Oto ostatni rozdział, jaki udało mi się dla Was stworzyć w natłoku nauki. Nie jest piękny, cudowny, wspaniały. Jest zwyczajny, z resztą jak wszystkie, które do tej pory czytaliście, a które zostały przeze mnie stworzone. Z dniem dzisiejszym żegnamy się, tak jak zapowiedziałam do 7 czerwca.
Trzymajcie kciuki za mnie i za moją wiedzę, której mam wrażenie, że z każdym dniem raczej ubywa niż przybywa. Mam nadzieję, że gdy wrócę będzie tu jeszcze ktoś zaglądał. Oczywiście dziękuję Wam wszystkim, że wytrwaliście ze mną i z moją pokręconą historią tyle czasu. Dziękuję za każdy komentarz, za negatywny, pozytywny, za konstruktywną krytykę, za samą obecność również. Jestem Wam za to wdzięczna i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby nie zawieść Was po tych dwóch miesiącach przerwy.
Na koniec oczywiście składam Wam najlepsze życzenia z okazji Świąt Wielkanocnych. Zdrowych, pogodnych, szczęśliwych i przede wszystkim mokrych w jutrzejszy dzień. Oby każdy kolejny dzień przysparzał Wam mniej problemów, a przynosił więcej powodów do radości.
Wasza Realistka
* * * * *
Harry teleportował się prosto do
domu Malfoy’a. Z początku miał pewne problemy z orientacją, ale po oględzinach
pomieszczenia był pewny, że znalazł się w sypialni blondyna. Spojrzał na
stojące pod ścianą olbrzymich rozmiarów łóżko i poczuł wzrastającą w nim
wściekłość oraz obrzydzenie. Do głowy mężczyzny dobijały się okrutne obrazy i
nawet nie chciał myśleć, do czego ten psychopata zmusił jego najlepszą
przyjaciółkę. Wyszedł z impetem z pokoju i skierował swoje kroki w kierunku
schodów.
- Malfoy! – Odpowiedziała mu jedynie
cisza. Gdy mężczyzna znalazł się w kuchni omiótł ją spojrzeniem i przystąpił do
dalszych poszukiwań właściciela mieszkania. Niestety wszystko wskazywało na to,
że Malfoy’a po prostu nie ma. Harry stał teraz w przedsionku obok garderoby, do
której wszedł po chwili namysłu, a jego wzrok od razu spoczął na płaszczu
Hermiony. Dotknął go delikatnie i zacisnął na nim z wściekłości rękę. Zabiję tego skurwysyna, przysięgam.
Tymczasem niczego nieświadomy Draco
wracał z Dulce od weterynarza, niosąc go na rękach. Maluch był jeszcze za mały,
aby prowadzić go na smyczy, ale nie przeszkodziło to mężczyźnie w dokonaniu jej
zakupu. Cieszył się, że szczeniakowi nic nie jest. Weterynarz zbadał go pod
każdym możliwym względem i powiedział, że jest w bardzo dobrym stanie. Malfoy
wolał nie myśleć o tym, co by się z nim stało, gdyby nie znalazł go razem z
Granger. Gdy pomyślał o kasztanowłosej dziewczynie znowu powróciło do niego
ukłucie żalu. Zachował się wobec niej podle, a nie chciał sprawić jej żadnej przykrości.
Nie miał jednak pojęcia, że dziewczyna zareaguje tak nerwowo. Z zadumy wyrwało
go dopiero ciche skomlenie Dulce, który wtulał się w jego płaszcz. Draco
uśmiechnął się do niego i spojrzał w jego czekoladowe ślepia. Bez wątpienia
będą z nim niemałe kłopoty, ale najgorsze w tym maluchu jest to, że na każdym
kroku przypomina mu o Granger, którą chciał za wszelką cenę wyrzucić z głowy.
Przeszedł przez bramę prowadzącą do
domu i wyciągnął klucz z kieszeni płaszcza. Po chwili znalazł się w środku i
postawił Dulce na podłodze, a szczeniak od razu na chwiejnych łapkach
pomaszerował w tylko sobie znanym kierunku. Draco odwiesił płaszcz do
garderoby, od której drzwi były otwarte niemal na oścież. Nie przypominał
sobie, aby ich nie zamknął. Wzruszył jedynie ramionami i udał się do kuchni,
jednak to, co w niej zobaczył wmurowało mu nogi w podłogę. Na jednym z krzeseł
siedział Potter, który wpatrywał się w niego wzrokiem mordercy. Malfoy przybrał
na twarz złośliwy uśmieszek i krzyżując ręce na klatce piersiowej oparł się o
framugę.
- No, no, no. A kogóż to moje piękne
oczy widzą?
- Zamknij się Malfoy! Coś ty jej
zrobił ty zawszony dupku?! – Harry wstał gwałtownie z zajmowanego miejsca i
podszedł do Dracona z zamiarem pozbycia się jego cynicznego wyrazu twarzy. Opanował
się w porę, gdy zobaczył w jego oczach zdziwienie, co było dość niespotykane.
- O co ci chodzi Potter?
- Nie rżnij idioty! Pytam, coś ty
jej zrobił?! – Czarnowłosy nawet nie próbował nie krzyczeć. Miał ochotę zatłuc
na śmierć gołymi rękami tego arystokratę od siedmiu boleści, a jego truchło
wrzucić do Tamizy. W głowie mu się nie mieściło, jak można być takim skończonym
degeneratem i zmuszać do tak ohydnych rzeczy Bogu ducha winną kobietę. Draco
jednak stał nadal w swoim miejscu, a jego zdziwienie jeszcze bardziej się
pogłębiło.
- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi,
Potter. Wpadasz do mojego domu jakby to był twój własny i wydzierasz się do
mnie za coś, o czym nie wiem. – Harry miał już dość zabawy w podchody. Pokręcił
z politowaniem głową i zaśmiał się złośliwie, a następnie chwycił Malfoy’a za
koszulę i przygwoździł go do framugi, tak że Draco uderzył o nią głową. Jego
cierpliwość również miała swoje granice.
- Nie wiesz?! Zgwałciłeś ją ty
pieprzony psychopato! Nadal nie wiesz, o co mi chodzi?! – Draco zamrugał parę
razy oczami, a następnie odepchnął Harrego i poprawił koszulę w miejscu, gdzie
trzymał go czarnowłosy. Złośliwość wyparowała z niego w okamgnieniu i stracił
ochotę do wszelkich żartów. Sprawa wesoła bynajmniej nie była, a Potter
oskarżał go o coś, czym brzydził się jak mało kto.
- Jesteś skończonym skurwysynem
Malfoy!
- Zamknij się Potter! – Czara
cierpliwości Dracona się przelała i teraz blondyn stał w drzwiach od kuchni,
mierząc w czarnowłosego palcem wskazującym. Harry nie wyglądał jednak, jakby
się go bał. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się o stojące
niedaleko krzesło. Wyraz jego twarzy świadczył o jawnej pogardzie w stosunku do
blondyna.
- A jak nie to co? Mnie też
zgwałcisz? Stare dobre lata śmierciożercy ci się przypomniały? – Draco opuścił
rękę i próbował się uspokoić. Już dawno nikt go tak nie nazwał. Nawet Granger
wyzywała go od prymitywów i chamów, ale nigdy nie użyła tego określenia. Po
dłuższej chwili Malfoy odezwał się w miarę opanowanym głosem.
- Albo mi wytłumaczysz, o co chodzi,
albo wyjdziesz stąd. Nie obchodzi mnie czy sam, czy będę musiał ci w tym pomóc.
- Jak myślisz, że się ciebie boję to
jesteś w grubym błędzie. A teraz przestań udawać, że nie wiesz, o co mi chodzi.
Widziałem, co jej wczoraj zrobiłeś! – Draco nie mógł już dłużej wytrzymać.
Kumulowana w nim złość musiała znaleźć jakieś ujście. Podszedł do Potter z zamiarem
wybicia mu nosa na drugą stronę twarzy, ale niemal w ostatnim momencie się
powstrzymał, gdyż zobaczył Dulce stojącego za czarnowłosym i wesoło merdającego
ogonkiem. Wyminął sprawnie mężczyznę i podniósł szczeniaka z podłogi. Harry nie
krył zdziwienia tym, co zobaczył. Malfoy przytulał do siebie to biedne zwierzę,
które lizało go po twarzy. Poczuł jak wszelka agresja z niego wyparowuje, a
zastępuje ją poczucie winy.
- To jest ten pies, co go wczoraj
znaleźliście? – Harry wskazał ręką na Dulce, ale Draco nawet na niego nie
spojrzał. Był zbyt zajęty głaskaniem psa po grzbiecie.
- Skoro o wszystkim ci powiedziała
to o nim zapewne również. – Czarnowłosy zmieszał się nieznacznie, bo Hermiona o
niczym tak naprawdę mu nie powiedziała. Widział jedynie obrazy w jej umyśle.
Draco w końcu oderwał wzrok od szczenięcia i spojrzał na Harrego. Może nie był
już wściekły, ale nadal w pewnym stopniu zły, a jego obecność wcale nie
poprawiała mu humoru.
- Nie wiem Potter, co Granger ci
naopowiadała, ale nie zgwałciłem jej. Nie jestem aż takim sukinsynem, za
jakiego mnie masz. Myślisz, że byłbym zdolny do czegoś takiego?
- Skoro ubliżasz jej z powodu śmierci
dziecka, to śmiem twierdzić, że byłbyś zdolny do czegoś takiego.
- Co Granger ci naopowiadała? Gadaj!
– Harry patrzył się hardo w oczy rozmówcy. Czuł, że znalazł się w sytuacji bez
wyjścia. Jeśli nie powie niczego Malfoy’owi zapewne wyciągnie to z niego sam.
Będzie przy tym albo delikatny, używając legilimencji, albo nieco mniej
subtelny, wybierając siłę fizyczną. Tak czy owak, Malfoy dowie się, że włamał
się do umysłu przyjaciółki, aby dowiedzieć się, co się między nimi wydarzyło. Blondyn
nie zamierzał ustępować, o czym wyraźnie świadczyła jego postawa. Wargi
zaciśnięte w wąska linię, zmrużone gniewnie oczy i bijąca od niego wściekłość
bynajmniej nie były oznaką łagodniejącego konfliktu. Harry w końcu zdecydował
się zawiesić broń. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się o blat
kuchenny, poprawiając w międzyczasie spadające z nosa okulary.
- Jeśli myślisz, że zaproponuję ci
ognistą to pomyliłeś adresy. Gadaj! – Malfoy zaczynał się niecierpliwić. Za
wszelką cenę chciał się dowiedzieć, co czarownica powiedziała czarnowłosemu o
ich spotkaniu i przede wszystkim skąd wzięły się absurdalne oskarżenia o gwałt.
Przecież nie zrobił nic, co mogłoby świadczyć o tym, że chce ją w jakiś sposób
wykorzystać.
Czy aby na pewno? Czy jesteś o
tym tak święcie przekonany? Jestem. Czyżby? Nie zrobiłem nic, co mogłoby świadczyć o tym, że chcę ją
przelecieć. Nie złapałem jej za tyłek, nie obmacywałem, nie byłem nachalny. A pocałunek? Asumpt. Czyżby? Nie wiedziałem, co mam robić.
Rozryczała się przy mnie, z resztą jak zwykle, przytuliłem ją, choć wiem, że
nie powinienem tego robić. A pocałunek?
To przez nią. Gdyby przestała ze mną flirtować do niczego by nie doszło! Czyżby? Jesteś pewny, że nie chciałeś jej
pocałować? Chciałem. Dlaczego?
Nie wiem! Wiesz. Wiem? Jeszcze żadna kobieta nie zawróciła ci tak w
tej pustej łepetynie. I dlatego chciałem ją pocałować? Nie, po prostu jak zwykle byłeś na nią napalony jak szczerbaty na
suchary…
Draco z wielkim trudem zagłuszył swoją
podświadomość. Zadawała niewygodne pytania, na które udzielenie odpowiedzi
tylko z pozoru wydawało się łatwe. Granger go intrygowała. Była inna niż jego
dotychczasowe kobiety. Chciał móc dowiedzieć się jaka jest, co lubi, co ją
denerwuje, ale do tego wszystkiego droga nie prowadziła przez łóżko.
Zaprzeczyłby samemu sobie, gdyby stwierdził, że go nie pociągała, ale przy niej
miał wewnętrzną blokadę. Nie potrafiłby jej przelecieć i zostawić. Tylko czemu?
Czemu tak właściwie się przed tym bronił? Nie był sentymentalny, ale fakt, że
Granger straciła niedawno wszystko, co było dla niej najważniejsze działał na
niego niczym kubeł zimnej wody. Owszem, gdyby nie zareagowała panicznym lękiem
zapewne posunąłby się do pocałunku, ale nigdy w życiu nie zmusiłby jej do
niczego, a już tym bardziej do seksu. Teraz jednak sprawa była gorsza, bo
bliznowaty chłoptaś nie pytał go o niedoszły pocałunek, a o rzekomy gwałt.
Normalnie nie bawiłby się w żadne podchody i wytłumaczyłby Potterowi wszystko
czarno na białym, ale nie mógł tego zrobić i nie zaprzeczał, że w dużej mierze
chodziło o Granger. Panować nad sobą pomagał mu jedynie Dulce, który lizał i
przygryzał palce jego ręki, jakby były najlepszą zabawką na świecie. W końcu ku
uciesze arystokraty Harry zdecydował się mówić, co jednocześnie dla niego nie
było takie proste.
- Nic mi nie powiedziała. Nie była w
stanie.
- Więc skąd przypuszczenia, że ją
zgwałciłem? – Czarnowłosy spuścił wzrok i z nerwów zaczął poprawiać uporczywie
okulary na nosie. Zaczynało do niego docierać, że to, co zobaczył we
wspomnieniach Hermiony zostało przez niego źle zinterpretowane. Na dobrą sprawę
nie widział niczego, co mogłoby świadczyć o tym, że Malfoy dobierał się do jego
przyjaciółki. Ale dlaczego w takim razie kasztanowłosa zachowywała się jak
zaszczute zwierzę?
- Płakała, a gdy do niej podszedłem
strzeliła mnie w twarz i mówiła, żebym jej nie dotykał. Jak myślisz, skąd po
takim zachowaniu przypuszczenie gwałtu? – Harry w ostatnim zdaniu nie panował
nad sarkazmem. Nie potrafił go sobie odmówić, choć w dużej mierze zrobił to
nieświadomie. Spodziewał się zobaczyć żal na twarzy blondyna, ale jedyne, co
udało mu się dostrzec to lekkie uniesienie lewej brwi w górę. Cała reszta
pozostała bez zmian.
- Nie pytam skąd przypuszczenie
gwałtu. Pytam, skąd przypuszczenie gwałtu przeze mnie, Potter. Nie rozumiesz po
angielsku?
- Rozumiem aż zbyt dobrze. –
Czarnowłosy zmrużył gniewnie oczy. Nie zamierzał ustępować Malfoy’owi na całej
linii frontu. Na blondynie nie zrobiło to jednak wrażenia, a w odpowiedzi
prychnął z wyraźną kpiną.
- To jak tak wszystko idealnie
rozumiesz, to teraz wytłumacz mi, na podstawie czego wysunąłeś takie, a nie
inne wnioski.
- Przecież ci powiedziałem.
- Ja już nie wiem Potter, czy ty
jesteś taki głupi, czy tylko takiego zgrywasz. Nie mam ochoty bawić się z tobą
w podchody, gadaj w końcu od rzeczy. – Harry poprawił kolejny raz okulary na
nosie. Nie miał wyboru, musiał powiedzieć o wszystkim Malfoy’owi, jakby był na
ostatniej w swoim życiu spowiedzi. Nie było to łatwe, zwłaszcza, że
niespecjalnie przepadał za blondynem. Tolerował go od ślubu z Pansy, ale nigdy
nie wchodził z nim w jakieś głębsze, choćby koleżeńskie relacje. Dziś musiał
się jednak przemóc. Skoro od Hermiony nie jest w stanie nic wyciągnąć, a z jej
wspomnień niewiele jest w stanie wydedukować, musi szukać u drugiego źródła.
Chciał dowiedzieć się, co zaszło wczorajszego wieczoru między tą dwójką i
najważniejsze, co doprowadziło kasztanowłosą do takiego stanu.
- Zachowywała się jakby znowu
wróciła depresja. Myślałem, że z tego powodu nie chce ze mną rozmawiać, ale gdy
do niej podszedłem uderzyła mnie i powiedziała, żebym się do niej nie zbliżał.
Nie było jej wczoraj wieczorem, gdy wróciłem do domu, więc od razu pomyślałem o
najgorszym.
- Rozumiem Potter, że pomyślałeś o
gwałcie, ale do ciężkiej cholery wytłumacz mi, dlaczego podejrzenie padło na
mnie? – Draco starał się jak tylko mógł panować nad sobą. Jednak bełkoczący
Potter ani trochę nie ułatwiał mu zadania. Nerwica najwidoczniej wcale go nie
opuściła i doktor miał rację, nie pozwalając mu wrócić do pracy. W tym momencie
miał ochotę wejść do głowy czarnowłosego i dowiedzieć się w końcu, skąd
mężczyzna wysunął takie, a nie inne wnioski. I właśnie wtedy, gdy spojrzał na
skonsternowaną twarz Pottera wszystkie elementy tej dziwnej i z pozoru trudnej
łamigłówki zaczęły się układać się w jedną całość. Draco uśmiechnął się
złośliwie i postawił Dulce na podłodze z obawy, że jak jego przypuszczenia się
potwierdzą to udusi stojącego przed nim mężczyznę gołymi rękami.
- No, no, no. Święty Potter chyba
nie pójdzie jednak po śmierci prosto do nieba. Nie spodziewałem się tego po
tobie, wiesz? Chyba Granger nie do końca ci ufa i uważa za przyjaciela skoro
włamałeś się do jej wspomnień. – Harry spojrzał z malującym się na twarzy
przestrachem na blondyna. W duchu modlił się gorliwie, aby Malfoy nie posunął
się do tego samego, co on w stosunku do Hermiony i nie odczytał jego myśli.
Kpiący uśmiech na twarzy arystokraty rozwiał jednak jego wszelkie wątpliwości.
- A co miałem zrobić? Ty z resztą
nie jesteś lepszy. – Draco spoglądał na czarnowłosego z niezrozumieniem i
skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Nie zwrócił nawet uwagi na Dulce
próbującego się wspiąć po nogawce jego spodni do góry, co szczeniak przyjmował
z wyraźną satysfakcją, gdyż nie zaprzestawał swoich działań.
- Co masz na myśli Potter?
- Wlazłeś przed chwilą do mojej
głowy! – Blondyn omal nie wytrzeszczył swoich szarych oczu ze zdziwienia, a
uśmiech na twarzy poszerzył się nieznacznie.
- Dla twojej wiadomości nie zrobiłem
tego. Używam narządu zwanego mózgiem, i który służy do myślenia, a zatem wystarczyło
go chociaż trochę bardziej wysilić, aby domyślić się, skąd wziąłeś takie
absurdalne przypuszczenia. – Harry zmieszał się na dźwięk tych słów. Nie mógł
nie zgodzić się z Malfoy’em, bo faktycznie wystarczyło przemyśleć sprawę i nie
rzucać się z pięściami na blondyna w progu domu. Problemem było jedynie to, że
nie chciał i nie mógł przyznać się do błędu przed mężczyzną. Wbrew pozorom
Harry cenił swoją dumę równie wysoko co Malfoy i wolał oddać życie, niż
przyznać się przed nim do pomyłki.
- Malfoy i myślenie. A to ci dopiero
heca.
- Nie przeginaj, Potter. Tłumacz się
teraz, po jakim fragmencie jej wspomnień pomyślałeś o mnie.
- Nie jesteś moim ojcem, żebym się
przed tobą tłumaczył. – Mimo napiętej dość atmosfery Harry starał się zachować
resztki godności i nie dać blondynowi satysfakcji z szybkiej wygranej. Był w
końcu Gryfonem, a oni nie poddają się tak łatwo, o czym Malfoy, jako urodzony
Ślizgon doskonale powinien wiedzieć. Draco nie miał jednak najmniejszej ochoty
bawić się w kotka i myszkę. Cienka linia dzieliła go od wybuchu złości i
wyładowaniu jej na Potterze, który jeśli nie zacznie w końcu gadać będzie
musiał zaprzyjaźnić się z jego prawą i lewą ręką.
- Umarłbym ze wstydu, mając takiego
synalka. Nie mamy całego dnia, więc zacznij mówić po dobroci. – Mężczyźni
jeszcze przez moment mierzyli się w milczeniu wzrokiem, aż w końcu Harry
westchnął głęboko i uniósł lekko ręce do góry w geście poddania, co wywołało
delikatny uśmiech triumfu na twarzy Dracona.
- To niby nie moja sprawa, co zaszło
między wami, ale jak zobaczyłem, że ty ją… no… przytuliłeś…
- Bo rozryczała się, gdy zaczęła
mówić o dziecku. Co miałem zrobić? – Draco szukał neutralnego wyjścia z
sytuacji, które pozwoliłoby mu zachować jednocześnie twarz. Nie mógł pozwolić
sobie, aby Potter wziął go za jakiegoś sentymentalnego faceta, który ze
współczucia pocieszył kobietę. Owszem, zrobił to, ale co go do tego pchnęło i
jakie towarzyszyły mu przy tym uczucia Złoty Chłopiec nie musiał akurat
wiedzieć. On sam tego na dobrą sprawę dokładnie nie wiedział. Mógł tłumaczyć
się współczuciem, ale do niego litość pasowała jak pięść do nosa. Nawet
wielkoduszny Potter by w to nie uwierzył. Nie chciał, żeby przy nim płakała,
już tyle łez wylała przez niego. Chciał patrzeć na nią jak się uśmiecha, gdy
najdrobniejszy gest wywołuje na jej twarzy radość, a nie łzy i smutek. Czy
dlatego ją przytulił? Bo chciał, żeby była szczęśliwa? Czuł się wtedy
skrępowany, ale jednocześnie jak nigdy wyjątkowo spokojny. Zapach perfum
Granger i delikatność jej ciała wpływała na niego jak środek uspokajający.
Wystarczała na dobrą sprawę sama jej obecność, żeby osiągnąć ten stan, a co
najdziwniejsze, przy niej nie umiał bronić przed uczuciami, które mu
towarzyszyły. Granger nie wyśmiała go, gdy się przed nią otworzył i opowiedział
jej o wizycie u psychologa. Nie drwiła z niego, nie dogryzała mu, okazała
zrozumienie, co dla niego było bardzo ważne. Gdyby Blaise nie wiedział o jego
wizytach u lekarza miałby opory powiedzieć o tym nawet jemu. Tymczasem przy Granger
nie czuł skrępowania. Mógł opowiedzieć jej o tym i nie martwić się, że go
wyśmieje. Być może podświadomie wyczuwał, że u niej znajdzie zrozumienie.
- Nie wiem, ale to do ciebie
niepodobne. Z resztą mniejsza o to. Używając legilimencji czujesz emocje osoby,
w której umyśle siedzisz. Czułem, jakie uczucia towarzyszyły Hermionie.
Rozgoryczenie, smutek, po chwili szczęście i radość. Gdy widziałem jak na nią
patrzysz i podchodzisz do niej, a potem chcesz ją… - W tym momencie Harry
przymknął na chwilę oczy. Czuł się mocno skonsternowany rozmawiając o całej tej
sytuacji z Malfoy’em. W pewnym stopniu ingerował w jego i Miony strefę
prywatną, czego nie powinien robić. Draco z kolei zaczął rozumieć na jakiej
podstawie czarnowłosy wysunął przypuszczenia o gwałcie. Granger faktycznie, gdy
do niej podszedł zmieniła się w okamgnieniu. Uleciała z niej zuchwałość, a
lekki flirt, który między sobą prowadzili został zastąpiony panicznym lękiem.
Nic dziwnego, że Potter myślał, że ją wykorzystał. On na dobrą sprawę miałby
identyczne przypuszczenia, gdyby zobaczył we wspomnieniach przyjaciółki te same
obrazy, co czarnowłosy, i gdyby jeszcze dostał w twarz za to, że usiadł obok
niej.
-
W takiej sytuacji nie da się myśleć o niczym innym, Malfoy. Zawsze ją
krzywdziłeś, więc myślałem, że tym razem posunąłeś się do…
-
Masz mnie za skończonego skurwysyna, Potter, ale nigdy żadnej kobiecie nie
zrobiłbym takiego świństwa. – Z głosu Dracona wiało arktycznym chłodem. Nie
ukrywał, że słowa rozmówcy mocno go zdenerwowały i jednocześnie uraziły.
Dokładnie wiedział, że Potter go nienawidzi, z resztą vice versa, jednak w
życiu nie pomyślałby, że ma go za takiego degenerata, który z zawiści jest
zdolny posunąć się do gwałtu. Może i jego zachowanie w trakcie urodzin Pansy w
stosunku do Granger dalekie było od przyzwoitego, ale choćby miałby być torturowany
Cruciatusem nie zemściłby się na niej w tak ohydny i odrażający sposób.
-
O dziwo wierzę ci i jestem zmuszony cię przeprosić. – Malfoy prychnął w
odpowiedzi i spojrzał na rozgoryczonego Harrego, na którego twarzy nie widać
już było śladu po niedawnej wściekłości i pogardzie. Blondyna zdziwił nieco ten
wygląd, ale nie dał tego po sobie poznać.
-
Ależ dziękuję za taką łaskę wielmożny panie! Czymże się odpłacę za tak wielkie
okazane mi miłosierdzie? – Czarnowłosy pokręcił z politowaniem głową i kolejny
raz w przeciągu spotkania poprawił okulary na nosie. Od stojącego przed nim
mężczyzny biła złośliwość, o czym świadczył nie tylko ton jego głosu
przepełnionego cynizmem, ale również cała postawa.
-
Możesz drwić Malfoy dowoli, ale naprawdę cię przepraszam. Myślałem po prostu,
że chciałeś ją jeszcze bardziej upokorzyć. To wszystko.
-
Oj bo się popłaczę. Coś jeszcze, Potter czy wystarczy ci sensacji jak na jeden
dzień? – Harry miał już zaprzeczyć i odejść, ale w ostatnim momencie coś go
powstrzymało. Skoro już jest u Malfoy’a, to dlaczego nie skorzystać z sytuacji
i nie wypytać go o całe spotkanie?
-
Jeszcze jedno. Naprawdę jej współczułeś, czy tylko udawałeś? – Draco nie krył
zdziwienia pytaniem mężczyzny. Właściwie to nie wiedział, co go pchnęło, aby
pocieszyć kasztanowłosą kobietę wczorajszego wieczoru. Być może czuł się winny?
Sumienie parę razy próbowało się do niego dobić, ale z reguły je ignorował. Tym
razem to było jednak coś innego. Coś, czego nie potrafił nazwać, ale było
wyjątkowo przyjemne. Nawet dla niego.
-
Współczułem jej, choć nie mam bladego pojęcia jak się czuje człowiek, któremu
dziecko umiera na rękach. Nie wiem, z czym to można porównać, choć zapewne z
niczym. Czułem się po prostu podle po tym, jak ją potraktowałem i zrobiło mi
się jej żal, dlatego ją przytuliłem. – Harry próbował ukryć swoje zdziwienie.
Słowa Malfoy’a w ogóle mu do niego nie pasowały, ale arystokrata w przeciągu
całej rozmowy nie kłamał, a przynajmniej odczuwał takowe wrażenie. Nie
zmieniało to faktu, że zachowanie Hermiony było porównywalne do zachowania
ofiary gwałtu lub zaszczutego zwierzęcia. To nie dawało Harremu spokoju. Jeśli
Malfoy nie tknął jej nawet palcem, to znaczy tknął, ale nie w kontekście seksualnym,
to dlaczego kasztanowłosa zareagowała z taką histerią? Postanowił zapytać o to
arystokratę, choć nie miał pewności, czy wszystkie członki będzie miał po tym
pytaniu na właściwym miejscu.
-
Malfoy… Co tak właściwie się wczoraj stało? – Widząc wzrok blondyna Harry
uniósł ręce w geście obrony i przystąpił do wytłumaczenia swojego pytania,
które teraz wydało mu się kompletnym błędem. – To wasze wprawy i nie powinienem
pytać, ale martwię się o nią. Sam słyszałeś, jak się zachowywała.
-
Słuchaj, Potter. Nie mamy żadnych spraw z Granger, przynajmniej nie prywatnych.
Nie wiem, czemu ci przylała, ale do niczego jej nie zmusiłem. Z resztą o
wszystkim ci już powiedziałem.
-
Tylko ją przytuliłeś? Od tego nie powinienem dostać po twarzy. – Draco wywrócił
oczami i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Język rwał mu się do odpowiedzi,
ale rozum jednocześnie go hamował, mówiąc, że to nie jest odpowiednia sytuacja
na takie wyjaśnienia, a Potter to nie jest właściwa osoba do zwierzeń.
-
Być może dostałeś za całokształt. Nie wiem człowieku, czemu taka jest. Nic jej
nie zrobiłem, może chciałem z nią trochę poflirtować, zagalopowałem się i
myślałem, że Granger będzie chciała mnie pocałować, ale tłumaczyłem ci, że
uciekła, gdy chciałem to zrobić, a co się potem z nią działo nie mam bladego
pojęcia. - Harremu o mało oczy nie wypadły z orbit, a Draco uświadomił sobie,
że powiedział o parę słów za dużo. Cholerna ślina, co na język słowa przynosi!
Miał nie mówić o felernym, niedoszłym pocałunku! Malfoy przeklinał siebie i
swoją głupotę w duchu, spoglądając jednocześnie na Harrego. Czarnowłosy
wyglądał, jakby został spetryfikowany, jedynie unosząca się równomiernie klatka
piersiowa świadczyła o tym, że żyje. Jednak tak szybko, jak Potter zaniemówił,
tak szybko odzyskał równowagę i ku jego uciesze nie skomentował ostatniej
wypowiedzi. Sam Draco nie chciał się z niej tłumaczyć i dziękował Merlinowi, że
mężczyzna nie zadaje jak do tej pory niewygodnych pytań. Harry zaczął się zbierać w kierunku wyjścia,
a Malfoy stał nadal w swoim miejscu, śledząc wzrokiem kroki Pottera.
-
Jeszcze raz przepraszam za te oskarżenia, Malfoy. Mam nadzieję jednak, że po
tym wszystkim nie będziesz jej na każdym kroku ubliżał.
-
Po tym wszystkim Granger będzie mnie unikać, z czego jestem w miarę zadowolony
i olewać jak tylko się da przy przypadkowym spotkaniu. – Draco czuł ukłucie
żalu, gdy wypowiadał te słowa. Dokładnie wiedział, że kobieta będzie robiła
wszystko, żeby się teraz z nim nie spotkać. Gdyby nie doszło do tej niezręcznej
sytuacji wczorajszego wieczoru zapewne przyszłaby dzisiaj, aby sprawdzić jak
sobie radzi w opiece nad psem. Jednak przekroczył wczoraj granicę ich relacji,
posuwając się o te pół kroku za dużo i dziewczyna będzie uciekać przed nim, gdy
tylko go zobaczy i tym bardziej stronić od jakiegokolwiek kontaktu z nim. Relacji? Wymienienie kilku zdań, które można
uznać za konwersację i twoje zapędy nazywasz relacją? Dobrze, może relacja
to za dużo powiedziane, jednak poziom ich stosunków uległ poprawie w przeciągu
tych kilku godzin. Może nie pałali do siebie od razu miłością przyjacielską,
ale przynajmniej się tolerują. Jednak mimo wszystko on nie potrafi puścić tego
w niepamięć. Ciągle ma jej konwaliowy zapach na skórze, w nocy zatraca się w
jej orzechowych oczach, a na rękach wciąż czuje ciepło i delikatność jej
subtelnego, kobiecego ciała. Chciał wyrzucić ją z głowy, jednak nie potrafi.
Nawet przestał zwracać uwagę na kręcące się wokół niego kobiety, bo każda nie
była nawet w połowie do niej podobna. Granger go intrygowała, co rzadko się
którejś udawało. Z drugiej jednak strony nie może popadać w chorą obsesję. Ich
stosunki powinny pozostać w relacji znajomy-znajoma i nie powinien doszukiwać
się w nich drugiego dna. Granger ma być dla niego po prostu Granger, bez
żadnych ozdobników między tymi wyrazami.
-
Nie tylko ona cię olewa. – Z zadumy wyrwał blondyna głos Harrego, który
uśmiechał się w jego kierunku z lekkim przekąsem. Draco zmrużył lekko oczy i
spojrzał na czarnowłosego z wyrazem niezrozumienia.
-
Co?
-
Twój pies najwyraźniej również. Trzymaj się Malfoy. – Harry wyszedł z kuchni
zostawiając w niej Dracona, którego wzrok utkwiony był w Dulce siedzącym obok
jego świeżo wypastowanego z rana buta i lizał się po łapie. Na bucie zaś i
wokół niego roztaczała się sporych rozmiarów kałuża, zapewne moczu szczenięcia.
* * * *
*
Pansy
stała w progu kuchni i razem z przerażoną Lilly uwieszoną na jej szyi
wpatrywała się w drzwi, które przed chwilą zamknęły się za wściekłym Harrym.
Kobieta nic nie rozumiała z zaistniałej sytuacji. Jej mąż rzadko kiedy okazywał
taką wściekłość. Praktycznie nigdy tego nie robił. Zawsze starał się trzymać
nerwy na wodzy, ale tym razem coś musiało go zirytować do tego stopnia, że bez
opamiętania wypadł z domu niczym tajfun. Czarnowłosa spojrzała na siedzącą na
podłodze Hermionę, która trzęsła się jak trzcina na wietrze. Podeszła do niej
sadzając córkę obok przyjaciółki i złapała ją za rękę. Kasztanowłosa jednak nie
zwróciła na nią uwagi. Wpatrywała się w swoje kolana, oddychając szybko i
nerwowo.
-
Miona, co się stało? – Pansy nie otrzymała jednak żadnej odpowiedzi. Usiadła
obok Hermiony, która nagle wtuliła się w nią jak małe dziecko. Czarnowłosa
spodziewała się ataku płaczu, jednak nic takiego nie nastąpiło. Kobieta nadal
się trzęsła, ale z jej oczu nie wypłynęła ani jedna łza. Lilly wyczuwając
panującą w pomieszczeniu atmosferę wgramoliła się niezdarnie na kolana panny
Granger. Dopiero to odwróciło jej uwagę, a na jej usta wypłynął blady uśmiech.
-
Chcesz pogadać o tym? – Hermiona oderwała wzrok od oczu dziewczynki i
przeniosła go na przyjaciółkę. Bała się mówić komukolwiek o incydencie z
Malfoy’em, ale Pan była w tym momencie jedyną osobą, która mogła ją zrozumieć.
Usadowiła Lilly wygodniej na kolanach i spuściła wzrok. Miała nadzieję, że
będzie jej łatwiej opowiedzieć o tym wszystkim, gdy nie będzie patrzyła na
Pansy.
-
Ja nie wiem, co mam ci powiedzieć. Nie wiem, co mam na ten temat myśleć.
-
Przede wszystkim powiedz mi, dlaczego wczoraj wróciłaś tak późno. – Panna
Granger przygryzła nieco dolną wargę, ale nie podniosła wzroku. Miała nadzieję,
że nikt nie zauważył jej powrotu, a tym bardziej modliła się, żeby Pansy nie
słyszała jej płaczu. Nie chciała, aby przyjaciółka myślała, że depresja do niej
wróciła. Ona po prostu była przerażona wydarzeniami z domu Malfoy’a i nie
potrafiła sobie poradzić z tym panicznym strachem.
-
I dlaczego płakałaś pół nocy. Co się stało Miona? Nie chcesz czy nie możesz mi
o tym powiedzieć? – Hermiona pokręciła przecząco głową. Chciała powiedzieć o
wszystkim Pansy, ale głos ugrzązł jej w gardle. Nagle poczuła na swoim policzku
delikatny dotyk, a gdy podniosła wzrok ujrzała wpatrzone w nią oczka Lilly,
która uśmiechała się do niej niczym mały aniołek. Jak ona to robiła, że
wystarczył jeden uśmiech, jedno spojrzenie, aby cały świat wydawał się lepszy?
-
Wczoraj… poszłam do Frederica. – Pansy po usłyszeniu tych słów zaczynała
przeczuwać najgorsze. Bała się nawrotu depresji, którą przeszła przyjaciółka.
Ale nie mogła jej zakazać odwiedzin syna. Nikt nie mógł jej tego zabronić.
Czarnowłosa wierzyła Hermionie, że pozwala jej to w dalszym funkcjonowaniu.
Teraz jednak zaczynała się obawiać, że te odwiedziny bardziej ją wyniszczają
niż pomagają. Przyjaciółka już dawno nie była taka roztrzęsiona i przygnębiona,
a zatem musiało stać się coś, co przywołało bolesne wspomnienia i zadało
kolejne obrażenia na i tak poranionym sercu i duszy.
-
Spotkałam tam Malfoy’a. Nie mam pojęcia, co ona tam robił. Mówił coś o jakimś
psychiatrze i leczeniu.
-
Dracona? – Pansy na dźwięk nazwiska swojego przyjaciela zaczęła odczuwać
jeszcze większy niepokój. Po arystokracie można się było spodziewać najgorszego
w stosunku do kasztanowłosej. Hermiona jedynie przytaknęła w odpowiedzi głową.
-
Znowu cię wyzywał od… - Panna Granger nie dała dokończyć zdania przyjaciółce,
kręcą tym razem przecząco głową i ku swojemu zdziwieniu podniosła wzrok i
spojrzała w oczy czarnowłosej.
-
Nie. Nie zrobił tego ani razu. – Pansy uniosła wysoko brwi ze zdziwienia. To
było niepodobne do Dracona, jednak nie przerwała kasztanowłosej. – Siedzieliśmy
i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nagle on zobaczył, jak ktoś po drugiej
stronie cmentarza przerzuca coś przez mur. Poszłam tam za nim. W worku
znaleźliśmy szczeniaka, którego Malfoy zdecydował się wziąć do siebie. Pomogłam
mu go wykąpać i nakarmić. Ani razu przy tym mnie nie wyzwał. Rozmawialiśmy
normalnie, aż nagle mnie przeprosił.
-
Przeprosił? On? – Czarnowłosa nie kryła zszokowania. Nie przypominała sobie,
aby przyjaciel kiedykolwiek i kogokolwiek kiedyś przeprosił. A Hermionę już w
szczególności. W trakcie jej przyjęcia urodzinowego wyszedł po prostu i wrócił
do domu i nawet wtedy nie przeprosił kasztanowłosej za swoje prymitywne
zachowanie. Co więc się stało, że zakochany w sobie po uszy arystokrata okazał
skruchę?
-
Tak, przeprosił mnie. Przeprosił za to, że ubliżał mi z powodu śmierci dziecka.
Chciałam nie okazać po sobie cierpienia, ale nie potrafiłam. Rozpłakałam się, a
wtedy on… on mnie… przytulił. – Ostatnie słowo Hermiona wymówiła niemal szeptem
i spuściła ponownie wzrok. Pansy natomiast musiała zamrugać parę razy oczami,
aby przyswoić sobie usłyszane przed chwilą słowa.
-
Co zrobił?
-
Przytulił mnie i uspokoił. Jeszcze nigdy nikomu to się tak szybko nie udało.
-
To dlaczego płakałaś? To z jego powodu? – Kasztanowłosa przytaknęła lekko
głową. Toczyła ze sobą walkę, czy powinna zakończyć historię w tym momencie,
czy też opowiedzieć Pansy, że Malfoy chciał ją pocałować. Gdy dziewczyna
przypomniała sobie o tym zamknęła z bezsilności oczy. Po blondynie zawsze
spodziewała się najgorszych rzeczy – jawnej drwiny i szydzenia z niej na każdym
kroku. Jednak to, co miało się wczoraj wydarzyć zburzyło jej cały światopogląd
o nim. Nadal widziała w nim zakochanego w samym sobie arystokratę, ale jego
zachowanie różniło się od tego, którym ją raczył. Nie wiedziała, co ma o tym
myśleć. Do głowy przychodziły jej rzeczy, które blondyn z pewnością byłby
zdolny zrobić jej w szkole. Wykorzystać chwilę słabości, aby zaciągnąć do łóżka
kobietę, która go nienawidzi. Ale skąd miała pewność, że nie o to mu właśnie
wczoraj chodziło? Skąd mogła wiedzieć, że Malfoy wbrew pozorom miał w sobie
resztki człowieczeństwa i nie wykorzystałby jej, żeby jeszcze bardziej ją
upokorzyć? Niczego nie można być pewnym. Życie to nie formułka, której można
się nauczyć na pamięć. Ono zaskakuje na każdym kroku i jest nieprzewidywalne.
-
Przeraziłam się swoim podejściem do niego. Nie traktowałam go już jak wroga, on
mnie z resztą również, a przynajmniej miałam takie wrażenie.
-
Skrzywdził cię? To dlatego Harry był taki zdenerwowany?
-
Pan, on chciał mnie pocałować! – Hermiona nie wytrzymała rosnącego w niej
napięcia. Krzyknęła tak głośno, że nawet Lilly podskoczyła na jej kolanach i
spoglądała teraz na swoją mamę ze strachem. Pansy zabrała córkę od przyjaciółki
i objęła kasztanowłosą ramieniem. Hermiona nie umiała już walczyć z emocjami i
wspomnieniami. Kolejny raz rozpłakała się na dobre, chowając twarz w dłoniach i
podkurczając kolana pod samą brodę. Czarnowłosa czuła się w tym momencie
bezsilna. Nie mogła przyswoić informacji, które przed chwilą otrzymała od
przyjaciółki. Podobnie jak ona spodziewała się po mężczyźnie najgorszych
rzeczy, jednak to, co przed chwilą usłyszała kompletnie zbiło ją z tropu. Mimo
wszystko ona, w przeciwieństwie do panny Granger nie posądzała Dracona o
jakiekolwiek ludzkie uczucia. Wiedziała, że blondyn niczego w stosunku do
kobiet nie robił bezinteresownie. Ale jeśli chciał zrobić z niej swoją kolejną
damę do towarzystwa, to grubo się pomylił i będzie się musiał ostro tłumaczyć,
dlaczego chciał to zrobić.
-
Miona nie płacz. Nie warto wylewać na niego łez. Przecież wiesz dokładnie jaki
on jest.
-
No właśnie ja już nie wiem! Pansy wytłumacz mi, czy można chcieć przelecieć
kobietę, której się nienawidzi tylko dlatego, żeby jej jeszcze bardziej
dokopać?
-
Będziesz mieć do mnie żal po tym, co powiem, ale twierdzę, że Draco nie jest
zdolny do czegoś takiego. – Hermiona spojrzała w oczy przyjaciółki i nieco się
uspokoiła. Pansy zawsze mówiła prawdę, brzydziła się kłamstwem, a w tym
momencie była jej ona bardzo potrzebna. Nie sprawiła jednak, że mętlik w jej
głowie się zmniejszył. Czuła się wewnętrznie rozdarta. Z jednej strony chciała
wierzyć Pan, ale z drugiej obawiała się, że przyjaciółka broni mężczyzny, bo
zna się z nim od dziecka.
-
Więc czemu? Czemu chciał to zrobić? – Pansy patrzyła w zaczerwienione i
przepełnione łzami oczy kasztanowłosej. Nie potrafiła być obojętna na taki
widok. Zagryzła z nerwów lekko dolną wargę, a następnie westchnęła głośno.
Miała przed sobą niemałe wyzwanie. Musiała wytłumaczyć zachowanie przyjaciela,
tak żeby Hermiona nie była na nią wściekła, ale jednocześnie nie oczerniając
Dracona.
-
Psychika Dracona jest bardzo złożona. On… kurcze, nie wiem jak mam to ująć.
-
Po prostu wytłumacz mi, dlaczego chciał to zrobić. Znasz go lepiej niż ja.
-
Znam, ale nie zawsze jestem w stanie określić, co go ciągnie do jakiej kobiety.
Być może u ciebie był to fakt, że jesteś dla niego niedostępna.
-
Potwierdzasz moje przypuszczenia w tym momencie. – Pansy kolejny raz
westchnęła. Faktycznie, przed chwilą jakby przyznała Hermionie rację, że Draco
chciał ją zaciągnąć do łóżka, ale analizując jego poprzednie wybranki,
oczywiście mówiąc tylko o tych, o których wiedziała, nie potrafiła doszukać się
innego wytłumaczenia. Malfoy nie jest typem mężczyzny, którego strzała Amora
trafia niczym grom z jasnego nieba. Do niego grzechem jest przypisywać
określenie miłość. Z resztą takie wytłumaczenia to pic na wodę fotomontaż.
Gdyby próbowała tłumaczyć przyjaciela uczuciami zwariowałaby do reszty.
-
Ustalmy coś, Miona. Draco nie miał zamiaru cię zaliczyć, okej? – Hermiona
patrzyła na Pansy niemal z błaganiem, aby odwołała te słowa, jednak hardy wzrok
przyjaciółki uniemożliwiał jej inną odpowiedź, jak przytaknięcie głową, co też
kasztanowłosa po chwili zrobiła. – Nie chcę go w żadne sposób bronić, ale nie
myślisz, że chciał cię po prostu pocieszyć?
-
Pocieszyć? Całując mnie? – Panna Granger prychnęła głośno i zwiesiła głowę. Nie
wierzyła w to, żeby Malfoy chciał ją jedynie pocieszyć. – Gdyby tak było to
skończyłby jedynie na przytuleniu mnie.
-
On nie jest dobry w relacjach damsko-męskich, a przynajmniej nie w takim
kontekście, jak my to rozumiemy. Dla niego znajomość z kobietą zazwyczaj jest
ograniczona do jednorazowych wyskoków. Ale to są panny, których wcześniej nie
znał. Z tobą jest inaczej.
-
Nie przespał się ze mną tylko dlatego, że chodziliśmy razem do szkoły?
-
Nie, nie przespał się z tobą, bo nawet on rozumie, jak boli utrata kogoś, kogo
bardzo się kocha. Nie skrzywdziłby cię bardziej niż robił to w przeszłości i
trochę w teraźniejszości. – Hermiona słuchała i analizowała każde słowo
wypowiedziane przez Pansy. Rozum jej podpowiadał, że nawet Malfoy nie byłby
zdolny do wyrządzenia jej takiego świństwa. Coś ją jednak pchało ku drugiej
opcji, tej, którą Pan kazała jej odrzucić. Ale na Merlina! Współczujący i
pocieszający Malfoy?! To się kupy nawet nie trzyma!
-
Powiedz mi, Miona, czy ty chciałaś tego pocałunku? – Hermiona podniosła
gwałtownie swoją głowę, ale nie potrafiła powiedzieć, jakie uczucia jej
towarzyszyły, słysząc pytanie przyjaciółki. Z jednej strony był to strach,
strach przed własną odpowiedzią, ale z drugiej głęboka konsternacja, bo zdawała
sobie coraz bardziej sprawę ze swojego absurdalnego zachowania.
-
Nie chciałam. Na pewno nie z nim. Nie z mężczyzną, którym jest Malfoy.
-
Ale cię nie pocałował. Dlaczego w takim razie płakałaś całą noc?
-
Bo pierwszy raz od śmierci Frederick’a, pierwszy raz od odejścia od Rona jakiś
mężczyzna tak na mnie zadziałał. Czułam się szczęśliwa, byłam spokojna, nawet
moment opowiadania o dziecku przy Malfoy’u nie był tak bolesny, jak na przykład
przy was. Przeraziłam się tego, przeraziłam się swoich uczuć w jego obecności.
– Panna Granger odwróciła wzrok od czarnowłosej i przeniosła go na Lilly.
Dziewczynka miętosiła w rączkach kawałek jej bluzki, który właśnie wyciągała z
buzi. Hermiona zapragnęła żyć właśnie takim życiem. Beztroskim, przepełnionym
zabawą, a kłopoty żeby sprowadzały się jedynie do dylematu, czy bawić się
lalkami, czy klockami. Zdawała sobie sprawę, że patrząc na Lilly uciekła przed
przeszywającym wzrokiem Pansy, ale nie potrafiła inaczej. Nie chciała dostrzec
w oczach przyjaciółki prawdy, której ona tak bardzo się wystrzegała.
-
Bałaś się szczęścia? Przecież chciałaś przestać żyć przeszłością. Jak chcesz to
zrobić, uciekając przed radością w życiu?
-
Nie chcę uciekać, ale nie chcę też szczęścia przy Malfoy’u. Nie chcę kolejny
raz przechodzić przez to wszystko, przez radość, rodzinę, później utratę. Nie
jestem na to gotowa.
-
Wybacz Hermiono, ale nie wydaje mi się, aby Draco chciał zostać twoim mężem, a
później ojcem waszego dziecka. On nie znosi dzieci i życia rodzinnego.
-
To nie o to chodzi Pan. To nie chodzi o Malfoy’a, ale wyłącznie o to, co wtedy
czułam. Nie czuję się gotowa, żeby odczuwać takie emocje przy żadnym
mężczyźnie. Na dobrą sprawę mógł być to każdy inny facet. I przy każdym, który
doprowadziłby mnie do uczucia spokoju, sprawił, że byłabym szczęśliwa, chciała
flirtować, czułabym to samo, co przy nim. – Pansy zamyśliła się nad słowami
Hermiony. Dostrzegała w nich potworną logikę jej zachowania i tego, co nią
kierowało. Przewodniczył temu wszystkiemu głównie strach. Lęk o przyszłość.
Kasztanowłosa nie była przerażona zachowaniem Dracona, ale swoimi własnymi
odruchami i uczuciami. Chciała od nich uciec, nie pamiętać, jak się flirtuje z
mężczyzną, wchodzi w głębszą znajomość. Pragnęła żyć dla dziecka, które umarło
bez czerpania korzyści dla siebie.
-
Czyli chcesz żyć na nowo, czuć szczęście, radość i miłość, ale bez udziału osób
trzecich?
-
Jedyną osobą, którą pokochałam, i przy której została cała moja miłość jest
Frederick. Boję się jakiejkolwiek znajomości z mężczyzną, bo dla mnie to
podstawy związku, czyli czegoś, czego nie chcę, na co nie czuję się gotowa. Nie
potrafię żyć w niezobowiązujących relacjach i jednorazowych wyskokach.
-
Ale Harrego i Blaisa się nie boisz. Chyba w takim razie nie rozumiem
wszystkiego.
-
Harry to mój przyjaciel, kocha cię najmocniej na świecie, podobnie Blaise, oni
nigdy nie pomyśleliby, żeby mnie całować. To przyjaciele, a Malfoy to po prostu
Malfoy. Dla niego jestem kujonicą z Hogwartu, z którą nic go nie łączy, więc
uznał, że można zabawić się moim kosztem.
-
Ustaliłyśmy coś, prawda? Draco nie chciał cię zaciągnąć do łóżka i wykorzystać.
-
Pansy nie wiesz tego! Nie wiesz tego tak samo jak ja. Nie wiem, co nim
kierowało, czemu chciał mnie pocałować, wiem jedynie, że nie powinnam nigdy do
takich rzeczy dopuścić. W moim życiu nie ma miejsca dla żadnego mężczyzny,
jedynie dla Frediego. – Hermiona kolejny raz czuła wzbierające w jej oczach
łzy. Do jasnej cholery dziewczyno weź się
w garść! Ile jeszcze będziesz ryczeć na wzmiankę o dziecku? Kasztanowłosa
niechętnie przyznała swojej podświadomości rację i otarła wierzchem dłoni oczy.
Płakała wystarczająco długo, teraz pora na zebranie wszystkich kawałków życia
do kupy i musi zacząć żyć dla synka, w końcu obiecała mu to. I nikt, nawet
zakichany od siedmiu boleści Malfoy nie powinien być w stanie jej w tym
przeszkodzić. Musi zapomnieć, udawać, że to spotkanie nigdy nie miało miejsca.
Nigdy nie spotkała się z Malfoy’em na cmentarzu, nie było żadnego szczeniaka,
nie była u niego w domu, nie było żadnych rozmów, nigdy jej nie przytulił, a chęć
pocałunku jest tylko urojeniem. Łatwo
powiedzieć, trudniej zrobić, co nie? Hermiona kolejny raz przytaknęła
swojej podświadomości, ale nie mogła się poddać. Zawsze była wytrwała w dążeniu
do celu, który sobie obrała. Teraz jej celem jest zapomnieć o Malfoy’u i o tym,
do czego między nimi doszło. Tak będzie najlepiej dla wszystkich, a w
szczególności dla niej.
-
Chcę zapomnieć. To wszystko nigdy nie miało miejsca.
-
Że co? – Pansy nie kryła swojego zdziwienia. Nie podejrzewała Hermiony o takie
podejście do sytuacji, ale na dobrą sprawę to było najlepsze wyjście. Udawać,
że to spotkanie nigdy się nie odbyło, a to, do czego na nim doszło również się
nie wydarzyło.
-
To co słyszysz. Muszę zapomnieć. Nie mogę żyć domysłami i urojeniami. Tak
będzie najlepiej.
-
Dla kogo?
-
Dla wszystkich. Nie pytaj więcej Pansy o to, nie wracaj do tego tematu, to
spotkanie nigdy nie miało miejsca, a gdy wróci Harry, proszę powiedz jemu to
samo, co ja tobie. Zapomnij tak samo jak ja staram się zapomnieć. – Hermiona
oddała małą Lilly Pansy i otrzepała bluzkę z niewidzialnych paprochów.
Następnie włożyła kozaki i sięgnęła do wieszaka po płaszcz, ale w ostatnim
momencie zorientowała się, że zostawiła go przecież u Malfoy’a. Zacisnęła w
powietrzu pięść i zamknęła oczy. Znowu ten cholerny Malfoy! Odwróciła się w
stronę Pansy i spróbowała uśmiechnąć się do niej. Był to blady i ledwie
dostrzegalny uśmiech, ale przynajmniej stwarzała pozory. Następnie udała się do
pokoju, gdzie stały wszystkie jej torby z rzeczami i wyciągnęła z jednej z nich
czarną kurtkę, którą po chwili miała już na sobie. Zabrała klucze z szafeczki
nocnej i ruszyła do drzwi wyjściowych. Miała wyjść, gdy zatrzymało ją wołanie
Pansy.
-
Miona! Gdzie ty idziesz?
-
Do kawiarni. Jakoś muszę zapomnieć, a praca wydaje się ku temu najlepsza.
-
Poczekaj, pójdziemy z tobą. – Jednak kasztanowłosa pokręciła przecząco głową.
-
Chcę być sama, proszę cię Pan.
-
Nie. Nie będziesz zarzynać się na śmierć tylko przez głupie postanowienie. – Te
słowa zatrzymały Hermionę na dłużej w mieszkaniu państwa Potter. Zamknęła drzwi
wyjściowe i oparła się o nie, krzyżując ręce na piersiach. Pansy w tym czasie
zdążyła włożyć małej Lilly buciki na nóżki i wiązała jej pod szyją szalik.
-
Uważasz, że jest głupie? – Ton głosu kasztanowłosej nie należał do
najprzyjemniejszych. Był wręcz agresywny, bo panna Granger nie widziała niczego
absurdalnego w swoim postanowieniu. Dla niej było to najlepsze wyjście z
zaistniałej sytuacji. Udawanie, że to, co się wydarzyło nigdy nie miało
miejsca. Być może kiedyś odczuje tego zgubne skutki, nie można w końcu całe
życie uciekać przed problemami i w końcu będzie musiała ponieść
odpowiedzialność za swoje czyny. Obecnie jednak zapomnienie było dla niej
najwygodniejszym rozwiązaniem. Brak pytań, brak domysłów, brak wszelkiej
analizy i rozpamiętywania. Takie wyjście było wygodne. Ale czy słuszne?
-
Tak. Uważam, że jest wręcz idiotyczne, ale rób jak chcesz.
-
Więc co twoim zdaniem powinnam zrobić?
-
Dowiedzieć się prawdy. Nigdy nie uciekałaś przed nią, zawsze jej szukałaś. Co
się tym razem zmieniło?
-
Bo nie chcę jej po prostu poznać. Pansy zapomnij tak samo, jak ja chcę
zapomnieć. O to jedno cię proszę i nie wracaj już więcej do tematu Malfoy’a.
Nie, jeśli cię wyraźnie o to nie poproszę. Umowa stoi? – Hermiona wyciągnęła w
kierunku przyjaciółki rękę. Pansy zawahała się. Była w sytuacji bez wyjścia tak
naprawdę. Jeśli odmówi Hermionie, to przyjaciółka będzie ją traktować z
dystansem. Jeśli z kolei przyjmie jej warunki, to choćby dowiedziała się od
Dracona, czemu chciał ją pocałować i tak nie będzie mogła powiedzieć o tym
kasztanowłosej. Będzie musiała udawać, że dzisiejsza rozmowa w ogóle nie miała
miejsca. Ale czy ona będzie potrafiła żyć z tak dużym kłamstwem? Pansy
spojrzała kolejny raz na przyjaciółkę i to jedno spojrzenie wystarczyło, aby
wiedzieć, że Hermiona zdania nie zmieni. Uścisnęła więc jej wyciągniętą dłoń i
tym samym poczuła, jak na własnej szyi zawiązuje ciasną pętlę. Pętlę kłamstwa i
życia w ułudzie. Przynajmniej odnośnie Dracona.
-
Zgadzam się. Nie mam wyjścia.
-
Cieszę się, że podzielasz moje zdanie.
–
Taa… O jakże się cieszę! Wprost skaczę z
radości! – Panna Granger wywróciła jedynie oczami i nie skomentowała ironicznej
wypowiedzi przyjaciółki. Zdawała sobie sprawę, że najrozsądniejsze wyjście to
nie było, ale obecnie najlepsze. I tego wytłumaczenia zamierzała się trzymać.
Nie wiedziała jedynie, że to rozwiązanie nie przyniesie wielkich efektów i już
niedługo będzie musiała ponownie zmierzyć się z obiektem swych rozmyślań i
problemów.
Ostatnie zdanie jest niczym masło na me uszy <3 To wszystko musi dać się jakoś ogarnąć. Wierzę w naszych głównych bohaterów. Teraz może bardziej ogólnie. Kolejny świetny rozdział. Wizyta Harry'ego u Dracona na szczęście obyła się bez rękoczynów i w sumie bardzo przypadła mi do gustu. Lubię takiego... ludzkiego Malfoya. Nie mniej jednak to Dulce awansował/a (szczerze to sama nie wiem, która końcówka jest tu tą właściwą :D) na mojego absolutnego ulubieńca <3 Zdecydowanie ktoś taki przyda się w życiu Dracona. Generalnie wszystko jest mega i już nie mogę się doczekać czerwca, a tymczasem powodzenia na maturach i niech Merlina nam sprzyja w tym trudnym czasie :D
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
I ja mam wytrzymać do czerwca? Może zawitam tutaj ponownie, ale pewna nie jestem. W końcu nie każdy wychodzi cało z depresji. I tak, możesz czuć się winna. Ewentualnie możesz mnie przekupić... Czekaj, to nie ma sensu. Zajrzę tutaj, choćby niewiadomo co się stało. A ja niepotrzebnie teraz histeryzuję (czyt. popadłam w słowotok).
OdpowiedzUsuńWesołych świąt! ;)
Pozdrawiam,
Cassie :)
Po 1 życzę ci Wesołych świąt!,
OdpowiedzUsuń2 zdania wszystkigo,
3 Dużo pomyszłow na dramione i Snypa,
4 chce by wrescie jak dasz radę polała się krew
5 Rozdział jest super,
6 Nie moge się doczekać czerwca,
7 Niech wena cię napelni po brzegi,bo twoje rozdziały cale nie są zwyczajne, są niezłykłe
Genialny rozdział! Czekam z niecierpliwością na kolejny i życzę powodzenia na maturze :)
OdpowiedzUsuńMiodzio!
OdpowiedzUsuńJa nie wiem jak wytrzymam tyle czasu bez Twoich notek :((
Rozdział genialny jak zawsze.
Powodzenia na maturze i do zobaczenia w czerwcu ;*
Pozdrawiam
~Blonde Princess~
Napisałam długi komentarz, ale gdy go wystawiałam wyłączył mi się internet ;__; Tak w skrócie- super rozdział, przede wszystkim długi :) Brakowało mi tu jakichś rękoczynów (ale to pewnie dlatego, że ostatnio czytałam dość brutalne opowiadanie xD), jednak jestem dość zadowolona z wizyty Harrego u Draco. Nie rozumiem, dlaczego ktoś miał problem pod ostatnim rozdziałem, ponieważ bardzo dobrze przekazujesz nam uczucia bohaterów i ich zachowanie jak dla mnie było prawidłowe. Każdy jednak inaczej wszystko odczuwa, różna jest mentalność, empatia u ludzi ;) Sądzę, że ten rozdział powinien im wszystko wyjaśnić. Pozdrawiam i życzę powodzenia w nauce i oczywiście na maturze :)
OdpowiedzUsuńCo tu dużo pisać? Rozdział jest świetny jak wszystkie pozostałe. Fajnie wymyśliłaś z tym szczeniakiem ;) czekam do czerwca i trzymam za ciebie kciuki. Poradzisz sobie :)
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award więcej tutaj --> http://milosc-tylko-ona-daje-nam-szczescie.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńGenialny! :-) kiedy wracasz?
OdpowiedzUsuńJeszcze trzy dni :D Nie umiem się doczekać! :D
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie najlepsze xD Nie no tak wgl super ! ♥
OdpowiedzUsuń"Twój pies najwyraźniej również. Trzymaj się Malfoy. " Przy tym momencie, padłam i nadal nie mogę się podnieść ze śmiechu "D
OdpowiedzUsuńświetne <3
OdpowiedzUsuń