czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział V

Witam!
Zapraszam na piątą część opowiadania, a przy okazji chciałabym Was prosić o wyrażenie opinii, co sądzicie o pomyśle na kolejny rozdział. Mam na niego dwa, ale na żaden całkowicie nie jestem w stanie się zdecydować:
         1. Perypetie miłosne Severusa
         2. Co dalej u Dracona?
Piszcie Wasze opinie, bo ja nie jestem w stanie podjąć decyzji. Do końca poniedziałku chciałbym mieć jakie takie rozeznanie, jeśli mogę Was o to prosić.

A przy okazji...
Jestem typem człowieka, który uwielbia tworzyć coś z niczego i właśnie takim ,,cósiem'' chciałam się z Wami podzielić. Dwa dni temu spod moich palców wyszedł taki oto naszyjnik:
Jak będziecie kiedyś we Wrocławiu i zobaczycie dziewczynę z czymś takim na szyi, to będziecie wiedzieli, że to najprawdopodobniej ja ;)

Pozdrawiam,
Realistka

* * * * *
            Mieszkanie państwa Potter znajdujące się na Agdon Street nie należało do olbrzymich, ale było wystarczającej wielkości. Utrzymane w jasnych kolorach z komfortowymi meblami i balkonem było dla nich wprost idealne. Pansy sama je dekorowała i urządzała, ponieważ uważała, że Harry myśli zbyt minimalistycznie. Z kolei mężczyzna twierdził, że nie wyjdzie z tego nic dobrego, gdyż kobiety mają zamiłowania do kolekcjonowania dużych ilości najróżniejszych bibelotów typu figurki, obrazy, małe flakoniki i Merlin wie jeszcze co. Zdziwił się bardzo, gdy wszedł do nowo-urządzonej sypialni i nie zobaczył niczego, co świadczyłoby o nadmiernej ingerencji kobiety. Ściany były w kolorze kości słoniowej i idealnie współgrały z ciemnymi meblami. Parkiet również był w tym samym odcieniu, choć Harry do tej pory nie mógł przeboleć rachunku za niego. Jego żona uparła się na drewniane podłogi, a one nie kosztowały małych pieniędzy, a ponadto były tak samo drogie w utrzymaniu. Przy ścianie, na której wisiał duży obraz panoramy Londynu utrzymany w szarych kolorach znajdowało się pokaźnej wielkości łóżko, którego zakup należał do obowiązku Harrego. Pansy była z niego bardzo zadowolona, a w szczególności do gustu przypadła jej delikatnie zdobiona rama. Po obu stronach łóżka stały zaś stoliki nocne, a przy ramie kobieta zawiesiła dwa kinkiety. Pan Potter nigdy w życiu nie podejrzewał, że jego żona jest tak bardzo zaradna życiowo. Pansy sama malowała ściany i składała meble, choć przy tych większych nie gardziła pomocą męża. Umiała dosłownie wszystko – kłaść kafelki, montować zmywarkę, nawet drobne prace elektryczne nie stanowiły dla niej wyzwania. I właśnie w takich momentach Harry czuł, kto jest w tym związku kobietą. Czuł wyraźnie dominację Pansy, ale nie przeszkadzało mu to. O ile jego żona nie godziła w jego męską dumę, karząc mu prać w rękach skarpetki bądź koszule, które nosiły oznaki dymu papierosowego. Tak jak sypialnia podobnie kuchnia, łazienka i salon były urządzone gustownie i klasycznie. Jedynie pokój ich malutkiej córeczki różnił się od reszty domu. Harry sprzeciwiał się pomysłowi Pansy, aby sama go malowała tak jak do tej pory cały dom, gdy była w ciąży. Nie chciał aby coś jej się stało, ale kobieta również do bezkonfliktowych nie należała. Po trzech nocach spędzonych przez mężczyznę na kanapie w końcu ustąpiła, ale i tak chciała mieć kontrolę. Kącik Lily były utrzymany głównie w barwach niebieskich, co nieco dziwiło przyjaciół i rodzinę państwa Potter, gdyż ten kolor zawsze był przypisywany chłopcom. Ale z tego właśnie powodu Pansy, gdy wybierała farbę kategorycznie odrzucała róż, twierdząc, że nie chce robić z ich córki małej księżniczki. Dziecko ma czuć miłość rodziców, a nie widzieć ją na ścianie. – To było zdanie obronne żony Harrego i bądź co bądź nikt nie mógł z nim dyskutować.
            Pansy skończyła usypiać małą Lilianę w momencie, gdy Harry razem z Hermioną weszli do mieszkania. Czarnowłosa kobieta była w niemałym szoku, gdy zobaczyła pannę Granger. Wypuściła z rąk książkę, którą czytała córce i przyłożyła dłonie do ust. Harry podszedł do niej i objął ją delikatnie, najpierw całując w policzek.
            - Pan, Hermiona zamieszka z nami przez jakiś czas, może być? – Kobieta pokiwała twierdząco głową i podeszła do przyjaciółki swojego męża, aby zabrać od niej płaszcz. Miała okazję, aby bliżej jej się przyjrzeć, bo prawda była taka, że nie poznawała dawnej Hermiony. Ta osoba przed nią była wychudzona, blada i wycieńczona, a nie tętniąca życiem. Przez materiał płaszcza Pansy wyczuła kościste barki dziewczyny, a na szarym swetrze jak na dłoni widać było linię kręgosłupa.
            - Gran… - Pani Potter ugryzła się w język. Nie powinna się tak do nie zwracać, mimo że nie darzyła jej jakąś szczególną przyjaźnią. Ale była człowiekiem, który nie był obojętny na ból i krzywdę drugiej osoby. – Hermiona, napijesz się herbaty?
            - Będę wdzięczna, dziękuję Pansy. – Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, gdy Hermiona wymówiła jej imię. Tak, mogą się nie lubić, ale szacunek to podstawa. Choć zaczynała pomału czuć do panny Granger cos na kształt sympatii. Wskazała jej ręką kuchnię i podążyły do niej, aby dołączyć do Harrego, który siedział przy stole zamyślony. Pansy nastawiła wodę i zasypała kubki herbatą.
            - Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci sypana. Ja osobiście nie znoszę tego torebkowego świństwa. – Hermiona pokiwała głową i usiadła skulona na jednym z krzeseł. Złapała przyjaciela za rękę, a on spojrzał na nią.
            - Harry nie martw się. Ja muszę zacząć żyć na nowo, a dobrze wiesz, że przy Ronie nie potrafię. – Głos kobiety był cichy i smutny. Pansy nie umiała patrzyć na czyjąś krzywdę, podeszła do Hermiony i przytuliła ją w delikatny sposób niczym matka swoje dziecko, głaszcząc po kasztanowych włosach.
            - Dasz radę, poradzisz sobie. Możesz tu zostać ile zechcesz. – Kobieta spojrzała na nią szerokimi oczami, a zaraz ponownie wtuliła się z żonę swojego przyjaciela i zaczęła płakać. Harry widząc wzrok małżonki opuścił kuchnię, zostawiając je same. Był mocno wycieńczony dzisiejszym dniem i jego organizm domagał się choć chwilowego odpoczynku. Udał się najpierw do pokoju Lily, gdzie ucałował ją w czoło, a następnie do sypialni, gdzie walnął się od razu na łóżko. Jednak nie minęła sekunda, a w pomieszczeniu znalazła się jego żona, wbijając w niego oskarżycielskie spojrzenie.
            - Chłopcze Który Przeżył Choć Nie Wiem Na Jak Długo, masz trzy sekundy, aby ściągnąć z siebie to brudne ubranie. Nie po to zakładałam dzisiaj czystą pościel, abyś ty mógł zostawić na niej odciski swoich stóp. Przypominam, że jesteś czarodziejem, a nie wojownikiem indiańskim z plemienia czarne szkity. – Pansy wyszła, a zaraz za nią Harry, który udał się do łazienki. Po chwili dało się słyszeć szum wody dobiegający zza drzwi. Kobieta wróciła z powrotem do kuchni i usiadła przy stole, na którym Hermiona postawiła już dwa kubki z gorącą, parującą cieczą. Z początku milczały, nie wiedząc o czym mają ze sobą rozmawiać, ale Pansy zaczęła ta cisza bardzo uwierać.
            - Co zamierzasz zrobić? – Hermiona wpatrywała się w zawartość swojego naczynia, jakby szukała w nim odpowiedzi. Czarnowłosa ujęła delikatnie jej rękę i spojrzała w oczy, lekko się uśmiechając. – Wiem, że nie specjalnie się lubimy, ale chcę ci pomóc.
            - To nie o to chodzi, to nie tak, że nie chcę z tobą rozmawiać, ja potrzebuję czasu.
            - Ale wszyscy to rozumieją, nawet ja. Po prostu chcę wiedzieć, czy masz już jakieś plany, to wszystko. – Panna Granger zamyśliła się głęboko i poczuła palące łzy pod powiekami. Na razie wiedziała, że musi odejść od Rona, a co dalej?
            - Nie wiem, nic nie przychodzi mi do głowy. – Pansy westchnęła głęboko i wsypała do swojej herbaty łyżeczkę cukru. Miała nieodparte wrażenie, że to będzie długa noc i nieprzespana.
            - Może jednak mogłabym ci jakoś pomóc? – Hermiona pokiwała przecząco głową, a jej wzrok spoczął na kościstych kolanach. Nie mogła prosić Pansy o nic, wystarczyło, że zgodziła się, aby zamieszkała z nimi na jakiś czas.
            - I tak za dużo zrobiłaś, pozwalając mi się tu zatrzymać.
            - Nie jestem żmiją bez serca jak o mnie myślisz. – Tym razem to czarnowłosa zwiesiła swoją głowę, a Hermiona poczuła wyrzut w jej słowach. W czasach szkolnych nienawidziła jej tak samo jak Malfoya, ale z czasem ich wrogość przekształciła się w tolerancję i kobiety nie syczały do siebie na każdym kroku.
            - Nie mów tak, może kiedyś tak myślałam, ale teraz jestem ci bardzo wdzięczna za to, że nie wyrzuciłaś mnie. Potrzebuję trochę czasu. – Pansy uśmiechnęła się lekko i upiła łyk swojej herbaty. Po jej ciele rozeszło się ciepło naparu, które tak bardzo lubiła. Nie miałaby serca, gdyby odmówiła Harremu. Poza tym wydawało jej się, że rozumie Hermionę i chciała jej jakkolwiek pomóc.
            - Cieszę się, że mi zaufałaś. Nie obraź się, ale dlaczego nie poszłaś do Ginny? W niej na pewno miałabyś więcej wsparcia niż u mnie.
            - Bo potrzebowałam kogoś, kto nie będzie mnie traktował jak porcelanową filiżankę, a Ginny bałaby się rozmawiać ze mną o czymkolwiek. – Hermiona sięgnęła po cukier i posłodziła swoją herbatę, a następnie wzięła mały łyk. Napój był jeszcze gorący, ale jego aromat przyjemnie drażnił nozdrza cytrusową wonią, a smak był równie  wyborny co zapach.
            - Zadziwiasz mnie, wiesz? Nie umiałabym tak z dnia na dzień powrócić do życia.
            - Nie robię tego dla siebie tylko dla Frediego. Nawet jeśli nie żyje to nie ma z takiej matki pożytku jaką byłam przez dwa lata. Chcę zrobić dla niego chociaż tyle.
            - Moje słowa pewnie nie są jakoś specjalnie warte uwagi, ale wierzę, że dasz sobie radę. – Pierwszy raz od wielu miesięcy na usta Hermiony wypłynął uśmiech. Szczery i wolny od smutku. Pansy nigdy by się do tego nie przyznała, ale kasztanowłosą kobietę od zawsze uważała za osobę ładniejsza od niej. W szkole to ona była otoczona wianuszkiem chłopaków, ale Granger w swojej naturalności była inna niż wszystkie dziewczyny i nie zdawała sobie sprawy jak wiele mężczyzn o niej marzy. Zazdrościła jej urody i pogody ducha, a najbardziej właśnie uśmiechu. Takiego dziewczęcego i wiecznie młodego. Zwiesiła delikatnie głowę i spojrzała na swoje paznokcie. Po chwili na swojej dłoni ujrzała rękę Hermiony.
            - Twoje słowa właśnie najbardziej mi pomagają, dziękuję. – Pansy nie odpowiedziała. Nigdy nie przypuszczałaby, że będzie prowadzić normalną rozmowę z Hermioną, i że zacznie ją darzyć sympatią. Ślub z Harrym był pierwszym krokiem ku poprawieniu między kobietami relacji, ale obie myślały, że na tym ich kontakt się zakończy. Może od czasu do czasu będą się widywać na jakichś spotkaniach. Jednak zarówno panna Granger jak i pani Potter zaczynały się do siebie przekonywać i budować cieniutką nić przyjaźni.
            - O czym tak myślisz? – Po dłuższej chwili milczenia Hermiona zdecydowała się ją przerwać. Chciała rozmawiać, o czymkolwiek, byleby tylko nie musieć myśleć, co zrobi ze swoim życiem. Ten dzień wyczerpał ją do granic możliwości i nie miała siły planować, co będzie dalej. Pansy bawiła się swoim kubkiem, jeżdżąc palcem po jego krawędzi. Nie wiedziała za bardzo o czym może rozmawiać z kobietą siedzącą obok niej. Zdecydowała się na najmniej drażliwy temat.
            - Nie chciałabyś pójść jutro ze mną na zakupy? – Hermionę zdziwiło nieco to pytanie. Nie pamiętała kiedy ostatnio była w centrum handlowym. Jakoś niespecjalnie lubiła chodzić po sklepach, ale siedzenie samemu w domu wydawało jej się gorszym pomysłem. Nie miała ochoty na ponowne spotkanie z przeszłością, a gdy była sama nie umiała myśleć o niczym innym.
            - Mogę ci potowarzyszyć. – Kobieta wydawała się być nieco weselsza. Potrzebowała kogoś, kto poszedłby z nią zakupić parę ubrań. Już dawno nie miała ku temu okazji, bo Harry wracał bardzo późno, a ona nie chciała kolejny tydzień z rzędu prosić swoich rodziców o pomoc w opiece nad Lily. O opiekunce nawet nie chciała słyszeć.
            -Dzięki wielkie, już dawno nigdzie nie byłam i przyda mi się czyjeś towarzystwo.
            - To żaden problem, może zacznę żyć, a nie udawać, że to robię. – Czarnowłosa pokręciła głową przecząco. Ona nie pozbierałaby się po stracie dziecka, szczególnie teraz, kiedy poznała jak smakuje macierzyństwo. Owszem wstawanie cztery razy w przeciągu nocy, gdy maluch się budzi nie jest niczym przyjemnym ale móc patrzyć jak rośnie i dawać mu całego siebie jest najpiękniejszym uczuciem na świecie.
            - Może udajesz Granger, ale to przejdzie. Podniosłaś się w końcu z klęczek i chcesz zacząć na nowo stawiać kroki. Merlinie! Gadam jak w jakimś filmie. – Kobiety uśmiechnęły się do siebie i w tym samym momencie sięgnęły po kubki z herbatą, co wywołało kolejne uśmiechy na ich twarzach. To było niesamowite jak w przeciągu niecałej godziny dwie nieprzepadające za sobą osoby zaczęły darzyć się zaufaniem i wsparciem. Hermiona była ogromnie wdzięczna Pansy, że ją rozumie. Ona nie przesiadywała przy jej łóżku i nie poiła jej eliksirami trzymającymi ją przy życiu. Nie zmuszała jej do niczego, a ona otworzyła się przed nią jak przed najlepszą przyjaciółką. Ginny kochała jak siostrę, ale była zbyt wrażliwa, aby móc jej teraz pomóc. Natomiast była Ślizgonka patrzyła realistycznie na sytuację i nie traktowała jej jak diamentowego talerzyka, który może przy chwili nieuwagi rozbić się o podłogę.
            Harry natomiast stał pod drzwiami łazienki i słuchał wymiany zdań między kobietami z otwartą buzią, która czekała aż wleci w nią jakaś mucha. Może i był ślepy, ale głuchy raczej jeszcze nie, a nie wierzył własnym uszom, że jego żona, dość specyficznie nastawiona do jego przyjaciół, z takim ciepłem i wyrozumiałością rozmawia z Hermioną. Spodziewał się drwiny i sarkazmu, a co usłyszał? Współczucie i chęć pomocy. Przy tym nawet Voldemort tańczący kankana wydawał mu się mniej dziwaczny niż zachowanie obu pań.
            Około godziny drugiej w nocy obie kobiety zdecydowały się na kolejną porcję herbaty. Hermiona wydawała się weselsza, może nie jakoś cudownie ekspresyjna, ale wyraźnie zaczęła się uśmiechać. Po kolejnym z rzędu uśmiechu Pansy nie wytrzymała i uderzyła lekko ręką o blat stołu.
            - Na Merlina, jak ty to robisz, że tak ładnie się śmiejesz? – Hermiona spojrzała na kobietę i nie wiedziała za bardzo co ma na to odpowiedzieć. Że nie ma pojęcia? Że robi to zwyczajnie, naturalnie? W końcu zdecydowała się na prawdę.
            - Nie wiem.
            - Nigdy bym tego nikomu nie powiedziała, więc jeśli ty to zrobisz to przysięgam, że przestanę być miła, ale zawsze wydawałaś mi się ode mnie ładniejsza. – Oczy dziewczyny rozszerzyły się ze zdziwienia. Ona ładniejsza od Pansy? Przecież to było śmieszne, jak ona mogła równać się z kobietą, za którą szalał cały Hogwart?
            - Żartujesz sobie ze mnie.
            - Granger nawet nie wiesz jak bardzo zazdrościłam ci tego, że wszyscy się na ciebie gapią, serio. Może i chłopaków miałam jak na pęczki, ale gdyby mieli do wyboru mnie a ciebie, to przegrałabym w przedbiegach.
            - Dlaczego tak uważasz? Pan jesteś ode mnie o wiele piękniejsza. – Czarnowłosa pokręciła stanowczo głową. Jej się nie sprzeciwia. Ona zawsze ma rację, nawet jak jej nie ma to i tak ma.
            - Ty jesteś naturalna i niedostępna, a do tego czarująca. Nie zdajesz sobie z tego sprawy. Ron w końcu nie kochał cię tylko i wyłącznie za wiedzę. – Na wspomnienie o byłym narzeczonym Hermiona poczuła jak w jej gardle zawiązuje się supeł. Miała wyrzuty sumienia, że go zostawiła, ale tak będzie lepiej dla nich obojga. Dwa lata mu ciążyła i chciała aby on też zaczął wieść normalne życie. Nie mogą tego robić razem, bo ona na zawsze pozostanie uwięziona w przeszłości. Pansy wychwyciła zmianę u Hermiony i ujęła jej rękę. Brązowooka spojrzała na nią smutnym wzrokiem.
            - Jeszcze długo będzie ci go brakować, ale nauczysz się z tym żyć.
            - Chcę aby ułożył sobie życie beze mnie, ja nie potrafię obdarzyć go takim samym uczuciem jak kiedyś. Całą swoją miłość do niego zostawiłam przy Fredericu. – Do oczu Hermiony ponownie zaczęły cisnąć się łzy, więc Pansy mocniej ścisnęła jej rękę, jakby miała nadzieję, że tym gestem powstrzyma napływające potoki. Po części się jej to udało, bo dziewczyna wytarła oczy rękawem swetra.
            - Za dużo o tym myślałaś w ostatnim czasie. Jak na moje oko wystarczy ci kopniaków w brzuch od życia. – Oczy Hermiony nieco się rozpromieniły, a na usta Pansy wypłynął ciepły uśmiech. Chyba naprawdę ją lubiła.
            - Dziękuję.
            - Podziękujesz mi jutro, jak kupimy coś nowego zamiast tego starego, wytartego i rozciągniętego swetra, który masz na sobie. – Kobieta spojrzała na swój ubiór. Rzeczywiście nie był w najlepszym stanie.
            - Co jest w nim nie tak?
            - Wszystko! Od koloru po krój! I zaczniesz coś wreszcie jeść bo wpadnę przy tobie w kompleksy. – Pansy była wyjątkowo szczupłą osobą. Nawet po ciąży udało jej się w szybkim czasie wrócić do swojej figury. Macierzyństwo nie było łatwe, ale można było ćwiczyć, wychowując dziecko, w szczególności, że Lily jest wyjątkowo ruchliwym szkrabem.
            - Przesadzasz.
            - Na twoim kręgosłupie można grać na cymbałkach, więc nie przesadzam. A poza tym muszę zainwestować w jakieś spódnice i sukienki. Harry narzeka, że ubieram się za mało kobieco. Ale jak mam się ubierać, jeśli Lily ozdabia codziennie moje koszule kolorowymi pawiami? – Hermiona uśmiechnęła się do swojej towarzyszki. Już dawno nie widziała córki swojego przyjaciela. Ostatni raz na chrzcinach i to tylko na zdjęciach, które pamięta jak przez mgłę. Ona wciąż miała w sercu Frederica i żadne, nawet najsłodsze dziecko nie wymazałoby go z jej pamięci. Pansy dostrzegła smutek w oczach koleżanki. Nie potrzebnie zaczynała temat o dziecku. Mogła ugryźć się w język, ale z drugiej strony miała w ogóle przestać wspominać o swoim ukochanym małym skarbie przy niej? Podświadomość kobiety pokręciła stanowczo głową. Dobrze wiedziała, że przychodząc do twojego mieszkania będzie widywać Lily. To była najszczersza prawda i Hermiona musiała zdawać sobie z tego sprawę. Pansy postanowiła zaryzykować i zaprowadzić ją do pokoju dziewczynki. Miała mieszane uczucia, bo nie wiedziała czy ma się spodziewać nawrotu depresji czy czegoś innego. Odezwała się do niej dość niepewnym głosem jak na siebie.
            - Chcesz ją zobaczyć? – Kobieta nie wiedziała co dostrzegła w oczach Kasztanowłosej. Strach? To zapewne przeważało, ale było tam coś jeszcze. Hermiona przytaknęła pomału głową, a Pansy podniosła się z krzesła i zaprowadziła ją do pokoju swojej córki. Dziewczynka spała na środku swojego drewnianego łóżeczka przykryta kocykiem w żółte kaczuszki. Dostała go od Blaisa, gdy mała obchodziła roczek. Pani Potter wyrzucała przyjacielowi, że niepotrzebnie wydawał pieniądze na prezenty, ale fakt, że przykrycie wyczuwa potrzebę temperatury ciała dziecka i dostosowuje się do niej przekonał ją do zatrzymania upominku. Pansy podeszła do łóżeczka i pogładziła po główce swoją córkę. Zaraz potem spojrzała na Hermionę, która stała w progu pokoju.
            - Podejdź, ona ma twardy sen. – Głosy przeszły w szepty, a kasztanowłosa niepewnie podążała w stronę koleżanki. Serce biło jej bardzo mocno i chciała stamtąd uciec. Nie była gotowa na kontakt z dzieckiem, ale tak bardzo chciała zobaczyć małą, że zdecydowała się ruszyć z miejsca. Ręce wyraźnie jej się trzęsły, gdy oparła je na krawędzi łóżeczka, a do oczu kolejny raz zaczęły cisnąć się łzy. Jak ona pragnęła cieszyć się takim szczęściem jak Harry i Pansy. Ile ona oddałaby za takiego malca. Otrząsnęła od siebie wkradające się w jej duszę ból i rozpacz. Przeszłość była przeszłością, Frediemu nic nie wróci życia, ale ciągle będzie w jej sercu, a to najważniejsze. Nigdy o nim nie zapomni, ale obiecała mu poprawę, że zacznie żyć.
            - Mogę jej dotknąć? – Pansy wzięła na ręce małą Lily, która chrapnęła w ramionach matki i podała ją Hermionie. Dziewczyna zawahała się, że upuści malca, ale w końcu wysunęła w jej stronę ręce. Po chwili stała na środku pokoju z córką państwa Potter na rękach, kołysząc nią lekko i uśmiechając się błogo. Przez jej myśl przebiegło, czy Frederic też byłby taki lekki jak dziewczynka. Pansy stała i przyglądała się sytuacji z niekłamaną satysfakcją. Była z siebie dumna, że zdecydowała się przyprowadzić tu Hermionę.
            - Jest taka leciutka i podobna do ciebie. – Pogładziła Lily po brzuszku a usta małej ułożyły się w półksiężyc. Dziewczynka bardzo lubiła ten gest.
            - Owszem, a je jak za pięciu. Nie nadążam ze zmienianiem pieluch. – Hermiona uśmiechnęła się i poczuła jedną łzę spływającą po jej policzku. Ale nie paliła żywym ogniem tak jak wszystkie do tej pory. Było w niej coś innego niż rozgoryczenie. Tak jakby pochodziła z innego zbiornika, nadziei i wiary na lepsze życie. Oddała Pansy dziewczynkę i wytarła łzę w sweter.
            - Jest piękna. Dziękuję, że mogłam ją zobaczyć i potrzymać.
            - Dasz radę, poradzisz sobie. Jesteś silną kobietą Granger. O Fredericu nie zapomnisz, ale jeszcze będziesz tak trzymać jego siostrę lub brata. – Hermiona uśmiechnęła się do czarnowłosej i głęboko wierzyła, że wcale się nie myli. Chciała, oj jak bardzo chciała móc budzić się w nocy, aby ukołysać malca do snu, aby patrzyć jak stawia pierwsze kroki, słyszeć jego pierwsze słowa. Miała to przecież, jednak odeszło. Ale czy to znaczy, że nigdy nie będzie jej dane cieszyć się takim małym szczęściem? Pansy dodała jej wiary i pewności siebie a tego jej właśnie zabrakło, gdy żegnała się z Fredim dwa lata temu. Hermiona jeszcze raz pogładziła małą Lily po brzuszku, a jej mama pocałowała ją w policzek. Następnie położyła dziewczynkę w jej łóżeczku i kobiety cicho opuściły pokoik dziecka, udając się z powrotem do kuchni.
            - Jest tak samo uparta jak Harry i ciężko jej cokolwiek przetłumaczyć. No ale cóż, coŚ po tacie musiała dostać. – Herbata, którą obie panie piły była już zimna, ale nie przeszkadzało im to. Najwidoczniej obie potrzebowały rozmowy o wszystkim i o niczym. Hermiona dziękowała w duchu Pansy, że ta nie chce jej na siłę pocieszać i nie maluje przyszłości w różowym kolorze. Chciała jej pomóc, ale na swój sposób, który kobiecie odpowiadał. Zajmowała jej głowę czymś innym niż ciągłym powracaniem do Frederica.
            - Naprawdę jest do ciebie podobna, macie te same rysy twarzy.
            - Oby tylko wzroku nie miała po Harrym, bo bez okularów to on widzi gorzej niż kret na słońcu. – Hermiona roześmiała się cichutko. Dobrze znała utrapienie przyjaciela, bo przez nie wiele razy mieli kłopoty. Poza tym, ona sama często służyła mu za okulistę i naprawiała szkła czy oprawki, gdy chłopak zapominał, że je ma i na przykład chodził w nich spać. Wierzyła Pansy w jej słowa, bo sama miała z nimi do czynienia podczas nauki w Hogwarcie.
            - Wiem coś o tym. Chcecie aby Lily miała rodzeństwo?
            - Harry bardzo chce, natomiast ja chcę mieć pewność, że jedno dziecko wychowuję dobrze, a dopiero potem zająć się następnym. Także niestety, ale mój mąż będzie musiał trzymać swoje plemniki tam, gdzie do tej pory. – Kobiety uśmiechnęły się do siebie. Pansy nigdy nie ukrywała, że chce powiększyć ich rodzinę o jeszcze jednego malucha. Ale przyrzekła sobie, że dopóki Lily nie skończy trzech lat to nie zajdzie w drugą ciążę. Chciała być dobrą matką i mieć stuprocentową pewność, że jej dziecko ma wszystko czego jej potrzeba. Nie ukrywała również, że pragnęła kolejnej dziewczynki. Z chłopcami było za dużo problemów. Przekonywała się o tym za każdym razem, gdy spotykała Malfoya i Zabiniego, obaj byli niby dorośli, a wciąż zachowywali się jak małe dzieci. Czasami miała wrażenie, że ich scysje przypominają sprzeczki maluchów w piaskownicy, którzy kłócą się o to, którego łopatka jest żółciejsza. Poza tym chciała złamać stereotyp o teściowej jędzy, a przy chłopcach raczej by jej się to nie udało. Hermiona siedziała zamyślona. W życiu nie powiedziałaby, że Pansy jest taką wielkoduszną osobą. Miała ją za zadufaną w sobie pannę z wyższych sfer stroniącą od pracy, a tymczasem kobieta zajmowała się w domu dosłownie wszystkim. Dziewczyna zdała sobie sprawę jak bardzo się myliła i musiała przyznać rację, że kompletnie jej nie zna.
            - Jesteś najlepszą mamą, jaką Lily mogła sobie wyśnić. – Hermiona mówiła prawdę. Uważała żonę swojego przyjaciela za bardzo dobrą matkę i nie wstydziła się tego. Skrycie liczyła, że ona również za parę lat usłyszy od kogoś podobne słowa. Pansy uśmiechnęła się promiennie i wstawiła ich kubki po herbacie do zmywarki.
            - Oj Granger, do ideału jeszcze mi dużo brakuje, ale chyba mała nie narzeka. Nie wiem, okaże się w przyszłości. – Pansy zamknęła zmywarkę i usiadła z powrotem na swoim miejscu.
            - Będzie ci za wszystko wdzięczna. Słuchaj Pansy… - Dziewczyna zwiesiła lekko głowę. Wstydziła się trochę swojego pytania i czarnowłosa to czuła. – Nie obraź się na mnie i nie miej mi tego za złe, ale chciałabym wiedzieć, gdzie pracujesz.
            - Cóż, na pełen etat jestem zatrudniona jako niańka dwójki dzieci, pralka, zmywarka, deska do prasowania, suszarka i kuchenka, a w wolnych chwilach piszę do miesięcznika HighHeels. – Hermiona zamrugała oczami parę razy na co w odpowiedzi Pansy się roześmiała.
            - A tak na poważnie to teraz wzięłam urlop i moją działkę z gazety przejął ktoś inny, ale przed wypuszczeniem tekstu do druku zawsze ląduje u mnie i redaguję go w wolnym czasie.
            - Piszesz w rubryce ,,Od psychologicznej strony”? – Pansy przytaknęła głową.
            - Próbowałam w ,,Kuchnia od kuchni”, ale nudziło mnie to.
            - Uwielbiam czytać twoje artykuły, są takie prawdziwe. – Kobieta rozszerzyła nieco swoje oczy i przybliżyła się do koleżanki.
            - Naprawdę? Myślałam, że ludzie ten fragment czasopisma omijają szerokim łukiem. – Hermiona pokiwała przecząco głową i zaczęła wypytywać Pansy o pracę w gazecie. Miesięcznik HighHeels zaraz po Proroku Codziennym był drugim czasopismem, które kobieta kupowała systematycznie i skrupulatnie czytała każdy artykuł, który jak się okazało wychodził spod palców Pansy. Teksty dziewczyny były prawdziwe i czuć w nich było duszę autora i za to właśnie najbardziej Hermiona lubiła ten miesięcznik.
           
            Zegar zaczął wybijać godzinę wpół do czwartej w nocy i zarówno Hermiona jak i Pansy zaczęły odczuwać potrzebę snu. Kobiety nie siedziały już przy stole, a wręcz na nim leżały i próbowały zmusić swoje oczy, aby nie czuły przyciągania ziemskiego.
            - Jak się zaraz nie położę to zasnę jutro w pierwszej lepszej przymierzalni.
            - Nie ukrywam, że ja też jestem zmęczona. – Pansy wyprostowała się jak struna, przeciągając swoje ciało, a Hermiona próbowała zdusić ziewnięcie, co okazało się zbyt trudną czynnością. Pani Potter podniosła się powoli ze swojego miejsca, a za nią jej rozmówczyni. Udały się do pokoju gościnnego, w którym Pansy miała swoje małe biuro, gdzie redagowała teksty do gazety, gdy tylko znalazła wolną chwilę. Pomieszczenie było najmniejsze ze wszystkich – pokryte panelami ściennymi od góry do dołu, jak również na podłodze. Pod oknem stało duże biurko, na którym leżał laptop i kilka przyborników z długopisami i karteczkami, zaś przy drzwiach stała sporych rozmiarów kanapa w odcieniu kawy z mlekiem. Pansy szybko ją rozłożyła i wyjęła czystą pościel, aby rozścielić dla Hermiony łóżko. Jednak ta szybko podeszła do niej i zabrała się za tę czynność sama.
            - Pansy poradzę sobie, lepiej jak pójdziesz już do łóżka. – Kobieta przetarła swoje zmęczone oczy i przytaknęła głową.
            - Może faktycznie pójdę spać, ktoś musi przecież jutro zrobić zakupy, bo mój mąż znowu wziął więcej godzin w szpitalu. Miłosierny samarytanin się znalazł. Dobranoc Hermiono.
            - Dobranoc Pan. – Czarnowłosa wyszła z pokoju odbijając się od ściany do ściany, a panna Granger dokończyła rozścielanie dla siebie łóżka. Po chwili usłyszała jeszcze zamykanie drzwi od sypialni państwa Potter. Hermiona usiadła na brzegu posłania i objęła się rękami. To był pierwszy dzień, gdzie odważyła się do kogoś odezwać. To był również dzień, w którym złamała Ronowi serce i zyskała przyjaciółkę w postaci swojego dawnego wroga. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie rozmowy z Pansy. Kiedyś nigdy nie pomyślałaby nawet, że zamieni z nią normalne słowo, a teraz okazała się ona osobą, która rozumie ją jakby znały się od dzieciństwa. Niesamowite jak ludzie się zmieniają. I ona również musi się zmienić. Przeszłość powinna zostać tam, gdzie jej miejsce, bo zbyt długie rozpamiętywanie jej wymazuje teraźniejszość. Kasztanowłosa ściągnęła z siebie swój szary sweter i weszła pod miękką kołdrę. Okryła się nią dosyć szczelnie i przyłożyła głowę do poduszki. Zaczyna normalne życie z Fredim w sercu.

            Pansy weszła po cichu to sypialni rozebrała się z ubrania, aby założyć na siebie swoją ulubioną błękitną pidżamę. Wsunęła się niemal bezszelestnie pod kołdrę, tak aby nie zbudzić Harrego. Jednak mężczyzna nie spał, a gdy tylko jego żona ułożyła się w łóżku zapalił boczną lampkę po jego stronie.
            - Do łazienki myć się, ale już. – Kobieta otworzyła jedno oko i ujrzała poważną twarz swojego dręczyciela. Jej organizm domagał się snu, a ten musiał zawracać jej głowę takimi bzdetami.
            - Jutro.
            - Przypominam pani, że jest pani czarodziejką, a nie Indianką z plemienia czarne stopy. – Harry przedrzeźniał Pansy jej własnymi zgryźliwościami. Jednak ona obróciła się do niego plecami i nakryła po uszy kołdrą.
            - Jeśli jaśnie pan czarodziej jest tak wyczulony na punkcie brudu to może zacznie swoje zużyte skarpetki wrzucać do kubełka na pranie, a nie robić z nich kulki do armaty?
            - Śmiej się śmiej kobieto, a jak przyjdzie wojna to skąd weźmiesz pociski? – Pansy odwróciła się gwałtownie w stronę swojego męża i patrząc na niego wzrokiem mordercy odezwała się przesłodzonym głosem.
            - Zapewniam cię skarbie, że zapach z twojej szafy z pewnością odeprze atak. Dobranoc! – Sięgnęła ręką, aby zgasić lampkę tak bardzo rażącą ją w oczy i odwróciła się ponownie tyłem do Harrego, zostawiając go z wyrazem osłupienia na twarzy. Mężczyzna nie rozumiał, dlaczego kobiety zawsze miały jakieś zastrzeżenia jeśli chodziło o użytkowanie garderoby. Zostawianie skarpetek w każdym możliwym kącie należało do samczej natury i Bóg dokładnie o tym wiedział, gdy tworzył człowieka. Z tą myślą pan Potter ułożył się wygodniej po swojej stronie łóżka i zasnął niczym małe dziecko, a śnił o Wielkiej Bitwie o Hogwart, która rozegrała się przed laty, i że wygrywa ją przy użyciu machin wojennych miotającymi skarpetkami.

20 komentarzy:

  1. Rozmowa Pansy i Hermiony cos mi przypomina, ta dawka Realizmu :) swietnie opisane.
    Plusy za opisy pomieszczen i humor.
    Osobiscie nie moge sie doczekac co u Dracona.
    pozdrowienia.
    N.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Voldemort tańczący kankana..szczerze chciałabym to zobaczyć.

      Usuń
  2. A więc jestem. Dziękuję, że napisałaś mi o rozdziale, bo pewnie przez to wszystko bym nie zauważyła. Dziś na szybko, ale obiecuje, że pod następnym rozdziałem bardziej się rozpiszę. Ok, początek był cudny ! Opis wnętrza, cóż z pomieszczeniami mam mały problem więc zawsze podziwiam jak mowa jest o wystroju itd. Cieszę się, że tak wszystko szczegółowo opisujesz, wszystko jest dopracowane.
    Podoba mi się Pansy w Twojej odsłonie, zawsze w opowiadaniach była jakąś pustą lalą, a tutaj jest taka przyjazna i miła. Hermiona...martwię się o nią...Nie jest w dobrym stanie.
    Naturalność wypowiedzi za każdym razem mnie zadziwia. To dopiero początek, a ja już uwielbiam tą historię ! <3
    Hm, co do kolejnego rozdziału...Oba pomysły są świetne...Może byś jej jakoś połączyła ? :( Ostatecznie stawiam na ,,Co dalej u Dracona?''.
    Jej, sama zrobiłaś ten naszyjnik ? Piękny, ja kompletnie nie nadaje się do takich rzeczy xD.

    Pozdrawiam :*

    Ps: Dziękuję, że czytasz mojego bloga, zapraszam także do obserwowania.

    co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam, aby opis domu wyszedł naturalnie, nie lubię wstawiać obrazków, bo wydaje mi się do po prostu śmieszne, wolę oddziaływać na wyobraźnię. Z Hermioną jeszcze trochę będzie nieciekawie, więc musisz uzbroić się z cierpliwość. Pansy to po części ja, podobnie jak Lucjusz i Draco. W każdym z bohaterów można odnaleźć cząstkę mnie :)

      Jak teraz czytam Twój komentarz to pomysł z połączeniem obydwu wątków wydaje się naprawdę świetny i zastanawiam się, dlaczego sama na niego nie wpadłam?

      Dziękuję za komentarz i gorąco pozdrawiam,
      Realistka

      Usuń
  3. Bardzo mi się spodobał ten rozdział, lubię jak Harry jest z Pansy, a Ginny z Blaise'm. Już nie mogę się doczekać wątku dramione. Zapowiada się obiecująco, jeszcze tak naprawdę się do końca nie zaczął a jest już jednym z moich ulubionych blogów dramione. mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się już nie długo. Bardzo mi się podoba to jak opisujesz wygląd wnętrz, nie ma go za dużo ani za mało, można sobie wyobraźić jak to wygląda, jestem Ci bardzo wdzięczna za to, że nie dodajesz zdjęć do opisu bo chyba chodzi o to, żebyśmy to sobie wyobrazili. Liczę na to, że kolejne rozdziały będą równie udane.
    Pozdrawiam i życzę kolejnej dawki weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze pójdzie to rozdział 6 już 28 sierpnia. Nie lubię wstawiać obrazków, bo wydaje mi się to dziecinne, tak jakby autor nie dorósł do pisania i nie potrafił opisać wyglądu wnętrza. Oczywiście, że prościej jest wstawić zdjęcie i napisać, że weszli do salonu, ale po co? Wolę oddziaływać na wyobraźnię ;)

      Do spotkania Dracona i Hermiony dojdzie niebawem, ale raczej nie będzie ono należało do najprzyjemniejszych. Myślę, że za jakieś dwa do trzech tygodni, jak wena dopisze :D

      Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz,
      Realistka

      Usuń
  4. Super rozdział. Nie napiszę niczego oryginalnego bo wszystko jest napisane w poprzednich komentarzach.
    Mimo że to dopiero ( a może aż? ) 5 rozdział widać że coś się dzieje ( w niektórych opowiadaniach 10 rozdziałów to jedno i to samo ).
    Śliczny naszyjnik. Ja zawsze obiecuję sobie że zacznę coś robić i nigdy nie mam czasu
    zrealizować tego postanowienia. Więc OGROMNY szacunek że robisz tzw. rękodzieła.
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdział.

    pozdrawiam
    - Karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uznanie odnośnie naszyjnika i rozdziału. Kocham bawić się w takie bzdety i robić coś z niczego, wtedy jest z tego największa satysfakcja jak juz wyjdzie. Spróbuj, bo do tego potrzeba jedynie cierpliwości i talentu, niczego więcej, a zadowolenie jest niemałe po skończonej pracy :)

      Pozdrawiam,
      Realistka

      Usuń
  5. P.S
    " Co dalej u Dracona? "

    pozdrawiam
    - Karola

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudny wybór, ale chyba "Co dalej u Dracona?" :)
    Rozdział świetny ;)
    Mam nadzieję, że zakupy Pansy i Hermiony przejdą bez większych wstrząsów (w końcu Hermiona zaczyna żyć, a tak długi okres spędzony tak na prawdę na zyciu jak roślina, nie wpływa dobrze na psychikę)
    No cóż... Nie będę już cię bardziej zanudzać i po prostu życzę ci weny :D
    A jeszcze w związku z naszyjnikiem, to jest całkiem całkiem, aczkolwiek sama bym go nie założyła (może dlatego, że rzadko noszę biżuterię?)
    No nic, pozdrawiam i jeszcze raz życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wena bardzo dziękuje, a naszyjnik nie każdemu musi się podobać. Ja lubię, gdy wyróżniam się z tłumu, ale takich dziwaków jak ja jest naprawdę mało :P Ale bardzo dziękuję za opinię :)

      Zakupy przejdą bez wybuchów, ale to co będzie się działo po nich już nie bardzo ;) Dojdzie wtedy do spotkania naszych bohaterów, ale to za jakiś czas, o ile wena będzie nadal dopisywać.

      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam,
      Realistka

      Usuń
  7. Rozdział bardzo mi się podoba, czekam na następny ^^ Piękny naszyjnik ;)
    P.S.Wybieram "Co dalej u Dracona?"
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja rozumiem ból Pansy, tyle, że ja to samo przechodzę z młodszym bratem i jego odzieżom :D No ale to nie o moim barcie mowa, a o rozdziale, który jest świetny. Cała rozmowa Pansy z Hermioną wyszła naprawdę wspaniale, tak naturalnie i w ogóle cudo. Małżeńskie sprzeczki w sypialni i ostatnie zdanie rozwaliły mnie na łopatki :D Co do następnej notki, to chyba chciałabym się dowiedzieć co u Dracona mimo iż miłosne perypetie Snape'a również bardzo mnie interesują :)
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział ♥ Czekam na kolejny i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. This is my first time visit at here and i am truly pleassant to read everthing at one place.



    Also visit my web blog meladerm reviews

    OdpowiedzUsuń
  11. Wpadlam przypadkiem i juz mam Cie w zakladdkach ;>

    Zapraszam do mnie - dramione-love-lost-lonely.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    Mała Czarna ;3

    OdpowiedzUsuń
  12. Nominowałam Cię do Libster Award. Więcej informacji na http://dramione-love-lost-lonely.blogspot.com/2014/08/libster-award.html

    Pozdrawiam,
    Mała Czarna

    OdpowiedzUsuń
  13. Napisałaś to tak że czułam jak bym znajdowała się przy tej rozmowie

    OdpowiedzUsuń
  14. Ostatnie zdanie najlepsze :D

    OdpowiedzUsuń