zamiast
słowa „proszę” zaczął nagminnie używać zwrotu „chcę to mieć na…”. Ona tego nie
zauważała. Dla niej rudzielec wciąż był tym samym przyjacielem, którego poznała
w pociągu do Hogwartu. Widywali się codziennie, rozmawiali o zajęciach i
pracach domowych, o wyjściach z zamku w czasie wolnym… Byli nierozłączni, a
raczej Hermiona weszła w stały związek z esejami, ćwiczeniami i innymi
zadaniami, które należały do Rona. Usprawiedliwiała go ciężkimi przygotowaniami
do kwalifikacji do drużyny Gryfonów w quidditchu, którym chłopak poświęcił się
bezgranicznie. Widząc jego pasję do gry i zapał, kiedy wlatywał na boisko nie
dostrzegała nic złego w odrobieniu mu jednej czy dwóch prac z zaklęć lub
eliksirów. Później pięciu czy siedmiu, a jeszcze później dwunastu bądź
piętnastu, następnie dwudziestu lub trzydziestu. Dla niej to była zawsze pomoc.
Świadomie bowiem oczekiwała od przyjaciela czegoś więcej, jednak Ron zdawał się
nie dostrzegać jej wysiłków.
Zajęcia w końcu dobiegły końca i z
westchnieniem ulgi zaczęła pakować podręczniki do torby. Jedna z książek
niestety upadła jej na podłogę, jednak nim zdążyła się po nią schylić, ujrzała
bladą dłoń trzymającą jej lekturę, a ku jej zdziwieniu jej właścicielem okazał
się szanowny Draco Malfoy.
- Trzymaj pokrako – wybąkał w jej
stronę i wepchnął jej wolumin do ręki, a następnie zniknął między uczniami, nim
zdążyła odpowiedzieć mu jakimś zjadliwym komentarzem. W sumie to i tak nie
miała siły na kłótnie z nim. Od początku roku odezwał się do niej może z trzy
razy, włączając ten sprzed chwili, i prawdę mówiąc wolała, aby tak pozostało.
Włożyła podręcznik do torby i wyszła z sali, gdzie czekali już na nią Harry i
Ron. Rudy od razu wepchnął jej do ręki rolkę pergaminu i ruszył przed siebie,
nie zaszczycając jej więcej wzrokiem.
- Przecież to… - omal nie krzyknęła,
widząc listę zadań, którą wręczył jej chłopak. Poczuła na ramieniu rękę
Harry’ego i spojrzała w jego oczy z rozpaczą.
- Niech sam to zrobi – odezwał się
do niej współczującym tonem, ale po chwili usłyszeli krzyczącego w ich kierunku
Rona, który wydawał się niecierpliwić ich zwlekaniem.
- Harry trening! Ile można czekać?
- Tyle, ile trzeba pacanie –
odwarknął pod nosem i ruszył ku przyjacielowi, a Hermiona skierowała się prosto
do biblioteki. Miała teraz wolną godzinę, więc powinna uporać się przynajmniej
z częścią zadań, zanim nie rozpocznie korepetycji z eliksirów dla
drugoklasistów.
- Hermiona? - Przerwała tłumaczenie
dziewczynce działanie bezoaru i wychyliła się zza regału, aby zobaczyć, kto ją
woła. Kiedy Ron tylko ją dostrzegł, natychmiast ruszył w jej kierunku. Sądząc
po wyrazie twarzy chłopaka zdecydowanie był w złym nastroju. Zwróciła się do
Merry, wdziewając na usta przepraszający uśmiech.
- Skończymy na dziś, dobrze? –
Dziewczynka kiwnęła głową i zaczęła pakować swe podręczniki do torby. Ron nie
czekając, aż uczennica sobie pójdzie zasiadł na jej miejscu i rzucił przed
Hermioną wypracowanie, które wręczyła mu z samego rana.
- Coś się stało, Ron? – zwróciła się
do niego najmilej, jak umiała i odruchowo zerknęła na ocenę widniejącą na pracy
domowej chłopaka. – Dostałeś zadowalający.
- No właśnie, tylko zadowalający –
prychnął lekceważąco w jej kierunku i rozsiadł się wygodniej. – Miona, miałaś
trzy dni! To chyba wystarczająco dużo czasu, aby napisać wypracowanie
przynajmniej na powyżej oczekiwań.
- Przepraszam – wybąkała cicho w
jego kierunku, ale nie złagodziło to karcącego tonu przyjaciela.
- Trzy dni. Trzy dni! – krzyknął do
niej wyraźnie wzburzony. – Wiesz, ile można napisać w trzy dni?
- Musiałam jeszcze odrobić swoją
pracę do Slughorna i pouczyć Collina – odparła skruszona i spojrzała na
siedzącego naprzeciwko chłopaka. Ron wprost kipiał ze złości, a ona poczuła się
niesamowicie winna. Machinalnie spuściła głowę i zaczęła miętosić w rękach
rąbek spódniczki.
- I to ma być wytłumaczenie? –
zapytał z ironią, a ona prawie niezauważalnie przytaknęła mu głową. – Gdybym
wiedział, że odwalisz taką fuszerkę, to sam bym to wolał napisać.
- Przecież mogłeś – odpowiedziała i odważyła
się spojrzeć na niego hardo, lecz niemal natychmiast tego pożałowała. Brwi
chłopaka uniosły się ze zdziwieniem ku górze, a usta wygięły w kpiącym
uśmieszku. Poczuła, że żołądek skręca jej się z bólu na ten widok. Ron nigdy
nie patrzył na nią w ten sposób.
- Mam treningi quidditcha – odparł
wyraźnie z siebie dumny i podniósł się powoli z zajmowanego miejsca. – Poza
tym, nikt ci nie kazał uczyć małolatów między zajęciami.
- Ale… - chciała zaprotestować, ale
chłopak położył przed nią kawałek papieru i uśmiechnął przepraszająco, a
następnie puścił jej oczko, na co usta Hermiony ułożyły się, jak do wymówienia
literki „o”.
- Będę wdzięczny, Mionuś. –
Następnie obrócił się na pięcie i zniknął między regałami, a panna Granger
siedziała, jak sparaliżowana i wciąż gapiła się w miejsce, gdzie jeszcze przed
chwilą stał Ron. Kiedy otrząsnęła się z szoku, szybko sięgnęła po zostawiony na
stoliczku papier i przyjrzała mu się z uwagą.
- On sobie chyba ze mnie żartuje –
powiedziała sama do siebie i w myślach zaczęła analizować, jak rozłożyć czas,
aby zdążyć „pomóc” przyjacielowi w wykonaniu pracy domowej. Trochę tego było, a
przecież miała jeszcze swoje zajęcia i życie prywatne. Tak, miała, ale
najwidoczniej Ron Weasley uważał, że nie istnieje coś takiego, jak czas wolny
poświęcany samemu sobie. Westchnęła na tę myśl i sięgnęła po książkę od
eliksirów, jednak nie dane jej było cieszyć się długo spokojem, gdyż
naprzeciwko niej usiadła osoba, której towarzystwa najmniej się w owym momencie
spodziewała.
- Żałosna jesteś, Granger – z
wyraźną kpiną przemówił do niej Draco, a panna Granger spojrzała na niego kątem
oka i powróciła do czytania opasłego tomu. Jeszcze bezmyślnych kłótni z
Malfoyem jej dziś do szczęścia brakowało. Problemem był jednak fakt, iż Ślizgon
najwyraźniej nie zamierzał odpuszczać.
- Nie wiem, jak jest u was w
Gryffindorze, ale my Ślizgoni – odezwał się wyraźnie dumny ze swej
przynależności – nie wyzyskujemy swych koleżanek i kolegów.
- O co ci chodzi, Malfoy? – zwróciła
się do niego z lekkim znużeniem i przewróciła od niechcenia kartkę w
podręczniku. Chciała zbyć chłopaka, ale nie spodziewała się, że będą z nim aż
takie problemy. Malfoy zawsze był uparty, ale najwidoczniej obrał sobie za cel
udowodnienie jej, że nie ma bardziej zawziętej osoby na świecie.
- Weasley się tobą wysługuje,
Granger – odparł jej z przekąsem, a ona wzruszyła w odpowiedzi ramionami.
- Zależy, jak kto patrzy, Malfoy –
odpowiedziała mu niechętnie i sięgnęła po rolkę pergaminu oraz pióro. – A twoje
zdanie jakoś najmniej mnie obchodzi.
- Nie wiedziałem, że lubisz robić za
tanią siłę roboczą – stwierdził wyraźnie zadowolony , rozsiadając się wygodniej
na krześle i wyciągając nogi na sąsiednim siedzeniu. Panna Granger obserwowała
kątem oka jego poczynania i aż zacisnęła mocniej palce na piórze. Nie znosiła,
kiedy ktoś zakłócał jej spokój i panoszył się w miejscu pracy.
- Masz coś z tego w ogóle? – zapytał
ją na wpół rozbawiony, na wpół zaciekawiony, a wzrok dziewczyny spoczął na nim
na sekundę. Ujrzała rozciągnięte w ironicznym uśmiechu wąskie wargi i iskrzące
się szare tęczówki, które po chwili miała ochotę zamienić w dwa fioletowe lima.
Zwróciła się do chłopaka na tyle spokojnie, na ile pozwalały jej zszargane
nerwy.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem, płaci ci, stawia ci piwo
w Hogsmeade, zabiera na randki? – Zaśmiał się po chwili złośliwie i przybliżył
do niej, a ona machinalnie odsunęła się do tyłu. Nie chciała mieć z Malfoyem
nic wspólnego, nawet jeśli nie był dla niej tak nieuprzejmy, jak miał w
zwyczaju. – Po zastanowieniu nie mógłby zrobić niczego z wymienionych.
- Czemu tak twierdzisz? – zapytała
go wyraźnie zaintrygowana, a Draco wzruszył w odpowiedzi ramionami i obdarzył
ją sardonicznym uśmieszkiem. Od razu wywróciła z politowaniem oczami i zaczęła
pakować podręczniki do torby.
- Po pierwsze, nie stać go, aby ci
płacić za takie ilości pracy domowej – odparł wyraźnie usatysfakcjonowany ze
swego odkrycia i kontynuował swą wypowiedź – po drugie, nie pijasz alkoholu,
Granger, zatem piwa też nie może ci postawić.
- A czemu nie mógłby zabrać mnie na
randkę? – spytała zdecydowanie zbyt szybko, co uświadomiła sobie dopiero, kiedy
skończyła wypowiadać ostatnie słowo. Sądząc po wyrazie twarzy Malfoya,
dostrzegł jej zniecierpliwienie, a raczej zaintrygowanie ostatnią i
zdecydowanie najważniejszą kwestią. Podniósł się zgrabnie z krzesła i stanął
bardzo blisko niej z dumnie uniesioną głową i cynicznym smirkiem na ustach.
- Czyżby panna Wiem To Wszystko się
zakochała? – zwrócił się do niej wyjątkowo cicho, a tętno Hermiony momentalnie
podskoczyło. Ron nie jest jej obojętny, ale miała nadzieję, że nie widać tego
aż tak bardzo.
- A nawet jeśli, to co? – warknęła
do niego wściekle, a prawa brew blondyna uniosła się z zaciekawieniem ku górze.
Po chwili pochylił się lekko w jej kierunku i niemal wyszeptał do ucha, a z twarzy
dziewczyny momentalnie uleciały wszelkie barwy.
- Bo ten idiota nie jest tobą
zainteresowany. – Odsunął się od niej i odszedł wyraźnie z siebie zadowolony,
zostawiając pannę Granger samą. Kasztanowłosa od razu osunęła się na krzesło i
zamknęła pobladłą twarz w dłoniach i wtedy dostrzegła, że w jednej z nich
trzymała podręcznik z numerologii. Zerknęła na niego przygnębionym wzrokiem i
dostrzegła przylepioną do okładki karteczkę. Oderwała ją odruchowo, a w tym
momencie po bladym policzku potoczyła się samotna łza goryczy. Nie dawaj się wykorzystywać. Zgniotła
wiadomość i wrzuciła do otwartej torby, a następnie wymaszerowała z biblioteki
i puściła się biegiem przez korytarz. Jeśli teraz nie porozmawia z Ronem, to
nie zrobi tego nigdy.
Z bijącym sercem szła na stadion,
gdzie drużyna Gryffonów prowadziła kolejny trening przed meczem quidditcha. W
głowie kotłowały jej się myśli odnośnie rudowłosego chłopaka, ale również zadufanego w sobie ślizgońskiego arystokraty.
Co jeśli Malfoy faktycznie ma rację? Ale czy Ron byłby zdolny do wykorzystania
jej? Od razu przypomniała sobie rozmowy z Ginny, w których przyjaciółka
przekonywała ją, że nie tak wygląda
pomoc przy odrabianiu pracy domowej. I z wielkim bólem Hermiona musiała
przyznać jej po tak długim czasie rację. Uczucie do chłopaka przesłoniło jej
zdrowy rozsądek. Chciała wypaść w jego oczach jak najlepiej, pokazać mu, że na
nią zawsze może liczyć, i że jest niezastąpiona. Wylewała siódme poty nad jego
wypracowaniami, licząc, że w ten sposób uda jej się do niego zbliżyć. Ale Ron
nie zaprosił jej przez ten czas nigdzie. Na początku przychodził do niej
sporadycznie, kiedy faktycznie miał jakiś problem. Średnio dwa razy w tygodniu.
Potem zwiększył liczbę do czterech, a na końcu, czyli obecnie, jest u niej
codziennie i zasypuje ją coraz nowszymi zadaniami i pracami, informując ją
jedynie, w jakim czasie powinna mu je dostarczyć.
Przystanęła na moment i spojrzała na
wiszącą w powietrzu sylwetkę rudzielca i znów naszły ją wątpliwości. Czy Ron
mógłby ją bezkarnie wyzyskiwać? Wszystko na to wskazywało, ale ona nie chciała
wierzyć w te brednie. Jest jej przyjacielem, nie posunąłby się do takiego
świństwa. Poza tym, ona przecież i tak uczy się całymi dniami, a on ubiega się
o miejsce w szkolnej drużynie quidditcha, więc powinno być zrozumiałe, że
należy mu pomóc. Ma tyle obowiązków, że nie ma nic złego w tym, że napisze mu
jedno czy dwa wypracowania. Uśmiechnęła się do swych myśli i już miała wrócić z
powrotem do zamku, gdy ktoś pociągnął ją za rękaw szaty.
- A co ty tu robisz, Hermi? –
zapytała wesoło Ginny, a Hermiona uśmiechnęła się do niej promiennie. Ruda była
ubrana w strój treningowy, a zatem musiała zrobić sobie przerwę, skoro do niej
przyleciała.
- Tak tylko przechodziłam. –
Przyjaciółka spojrzała na nią nieufnie, ale nie wyraziła swej niepewności, a
jedynie obdarzyła kasztanowłosą szerokim uśmiechem.
- Rozumiem – odpowiedziała cicho, a
po chwili dodała nieco głośniej – a nie masz może ochoty pójść jutro ze mną do
Hogsmeade?
- Ja? – zapytała wyraźnie zdziwiona.
– Ale po co?
- Przejść się, pogadać, może na
jakieś zakupy. Po prostu nie mam co ze sobą zrobić w sobotę. – Panna Granger
zastanowiła się nad wypowiedzią przyjaciółki, by po chwili przytaknąć jej
radośnie głową. Już dawno nigdzie nie była w wolny weekend i z chęcią wyrwie
się z czterech ścian biblioteki oraz dormitorium chociaż na dwie godzinki.
- Chętnie, Ginny – odparła rudej i
uśmiechnęła do niej promiennie. – O 11.00 czy wolisz później?
- Pasuje mi – odpowiedziała
kasztanowłosej, a po chwili rozbrzmiał dźwięk gwizdka sędziowskiego i ruda
wsiadła z powrotem na miotłę, unosząc się na wysokość twarzy koleżanki. – Muszę
lecieć, bo Harry chyba ma jakiś problem.
- Harry i problem w quidditchu? –
spytała wyraźnie zdziwiona.
- Ron ostatnio trochę gwiazdorzy. –
Puściła do przyjaciółki oczko i wzniosła się ku górze, a Hermiona ruszyła ku
murom szkoły. Cieszyła się jak głupia, że idzie z Ginny do Hogsmeade i
odetchnie chociaż na chwilę. Zregeneruje siły, a potem zabierze się za zadania
domowe i pomoże Ronowi w pracach. Na myśl o rudowłosym chłopaku zachłysnęła się
powietrzem. Czy powinna go poinformować o swoim wyjściu? W końcu straci dwie
godziny, które mogłaby spożytkować na jedno z jego wypracowań. Postanowiła, że
powie mu, iż dostanie zadania nieco później. W końcu też jej się coś od życia
należy.
Byli przed ostatnimi zajęciami
dzisiejszego dnia, które na nieszczęście odbywały się ze Ślizgonami. Hermiona
stała pod ścianą i zagryzała wargę niemalże do krwi, a kawałek szaty był tak
wymiętoszony, że żadne zaklęcie prasujące mu nie pomoże. Chciała jak
najszybciej powiadomić Rona, że nie odda mu wypracowania na czas, tylko kilka
godzin później. Prawdę mówiąc sama nie wiedziała, czemu aż tak bardzo się
denerwuje. Przecież nie zabroni jej nigdzie iść. Prawda? Ledwie zdążyła
pomyśleć o reakcji chłopaka, a wyłonił się zza rogu razem z Harrym, rozmawiając
z nim żywo na jakiś temat. Podeszła do nich pełna optymizmu i stanęła jak
najbliżej rudego.
- Cześć chłopcy – zwróciła się do
nich najmilej jak umiała. – Jak trening?
- Od kiedy interesujesz się
quidditchem? – zapytał niezbyt uprzejmie Ron, a uśmiech na twarzy dziewczyny
natychmiast zniknął.
- Przecież Miona tylko zapytała. To
nie znaczy, że się od razu interesuje – odparł za nią Harry, ale Ron wydawał
się go nie słyszeć. Patrzył wyczekująco na Hermionę, która spuściła lekko głowę
i znów zaczęła miętosić w rękach rąbek szaty.
- Możemy porozmawiać na osobności,
Ron? – spytała niepewnie, ale od razu jej ulżyło, kiedy rudy wzruszył
ramionami, a Harry odsunął się od nich i podszedł do Neville’a oraz Seamusa.
- Jak sobie chcesz – wybąkał jakby
od niechcenia i oparł się o ścianę. Panna Granger postanowiła od razu przystąpić
do głównej części wypowiedzi, gdyż zostało im niecałe dziesięć minut do
rozpoczęcia zajęć, a jeśli teraz nie powie Ronowi, że wychodzi z Ginny, to nie
zrobi tego nigdy.
- Chodzi o to, że idę z Ginny jutro
do Hogsmeade – zaczęła niepewnie, ale chłopak nie wyglądał, jakby był
zainteresowany jej słowami. Postanowiła zatem kontynuować, bacznie obserwując
jego reakcje. – I te twoje wypracowania napiszę, kiedy wrócę.
- Jak to, kiedy wrócisz? – zapytał
wyraźnie poirytowany, a Hermiona skuliła się w sobie. – Co to znaczy?
- To tylko dwie godziny.
Porozmawiamy, pośmiejemy się i wrócimy.
- To masz czas, aby gadać o jakichś
bzdetach, a nie możesz napisać mi wypracowania? – warknął wzburzony w jej
stronę, a dziewczyna spojrzała na niego z niezrozumieniem. Nie zwróciła uwagi,
że niedaleko nich stoi blond włosy chłopak i przysłuchuje się ich rozmowie z
nadzwyczajną uwagą.
- Ginny to moja przyjaciółka –
odpowiedziała mu hardo – i chcę z nią spędzić trochę czasu. Też mam swoje
życie.
- Wciąż tego jakoś nie rozumiem,
wiesz? – odezwał się do niej wkurzony, a Hermiona nagle zrozumiała, o czym
mówiła jej Ginny, Harry, a nawet Malfoy w bibliotece. Już otwierała usta, aby
odpowiedzieć Ronowi, co myśli na temat takiej pomocy, kiedy usłyszała za swoimi
plecami jadowity głos, który pochodził od wyjątkowo złośliwego Ślizgona.
- Życie prywatne – wymówił dwa słowa
bardzo ironicznie i spojrzał na czerwieniejącego ze złości Rona. – Mówi ci to
coś, Weasley?
- Nie wtrącaj się Malfoy – warknął
do Draco, a ten uniósł brwi w oznace zdziwienia. Hermiona spojrzała na blondyna
kątem oka i zaczęła się zastanawiać, co Malfoy chce osiągnąć. Przecież on nie
pomaga bezinteresownie, a już tym bardziej nie jej.
- Bo co? – zapytał na wpół
rozbawiony Rona. – Boisz się, że Granger zrozumie, że ją wykorzystujesz?
- Nie wykorzystuję jej! – krzyknął
do niego wściekle, a oczy reszty uczniów zwróciły się ku nim. Draco omiótł
zgromadzenie wzrokiem i prychnął lekceważąco, krzyżując ręce na klatce
piersiowej.
- Mizdrzysz się z Brown po kątach, a
ona odrabia ci zadania. To nie jest
wysługiwanie się? Co o tym myślisz, Granger? – zwrócił się do niej, a
ona rozchyliła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. W
trzech zdaniach Malfoy zrujnował jej cały świat i obalił wszystkie dotychczasowe
teorie uświadamiając, że najlepszy przyjaciel bezkarnie ją wykorzystywał, a sam
uganiał się za Lavender i nawet w jednej setnej nie odwzajemnia uczuć, które do
niego żywi. Poczuła się podle, a gorące łzy machinalnie napłynęły jej do oczu.
- A ty taki święty jesteś, co? – Ron
zwrócił się jadowicie do Malfoya, ale ten nie wydawał się być przejęty jego
słowami. Wzruszył od niechcenia ramionami i uśmiechnął cynicznie do rozmówcy,
który był czerwony po same cebulki włosów.
- Może – odpowiedział leniwie – ale
ja przynajmniej rozumiem, czym jest życie prywatne.
- Dla mnie to żaden argument –
warknął poirytowany rudy i łypnął wściekle na Hermionę, która patrzyła na niego
z jawnym rozgoryczeniem. Sądząc jednak po wyrazie twarzy chłopaka, zupełnie się
jej stanem nie przejął. Draco natomiast widząc zasnute łzami oczy
kasztanowłosej zmarszczył brwi w oznace niezadowolenia i postanowił jak
najszybciej skończyć idiotyczną w jego mniemaniu rozmowę.
- Uwaga Weasley, bo będę tłumaczył –
podniósł głos zwracając się do Rona, tak aby reszta uczniów wyraźnie mogła go
usłyszeć. – Otóż życie osobiste to czas poświęcany sobie, przyjaciołom, kotu,
psu, sąsiadowi i komu jeszcze dusza zapragnie i pożytkowany w celu relaksu,
rozluźnienia, a to nie ma nic wspólnego z pracą, obowiązkami, a już tym
bardziej odrabianiem twoich zadań domowych. Także Granger posiada życie
prywatne, które jest argumentem nie do podważenia i uszanuj jej wyjście z twoją
siostrą, bo w pełni jej się to należy.
- Kpisz sobie ze mnie, Malfoy? –
Brwi Rona podjechały aż po nasadę czoła, a Draco jedynie pokręcił z
politowaniem głową.
- Myślałem, że nie możesz już być
głupszy, Weasley, ale dobrze, że rozwiałeś moje wątpliwości. – Następnie złapał
Hermionę za ramię i skierował ku otwartym drzwiom od sali, zostawiając
osłupiałego Gryfona. Panna Granger stawiała kolejne kroki jak robot, nie bardzo
wiedząc, gdzie się kieruje. Kiedy usłyszała przy uchu cichy głos Malfoya
momentalnie otrzeźwiała i spojrzała w jego szare oczy, kiedy mijali się między
ławkami.
- Kiedyś mi podziękujesz. – Zniknął
między uczniami, a dziewczyna usiadła przy pierwszej lepszej ławce i wytarła
mokre policzki, aby Slughorn niczego nie zobaczył. Ku jej zdziwieniu przysiadł
się do niej Harry, który przytulił ją niespodziewanie. Nie wiedziała, jak
powinna się zachować, ale odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się do niego blado.
Dostrzegła nagle wchodzącego do sali zdenerwowanego Rona, który od razu
skierował się ku ich ławce, ale wtedy brunet położył na krześle swoją torbę i
łypnął na przyjaciela spod łba, a ten prychnął w odpowiedzi i usiadł w odległym
kącie klasy.
- Dziękuję – zwróciła się do
Harry’ego, a ten uśmiechnął się do niej pogodnie.
- A nie mówiłem, że cię wykorzystuje?
– powiedział do niej jakby z lekkim wyrzutem i wyciągnął podręcznik oraz
pergamin z torby. Hermiona przygryzła odruchowo wargę i spuściła głowę.
Powiedziałaby to samo, gdyby dostrzegła to wcześniej. Niestety ona ślepo
wierzyła, że Ron dzięki pomocy odwzajemni jej uczucia i będzie chciał być dla
niej kimś więcej, niż tylko przyjacielem. Jaka głupia była! Starała się
dogodzić wszystkim, a osoba, na której najbardziej jej zależało miała do niej
największe pretensje o wszystko. Bo ile razy robił jej wyrzuty, że za późno
przyniosła mu zadania? Ile razy czepiał się, że dwa dni to ogromna ilość czasu,
aby zapisać dwie rolki pergaminu? Miał problem ze wszystkim, czego by nie
zrobiła. Nie dostrzegał, że zarywa nocki, aby odrobić jego prace. Potrafił
jedynie chodzić za nią i popędzać ją, albo domagać się informacji, na kiedy
przyniesie mu eseje. Ale ona ma życie prywatne, a Malfoy ma rację. Może swój
osobisty czas poświęcać na co chce i komu chce, bo to jest chwila tylko i
wyłącznie dla niej. Może nawet leżeć i palcem nie kiwnąć przez dwie godziny, bo
po prostu jej się to należy. Przecież sama się uczy, pomaga słabszym w
nadrabianiu zaległości, ma cowieczorne patrole, bo jest prefektem. Jak ona ma
wygospodarować chociaż pół godziny na spotkanie z przyjaciółką? Ale teraz
wszystko się zmieni. Wszystko będzie inaczej.
Uśmiechnęła się do swych myśli, a następnie
zerknęła przez ramię na siedzącego na końcu klasy Malfoya. Chłopak wyglądał na
przygnębionego, a nawet i smutnego, a ona poczuła dziwne ukłucie w lewej
piersi. Postanowiła, że podziękuje mu za wstawienie się za nią, choć zapewne arystokrata
będzie udawał, że niczego nie zrobił.
Po zajęciach nie udało jej się złapać Malfoya.
Wymknął się z klasy niepostrzeżenie, a na korytarzu również nigdzie go nie
widziała. Wróciła pod wieczór do wieży w paskudnym humorze, ale jak się okazało
to był dopiero początek jej problemów. Kiedy tylko bowiem przeszła przez dziurę
w ścianie za obrazem Grubej Damy, podskoczył do niej zbulwersowany Ron, który
zaczął do niej krzyczeć na cały Pokój Wspólny Gryfonów.
- Co ty sobie wyobrażasz, Hermiono?! – huknął na
nią wzburzony, a następnie zaczął wymachiwać rękami i krążyć po pomieszczeniu.
Oczy wszystkich obecnych zwróciły się ku niemu i obserwowały, jak rozwinie się
sytuacja.
- Jakie życie prywatne?! Co to w ogóle za
argument?!
- A no taki, że też powinnam poświęcić trochę
czasu na osobiste sprawy – odpowiedziała mu spokojnie, ale Ron wydawał się
kompletnie nie zauważać, że coś do niego powiedziała.
- Żartujesz sobie ze mnie?! Może jeszcze mi
powiesz, że nie wyrabiałaś się w dwa lub trzy dni, które ci dawałem? – Hermiona
już chciała mu odpowiedzieć, ale ku jej nieszczęściu chłopak ubiegł ją. – Masz
tak mało informacji do kilku głupich esejów, czy tak wolno piszesz, co? Trzy
dni to cholernie dużo czasu!
- A co ja jestem?! – krzyknęła do niego ze
złości, gdyż wewnętrzny spokój dawno z niej wyparował. Zaczęła się teraz
zastanawiać, jak ona mogła pokochać kogoś, kto wykorzystywał ją i ani razu nie
podziękował za wykonanie pracy. – Twój skrzat domowy?! Nie jestem niewolnikiem,
który będzie odrabiał za ciebie zadania, Ronaldzie!
- Myślałem, że się przyjaźnimy! – Wytrzeszczyła
oczy ze zdziwienia, a po chwili wybuchła głośnym śmiechem.
- Przyjaźnimy? – zapytała, wycierając łzy
rozbawienia. – Rozumiem, że dla ciebie przyjaźń to pisanie za ciebie
wypracowań, kiedy ty obściskujesz się z Lavender po katach? Nie patrz tak na
mnie, Brown, wiem co mówię – zwróciła się na końcu do blondynki, która
siedziała, jak sparaliżowana na kanapie.
- Przykro mi, Ronaldzie, ale skoro potrafisz sam
włożyć jej rękę pod bluzkę, to i sam będziesz umiał napisać esej do McGonagall,
Slughorna, Flitwicka i wszystkich innych nauczycieli. - W Pokoju Wspólnym
rozbrzmiały gromkie brawa, a twarz Rona stała się niemal purpurowa ze złości.
Hermiona poprawiła torbę na ramieniu i dumnie okręciła się na pięcie, ruszając
ku wyjściu z wieży Gryffindoru. Nie słuchała już pogróżek byłego przyjaciela.
Szła prosto przed siebie i była w pełni usatysfakcjonowana, że w końcu udało
jej się przejrzeć na oczy.
- Nareszcie wolna – odezwała się do siebie z
głośnym westchnieniem i skręciła w boczny korytarz. Z każdym kolejnym krokiem
błogi uśmiech na twarzy dziewczyny poszerzał się, a z serca spadały wielkie
kamienie. Pierwszy raz poczuła, że nie jest uwiązana do biurka i może odetchnąć
pełną piersią. Wolna. Jak pięknie to brzmiało. Roześmiała się wesoło i kroczyła
dalej przed siebie, ciesząc się upragnioną prywatnością. Jednak kiedy wyszła na
główny korytarz stanęła momentalnie, a jej wzrok skrzyżował się ze smutnymi
oczami Malfoya. Przez moment wahała się, czy powinna do niego podejść, ale wtem
przypomniała sobie, że przecież szukała go przez całe popołudnie, aby mu
podziękować. Ruszyła więc ku niemu, a chłopak obserwował każdy jej ruch z
nadzwyczajną uwagą.
- Możemy porozmawiać? – zwróciła się do niego
niepewnie, a on ściągnął nogi z parapetu, robiąc jej tym samym miejsce obok
siebie. Hermiona usiadła powoli i przez chwilę przyglądała się chłopakowi, ale
kiedy ten na nią spojrzał od razu odwróciła wzrok.
- No? – powiedział do niej ponaglająco i zaczął
obracać w dłoni lśniące zielone jabłko. – Co chcesz, Granger?
- Podziękować – odpowiedziała mu cicho, a
Ślizgon uśmiechnął się niemrawo i podrzucił owocem w górę, by po chwili go
złapać.
- Nie przyzwyczajaj się. – Po chwili ugryzł jabłko,
a kąciki ust Hermiony skierowały się delikatnie ku górze. Wsadziła kosmyk
rozwianych włosów za ucho i odważyła się spojrzeć na blondyna.
- Czemu to zrobiłeś? – zapytała go niepewnie, a
arystokrata zerknął na nią kątem oka.
- A co, nie mogłem?
- Nie, tylko ty nie pomagasz Gryfonom i nie
robisz niczego bezinteresownie.
- Uznajmy, że miałem lepszy dzień – odparł jakby
od niechcenia i ugryzł ponownie owoc, a następnie zeskoczył z parapetu,
zabierając ze sobą szkolną torbę. Stanął naprzeciwko niej i zlustrował ją z
góry na dół, a na policzkach panny Granger pojawiły się delikatne rumieńce.
- Gdzieś się ubrudziłam? – Chłopak wydawał się
być zaskoczony jej pytaniem, ale po chwili odezwał się nieco ironicznym tonem,
zbliżając do niej jeszcze bliżej.
- Powiedzmy – odpowiedział odrobinę rozbawiony,
nie przestając patrzeć się w jej oczy. Poczuła się dziwnie będąc tak taksowana
wzrokiem przez chłopaka, którego nie darzy jakąś specjalną sympatią. Na
szczęście Malfoy odsunął się od niej i oparł o ścianę, a uczucie dyskomfortu
minęło, jak ręką odjął.
- Chcesz mi coś jeszcze powiedzieć, Granger?
- Powiedziałam już wszystko, co miałam do
powiedzenia.
- A ja mogę o coś się zapytać? – Przytaknęła mu
w odpowiedzi głową, a Draco przez moment obserwował nadgryzione jabłko, jakby
głęboko się nad czymś zastanawiał. Kiedy się odezwał, nie brzmiał tak dumnie i
wyniośle, jak zawsze się do wszystkich zwracał. – Mam problem z paroma runami i
nie potrafię ich odczytać.
- Mogłam się tego spodziewać – warknęła do niego
oburzona i zeskoczyła z parapetu, ale Draco chwycił ją za ramię i obrócił w
swoją stronę. – Teraz chcesz, abym odrabiała za ciebie zadania, tak?
- Nie – odparł jej twardo. – Chciałem cię prosić
o pożyczenie książki, którą miałaś dziś w bibliotece. Oddam ci ją jutro rano.
- I tylko tyle? – Blondyn przytaknął w
odpowiedzi głową, a Hermiona sięgnęła do swej torby i wyciągnęła z niej
podręcznik, o który ją poprosił. Przyjął go od niej z wdzięcznym uśmiechem i
podziękował, a następnie skierował się ku schodom i po chwili zniknął
dziewczynie sprzed oczu. Usiadła ponownie na parapecie i westchnęła przeciągle,
spoglądając na tarczę księżyca widoczną za oknem. Miała wrażenie, że Draco jest
dokładnie taki sam. Wszyscy myślą, że go znają, bo pokazuje im się codziennie.
A prawda jest taka, że jest w nim tyle tajemnic, że nikt nie poznał go nawet w
jednej czwartej tak dobrze, jakby chciał. W końcu kto by pomyślał, że jej
pomoże i się za nią wstawi? Cieszyła się jednak, że Malfoy pokazał ludzkie
oblicze. Nie wyzywał jej co prawda od początku roku, schodził jej z drogi, a
kiedy się mijali, nie zaszczycali się wzrokiem, ale dziś coś się zupełnie
zmieniło. Coś między nimi uległo zmianie i to na tyle silnej, że będzie o nim
myślała całą noc.
Pełna optymizmu zeszła na śniadanie do Wielkiej
Sali. Wprost tryskała energią i każdy, kto mijał ją na korytarzu uśmiechał się
do niej promiennie. No dobrze, może nie każdy. Severus Snape, kiedy dostrzegł
uradowaną Hermionę łypnął na nią złowrogo, ale dziewczyna nie przejęła się nim
za bardzo. Wzrokiem szukała platynowej głowy Malfoya, który miał jej zwrócić książkę,
ale nigdzie go nie widziała, więc usiadła przy stole Gryfonów, a Ron zerwał się
z zajmowanego miejsca i wyleciał z sali jak poparzony. Wzruszyła ramionami na
jego zachowanie i sięgnęła po ulubioną owsiankę.
- Widzę, że humor dopisuje – odezwał się do niej
Harry, a ona obdarzyła go szerokim uśmiechem.
- Już dawno nie czułam się tak dobrze –
odpowiedziała mu wesoło i zabrała się za śniadanie, a po chwili przysiadła się
do nich ziewająca Ginny.
- Dzień dobry – odezwała się zaspanym głosem i
sięgnęła po dzbanek z herbatą.
- W porządku, Ginny? – zwrócił się do rudej
Harry, a ona spojrzała na niego spod byka.
- Świetnie! – prawie krzyknęła w odpowiedzi i
wsypała do szklanki płaską łyżeczkę cukru. – Wybornie rzekłabym! Tylko powiedz
mi, Hermi, coś ty wczoraj nagadała temu idiocie, którego przez więzy krwi muszę
nazywać bratem?
- Powiedziałam mu, że nie będę odrabiać za niego
zadań. Jeśli może obściskiwać się z Lavender na korytarzu, to i wypracowanie
może napisać – odpowiedziała wyraźnie z siebie zadowolona, a Ginny zamrugała
parę razy zaspanymi oczami. Harry skakał wzrokiem od jednej do drugiej
przyjaciółki i czekał na rozwój wydarzeń.
- Pół nocy – odezwała się w końcu ruda – pół
nocy brzęczał mi nad uchem, jakim to jesteś potworem, rozumiesz?
- Serio? – zapytał zdziwiony Harry, ale Ginny
nie zwróciła na niego nawet uwagi.
- Jeśli jeszcze raz usłyszę „McGonagall mnie
zabije”, przysięgam, że szybciej ja to zrobię. A tobie dziewczyno gratuluję, że
wreszcie przejrzałaś na oczy.
- Hermiona Granger? – Cała trójka spojrzała na
niewysokiego chłopca, który stał obok nich i trzymał w ręku jakąś książkę.
Hermiona szybko przełknęła owsiankę i przytaknęła mu głową, a uczeń wręczył jej
podręcznik do numerologii. – Pan Malfoy kazał to przekazać.
- Dziękuję – odparła nieco zmieszana i spojrzała
z zaciekawieniem na wolumin. Usłyszała po chwili podejrzliwy głos Harry’ego,
gdyż Ginny najwidoczniej zajęta była piciem herbaty nosem.
- Malfoy? – zwrócił się do niej zaintrygowany. –
A po co mu podręcznik do numerologii?
- Może chciał się pouczyć – odpowiedziała
beztrosko przyjacielowi i wróciła do konsumpcji owsianki. Po stołem jednak
otworzyła wręczoną przez ucznia Slytherinu książkę, a na stronie tytułowej
dostrzegła przyczepioną karteczkę, na widok której kąciki ust momentalnie uniosły
się ku górze.
Skoro
już posiadasz życie prywatne, może wybierzesz się ze mną do Hogsmeade?
DM
DM
Mam ochotę znaleźć Cię i mocno uściskać - wspaniała postawa! Gdyby mi tak snęcili nad uchem, to pewnie prędzej bym ich wyklęła, niż starała się szybciej kończyć rozdział. Pamiętam okres, kiedy wstawiałaś rozdziały co tydzień. JA SAMA nie miałam czasu na ich komentowanie, a TY wyrabiałaś się ze wszystkim. Ale jakim kosztem?
OdpowiedzUsuńTrzymam za Ciebie kciuki i życzę Ci jak najwięcej wyrozumiałych czytelników.
Pozdrawiam!
PS A miniaturka wspaniała!
Początki były dość łatwe i przyjemne, bo miałam napisane rozdziały "na zapas", a poza tym wtedy były dużo krótsze. Teraz jednak wszystko się zmieniło, a nawet czytelnicy. Dlatego jest mi niezmiernie miło, że zrozumiałaś przekaz i cieszy mnie Twa aprobata. Czytam każdy Twój komentarz i do każdego się uśmiecham. Jesteś wśród tych, którzy poprawiają mi humor, dodają energii i sprawiają, że o 4 nad ranem nie idę spać, a stukam sobie w klawiaturę i piszę nowy rozdział. Takich czytelników po prostu kocham :D
UsuńWidać że odpoczynek Ci służy. Szczerze mówiąc to czasami sama mam ochotę zamienić się w kogoś kto pisze : ,, SZYBCIEJ! CZEKAM!" Ale zaraz potem myślę o tych biednych ludziach, którzy siedząc przed laptopem niszczą sobie wzrok, nie mają czasu na spotkania z znajomymi, no ogółem- zaniedbują wszystko i juz wiem że to byłoby hm.... niekulturalne, niewłaściwe, po prostu chamskie. Nie mogłabym spojrzeć sobie w twarz po napisaniu takiego komentarza.
OdpowiedzUsuńTak samo coś w stylu: ,,Fajne" albo ,, Super". Nie znoszę tego typu komenta... nie no, tego nawet komentarzem nazwać nie można. Jeżeli już zdecyduję się na napisanie opinii, to zawsze staram się to ocenić, albo przynajmniej napisać coś dłuższego, aby pokazać autorom, że doceniam ich pracę. Pracę mozolną, długą, zabierającą czas i nie przynoszącą zysków.
Co do Ciebie droga Realistko to zazdroszczę Ci, jak to było.... dyplomacji? Strasznie spodobała mi się definicja, którą kiedyś włożyłaś w usta Blaisa. Sądząc po przedmowie to jesteś bardzo dyplomatyczną osobą, czyż nie? A przynajmniej tak mi się wydaje.
Tradycyjnie się nie spiesz. Wszystkiego co najlepsze.
Ta, której imienia nie wolno wymawiać...
Dobrze, że nie wybrałaś filologii polskiej. Mogliby się nieźle przerazić widząc, że piszesz "pokarze" przez rz.
UsuńJak to Blaise kiedyś powiedział: dyplomacja to powiedzieć komuś "spierdalaj" w taki sposób, by poczuł podniecenie na samą myśl o zbliżającej się podróży. Osobiście staram się unikać jak ognia wulgaryzmów i ubliżania na forum, bo jakby to świadczyło o mnie, jako autorze? W ogóle uważam, że dziewczęta i kobiety powinny panować nad językiem. To nie brzmi dobrze, kiedy słowo "k***a" służy jako przecinek w wypowiedzi. A moja dyplomacja? Powiem tak, uwielbiam gadać i uwielbiam znajdować się w centrum uwagi ;) Jeśli się z jakimś tematem nie zgadzam, mówię o tym otwarcie, podając mój punkt widzenia. Oratorstwo i sztukę autoprezentacji opanowałam ponoć do perfekcji, ale nie mnie to oceniać. Często padają pytania: czemu iberystyka i architektura, a nie prawo? Cóż, sama tego do końca nie wiem. Ponoć byłabym świetnym adwokatem, ale osobiście nie czuję tego. Czas dopiero pokaże, czy postąpiłam właściwie odrzucając inne kierunki, a wybierając filologię.
UsuńIdę za ciosem i korzystam z rady, jak tylko mogę, czyli staram się nie spieszyć. Nie bardzo mi to wychodzi, a od jutra będzie jeszcze gorzej, gdyż zaczyna się semestr letni, ale skoro dawałam radę pisać do tej pory, to i poradzę sobie w przyszłości. Każdy dłuższy komentarz, w którym czytelnik przedstawi swoją opinię odnośnie rozdziału jest dla mnie maleńkim skarbem. I cieszy mnie, że rozumiesz moją sytuację i podzielasz zdanie, bo bez takich czytelników pisanie opowiadania sprowadzałoby się tylko i wyłącznie do pośpiechu i zerowej satysfakcji, a przecież nie oto chodzi. Dziękuję za pozytywną energię, którą od Ciebie dostaję, bo bez niej historia nie miałaby sensu. Każdy taki czytelnik jest na wagę złota :)
Anonimie: mylić się rzecz ludzka, a każde wytknięcie błędu (nawet złośliwe) jest pożyteczne. A filologia polska to nie jest łatwy kierunek i życzę powodzenia, gdybyś chciał/chciała sprawdzić swą kompetencję językową na poziomie C2.
UsuńAle tak pomijając wszystko, to uważam, że iberystyka to bardzo ciekawy kierunek :)
UsuńMiniaturka fantastyczna i wspaniale ujęty przekaz. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, ale na takie wpisy warto czekać :)
Wypoczywaj i nie przepracowuj się!
Pozdrowienia,
~Blonde Princess~
Iberystyka jest cudowna i naprawdę polecam kierunek, jednak jeśli nie znasz choć trochę języka, to musisz liczyć się z ogromną pracą, jaką będziesz musiała włożyć w naukę. Na studiach filologicznych w jeden rok przerabia się taki zakres materiału, który w szkołach językowych rozkładany jest na trzy lata, więc możesz ocenić, jaki to jest wysiłek. Oczywiście dochodzą do tego takie zajęcia, jak historia, literatura, językoznawstwo, literaturoznawstwo, wiedza o Ameryce Łacińskiej, czy przedmioty dodatkowe, np.: kinematografia hiszpańska, akwizycja i nauka języka drugiego, kultury prekolombijskie, eksplikacje literackie i wiele równie ciekawych ;)
UsuńZe swojej strony mogę powiedzieć, że jest to wymagający kierunek, ale im więcej pracy włożysz w rozwój osobisty, tym lepsze efekty dostrzeżesz.
A rozdział już niedługo, tylko do niedzieli musisz wytrzymać ;)
Świetna miniaturka :) Uwielbiam czytać twoje wszystkie rozdziały i miniaturki . Przesłanie miniaturki jest na prawdę fajne ;) Myślę , że da to paru osobom do myślenia i nie będą cię poganiali ze wstawianiem rozdziałów . Ja osobiście uważam , że dobrze zrobiłaś ,że wstawiłaś tę miniaturkę :) Może ludzie przejrzą trochę na oczy i zrozumieją , że nie jesteś " maszyną do pisania " i masz swoje życie , oprócz bloga :) Gdybym postawiła się na twoim miejscu , nie chciałabym , aby wywierano na mnie presję typu : " " Musisz wstawić rozdział " . Nie na tym rzecz polega . Masz swoje życie prywatne , z resztą jak każdy i myślę , że twoi czytelnicy powinni to uszanować ;) To chyba wszystko co chciałam powiedzieć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę , zakręcona01
Z presją liczyłam się i wiedziałam o jej istnieniu bardzo dobrze. Umknęło mi jedynie, że niektórzy ludzie mają do siebie to, iż można ich prosić i błagać na kolanach o uszanowanie pewnych decyzji, a oni i tak będą zapatrzeni w czubek własnego nosa. Czegokolwiek bym nie zrobiła i tak będą uważać, że przegięłam i przekonywać mnie, że mam za duże mniemanie o sobie.
UsuńPrzepraszam, że nie odpowiedziałam wczoraj na Twój komentarz. Naprawdę jest mi z tego powodu wstyd, gdyż u każdego zostawiłam mały ślad, a Ciebie pominęłam. Nie wiem, czemu tak się stało. Najwidoczniej muszę zainwestować w okulary ;) Bardzo jednak dziękuję za opinię i zrozumienie przedstawionego problemu. Boję się jednak, że akceptują moje zdanie ci czytelnicy, których przedmowa nie dotyczyła, a nie to chciałam osiągnąć :(
Przepraszam jeszcze raz i ponownie dziękuję :)
Każda osoba, która decyduje się założyć bloga musi zdawać sobie sprawy z konsekwencji, które mogą się z tym wiązać.... Muszą być przygotowane na nie zawsze konstruktywną krytykę i wiele innych nie do końca miłych i przyjemnych rzeczy.... Nie rozumiem pretensji autorki... Nikt chyba nie zmusił Cię droga Realistko do publikowania tej historii w sieci.... Twoi czytelnicy też nie mają obowiązku komentowania twojej twórczości... Wszystko odbywa się na zasadzie dobrowolności... Ani czytelnicy nie mogą Cię do niczego zmusić ani ty ich... Bez względu na długość i formę komentarzy nie powinnaś ich krytykować, ponieważ każda osoba, której chciało się w ogóle zostawić po sobie ślad na twoim blogu zasługuje na pochwałę nie na krytykę. Pamiętaj, że robią to z własnej i nieprzymuszonej woli!!! Rozumiem, że liczne ponaglenia ze strony czytelników mogą działać na nerwy, ale oznaczają one, że czytelnikom zależy na twojej historii, więc chyba nie możesz mieć do nich o to pretensji. Coraz częściej odnoszą wrażenie, że nawet laureaci literackiej Nagrody Nobla mają w sobie więcej pokory, niż autorzy niektórych blogów.
OdpowiedzUsuńKrytyka konstruktywna motywuje do działania, to trzeba przyznać. Bezpodstawna podniesie ciśnienie, ale również daje w jakimś stopniu do myślenia. Staram się z każdego komentarza wyciągać wnioski i dzięki nim pisać lepiej, a jak mam to zrobić (nie mówię, że bez nich jest to w ogóle niemożliwe), kiedy czytelnik pozostawia po sobie mały odcisk palca pod postacią "super"? Rozumiem, że nie każdy lubi i potrafi pisać długie komentarze. Do tego absolutnie nie zmuszam. Miałam na myśli sytuacje, które przytrafiają się coraz częściej, a mianowicie komentarz o treści: kiedy rozdział?, a kiedy go opublikuję ten sam czytelnik jest w stanie wyrazić swą opinię słowem "super", co jeszcze nie jest takie najgorsze, albo emotikonem (:S) Nigdy nie skandowałam również o komentarze, jakiejkolwiek długości by one nie były. Cieszy mnie każdy, ale pochwała pochwale nierówna. Nie zabraniam wyrażać własnej opinii, ale kiedy ktoś mówi mi, że "życie osobiste" nie jest argumentem, to nerwy czasem ponoszą, za co bardzo przepraszam, gdyż wtedy faktycznie uniosłam się w odpowiedzi, co było zupełnie niepotrzebne. Fakt faktem, i w czym przyznaję Ci rację, nikt nie zmuszał mnie do publikowania w sieci, zatem i ja nie powinnam zmuszać do pisania komentarzy. Ale czy ja kiedykolwiek napisałam, że ich żądam? Że bez odpowiedniej ilości nie będzie nowego rozdziału? Nigdy nie posunęłam się do takiej bezczelności w stosunku do czytelników i nie zamierzam tego robić. Piszą opinie "z własnej i nieprzymuszonej woli", co sama napisałaś i ja to szanuję, jednak jak można porównać opinię wyrażoną jednym słowem do chociażby jednego zdania? Dlatego pochwała pochwale nierówna, a ja chciałam pokazać tę różnicę. Przykro mi, że nie do końca wyszło tak, jak powinno. Odnośnie pokory wolałabym się nie wypowiadać, gdyż według mnie Twój przykład jest nietrafiony. Większość laureatów po otrzymaniu nagrody zamiast krwi w żyłach posiada wodę sodową. A słowo "przepraszam" pada ode mnie na blogu tak często, że aż wstyd przyznać się, ile razy je napisałam.
UsuńDziękuję jednak za głos sprzeciwu, gdyż każdy ma do niego prawo. Nie chciałam, aby ktoś pomyślał, że zależy mi tylko na komentarzach. Liczy się przede wszystkim satysfakcja czytelnika, o czym obie strony (ja jako autor również) zapomniały.
Pozdrawiam serdecznie
Wierni czytelnicy poczekają ;) a co do miniaturki to jest cudna :D taka... inna ^^ pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCudna może nie jest, ale inna z pewnością. Przynajmniej w porównaniu z poprzednimi ;)
UsuńDroga Realistko całkowicie i obiema rękami się podpisuję pod Twoją powyższą opinią! Sama jestem w momencie życiowym kiedy czasami nie wiem co mam robić najpierw a i tak słyszę od niektórych pretensje, że albo nie mam czasu albo odmawiam wykonania kolejnej rzeczy bo musiałabym działać na pełnych obrotach 24/7 a tak się nie da. Każdy jest po prostu człowiekiem i ja też czasami chcę mieć te 5 minut dla siebie. Wiem, że ludzie są z natury niecierpliwi i wszystko muszą mieć "teraz, już, natychmiast" i nie przyjmują do siebie, że ktoś zwyczajnie ma jeszcze inne sprawy na głowie. Do pewnego momentu jest luz, ale kiedy idziesz na studia i bardzo Ci na nich zależy to starasz się tak wszystko pogodzić, żeby nic na tym nie ucierpiało. Ja chociażbym miała czytać to opowiadanie nawet przez najbliższe lata to będę nadal go śledzić bo doskonale zdaję sobie sprawę ile wysiłku wkładasz w pisanie czy jakiekolwiek inne elementy Twojego życia. Po prostu rób swoje i wszystko Ci się będzie układało...czytelnicy zrozumieją a jak ktoś się niecierpliwi to niech uruchomi własną wyobraźnię :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńZ olbrzymią chęcią zrezygnowałabym z wielu rzeczy, które dzieją się w moim osobistym życiu, ale wiem, że nie mogę. Blog pozwala odetchnąć, uciec do wyobraźni, ale nawet i tu okazuje się, że wszystko musi być na już i na teraz. Staram się pisać tak szybko, jak mogę, ale problemem zawsze jest czas, a ja cierpię na jego znaczny deficyt. Cierpliwość i spokój, jedynie to mogę Ci polecić, bo z pośpiechem daleko nie zajdziesz, a nerwy zniszczą Cię psychicznie. Skupiaj się na tym co ważne, a dopiero potem z tych rzeczy wybieraj ważniejsze. U mnie zawsze pomaga ;)
UsuńTak miniaturka jest genialna. Na początku pomyślałam, że postać Rona jest strasznie przerysowana. Przecież takich ludzi nie ma. Albo ja mam to wyjątkowe szczęście, że na takich nie trafiam bo polałaby się krew. Potem jednak, z każdym nowych wybuchem Rona pomyślałam o tych wszystkich komentarzach ponaglających, napisanych w sposób chamski. Niektórzy wychodzą z założenia, że należy im się wszystko na samo ich spojrzenie a tak nie jest...
OdpowiedzUsuńNo i postać Draco, jest go mało ale jest przy tam tak ważnym elementem układanki, że czytając jak odwieczny wróg Hermiony staje w jej obronie zrobiło mi się ciepło na serduchu. Miona nie potrafiła usłyszeć głosów przyjaciół- Ginny i Harrego, którzy chcieli dla niej dobrze, nie potrafili otwarcie pogadać z Ronem(do którego pewnie i tak nic by nie dotarło) ale próbowali otworzyć oczy swojej przyjaciółce. Niestety to było za mało. Dopiero ktoś "obcy" musiał zabrać głos żeby Hermionie opadły klapki z oczu.
No i ostatnie zdanie <3 to znak że nadal jesteśmy w Dramione.
Ludzie pokroju Rona z powyższej miniaturki istnieją, a nawet otaczają nas z każdej strony. Jedni są bardziej niecierpliwi, a inni mniej. Sama czasami chciałabym coś mieć od razu i nie musieć czekać, ale wiem, że pewnych spraw nie da się przyspieszyć. Komentarze, o których piszesz może nie są chamskie, ale raczej nie na miejscu, a przynajmniej, kiedy są połączone. Owszem, pytania "kiedy next?" irytują, ale nie mogę ich zabronić. Boli mnie jedynie, kiedy pada takie zapytanie, bo to powinno oznaczać (według komentarza jednego z anonimów), że czytelnikowi zależy na opowiadaniu, a potem swe odczucia po notce wyraża za pomocą emotikonu lub jednego słowa, choć czasem jedno lepsze, niż żadne ;)
UsuńCo do samej miniaturki, to w komentarzu zawarłaś wszystko, o czym ja mogłam napisać :)
Normalnie cię uwielbiam. :D Genialna miniaturka! Dla mnie idealna a końcówka urocza. :) Ja w ogóle nie rozumiem jak ty dajesz radę z tym wszystkim, na prawdę cię podziwiam, bo ja bym tak nie potrafiła. Ja mam tak mało rzeczy do robienia a i tak nie mam na nic czasu a jeszcze lubię poleżeć i nic nie robić...
OdpowiedzUsuńCierpliwie czekam na rozdział, pozdrawiam i życzę duuużo weny! :D
Nie podziwiaj, współczuj, a najlepiej stuknij kółka razy palcem o czoło i powiedz "wariatka", oczywiście wszystko to w stosunku do mnie ;D Nie mam prawa narzekać na nadmiar obowiązków, bo sama je sobie stworzyłam. Życie uczy dorosłości i pracy nad sobą, także nie przejmuj się, żeby lubisz sobie poleżeć i nic nie robić, bo to również jest potrzebne. A brak czasu na wszystko jeszcze przed Tobą, ale życzę Ci, abyś zawsze go miała tyle, ile potrzeba.
Usuńminiaturka dosyć moralizatorska, a takich w tematyce Dramione brak. miła odmiana :) co do twojej notki przed miniaturką, masz rację! musisz skupić się na swoim życiu prywatnym, nikt nie przezyje zycia za Ciebie.. rozumiem Cię w 100%, wszystko jest z zyciu ważne, ale powinnaś koncentrować się na rzeczach najistotniejszych :) musisz zapewnić sobie byt w przyszłości, więc nauka i wykształcenie jest na pierwszym miejscu. blog nie da Ci zarobków za które mogłabyś się utrzymać.. nie rozumiem czytelników którzy zarzucają Ci, ze ich opuściłaś, nie masz dla nich czasu. bzdura! blog jest tylko dodatkiem do życia codziennego, aby stworzyć coś dobrego trzeba czasu. nie chce, abys przez takie durne komentarze straciła zapał i chęci do pisania. skoro sprawia Ci to przyjemność, powinnaś to kontynuować, ale nie pod presją drugiej osoby. co do grupy nadgorliwych czytelników, jest mi poprostu za nich wstyd.. po co pytać się o date rozdziału, skoro mają zakładkę 'aktualności'. ludzie są bezmyślni.. twoja postawa jest w tym przypadku jak najbardziej na miejscu, nie przejmuj się takimi osobami. liczy się twoje szczęście:) obyś nigdy się nie zmieniła, i pozostała taką stanowczą osobą. życzę weny do dalszej pracy na blogu, oraz sukcesów w zyciu prywatnym! trzymaj się, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń- Zu
Jak już mówiłam, blog jest dla przyjemności mojej, ale przede wszystkim waszej, jako czytelników. Skupiam się na sobie jak tylko mogę, ale staram się przy tym nie zaniedbać bloga. Wiem, że nie jestem idealna. Miesięczna przerwa to pokazała, jednak ta chwila wytchnienia była potrzebna. Nikt mi nie zarzucił, że porzuciłam opowiadanie. Wytknięto mi jedynie posiadanie życia osobistego, ale cóż, zazdroszczę ludziom, w których w życiu prywatnym dzieje się mniej, niż u mnie. Chętnie się z nimi zamienię :) Nie zamierzam się zmieniać, bo która ma takie życzenie. Jestem sobą i stanowczość jest nieodłączną cechą mojego charakteru. Zatem bez obaw, opowiadanie z pewnością zostanie ukończone, a ja obiecuję robić wszystko, co w mojej mocy, aby satysfakcjonowało czytelników :)
UsuńKobieto. Kocham Cię. Za każdym razem jak czytam Twój rozdział/ miniaturke szaleje we mnie burza emocji! Nie mowie, chciałabym żebyś najlepiej codziennie dodawała rozdziały ale rozumiem że masz swoje życie, które jest ważniejsze niż blog. Rozumiem to doskonale. Nie przejmuj się ludźmi którzy piszą nie mile rzeczy odnośnie częstotliwości rozdziałów. Jak dla mnie co dwa tygodnie to w sam raz. Plus przynajmniej są ładnie dopracowane i ciekawe. A nie że po 3 rozdziałach Malfoy i Granger idą razem do łóżka. Ode mnie masz wielki szacunek że udaje Ci się to wszystko ogarniac i dodatkowo pisać. Twój blog to jeden z moich ulubionych. Jak nie numer 1. Uwielbiam każdy rozdział i miniaturke.
OdpowiedzUsuńCo do dzisiejszej. Jest inna niż poprzednie, jednak tak samo fantastyczna. Chciałabym wiedzieć czy planujesz drugą część, ponieważ bardzo mnie zaciekawilas :3
Czekam cierpliwie na kolejny rozdział oraz życzę weny weny i siły do pracy i tego wszystkiego co robisz w swoim fantastycznym życiu :D
Ps. Kiedy next? :D *zarcik*
Niestety drugiej części nie będzie. Moje trzecie oko nie widzi dla niej dalszej przyszłości. Zakończenie jest wolne, każdy może zakończyć miniaturkę wedle własnego pomysłu. Chętnie przeczytam, jak wyglądałaby kontynuacja oczami czytelników :)
UsuńJakoś daję radę wszystko ze sobą połączyć, choć często czuję, że jestem jedną nogą w grobie. Nie życzę nikomu posiadania tak wygórowanych ambicji, jak moje. To oznacza brak czasu na wszystko i wszystkich.
P.S. A Ty jak widzisz ten "next"? ;)
Świetna miniaturka rzadko kiedy występują takie Dramione. jestem pełna podziwu Twojej twórczości.Wiedz że szanuje Twój czas poświęcony blogu. życzę weny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPewnie nie napisałabym tej miniaturki, gdyby nie problem przedstawiony w przedmowie. Cieszy mnie, że zrozumiałaś jej sens, ale nie życz czegoś, czego posiadać nie mogę. Wena spakowała walizki i odeszła, jeśli w ogóle we mnie kiedykolwiek istniała. Przynajmniej według opinii niektórych ;) Dziękuję za akceptację i szacunek, bardzo mnie podnoszą na duchu :)
UsuńWspaniała miniaturka jak zwykle z resztom ;) jak ja ci jestem wdzięczna za twoje prace. Na prawdę jestem wdzięczna za to ile poświenczasz czasu aby nam umilić dzień. I szanuje twoje życie prywatne którego część dajesz nam. Ps dużo weny, radości i zdrówka
OdpowiedzUsuńNie musisz być wdzięczna. Świata przecież nie zbawiam. Piszę tylko jakieś wypociny, które czytacie, a mnie cieszy, że znajdują one tak wspaniałych odbiorców. Jesteś ze mną od samego początku, a to znaczy, że historia nie traci na wartości, gdyż zatrzymała Cię na tak długi okres czasu :) Mam nadzieję, że wytrwasz z moją wyobraźnią do samego końca i dziękuję za zrozumienie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowna miniaturka. Ukazałaś w niej całą prawdę.. Jak to mówią: "daj ludziom palec, to wezmą całą rękę". Niestety są przypadki ludzi, których serce zabrania im odmówić i stają się niewolnikami. Dobrze, że w takich przypadkach, tak jak przy Hermionie, pomocną dłoń wyciągnęli przyjaciele i niespodziewanie także Malfoy. Dobrze mieć przy sobie osoby o zdrowym rozsądku. Nie można dać się stłamsić.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny!
Pozdrawiam
Stłamsiłam się sama, bo wzięłam na siebie tyle obowiązków, że normalny człowiek już dawno zrezygnowałby z części z nich. Ja jednak jestem osobą, która zawsze doprowadza wszystko do samego końca i z pewnością, póki nie skończę historii Dramione, nie opuszczę was. Także jeszcze trochę się ze mną pomęczycie, bo ja nie odpuszczam :) Najbardziej jestem jednak wdzięczna, że wśród czytelników znalazły się osoby, jak to napisałaś, "o zdrowym rozsądku". Nie doszłabym do pewnych wniosków, gdyby nie wy.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna miniaturka. Jeszcze się z taką nie spotkałam. Mimo braku tej romantyczności, jak to napisałaś we wstępie, nie brakuje mi niczego w relacji Draco i Hermiony. Bardzo podobało mi się zachowanie Malfoya. Był taki wredny i złośliwy, ale z klasą. Takie jego zachowanie chyba lubię najbardziej. Poza tym, czytając, czułam się jakbym czytała o sobie. Dzięki za uświadomienie mi, że nie można dać się wykorzystywać w imię przyjaźni :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :)
http://wbrew-wszystkim-dhl.blogspot.com/
Miniaturka może być różnie interpretowana i każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Przyjaźń według mnie to sztuka, której uczymy się przez całe życie. Są wzloty i upadki, a po nich własnie poznajemy, komu na nas zależy oraz na kim możemy polegać. Mam nadzieję, że rozwiązałaś swój problem i zrozumiałaś, w czym tkwił błąd relacji, a przede wszystkim, że wszystko udało Ci się ją naprawić :)
UsuńMasz całkowitą rację! To, ze rozdziały nie pojawiają się nie wiadomo jak często, nikogo nie upoważnia do tego, by mieszać Cię z błotem, bądź wypisywać ciągle pytania, kiedy pojawi się kolejna notka. No ludzie! Jak tak można?! Ja doskonale Cię rozumiem i nie mam żadnego żalu ani pretensji do Ciebie. Prawdę mówiąc, Ty dodajesz rozdziały i tak w miarę regularnie i często, są inne blogi, gdzie rozdziały pojawiają się bardzo rzadko.
OdpowiedzUsuńJa osobiście może i nie komentuję każdego rozdziału i może też mi się nie raz zdarzyło, że dodałam taki bardzo mocno skromny komentarz, typu: "super rozdział", ale powodem tego nie była niechęć do rozdziału, czy do Twojej osoby, a nawet nie do długości oczekiwania na rozdział lecz brak czasu, bądź wielkie zmęczenie. Wiadomo, że długie komentarze najlepiej wychodzą zaraz po przeczytaniu rozdziału. Tak na świeżo. A ja często czytam wieczorami, bądź nawet i nocą. I gdy przeczytam taki świetny, długaśny rozdział jak u Ciebie, to często jestem tak padnięta, że nie mam sił na sklecenie sensownego zdania.
Nie przejmuj się głupimi laskami, które uważają, że życie prywatne jest tzw. "dobrem drugiej kategorii". Skoro nie rozumieją, że każdy potrzebuje chwili wytchnienia, a to, że opowiadanie jest takie długie (i rozdziały także są bardzo długie) nie znaczy, że musisz poświęcać blogowi cały swój wolny czas. Ja Cię rozumiem i wspieram!
Co do miniaturki.
Bardzo mi się podobało. Jest inna niż wszystkie jakie do tej pory czytałam. W ogóle u Ciebie wszystko dzieje się idealnie. Nie za szybko (co czasami mnie dobija - rozdział pierwszy: spotykają się. Rozdział drugi: już idą do łóżka.), nie za wolno, w idealnych momentach przerwane, świetnie wykreowani bohaterowie - to jest idealny opis Twojego opowiadania. Ale w tej miniaturce (tak jak to napisałaś wyżej) zakończenie jest wymuszone. Nie chodzi mi o to, że Draco postanowił zagaić do Hermiony, ale o to, że skończyłaś w takim momencie - ja tam bym z chęcią dowiedziała się co działo się dalej ;)
No, nie będę wiecej pisać. Lepiej się wezmę za pisanie licencjata, bo terminy mnie gonią, a ja sobie pozwalam na takie przyjemności jak czytanie Twojego opowiadania. ;-) Uzależniłaś mnie od siebie. :D
Pozdrawiam!
Chciałabym dodawać rozdziały częściej, ale graniczyłoby to z cudem na dłuższą metę, a mój zapas mocy magicznej chyba się wyczerpał. Dwa tygodnie według mnie to optymalny okres czasu - ani nie jest to długo, ani krótko, ale to tylko moje prywatne zdanie. Czasem na rozdział czeka się 3 miesiące, z takim rekordem się kiedyś spotkałam, a mimo to notka była wprost fenomenalna.
UsuńNigdy nie wołałam o komentarze. Brzydzę się presją i wywieraniem jej na czytelnikach. Uważam za głupie i bezczelne pisanie przez niektórych autorów, że jeśli nie pojawi się pod notką odpowiednia ilość komentarzy, to nie będzie kolejnej części. To jest brak szacunku i jawne wołanie o aprobatę, gdyż pisanie pod publikę jest po prostu bez sensu.
Myślę, że moje rozdziały swoją obszernością, jak również godziną publikacji w dużej mierze przyczyniają się do Twojego osłabienia fizycznego, dlatego rozumiem problemy z wyrażeniem dłuższej opinii i uważam, że każdy ma do takiego osłabienia prawo. Nie mogę zaakceptować jedynie naparzania w komentarzach tekstami "kiedy notka?", a kiedy ją publikuję ta sama osoba jest w stanie nacisnąć tylko dwa klawisze, w porywach do pięciu. A Ty nie powinnaś mieć do siebie pretensji, bo sam fakt, iż napisałaś teraz tak długi komentarz pokazuje, że nie jesteś obojętna wobec opowiadania.
Przyznałam i przyznaję się z czystym sumieniem, że zakończenie miniaturki jest wymuszone. Pozostawiłam je do wolnej interpretacji, a wyobraźnia każdego czytelnika jest inna. Nie zamierzam pisać drugiej części, bo nie miałaby ona sensu. Jak już jednak napisałam w jednym komentarzu chętnie przeczytałabym, jak wy, jako czytelnicy widzicie kontynuację tej miniaturki. Kreatywność i fantazja nie kończą się nigdy :)
Na koniec bardzo dziękuję za wyrozumiałość, wsparcie i szacunek. Każde takie słowo poprawia humor i podnosi na duchu, a już szczególnie, kiedy pochodzi od tak wielu osób. Oby więcej tak wspaniałych czytelników :)
Uwielbiam twojego bloga! Masz wielki talent. Z niecierpliwością czekam, na twoje dalsze prace. ;) Opowiadanie oczywiście cudowne.
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa uznania :) mam nadzieję, że wytrzymasz do niedzieli, gdyż dopiero wtedy pojawi się rozdział 42 :)
UsuńNaprawdę świetna miniaturka. Pokazałaś tu, że wcale nie trzeba kombinować z zakochiwaniem się we wrogu itd. Przy ostatnim zdaniu kąciki ust automatycznie idą ku górze ;) Co do opowiadania czytam je od samego początku. Czytałam już wiele dramione. Podoba mi się Malfoy, który na samym początku jest taki jaki powinien być Malfoy - zimny,bezuczuciowy drań. Zmiany zachodzące w nim z rozdziału na rozdział - on tego nie widzi. I to jest fajne ;) Bo człowiek nie może się zmienić bum od razu. Malfoy jest jak róża pomiędzy cierniami. Hermiona Granger to słońce, które zaczęło mocniej przygrzewać. Bo to nie jest tak, że ona pojawiła się nagle. On wiedział o jej istnieniu bardzo dobrze. Jednak zaczął ją postrzegać inaczej. Powoli. Bez pośpiechu. I tak jest dobrze ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy zrozumiesz co chcę Ci przekazać ;) Jednak wierzę, że Ty i Twój pojemny mózg dacie radę. Sama kiedyś pisałam opowiadania i znam różne reakcje czytelników. Wiesz co Ci powiem? Przyjmij to ze stoickim spokojem. Tak na przekór Tym, którzy chcą Ci zrobić na złość. Uwierz mi to działa ;)
Powiem Ci, że jestem pod wrażeniem. Ho jesteśmy jak siostry pod 1 względem. Nawał zajęć. I że Ty jeszcze w to wplatasz to cacko? Szaczuneczek ;)
Mam chęć Cię przytulic. Mogę?
Misza
Czasami mam ochotę pchnąć akcje głównego opowiadania do przodu, żeby przestało być takie powolne, ale po chwili dociera do mnie, ze
UsuńDociera do mnie, że właśnie przez to jest wyjątkowe, a przynajmniej wyróżnia się pozytywnie. Porównanie głównych bohaterów urzekło mnie, a naprawdę o to nie łatwo. Ubrałaś ich relację w piękne słowa. Zrozumiałam wszystko i miło jest przeczytać bardziej poetycką opinię odnośnie opowiadania ;)
UsuńMnie naprawdę mało co jest w stanie wtrącić z równowagi, ale czasem i świątynia spokoju zostaje wzburzona. Staram się pokazywać to jak najmniej na blogu, jednak są momenty, kiedy stoicyzm po prostu we mnie zanika. Dziękuję jednak za radę. Jak wiadomo nic tak nie wkurza ludzi, jak sukces drugiego człowieka ;)
A tam nawał pracy :P Nie no, faktycznie trochę tego jest, ale dawałam wcześniej radę to i teraz sobie poradzę. Nikt przecież nie zrobi tego wszystkiego za mnie.
A co do uścisku - nie tykać! Nie jestem zbyt otwartym człowiekiem, jeśli chodzi o tak bliskie kontakty międzyludzkie. Ale za to cudowne porównanie Malfoya do róży z cierniami, a Hermiony do słońca jestem w stanie zrobić wyjątek :D
Również pozdrawiam i czekam na uścisk :)
Nie lubię banalności. W pewnym momencie taka banalność staje się nudna. U Ciebie takiej banalności nie widzę. I bardzo się z tego powodu cieszę ;)
UsuńBardzo dobrze, że do Ciebie dotarł fakt o wyjątkowości w tym, że akcja jest powolna. Dzięki temu w tym opowiadaniu nic nie jest banalne. Każdy kolejny rozdział to nowy wyjątkowy promyczek. Ty nawet nie wiesz jak miło jest zobaczyć, że pojawił się nowy rozdział. Rozpromieniasz swoim opowiadaniem dzień każdego czytelnika. Powoli. Bez pośpiechu. I tak jest dobrze ;)
Rozumiem całkowicie Twoją antypatię do kontaktów międzyludzkich. Dlatego uścisk będzie delikatny. Jak promyczek słońca. Jak Ty.
Misza.
Uwaga, komentarz od Anonima, do którego była skierowana ta miniaturka i który jest autorem innych, nieprzyjemnych komentarzy.
OdpowiedzUsuńMoja pierwsza myśl: tylko tyle?
N i e d o s y t. Tak straszny mam niedosyt, jak czytam Twoje prace i po prostu chciałabym Cię przyspieszyć. Na szczęście - nie dzięki tej miniaturce, ale już wcześniej - zrozumiałam, że nie jesteś maszyną. Uwierz mi, karma wraca, bo ja sama dostałam zastopowania weny i przez tak długi okres nie mogłam nic napisać, że od razu sama pojęłam, jak się czułaś.
Przepraszam za moje czepialstwo i brak cierpliwości. Mam nadzieję, że nie sprawiłam Ci tym przykrości i mam nadzieję, że wena - w swoim czasie - będzie ci dopisywać, a ja w imieniu tych wszystkich antykomentatorów informuję, że będziemy grzecznie czekać z cierpliwością.
Co do miniaturki... Uwielbiam Twój styl pisania i bardzo podoba mi się jej przesłanie, choć tak strasznie nie lubię negowania Rona a idealizowania Draco. Dlatego cieszę, że w głównym opowiadaniu Ron i Harry nie stają się czarnymi charakterami.
Hermiona jest tu trochę głupiutka, ale nie dziwię jej się, bo dla miłości jesteśmy gotowi na każde poświęcenie i upokorzenie. Dobrze, że zauważyła, że ta miłość to tylko ułuda. No i Malfoy. Ja go naprawdę tak kocham, że wybaczyłabym mu wszystko.
Powodzenia z pisaniem!
Zacznę od tego, że należy Ci się wielki szacunek i ode mnie, jako autora możesz być pewna, że go masz. Powiem szczerze, że nie myślałam, iż jeszcze pokarzesz się na blogu. Uniesiesz dumą i będziesz mnie miała tam, gdzie słońce nie dochodzi (nie, nie w szafie ;D). Pokazałaś, że potrafisz się wczuć w sytuację, a dla mnie to olbrzymi plus, dlatego zyskałaś mój wielki szacunek.
UsuńDruga sprawa to fakt, iż należą Ci się przeprosiny. Kiedy odpowiadałam na Twój pierwszy komentarz uniosłam się zupełnie niepotrzebnie. Byłam złośliwa, nie uszanowałam Twojej opinii i zachowałam się poniżej krytyki, dlatego bardzo Cię za to przepraszam. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, nawet kiedy nie zgadzam się z komentarzem.
Miniaturka jest pośrednio Twoją zasługą, bo nie napisałaś: kiedy notka?, tylko wyraziłaś swoją opinię w sprawie częstotliwości dodawania rozdziałów. Nie było to pretensjonalne, jak ma to miejsce w przypadku czytelników, którzy zasypują mnie powyższymi pytaniami. To do nich bardziej jest skierowana owa miniatura, jednak cieszę się, że do Ciebie jej przesłanie również trafiło.
Co do karmy, to swoistego rodzaju zastój kreatywności przytrafia się każdemu. Kwestią czasu jest jedynie, czy pojawi się wcześniej, czy później. Z mojej strony mogę Ci doradzić to samo, co skierowano do mnie. Wycisz się, uspokój, daj sobie czas i zregeneruj siły. Gwarantuję, że jakość rozdziału po tym odpoczynku będzie znacznie lepsza. Nikt nie jest maszyną i myślę, że czytelnicy zrozumieją, że też potrzebujesz wytchnienia, jak to miało miejsce w moim przypadku.
Mówisz, że masz niedosyt po moich pracach. A czy właśnie nie to sprawia, że zatrzymujesz się na opowiadaniu? Czekasz na rozdział, chcąc wiedzieć, co będzie dalej i wyklinasz mnie w domu przed komputerem, że zajęłam Ci tylko 30 minut, a nie 2 godziny. Ja wiem, że to nieludzkie z mojej strony, ale kiedy tylko unormuje mi się sytuacja na uczelni obiecuję poprawę :) Niedosyt zapewne pozostanie, ale może uda mi się odrobinę go zmniejszyć ;)
Bardzo dziękuję za słowa uznania odnośnie do mojego stylu pisania. Po takim komentarzu aż chce się zacząć pisać nowy rozdział, ale mam jeszcze dziś jedne zajęcia, a potem do pracy, ale może w nocy uda mi się coś wystukać na klawiaturze :)
Jeszcze raz przepraszam, że byłam taka niemiła. Mam nadzieję, że nie zniechęciłam Cię moimi odpowiedziami do czytania opowiadania, a jeśli tak, to za to również przyjmij moje najszczersze przeprosiny.
Dziękuję za odpowiedź i serdecznie pozdrawiam :)
Wciąż czekam uparcie do 28.02 i Twoje bycie niemiłym w żaden sposób mnie nie zniechęci. Czuję się teraz Twoim osobistym motywatorem ;) Spodziewaj się mnie, marudzącej na zbyt długie przerwy i dającej Ci wycisk byś w końcu się ruszyła i coś napisała :)
UsuńSkoro już uzyskałam wybaczenie, to chyba mogę odpowiedzieć nieanonimowo.
A teraz stylem Malfoya zakończę:
Skoro już posiadasz życie prywatne, może wstawisz już kolejny rozdział?
Czekam i pozdrawiam!
No tak ale w miniaturce jest zupełnie inna sytuacja...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNie jest identyczna kropka w kropkę, ale ukazuje te same problemy - brak czasu, pośpiech, dezaprobata, nikły szacunek... To taka szeroka metafora. Hermiona zasypywana jest przez Rona zadaniami, tak jak ja tonę w komentarzach ponaglających. Skupia się na jego wypracowaniach i ćwiczeniach, chcąc mu się przypodobać, podobnie ja robię wszystko, aby zadowolić was, jako czytelników. Nie ma czasu na życie osobiste, a kiedy chce wyjść z przyjaciółką, Ron wyraża swój sprzeciw. I ja również życie prywatne mam ograniczone do minimum.
UsuńMam nadzieję, że teraz przesłanie miniaturki jest jaśniejsze :)
Naprawdę świetna miniaturka!
OdpowiedzUsuńOd paru tygodni również miałam nawał zajęć. Ciągłe życie w biegu i to na własne życzenie. Dopiero czytając tę notkę uświadomiłam sobie, że czasem trzeba powiedzieć STOP i wziąć parę głębokich wdechów. Miejmy nadzieję, że morał tej miniaturki dotrze do osób, do których powinien dotrzeć... Ja sama nie potrafię zrozumieć - dlaczego? Niektórzy naprawdę myślą, że dostaną wszystko od zaraz? Bo po prostu tego chcą? Nie mogą pojąć, że są również sprawy, które wynikają niespodziewanie i którymi powinno się zająć? Albo, że mając OBOWIĄZKI również nie Jesteś(my) w stanie rzucić wszystkiego i napisać (w Twoim przypadku) kolejny rozdział, bo "my" nie możemy się go doczekać? To nawet śmiesznie brzmi w głowie!
I jak najbardziej zgadzam się z Miszą. Po prostu szacunek. Czytając twój plan dnia, oczy miałam jak kule bilardowe. Szacunek za to, że dajesz radę pogodzić to wszystko. Podejrzewam, że większość osób odpadłaby po możliwie trzech-czterech dniach. Jesteś niesamowita!
Aha, mogłabym doczepić się do czegoś? Tak odrobinkę... :)
Prefekt Naczelny powoływany jest na siódmym roku nauki, a napisałaś, że "Rozpoczęła szósty rok nauki pełna pasji, zapału i ogromnej energii." Może było to zwykłe niedopatrzenie, albo odwołałaś się w ten sposób do przeszłości? Jeśli tak to z góry przepraszam za moją nieuwagę.
Kochana, pamiętaj, że masz w nas - wiernych czytelnikach - wielkie poparcie! Mogę jedynie przypuszczać, że to ciągłe "kiedy następny rozdział?" znacznie wpływa na stres.
Jak najbardziej życzę weny!
Pozdrawiam serdecznie,
Całuski,
Sann.
Po tak wielu komentarzach, w których została wyrażona aprobata dla mojej prośby, stres znacznie zmalał, a ja mogę jedynie dziękować, że mam tak wspaniałych i wyrozumiałych czytelników.
UsuńDla jednych ponaglające komentarze nie są niczym złym, a niektórzy rozumieją, jaką presję wywierają na autorze. Jawna irytacja to najłagodniejsza forma złości, jaka się we mnie rodzi po przeczytaniu kilka razy z rzędu "kiedy notka?". Nie mogę tego zabronić, ale chciałabym, aby komentarz nie ograniczał się do 2-3 słów. Naprawdę jedno pełne zdanie mi wystarczy do pełni satysfakcji. Nie wszystko jednak można mieć, jak się okazuje, ale właśnie po to jest ta miniaturka. Dziękuję za zrozumienie i za szacunek, jak u każdego, kto postanowił podzielić się na blogu swymi odczuciami :)
Mój plan dnia to tylko i wyłącznie moja zasługa. Sama wzięłam na siebie tyle obowiązków, więc nie mam prawa narzekać i staram się to robić jak najmniej. Przepraszam, że czasem zaniedbuję czytelników. Opowiadanie też nie zawsze jest idealne, no dobrze, nigdy nie było, ale czasem zdarzały się lepsze rozdziały ;)
Co do czepiania się - ależ proszę bardzo! Błąd, o którym wspominasz jest po prostu błędem. Coś mi się w głowie poprzestawiało i byłam przekonana, że Prefekt Naczelny to część szósta. Dziękuję za zwrócenie uwagi, zawsze jest mile widziane :)
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, bo naprawdę wspierają i motywują do pracy.
Również pozdrawiam :)
* rok szósty :)
UsuńJaka fajna miniaturka ^^ ale końcówka i tak najlepsza ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że następne, które napiszę również nie zawiodą :)
UsuńJako, ze mam ferie to wroce tutaj, kiedy bede miala komputer do dyspozycji i napisze, jak bardzo mnie zaskoczylas, moja droga 😃 Do zobaczenia
OdpowiedzUsuńCzekam w takim razie na wiadomość i udanych ferii. Moje "skończyły się" już w poniedziałek, jeśli student może w ogóle mówić o feriach :)
UsuńJak widać nawet Hermiona Granger może czegoś nie wiedzieć... Ron był okropny, a Draco cudowny, nie przesłodzony. Bardzo mi się podobała miniaturka. Myślałam, że to ja mam dużo obowiązków, ale to ty bijesz rekordy z wykonywaniem prac. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mimo to znajdujesz dla nas czas i dodajesz rozdziały. Jesteś niezastąpiona <3 Czekam na kolejny rozdział,mam nadzieje, że znajdziesz czas i coś dla nas naskrobiesz... Pozdrawiam i dużo weny, czasu, ale nie na obowiązki, ale na odpoczynek. Bo tego ci chyba brakuje.
OdpowiedzUsuń~Madzik
Jestem okropnym człowiekiem, bo nie umiem odpoczywać. Zwariowałabym, gdybym miała nic nie robić, choć ostatnio miałam jeden dzień luźniejszy i nawet udało mi się zrobić porządek w papierach na uczelnię, a o to niełatwo ;)
UsuńRozdział 42 jest praktycznie gotowy. Czeka jedynie na korektę, za którą zabiorę się w piątek, bo wcześniej nie dam rady. Kolejna notka jest w połowie pracy, zatem coś tam już dla was naskrobałam :)
Co do miniaturki to jest specyficzna, ale nie mogłam w niej umieścić na siłę romantyzmu. Jest znikomy, właściwie pojawia się w małym stopniu jedynie na koniec, ale tak miało być. Cieszę się jednak, że Ci się podobała :)
Dziękuję za rady oraz opinię. Postaram się skorzystać, jak sytuacja na uczelni będzie w miarę normalna, bo póki co jest pogrom ;)
Cóż mogę powiedzieć? Genialne. Czytam Twojego bloga od dłuższego czasu, nie komentowałam-tak jakoś wyszło. Jestem zachwycona tą miniaturką! Masz ogromny talent, często rzucam okiem na opowiadania i nie są po prostu interesujące a u Ciebie- zaczęłam czytać Twoje opowiadanie o Draco i Hermionie, byłam pod ogromnym wrażeniem, na pewno dlatego, ze nie ma tu przesłodzonych sytuacji, idealnie opisujesz uczucia towarzyszące bohaterom. Nie znalazłam żadnych błędów. Nie ma do czego się przyczepić. Doceniam ile czasu Ci zajmuje pisanie+ sprawy prywatne, życzę weny Kochana! I gratuluję takiego talentu!
OdpowiedzUsuń~Kasiia
Zawsze jest ten pierwszy raz na komentarz i miło mi, że się na niego zdecydowałaś.
UsuńOj, błędów jest i to makabrycznie dużo, ale dzięki Liannie Pie każdy kolejny rozdział pnie się ku lepszemu. Może ostatnia notka jakimś cudem będzie idealna :D
Mam nadzieję, że zostaniesz z opowiadaniem do końca, skoro zaciekawiło Cię i przypadło do gustu. Zauważyłam, że większość czytelników chwali je głównie za naturalność, a dla mnie to duże wyróżnienie. Nie chciałam zmieniać głównych bohaterów już w trzecim rozdziale i pisać o wielkiej miłością oraz triumfie dobra nad złem. Liczę, że póki co udaje mi się trwać w tym zamiarze. Postaram się utrzymać poziom i nie sprawić zawodu w następnych rozdziałach :)
Dziękuję za słowa uznania i zauważenie talentu, bo ja potrzebuję chyba okularów, żeby go dostrzec :D
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia już w niedzielę :)
Genialne! Mam nadzieję że ta miniaturka nie dotyczyła twoich problemów... Myślę że przez nas nie straciłaś życia prywatnego?
OdpowiedzUsuńBezpośrednio nie, ale moja sytuacja, szczególnie w sprawie ponaglających komentarzy, jest bardzo zbliżona. A życie osobiste... stracone już dawno.
UsuńTo co było napisane na wstępie - rewelka. Czysta prawda. Ja nie zawsze mam czas, żeby wstawić jakiś dłuższy komentarz, ale daję jakiś znak, że "heloł, byłam tu". Według mnie piszesz świetnie, fabuła, długość, brak błędów. Opowiadanie jest bardzo ciekawe i jak najbardziej w moim guście. Podzielam Twoje zdanie na temat "Next'ciarek". Przechodząc do miniatury. Naprawdę pouczająca. Daje do myślenia. Ron jakiego "lubię", ponieważ za nim nie przepadam :P Malfoy tutaj taki subtelny. Spodobała mi się wizja karteczek w książkach :P Sama czasami zostawiam takie rzeczy. Tak dla śmiechu. Piszę jakieś głupoty, wkładam np. do książki o zwierzętach i wyciągam parę lat później. Wracając, za bardzo roztrząsać tego nie będę, gdyż to miniatura i za dużo szczegółów tutaj nie było. Hermiona taka, kochana. Idealna przyjaciółka, troszkę zaślepiona zauroczeniem. Nie pasowało mi to, że prawdziwa Hermiona jest zbyt inteligenta, żeby wrobić się w coś takiego. Jednakże, to jest FanFick i tu możemy spodziewać się Severusa w różowym wdzianku Umbrige, także wszystko jest możliwe. Nie spodobała mi się postawa Ginny&Harry'ego. Rozumiem, że im też się to nie podobało i jawnie wyrażali swoje niezadowolenie, jednakże nic z tym nie zrobili. Znaczy, zapewne coś wspominali, ale nie dało to efektu. Troszkę mnie to razi. W każdym razie, nie było to widoczne i w niczym nie przeszkadzało, także ok. Co teraz, co teraz... Cóż masz tą wenę cy nie? Jeśli nie to użyczę. Jeśli tak, to napisz. Wiesz, martwię się o Ciebie, nie chcę, żeby Ci głowa z nadmiaru wybuchła! Pozdrawiam serdecznie i "czekam" na następny.
OdpowiedzUsuńKH
*"" - za kilka dni po prostu wejdę i luknę czy coś jest :P
Wybacz, że nie odpowiedziałam wcześniej, ale i mnie dopadła grypa, a teraz rozłożyła na łopatki.
UsuńWiadomo, że na blogu możesz wszystko. Starałam się jakoś dopasować tę miniaturkę do postaci, ale problem zrodził się już na początku przy Hermionie. Również uważam, iż jest zbyt inteligentna, by dać się wrobić w takie wykorzystywanie, jednak uwierz mi, Hermiona wypada w ten roli znacznie lepiej, niż Draco ;) Co do Harry'ego i Ginny to musiałam ograniczyć ich pole manewru, jednak rozumiem, że może to razić. W końcu zawsze sobie pomagali i nigdy nie zostawiliby Hermiony samej z takim problemem.
Dziękuję za tak miłe słowa i rozbudowany komentarz. Ponieważ sama lubię dużo pisać i gadać, to cieszą mnie szerokie
opinie najbardziej ze wszystkich :)
Jeszcze raz przepraszam, że tak późno odpowiadam i zaparaszam serdecznie na rozdział 42,
Realistka
Czy będzie kontynuacja tej świetnej miniaturki? :D
OdpowiedzUsuńNie miałaby ona najmniejszego sensu, a przesłanie straciłoby znaczenie. Przykro mi, że nie mam dobrych wiadomości, ale naprawdę kontynuacja miniaturki byłaby bez wartości merytorycznej.
UsuńTwojego bloga znalazłam dzięki poleceniu ja grupie dramione, i przeczytałam na razie tylko tą miniaturkę.Mam zamiar nadrobić twoje opowiadanie w weekend, gdyż podoba mi się Twój styl. Odośnie miniaturki bardzo fajna wcale nie uważam, że zakończenie jest jakieś wymuszone.Aż żal mi się Ginny zrobiło za to brzdękanie. Hermiona tak zgodliwa na wszystko i aż na tyle zaślepiona? Hmm no cóż może??Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAż się zdziwiłam, że ktoś gdzieś poleca mojego bloga, nie spodziewałam się, że trafia do większej publiki :)
UsuńOpowiadanie główne różni się od miniaturki. Z resztą każda z osobnych prac jest inna. Mam nadzieję, że spodoba Ci się niecodzienna historia Draco i Hermiony moimi oczami, a przeze wszystkim, żeby zostaniesz z blogiem na dłużej ;)
Również serdecznie pozdrawiam i przepraszam, że odpisuję na komentarz z takim opóźnieniem, ale grypa nie wybiera :(
Cieszę się że w tej miniaturce wracamy do Hogwartu :-D Jak zawsze wszystko napisane świetnie. Pozdrawiam i życzę Ci byś zawsze znalazła czas dla siebie
OdpowiedzUsuń:-) Edyta
Do Hogwartu wracamy również w miniaturkach numer 1 i 4, w drugiej mamy kilka retrospekcji :)
UsuńDziękuję za słowa otuchy, a ze swojej strony przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz.
Również pozdrawiam,
Realistka
No własnie,napisz drugą częsć tej miniaturki.
OdpowiedzUsuńNie miałaby ona najmniejszego sensu i żadnego przesłania, a o to mi chodziło pisząc tę miniaturkę. Przepraszam za przykre wiadomości, ale nie zmienię zdania i nie będzie drugiej części :(
UsuńTak czekając na nowy rozdział (^.^), zauważyłam błąd w opisie postaci (a tak dokładniej Rona) - nie powinno być przypadkiem "wieść"? Bo wieźć to można kogoś samochodem. :D
OdpowiedzUsuńZawsze mam problem z tego typu wyrazami, a kiedy piszę jestem święcie przekonana, że jest dobrze. Dziękuję za wyłapanie błędu i zapraszam na rozdział 42. Tam dopiero stylistycznie, gramatycznie i interpunkcyjnie wszystko leży, wołając o pomstę do nieba ;D
UsuńMiniaturka jest świetna. Sama przechodziłam przez "koleżeńską pomoc" więc rozumiem jak musiałaś się czuć. Życzę jak najwięcej osób doceniających twoją prace.
OdpowiedzUsuńCudowna miniaturka, zabawna, dobrze napisana i szybko się czyta. Na końcu wywołała na mojej twarzy gigantyczny uśmiech :)
OdpowiedzUsuń