Witajcie,
przybywam do Was z drugą, a zarazem
ostatnią częścią miniaturki. Nie jestem z niej w pełni zadowolona, ale nie
można mieć przecież wszystkiego. Jestem natomiast ciekawa Waszej reakcji.
Mam również nieco smutną wiadomość.
Rozdział 29 nie pojawi się w przyszłą niedzielę, gdyż wyjeżdżam na zasłużone w
pełni wakacje. Inicjatywa wyjazdu wyszła wczoraj i postanowiłam spędzić trochę
czasu razem z moją drugą połówką, w związku z czym podczas przyszłego tygodnia
praca nad rozdziałem nie wchodzi nawet w grę. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie
i wybaczycie tę nagłą reorganizację, gdyż nowy rozdział głównego opowiadania
pojawi się dopiero 30 sierpnia.
Zapraszam na koniec na ostatnią część
miniaturki i do zobaczenia za dwa tygodnie.
Realistka
* * * * *
„Co
miłość złączy, człowiek niech nie rozdziela.”
Część druga
Była sobota. Upragniony dzień wolny
dla uczniów w Hogwarcie. Wszyscy poświęcali ten czas zazwyczaj na zasłużony
odpoczynek po tygodniu ciężkiej pracy. Wychodzili do Hogsmeade, wylegiwali się
w łóżkach do południa, ewentualnie odrabiali prace domowe. Hermiona jednak nie
podzielała entuzjazmu swoich kolegów i koleżanek. W jej głowie wciąż siedziała
myśl o nadchodzącym balu bożonarodzeniowym. Sama perspektywa zimowej zabawy nie
była jeszcze taka straszna, ale fakt, że będzie musiała spędzić te kilka godzin
w towarzystwie Malfoya przyprawiał ją o mdłości. Jak ten baran z rozbuchanym
ego miał czelność zaprosić ją na bal?! Czy on nie zdaje sobie sprawy z tego, co
będzie się po tym działo? Ludzie będą ich wytykać palcami, szemrać za plecami i
tworzyć historie o ich rzekomym romansie! A ona w życiu nie dotknęłaby Malfoya
w czuły i romantyczny sposób! Chyba, że walenie piąchą w nos można uznać za
przejaw miłości. Wtedy okazywałaby mu swoje uczucia na każdym kroku.
Siedziała przybita niczym gwóźdź do
deski w Wielkiej Sali i próbowała zjeść śniadanie w postaci płatków z mlekiem.
Od felernego wydarzenia nad jeziorem żołądek odmówił jej kompletnie współpracy.
Nie była w stanie wmusić w siebie żadnego jedzenia, bo od razu podchodziło jej
wszystko do gardła. Nagromadzone w niej nerwy i stres najwidoczniej sięgnęły
zenitu, a oliwy do ognia dolał oczywiście nie kto inny jak szanowny pan
arystokrata. Jej myśli ciągle były skupione na tym, że idzie z nim na bal i
właśnie przez to przeszła na niezamierzoną głodówkę. Może jemu odpowiadało
zainteresowanie całej szkoły jego osobą i życiem osobistym, ale ona wolała być
neutralna i nie rzucać się przesadnie w oczy. Głowa bolała ją na samą myśl o
tym, co się będzie działo po balu, tracąc jednocześnie apetyt na wszystko prócz
zwykłej wody. Odstawiła ledwo ruszone śniadanie i sięgnęła po szklankę, aby
nalać sobie soku dyniowego. Właśnie wtedy w sali pojawił się obiekt jej nerwów
i rozmyślań. Otoczony wianuszkiem dziewcząt prawie ze wszystkich domów, które
najprawdopodobniej walczyły o jego uwagę i zaproszenie na zabawę zimową.
Prychnęła na ten widok pod nosem i upiła łyk soku, krzyżując swoje spojrzenie
ze wzrokiem Malfoya. Omal się nie opluła, gdy blondyn puścił jej oczko.
Obejrzała się za nim przez ramię, a następnie wstała szybko z miejsca i
opuściła salę. Od rana miała kiepski humor, ale teraz był chyba
najpaskudniejszy ze wszystkich możliwych. Nie dość, że była przybita to jeszcze
wściekła. Rozniesie tę podłą kreaturę, kiedy spotka go w jakimś ciemnym zaułku.
Draco był rozbawiony zachowaniem
Gryfonki. Nie wiedział, co go bardziej śmieszy. Fakt, że reaguje na niego jak
rozjuszony hipogryf czy to, że rumieni się przy tym, zapewne w ogóle o tym nie
wiedząc. Usiadł przy stole Slytherinu, a dziewczyny, które łaziły za nim od
samego rana otoczyły go z każdej możliwej strony. Ten widok również był bardzo
zabawny. Żadna z nich nie zdawała sobie sprawy, że od tygodnia ma już partnerkę
na bal, choć ona nie jest do końca tym faktem zachwycona. Trudno. Zaplanowali
trzecią fazę ich planu na bal, więc muszą być blisko siebie, aby móc w razie
komplikacji ratować sytuację. I wcale nie myślał o tym, że będzie mógł dotknąć
ciała Granger, gdy będzie z nią tańczył. W ogóle nie przejmował się tym, jak
pięknie będą wyglądały jej oczy otoczone wachlarzem długich, czarnych rzęs, ani
o tym, jaką bieliznę dziewczyna będzie miała pod sukienką. Wow! Chwila! Nawet
jeśli takie myśli przetaczały się przez jego głowę, to nie powinien fantazjować
o staniku i majtkach Gryfonki, gdyż dziewczyna prędzej je ściągnie, aby go udusić,
niż pozwoli na jakiekolwiek zbliżenie. Przynajmniej
umrę z ładnym widokiem przed oczami.
*
* * * *
Kasztanowłosa Gryfonka opuściła
swoje dormitorium wraz z rozpoczęciem się ciszy nocnej w Hogwarcie. Nie
spodziewała się spotkać nikogo na korytarzu i prawdę mówiąc wolałaby, aby tak
pozostało. Miała naprawdę paskudny humor i obawiała się, że na zwykłym
szlabanie dla jakiegoś ucznia nie skończyłoby się. Z pewnością poleciałyby
punkty, jeśli nie głowy. Wyszła zza rogu na jeden z większych korytarzy i od
razu zawróciła. Naprzeciw niej kroczył dumnie Draco Malfoy, uśmiechając się
figlarnie i pogwizdując. Wywróciła oczami na jego widok i ruszyła w odwrotnym
kierunku. Spodziewała się, że blondyn ją dogoni i będzie uprzykrzał życie
bardziej niż do tej pory, ale ku jej zdziwieniu nic takiego nie nastąpiło
odetchnęła z ulgą i skręciła w jeden z bocznych korytarzy i wtedy prawie
wleciała na Malfoya, który opierał się z nonszalancją o ścianę, a ona wydała z
siebie zduszony krzyk. Nie ukrywała, że przestraszyła się jego osoby, gdyż
kilka sekund temu szedł za nią, a nagle znalazł się przed nią.
- Jak tyś to…? Byłeś tam, a teraz…
- Tu? – Hermiona uspokoiła nieco
swój przyspieszony oddech i skrzyżowała ręce na piersiach. Sądząc po wyrazie
twarzy chłopaka musiał mieć niezły ubaw z jej zachowania.
- Tak, dokładnie. Koniec w takim
razie uprzejmości i przepuść mnie.
- Nie tak prędko, Granger. Mamy do
pogadania. – Draco zablokował przejście kasztanowłosej, na co ta zmrużyła
gniewnie oczy i wbiła w niego swoje rozjuszone spojrzenie. Z wielkim trudem
panowała nad sobą, aby nie zrobić chłopakowi krzywdy, o którą ten wyraźnie się
prosił.
- O balu?
- A o czym innym?
- W takim razie ja zaczynam. Nie
ubiorę się w kusą mini z cyckami i dupą na wierzchu, nie podbiję sobie oczu jak
panda, nie przyjdziesz po mnie przed balem, i co najważniejsze, nie dotkniesz
mnie nigdzie, bo ci na to nie pozwolę. Zrozumiałeś czy mam przeliterować? –
Blondyn uśmiechnął się złośliwie, a następnie zaśmiał cicho, przybliżając się
nieco do dziewczyny. Hermiona odruchowo zrobiła krok w tył, choć wiedziała, że
Malfoy jest ostatnią osobą, której powinna się bać.
- Taki kurdupel, a rzuca się jakby
miała dwa metry.
- Jestem mała, ale jak ci przywalę
to się zdziwisz.
- Zamieniłbym jedno słowo, ale zachowam
tę uwagę dla siebie. A jeśli chodzi o bal moja partnerko… - Draco zrobił pauzę,
czym jeszcze bardziej wyprowadził Hermionę z równowagi. Uwielbiał się z nią
przekomarzać, nie mówiąc już o tym, jak uroczo wyglądała z zaczerwienionymi
policzkami. Dokładnie tak jak teraz. W jego głowie jednak panował totalny chaos
i nie mógł się na niczym skupić. Walczył ze sobą z całych sił, aby nie poprawić
wypowiedzi Hermiony na jego skromnym zdaniem o wiele lepszą: jestem mała, ale
jak ci zwalę to się zdziwisz. Rozbawiony wulgarnością swojego żartu postanowił
podroczyć się z nią jeszcze przez chwilę, licząc na to, że zachowa twarz w
całości.
- Szmaragd czy malachit? Od razu
mówię, że pastele i żywe kolory nie wchodzą w grę. – Złość na twarzy
kasztanowłosej została zastąpiona zdziwieniem i niezrozumieniem. O czym on do
jasnej, ciasnej mówił? Zmienia wystrój pokoju, że pyta się ją o takie rzeczy?
- Będzie malował ściany czy kupował
nowe meble? A może firanki ci się po prostu znudziły w dormitorium?
- Bardzo śmieszne, Granger.
- Oh, no wiesz. Perfekcyjny pan domu
musi dbać nawet o najmniejszy szczegół jego wystroju tak samo, jak dba o
ułożenie swojej idealnej fryzury. – Draco wywrócił z politowaniem oczami , a
Hermiona uśmiechnęła się triumfalnie. Może nie powinna tego mówić, ale
gnębienie Malfoya sprawiało jej niewymowną radość. W końcu nie każdemu udaje
się zgasić wielkiego pana arystokratę. Nawet jeśli to szczęście ma trwać nie
dłużej niż trzydzieści sekund to zdecydowanie warto.
- Możemy porozmawiać w końcu o tym
idiotycznym balu?
- Jeśli takie twe życzenie… A mogę o
coś jeszcze zapytać? – Po wyrazie twarzy blondyna Hermiona wywnioskowała, że
zgadza się, aby go jeszcze o coś zapytała. Wiedziała, że teraz może nieco
przesadzić, ale mało ją to interesowało. Czemu tylko Malfoy ma czerpać
przyjemność z naśmiewania się z niej?
- Masz specjalną białą rękawiczkę do
sprawdzania poziomu czystości swojego dormitorium? – Draco zmrużył gniewnie
oczy, a Hermiona wydęła śmiesznie usta. Za chwilę rozpęta się między nimi istne
piekło. Dziewczyna czekała na słowny atak blondyna, ale ten nie odezwał się do
niej ani słowem. Zdziwiło ją, gdy pokręcił z dezaprobatą głową i odwrócił się
do niej plecami, a następnie ruszył prosto przed siebie korytarzem. Stała
jeszcze chwilę w osłupieniu i patrzyła na oddalającą się sylwetkę chłopaka. Nie
wierzyła, że Malfoy zrezygnował z kłótni. To po prostu do niego niepodobne.
Kiedy otrząsnęła się z szoku ruszyła od razu za nim, ale że chłopak zdążył już
dojść dość daleko była zmuszona do biegu, aby go dogonić.
- Malfoy! – Wołała go, aby chociaż
się odwrócił, ale blondyn nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Szedł wciąż
przed siebie ze spuszczoną głową i nie zatrzymał się nawet na sekundę. Hermiona
jednak nie zamierzała tak łatwo zrezygnować. Biegła za nim, aż złapała go za
rękaw koszuli przy wejściu na schody. Draco odwrócił się dopiero wtedy w jej
stronę i spojrzał na nią z kpiną w oczach.
- Przestań zachowywać się jak
rozkapryszona królewna i porozmawiaj ze mną o tym balu.
- Sorry, Granger, ale przeszła mi
ochota na rozmowę z tobą.
- Oj no weź! Przecież ja tylko
żartowałam! Nie powiedziałam nic złego!
- Na drugi raz w takim razie myśl
nad poziomem swoich żartów. – Draco korzystając z faktu, że dziewczyna puściła
rękaw jego koszuli zaczął wspinać się po schodach. Hermiona wypuściła powietrze
z płuc i policzyła w myślach do dziesięciu. Czemu on zawsze musi puszczać
fochy? Współczuje kobiecie, która wyjdzie za niego za mąż i będzie musiała
wysłuchiwać jego pretensji o to, że nie wyprasowała mu skarpetek i majtek.
- Przepraszam. – Panna Granger z
trudem zdobyła się na to jedno słowo. Zawsze pouczała innych, że należy
przepraszać za wyrządzone krzywdy, ale nigdy nie myślała, że ona będzie miała z
tym kiedyś problemy. Mimo wszystko poskutkowało, bo Malfoy odwrócił się w jej
kierunku i z uniesioną lewą brwią w górę wpatrywał się w nią, czekając na jakiś
ciąg dalszy. Zrezygnowana Hermiona przeszła te kilka stopni, po których chłopak
zdążył się wspiąć i stanęła naprzeciwko niego z nietęgą miną.
- Przepraszam, że stroiłam sobie z
ciebie takie głupie żarty.
- I to niby ma wystarczyć? – Draco
wsadził ręce do kieszeni spodni, a w kasztanowłosej zaczęła narastać złość.
Czemu nie mogła obrócić się na pięcie jak on i pójść w swoją stronę? Oczywiście,
że nie mogła, bo ona jako honorowa Gryfonka zawsze musi mieć wyrzuty sumienia,
gdy zrobi coś paskudnego. Szlag niech weźmie te dobre cechy jej domu…
- A czego chcesz więcej? Mam paść na
kolana i błagać o wybaczenie? A może wygłosić jakąś ckliwą przemowę i wychwalać
twą osobę pod same niebiosa? Błagam, Malfoy daruj sobie jakieś złośliwości i
poprzestańmy na zwykłym „przepraszam”.
- Nie ma tak dobrze, Granger.
Rękawiczka przesądziła sprawę. A teraz padaj na kolana. – Hermiona otworzyła
oczy ze zdziwienia, a następnie zaczęła się śmiać. Kiedy jednak dostrzegła
wyraz twarzy Malfoya przestała i spojrzała na niego z szokiem wymalowanym na
twarzy.
- Ty chyba nie myślisz, że…
- Tak, właśnie tak myślę. I nie ma
odwrotu, Granger. Trzeba było myśleć jak masz to w zwyczaju. – Kasztanowłosa aż
otworzyła buzię ze zdziwienia. Zamrugała jeszcze parę razy oczami i już miała
zmusić swoje kolana do zgięcia, ale w porę się wycofała. Zeszła po schodach w
dół i zniknęła za rogiem korytarza. O czym ona do cholery myślała? Chciała
klęknąć przed Malfoyem, żeby go przeprosić! Co się z nią działo? Wkurzona do
granic możliwości szła tak szybko na ile pozwalała jej długość nóg i oddech. W
mgnieniu oka pokonała korytarz, którym wcześniej szła i wspięła się po
najbliższych schodach na wyższe piętro. Kipiała wprost ze złości na chłopaka,
ale też na samą siebie. Co jej strzeliło do głowy?! I tak się uniżyła, bo go
przeprosiła, choć nie uważała, aby powiedziała coś złego. A ten nadęty dupek
śmiał wymagać od niej czegoś więcej?! Skręciła w prawo i wydała z siebie
zduszony jęk. Wtedy poczuła, jak ktoś łapie ją za rękaw bluzy. Nawet nie
musiała patrzeć na tę osobę, aby wiedzieć, kto znowu zakłóca jej patrolowanie
korytarzy. W całym zamku nie było nikogo, kto miałby choć podobne perfumy do
Malfoya.
- Jak myślisz, że będę prosić o
wybaczenie tak, jak to sobie zaplanowałeś to wybij to sobie z głowy!
- Dobra, darujmy sobie tę całą
szopkę i porozmawiajmy w końcu o tym idiotycznym balu. – Hermiona z jednej
strony była zdziwiona, a drugiej wciąż wściekła. Postanowiła jednak odpuścić i
w miarę swoich możliwości pogadać z blondynem na spokojnie. Podeszli do okna,
przez które wpadało światło księżyca i usiedli na parapecie. Przez chwilę nie
odzywali się do siebie, aż w końcu Draco zdecydował się zabrać głos.
- Blaise i Wiewióra pokłócili się,
ale z tego co wiem nadal idą ze sobą na ten bal. Nasza głowa w tym, żeby ruda
przyłapała go na zdradzie, więc musimy znaleźć dziewczynę, która zgodzi się
pocałować Diabła. Masz jakiś pomysł?
- Żadnego.
- Granger wysil się trochę. Nie mogę
odwalać wszystkiego za nas dwoje. Nie ma u was w domu żadnej dziewczyny, która
leciałaby na Zabiniego? – Kasztanowłosa wywróciła w odpowiedzi oczami i
prychnęła pod nosem. To pytanie było idiotyczne zupełnie jak sam bal
bożonarodzeniowy. Każdy dobrze wie, że we wszystkich domach znajdą się
dziewczyny, które wzdychają do Blaise’a lub Malfoya. Problem w tym, że
większość się do tego nie przyzna.
- I jak ty to sobie wyobrażasz?
Mielibyśmy znaleźć jakąś wariatkę, która ma nierówno pod sufitem i powiedzieć
jej, żeby przykleiła się do Zabiniego, bo my mamy taki kaprys? Weź mnie nie
rozśmieszaj. Nawet Lavender Brown wiedziałaby, że coś kombinujemy, a ona do
najbystrzejszych nie należy.
- Tego nie przewidziałem. A
amortencja? Wlałoby się ją Blaise’owi do szklanki i ganiałby za jakąś laską.
- Chyba drewnianą i najpewniej
byłaby to miotła Filcha. Według mnie powinniśmy poczekać do samego balu. Po
północy nauczyciele się ulatniają, a dla wszystkich obecnych oznacza to libację
alkoholową do białego rana. Zabini się spije i wtedy podsunie mu się kogoś
podobnego do Ginny. Wystarczy pilnować jedynie, żeby ona nie wypiła za dużo. –
Draco uśmiechnął się złośliwie i spojrzał w bursztynowe oczy Hermiony. W
świetle księżyca wyglądała zupełnie inaczej. Kolor jej tęczówek stał się jakby
głębszy i intensywniejszy, a rysy twarzy w niektórych miejscach się wyostrzyły,
a w innych złagodniały. Nawet włosy wyglądały inaczej. Zawsze wydawały mu się
poplątane, teraz były spięte w luźny kucyk, a kilka kosmyków, które z niego
wyleciało dodawało uroku jej dziewczęcej twarzy. Otrząsnął się zadumy nad
wyglądem dziewczyny i odwrócił wzrok od jej twarzy.
- Od kiedy stałaś się taka
podstępna?
- Od kiedy zgodziłam się wziąć
udział w tym szaleństwie. Masz na mnie zły wpływ, Malfoy.
- Ale nadal nie taki, jakbym chciał.
– Malfoy uświadomił sobie, że powiedział kilka słów za dużo i właściwie sam nie
wiedział czemu. Nie wzdychał do Granger po kątach. Jeszcze tego by brakowało.
Po prostu dobrze się z nią dogaduje ostatnimi czasy. Natomiast jego słowa
zabrzmiały, jakby żywił do niej jakieś uczucia. To niedorzeczne. W takim razie,
czemu to powiedział? Ku jego zadowoleniu Hermiona nie pociągnęła dalej tematu.
Kątem oka dostrzegł jednak delikatny rumieniec na jej policzku. Wyglądała… uroczo.
Choć niechętnie się do tego przyznawał.
- Wracając do balu. Co zamierzasz
włożyć?
- Sukienkę. – Draco w odpowiedzi
wywrócił oczami. Hermiona westchnęła natomiast i założyła kosmyk włosów za
ucho. Nie patrzyła na chłopaka. To, co przed chwilą usłyszała zbiło ją z tropu.
Nie wiedziała, czemu Malfoy powiedział to do niej, ale wiedziała, że jej
reakcja była równie dziwna, co jego słowa. Nie zarumieniła się jednak, bo tak
chciała. To było odruchowe i nie miała na to żadnego wpływu. I właśnie to jej
się nie podobało i ganiła się w duchu za ten idiotyzm.
- Przykro mi, ale nie będę
oryginalna. Nie założę spodnium, ani krótkiej kiecki, żeby wszyscy się gapili
na mój tyłek.
- Jakbyś miała co pokazywać. Chodzi
mi o kolor, Granger, nie o krój. I tak nie będzie w moim typie, ale jak już
idziemy razem to żebyśmy chociaż jakoś wyglądali.
- Jak dla mnie możesz iść w czym
chcesz. Nie mam obsesji jak inne dziewczyny, że kolor krawatu musi pasować do
koloru sukienki.
- Aleś ty uparta… Chciałem, aby było
miło, a ty nadal swoje. Podaj mi po prostu kolor kobieto!
- Jak mam ci podać kolor, jak nie
mam jeszcze sukienki?! – Oczy Dracona rozszerzyły się, a po chwili wybuchł
śmiechem. Hermiona natomiast skrzyżowała ręce na piersiach i czekała, aż
chłopak się uspokoi. Malfoy śmiał się jeszcze przez jakiś czas, ale gdy
dostrzegł poważną minę dziewczyny zaczął się uspokajać, a uśmiech schodzić mu z
twarzy.
- Jak to nie masz jeszcze sukienki?
Ty sobie żartujesz, Granger? Za tydzień jest bal, a ty nawet nie masz pomysłu w
co się ubrać? Żartujesz. Powiedz, że żartujesz.
- Nie żartuję, Malfoy. Nie mam
sukienki i nie mam pomysłu. I jest mi obojętne, w czym pójdę na ten zakichany
bal, bo idę na niego z tobą i na dobrą sprawę mogę założyć nawet worek jutowy.
Zwiewa i powiewa mi moja kreacja.
- W takim razie, jak ci zwiewa i
powiewa, to ma być zielona. Byle nie żadne pastele. Są niemodne w tym roku. –
Hermiona prychnęła pod nosem i zeszła z parapetu, stając naprzeciwko Dracona.
Nie dość, że idzie z nim na bal, to ma jeszcze wyglądać tak, jak jemu się to
podoba. Czy ona wygląda na uradowaną faktem, że będzie jej partnerem? Nie, więc
mógłby dać jej wolną rękę w kwestii wyboru sukienki i nie stawiać jej żadnych
warunków. Poza tym jego niedoczekanie, że włoży na siebie cokolwiek w odcieniach
zieleni.
- Znawca się znalazł. W życiu nie
włożę na siebie nic zielonego! Zapomnij!
- Przed chwilą mówiłaś…
- Wiem, co mówiłam. Pamięć mam
dobrą. Ale jak mówię, że jest mi obojętne, co na siebie włożę to nie znaczy, że
ubiorę się w to, na co ty masz ochotę. I koniec tematu!
- No to wybierz inny kolor, jak
zieleń cię nie satysfakcjonuje.
- Czerwony.
- Co? Nie ma mowy! To kolor waszego
domu, a jako Ślizgon nie będę paradował w czerwonym czy bordowym krawacie!
- No to nie dojdziemy do
porozumienia, a ja i tak włożę to, co będę chciała i guzik ci do tego. Mam w
nosie jakiego koloru będzie twój krawat i nie zamierzam się do niego
dopasowywać. – Hermiona odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie
korytarzem, zostawiając Malfoya samego. Wyprowadził ją dziś z równowagi
totalnie. Najpierw te idiotyczne przeprosiny, a teraz sukienka. Co on sobie
wyobraża? Idzie z nim na bal, okej, jakoś się oswoiła z tą nieprzyjemną myślą.
To nie znaczy jednak, że będzie się do niego dopasowywać ubiorem. Jakby jeszcze
wybrał jakiś inny kolor, ale nie. Malfoy
jak na Ślizgona przystało musiał wybrać akurat zieleń! Zirytowana do granic
możliwości wpadła do swojego dormitorium i rzuciła się na łóżko. Ściągnęła buty
i cisnęła je w kąt, tak samo czyniąc z bluzą i spodniami. Kiedy została w samej
bieliźnie udała się do łazienki weszła pod prysznic. Zimna woda łagodziła jej
nerwy, ale niewystarczająco. Nawet jej ulubiony żel o zapachu jaśminu nie
pozwolił się jej rozluźnić. Wyszła spod prysznica i przebrała się w pidżamę, a
następnie wślizgnęła się pod kołdrę, zasłaniając wcześniej kotary. Nawet nie
wiedziała, czy obudziła Ginny. Mało ją to w tym momencie obchodziło. W jej
głowie wciąż siedział napuszony arystokrata, któremu wydaje się, że może jej
rozkazywać. Ona mu jeszcze pokaże. Założy taką sukienkę, że będzie zbierał zęby
z podłogi i będzie się ślinił na jej widok jak mops.
Mimo wieczornego założenia odnośnie
sukienki, stojąc w sklepie razem z Ginny nie czuła się taka pewna podjętej
decyzji. Kiedy człowiek jest wściekły łatwo mu palnąć jakąś głupotę, a gdy
ochłonie dopiero uświadamia sobie sens swoich słów. Tak było teraz. Mierzyła
którąś sukienkę z rzędu i za każdym razem słyszała potok samych pochlebstw od
rudej. W żadnej jednak nie czuła się dobrze. Jedne miały zbyt głęboki dekolt,
inne za bardzo odsłaniały nogi, a jeszcze inne na dobrą sprawę nie zasłaniały
nic. Stała właśnie w przymierzalni i próbowała się wcisnąć w czarną, dopasowaną
sukienkę z mnóstwem rozcięć, gdy usłyszała głos Ginny zza parawaniku.
- Idziesz z Ronem, że chcesz czegoś
wyjątkowego? Bo nie powiedziałaś mi, kto jest twoim partnerem. – Hermiona aż
skrzywiła się na dźwięk słów przyjaciółki. Mogła się domyślić, że Ginny ja o to
zapyta, a ona i tak wzięła ją ze sobą na zakupy. Choć jak do tej pory nie było
tak źle. Nie nawija w kółko o Zabinim, a ona nie musi udawać, że ją to
interesuje. Jest wyjątkowo cicha i nie wspomniała o nim ani razu.
- Właściwie to idę sama. – Zmyśliła
na poczekaniu wierutne kłamstwo i wciągnęła powietrze, aby dopiąć sukienkę.
Albo numeracja była zaniżona, albo ona przytyła, choć wątpiła w tę drugą opcję.
Wyszła zza parawanu i pokazała się Weasleyównie, która pokręciła z dezaprobatą
głową i wysłała ją z powrotem do przymierzalni, a sama zabrała się za szukanie
odpowiedniej kreacji.
- Nie wierzę, że nikt cię nie
zaprosił. Powiedz mi, proszę.
- Nie powiedziałam, że nikt mnie nie
zaprosił. To mój wybór i zdecydowałam, że w tym roku pójdę sama.
- I dlatego chcesz wyglądać jak
seksbomba? Żeby wszyscy chłopcy żałowali, że nie jesteś ich partnerką?
- Coś w tym stylu. – Z wielkim
trudem wydostała się z ciasnej kreacji i sięgnęła po kolejną sukienkę, którą
przyniosła jej Ginny. Była niebieska, bez ramiączek i z prostym, długim dołem.
Z boku zaś miała rozcięcie, które wydało się Hermionie bardzo głębokie. Weszła
w nią bez problemu, a gdy zapięła zamek na plecach oczy wyszły jej z orbit.
Żeby w tym wyjść musiałaby nie mieć majtek pod spodem.
- Przecież to rozcięcie kończy się
nad biodrem! Czy ci projektanci powariowali?
- Taka moda, Miona. Ale jak żadna ci
się nie podoba to ja się poddaję. Przymierzyłaś chyba połowę sklepu! –
Zrezygnowana Hermiona wyszła do swojej przyjaciółki i pokazała się jej w
niebieskiej kreacji. Ginny omal nie wybuchła śmiechem na jej widok. Usiadł na
kanapie pod oknem i obserwowała kasztanowłosą, która przesuwała wieszaki i
szukała czegoś, co wpadłoby jej w oko. Widziała mnóstwo sukienek, które z
chęcią by na siebie włożyła, ale nie były to modele, które powaliłyby nadętego
arystokratę na ziemię. Wszystkie wydawały jej się zbyt delikatne, jakby każda
była szyta dla księżniczki z cukierkowego zamku. Nagle usłyszała za swoimi
plecami głos sprzedawczyni.
- Może w czymś pomóc? Widzę, że nie
może się pani na nic zdecydować.
- Jeśli ma pani sukienkę, która jest
subtelna, ale jednocześnie odrobinę wyzywająca i odważna, to bardzo chętnie
skorzystam z pomocy.
- A jakieś wymagania odnośnie kroju?
- Ma odsłaniać wszystkiego po
trochu, ale nie chcę wyglądać jak luksusowa pani stojąca na drodze. Kolor jest
dla mnie bez znaczenia. Byle nie zielony! – Sprzedawczyni uśmiechnęła się na
słowa Hermiony i zniknęła za drzwiami prowadzącymi na zaplecze sklepu. Ginny w
tym czasie pomogła kasztanowłosej wydostać się z sukienki i odwiesiła ją na
wieszak. Panna Granger stałą w samej bieliźnie i postukiwała nogą o posadzkę.
Ta jej chora duma. Powinna darować sobie i wziąć kieckę, która jej się podoba,
a nie szukać ósmego cudu świata. Ale nie, bo ona jest Gryfonką. Honorową
Gryfonką, która zawsze musi dotrzymywać danego słowa. W momencie, gdy Hermiona
miała wyliczać wady i zalety swojego domu pojawiła się sprzedawczyni z dużym
pokrowcem, który powiesiła na haczyku za parawanem. Odsunęła delikatnie zamek i
wyciągnęła sukienkę na zewnątrz. Ginny aż zaniemówiła z wrażenia na jej widok,
natomiast panna Granger skrzywiła się i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Ona jest zielona.
- Oj daj spokój, Miona. Będziesz
wyglądała bajecznie i dokładnie tak jak chciałaś! Ubieraj się. – Zrezygnowana
kasztanowłosa sięgnęła po sukienkę, a sprzedawczyni pomogła jej się z nią uporać. Nie był to łatwy model, a wejście w
niego graniczyło z cudem. Całą sprawę pogarszała dodatkowo bezsensowna
paplanina kobiety, która zaoferowała dziewczynie swoją pomoc.
- To najnowszy model w naszej
ofercie. Do sprzedaży wejdzie dopiero w przyszłym roku, więc będzie pani
pierwsza, która będzie go miała. Niestety ma też swoją cenę.
- A ile, jeśli można spytać? –
Hermiona uniosła do góry ręce, aby sprzedawczyni mogła dopasować sukienkę do
jej ciała. Miała delikatny materiał, który otulał jej skórę, a góra była
konstruowana zupełnie inaczej, niż wszystkie modele, które mierzyła. Miseczki
były idealnie wyprofilowane, a nie jak w pozostałych, że dopasowywały się do
piersi. Tu było odwrotnie.
- Trzydzieści tysięcy galeonów.
- Ile?! – Ginny i Hermiona krzyknęły
w tym samym momencie, a kobieta zaśmiała się i przystąpiła do zapinania haftek w
dole pleców kasztanowłosej, które zostały sprytnie ukryte w materiale.
- Mówiłam, że cena będzie adekwatna
do tego, co zobaczy pani w lustrze. Proszę mi wierzyć. Ta sukienka jest warta
tych pieniędzy, a chłopak, dla którego ją pani kupi nie będzie mógł oderwać od
pani wzroku.
- Chyba cała szkoła. – Sprzedawczyni
zapięła ostatnią haftkę i poprawiła tył sukienki, a następnie odsunęła parawan,
aby Hermiona mogła przejrzeć się w lustrze i jednocześnie pokazać Ginny. Ruda
wyglądała, jakby dostała czymś ciężkim w głowę. Na zmianę zamykała i otwierała
usta, uśmiechając się przy tym głupkowato. Panna Granger odwróciła się w stronę
lustra ze zrezygnowaną miną, ale to, co w nim zobaczyła odebrało jej mowę.
Sukienka wyglądała, jakby została uszyta specjalnie dla niej. Dekolt był
głęboki, ale odsłaniał tyle, ile powinien. Trzymał piersi kasztanowłosej
stabilnie, aby nie wysunęły się z miseczek i dodatkowo unosił delikatnie do góry,
nadając im subtelny kształt. Górne wykończenia gorsetu stanowiły lekkie
zaokrąglenia, na których umieszczone zostały głowy pawi. Ptaki były dwa – jeden
po prawej, drugi po lewej stronie, tak naszyte, że w miejscu, gdzie stykały się
dziobami kończył się dekolt. Oba był, misternie wykonane i mieniły się w
świetle wszechobecnych lamp. Przez idealnie dobrane kolory sprawiały wrażenie,
jakby były żywe. Ich sylwetki sięgały dołu gorsetu, który został wykończony
przez ogony pawi. Dół był
asymetryczny i lekko rozkloszowany, odsłaniał nogi z przodu, a z tyłu zakrywał,
opadając na podłogę. Nie był ani za krótki, ani za długi. Wprost idealny. Przez
bogato zdobiony przód, dół sukni nie rzucał się w oczy i całość tworzyła
niesamowity efekt. Obróciła
się dookoła i dostrzegła swoje odsłonięte plecy. Jak ta sukienka się w ogóle
trzymała? Haftki, które zapinała jej sprzedawczyni zaczynały się dopiero za
połową pleców, a przejście między przodem, a tyłem było bardzo płynne. To
niemożliwe, że komuś udało się tak wyprofilować materiał.
- Jest… - Panna Granger szukała
odpowiedniego słowa, ale żadne nie odzwierciedlało piękna sukni, którą miała na
sobie. Sprzedawczyni stała za nią i uśmiechała się do niej serdecznie,
natomiast Ginny wciąż siedziała z rozdziawioną buzią.
- Może pokażę jakiś inny model?
- Nie! Bierzemy tę! – Panna Weasley
zaprotestowała szybciej niż kasztanowłosa, a na twarzy obsługującej je kobiety
dało się dostrzec szeroki uśmiech. Hermiona wpatrywała się w swoje odbicie i
nie mogła uwierzyć, że kawałek materiału może zdziałać takie cuda. Weszła po
chwili za parawan i z pomocą sprzedawczyni wyswobodziła się z objęć bajecznej
kreacji. Kobieta zniknęła z sukienką, zostawiając dziewczyny same, a panna
Granger została od razu zasypana pytaniami od rudowłosej przyjaciółki.
- No to powiedz, dla kogo się tak
stroisz? Znam go? To na pewno nie jest mój brat, ani Harry. Dla nich nie
wydałabyś trzydziestu tysięcy galeonów. Miona powiedz! Kto to jest? Jest
chociaż przystojny?
- A ty też nie powinnaś przypadkiem
szukać sukienki? – Gdy Ginny usłyszała pytanie przyjaciółki jej entuzjazm spadł
do zera. Spuściła głowę i podeszła bliżej do kasztanowłosej. Hermiona
wyczuwała, że coś jest nie tak i miała dziwne wrażenie, że to, co powie jej
ruda mocno skomplikuje ostatni etap planu Malfoya.
- Ja nie idę. Między mną, a
Blaise’em nie jest wszystko w porządku. Nie mogłabym z nim tańczyć i udawać, że
dobrze się bawię.
- Ale dlaczego? To ostatni rok, gdy
możemy bawić się na balu razem. Nie rób mi tego, Ginny. – Kasztanowłosa czuła,
jak grunt osuwa jej się spod nóg. Jeśli Ginny nie pójdzie na ten idiotyczny bal
i nie zobaczy Zabiniego, który obmacuje jakąś laskę nie ma opcji, że ze sobą
zerwą na stałe. A tym samym ona nie odzyska przyjaciółki. Oczami wyobraźni
widziała wściekłego Malfoya, który wyzywa ją od idiotek, że nie powstrzymała
jej przed zostaniem w dormitorium.
- Nie mogę, Miona, to dla mnie za
dużo. Blaise z resztą też nie idzie. Ustaliliśmy, że musimy porozmawiać, co
dalej z naszym związkiem. Moje zaufanie do niego zostało nadszarpnięte i musimy
wyjaśnić sobie kilka spraw. – Z każdym kolejnym słowem wypowiadanym przez
przyjaciółkę, Hermionę opuszczał dobry humor. Nie słuchała już, co ruda do niej
mówi. Jej myśli były skupione na tym, jak ona wytłumaczy Malfoyowi, że nie będzie
trzeciego etapu ich planu, a już z pewnością nie na balu. Nie wyciągną ich z
dormitoriów, nie zmuszą do przyjścia na zabawę. Wszystko szło w kierunku
odwrotnym do zamierzonego, a oni nie będą mogli nic zrobić, aby to zatrzymać. A
co jest w tym wszystkim najgorsze? Właśnie kupiła sukienkę za trzydzieści
tysięcy galeonów i nawet jej na siebie nie włoży. Po co iść na bal, skoro miała
na niego pójść, aby zrealizować ostatni etap planu jej i Malfoya? Bez Ginny i
Blaise’a nie ma żadnego sensu się na nim pokazywać. Jeszcze bardziej
zrezygnowana, niż podczas przymiarek odebrała od sprzedawczyni pokrowiec z
suknią i z duszą na ramieniu opuściła sklep razem z przyjaciółką.
W Hogwarcie od samego rana panowała
niczym niezmącona cisza, a głównie za sprawą tego, że wszystkie dziewczyny
szykowały się na wielki wieczór. Bal zaczynał się o 20.00, więc zostały
ostatnie dwie godziny na ostateczne przymiarki i poprawki niedociągnięć w
wyglądzie. Każda dziewczyna tego dnia pragnęła wyglądać zjawiskowo. Każda? Otóż
Hermiona Granger leżała na łóżku w swoim dormitorium czytając najnowsze wydanie
tygodnika Czarownica i w ogóle nie myślała, aby zacząć się choć w minimalnym
stopniu szykować. Od zeszłej niedzieli wiedziała, że nie ma sensu iść na zimową
zabawę, więc zdecydowała się zostać w wieży i zająć własnymi sprawami. Oczywiście nie powiedziała o niczym Malfoyowi
czym przysporzyła sobie więcej kłopotów. Chłopak zapewne będzie na nią czekał,
aż w końcu wkurzy się do granic możliwości i przyjdzie po nią do dormitorium,
piekląc się pod jego drzwiami. Może nie do końca to jest jej wymarzony wieczór,
ale lepszy taki niż żaden. Przynajmniej nie będzie musiała patrzeć na krzywdę
najlepszej przyjaciółki i nie będzie miała kolejnych wyrzutów sumienia, że
przyczyniła się do jej zerwania.
Przerzuciła kolejną stronę i właśnie
w tym momencie do dormitorium weszła Ginny. Gdy zobaczyła, że wciąż jest ubrana
w dżinsy i zwykłą koszulkę podeszła do niej i wyrwała jej gazetę z ręki,
ciskając ją w kąt pokoju. Hermiona wzruszyła ramionami i przekręciła się na
plecy, wbijając wzrok w sufit. Panna Weasley nie zamierzała jednak rezygnować.
Złapała ją za nogę i jednym ruchem ściągnęła na podłogę. Kasztanowłosa
wylądowała na niej z łoskotem i zaczęła rozmasowywać obolałą kość ogonową.
Ginny w tym czasie zniknęła za drzwiami łazienki, by po chwili wrócić z dużym
kuferkiem z kosmetykami. Na ten widok oczy Hermiony rozszerzyły się
nieznacznie.
- Nie mogę uwierzyć, że nawet nie
zaczęłaś się szykować. Jesteś okropnym samolubem, Miona! Miałaś iść na ten bal
i bawić się za nas dwie, a ty wybrałaś siedzenie w dormitorium.
- Ale Ginny… - Kasztanowłosa
podniosła się niezdarnie z podłogi i miała zacząć tłumaczyć się przyjaciółce,
ale ta weszła jej w zdanie i była wyjątkowo podenerwowana.
- Mówiłam ci, że ja nie mogę pójść,
ale ty oczywiście zawsze musisz być ta wspaniała i również zdecydowałaś się
zostać. Idź wziąć szybki prysznic i za dziesięć minut widzę cię tu z powrotem.
I żadnego ale! – Hermiona stała jeszcze chwilę w miejscu, ale pod wpływem
wzroku przyjaciółki udała się niechętnie do łazienki. Tak jak mówiła Ginny
wzięła prysznic i opatulona ręcznikiem wróciła z powrotem do dormitorium. Nie
była w ogóle zadowolona z jej pomysłu. Za chwilę będzie wymalowana i wciśnięta
w bajeczna sukienkę, a to i tak nie ma sensu, bo bez niej i Zabiniego nie ma po
co iść na bal. Zapewne dotrze do wejścia na salę, wytłumaczy Malfoyowi, że nici
z ich planu, a następnie wróci z powrotem do wieży i będzie próbowała wydostać
się z sukienki. A znając jej zgrabność będzie to robiła przez co najmniej pół
nocy. Westchnęła głęboko i usiadł na krześle, aby Ginny mogła zabrać się za
makijaż. Ruda wyglądała na mocno podekscytowaną. Uwielbiała kosmetyki i często
zawracała nimi głowę Hermionie, ale jeszcze nigdy nie podchodziła do tego z tak
dużym zapałem. Nie pasowało to kasztanowłosej. Tak nie zachowuje się
dziewczyna, która nie idzie na bal, bo ma poważnie porozmawiać o swojej
przyszłości z chłopakiem, który rzekomo ją zdradził. Nie odzywała się jednak
podczas czesania i malowania. Ginny nie powiedziałaby jej prawdy, a nawet jeśli
to i tak wciąż byłaby pełna podejrzeń. Jednak nie mogła przestać analizować jej
zachowania. Szeroki uśmiech i błyszczące z podekscytowania oczy bynajmniej nie
były oznaką choćby minimalnego przygnębienia bądź smutku.
Po przeszło godzinie Ginny odłożyła
duży pędzel oraz pudełeczko pudru i klasnęła uradowana w dłonie. Sądząc po
wyrazie jej twarzy była zadowolona z wykonanej pracy, co wcale nie podniosło
Hermiony na duchu. Nabrała jeszcze więcej podejrzeń co do stanu przyjaciółki.
Zdecydowanie coś tu nie grało.
- Już? Mogę ubrać tę sukienkę? I tak
wrócę za godzinę. – Rudowłosa złapała pannę Granger za rękę i poprowadziła do
dużego lustra wiszącego na drzwiach dormitorium. Hermiona przyjrzała się
swojemu odbiciu i pokiwała z uznaniem głową. Miała wrażenie, że Ginny nałożyła
jej na twarz całą kosmetyczkę, ale to, co zobaczyła miło ją zaskoczyło. Mimo
pudru, różu i masy innych rzeczy jej cera wciąż była naturalna, a przy tym
ładnie rozświetlona w odpowiednich miejscach. Trzeba przyznać, że panna Weasley
doskonale zna się na konturowaniu oraz na malowaniu idealnych kresek
eyelinerem. Nie były przesadzone, a wręcz dokładnie dobrane do kształtu jej
oka, a wraz z wytuszowanymi rzęsami wyglądała jak modelka z okładki magazynu
modowego.
- Masz się bawić do białego rana, a
z takim wyglądem Malfoy nie oderwie od ciebie wzroku.
- Słucham? – Na dźwięk nazwiska
Dracona, Hermiona odwróciła się w stronę przyjaciółki, która wyciągała z
pokrowca jej suknię balową. Była pewna, że ruda przed chwilą wspomniała o
Malfoyu. A to z kolei by oznaczało, że wie o tym, iż idą ze sobą na bal.
Pytanie tylko, skąd się o tym dowiedziała? A drugie, czy podejrzewa, że oboje
maczają palce w doprowadzeniu do zerwania z Zabinim?
- Co? – Ginny wyglądała jakby nie
miała pojęcia, o co pyta ją kasztanowłosa. W sumie nie zadała konkretnego
pytania. Nie przejmując się jej stanem pomogła przyjaciółce założyć kupioną
tydzień temu suknię.
- Miona możesz przytrzymać górę? –
Hermiona spełniła prośbę rudej, ale wciąż myślała o tym, co do niej
powiedziała. Z pewnością nie przypadkiem użyła nazwiska blondyna. A co, jeśli
zna prawdę? Jeśli od samego początku wie, że knuje z Malfoyem za jej plecami?
Będzie mogła się pożegnać z odzyskaniem przyjaciółki na stałe.
- Ginny… czy ty powiedziałaś, że
Malfoy nie będzie mógł oderwać ode mnie wzroku?
- Nie, powiedziałam, że nawet Malfoy
nie będzie mógł oderwać od ciebie wzroku. Przecież nie idziesz z nim na bal.
- Ta… faktycznie nie idę. – Panna
Granger uśmiechnęła się do przyjaciółki, ale ta nie skomentowała jej
wypowiedzi. Zapięła ostatnią haftkę z tyłu sukienki i poprawiła jej dół, jak
sprzedawczyni w sklepie. Po chwili odeszła od Hermiony i kazała jej się
obrócić.
- Wyglądasz niesamowicie. O!
Zapomniałabym. – Ginny podeszła do swojego kufra i wyciągnęła z niego pudełko.
Kasztanowłosa domyśliła się, że znajdują się w nim najpewniej buty na obcasie,
a znając rudą były niebotycznie wysokie. Gdy przyjaciółka postawiła przed nią
obuwie wywróciła z politowaniem oczami i z miną cierpiętnicy założyła czarne
pantofelki.
- Ja się na tym zabiję.
- Nie marudź. Przynajmniej umrzesz w
ładnych butach. A teraz pokarz mi się cała.
- Po co się tak starać, jak zaraz
wrócę z powrotem?
- Bo chociaż przez tę godzinę
poczujesz jak to jest być dziewczyną, której pragnie każde męskie spojrzenie.
Obróć się. – Kasztanowłosa wykonała polecenie przyjaciółki bez zbędnych
komentarzy. Od samego początku nie cieszyła się z wizji balu, ale teraz jej
niezadowolenie osiągnęło apogeum. Wygląda faktycznie niesamowicie, ale po co to
wszystko? Bo Malfoyowi ma opaść kopara
z wrażenia. Przez chwilę pomyślała nad słowami swojej podświadomości i
niechętnie musiała się z nią zgodzić. Chociaż mina blondyna zrekompensuje jej
nieudany wieczór.
- Jest idealnie. Co ty byś beze mnie
zrobiła?
- Zostałabym w wygodnych ciuchach,
leżała na łóżku i czytała głupie artykuły w gazetach? – Ginny zaśmiała się, a
Hermiona dołączyła do niej po chwili, jednak jej śmiech daleki był od
radosnego. Robiła to bardziej z grzeczności, aby ruda nie nabrała dalszych podejrzeń.
Choć przysięgłaby, że przyjaciółka i tak wie coś na temat jej spiskowania z
Malfoyem. To niemożliwe, żeby cała szkoła szeptała o rzekomej zdradzie
Zabiniego i nikt nie wspomniał nazwiska blondyna, ani kasztanowłosej. Coś jej
tu śmierdziało…
- Wychodź kopciuszku i zgub
pantofelek, aby jakiś książę go znalazł.
- Ta… Mnie zdecydowanie wystarczy
żaba z charakterem. – Nie zdążyła więcej powiedzieć, gdyż Ginny wypchała ją
niemalże z dormitorium, a następnie przez przejście w obrazie. Stała po chwili
przed wejściem do wierzy i owiało ją zimne powietrze. Westchnęła głęboko i
odwróciła się w stronę schodów, aby dotrzeć do sali balowej. Cały czas patrzyła
pod nogi, aby nie runąć jak kłoda w wysokich butach Ginny. Chodzenie na nich było
nie lada wyzwaniem. W szczególności dla osoby, która nigdy nie miała na sobie
obcasów wyższych niż pięć centymetrów. Przeszła kilka stopni i poczuła, jak
osuwa jej się noga. Przygotowana na spotkanie z zimną posadzką zamknęła oczy i
wtedy poczuła, jak ktoś chwyta ją za ramiona i podtrzymuje w dość niewygodnej
pozycji. Nieśmiało uchyliła powieki, aby zobaczyć, kto jest jej wybawcą i
podziękować mu za ratunek, ale wtedy ujrzała przed sobą twarz Malfoya. Jego
kompletnie się tu nie spodziewała.
- Co ty tutaj robisz, Malfoy?
- Przyszedłem po moją partnerkę na
bal.
- Mówiłam, żebyś…
- Żebym po ciebie nie przychodził.
Sorry, Granger, ale tak nie zachowują się dżentelmeni. – Hermiona prychnęła w
odpowiedzi i wyswobodziła się z objęć chłopaka. Rzuciła mu pogardliwe
spojrzenie, a ten wsadził ręce do kieszeni spodni. Zdążyła zobaczyć jego
idealnie skrojoną szatę, która znając rozrzutność jego rodziny szyta była na
zamówienie. Jednak trzeba było przyznać, że do jego bladej karnacji i
platynowych włosów głęboka czerń pasowała doskonale. Poprawiła dół sukienki i
kątem oka dostrzegła, że blondyn jej się przygląda z dużym podziwem.
Uśmiechnęła się do siebie w duchu. Jej plan jak widać zadziałał.
- Niezła kiecka. – Co? I tylko tyle?
Całe dwie godziny poświęciła, żeby tak wyglądać, a on powiedział tylko „niezła
kiecka”? To jakiś kiepski żart, prawda?
- I…? – Draco zaśmiał się krótko i
podał jej ramię. Hermiona chwyciła je niechętnie i trzymając dół sukienki
zeszła z nim razem po schodach. Gdy doszli na dół dostrzegli wpatrujące się w
nich ze zdziwieniem spojrzenia części uczniów. Od razu zaczęły się szepty na
ucho i szemrania. Zdążyła usłyszeć między innymi „jakim cudem?”, „kto ich do
tego zmusił?”, „czy prefekci mają obowiązek iść ze sobą na bal?” oraz wiele
podobnych. Malfoy szturchnął ją dyskretnie w ramię, gdy wchodzili do sali, a
jeszcze więcej uczniowskich spojrzeń spoczęło na ich dwójce.
- Uśmiechaj się i rób to co ja. Bez
paniki, Granger. – Przełknęła z nerwów ślinę i wysiliła się na delikatny
uśmiech na twarzy. Malfoyowi łatwo było mówić, żeby nie panikowała. Pierwszy
raz znalazła się pod ostrzałem wszystkich uczniów. Jakby maczanie palców w jego
okrutnym planie było małym upokorzeniem. Przeszli między studentami i stanęli
obok stolika z napojami. Wtedy blondyn puścił jej dłoń, a ona od razu
skrzyżowała ręce na piersiach.
- Dobra, najgorsze za nami. Jeszcze
taniec i po problemie.
- Ty sobie chyba żartujesz! Ja mam z
tobą zatańczyć? I to jeszcze walca?! – Panna Granger nawet nie zauważyła, że
podniosła ze złości głos. Kumulowały się w niej same negatywne emocje, a
dodatkowo Malfoy dolewał oliwy do ognia. Ciekawe ile czasu minie, zanim zapyta
ją o Ginny.
- Ciszej wariatko. Jesteśmy tu
razem, więc zatańczyć też musimy razem, czy ci się to podoba, czy też nie. –
Orkiestra zaczęła grać dokładnie w tym samym momencie, gdy Draco skończył
wypowiadać zdanie. Podał kasztanowłosej dłoń, a ona zmrużyła gniewnie oczy i ze
wściekłą miną chwyciła ją i dała się poprowadzić na środek sali. Gdy weszli
między uczniów przywdziała na twarz sztuczny uśmiech i położyła lewą dłoń na
prawym ramieniu chłopaka, który zdążył już ułożyć swoją prawą dłoń płasko na
jej plecach, a lewą złączoną z jej uniósł na wysokość jej głowy. Starała się
zachować odpowiedni dystans, ale wraz z postawieniem przez Dracona pierwszego
kroku przyciągnął ją do siebie bardzo blisko, tak że stykali się ze sobą
biodrami i resztą ciała aż do jej mostka.
- Nienawidzę cię, Malfoy.
- Wzajemnie, Granger. – Uśmiechnął
się do niej figlarnie i zjechał swoją dłonią nieco w dół jej pleców. Hermiona
chciała wymierzyć mu policzek, ale chłopak trzymał ją dość mocno za dłoń. Dała
się prowadzić bez żadnych dalszych komentarzy i musiała przyznać, że jeszcze
nigdy walc nie wydał jej się tak łatwy. Nie potykała się o stopy Malfoya, nie
zahaczała o sukienkę, prowadził ją, jakby przez całe życie nie robił nic innego
poza tańcem. No oczywiście… Jakby to było, gdyby tak wielki arystokrata nie
znał kroków walca angielskiego?
- Dajesz radę, Granger.
- Tobie też nie idzie najgorzej. –
Pierwszy raz uśmiechnęła się dobrowolnie, a Malfoy odwdzięczył jej się równie
delikatnym, acz szczerym uśmiechem. Nie puścił jej ani na moment. Trzymał ją
blisko siebie i prowadził bez żadnych problemów. Kątem oka dostrzegła, że
praktycznie wszyscy uczniowie się na nich gapią. Poczuła jak na jej policzkach
wykwitają rumieńce i spuściła lekko głowę. Po chwili usłyszała przy swoim uchu
głos chłopaka.
- Głowa wyżej i lekko w lewo. –
Wykonała polecenie, a kilka sekund później melodia się skończyła. Od razu
zniknęli między uczniami i stanęli w rogu sali, aby jak najmniej ludzi się na
nich gapiło. Hermiona łapała łapczywie powietrze, jakby przez cały taniec z
Malfoyem nie oddychała. Dodatkowo serce kołatało jej w piersi ze zdwojoną siłą,
a skóra w miejscach, gdzie blondyn ją trzymał paliła żywym ogniem. Draco podał
jej szklankę z ponczem, a ona wypiła od razu połowę jej zawartości.
- Suszy cię czy jak?
- Zamilcz i przepadnij. – Malfoy
uśmiechnął się złośliwie i upił łyk swojego ponczu, krzywiąc się przy tym. Może
nie był najwyższej jakości, ale pannie Granger w ogóle to nie przeszkadzało.
Wypiła pozostałą zawartość ze swojej szklanki i odstawiła ją na pobliski
stolik. Zdążyła w tym czasie nieco ochłonąć, a w jej przełyku pojawiła się duża
gula. To znak, że powinna powiedzieć chłopakowi, że z trzeciej fazy ich podłego
planu nici.
- A tak poważnie, Granger. Bardzo
ładna sukienka.
- Szkoda, że zielona. Dopiąłeś swego
przynajmniej.
- Zawsze dostaję to, czego chcę. I
choć mówię to niechętnie, to wyglądasz w niej pięknie. – Hermiona zamrugała
parę razy oczami ze zdziwienia. Próbowała zapanować nad nieznośnymi rumieńcami,
ale jej wysiłki szły na marne. Spodziewała się, że Malfoy za chwilę obdarzy ją
jakimś dodatkowym, złośliwym komplementem, ale nic takiego nie nastąpiło.
- Dziękuję. Miło z twojej strony.
- Nie przyzwyczajaj się za bardzo. A
gdzie Wiewióra? Widziałaś ją gdzieś? – Panna Granger przygryzła nerwowo wargę i
spojrzała w szare oczy Dracona. Żołądek podchodził jej do gardła, które
dodatkowo było zablokowane, jakby ktoś zawiązał jej na nim ciasno linę.
Wiedziała, że prędzej czy później padnie to pytanie, ale w duchu liczyła, że
Malfoy nie dostrzeże braku Ginny na balu. Jak widać mocno się pomyliła.
- Cóż… Ginny… No ona… - Starała się
wydukać z siebie jakąś satysfakcjonującą odpowiedź, ale nie mogła zebrać myśli
w całość. Draco widząc jej zakłopotanie złapał ją za ramiona i delikatnie
potrząsnął.
- Szykuje się?
- No… tak jakby…
- Granger, gdzie jest Weasley?
- Ona jest teraz w… o patrz! Piwo
kremowe! – Wyswobodziła się z ramion chłopaka i pognała do stolika, gdzie stał
wspomniany przez nią napój. Od razu chwyciła za butelkę i opróżniła całą jej
zawartość. Serce łomotało jej w piersi i nie mogła złapać oddechu. Jakby tego
było mało ramiona paliły ją i wciąż czuła na nich dłonie blondyna. Draco
tymczasem stał w osłupieniu w rogu sali i nawet nie zauważył, że podszedł do
niego Blaise.
- No, no, no. Niezła z niej laska.
Nie dziwię się, że ją zaprosiłeś.
- Niby kogo? – Blondyn schował ręce
do kieszeniach spodni i spojrzał na przyjaciela, który trzymał szklankę z
bursztynowym płynem. Ognista Whisky nie była ogólnodostępna w Hogwarcie, więc
domyślał się, że ktoś musiał ją po prostu przemycić.
- Jak to kogo? Granger. Chętnie bym
sobie z nią zatańczył.
- Łapy precz od niej. Masz pełno
dziewczyn dookoła. – Zabini zaśmiał się krótko i upił łyk ze swojej szklanki.
Draco natomiast od razu zaczął się zastanawiać nad swoimi słowami. Zabrzmiało,
jakby był zazdrosny o dziewczynę, z którą nic go nie łączy. Ale prawdę mówiąc
szlag go jasny trafiał, gdy pomyślał jakimś chłopaku, który będzie obmacywał
Gryfonkę i dotykał jej nagich pleców. Miała delikatną i miękką skórę i wolał
nie myśleć o swojej reakcji, gdy zobaczy kogoś, jak się do niej przystawia.
Granger przyszła tutaj z nim i nie będzie tańczyła z nikim innym.
- Ktoś tu jest zazdrosny.
- Ja? Nie rozśmieszaj mnie.
Przyszedłem z nią tylko dlatego, że McGonagall nam kazała, bo leży to w
obowiązkach głównych prefektów i co ona robi na środku parkietu z Nottem?! –
Draco patrzył się w uśmiechniętą twarz dziewczyny, która tańczyła właśnie z
kumplem z jego domu i poczuł, jak zaczyna się w nim gotować z wściekłości.
Ruszył między tańczące pary, zostawiając Zabiniego ze szklanką whisky, który
uśmiechał się szeroko na ten widok.
- Nie, wcale nie jest zazdrosny.
Nott okręcił Hermionę wokół jej osi
i przyciągnął dziewczynę do siebie. Nagle poczuł, że ktoś puka go w ramię, a po
chwili dostrzegł za sobą rozwścieczonego Dracona, który jednocześnie uśmiechał
się do niego złośliwie. Od razu puścił kasztanowłosą, kłaniając się jej
delikatnie i zniknął między ludźmi na parkiecie. Hermiona wyminęła zgrabnie
blondyna, ale ten chwycił ją za nadgarstek i stanowczo do siebie przyciągnął, zamykając
w swoich ramionach. Posłała mu mordercze spojrzenie, jednak nie wyrywała się i
tak samo jak na początku balu, tak i teraz dała mu się prowadzić. Nie byłaby
jednak sobą, gdyby nie skomentowała jego zachowania.
- Nie przepuścisz okazji, żeby zepsuć
mi ten wieczór?
- Czy to źle, że chcę tańczyć z moją
partnerką?
- Udław się tą swoją grzecznością. I
przestań mnie obmacywać. – Podciągnęła rękę chłopaka, która zsunęła się nad jej
pośladki i umieściła ją z powrotem na plecach. Draco okręcił ją subtelnie i
ponownie zamknął swoich ramionach, trzymając stanowczo za dłonie. Dostrzegł
kątem oka przez wycięcie w dekolcie piersi dziewczyny i uśmiechnął się do
siebie w duchu. Ma czym oddychać, a on na pewno nie pozwoli teraz żadnemu
facetowi się do niej zbliżyć. Nie w takim wydaniu.
- Chciałabyś, Granger. W końcu,
która by nie chciała? Ale to twoja wina.
- Moja? – Hermiona zrobiła zdziwioną
minę, a Draco ponownie ją okręcił.
- Ta sukienka podkreśla twoje
kobiece atuty i cała męska część sali gapi się na ciebie rozmarzonym wzrokiem.
Nie chcesz wiedzieć, co siedzi im w głowach.
- Cała? Wliczyłeś w to siebie
samego? – Obdarzyła go cynicznym uśmiechem i pozwoliła się przyciągnąć, tak że
praktycznie całą powierzchnią ciała stykała się z Draconem. Z jednej strony nie
poznawała się w ogóle, ale z drugiej jej zachowanie sprawiało jej niewymowną
radość.
- A chciałabyś?
- Chciałabym się dowiedzieć, co
całej męskiej części sali siedzi w głowach, bo ty jako jej element doskonale
powinieneś to wiedzieć. – Zarzuciła mu ręce na szyję, a on objął ją w talii.
Oczami wyobraźni widziała jego szyderczy uśmiech triumfu. Chciała się z nim
podroczyć i zamierzała doprowadzić go do granicy wytrzymałości. Nawet nie
zauważyła, że tańczyli już do trzeciej piosenki. Draco pochylił się w jej
stronę i poczuła jego ciepły oddech na swoim policzku.
- Jako przedstawiciel męskiego grona
mogę ci oświadczyć, że wyglądasz nad wyraz seksownie i pociągająco. A w głowach
im siedzi, jak wygląda twoja bielizna pod spodem, jeśli nie coś więcej. – Hermiona
zarumieniła się mocno i odwróciła głowę w prawą stronę, trącając nosem o
policzek chłopaka. Nie zrobiła tego celowo, a już tym bardziej nie chciała, aby
jej usta znalazły się tak blisko niego. Draco wpatrywał się w jej oczy od czasu
do czasu schodząc na wargi. Były lekko rozchylone, a ich malinowy kolor kusił
niczym zakazany owoc. Pochylił się odrobinę, a ku jego zdziwieniu kasztanowłosa
nie zabrała głowy. Powstrzymał się niemal w ostatnim momencie, i aby wybrnąć
jakoś z sytuacji okręcił ją ponownie wokół jej osi.
- Dobra, zejdź na ziemię, Granger.
Nie jesteśmy tu, aby się bawić, ale po to, aby zrealizować ostatnią część
planu. – Dziewczyna czuła, że cała się spina i przygryzła z nerwów wargę. Nie
uszło to uwadze Dracona, który korzystając z okazji wsadził jej kosmyk włosów
za ucho.
- A mówiąc o ostatniej części masz
na myśli…
- Zdradę Diabła. Zabini już gdzieś
tu jest. Brakuje tylko Weasleyówny. – Hermiona przystanęła i spojrzała z
niezrozumieniem na chłopaka. Czy on właśnie powiedział, że Blaise jest na sali?
Przecież miał nie iść na bal i zostać razem z Ginny, aby mogli porozmawiać o
ich związku. Pociągnęła blondyna za rękaw i wyciągnęła z parkietu, prowadząc w
odległy róg sali, aby nikt ich nie mógł zobaczyć i usłyszeć ich rozmowy.
- Jak to Zabini już tu jest? Co on
tutaj robi?
- Przyszedł na bal tak jak wszyscy.
Co w tym dziwnego? – Kasztanowłosa złapała się za biodra i wypuściła głośno
powietrze z płuc. Draco czekał na jakieś wyjaśnienia, ale Hermiona chodziła
jedynie w kółko, mrucząc coś do siebie pod nosem. Po jakiejś minucie złapał ją
za rękę i stanowczo do siebie przyciągnął.
- Cholera jasna, Granger! Uspokój
się i mów, o co chodzi.
- Zabini miał nie iść na bal, tak
samo, jak Ginny. Mieli zostać w dormitorium i porozmawiać ze sobą, ale jak widać
coś im nie wyszło. – W trakcie, gdy Hermiona mówiła dostrzegła, że Malfoy
patrzy się na coś za jej plecami, a jego czy zaczynają się rozszerzać z każdym
jej kolejnym słowem.
- Malfoy?
- Eee… Przypomnij jaka była ostatnia
faza naszego planu?
- Zabini miał pocałować dziewczynę
podobną do Ginny, a ona miała to zobaczyć.
- Życie chyba nas wyprzedziło.
- Co? O czym ty… - Draco obrócił
Hermionę w stronę, w którą sam patrzył z niedowierzaniem. Jego najlepszy kumpel
siedział na krześle przy jednym ze stolików, a na jego kolanach okrakiem
siedziała jakaś blondynka, która wpijała się w jego wargi, jakby chciała wyssać
z niego całe powietrze. Oczy kasztanowłosej rozszerzyły się do granic
możliwości, a szczęka zjechała do dołu.
- Co do jasnej… Zabiję tego gnojka.
– Ruszyła w stronę Zabiniego, ale Draco złapał ją w talii w ostatnim momencie,
zamykając w swoich ramionach. Wyrywała mu się przez chwilę, ale wtedy usłyszała
donośny głos swojej przyjaciółki i razem z blondynem spojrzeli w kierunku
wejścia do sali.
- Blaise?! - W progu stał nie kto inny jak
Ginny, której oczy zapewne były przepełnione po brzegi łzami. Dalej sytuacja
potoczyła się jak w jakimś filmie. Muzyka ustała, wszyscy zgromadzeni w
pomieszczeniu wpatrywali się w Zabiniego i w Ginny, a ruda podeszła do swojego
chłopaka i wymierzyła mu siarczysty policzek. Następnie wybiegła z sali z ręką
przytkaną do ust. Po policzkach ciekły jej łzy rozpaczy. Hermiona patrzyła na
tę sytuację i czuła jak serce jej się kraje na ten okropny widok. Zapragnęła
wygarnąć Zabiniemu, jakim jest podłym i nieczułym chamem, a następnie pobiec za
przyjaciółką i pozwolić jej się wypłakać na swoim ramieniu. Niestety wszystkie
te czynności uniemożliwiały jej silne ramiona Malfoya, który również patrzył
się na to wszystko z niemałym szokiem.
- Czy myśmy właśnie…
- Nie, nic z tego, co się przed chwilą stało nie
było z naszej winy. Nie podsunęliśmy mu żadnej dziewczyny. – Kasztanowłosa
pokiwała twierdząco głową i poczuła, że uścisk chłopaka na jej ramionach
zelżał. Korzystając z okazji wyrwała mu się i podbiegła do Zabiniego, a
następnie uderzyła go pięścią prosto w szczękę. Brunet pod wpływem ciosu spadł
z krzesła na ziemię, a Hermiona nie czekając na jego reakcję spojrzała na
blondynkę, która przed chwilą siedziała mu na kolanach i chwyciła ją za
rozpuszczone włosy. Dziewczyna krzyczała wniebogłosy, ale kasztanowłosa nie
przestawała tarmosić ją za głowę i szarpać niczym szmacianą lalkę.
- Ty wywłoko! To żmijo! To podstępna ladacznico!
– Wokół dwójki dziewcząt zgromadził się tłum gapiów, a Draco z wielkim trudem
się przez niego przedostał. To co zobaczył sprawiło, że od razu ruszył do
Gryfonki, aby odciągnąć ją od dziewczyny. W takim stanie Granger mogła nie
tylko mocno ją poturbować, co z resztą już zrobiła, ale nawet pozbawić życia.
Tymczasem bójka dziewcząt zeszła do parteru i walały się po całej podłodze,
próbując wyrządzić sobie nawzajem jak największą krzywdę.
- Ty wstrętna małpo! Jak śmiałaś położyć na nim
swoje ręce! Zaraz wybiję ci te twoje białe zęby!
- Granger! – Draco cudem uniknął mocnego
kopnięcia kasztanowłosej i złapał ją w talii. Próbował odciągnąć ją od i tak
poturbowanej dziewczyny, ale Gryfonka była tak wściekła, że obudziły się w niej
ukrywane pokłady siły. Zaparł się nogami i pociągnął ją z całych sił do tyłu, aż
Hermiona upadła razem z nim na podłogę. Blondynka korzystając z okazji uciekła
jak najdalej od kasztanowłosej, która rwała się, aby ją dogonić. Niestety mocny
chwyt Dracona uniemożliwiał jej wszelkie ruchy, więc mogła tylko krzyczeć w jej
stronę niewybredne komentarze.
- I tak cię znajdę! Znajdę, a potem wyrwę ci te
blond kłaki z głowy i powierzę za nie na gałęzi! A wcześniej wycisnę ci ten
cały silikon z cycków!
- Granger uspokój się!
- Puść mnie, Malfoy! Puść mnie do
tej zdziry! Puszczaj w tej chwili, bo ty też oberwiesz! – Chłopak puścił na
chwilę dziewczynę, a gdy ta zerwała się na równe nogi i ruszyła w kierunku, z
którym zniknęła blondynka pobiegł za nią i złapał ją ponownie w talii
przewieszając sobie przez ramię. Następnie z rozwścieczoną Granger na ramieniu
opuścił salę i udał się z nią prosto do Wieży Gryffindoru. Kasztanowłosa
utrudniała mu trochę drogę, gdyż waliła w jego plecy pięściami i wymachiwała na
prawo i lewo nogami. Draco dostrzegł, że zgubiła gdzieś po drodze prawy but,
ale zdecydował się, że wróci po niego dopiero w drodze powrotnej. W przeciwnym
razie wyrwie mu się i znowu zacznie okładać blondynkę pięściami po twarzy.
- Puść mnie debilu! Chcę ją udusić
jej własnymi majtkami! Malfoy do cholery postaw mnie! – Draco podrzucił
kasztanowłosą, tak że obiła się o jego bark klatką piersiową. Skrzyżowała więc
ręce za jego plecami i z miną obrażonego dziecka pozwoliła się taszczyć po
schodach niczym przysłowiowy worek ziemniaków.
- Uspokoiłaś się już trochę?
- Powiedzmy, że tak.
- Co w ciebie wstąpiło? I skąd w
tobie tyle siły? – Od obrazu Grubej Damy dzieliło go jeszcze kilka stopni. Nie
żeby Granger była jakoś specjalnie ciężka, ale przez to jej wyrywanie się i wierzganie
nogami stracił na ten marsz o wiele więcej siły. Gdy w końcu wszedł na samą
górę postawił ją przy ścianie i odetchnął z ulgą. Hermiona widząc w jakim jest
stanie wyrwała w kierunku schodów, aby ostatecznie policzyć się z dziewczyną, z
którą całował się Zabini. Niestety nie zdążyła nawet postawić nogi na stopniu,
gdyż Malfoy chwycił ją w talii, a następnie łapiąc ją za nadgarstki
przygwoździł do ściany i uniósł jej ręce nad głowę. Kasztanowłosa oddychała
szybko i serce biło jej w szaleńczym rytmie. Nie tylko adrenalina miała na nią
taki wpływ, ale również obecność i dotyk chłopaka, który parzył ją w skórę.
- Uspokój się, Granger! Ta
dziewczyna dostała już za swoje.
- Zapomnij! Kiedy wyrwę jej
wszystkie organy dopiero wtedy będzie mogła mówić o wybaczeniu!
- Nie będzie miała jak. Ochłoń
trochę i idź do Wiewióry. Źle się to wszystko potoczyło.
- Źle?! – Draco puścił ręce Hermiony
i dostrzegł w oczach kasztanowłosej gromadzące się łzy. Poczuł dziwne ukłucie w
lewej piersi na ten widok. – Tylko źle?! Ty masz pojęcie, co Ginny teraz
przeżywa?! I jak ja się z tym faktem czuję?!
- Nie przyłożyliśmy ręki do tego, co
stało się przed chwilą na balu. Nie obwiniaj się za to. – Po prawym policzku
Hermiony potoczyła się pierwsza łza. Nie trzeba było długo czekać, żeby kolejne
opuściły jej oczy. Widząc stan, w którym znalazła się dziewczyna, Draco
zapragnął ją przytulić. Chciał otrzeć jej łzy i obiecać, że wszystko będzie
dobrze. Nie potrafił jednak zdobyć się na choćby najmniejszy gest. Stał więc i
po prostu na nią patrzył, a ukłucie w lewej piersi przybrało znacznie na sile.
Nie odzywali się do siebie w ogóle. Oboje nie wiedzieli, co mieliby powiedzieć.
Dla chłopaka było tego zdecydowanie za dużo. Miotał się wewnętrznie, nie
wiedział kompletnie, co ma zrobić. W końcu odwrócił się na pięcie i z rękami w
kieszeniach odszedł od kasztanowłosej. Słyszał jak dziewczyna pociąga żałośnie
nosem, ale nie odwrócił się. Dopiero w połowie schodów, gdy do jego uszu dotarł
zduszony szloch, zatrzymał się i spojrzał na stopnie. Nie wiedział jakim cudem
znalazł się z powrotem przy Granger, ale gdy tylko do niej dotarł zagarnął ją w
ramiona i mocno do siebie przytulił, a dziewczyna zaniosła się głośnym płaczem
wtulona w jego klatkę piersiową. Gładził ją po włosach i delikatnie kołysał jak
małym dzieckiem. To zadziwiające, że takie drobne gesty zatrzymały bolesne
kłucie w sercu, a jednocześnie przyspieszyły jego bieg. Stali tak przez dłuższą
chwilę, aż kasztanowłosa uspokoiła się i tylko od czasu do czasu pociągała
nosem. Draco jednak jej nie puścił. Wciąż trzymał ją w swoich ramionach i
uniósł delikatnie jej podbródek do góry, aby móc spojrzeć w jej bursztynowe
oczy. Mimo rozmazanego makijażu, który spływał po twarzy dziewczyny wydała mu
się jeszcze piękniejsza, niż gdy zobaczył ją na samym początku balu. Była teraz
krucha i delikatna, zupełnie nie przypominała Granger, która ciągnęła za włosy
blondynkę na oczach całej szkoły. Starł z jej policzków resztki łez i tuszu i
uśmiechnął się ciepło. Hermiona trzęsła się cała, ale nie odeszła od niego, a
jedynie rozchyliła lekko swoje wargi. Wiedział, że jutro będzie tego bardzo
żałował, ale nie potrafił się powstrzymać. Przejechał kciukiem po jej dolnej
wardze, a potem nieśmiało zbliżył swoje usta do jej. Czuł przyspieszone bicie
serca kasztanowłosej, która zarzuciła mu ręce na szyję i patrzyła wyczekująco w
jego oczy. To był ostatni moment, żeby się wycofać. On jednak nie widział nic
poza bursztynowymi tęczówkami dziewczyny i jej malinowymi ustami. Pochylił się
jeszcze bardziej i złączył swoje usta z jej w czułym pocałunku. Ku jego
zdziwieniu Hermiona nie oponowała, a oddała pocałunek i wplotła palce w jego
włosy. Jej usta smakowały niesamowicie. Były miękkie, delikatne i słodkie, mimo
że przed chwilą wylała morze łez. Nie potrafił się powstrzymać. Wpijał się w
jej wargi, a dziewczyna oddawała każdą jego pieszczotę. Przeniósł dłonie z jej
twarzy na talię i przygwoździł ją do ściany. Z trudem znalazł na jej plecach
haftki od sukienki. Gdy udało mu się rozpiąć dwie poczuł, że Hermiona drżącymi
rękami próbuje się uporać z guzikami jego koszuli. Kiedy jej rozgrzane dłonie dotknęły
jego klatki piersiowej oderwał się od dziewczyny i złapał za nadgarstki. Przez
moment widział w jej oczach pożądanie, które po chwili przeobraziło się w
przerażenie. Wyrwała mu się z uścisku i z nadzwyczajną prędkością zniknęła za
obrazem Grubej Damy, zostawiając go osłupiałego na korytarzu. Wpatrywał się w
wejście do Wieży Gryffindoru i miał wrażenie, że jego nogi złączyły się z
posadzką. W głowie zaś kotłowały mu się myśli odnośnie swojego zachowania. Co ja najlepszego zrobiłem?
*
* * * *
Minęły prawie dwa miesiące od
feralnego balu bożonarodzeniowego. Przez cały ten czas Hermiona i Draco unikali
się jak ognia. Nie rozmawiali ze sobą w ogóle, a gdy ich spojrzenia spotykały
się na korytarzu potrafili jedynie zdobyć się na lekkie skinienie głowami. Nie
kłócili się, nie wyzywali i każdy w szkole wiedział, że coś zaszło między tą
dwójką na tyle poważnego, że oboje zachowują się jak cienie. Ani kasztanowłosa,
ani blondyn nie byli zbyt wyrywni na lekcjach, a rozmowy z przyjaciółmi również
ograniczali do minimum. Sunęli po korytarzach niczym duchy, starając się jak
najmniej rzucać w oczy. Jednak żadne z nich nie przyznałoby się, że to co
zaszło między nimi pod wejściem do Wieży Gryffindoru wpłynęło na nich oboje. Draco
myślał o ich pocałunku każdego dnia, a Hermiona nie potrafiła pozbyć się dotyku
warg chłopaka ze swoich. Z każdym razem, gdy go mijała sięgała dyskretnie do
swoich ust i przejeżdżała po nich palcami, a przed oczami od razu stawał jej
całujący ją Malfoy. Nie umiała pozbyć się go z głowy, tak samo jak swoich
odczuć po ich pocałunku. Chłopak był tak czuły i delikatny, a zarazem gwałtowny
i namiętny, że od samych wspomnień kręciło jej się w głowie. Draco również
odczuwał przyspieszone bicie serca na myśl o ustach i ciele Gryfonki. Jeszcze nigdy
nie myślał o żadnej dziewczynie tak intensywnie i żadna nie budziła w nim tyle
sprzecznych uczuć. Chciał mieć ją blisko siebie, dotykać jej twarzy, mieć jej
usta pod swoimi, a jednocześnie pragnął, aby opuściła jego głowę i dała mu
wrócić do starego życia. Jednak im bardziej wmawiał sobie, że nie potrzebuje
Granger, tym częściej dziewczyna nawiedzała go w myślach. Widział jej słodki
uśmiech i błyszczące oczy w kolorze bursztynu. Nie potrafił się od niej
uwolnić. Wtedy jego podświadomość zadawała mu nurtujące go od dłuższego czasu
pytanie: nie możesz, czy nie chcesz się od niej uwolnić? I za każdym razem
odpowiedź brzmiała identycznie, a on nawet nie próbował z tym walczyć. Nie chcę.
Hermiona leżała w swoim łóżku w
dormitorium i wpatrywała się tępo w sufit. Nie miała ochoty zupełnie na nic,
nie mówiąc już o opuszczeniu ciepłej pościeli. Dziś wybitnie nie chciała
opuszczać Wieży Gryffindoru, gdyż po całym zamku, błoniach i zapewne Hogsmeade
wałęsały się szczęśliwe pary zakochanych. Był 14 dzień lutego powszechnie znany
jako walentynki. Robiło jej się niedobrze na samą myśl o serduszkach, kwiatkach
i czekoladkach, nie wspominając o pocałunkach i romantycznych uściskach.
Jednocześnie w jej sercu pojawiało się ukłucie żalu. Ona nigdy nie doświadczy
magii prawdziwej miłości. Może kiedyś obdarzy jakiegoś mężczyznę podobnym
uczuciem, ale kogo próbowała oszukać? Część jej duszy i serca wraz z dniem balu
bożonarodzeniowego została wyrwana przez blondwłosego Ślizgona o srebrnym
spojrzeniu. Walczyła z tym faktem długo, ale dopiero dziś dostrzegła bolesną
prawdę, która raniła ją na każdym kroku. Zakochała się w największym dupku na
świecie. Przewróciła się na bok i poczuła łzę spływającą po jej policzku.
Wytarła ją szybko wierzchem dłoni, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Po
chwili w progu dormitorium stanęła jej ukochana przyjaciółka. Ginny widząc, że
kasztanowłosa nie zamierza opuścić dziś swojego łóżka usidłana jego brzegu i
uśmiechnęła się do niej promiennie.
- Jak się czujesz? – Hermiona nie
wiedziała, co ma odpowiedzieć rudej. Że serce jej pęka z rozpaczy? Ona nie
mogła się dowiedzieć prawdy. Nie powinny mieć przed sobą tajemnic, ale nie była
w stanie powiedzieć jej, że zakochała się w chłopaku, który zdeptał jej uczucia
butem i jeszcze na nie napluł. Podniosła się więc do pozycji siedzącej i
obdarzyła przyjaciółkę wymuszonym uśmiechem.
- Ostatnio nie najlepiej. Chyba jakaś
choroba mnie rozkłada. – Dla potwierdzenia swoich słów kaszlnęła parę razy, a
następnie związała swoje kasztanowe włosy w niestaranny kucyk. Nie umiała
rozmawiać z Ginny w pełni swobodnie. Z myślą, że przyczyniła się do rozpadu jej
związku z Zabinim nie potrafiła być z nią zupełnie szczera. Jej przyjaciółka
zerwała wszelkie kontakty ze Ślizgonem. Blaise wiele razy przychodził do Wieży
Gryffindoru i błagał ją o wybaczenie, ale ruda była nieugięta. Nie chciał
słuchać jego słów i za każdym razem wyrzucała go sprzed obrazu Grubej Damy.
Hermionie ciężko było na to patrzeć, ale wiedziała, że nie powinna mieć
wyrzutów sumienia. W końcu nie spełnili z Malfoyem ostatniej części planu, a
Zabini sam znalazł sobie panienkę do zabawy.
- Lepiej zostań dziś i jutro w
łóżku, a ja przyniosę ci jakieś lekarstwa. Gorąca herbata z miodem i cytryną na
początek może być? – Hermiona uśmiechnęła się ciepło, a Ginny cmoknęła ją w
policzek i podniosła się z jej łóżka. W tym samym momencie w okno dormitorium
zastukała popielata sowa, trzymająca w dziobie białą kopertę. Panna Weasley
spojrzała na kasztanowłosą, ale sądząc po wyrazie jej twarzy nie spodziewała
się żadnej poczty. Podeszła więc do okna i wpuściła ptaka, odbierając od niego
kopertę. Podała ją kasztanowłosej z szerokim uśmiechem na twarzy.
- To do ciebie.
- Do mnie? – Dziewczyna sięgnęła po
kopertę i ujrzała na niej pochyłe litery „H” oraz „G”. Obejrzała list dookoła,
ale nie dostrzegła niczego więcej. Ginny w tym czasie usiadła z powrotem obok
niej i z niecierpliwością czekała, aż przyjaciółka otworzy otrzymaną pocztę.
Widząc jednak brak zapału u kasztanowłosej postanowiła ją pospieszyć.
- No otwórz ją. Nie chcesz wiedzieć,
kto do ciebie napisał?
- To jakiś głupi kawał. W końcu mamy
walentynki.
- No właśnie! A skąd wiesz, że nie
masz cichego wielbiciela? – Hermiona spojrzała na rozpromienioną twarz Ginny i
zaczęła pomału otwierać kopertę. Wyciągnęła ze środka małą karteczkę, na której
schludnym pismem było napisane: Życie bez
ciebie to życie w ciemności i wiecznej samotności; 16.00 - wieża zegarowa. Podała
przyjaciółce karteczkę i dostrzegła na jej twarzy pogłębiający się uśmiech.
- Nigdzie nie pójdę i informuję cie
o tym zawczasu.
- Nie chcesz się nawet dowiedzieć,
kto to? Może jest przystojny, inteligentny i zaiskrzy między wami?
- Szczerze wątpię. – Panna Granger
była sceptycznie nastawiona do randek w ciemno. W końcu jacy chłopcy wysyłają
takie anonimy? Najczęściej są nieśmiali, pełni obaw, nie wspominając o częstym
braku aparycji. Jak już kiedyś mówiła, nie zależało jej na księciu z bajki. W
końcu te fantazje nigdy nie przenoszą się na prawdziwe życie. Pragnęła tylko
jednej osoby, która nie była nawet w stanie zdobyć się na krótką rozmowę z nią.
A nie był to liścik od Malfoya. Doskonale zapamiętała jego pismo, a to, które
miała przed sobą z pewnością do niego nie należało. Włożyła karteczkę z
powrotem do koperty i odłożyła ją na szafkę nocną. Nigdzie nie pójdzie i nie ma
takiej siły, która by ją do tego przekonała.
Draco szukał po całym dormitorium
swojego szalika zimowego, ale nigdzie nie mógł go znaleźć. Sprawdził dosłownie
wszędzie, nawet pod łóżkiem, ale ten długi kawałek materiału schował się przed
nim w jakąś mysią dziurę. Gdy kolejny raz wywracał swoją szafę do góry nogami
usłyszał pukanie do drzwi.
- Otwarte. – Przerzucił kilka
rzeczy, a następnie zamknął szafę z łoskotem i usiadł zrezygnowany na łóżku. Po
drugiej stronie pokoju dostrzegł Blaise’a, stojącego przy oknie i wpatrującego
się w niego z widocznym niezrozumieniem.
- Szalik mi gdzieś zginął. – Zabini
pokiwał głową i podszedł do przyjaciela, a następnie usiadł obok niego na
łóżku. Draco nie był dziś w szampańskim humorze. Wszędzie widział obściskujące
się pary, a on nie dość, że był wściekły to jeszcze rozżalony, bo jedyna
dziewczyna, z którą chciałby spędzić ten dzień ucieka przed nim i nie jest w
stanie odbyć z nim chociaż krótkiej rozmowy. Westchnął głęboko i poczuł rękę
Diabła poklepującą go po plecach.
- Rozumiem stary. Ty też nie możesz
znieść tych amorów. A co powiesz na męski wypad i wlanie w siebie hektolitrów
Ognistej? – Draco uśmiechnął się lekko i podniósł się z łóżka. W tym samym czasie do jego okna
zapukała sowa. Wpuścił ją do środka i odebrał od niej list, na którym
znajdowało się jego nazwisko. Przyjrzał się uważnie kopercie, ale nie rozpoznał
pisma. Rzucił pocztę na pobliski fotel, a następnie podszedł do barku i
wyciągnął z niego dwie szklanki, które napełnił bursztynowym płynem. Podał
jedną z nich Zabiniemu, a sam wpatrywał się w swoje naczynie. Kolor płynu od
razu przypomniał mu o ślicznej Gryfonce, a jednocześnie posiadaczce
najpiękniejszych oczu w całym Hogwarcie, jeśli nie świecie.
- Od kogo to?
- Nie wiem. Nawet nie otwieram tego
dziadostwa. Zapewne kolejna panna z niemoralną propozycją na dzisiejszy wieczór
i noc. – Prychnął pod nosem i upił łyk alkoholu ze szklanki. Blaise odstawił
trzymane naczynie na stolik i podniósł z fotela białą kopertę. Przyjrzał jej się
tak samo, jak blondyn, ale nie dostrzegł w niej nic podejrzanego.
- A mogę otworzyć za ciebie? – Draco
wzruszył w odpowiedzi ramionami i obserwował przyjaciela, który otwierał jego
pocztę. Zabini wyciągnął z koperty niewielką kartkę i zaczął studiować jej
treść. Po chwili uśmiechnął się szeroko i wręczył blondynowi papier. Ten jednak
obrzucił kartkę wzrokiem i wbił spojrzenie w okno po prawej stronie.
- Szkoda mi czasu na takie bzdety.
- Jesteś pewien? A nie zachęcają cię
słowa: Pod osłoną grudniowej nocy
zabrałeś to, co dla mnie najcenniejsze – moje serce. 16.00 – wieża zegarowa.?
– Blondyn oderwał wzrok od wirujących płatków śniegu za oknem i spojrzał na
Blaise’a. W mgnieniu oka znalazł się przy nim i wyrwał mu z ręki list, a
następnie sam przeczytał jego treść. Jego serce przyspieszało z każdym kolejnym
słowem. Czy możliwe, żeby była to wiadomość od Granger? Uśmiechnął się
delikatnie do trzymanej kartki, a następnie spojrzał na Zabiniego, który
patrzył na niego z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Idź. Nie pierwszy raz zostaję sam
na sam z Ognistą Whisky. – Brunet dostrzegł błysk w oczach przyjaciela i
zaśmiał się pod nosem. Draco zaczął gorączkowo szukać czegoś w szafie, a po
chwili wyciągnął z niej białą koszulę i szybko ją na siebie założył, podwijając
jednocześnie rękawy do łokci. Stanął przed Zabinim, który nawet nie próbował
powstrzymać cisnącego mu się na usta uśmiechu szczęścia.
- Jak wyglądam?
- Jak syn Żwirka i Muchomorka. A
teraz biegnij, bo zostało ci niecałe dziesięć minut. – Blondyn chwycił w
pośpiechu swój czarny płaszcz i wypadł z dormitorium jak poparzony. Blaise
zdążył jeszcze wyjść za nim na korytarz i krzyknąć w stronę jego oddalającej
się sylwetki. – Nie schrzań tego Smoku!
Jaka
ja jestem głupia… Kasztanowłosa szła przed siebie z otrzymanym listem w
dłoni i wyrzucała sobie brak stanowczości. Ginny udało się w końcu namówić ją
na tę randkę w ciemno, a teraz przemierzała szkolne korytarze z pełnym naręczem
obaw. Tak bardzo chciała, żeby to był list od Malfoya. Niestety życie to nie cudowna
bajka, a ona musiała przełknąć gorzkie łzy smutku. Nic w otrzymanej wiadomości
nie świadczyło o tym, że to blondyn mógł być jej nadawcą. Sowa nie była jego,
tak samo jak pismo i papier. Wszędzie by poznała kartki, których używa chłopak.
Nie wspominając o charakterze pisma, które od czasu wspólnego szlabanu zapadło
jej w pamięci. Odgoniła od siebie nieprzyjemne myśli i wspomnienia związane z
blondynem. Przyszła tu, aby przekonać się, kto wysłał do niej tę wiadomość.
Wyszła na zewnątrz i owiało ją mroźne powietrze. Nie przejęła się tym jednak i
od razu ruszyła w stronę wierzy zegarowej. Przystanęła za kolumną, aby na razie
z daleka przyjrzeć się osobie, która chciała się z nią spotkać. Jakież było jej
zdziwienie, gdy zobaczyła biegnącego Malfoya, który również trzymał kartkę w
dłoni. Nie, to niemożliwe. Powtarzała
to sobie w głowie jak jakąś mantrę, ale nie była w stanie zapanować nad reakcją
swojego ciała. Serce znów kołatało jej w piersi ze zdwojoną siłą, brakowało jej
oddechu, ręce trzęsły jej się, a nogi miała jak z waty. Z trudem trzymała się
kamiennej kolumny, aby nie upaść i obserwowała z ukrycia Ślizgona. Blondyn
kręcił się przy wieży i co chwilę spoglądał na zegarek. Od czasu do czasu
unosił głowę w stronę wyjścia z zamku i szukał kogoś wzrokiem w oddali.
Hermiona przygryzła z nerwów dolną wargę. Nie wierzyła, że chłopak czekał
właśnie na nią. Spojrzała na otrzymany rano list i przebiegła po nim wzrokiem.
„Życie bez ciebie to życie w ciemności i
wiecznej samotności; 16.00 - wieża
zegarowa.” Złożyła kartkę i schowała ją do kieszeni. Nie powinna karmić się
złudną nadzieją. Jeśli nikt nie pojawi się w ciągu dziesięciu minut wyjdzie do
niego. Jeśli tak, odejdzie i pozwoli swojemu sercu krwawić w samotności. Patrzyła
wciąż z ukrycia na blondyna, który coraz bardziej zaczął się niecierpliwić.
Nawet podenerwowany wyglądał niesamowicie dostojnie i męsko, czego zdecydowanie
brakowało chłopcom w Hogwarcie. Śnieg mieszał się z jego platynowymi włosami, a
zimny wiatr rozwiewał je od czasu do czasu. W takim wydaniu najbardziej jej się
podobał. Naturalny, bez wiecznej maski pogardy i złośliwości. Takiego go
zapamiętała pamiętnej nocy balu bożonarodzeniowego. Jej ręka machinalnie
powędrowała w stronę ust i przesunęła po nich palcami. Od razu przypomniała
sobie smak warg chłopaka, a to wspomnienie przesądziło o wszystkim. Wyszła zza
kolumny i podeszła powoli w stronę Malfoya, który stał osłupiały w miejscu i
patrzył się na nią z niedowierzaniem. Zdobyła się na delikatny uśmiech i
wsadziła kosmyk rozwianych włosów za ucho.
- Cześć, Malfoy. – Chłopak spojrzał
w jej bursztynowe oczy, a następnie na kartkę papieru, którą trzymał w dłoni.
Po chwili zgniótł ją i wyrzucił za siebie, a na jego ustach pojawił się blady
uśmiech. Podszedł bliżej do kasztanowłosej i położył dłonie na jej policzkach.
- Zanim coś powiesz, Granger,
chciałbym cię przeprosić. Przeprosić za to, że stchórzyłem i pierwszy nie
wysłałem do ciebie wiadomości. – Hermiona spojrzała z niezrozumieniem na
Dracona. Jeśli nie on wysłał do niej ten list to kto? Nie zadręczała się jednak
dłużej myślami, gdyż chłopak przyciągnął ją do siebie i zamknął w swoich
ramionach. Wtuliła się w niego całym ciałem i schowała twarz w jego klatce
piersiowej. Do jej uszu dochodziły dalsze słowa Malfoya, którego głos trząsł
się jak nigdy dotąd.
- Nie wybaczę sobie nigdy, że
straciłem prawie dwa miesiące na życiu bez ciebie. I nie mam prawa oczekiwać
wybaczenia od ciebie. Chcę jedynie oglądać cię szczęśliwą, widzieć uśmiech na
twej pięknej twarzy i myśleć, że mogłaś być moja, a ja cię straciłem.
Przepraszam, naprawdę przepraszam. – Kasztanowłosa poczuła, że po policzku
spływa jej pojedyncza łza. Wyswobodziła się z objęć chłopaka i starła ją
wierzchem dłoni. Jeszcze nigdy nie słyszała tyle uczucia w głosie Malfoya i
nigdy nie widziała go w takim stanie. Jego oczy były przepełnione bólem, a na
twarzy dostrzegła jedynie smutek.
- To ja cię straciłam, bo pozwoliłam
ci odejść razem z częścią mojego serca.
- Nie chcę jego części, chcę go całego, chcę
całej ciebie. Nie umiem normalnie żyć bez ciebie, bez twojego uśmiechu, głosu,
dotyku. Nie potrafię… Nie chcę… - Hermiona nie umiała stać w bezruchu i słuchać
tego, co Draco do niej mówi. Wspięła się na palce i obejmując jego twarz wpiła
się w wargi chłopaka. Blondyn z początku był zdezorientowany, ale po chwili
zagarnął ją w swoje ramiona i oddał pocałunek, wlewając w niego wszystkie swoje
uczucia, które żywił do kasztanowłosej. Ta chwila nie miała dla nich końca i
trwaliby tak z pewnością znacznie dłużej, gdyby nie zabrakło im powietrza w płucach.
Oderwali się od siebie, jednak Draco nie wypuścił Hermiony ze swoich objęć.
- Wiem, że to oklepane Hermiono, ale
czy zgodzisz się zostać moją walentynką? Nie na dziś, nie na jutro i nie na
miesiąc, ale na…
- Ale na ile? – Uśmiechnęła się do
niego, gdy weszła mu w zdanie. Widząc malującą się radość na twarzy blondyna
złożyła na jego ustach kolejny pocałunek. Nareszcie czuła się szczęśliwa.
Czuła, że odzyskała spokój, a jej serce odnalazło osobę, która darzy ją taką
samą bezgraniczną miłością.
- Na zawsze. – Draco ponownie
sięgnął do ust Hermiony i złączył swoje wargi z jej w czułym pocałunku. Od
dawna czuł, że czegoś mu w życiu brakuje, ale nie miał pojęcia, że rozwiązanie
było tak blisko niego. Musiał czekać prawie siedem lat, żeby uświadomić sobie,
że życie bez miłości jest nic niewarte, a życie bez kasztanowłosej Gryfonki
jest największą torturą. Ale nareszcie ją odnalazł. Odnalazł dziewczynę, która
uzmysłowiła mu, jak wiele mógł zaprzepaścić, ale dzięki niej podążył właściwą
ścieżką i otworzył swoje serce, które teraz biło tylko dla niej. Teraz i na
zawsze. Z tą myślą tulił ją do siebie, jakby była największym skarbem jego
życia. I była nim, bo nikogo nie obdarzył tak szczerym i pięknym uczuciem,
jakim była miłość.
Tymczasem kilka metrów dalej w
rosnących nieopodal wierzy krzakach siedziała trójka Gryfonów i jeden Ślizgon.
Harry i Ron wyglądali, jakby potrzebowali dużej ilości chusteczek do otarcia
łez, zaś Ginny i Blaise przyglądali się całej sytuacji z niekłamaną
satysfakcją, obejmując się czule i uśmiechając ze szczęścia.
- Lubię takie chwile jak ta! –
Czarnowłosy mówił przez łzy, próbując jednocześnie zatrzymać ich wyciek z oczu.
Na nic jednak zdały się jego wysiłki. Podobnie z resztą u Rona.
- A ja…
- Nie lubię! Kocham! – Dwójka
Gryfonów zaniosła się najciszej jak umiała płaczem i padli sobie w ramiona.
Obaj nie wierzyli, że ich najlepsza, najdroższa i najcenniejsza przyjaciółka
odnalazła miłość w osobie Malfoya. Ale jak to mówią? Co miłość złączy, człowiek
niech nie rozdziela. Rudowłosa dziewczyna spojrzała na nich z niemałym
zdziwieniem i pokręciła z politowaniem głową. Jak dzieci…
- Nieźle nam to wyszło. – Blaise
złożył na ustach Ginny krótki pocałunek, a ruda położyła głowę na jego
ramieniu.
- Nasz plan był znacznie lepszy niż
ich. – Panna Weasley patrzyła na swoją najlepszą przyjaciółkę i cieszyła się
jej szczęściem z całych sił. Wiedziała od samego początku, że ona i Malfoy są
sobie pisani, tylko sami o tym nie wiedzą. Dzięki pomocy swojego ukochanego,
brata i Harry’ego udało im się otworzyć obojgu oczy i serce na miłość. Nigdy
nie było żadnej zdrady, nigdy Hermiona i Draco nie realizowali swojego planu.
To oni ukartowali wszystko, żeby tę dwójkę do siebie zbliżyć. Cała czwórka
maczała w tym podstępie palce i każdy miał w nim swój udział. I mimo wielu
trudności, jak przesadzanie z publicznym
okazywaniem uczuć przez Ginny i Blaise’a, czy przemiana rudej Gryfonki w
seksowną blondynkę i transformacja Rona w nią samą, udało im się osiągnąć
zamierzony cel. Co prawda nie było jej łatwo namówić brata do wypicia eliksiru
wielosokowego, ale zgodził się jej pomóc i poświęcił się dla niej. Podobnie
Harry, który rozpowiadał w całej szkole, że widział Blaise’a z jakąś dziewczyną
i zadbał o to, żeby plotka doszła nawet do nauczycieli, choć ich plan nie
obejmował. Wszystko, co zrobili i poświęcili było warte oglądania szczęścia tej
dwójki, którą połączyła najprawdziwsza miłość. Nawet wyrwane jej na balu przez
Hermionę włosy. Bo jeśli kogoś kochasz, jesteś w stanie zrobić dla niego
wszystko, nie martwiąc się o siebie samego.
Koniec
o kurde *0* w połowie czytania wiedziałam że to się tak skończy! Że Ginny to wszystko zaplanowała, ale nie pomyślałam że Harry i Ron też maczali w tym palce xD czytając końcówkę prawie się popłakałam :')
OdpowiedzUsuńTy się popłakałas ja się posmiałam.Życzę ci dużo weny na kolejnę mininiatórki i bys nieskończyła jeszcze historii Draco i Hermiony,a złasza Snejpa :)
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka :D
OdpowiedzUsuńKoniec był dla mnie naprawdę zaskakujący, nigdy nie pomyślałabym, że maczać w tym palce mogliby również Harry i Ron.
Hahha Ron ucharakteryzowany na Ginny xD
Chciałabym to zobaczyć :D
Miłego wypoczynku, mam nadzieję, że pogoda Ci dopisze ;)
Elinor
Ojeju! Zupełnie się tego nie spodziewałam... Gdzieś wpołowie domyśliłam się, że Ginny i Blaise nadal są razem i że maczają palce w połączeniu tej dwójki..., ale że Ron i Harry pomagali ekstra :) Cudowna miniaturka :D
OdpowiedzUsuńTeraz czekam na kolejny rozdział ;)
Pozdrowienia i udanych wakacji, niech humor i pogoda dopiszą...
~Madzik
Tej wersji wogóle się nie spodziewałam zaskoczyłaś mnie ale pozytywnie :D
OdpowiedzUsuńPod koniec dopiero się skapłam że coś jest nie tak ale ta blondyna mnie zmyliła patrze Blaise i Ginny maczają w tym palce. Tak myślałam :D
Patrze, ciach Ron i Harry no tego wogóle w żadnej wersji się nie spodziewałam.
Ale nie spodziewana scena zrobiła na mnie wrażenie.
Skończyłam czytaj i cały czas uśmiecham się i myśle jaka ja byłam głupia że na to nie wpadłam.
***
Szkoda że nie będzie rozdziału za tydzień ale rozumiem każdy musi odpocząć ;D
Życzę weny miech odpoczywa razem z tobą a później powróci ze zdwojoną siłą.
Genialne!
OdpowiedzUsuńPopłakałam, się na końcu... cudowne.
Pozdrawiam.
Cudowna miniaturka! :)
OdpowiedzUsuńJak każdy, domyślałam się większego planu Ginny i Blaise'a, ale zmyliłaś mnie sytuacją na balu (eliksir wielosokowy waży się miesiąc! Niemożliwe, by odkryli spisek Hermiony i Draco tyle przed...). Dodatkowo Ginny nie odzywała się do Blaise'a. Wydawało się niemożliwe, żeby był prawdziwy happy-end! A tu proszę; nie dość, że uczestniczyli w tym Harry i Ron, to jeszcze zaplanowali WSZYSTKO (aż trudno uwierzyć, że pomogła w tym trójka Gryfonów - oczywiście bez obrazy dla tych, którzy się nimi czują :D).
Wypoczywaj i przyjedź tutaj z masą weny i nowych, świeżych pomysłów! :)
Pozdrawiam,
Cassie :)
http://wieczne-pioro-cassie.blogspot.com/
Tak naprawdę nie wiadomo, kiedy Blaise i Ginny uknuli swój plan, nie jest to wspomniane w miniaturce. Z pewnością jednak dużo wcześniej niż Malfoy i Granger. Podobnie nie wiadomo, kiedy wciągnęli do planu Harry'ego i Rona. Główne założenie było takie, że Ruda i Diabeł specjalnie przesadzali w związku, aby Hermiona i Draco chcieli ich rozdzielić, a tym samym zbliżyli się do siebie. Główni bohaterowie myśleli, że realizują swój plan, a tak naprawdę byli częścią intrygi Blaise'a i Ginny. Uwarzenie eliksiru wielosokowego można zatem umieścić w wybranej przestrzeni czasowej. Wszystko zależy od wyobraźni czytelnika ;)
UsuńWena jest jak nigdy, ale obiecałam sobie i przede wszystkim partnerowi, że nie będę pisać, kiedy jesteśmy na wakacjach i mamy cieszyć się swoim towarzystwem. A jest ciężko, bo głowę mi rozsadza od nadmiaru inwencji twórczej :)
Również pozdrawiam,
Realistka
Hahahaha! Wiedziałam! Wiedziałam, że Diabełki są bardziej przebiegłe. Oj uśmiałam się konkretnie :) Dziękuję! Było super. I jako nowa czytelniczka witam Szanowną Autorkę i rzucam się na resztę Twoich prac. Dzięki takim opowiadaniom mam wenę, żeby w końcu pisać swoje (o tematyce zupełnie innej, ale czy to ważne? ;D)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Yoru
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award, po więcej informacji zapraszam na dramione-nowa-historia.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Świetne i na prawdę umie poprawić humor :D gratuluję genialnego pomysłu !
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, nietuzinkowy. Takiej ślizgońsko-gryfońskiej intrygi nigdy bym się nie spodziewała. Wspaniała miniaturka. Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPs.Pisz więcej!
Przecudne. Nigdy nie czytałam takiej wzruszającej miniaturki. Pobiłaś samą siebie! :D
OdpowiedzUsuńPopłakałam się! Przepiękne, ogromne gratulacje dla ciebie! Rzadko się wzruszam;)
OdpowiedzUsuńwhoreadsbooks-livestwice.blogspot.com
Mam nadzieje,że wybaczysz mój komentarz dopiero pod drugą częściom ale nie mogłam się doczekać końca historii. Miniaturka jest cudna. Pozdrawiam i dziękuję.
OdpowiedzUsuńTo była najlepsza miniaturka jaką czytałam ♥♥ A na końcówce się popłakałam.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego :o
OdpowiedzUsuńŚliczne,śliczne,śliczne <3 Wiedziałam że Ginny coś knuje, ale żeby Harry i Ron!!?? Nie spodziewałam się tego po nich ;)A tak w ogóle to na koniec prawie się popłakałam <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
~Gosia
P.S. Mam nadzieję że wydasz kiedyś książkę ;)
Cudne opowiadanie. A końcówka to już w ogóle :-)
OdpowiedzUsuńCudnowna miniaturka. Az plakalam ze smiechu. Zwlaszcza przy tym zdaniu "Jeszcze chwila, a zaszlachtuje tego przerośniętego bufona krzesłem." Myslalam ze spadne z krzesla. Chciala go zaszlachtpwac krzeslem a myslalam ze tylko lstrzem mozna. Chyba sie mylilam.
OdpowiedzUsuńZycze weny.
Pozdrawiam
http://miloscDramione.blogspot.com