Zapraszam na piątą część opowiadania, a przy okazji chciałabym Was prosić o wyrażenie opinii, co sądzicie o pomyśle na kolejny rozdział. Mam na niego dwa, ale na żaden całkowicie nie jestem w stanie się zdecydować:
1. Perypetie miłosne Severusa
2. Co dalej u Dracona?
Piszcie Wasze opinie, bo ja nie jestem w stanie podjąć decyzji. Do końca poniedziałku chciałbym mieć jakie takie rozeznanie, jeśli mogę Was o to prosić.
A przy okazji...
Jestem typem człowieka, który uwielbia tworzyć coś z niczego i właśnie takim ,,cósiem'' chciałam się z Wami podzielić. Dwa dni temu spod moich palców wyszedł taki oto naszyjnik:
Jak będziecie kiedyś we Wrocławiu i zobaczycie dziewczynę z czymś takim na szyi, to będziecie wiedzieli, że to najprawdopodobniej ja ;)
Pozdrawiam,
Realistka
* * * * *
Mieszkanie państwa Potter znajdujące się na
Agdon Street nie należało do olbrzymich, ale było wystarczającej wielkości.
Utrzymane w jasnych kolorach z komfortowymi meblami i balkonem było dla nich
wprost idealne. Pansy sama je dekorowała i urządzała, ponieważ uważała, że
Harry myśli zbyt minimalistycznie. Z kolei mężczyzna twierdził, że nie wyjdzie
z tego nic dobrego, gdyż kobiety mają zamiłowania do kolekcjonowania dużych
ilości najróżniejszych bibelotów typu figurki, obrazy, małe flakoniki i Merlin
wie jeszcze co. Zdziwił się bardzo, gdy wszedł do nowo-urządzonej sypialni i
nie zobaczył niczego, co świadczyłoby o nadmiernej ingerencji kobiety. Ściany
były w kolorze kości słoniowej i idealnie współgrały z ciemnymi meblami. Parkiet
również był w tym samym odcieniu, choć Harry do tej pory nie mógł przeboleć
rachunku za niego. Jego żona uparła się na drewniane podłogi, a one nie
kosztowały małych pieniędzy, a ponadto były tak samo drogie w utrzymaniu. Przy
ścianie, na której wisiał duży obraz panoramy Londynu utrzymany w szarych
kolorach znajdowało się pokaźnej wielkości łóżko, którego zakup należał do
obowiązku Harrego. Pansy była z niego bardzo zadowolona, a w szczególności do
gustu przypadła jej delikatnie zdobiona rama. Po obu stronach łóżka stały zaś
stoliki nocne, a przy ramie kobieta zawiesiła dwa kinkiety. Pan Potter nigdy w
życiu nie podejrzewał, że jego żona jest tak bardzo zaradna życiowo. Pansy sama
malowała ściany i składała meble, choć przy tych większych nie gardziła pomocą
męża. Umiała dosłownie wszystko – kłaść kafelki, montować zmywarkę, nawet
drobne prace elektryczne nie stanowiły dla niej wyzwania. I właśnie w takich
momentach Harry czuł, kto jest w tym związku kobietą. Czuł wyraźnie dominację
Pansy, ale nie przeszkadzało mu to. O ile jego żona nie godziła w jego męską
dumę, karząc mu prać w rękach skarpetki bądź koszule, które nosiły oznaki dymu
papierosowego. Tak jak sypialnia podobnie kuchnia, łazienka i salon były
urządzone gustownie i klasycznie. Jedynie pokój ich malutkiej córeczki różnił
się od reszty domu. Harry sprzeciwiał się pomysłowi Pansy, aby sama go malowała
tak jak do tej pory cały dom, gdy była w ciąży. Nie chciał aby coś jej się
stało, ale kobieta również do bezkonfliktowych nie należała. Po trzech nocach
spędzonych przez mężczyznę na kanapie w końcu ustąpiła, ale i tak chciała mieć
kontrolę. Kącik Lily były utrzymany głównie w barwach niebieskich, co nieco
dziwiło przyjaciół i rodzinę państwa Potter, gdyż ten kolor zawsze był
przypisywany chłopcom. Ale z tego właśnie powodu Pansy, gdy wybierała farbę
kategorycznie odrzucała róż, twierdząc, że nie chce robić z ich córki małej
księżniczki. Dziecko ma czuć miłość rodziców, a nie widzieć ją na ścianie. – To
było zdanie obronne żony Harrego i bądź co bądź nikt nie mógł z nim dyskutować.
Pansy skończyła usypiać małą Lilianę
w momencie, gdy Harry razem z Hermioną weszli do mieszkania. Czarnowłosa
kobieta była w niemałym szoku, gdy zobaczyła pannę Granger. Wypuściła z rąk
książkę, którą czytała córce i przyłożyła dłonie do ust. Harry podszedł do niej
i objął ją delikatnie, najpierw całując w policzek.
- Pan, Hermiona zamieszka z nami
przez jakiś czas, może być? – Kobieta pokiwała twierdząco głową i podeszła do
przyjaciółki swojego męża, aby zabrać od niej płaszcz. Miała okazję, aby bliżej
jej się przyjrzeć, bo prawda była taka, że nie poznawała dawnej Hermiony. Ta
osoba przed nią była wychudzona, blada i wycieńczona, a nie tętniąca życiem.
Przez materiał płaszcza Pansy wyczuła kościste barki dziewczyny, a na szarym
swetrze jak na dłoni widać było linię kręgosłupa.
- Gran… - Pani Potter ugryzła się w
język. Nie powinna się tak do nie zwracać, mimo że nie darzyła jej jakąś
szczególną przyjaźnią. Ale była człowiekiem, który nie był obojętny na ból i
krzywdę drugiej osoby. – Hermiona, napijesz się herbaty?
- Będę wdzięczna, dziękuję Pansy. –
Kobieta uśmiechnęła się delikatnie, gdy Hermiona wymówiła jej imię. Tak, mogą
się nie lubić, ale szacunek to podstawa. Choć zaczynała pomału czuć do panny
Granger cos na kształt sympatii. Wskazała jej ręką kuchnię i podążyły do niej,
aby dołączyć do Harrego, który siedział przy stole zamyślony. Pansy nastawiła
wodę i zasypała kubki herbatą.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadza
ci sypana. Ja osobiście nie znoszę tego torebkowego świństwa. – Hermiona pokiwała
głową i usiadła skulona na jednym z krzeseł. Złapała przyjaciela za rękę, a on
spojrzał na nią.
- Harry nie martw się. Ja muszę
zacząć żyć na nowo, a dobrze wiesz, że przy Ronie nie potrafię. – Głos kobiety
był cichy i smutny. Pansy nie umiała patrzyć na czyjąś krzywdę, podeszła do
Hermiony i przytuliła ją w delikatny sposób niczym matka swoje dziecko,
głaszcząc po kasztanowych włosach.
- Dasz radę, poradzisz sobie. Możesz
tu zostać ile zechcesz. – Kobieta spojrzała na nią szerokimi oczami, a zaraz ponownie
wtuliła się z żonę swojego przyjaciela i zaczęła płakać. Harry widząc wzrok
małżonki opuścił kuchnię, zostawiając je same. Był mocno wycieńczony
dzisiejszym dniem i jego organizm domagał się choć chwilowego odpoczynku. Udał
się najpierw do pokoju Lily, gdzie ucałował ją w czoło, a następnie do
sypialni, gdzie walnął się od razu na łóżko. Jednak nie minęła sekunda, a w
pomieszczeniu znalazła się jego żona, wbijając w niego oskarżycielskie
spojrzenie.
- Chłopcze Który Przeżył Choć Nie
Wiem Na Jak Długo, masz trzy sekundy, aby ściągnąć z siebie to brudne ubranie.
Nie po to zakładałam dzisiaj czystą pościel, abyś ty mógł zostawić na niej
odciski swoich stóp. Przypominam, że jesteś czarodziejem, a nie wojownikiem
indiańskim z plemienia czarne szkity. – Pansy wyszła, a zaraz za nią Harry,
który udał się do łazienki. Po chwili dało się słyszeć szum wody dobiegający
zza drzwi. Kobieta wróciła z powrotem do kuchni i usiadła przy stole, na którym
Hermiona postawiła już dwa kubki z gorącą, parującą cieczą. Z początku
milczały, nie wiedząc o czym mają ze sobą rozmawiać, ale Pansy zaczęła ta cisza
bardzo uwierać.
- Co zamierzasz zrobić? – Hermiona
wpatrywała się w zawartość swojego naczynia, jakby szukała w nim odpowiedzi.
Czarnowłosa ujęła delikatnie jej rękę i spojrzała w oczy, lekko się
uśmiechając. – Wiem, że nie specjalnie się lubimy, ale chcę ci pomóc.
- To nie o to chodzi, to nie tak, że
nie chcę z tobą rozmawiać, ja potrzebuję czasu.
- Ale wszyscy to rozumieją, nawet
ja. Po prostu chcę wiedzieć, czy masz już jakieś plany, to wszystko. – Panna
Granger zamyśliła się głęboko i poczuła palące łzy pod powiekami. Na razie
wiedziała, że musi odejść od Rona, a co dalej?
- Nie wiem, nic nie przychodzi mi do
głowy. – Pansy westchnęła głęboko i wsypała do swojej herbaty łyżeczkę cukru.
Miała nieodparte wrażenie, że to będzie długa noc i nieprzespana.
- Może jednak mogłabym ci jakoś
pomóc? – Hermiona pokiwała przecząco głową, a jej wzrok spoczął na kościstych
kolanach. Nie mogła prosić Pansy o nic, wystarczyło, że zgodziła się, aby
zamieszkała z nimi na jakiś czas.
- I tak za dużo zrobiłaś, pozwalając
mi się tu zatrzymać.
- Nie jestem żmiją bez serca jak o
mnie myślisz. – Tym razem to czarnowłosa zwiesiła swoją głowę, a Hermiona
poczuła wyrzut w jej słowach. W czasach szkolnych nienawidziła jej tak samo jak
Malfoya, ale z czasem ich wrogość przekształciła się w tolerancję i kobiety nie
syczały do siebie na każdym kroku.
- Nie mów tak, może kiedyś tak
myślałam, ale teraz jestem ci bardzo wdzięczna za to, że nie wyrzuciłaś mnie.
Potrzebuję trochę czasu. – Pansy uśmiechnęła się lekko i upiła łyk swojej
herbaty. Po jej ciele rozeszło się ciepło naparu, które tak bardzo lubiła. Nie
miałaby serca, gdyby odmówiła Harremu. Poza tym wydawało jej się, że rozumie
Hermionę i chciała jej jakkolwiek pomóc.
- Cieszę się, że mi zaufałaś. Nie
obraź się, ale dlaczego nie poszłaś do Ginny? W niej na pewno miałabyś więcej
wsparcia niż u mnie.
- Bo potrzebowałam kogoś, kto nie
będzie mnie traktował jak porcelanową filiżankę, a Ginny bałaby się rozmawiać
ze mną o czymkolwiek. – Hermiona sięgnęła po cukier i posłodziła swoją herbatę,
a następnie wzięła mały łyk. Napój był jeszcze gorący, ale jego aromat
przyjemnie drażnił nozdrza cytrusową wonią, a smak był równie wyborny co zapach.
- Zadziwiasz mnie, wiesz? Nie
umiałabym tak z dnia na dzień powrócić do życia.
- Nie robię tego dla siebie tylko
dla Frediego. Nawet jeśli nie żyje to nie ma z takiej matki pożytku jaką byłam
przez dwa lata. Chcę zrobić dla niego chociaż tyle.
- Moje słowa pewnie nie są jakoś
specjalnie warte uwagi, ale wierzę, że dasz sobie radę. – Pierwszy raz od wielu
miesięcy na usta Hermiony wypłynął uśmiech. Szczery i wolny od smutku. Pansy
nigdy by się do tego nie przyznała, ale kasztanowłosą kobietę od zawsze uważała
za osobę ładniejsza od niej. W szkole to ona była otoczona wianuszkiem
chłopaków, ale Granger w swojej naturalności była inna niż wszystkie dziewczyny
i nie zdawała sobie sprawy jak wiele mężczyzn o niej marzy. Zazdrościła jej
urody i pogody ducha, a najbardziej właśnie uśmiechu. Takiego dziewczęcego i
wiecznie młodego. Zwiesiła delikatnie głowę i spojrzała na swoje paznokcie. Po
chwili na swojej dłoni ujrzała rękę Hermiony.
- Twoje słowa właśnie najbardziej mi
pomagają, dziękuję. – Pansy nie odpowiedziała. Nigdy nie przypuszczałaby, że
będzie prowadzić normalną rozmowę z Hermioną, i że zacznie ją darzyć sympatią.
Ślub z Harrym był pierwszym krokiem ku poprawieniu między kobietami relacji,
ale obie myślały, że na tym ich kontakt się zakończy. Może od czasu do czasu
będą się widywać na jakichś spotkaniach. Jednak zarówno panna Granger jak i
pani Potter zaczynały się do siebie przekonywać i budować cieniutką nić
przyjaźni.
- O czym tak myślisz? – Po dłuższej
chwili milczenia Hermiona zdecydowała się ją przerwać. Chciała rozmawiać, o
czymkolwiek, byleby tylko nie musieć myśleć, co zrobi ze swoim życiem. Ten
dzień wyczerpał ją do granic możliwości i nie miała siły planować, co będzie
dalej. Pansy bawiła się swoim kubkiem, jeżdżąc palcem po jego krawędzi. Nie wiedziała
za bardzo o czym może rozmawiać z kobietą siedzącą obok niej. Zdecydowała się
na najmniej drażliwy temat.
- Nie chciałabyś pójść jutro ze mną
na zakupy? – Hermionę zdziwiło nieco to pytanie. Nie pamiętała kiedy ostatnio
była w centrum handlowym. Jakoś niespecjalnie lubiła chodzić po sklepach, ale
siedzenie samemu w domu wydawało jej się gorszym pomysłem. Nie miała ochoty na
ponowne spotkanie z przeszłością, a gdy była sama nie umiała myśleć o niczym
innym.
- Mogę ci potowarzyszyć. – Kobieta
wydawała się być nieco weselsza. Potrzebowała kogoś, kto poszedłby z nią
zakupić parę ubrań. Już dawno nie miała ku temu okazji, bo Harry wracał bardzo
późno, a ona nie chciała kolejny tydzień z rzędu prosić swoich rodziców o pomoc
w opiece nad Lily. O opiekunce nawet nie chciała słyszeć.
-Dzięki wielkie, już dawno nigdzie
nie byłam i przyda mi się czyjeś towarzystwo.
- To żaden problem, może zacznę żyć,
a nie udawać, że to robię. – Czarnowłosa pokręciła głową przecząco. Ona nie
pozbierałaby się po stracie dziecka, szczególnie teraz, kiedy poznała jak
smakuje macierzyństwo. Owszem wstawanie cztery razy w przeciągu nocy, gdy
maluch się budzi nie jest niczym przyjemnym ale móc patrzyć jak rośnie i dawać
mu całego siebie jest najpiękniejszym uczuciem na świecie.
- Może udajesz Granger, ale to
przejdzie. Podniosłaś się w końcu z klęczek i chcesz zacząć na nowo stawiać
kroki. Merlinie! Gadam jak w jakimś filmie. – Kobiety uśmiechnęły się do siebie
i w tym samym momencie sięgnęły po kubki z herbatą, co wywołało kolejne
uśmiechy na ich twarzach. To było niesamowite jak w przeciągu niecałej godziny
dwie nieprzepadające za sobą osoby zaczęły darzyć się zaufaniem i wsparciem.
Hermiona była ogromnie wdzięczna Pansy, że ją rozumie. Ona nie przesiadywała
przy jej łóżku i nie poiła jej eliksirami trzymającymi ją przy życiu. Nie
zmuszała jej do niczego, a ona otworzyła się przed nią jak przed najlepszą
przyjaciółką. Ginny kochała jak siostrę, ale była zbyt wrażliwa, aby móc jej
teraz pomóc. Natomiast była Ślizgonka patrzyła realistycznie na sytuację i nie
traktowała jej jak diamentowego talerzyka, który może przy chwili nieuwagi
rozbić się o podłogę.
Harry natomiast stał pod drzwiami
łazienki i słuchał wymiany zdań między kobietami z otwartą buzią, która czekała
aż wleci w nią jakaś mucha. Może i był ślepy, ale głuchy raczej jeszcze nie, a
nie wierzył własnym uszom, że jego żona, dość specyficznie nastawiona do jego
przyjaciół, z takim ciepłem i wyrozumiałością rozmawia z Hermioną. Spodziewał
się drwiny i sarkazmu, a co usłyszał? Współczucie i chęć pomocy. Przy tym nawet
Voldemort tańczący kankana wydawał mu się mniej dziwaczny niż zachowanie obu
pań.
Około godziny drugiej w nocy obie
kobiety zdecydowały się na kolejną porcję herbaty. Hermiona wydawała się
weselsza, może nie jakoś cudownie ekspresyjna, ale wyraźnie zaczęła się
uśmiechać. Po kolejnym z rzędu uśmiechu Pansy nie wytrzymała i uderzyła lekko
ręką o blat stołu.
- Na Merlina, jak ty to robisz, że
tak ładnie się śmiejesz? – Hermiona spojrzała na kobietę i nie wiedziała za
bardzo co ma na to odpowiedzieć. Że nie ma pojęcia? Że robi to zwyczajnie,
naturalnie? W końcu zdecydowała się na prawdę.
- Nie wiem.
- Nigdy bym tego nikomu nie
powiedziała, więc jeśli ty to zrobisz to przysięgam, że przestanę być miła, ale
zawsze wydawałaś mi się ode mnie ładniejsza. – Oczy dziewczyny rozszerzyły się
ze zdziwienia. Ona ładniejsza od Pansy? Przecież to było śmieszne, jak ona
mogła równać się z kobietą, za którą szalał cały Hogwart?
- Żartujesz sobie ze mnie.
- Granger nawet nie wiesz jak bardzo
zazdrościłam ci tego, że wszyscy się na ciebie gapią, serio. Może i chłopaków
miałam jak na pęczki, ale gdyby mieli do wyboru mnie a ciebie, to przegrałabym
w przedbiegach.
- Dlaczego tak uważasz? Pan jesteś
ode mnie o wiele piękniejsza. – Czarnowłosa pokręciła stanowczo głową. Jej się
nie sprzeciwia. Ona zawsze ma rację, nawet jak jej nie ma to i tak ma.
- Ty jesteś naturalna i niedostępna,
a do tego czarująca. Nie zdajesz sobie z tego sprawy. Ron w końcu nie kochał
cię tylko i wyłącznie za wiedzę. – Na wspomnienie o byłym narzeczonym Hermiona
poczuła jak w jej gardle zawiązuje się supeł. Miała wyrzuty sumienia, że go
zostawiła, ale tak będzie lepiej dla nich obojga. Dwa lata mu ciążyła i chciała
aby on też zaczął wieść normalne życie. Nie mogą tego robić razem, bo ona na
zawsze pozostanie uwięziona w przeszłości. Pansy wychwyciła zmianę u Hermiony i
ujęła jej rękę. Brązowooka spojrzała na nią smutnym wzrokiem.
- Jeszcze długo będzie ci go
brakować, ale nauczysz się z tym żyć.
- Chcę aby ułożył sobie życie beze
mnie, ja nie potrafię obdarzyć go takim samym uczuciem jak kiedyś. Całą swoją
miłość do niego zostawiłam przy Fredericu. – Do oczu Hermiony ponownie zaczęły
cisnąć się łzy, więc Pansy mocniej ścisnęła jej rękę, jakby miała nadzieję, że
tym gestem powstrzyma napływające potoki. Po części się jej to udało, bo
dziewczyna wytarła oczy rękawem swetra.
- Za dużo o tym myślałaś w ostatnim
czasie. Jak na moje oko wystarczy ci kopniaków w brzuch od życia. – Oczy
Hermiony nieco się rozpromieniły, a na usta Pansy wypłynął ciepły uśmiech.
Chyba naprawdę ją lubiła.
- Dziękuję.
- Podziękujesz mi jutro, jak kupimy
coś nowego zamiast tego starego, wytartego i rozciągniętego swetra, który masz
na sobie. – Kobieta spojrzała na swój ubiór. Rzeczywiście nie był w najlepszym
stanie.
- Co jest w nim nie tak?
- Wszystko! Od koloru po krój! I
zaczniesz coś wreszcie jeść bo wpadnę przy tobie w kompleksy. – Pansy była
wyjątkowo szczupłą osobą. Nawet po ciąży udało jej się w szybkim czasie wrócić
do swojej figury. Macierzyństwo nie było łatwe, ale można było ćwiczyć,
wychowując dziecko, w szczególności, że Lily jest wyjątkowo ruchliwym szkrabem.
- Przesadzasz.
- Na twoim kręgosłupie można grać na
cymbałkach, więc nie przesadzam. A poza tym muszę zainwestować w jakieś
spódnice i sukienki. Harry narzeka, że ubieram się za mało kobieco. Ale jak mam
się ubierać, jeśli Lily ozdabia codziennie moje koszule kolorowymi pawiami? –
Hermiona uśmiechnęła się do swojej towarzyszki. Już dawno nie widziała córki
swojego przyjaciela. Ostatni raz na chrzcinach i to tylko na zdjęciach, które
pamięta jak przez mgłę. Ona wciąż miała w sercu Frederica i żadne, nawet
najsłodsze dziecko nie wymazałoby go z jej pamięci. Pansy dostrzegła smutek w
oczach koleżanki. Nie potrzebnie zaczynała temat o dziecku. Mogła ugryźć się w
język, ale z drugiej strony miała w ogóle przestać wspominać o swoim ukochanym
małym skarbie przy niej? Podświadomość kobiety pokręciła stanowczo głową. Dobrze wiedziała, że przychodząc do twojego
mieszkania będzie widywać Lily. To była najszczersza prawda i Hermiona
musiała zdawać sobie z tego sprawę. Pansy postanowiła zaryzykować i zaprowadzić
ją do pokoju dziewczynki. Miała mieszane uczucia, bo nie wiedziała czy ma się
spodziewać nawrotu depresji czy czegoś innego. Odezwała się do niej dość
niepewnym głosem jak na siebie.
- Chcesz ją zobaczyć? – Kobieta nie
wiedziała co dostrzegła w oczach Kasztanowłosej. Strach? To zapewne przeważało,
ale było tam coś jeszcze. Hermiona przytaknęła pomału głową, a Pansy podniosła
się z krzesła i zaprowadziła ją do pokoju swojej córki. Dziewczynka spała na
środku swojego drewnianego łóżeczka przykryta kocykiem w żółte kaczuszki.
Dostała go od Blaisa, gdy mała obchodziła roczek. Pani Potter wyrzucała
przyjacielowi, że niepotrzebnie wydawał pieniądze na prezenty, ale fakt, że
przykrycie wyczuwa potrzebę temperatury ciała dziecka i dostosowuje się do niej
przekonał ją do zatrzymania upominku. Pansy podeszła do łóżeczka i pogładziła
po główce swoją córkę. Zaraz potem spojrzała na Hermionę, która stała w progu
pokoju.
- Podejdź, ona ma twardy sen. –
Głosy przeszły w szepty, a kasztanowłosa niepewnie podążała w stronę koleżanki.
Serce biło jej bardzo mocno i chciała stamtąd uciec. Nie była gotowa na kontakt
z dzieckiem, ale tak bardzo chciała zobaczyć małą, że zdecydowała się ruszyć z
miejsca. Ręce wyraźnie jej się trzęsły, gdy oparła je na krawędzi łóżeczka, a
do oczu kolejny raz zaczęły cisnąć się łzy. Jak ona pragnęła cieszyć się takim
szczęściem jak Harry i Pansy. Ile ona oddałaby za takiego malca. Otrząsnęła od
siebie wkradające się w jej duszę ból i rozpacz. Przeszłość była przeszłością,
Frediemu nic nie wróci życia, ale ciągle będzie w jej sercu, a to
najważniejsze. Nigdy o nim nie zapomni, ale obiecała mu poprawę, że zacznie
żyć.
- Mogę jej dotknąć? – Pansy wzięła
na ręce małą Lily, która chrapnęła w ramionach matki i podała ją Hermionie.
Dziewczyna zawahała się, że upuści malca, ale w końcu wysunęła w jej stronę
ręce. Po chwili stała na środku pokoju z córką państwa Potter na rękach,
kołysząc nią lekko i uśmiechając się błogo. Przez jej myśl przebiegło, czy
Frederic też byłby taki lekki jak dziewczynka. Pansy stała i przyglądała się
sytuacji z niekłamaną satysfakcją. Była z siebie dumna, że zdecydowała się
przyprowadzić tu Hermionę.
- Jest taka leciutka i podobna do
ciebie. – Pogładziła Lily po brzuszku a usta małej ułożyły się w półksiężyc.
Dziewczynka bardzo lubiła ten gest.
- Owszem, a je jak za pięciu. Nie
nadążam ze zmienianiem pieluch. – Hermiona uśmiechnęła się i poczuła jedną łzę
spływającą po jej policzku. Ale nie paliła żywym ogniem tak jak wszystkie do
tej pory. Było w niej coś innego niż rozgoryczenie. Tak jakby pochodziła z
innego zbiornika, nadziei i wiary na lepsze życie. Oddała Pansy dziewczynkę i
wytarła łzę w sweter.
- Jest piękna. Dziękuję, że mogłam
ją zobaczyć i potrzymać.
- Dasz radę, poradzisz sobie. Jesteś
silną kobietą Granger. O Fredericu nie zapomnisz, ale jeszcze będziesz tak
trzymać jego siostrę lub brata. – Hermiona uśmiechnęła się do czarnowłosej i
głęboko wierzyła, że wcale się nie myli. Chciała, oj jak bardzo chciała móc
budzić się w nocy, aby ukołysać malca do snu, aby patrzyć jak stawia pierwsze
kroki, słyszeć jego pierwsze słowa. Miała to przecież, jednak odeszło. Ale czy
to znaczy, że nigdy nie będzie jej dane cieszyć się takim małym szczęściem?
Pansy dodała jej wiary i pewności siebie a tego jej właśnie zabrakło, gdy
żegnała się z Fredim dwa lata temu. Hermiona jeszcze raz pogładziła małą Lily
po brzuszku, a jej mama pocałowała ją w policzek. Następnie położyła
dziewczynkę w jej łóżeczku i kobiety cicho opuściły pokoik dziecka, udając się
z powrotem do kuchni.
- Jest tak samo uparta jak Harry i
ciężko jej cokolwiek przetłumaczyć. No ale cóż, coŚ po tacie musiała dostać. –
Herbata, którą obie panie piły była już zimna, ale nie przeszkadzało im to.
Najwidoczniej obie potrzebowały rozmowy o wszystkim i o niczym. Hermiona
dziękowała w duchu Pansy, że ta nie chce jej na siłę pocieszać i nie maluje
przyszłości w różowym kolorze. Chciała jej pomóc, ale na swój sposób, który
kobiecie odpowiadał. Zajmowała jej głowę czymś innym niż ciągłym powracaniem do
Frederica.
- Naprawdę jest do ciebie podobna,
macie te same rysy twarzy.
- Oby tylko wzroku nie miała po
Harrym, bo bez okularów to on widzi gorzej niż kret na słońcu. – Hermiona
roześmiała się cichutko. Dobrze znała utrapienie przyjaciela, bo przez nie
wiele razy mieli kłopoty. Poza tym, ona sama często służyła mu za okulistę i
naprawiała szkła czy oprawki, gdy chłopak zapominał, że je ma i na przykład
chodził w nich spać. Wierzyła Pansy w jej słowa, bo sama miała z nimi do
czynienia podczas nauki w Hogwarcie.
- Wiem coś o tym. Chcecie aby Lily
miała rodzeństwo?
- Harry bardzo chce, natomiast ja
chcę mieć pewność, że jedno dziecko wychowuję dobrze, a dopiero potem zająć się
następnym. Także niestety, ale mój mąż będzie musiał trzymać swoje plemniki
tam, gdzie do tej pory. – Kobiety uśmiechnęły się do siebie. Pansy nigdy nie
ukrywała, że chce powiększyć ich rodzinę o jeszcze jednego malucha. Ale
przyrzekła sobie, że dopóki Lily nie skończy trzech lat to nie zajdzie w drugą
ciążę. Chciała być dobrą matką i mieć stuprocentową pewność, że jej dziecko ma
wszystko czego jej potrzeba. Nie ukrywała również, że pragnęła kolejnej
dziewczynki. Z chłopcami było za dużo problemów. Przekonywała się o tym za
każdym razem, gdy spotykała Malfoya i Zabiniego, obaj byli niby dorośli, a
wciąż zachowywali się jak małe dzieci. Czasami miała wrażenie, że ich scysje
przypominają sprzeczki maluchów w piaskownicy, którzy kłócą się o to, którego
łopatka jest żółciejsza. Poza tym chciała złamać stereotyp o teściowej jędzy, a
przy chłopcach raczej by jej się to nie udało. Hermiona siedziała zamyślona. W
życiu nie powiedziałaby, że Pansy jest taką wielkoduszną osobą. Miała ją za
zadufaną w sobie pannę z wyższych sfer stroniącą od pracy, a tymczasem kobieta
zajmowała się w domu dosłownie wszystkim. Dziewczyna zdała sobie sprawę jak
bardzo się myliła i musiała przyznać rację, że kompletnie jej nie zna.
- Jesteś najlepszą mamą, jaką Lily
mogła sobie wyśnić. – Hermiona mówiła prawdę. Uważała żonę swojego przyjaciela
za bardzo dobrą matkę i nie wstydziła się tego. Skrycie liczyła, że ona również
za parę lat usłyszy od kogoś podobne słowa. Pansy uśmiechnęła się promiennie i
wstawiła ich kubki po herbacie do zmywarki.
- Oj Granger, do ideału jeszcze mi
dużo brakuje, ale chyba mała nie narzeka. Nie wiem, okaże się w przyszłości. –
Pansy zamknęła zmywarkę i usiadła z powrotem na swoim miejscu.
- Będzie ci za wszystko wdzięczna.
Słuchaj Pansy… - Dziewczyna zwiesiła lekko głowę. Wstydziła się trochę swojego
pytania i czarnowłosa to czuła. – Nie obraź się na mnie i nie miej mi tego za
złe, ale chciałabym wiedzieć, gdzie pracujesz.
- Cóż, na pełen etat jestem
zatrudniona jako niańka dwójki dzieci, pralka, zmywarka, deska do prasowania,
suszarka i kuchenka, a w wolnych chwilach piszę do miesięcznika HighHeels. –
Hermiona zamrugała oczami parę razy na co w odpowiedzi Pansy się roześmiała.
- A tak na poważnie to teraz wzięłam
urlop i moją działkę z gazety przejął ktoś inny, ale przed wypuszczeniem tekstu
do druku zawsze ląduje u mnie i redaguję go w wolnym czasie.
- Piszesz w rubryce ,,Od
psychologicznej strony”? – Pansy przytaknęła głową.
- Próbowałam w ,,Kuchnia od kuchni”,
ale nudziło mnie to.
- Uwielbiam czytać twoje artykuły,
są takie prawdziwe. – Kobieta rozszerzyła nieco swoje oczy i przybliżyła się do
koleżanki.
- Naprawdę? Myślałam, że ludzie ten
fragment czasopisma omijają szerokim łukiem. – Hermiona pokiwała przecząco
głową i zaczęła wypytywać Pansy o pracę w gazecie. Miesięcznik HighHeels zaraz
po Proroku Codziennym był drugim czasopismem, które kobieta kupowała
systematycznie i skrupulatnie czytała każdy artykuł, który jak się okazało
wychodził spod palców Pansy. Teksty dziewczyny były prawdziwe i czuć w nich
było duszę autora i za to właśnie najbardziej Hermiona lubiła ten miesięcznik.
Zegar zaczął wybijać godzinę wpół do
czwartej w nocy i zarówno Hermiona jak i Pansy zaczęły odczuwać potrzebę snu.
Kobiety nie siedziały już przy stole, a wręcz na nim leżały i próbowały zmusić
swoje oczy, aby nie czuły przyciągania ziemskiego.
- Jak się zaraz nie położę to zasnę
jutro w pierwszej lepszej przymierzalni.
- Nie ukrywam, że ja też jestem
zmęczona. – Pansy wyprostowała się jak struna, przeciągając swoje ciało, a
Hermiona próbowała zdusić ziewnięcie, co okazało się zbyt trudną czynnością.
Pani Potter podniosła się powoli ze swojego miejsca, a za nią jej rozmówczyni.
Udały się do pokoju gościnnego, w którym Pansy miała swoje małe biuro, gdzie redagowała
teksty do gazety, gdy tylko znalazła wolną chwilę. Pomieszczenie było
najmniejsze ze wszystkich – pokryte panelami ściennymi od góry do dołu, jak
również na podłodze. Pod oknem stało duże biurko, na którym leżał laptop i
kilka przyborników z długopisami i karteczkami, zaś przy drzwiach stała sporych
rozmiarów kanapa w odcieniu kawy z mlekiem. Pansy szybko ją rozłożyła i wyjęła
czystą pościel, aby rozścielić dla Hermiony łóżko. Jednak ta szybko podeszła do
niej i zabrała się za tę czynność sama.
- Pansy poradzę sobie, lepiej jak
pójdziesz już do łóżka. – Kobieta przetarła swoje zmęczone oczy i przytaknęła
głową.
- Może faktycznie pójdę spać, ktoś
musi przecież jutro zrobić zakupy, bo mój mąż znowu wziął więcej godzin w
szpitalu. Miłosierny samarytanin się znalazł. Dobranoc Hermiono.
- Dobranoc Pan. – Czarnowłosa wyszła
z pokoju odbijając się od ściany do ściany, a panna Granger dokończyła
rozścielanie dla siebie łóżka. Po chwili usłyszała jeszcze zamykanie drzwi od
sypialni państwa Potter. Hermiona usiadła na brzegu posłania i objęła się
rękami. To był pierwszy dzień, gdzie odważyła się do kogoś odezwać. To był
również dzień, w którym złamała Ronowi serce i zyskała przyjaciółkę w postaci
swojego dawnego wroga. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie rozmowy z
Pansy. Kiedyś nigdy nie pomyślałaby nawet, że zamieni z nią normalne słowo, a
teraz okazała się ona osobą, która rozumie ją jakby znały się od dzieciństwa.
Niesamowite jak ludzie się zmieniają. I ona również musi się zmienić.
Przeszłość powinna zostać tam, gdzie jej miejsce, bo zbyt długie
rozpamiętywanie jej wymazuje teraźniejszość. Kasztanowłosa ściągnęła z siebie
swój szary sweter i weszła pod miękką kołdrę. Okryła się nią dosyć szczelnie i
przyłożyła głowę do poduszki. Zaczyna normalne życie z Fredim w sercu.
Pansy weszła po cichu to sypialni
rozebrała się z ubrania, aby założyć na siebie swoją ulubioną błękitną pidżamę.
Wsunęła się niemal bezszelestnie pod kołdrę, tak aby nie zbudzić Harrego.
Jednak mężczyzna nie spał, a gdy tylko jego żona ułożyła się w łóżku zapalił
boczną lampkę po jego stronie.
- Do łazienki myć się, ale już. –
Kobieta otworzyła jedno oko i ujrzała poważną twarz swojego dręczyciela. Jej
organizm domagał się snu, a ten musiał zawracać jej głowę takimi bzdetami.
- Jutro.
- Przypominam pani, że jest pani
czarodziejką, a nie Indianką z plemienia czarne stopy. – Harry przedrzeźniał
Pansy jej własnymi zgryźliwościami. Jednak ona obróciła się do niego plecami i
nakryła po uszy kołdrą.
- Jeśli jaśnie pan czarodziej jest
tak wyczulony na punkcie brudu to może zacznie swoje zużyte skarpetki wrzucać
do kubełka na pranie, a nie robić z nich kulki do armaty?
- Śmiej się śmiej kobieto, a jak
przyjdzie wojna to skąd weźmiesz pociski? – Pansy odwróciła się gwałtownie w
stronę swojego męża i patrząc na niego wzrokiem mordercy odezwała się
przesłodzonym głosem.
- Zapewniam cię skarbie, że zapach z
twojej szafy z pewnością odeprze atak. Dobranoc! – Sięgnęła ręką, aby zgasić
lampkę tak bardzo rażącą ją w oczy i odwróciła się ponownie tyłem do Harrego,
zostawiając go z wyrazem osłupienia na twarzy. Mężczyzna nie rozumiał, dlaczego
kobiety zawsze miały jakieś zastrzeżenia jeśli chodziło o użytkowanie
garderoby. Zostawianie skarpetek w każdym możliwym kącie należało do samczej
natury i Bóg dokładnie o tym wiedział, gdy tworzył człowieka. Z tą myślą pan
Potter ułożył się wygodniej po swojej stronie łóżka i zasnął niczym małe dziecko,
a śnił o Wielkiej Bitwie o Hogwart, która rozegrała się przed laty, i że
wygrywa ją przy użyciu machin wojennych miotającymi skarpetkami.
Rozmowa Pansy i Hermiony cos mi przypomina, ta dawka Realizmu :) swietnie opisane.
OdpowiedzUsuńPlusy za opisy pomieszczen i humor.
Osobiscie nie moge sie doczekac co u Dracona.
pozdrowienia.
N.
Voldemort tańczący kankana..szczerze chciałabym to zobaczyć.
UsuńA więc jestem. Dziękuję, że napisałaś mi o rozdziale, bo pewnie przez to wszystko bym nie zauważyła. Dziś na szybko, ale obiecuje, że pod następnym rozdziałem bardziej się rozpiszę. Ok, początek był cudny ! Opis wnętrza, cóż z pomieszczeniami mam mały problem więc zawsze podziwiam jak mowa jest o wystroju itd. Cieszę się, że tak wszystko szczegółowo opisujesz, wszystko jest dopracowane.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Pansy w Twojej odsłonie, zawsze w opowiadaniach była jakąś pustą lalą, a tutaj jest taka przyjazna i miła. Hermiona...martwię się o nią...Nie jest w dobrym stanie.
Naturalność wypowiedzi za każdym razem mnie zadziwia. To dopiero początek, a ja już uwielbiam tą historię ! <3
Hm, co do kolejnego rozdziału...Oba pomysły są świetne...Może byś jej jakoś połączyła ? :( Ostatecznie stawiam na ,,Co dalej u Dracona?''.
Jej, sama zrobiłaś ten naszyjnik ? Piękny, ja kompletnie nie nadaje się do takich rzeczy xD.
Pozdrawiam :*
Ps: Dziękuję, że czytasz mojego bloga, zapraszam także do obserwowania.
co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com
Chciałam, aby opis domu wyszedł naturalnie, nie lubię wstawiać obrazków, bo wydaje mi się do po prostu śmieszne, wolę oddziaływać na wyobraźnię. Z Hermioną jeszcze trochę będzie nieciekawie, więc musisz uzbroić się z cierpliwość. Pansy to po części ja, podobnie jak Lucjusz i Draco. W każdym z bohaterów można odnaleźć cząstkę mnie :)
UsuńJak teraz czytam Twój komentarz to pomysł z połączeniem obydwu wątków wydaje się naprawdę świetny i zastanawiam się, dlaczego sama na niego nie wpadłam?
Dziękuję za komentarz i gorąco pozdrawiam,
Realistka
Bardzo mi się spodobał ten rozdział, lubię jak Harry jest z Pansy, a Ginny z Blaise'm. Już nie mogę się doczekać wątku dramione. Zapowiada się obiecująco, jeszcze tak naprawdę się do końca nie zaczął a jest już jednym z moich ulubionych blogów dramione. mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się już nie długo. Bardzo mi się podoba to jak opisujesz wygląd wnętrz, nie ma go za dużo ani za mało, można sobie wyobraźić jak to wygląda, jestem Ci bardzo wdzięczna za to, że nie dodajesz zdjęć do opisu bo chyba chodzi o to, żebyśmy to sobie wyobrazili. Liczę na to, że kolejne rozdziały będą równie udane.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę kolejnej dawki weny :)
Jak dobrze pójdzie to rozdział 6 już 28 sierpnia. Nie lubię wstawiać obrazków, bo wydaje mi się to dziecinne, tak jakby autor nie dorósł do pisania i nie potrafił opisać wyglądu wnętrza. Oczywiście, że prościej jest wstawić zdjęcie i napisać, że weszli do salonu, ale po co? Wolę oddziaływać na wyobraźnię ;)
UsuńDo spotkania Dracona i Hermiony dojdzie niebawem, ale raczej nie będzie ono należało do najprzyjemniejszych. Myślę, że za jakieś dwa do trzech tygodni, jak wena dopisze :D
Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz,
Realistka
Super rozdział. Nie napiszę niczego oryginalnego bo wszystko jest napisane w poprzednich komentarzach.
OdpowiedzUsuńMimo że to dopiero ( a może aż? ) 5 rozdział widać że coś się dzieje ( w niektórych opowiadaniach 10 rozdziałów to jedno i to samo ).
Śliczny naszyjnik. Ja zawsze obiecuję sobie że zacznę coś robić i nigdy nie mam czasu
zrealizować tego postanowienia. Więc OGROMNY szacunek że robisz tzw. rękodzieła.
Już nie mogę doczekać się następnego rozdział.
pozdrawiam
- Karola
Dziękuję za uznanie odnośnie naszyjnika i rozdziału. Kocham bawić się w takie bzdety i robić coś z niczego, wtedy jest z tego największa satysfakcja jak juz wyjdzie. Spróbuj, bo do tego potrzeba jedynie cierpliwości i talentu, niczego więcej, a zadowolenie jest niemałe po skończonej pracy :)
UsuńPozdrawiam,
Realistka
P.S
OdpowiedzUsuń" Co dalej u Dracona? "
pozdrawiam
- Karola
Trudny wybór, ale chyba "Co dalej u Dracona?" :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;)
Mam nadzieję, że zakupy Pansy i Hermiony przejdą bez większych wstrząsów (w końcu Hermiona zaczyna żyć, a tak długi okres spędzony tak na prawdę na zyciu jak roślina, nie wpływa dobrze na psychikę)
No cóż... Nie będę już cię bardziej zanudzać i po prostu życzę ci weny :D
A jeszcze w związku z naszyjnikiem, to jest całkiem całkiem, aczkolwiek sama bym go nie założyła (może dlatego, że rzadko noszę biżuterię?)
No nic, pozdrawiam i jeszcze raz życzę weny ;)
Moja wena bardzo dziękuje, a naszyjnik nie każdemu musi się podobać. Ja lubię, gdy wyróżniam się z tłumu, ale takich dziwaków jak ja jest naprawdę mało :P Ale bardzo dziękuję za opinię :)
UsuńZakupy przejdą bez wybuchów, ale to co będzie się działo po nich już nie bardzo ;) Dojdzie wtedy do spotkania naszych bohaterów, ale to za jakiś czas, o ile wena będzie nadal dopisywać.
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam,
Realistka
Rozdział bardzo mi się podoba, czekam na następny ^^ Piękny naszyjnik ;)
OdpowiedzUsuńP.S.Wybieram "Co dalej u Dracona?"
Pozdrawiam i życzę weny ;)
Jak ja rozumiem ból Pansy, tyle, że ja to samo przechodzę z młodszym bratem i jego odzieżom :D No ale to nie o moim barcie mowa, a o rozdziale, który jest świetny. Cała rozmowa Pansy z Hermioną wyszła naprawdę wspaniale, tak naturalnie i w ogóle cudo. Małżeńskie sprzeczki w sypialni i ostatnie zdanie rozwaliły mnie na łopatki :D Co do następnej notki, to chyba chciałabym się dowiedzieć co u Dracona mimo iż miłosne perypetie Snape'a również bardzo mnie interesują :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Cudowny rozdział ♥ Czekam na kolejny i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńThis is my first time visit at here and i am truly pleassant to read everthing at one place.
OdpowiedzUsuńAlso visit my web blog meladerm reviews
Wpadlam przypadkiem i juz mam Cie w zakladdkach ;>
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie - dramione-love-lost-lonely.blogspot.com
Pozdrawiam,
Mała Czarna ;3
Nominowałam Cię do Libster Award. Więcej informacji na http://dramione-love-lost-lonely.blogspot.com/2014/08/libster-award.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mała Czarna
super
OdpowiedzUsuńNapisałaś to tak że czułam jak bym znajdowała się przy tej rozmowie
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie najlepsze :D
OdpowiedzUsuń