niedziela, 13 marca 2016

Rozdział XLIII

Witajcie kochani!

Dziś wstęp będzie odrobinę dłuższy, gdyż chciałabym nadrobić kilka spraw, których nie udało mi się poruszyć ostatnim razem. Zresztą parę dodatkowych informacji również się znalazło i należałoby o nich wspomnieć.

Zacznę od dość zamierzchłej sprawy, a mianowicie miniaturki pouczającej. Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo cieszy mnie, że zrozumieliście, co chciałam wam przez nią przekazać. Jestem zaskoczona, że spotkała się z tak pozytywnym odbiorem. Już pisząc ją obrałam sobie za cel, aby udzielić odpowiedzi na każdy komentarz, który się pod nią pojawi. Wierzcie lub nie, ale odpisywałam szczerze i nikogo świadomie nie chciałam urazić, a jeśli to zrobiłam, to bardzo przepraszam. Jeszcze raz dziękuję zatem za tak ciepłe przyjęcie i mam nadzieję, że po tym krótkim opowiadaniu kondycja waszej cierpliwości zdążyła się poprawić. Ja już to widzę, czytając komentarze pod rozdziałem 42, więc wszyscy możemy być z siebie dumni.

Druga sprawa dotyczy właśnie ostatniego rozdziału, pod którym rozwinęła się dość obszerna dyskusja dotycząca opowiadania, jako całości. Komentarz Anny, która również później ujawniła się jako Margot, jest dość obszerny, ale zachęcam do jego dokładnego przeczytania, a zarazem moich odpowiedzi. Uwagi i spostrzeżenia, którymi czytelniczka zdecydowała się podzielić są odmienne od opinii, którą do tej pory cieszy się główna historia. Wyjaśnione jest w nim wiele kwestii, które wzbudziły w niektórych komentujących oburzenie, ale to nie znaczy, że się z nimi nie zgadzam. Naprawdę zachęcam do prześledzenia dyskusji, gdyż tylko na pozór wydaje się ona tak negatywna. Jest kontrowersyjna i nie myślcie, że chcę wam narzucić prywatną opinię Anny/Margot. Co to, to nie! Uważam jednak, że jest ona na tak wysokim poziomie, że należy poświęcić jej te pięć minut. Każdy bloger, który liczy się z opinią odbiorców powinien przejść przez taką analizę, ale oczywiście to tylko moje zdanie.

A jak już jesteśmy przy opiniach. Ta, której imienia nie wolno wymawiać... - przepraszam, że jeszcze nie odpowiedziałam na Twój komentarz, ale obiecuję, że zaraz się za niego zabiorę. Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię tym zwlekaniem.

Ostatnia rzecz, jaką chcę poruszyć wiąże się z nadchodzącymi tygodniami, które dotykają również bloga. Otóż moi drodzy wielkimi krokami zbliżają się święta wielkanocne. Z racji, iż mój stan chorobowy wbrew oczekiwaniom się przedłużył, miałam bardzo dużo czasu na łykanie tabletek, spanie, smarkanie, kaszlenie, et cetera, et cetera. Znalazło się jednak trochę miejsca na pracę przy laptopie i oto, co udało mi się w tym czasie wymodzić:
20 marca ( już za tydzień ) na blogu pojawi się kolejna miniaturka, ale uprzedzam już teraz, że będzie to jedynie część pierwsza.
27 marca ( czyli za dwa tygodnie ) tradycyjnie możecie się spodziewać nowego rozdziału, w który wpleciony zostanie wątek Severusa i Rolandy, gdyż w ostatnim czasie mocno ich zaniedbałam.
3 kwietnia ( analogicznie trzy tygodnie ) zostanie opublikowana druga część miniaturki z 20.03.
10 kwietnia ( majca się kłania ) czekać na was będzie rozdział 45.

Mam nadzieję, że ogłoszenia parafialne, głównie te ostatnie, wywołały szerokie uśmiechy na ustach, bo ja już nie mogę się doczekać tego maratonu ;) Co do miniaturki, to jeszcze ją kończę, więc nie wiem, czy zasłuży na część trzecią, czy zamknie się tylko w dwóch. Mam również prośbę, a zarazem małą niespodziankę. Zajrzyjcie do zakładki "Kawa z...", gdyż czeka tam na was informacja, która może się wam spodobać ;)

Znów się napisałam, jakbym orędzie do narodu słała, ale już gdzieś wspominałam, że po prostu jestem człowiekiem, który uwielbia gadać. Nie przedłużam niepotrzebnie i zapraszam serdecznie do czytania. Trzymajcie się kochani i ubierajcie się ciepło, a już na pewno nie idźcie do szkoły/pracy/na uczelnię, gdy macie 38 stopni gorączki. Nie bierzcie ze mnie przykładu ;)

Realistka

* * * * *
            Czy tylko ja mam wrażenie, że Weasley nie jest tu mile widziany? Pytał siebie w myślach, patrząc na twarze reszty zgromadzonych. Nie wyglądali co prawda, jakby mieli rzucić się z radości rudzielcowi na szyję, ale z pewnością cieszyli się z jego obecności bardziej, niż Draco. Najchętniej wyrzuciłby go z lokalu, ale nie mógł tego zrobić z jednej prostej przyczyny – Łasica miała znaczną przewagę liczebną. Dostałby łomot od Pottera, Pansy i Hermiony, a Blaise dobiłby go psychicznie. Zatem pozbycie się Weasleya za pomocą siły nie wchodziło w grę. Co mu jeszcze pozostało? Coś, w czym jest ewidentnym mistrzem. Coś, w czym nikt nie potrafi go przewyższyć. Pyskówka.
            Uśmiechnął się ironicznie do ewidentnie zakłopotanego Rona, który dopiero po kpiącym prychnięciu zwrócił na niego większą uwagę.
            - No proszę – zaczął jak na siebie z nadzwyczajną kurtuazją – a kogóż tu do nas przywiało w ten piękny dzień?
            - Mógłbym zapytać o to samo, Malfoy – odezwał się dużo mniej złośliwie Ron.
            - Jestem tu zdecydowanie milej widziany, niż ty, Weasley – odburknął arystokrata, a po chwili poczuł lekkie szturchnięcie w bok, które pochodziło od Hermiony. Zerknął na nią kątem oka, a sardoniczny uśmieszek na twarzy poszerzył się znacząco. – Granger popiera moje spostrzeżenie.
            - Nieprawda! – wykrzyknęła oburzona i wyminęła blondyna, podchodząc bliżej do rudego. Wydawało jej się, że droga niesamowicie się dłuży, a każdy kolejny krok jest coraz cięższy. Nie wiedziała, co nią kierowało, ale kiedy stanęła obok Rona, od razu poczuła się lepiej. Rudy wyglądał na nieco zdziwionego jej postępowaniem. Zresztą nie tylko on, ale nikt nie skomentował jej poczynań. Jedynie Blaise podszedł z małą Lilly do Draco, który wpatrywał się w scenę przywitania z niekłamanym oburzeniem.
            - Punkt dla Łasicy – odezwał się cicho, a blondyn zgromił go wzrokiem i zacisnął ręce z wściekłości. Wierzyć mu się nie chciało, że po tak długim czasie Hermiona nadal traktuje tego półgłówka, jak przyjaciela. Co to niby miało być? Jakaś próba zazdrości, czy co? Jeśli Granger myśli, że uda jej się coś wskórać takim marnym teatrzykiem, to jest w dużym błędzie.
            - Śmiało Potter – zwrócił się do stojącego z boku bruneta. – Dołącz do przyjaciół, bo złota trójca jest niepełna.
            - O co ci chodzi, Malfoy? – zapytał zdezorientowany Harry, który nie bardzo wiedział, jak ma się zachować. Ewidentnie sytuacja, w której się wszyscy znaleźli, nie sprzyjała nikomu. A już w szczególności egoistycznej tchórzofretce.
            - Dziecku zabrano lizaka – odezwał się lekko rozbawiony Blaise, który ponownie otrzymał wzrokową naganę od blondyna. Nie rozumiał, dlaczego tylko jemu przeszkadza ta niezręczna wizyta. Nie zamierzał jednak zostawić tego w spokoju i zwrócił się tym razem do Hermiony, która stała obok Rona z delikatnym uśmiechem na ustach.
            - Nie chcę być nieuprzejmy, ale możemy porozmawiać, Granger?
            - Nie wydaje mi się, aby była to odpowiednia chwila – odezwał się za kobietę Ron, a Draco uniósł dumnie głowę i spojrzał na niego wrogo.
            - Świetnie, bo nikt cię nie pyta o zdanie.
            - Ron ma rację – powiedziała Hermiona, która stanęła murem za przyjacielem, czym wprawiła Malfoya w głębokie zdziwienie. – Chcemy zostać na chwilę sami.
            - A czy my w czymś przeszkadzamy? – zapytał wzburzony blondyn, a panna Granger spojrzała na niego z lekkim niedowierzaniem. Nie zdążyła jednak wyprowadzić mężczyzny z błędu, gdyż uprzedził ją, jak zawsze pomocny w kłopotliwych sytuacjach, Blaise Zabini.
            - My może i nie, ale ty trochę utrudniasz przebieg spotkania.
            - Trochę? – zapytał z wyraźną kpiną Ron, a czarnoskóry wywrócił z politowaniem oczami.
            - Dobra, bardzo przeszkadza – odparł lekko rozbawiony – ale u niego to żadna nowość. Egipcjanie mieli plagi, a my mamy Dracona.
            - Sądzę, że powinniśmy wyjść – odezwała się milcząca do tej pory Pansy, a Harry i Blaise jej zawtórowali. Jedynie Draco został w opozycji, ale wsparcia mógł szukać co najwyżej u małej Lilly, który w najlepszym razie pokazałaby mu język. Spojrzał na Hermionę, której stanowczy wzrok podpowiadał mu, że powinien przystać na propozycję pani Potter. Ale jak to w życiu bywa, nigdy nie słucha się rad mądrzejszych od siebie.
            - Szerokiej drogi w takim razie – burknął niezadowolony i usiadł agresywnie na jednym z krzeseł, dając do zrozumienia, że nigdzie się nie ruszy. Wtedy czara cierpliwości Hermiony się przelała. Westchnęła przeciągle, wznosząc oczy ku niebu i zwróciła się do naburmuszonego Draco, który ciskał gromami w stojącego obok niej Rona.
            - Draco wyjdź, proszę – powiedziała łagodnie, ale blondyn w odpowiedzi wyłożył jedynie nogi na drugie krzesło i splótł dłonie na klatce piersiowej. Szukała wsparcia u Pansy, ale przyjaciółka rozłożyła z bezradności ręce. Nie miała wyboru. Musiała wyrzucić go stąd siłą, a graniczyć to będzie z cudem. To tak, jakby chcieć przesunąć Alpy o pół metra.
            - Malfoy działasz mi na nerwy – odezwała się wyraźnie poirytowana, ale arystokrata nic sobie nie robił z jej próśb. Siedział wciąż w tym samym miejscu z nadętą miną, czym zaczął doprowadzać Hermionę do szału. Z pomocą przyszedł jej Ron, ale wątpiła, by udało mu się przekonać Draco do zmiany zdania.
            - Rozumiemy, że jesteś dupkiem, ale mógłbyś chociaż raz pokazać się z lepszej strony.
            - A co – warknął do rudego – dziś dzień dobroci dla zwierząt?
            - Draco! – krzyknęła oburzona Hermiona, a w ślad za nią poszła równie zdegustowana zachowaniem przyjaciela Pansy.
            - Wyjdź w tej chwili.
            - A jak nie, to co? – zapytał arogancko blondyn, na co brunetka zwinęła ręce w pięści i zmrużyła gniewnie oczy. Gdyby nie stojący obok Harry, który zdążył w porę zareagować, Draco nosiłby fioletowy makijaż permanentny oka przez co najmniej trzy tygodnie.
            - Obstawiam, że zainwestujesz w protezę jakiejś części ciała – odezwał się Blaise i podszedł z małą Lilly do przyjaciela, który odsunął się jak najdalej od dziewczynki i spojrzał na nią z jawnym obrzydzeniem, co jedynie rozbawiło Zabiniego. – Ale skoro chcesz tak bardzo zostać, to zaopiekujesz się tym słodkim aniołkiem, bo my wychodzimy.
            - Ani mi się śni! – Odsunął się jeszcze bardziej od Lilly, która również nie wydawała się być pocieszona faktem, iż musiałby być pod jego opieką. Patrzyła na trzymającego ją Blaise’a wielkimi oczami, jakby chciała mu powiedzieć, żeby zostawił ją z każdym, byle nie z siedzącym naprzeciwko mężczyzną. Czarnoskóry jednak ani myślał, oddawać dziewczynki przyjacielowi. Dodatkowo przerażony wzrok Pansy umocnił go w tym przekonaniu. Niemniej jednak zwęszył okazję do pozbycia się Malfoya i zamierzał ją wykorzystać.
            - No zobacz tylko na nią. – Podsunął dziewczynkę prawie pod sam nos Draco, który momentalnie zerwał się z krzesła i odsunął od dziecka. – Cieszy się, że cię widzi.
            - Ja jakoś mniej – odpowiedział z jawną irytacją i obrzydzeniem.
            - Jestem pewny, że tak naprawdę bardzo chcesz ją potrzymać i się z nią pobawić. Prawda, Lilusiu? – zwrócił się do małej, na co w odpowiedzi zaczęła niespokojnie wiercić się na rękach. Blondyn spojrzał na nią ostatni raz i z nietęgim wyrazem twarzy podszedł do Hermiony, która przysunęła się jeszcze bliżej Rona. Sam właściwie nie wiedział, co chciał jej powiedzieć, ale wystarczyło, że spojrzał na równie niezadowolonego z jego obecności rudzielca, a złość znów zaczęła w nim kipieć, jakby lada moment miał wybuchnąć.
            - Jesteś zerem, Weasley i lepiej, żebyś o tym pamiętał – wycedził jadowicie, a oczy Hermiony zwęziły się w dwie szparki.
            - To i tak nadal większa wartość, niż twoja – odpowiedział dumnie i buńczucznie Ron. Draco uniósł wyżej głowę, patrząc na rozmówcę z pogardą, a kiedy już miał się odezwać, aby wygłosić pompatyczną mowę na temat swej wyższości, usłyszał wyraźnie wzburzony głos Granger.
            - Przestańcie obaj, bo nie ręczę za siebie. – Spojrzał na kobietę, pod wpływem której jego złość zaczęła opadać, a zastąpiło ją rozczarowanie. Nie mógł uwierzyć, że tak spokojnie przyjmuje wizytę rudzielca, a nawet go broni. Po tym wszystkim, co jej zrobił, jak ją zostawił i nie interesował jej życiem ma czelność traktować go, jak mile widzianego gościa. Nie rozumiał jej zachowania, czym był niesamowicie wkurzony, ale jeszcze bardziej irytował go  fakt, iż wszyscy dookoła popierają jej postępowanie. Smak gorzkiego rozczarowania pojawił się na języku i będzie towarzyszył mu do końca dnia.
            - Nie mogę uwierzyć, że tak łatwo dałaś się zmanipulować – odezwał się dużo spokojniej do dziewczyny, ale w jego głosie dało się również słyszeć nutę zawodu, która jakimś magicznym sposobem zaczęła wlewać się w kasztanowłosą kobietę. – Wystarczyło, że się pojawił, a ty już tańczysz, jak ci zagra. Dalej chcesz, żebym wyszedł?
            - Tak – odpowiedziała stanowczo, a w srebrnych oczach Draco dostrzegła błysk bólu. – Chcę, żebyś zostawił nas samych.
            - Dobrze – przytaknął z olbrzymią niechęcią, a następnie zwrócił się do Rona – ale nie waż się jej tknąć. Rozumiesz, Weasley? Jeśli tylko namieszasz jej w głowie, ze swoją będziesz mógł się pożegnać.
            - I wzajemnie, Malfoy – odparł zjadliwie Ron, patrząc na Draco z jawną  odrazą. Ostatni raz spojrzał na stanowczą twarz Hermiony, a następnie obrócił się na pięcie i skierował się niczym burza w stronę wyjścia od zaplecza. Czuł na sobie karcący wzrok Pansy i Harry’ego, którzy razem z Blaise’em i Lilly opuścili pomieszczenie chwilę po nim. Stał na dworze wkurzony i zawiedziony postawą Granger, patrząc na ośnieżoną ulicę rozciągającą się przed nim. Nie obchodziło go, że jest zimno, a on nie ma zapiętego płaszcza, nie wspominając już o rękawiczkach czy szaliku, które zostały w środku. Potrzebował takiego ochłodzenia, ostudzenia drzemiących w nim emocji. Martwił się bowiem o Hermionę i nie chciał zostawiać jej z Weasleyem. Bał się, że Łasica przeciągnie ją na swoją stronę, mamiąc czułymi słówkami i obiecując wspaniałą wspólną przyszłość. Czuł niepokój na samą myśl, że może stracić tę kruchą istotkę, do której tak bardzo się przywiązał. A może pojawienie się rudego było jakimś znakiem? Spojrzał w zakryte chmurami niebo, z których padał śnieg, jakby czekał na cud. Weasley nie przyjechał bez przyczyny. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Ale co życie chce mu przez tę wizytę pokazać? Do czego chce go zmusić? Może, żebyś ruszył w końcu tyłek i przestał zwlekać z powiedzeniem, co naprawdę czujesz?

* * * * *

            Wszyscy zaczęli ewakuować się z lokalu za wyraźnie wzburzonym Draco, pozbawiając tym samym Hermionę pewności siebie, która zdecydowanie była jej teraz potrzebna. Jeszcze sekundę temu, stojąc naprzeciwko Malfoya, potrafiła być stanowcza i broniła przysługującego jej prawa do rozmowy z Ronem. Kiedy jednak usłyszała dźwięk zamykania drzwi, serce momentalnie pofrunęło do gardła, a w brzuchu utworzyło się nieznośne napięcie, które przyprawiało ją o mdłości. Chciała spojrzeć na mężczyznę, rozpocząć rozmowę, ale żadne sensowne słowa nie przychodziły jej na myśl. Głowa była pusta, dusza bolała, a ręce dziwnym trafem zaczęły się trząść, podobnie jak nogi. Umysł pulsował od gorączkowe rozważania słów Draco, kiedy rudy chciał się z nią spotkać pierwszy raz po powrocie, ale arystokrata skutecznie mu to uniemożliwił. Zaczęła się zastanawiać, czy Malfoy nie miał przypadkiem racji, iż nie była jeszcze gotowa na rozmowę. Nie było już jednak odwrotu i z wielkim trudem odwróciła się do chłopaka, starając się przy tym uśmiechać serdecznie, ale nawet ona wiedziała, że na twarzy widnieje wymuszony grymas.
            - Może usiądziesz? – zaproponowała, a Ron wypuścił głośno powietrze z ust i podrapał się po głowie. Widziała, że jest mu równie ciężko, co jej, ale skoro zdecydowali, że chcą odbyć tę rozmowę, to nie mogą teraz uciec. Pierwsza zatem zajęła miejsce przy stoliku niedaleko byłego narzeczonego i ponownie wysiliła się na pogodny uśmiech. Sądząc po nieśmiałym uniesieniu kącików ust przez chłopaka, tym razem jej się udało. Usiadł więc na krzesełku obok i splótł ze sobą ręce, układając je na blacie, ale nie patrzył na nią, co bardzo ją zmartwiło. Przez chwilę milczeli, szukając odpowiednich słów, aż w końcu Ron odezwał się cichym głosem, rozglądając się po pomieszczeniu.
            - Widzę, że nieźle sobie radzisz – zaczął nieśmiało, a Hermiona uśmiechnęła się do niego delikatnie, jednak zabrakło jej odwagi, by spojrzeć w oczy przyjaciela.
            - Staram się – odpowiedziała skromnie i zaczęła strzepywać niewidzialne paproszki ze spodni, a po chwili usłyszała spokojny śmiech towarzysza. Zerknęła na niego kątem oka i dostrzegła szczery uśmiech na twarzy, która wyraźnie pojaśniała i nabrała zdrowych kolorów.
            - Zawsze tak robisz, jak się denerwujesz – wyjaśnił szybko, a jej nie pozostało nic innego, jak zaprzestać wykonywanej czynności, czym wyraźnie zasmuciła chłopaka. Przez te kilka minut błądzili po neutralnych i bezpiecznych tematach, ale oboje wiedzieli, że nie spotkali się, aby posiedzieć przy kawie i śmiać się z minionych lat. Czekała ich poważna rozmowa, od której zależało bardzo dużo, a przede wszystkim ich najbliższa przyszłość.
            - Wiesz, że musimy o tym pomówić. – Nie spojrzała na Rona, kiedy się do niej odezwał. Właściwie miała wrażenie, jakby tym zdaniem próbował jednocześnie przekonać samego siebie, że nie ma już odwrotu. Przytaknęła mu zatem głową, a całe ciało nieświadomie się napięło, jakby czekała na wymierzenie bolesnego ciosu. Mężczyzna również nie był w pełni swobodny. Zacisnął mocniej szczękę i wbił wzrok w blat stołu, a Hermionie momentalnie zrobiło się go żal. Chciała go przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze i jakoś się ułoży, ale nigdy nie rzucała słów na wiatr. Tym samym mogła jedynie siedzieć i patrzeć, jak nerwy pożerają przyjaciela, a zarazem byłego narzeczonego i ojca Fredericka, a ją samą wciągają wyrzuty sumienia.
            - Hermiono – zaczął wyraźnie łamiącym się głosem, co jeszcze mocniej ścisnęło ją za serce. – Chciałbym zacząć wszystko od nowa. Przeprosić cię, że byłem takim tchórzem i uciekłem, kiedy potrzebowałaś wsparcia.
            - Nie – zaprzeczyła stanowczo i od razu spuściła głowę, gdyż bała się dostrzec cierpienie w oczach Rona. – To ja powinnam cię przeprosić. Opiekowałeś się mną, martwiłeś o mnie po stracie Fredericka, a ja odeszłam bez słowa, jakby to dla mnie nic nie znaczyło. Ale uwierz mi, że nie mogłam postąpić inaczej.
            - Wierzę ci – odezwał się słabo – ale ja też nie jestem bez winy.
            - Oboje popełniliśmy błędy. – Zaczęła miętosić w rękach rąbek bluzki i nieświadomie przygryzła dolną wargę. – Chciałabym je naprawić, ale nie wiem, czy dam radę.
            - Poradzimy sobie, Hermiono. – Nieśmiało złapał ją za rękę, a ona podniosła na niego wzrok i patrzyła na rodzące się w błękitnych oczach szczęście i wypływający na usta pogodny uśmiech. Ją samą zaczęło boleśnie kłuć serce, gdyż wiedziała, jak wiele nadziei Ron w niej pokłada, a przede wszystkim, czego od niej oczekuje. A ona nie mogła mu tego ofiarować.
            - Zawsze znajdowaliśmy wyjście z najtrudniejszych sytuacji – mówił z coraz większym zaangażowaniem, a ona czuła ogromny smutek, gdy tylko pomyślała, że będzie musiała pozbawić go wiary w lepsze jutro, które przed nią malował. – To była próba, którą udało nam się przetrwać i zrozumieć, na czym nam zależy.
            - Ron – chciała mu przerwać, zakończyć ten ściskający za serce wywód zaufania, ale chłopak wydawał się jej nie słyszeć.
            - Jeśli tylko mi wybaczysz – kontynuował z zapalczywością – jeśli dasz mi szansę na naprawienie błędów obiecuję, że już nigdy cię nie zostawię.
            - Posłuchaj – znów zaczęła nieśmiało, ale i tym razem prośba pozostała bez odzewu.
            - Zależy mi na tobie, Hermiono. Naprawdę mi na tobie zależy i chcę, abyś to wiedziała. – Spojrzał głęboko w jej bursztynowe oczy, a ona zlękła się jak nigdy dotąd. Nie umiała ranić. Nie potrafiła niszczyć komuś życia, ale wiedziała, że nie może również zrobić czegoś wbrew sobie. Będzie bolało, ale innego wyjścia nie ma.
            - Wszystko, co powiedziałeś, było piękne. – Dostrzegła jeszcze większą ilość szczęścia w błękitnych tęczówkach, przez co musiała mocno się zaprzeć, aby kolejne słowa wyszły z pomiędzy drżących warg, a głos nie załamał się choćby przez sekundę. Nie chciała, ale musiała go zranić. – Ale ja nie mogę do ciebie wrócić.

* * * * *

            To było niesprawiedliwe. Cholernie nieczyste zagranie ze strony Granger. Jak ona mogła go tak po prostu wyrzucić za drzwi i kazać czekać na swoją kolej? Właściwie to wyszedł sam, ale Hermiona też miała w tym swój udział. A jeśli Weasley naopowiada jej jakichś głupot? Będzie gadał o więzi rodzinnej, wspólnie przeżytych latach, zaufaniu i przyjaźni? On nie mógł się opierać na takich wartościach. Chwytał się tego, co dzieje się na bieżąco, bo jakby nie patrzeć jego przeszłość z kasztanowłosą kobietą była dość zawiła. Nie darzyli się sympatią. Ba! Oni się nienawidzili! Żarli się ze sobą, jak przysłowiowy pies z kotem. A Łasica? Mieli ze sobą tyle wspólnego, że on mógł się przy nich schować i nie wychodzić, dopóki oboje nie opuszczą tego świata. Pierwszy raz w życiu musiał stwierdzić, że się boi. Nie chciał, aby Hermiona wracała do Weasleya. Ona nie może tego zrobić. Nie po tym, co się między nimi wydarzyło, bo gdyby rudzielec faktycznie tak bardzo ją kochał, to nie opuściłby jej. Tylko jak ma powstrzymać Granger od druzgoczącej decyzji, kiedy stoi za drzwiami i nie może wejść do środka?
            Kopnął leżący nieopodal kamień i wbił wzrok w ziemię. Wejdzie tam, choćby musiał wyważyć ścianę. Nie pozwoli Łasicy odebrać tego, co udało mu się zbudować. Jemu po prostu nie wolno ruszyć Hermiony choćby jednym palcem, a jeśli to zrobi, to przysięga, że powyrywa mu nogi z dupy i go nimi nakarmi.
            - Mózg ci się przegrzeje, jak będziesz tak intensywnie myślał – odezwał się na wpół rozbawiony, na wpół znużony Harry, a Draco posłał mu ironiczny uśmieszek.
            - Najpierw musi się mieć co przegrzewać – zawtórował siedzący na murku Blaise, na co Malfoy pokręcił z dezaprobatą głową.
            - Przestańcie. – Podeszła do niego Pansy z Lilly i położyła mu rękę na ramieniu. Nie wiedzieć, czemu ten niepozorny gest dodał mu otuchy, za co był bardzo wdzięczny przyjaciółce. – Sami mówiliście, że go wspieracie, a teraz mu dogryzacie, bo jest zazdrosny.
            - Ja? – zapytał głupkowato blondyn, patrząc ze zdziwieniem na kobietę, która zaśmiała się po chwili cicho. Nawet mały brzdąc, którego trzymała uśmiechnął się do niego praktycznie bezzębną buzią.
            - Przyznałbyś się w końcu, Draco. – Spojrzał na przecierającego okulary Harry’ego i na kiwającego w jego stronę głową Blaise’a.
            - Wpadłeś po uszy i nie wykręcisz się z tego – odezwał się rozbawiony Zabini, a państwo Potter przytaknęli mu w odpowiedzi. Draco czuł się, jak osaczony. Wszyscy na niego naciskali, mówili o rzeczach, o których istnieniu nie miał bladego pojęcia. I pomału zaczynał wierzyć w ich słowa, choć wymówienie ich nagłos graniczyło wciąż z cudem.
            - Aż tak bardzo to widać? – zapytał wyraźnie niezadowolony i strapiony, a Pansy uśmiechnęła się do niego ciepło. Zamiast niej jednak odezwał się wyjątkowo irytujący dzisiejszego dnia Zabini.
            - Wypalasz dziurę w tych drzwiach, Smoku. Jak ma nie być widać?
            - Musisz przyznać, Malfoy – odezwał się Harry – nie potrafisz nie okazywać zazdrości.
            - To co mam niby zrobić? – odburknął brunetowi nieźle poirytowany. – Siedzieć bezczynnie i patrzeć, jak wielki Weasley wrócił i miesza Granger w głowie?
            - Przecież nawet nie wiesz, o czym rozmawiają, więc o co tyle krzyku? – Już miał odwarknąć Potterowi jakąś niemiłą uwagę, ale powstrzymał się w ostatnim momencie. Patrzył przez chwilę na Harry’ego, a następnie przeniósł wzrok na Blaise’a. I nagle jakby go olśniło. Uśmiechnął się sardonicznie pod nosem, a następnie zwrócił do mężczyzn z iście szatańskim wyrazem twarzy.
            - Nie wiem – odezwał się cicho, acz wszyscy mogli go usłyszeć. – Ale zaraz się dowiem, a wy mi w tym pomożecie – mówiąc to, wskazał na Pottera i Zabiniego, którzy wyglądali, jakby przed chwilą oberwali czymś ciężkim w głowę. Patrzył przez chwilę na obu, nie przestając uśmiechać się, niczym szaleniec. Zdążył jeszcze usłyszeć, jak Pansy wzdycha z dezaprobatą, ale ku uciesze nie wyraziła żadnego sprzeciwu. Czekał na reakcję chłopaków, ale obaj spoglądali na niego z niedowierzaniem, co oznaczało, że plan jest na dobrej drodze realizacji.
            - Potter? – zwrócił się do Harry’ego, a ten zamrugał parę razy oczami i poprawił spadające z nosa okulary.
            - Jesteś kretynem – odparł wciąż oszołomiony – ale zgadzam się.
            - Diable? – Blaise patrzył na Dracona z szeroko otwartymi ustami, ale po chwili uśmiechnął się złośliwie i zeskoczył z murku, podchodząc bliżej do przyjaciela.
            - Geniusz.
            - To się nie ma prawa udać – odezwała się pesymistycznym głosem Pansy, ale żaden z mężczyzn nie zwrócił na nią uwagi. Wolała trzymać się na uboczu od tego idiotycznego planu, a jeśli zostaną przyłapani, z rozkoszą będzie mogła im powiedzieć: a nie mówiłam? Obserwowała zatem, jak jej najdroższy mąż i przyjaciel niemal sklejają się z drzwiami od zaplecza czekoladziarni, a następnie zapanowała głucha cisza, przerywana jedynie od czasu do czasu mocniejszymi podmuchami wiatru.

* * * * *

Emocje na twarzy Rona zmieniały się, jak w kalejdoskopie. Przeszły przez niedowierzanie, ułożyły się w nikłą nadzieję, aż zakończyły na głębokim smutku, a tym samym puszczeniu jej ręki i unikaniem wzroku. Ona zaś wbrew oczekiwaniom nie poczuła niczego. Nie doznała bólu, nie miała wyrzutów sumienia, nie cierpiała, jak się tego wszystkiego spodziewała. Opanował ją spokój. Jakby wtłoczono w płuca świeże powietrze i pozwolono oddychać na nowo. Czekała, aż rudy powie do niej cokolwiek, lecz nieznośna cisza zaczęła się przedłużać. Nie chciała wyjść na bezduszną kobietę, więc postanowiła odezwać się jako pierwsza, dotykając przy tym delikatnie ramienia mężczyzny, jednak nawet wtedy nie podniósł na nią wzroku.
            - Ron? – zagadnęła nieśmiało, ale długo nie otrzymała odpowiedzi. Chłopak patrzył się na swe kolana i myślał gorączkowo. Szedł do niej z myślą, że uda im się zawalczyć o nową przyszłość. Razem, nie osobno. Nie chciał się przyznać, że zraniła go na wskroś, jednak ból był tak ciężki, że ukrywanie go nie miało i tak żadnego sensu. Westchnął głęboko i uśmiechnął do niej blado, lecz zaraz potem ponownie uciekł przed przenikliwym spojrzeniem bursztynowych oczu.
            - To przez Malfoya, prawda? – zapytał cicho, choć z wyraźnym wyrzutem. – Powiedział ci, że na ciebie nie zasługuję.
            - Draco nie ma nic do tego, Ron – zaprzeczyła stanowczo, jednak wiedziała, że kłamie, jak z nut. Malfoy liczył się i to bardzo, ale przyznanie się do tego przed przyjacielem nie było na obecną chwilę właściwe.
            - Przestań, Hermi – odezwał się z żalem – nie jestem głupi i widzę, co jest między wami. Jak cię broni, opiekuje tobą na swój własny sposób. Ja nie mam przy nim szans.
            - Mówisz tak, bo tak ci powiedział? – Ron spojrzał na Hermionę kątem oka i nagle poczuł, że traci pewność. Jej hardy wzrok domagający się odpowiedzi pozbawił go wiary w wypowiedziane przed chwilą zdania. Co prawda nie liczył, że dziewczyna wyprze się znajomości z arystokratą, ale mimo wszystko jej słowa odrobinę go zaskoczyły.
            - Po prostu nie mogę tego zrozumieć – odezwał się w końcu, a w jego głosie dało się słyszeć nutkę irytacji. – Nie pojmuję ciebie, jego. Was! Jak to się w ogóle stało? Co on ci zrobił?
            - Nic mi nie zrobił. Nie omamił, nie zmusił, nie szantażował – wyliczała skrupulatnie wszelkie zarzuty i przypuszczenia odnośnie jej znajomości z blondynem, którymi mógł ją zasypać rudy. – Nie zmienił się, nie stał się nagle męczennikiem. Był zwykłym sobą.
            - I co, jego złośliwość ci pomogła? To chcesz mi powiedzieć? – naskoczył na nią z wyraźną agresją, ale Hermiona nie dała się wyprowadzić z równowagi. Wiedziała, że Ron nigdy nie będzie darzył Draco sympatią, ale nie zamierzała również słuchać jego wyrzutów i przyjmować na siebie tęgie baty.
            - Przez to, że nie obchodził się ze mną, jak z porcelanową filiżanką, mogłam ruszyć z miejsca – odpowiedziała twardo i uniosła nieco wyżej głowę. – Nie zaprzeczę, że nie był tym samym egoistą co zawsze, ale to właśnie jego chamstwo, bezpośredniość i zgryźliwość dały mi więcej siły, niż ciągłe głaskanie po głowie i karmienie złudną nadzieją, że jutro będzie lepiej. On wbrew pozorom nie jest potworem i ma serce.
            - Czyli wychodzi, że ja nim jestem, tak? – Ron jawnie atakował Hermionę. Zresztą trudno było mu się dziwić, jednak dziewczyna miała do niego żal. Nie spodziewała się, że zaakceptuje wszystko od razu, ale oczekiwała odrobiny zrozumienia, której nie dostała od przyjaciela. Jego kolejne słowa zraniły ją i mocno zabolały.
            - Bo nie zostawiłem cię samej, żebyś umarła, tylko jak głupek trwałem przy tobie przez dwa lata. Z pewnością Malfoy zaopiekowałby się tobą lepiej. – Całą wypowiedź ociekała jadem i zupełnie niepotrzebną złośliwością, ale mężczyzna ich nie widział. Był zły i nie zamierzał się kryć, że obecność zarozumiałego arystokraty w życiu kasztanowłosej kobiety denerwuje go. Mógł przeboleć każdego faceta u jej boku, ale nie tę tchórzofretkę, którą dziewczyna na dodatek broni. Jej posunięcie było poniżej pasa i zamierzał pokazać, jak bardzo go tym zraniła.
            - On nigdy nie miał dziecka i nie wie, jak to jest je stracić. Nigdy nie zrozumie, co czuliśmy i musisz pogodzić się z tą myślą, Hermi. On nie czuje nawet w połowie twojego bólu. – Zacisnęła mocniej palce na materiale bluzki, chcąc zapanować nad rodzącą się w środku odrazą do Rona. Mówił okropne rzeczy, jednak gdzieś w głębi była świadoma, że niestety są prawdziwe. Nawet gdyby Draco starał się z całych sił, nigdy nie poczuje tego samego bólu straty, którego doświadczyła.
- Frederick był całym moim światem – zaczęła rozpaczliwie – kochałam go. Myślisz, że tak łatwo było oswoić się z faktem, że już nigdy nie dane mi będzie go przytulić? Potrzymać chociaż przez chwilę na rękach?
- Nie atakuj mnie – odpowiedział hardo, czym zdziwił, a zarazem oburzył Hermionę. – Starasz się udowodnić wszystkim, że tylko tobie było ciężko.
- Ty nie przeżyłeś jego śmierci tak, jak ja. – Ron wyprostował się, kiedy usłyszał zarzut przyjaciółki. Mógł znieść wszelkie oszczerstwa, ale wmawianie mu, że obszedł się z odejściem syna bezboleśnie jest grubą przesadą i nie zamierzał wysłuchiwać takich bredni, nawet kiedy pochodzą z ust byłej narzeczonej.
- A co miałem zrobić? – odezwał się za ostro, ale musiał powiedzieć, co mu ciążyło na sercu. – Zamknąć się w drugim pokoju i czekać na cud, jak ty to robiłaś przez dwa lata?
- Przestań! – krzyknęła do niego, lecz natychmiast się uspokoiła. Nie mogła pozwolić, aby schwytały ją sidła przeszłości, a Ron właśnie do tego dążył. Przymknęła na moment oczy i wyrównała oddech, a kiedy spojrzała w błękitne oczy chłopaka, jedyne czego pragnęła, to zamrozić go wzrokiem.
- Nie masz prawa tak o mnie mówić – wycedziła przez zęby, nie tracąc kontaktu z przyjacielem. Bolało jak diabli to, co do niej powiedział, ale nie mogła tak łatwo się poddać. Zbyt długo walczyła, żeby pozwolić zburzyć podwaliny nowego życia zaledwie kilkoma mocniejszymi słowami.
- Nie wolno ci myśleć o mnie w ten sposób. – Ron milczał przez chwilę, a kiedy się w końcu odezwał, Hermiona miała wrażenie, że zaraz ją rozszarpie. Obserwowała, jak zaciska ręce ze złości, a za chwilę je rozluźnia. Te same ruchy wykonywała szczęka. Oddech przyspieszał z każdą sekundą, a i ciało drgało od czasu do czasu z nadmiaru emocji osadzonych wewnątrz mężczyzny. Podświadomie zaczęła kulić się w sobie, bojąc się, że chłopak może wyrządzić jej jakąś krzywdę.
- Dwa lata – zaczął spokojnie, ale z każdym kolejnym słowem głos przybierał na sile. – Cholerne dwa lata opiekowałem się tobą. Ani razu nie pomyślałem, żeby od ciebie odejść. Chciałem ci pomóc, dlatego cały czas przy tobie byłem. I jak myślisz, że dla mnie Fredy nic nie znaczył, to się cholernie mylisz, Hermiono. Był moim synem! – wybuchł, gwałtownie odsuwając się na krześle, czym nieco przestraszył kobietę. – Ale wiedziałem, że muszę zająć się przede wszystkim tobą! Co byś zrobiła, gdyby nie ja? Pytam się, co?!
- Przestań, Ron! – starała się go uspokoić, ale jej wysiłki szły na marne. Rudy nie był w stanie zapanować nad złością. Czuł się jak bezpański pies, którego odtrącono nogą. Odrzucony, sponiewierany, a na dodatek obarczony winą. Nie tego się spodziewał, przychodząc do Hermiony. Nie takich słów od niej oczekiwał.
- Bo mówię prawdę? Dlatego mam przestać? – zapytał wzburzony, ale nawet rozpaczliwy wzrok dziewczyny nie robił na nim żadnego wrażenia.
- To nie jest prawda, tylko czyste kłamstwo.
- Kłamstwo, tak? – Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na kobietę, jakby z lekką pogardą. – Czyli nie odcięłaś się od ludzi, od przyjaciół i ode mnie, bo pokazywałaś, jak bardzo załamana jesteś? Robisz ze mnie potwora, chcesz udowodnić, że nie troszczyłem się o ciebie, w trakcie gdy sama wcale nie byłaś lepsza.
- Nie robię z ciebie potwora. Ale nie rozumiem też, skąd takie zarzuty. – Ron zamyślił się nad słowami przyjaciółki. Czy ona naprawdę nie rozumie, że zachowała się podle? Już nawet nie chodziło o jej przekonania odnośnie jego stosunku do śmierci Fredericka, tylko o postępowanie, kiedy postanowiła się wyprowadzić. Zerwała zaręczyny, mało tego, powiedziała, że go nie kocha, a teraz jeszcze śmie mu mówić, że poradziła sobie ze wszystkim bez pomocy. A kto przychodził do niej do pokoju przez dwa lata i doglądał jej stanu? Kto podawał jej lekarstwa, aby utrzymać ją przy życiu? Kto codziennie dzwonił, pytając o poprawę? Duchy? Gdyby nie on, Harry i Ginny nie udałoby jej się dotrwać do tej rozmowy. Już dawno by jej z nimi nie było.
- Nie wiem, czy to moje fanaberie, ale mam po prostu wrażenie, że zapomniałaś, jak bardzo się o ciebie martwiłem. – Spuścił głowę, kiedy odezwał się ponownie do Hermiony. Te kilka sekund milczenia pozwoliło mu ostudzić nieco rozbuchane emocje, przez co mówił dużo spokojniej, choć wciąż dało się słyszeć wyraźną zawiść między słowami. – Tak jakbyś tego w ogóle nie doceniała. Z Malfoya natomiast zrobiłaś mistrza współczucia i wielkiego anioła stróża. To boli, Hermiono. Cholernie boli.
- Jak możesz myśleć, że twoja opieka nic dla mnie nie znaczyła? – zaczęła gorączkowo, lecz chwilę potem poczuła mocne ukłucie w sercu. Ręka, którą wyciągnęła w stronę Rona zastygła w bezruchu, by następnie wrócić na napięte udo, a wzrok opadł na ściśnięte kolana. Podłość prawdy, jaką przekazał jej przyjaciel była zatrważająca, ale dopiero teraz dostrzegła, jak dużą rację ma mężczyzna. Niby była mu wdzięczna. Podziękowała na początku za troskę, którą ją otaczał. Ale czy to wystarczyło? Zdecydowanie go zawiodła, czując tym samym wstręt do siebie, że dała odczuć Ronowi, iż jego pomoc była dla niej nic nie warta.
- Wybacz mi, Ron – odezwała się głucho – nie chciałam, żebyś czuł się odtrącony i proszę uwierz mi, że nigdy nie zapomniałam, jak bardzo się mną opiekowałeś. Gdyby nie ty, nie dałabym rady dalej żyć.
- Jednak odeszłaś – wybąkał cicho, a po chwili poczuł na nadgarstku nieśmiało opadającą dłoń Hermiony, jednak nawet wtedy na nią nie spojrzał. Ten z pozoru niewinny gest dał mu mimo wszystko odrobinę nadziei i pozwolił kącikom ust unieść się nieznacznie ku górze.
- Jesteś dla mnie jak brat i zawsze będę cię kochać. Zawsze będziesz mieć szczególne miejsce w moim sercu, tak jak Fredy. – Zacisnęła mocniej palce na ręce przyjaciela i odważyła się na ciepły uśmiech. Mówiła prawdę, która grała jej w duszy i chciała, aby Ron o niej wiedział. – Bez względu na to, jak daleko będziesz, zawsze, ale to zawsze będę cię wspierać i stanę w twojej obronie. Wiem, że nie jest to miłość, której ode mnie pragniesz, ale na inną po prostu mnie nie stać.
            - Nie szkodzi – odezwał się nieco głośniej, niż zamierzał, a po chwili wypuścił głośno powietrze z płuc i odważył się podnieść na dziewczynę wzrok. Siła, którą dostrzegł w płonących oczach przyjaciółki była zatrważająca i niemal czuł, jak ogień buchający z bursztynowych tęczówek parzy mu skórę. Obdarzył ją delikatnym, acz smutnym uśmiechem i mocniej złapał za rękę. – Ja nigdy nie przestanę cię kochać. Nawet jeśli będziesz tylko moją przyjaciółką. Malfoy ma wielkie szczęście, że się spotkaliście i zawsze mu będę tego zazdrościł.

* * * * *

            - Jest coś o tobie, Malfoy. – Zerwał się jak poparzony i podskoczył do Harry’ego, który nasłuchiwał uważnie pod drzwiami przebiegu rozmowy dwójki przyjaciół. Serce podskoczyło mu prawie do gardła, kiedy usłyszał, że Hermiona o nim wspomniała. Miał nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone.
            - Co powiedziała? – Stanął nad mężczyzną, który wytężył słuch, marszcząc przy tym zabawnie nos i unosząc jedną brew.
            - Że jesteś amatorem i masz kierpce – odpowiedział wyraźnie z siebie zadowolony Harry.
            - Góralu czy ci nie żal! – zaniósł się cichym i rzewnym śpiewem Blaise, który wyraźnie był rozbawiony zaistniałą sytuacją. Mina odrobinę mu zrzedła, gdy spojrzał na poirytowaną twarz Malfoya.
            - To nie jest śmieszne, Zabini – wycedził złowieszczo, ale brunet wzruszył jedynie ramionami, nie przejmując się za bardzo opinią przyjaciela. Tym bardziej, że za drzwiami zaczęło coś się dziać, co bezsprzecznie dotyczyło napuszonego arystokraty stojącego obok.
            - Oj nie jest dobrze, stary. – Draco zaniepokoił się słowami przyjaciela. Bał się, że Hermionie dzieje się jakaś krzywda. Albo gorzej. Weasley zaczął działaś i skutecznie przeciąga ją na swoją stronę. Naszły go obawy, że może stracić Granger, a nawet nie zdążył jej powiedzieć, ile dla niego znaczy. Przysiągł sobie w tym momencie, że jeśli uda mu się z nią porozmawiać, na kolanach wyzna jej całą prawdę . Dowie się, że nie jest mu obojętna i chce od niej czegoś więcej. Niech diabli wezmą wszystkie dotychczasowe zasady, którymi się kierował. Chce się nią opiekować i być zawsze przy niej. Do cholery, chce spędzić z nią resztę swego nic nie wartego życia i ma w nosie, że komuś to się może nie podobać! A już w szczególności ma gdzieś opinię tej podstępnej Łasicy.
            - Chyba się kłócą. – Z zamyślenia wyrwał go zaniepokojony głos Pottera, któremu przytaknął siedzący obok Zabini.
            - I zdecydowanie chodzi o ciebie, Smoku.
            - Coś konkretnie mówią? – zapytał zmartwiony, a jednocześnie zaciekawiony. Blaise spojrzał na niego z współczuciem, jakby mentalnie chciał go przygotować na złe wieści.
            - Ron stwierdził, że z czułością potrafisz opiekować się tylko sobą – wtrącił się Harry, który również nie wyglądał na uradowanego przebiegiem rozmowy, co jeszcze bardziej zepsuło humor Draconowi. – Nigdy nie miałeś dziecka i nie wiesz, jak to jest je opłacić.
            - A on to najlepiej wie – odburknął niezadowolony i odszedł kawałek podchodząc do Pansy, która kołysała do snu córkę. Kobieta nie potrzebowała słów. Położyła jedną rękę na ramieniu blondyna i uśmiechnęła się do niego ciepło. Ten mały gest dał mu nadzieję, że jeszcze przyjdzie dla niego lepszy dzień. Może nie wszystko jeszcze stracone.
            - Nie zamartwiaj się na zapas – odezwała się do niego z matczyną troską, poprawiając sobie na rękach małą Lilly. Draco poczuł się dziwnie, patrząc na dziewczynkę uwieszoną na ramieniu przyjaciółki. Przecież nie chciał wyrządzić jej krzywdy, a kiedy Blaise z nią do niego podszedł, zachował się jak totalny baran. Może nie lubił dzieci, ale nie znaczyło to, że nimi gardzi.
            - Nie jest taka najgorsza, kiedy śpi. – Uśmiechnął się lekko, wskazując ręką na malca. Oczy Pansy rozbłysły w odpowiedzi i delikatnie pocałowała córkę w główkę osłoniętą czapeczką.
            - Zrozumiesz, jak bardzo ją kocham, kiedy będziesz miał własne dzieci. – Już otworzył usta, aby stanowczo zaprzeczyć, ale z nieznanych przyczyn powstrzymał się w ostatnim momencie. Coś się w nim zmieniło. Przestał patrzeć na małe urwisy, jak na najgorszy sort człowieka, a zaczął dostrzegać w nich wartości, o których Pansy tyle razy mu wspominała. Chociażby ona i Potter. Może są niedoskonałą rodziną, ale kochają się i zawsze mogą na siebie liczyć. A ta maleńka istotka, którą kobieta trzyma na rękach wcale nie jest balastem życiowym, jak zawsze uważał. Może to dziwne i nienaturalne, ale Draco właśnie stwierdził, że posiadanie dziecka jest czymś niezwykłym. Nie mówił, że osobiście chciałby takie maleństwo mieć, ale te kilka minut w towarzystwie przyjaciółki i jej córki pozwoliło mu zmienić dotychczasowe poglądy odnośnie rodziny. Przestań. Jesteś zazdrosny o Weasleya i gadasz jakieś farmazony. Cuda-wianki normalnie! Odezwała się do niego podświadomość, a on momentalnie wybudził się z transu, w który wpadł. Zamrugał kilka razy oczami i zerknął przez ramię na Blaise’a i Harry’ego, ale ci nic do niego nie mówili. Skupił się zatem na stojącej przed nim Pansy, która kołysała delikatnie Lilly z ciepłym uśmiechem na ustach.
            - Pan – zwrócił się do przyjaciółki, która spojrzała na niego przelotnie. – Mogę o coś zapytać?
            - A z czym związanego?
            - Myślisz, że Hermiona będzie chciała wrócić do Weasleya? – Wydawało mu się, że kobieta na moment zamarła w bezruchu, a potem powróciła do kołysania dziecka, jednak ani razu na niego nie popatrzyła, co bardzo go zdziwiło. Zastanawiał się, czy powinien ponowić pytanie, ale wtedy pani Potter westchnęła cicho i podniosła na niego wzrok, a na ustach widniał delikatny uśmiech, który niewiele mówił Draconowi.
            - Jestem przekonana, że tego nie zrobi.
            - A bo ty się najwięcej znasz, Potter. – Odwrócili się w kierunku Blaise’a, który wymachiwał gwałtownie rękami, tłumacząc coś towarzyszowi, ale ten nie wyglądał, jakby zgadzał się z jego teoriami. – Przecież mówię, że powiedziała, cytuję: to prawda i czyste chamstwo.
            - Kłamstwo, Zabini – odpowiedział zrezygnowany Harry – mówiła kłamstwo, a nie chamstwo.
            - Kłamstwo czy chamstwo, chcę wiedzieć, czy tyczyło się to mnie. – Panowie spojrzeli na podenerwowanego blondyna, a następnie na siebie i wzruszyli ramionami. Tak naprawdę nie wiedzieli, o czym dokładnie Hermiona rozmawia z Ronem, gdyż strzępki wypowiedzi, jakie do nich dochodziły, z reguły nie miały żadnego sensu.
            - Róbcie, jak chcecie, ale ja dalej uważam, że nie wyjdzie z tego nic dobrego – odezwała się pesymistycznie Pansy, a Draco z każdą kolejną minutą przekonywał się, że powinien przyznać jej rację. W końcu nie bez powodu mówi się, że kobiety wyczuwają problemy na kilometr.

* * * * *

Nie wiedział, jak to się stało, że uwierzył we wszystko, co Hermiona mu powiedziała. Zrozumiał, że Malfoy zrobił z niej inną kobietę, która nie boi się patrzeć w przeszłość ani przyszłość. Pojął nagle, że arystokrata nie wyrządziłby jej nigdy żadnej krzywdy i stanie w jej obronie, jeśli tylko będzie jej potrzebować. A on chciał to wszystko zniszczyć. Chciał jej odebrać siłę, bo znów zależało mu na własnym szczęściu. Wmawiał sobie, że Hermiona wróci do niego i będą żyli jak dawniej. Dopiero teraz jednak dostrzegł, że kobieta ma już wszystko, a on, jako prawdziwy przyjaciel, powinien wspierać ją z całej mocy, jaką w sobie posiada.
            - Przepraszam, że na ciebie naskoczyłem – zaczął powoli, starając się jednocześnie przywdziać na twarz lekki uśmiech, by pokazać dziewczynie, że żałuje tych wszystkich mocnych słów, które wcześniej do niej skierował. – Nie chciałem wyjść na zaborczego byłego narzeczonego, ale chyba mi się nie udało.
            - W porządku. – Obdarzyła go ciepłym uśmiechem, widząc zrozumienie w oczach przyjaciela. – Przyzwyczaiłam się do takich reakcji. Harry i Pansy też mają wątpliwości.
            - Dziwisz im się? – zapytał lekko rozbawiony – W końcu to Malfoy. Merlin jeden wie, co mu przyjdzie jeszcze do głowy.
            - Proszę cię, Ron. Ja wiem, że on jest potwornie irytującym człowiekiem, ale…
            - Jest jak cholerny wrzód na dupie, Miona – odezwał się z szerokim uśmiechem, co nieco odrzuciło pannę Granger, aż zmarszczyła brwi z dezaprobaty dla zachowania przyjaciela. – Siedem lat z nim spędziliśmy, słuchając jego wyzwisk i patrząc na pogardliwą gębę. I nagle pojawił się zbawca świata, mówiąc mi, że jestem zerem i powinienem trzymać się od ciebie z daleka. Wiesz, jak coś takiego potrafi wkurzyć?
            - Wiem, że go nie lubisz – zaczęła, jednak Ron nie dał jej dokończył i wyciągając się na krześle kontynuował rozbawionym tonem, który nijak nie pasował Hermionie do wypowiadanych słów.
            - Ja go nie znoszę. Dostaję wrzodów żołądka, kiedy ten laluś jest w pobliżu i najchętniej zakopałbym go głęboko pod ziemią, ale – zamilkł na chwilę i spojrzał w zasmucone oczy przyjaciółki. Uśmiechnął się do niej ciepło i przybliżył nieco, kładąc ponownie rękę na jej dłoniach. – Ale nie mogę, bo widzę, jak bardzo jesteś z nim szczęśliwa. To boli, ale postaram się nie wchodzić z butami w twoje życie.
            - Przecież jesteś moim przyjacielem, Ron. – Tym stwierdzeniem poszerzyła uśmiech na jego twarzy, ale dostrzegła w nim również przygnębienie i poczuła się podle. Miała wrażenie, że mężczyzna żegnał się z nią, a bardzo tego nie chciała. – Chcę, żebyś był dalej blisko mnie.
            - Ale Malfoy tego nie chce – odparł z jeszcze większym smutkiem.
            - Malfoy nie ma prawa mówić mi z kim mam się widywać, a z kim nie – żachnęła się, gdyż uwaga przyjaciela mocno ją ubodła. Jakim prawem ktoś miałby dyktować warunki, jakimi ma się kierować w życiu?
            - Twierdzi, że nie jestem ciebie wart.
            - Powiedział pan perfekcyjny – powiedziała z ironią i prychnęła kpiąco, krzyżując ręce na piersiach. – Czemu go słuchasz? Czemu nie postąpisz tak, jak czujesz, że powinieneś?
            - Nie wiem – wybąkał zmartwiony – może ma rację w tym, co mówi.
            - Nikt nie jest idealny, Ron. – Starała się dodać mu otuchy i pokazać, że zawsze będzie go wspierała. W końcu tak postępują przyjaciele. Nie mogła pozwolić do zaprzepaszczenia relacji z rudym, bo Draco miał taki kaprys. Nie zawsze się dostaje to, czego się chce i zamierzała mu to udowodnić.
            - Każdy popełnia błędy – dodała po chwili – nawet Malfoy, a jego wykroczeń nie mam siły wyliczać. I to nie prawda, że na mnie nie zasługujesz, a Draco kolejny raz się myli, bo bez ciebie ciągle czuję, że moje życie nie jest uporządkowane. Brakuje mi ciebie, ale jako przyjaciela, Ron.
            - Naprawdę? – zapytał z ogromną nadzieją, a Hermiona uśmiechnęła się do niego, starając się włożyć w ten gest tyle ciepła, na ile starczyło jej sił. Widać podziałało, gdyż twarz mężczyzny odrobinę się rozpromieniła, a kąciki ust zaczęły nieśmiało piąć się ku górze.
            - Tak – odpowiedziała radośnie – chcę dalej się z tobą przyjaźnić i nikt nie ma prawa mi tego zabraniać. Więc sam widzisz, że Draco nie zawsze musi mieć rację.
            - Coś w tym musi być – odparł, a Hermiona momentalnie się do niego przytuliła, czym mocno zaskoczyła rudego. Objął ją jednak nieśmiało ramionami i nagle poczuł coś, czego nie doświadczył przez długie miesiące. Niesamowity spokój i ulgę, gdyż kobieta, którą kocha wciąż chce być blisko niego. Zrozumiał, że zawsze w jego sercu będzie dla niej miejsce, choćby przez całe życie mieli być tylko przyjaciółmi.
            - Hermiono? – Odsunęła się od niego i spojrzała w iskrzące się błękitne oczy. Widziała, że waha się, ale kiedy się do niej odezwał była ogromnie szczęśliwa z jego słów. – Dziękuję ci za szansę. Nie zawiodę, obiecuję. Słowo przyjaciela.
            - Jesteś wspaniały, Ron. – Chciała kolejny raz mocno go objąć, ale wtedy usłyszała dźwięk dzwoniącego telefonu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że melodia była zdecydowanie zbyt wyraźna, a nawet miała wrażenie, że posiadacz komórki znajduje się w środku. Spojrzała z niezrozumieniem na Rona, który wzruszył bezradnie ramionami, a następnie w stronę zaplecza, gdyż właśnie stamtąd dochodziła melodyjka.

* * * * *

            W całym swoim dotychczasowym życiu był świadkiem wielu głupich i pozbawionych sensu rozmów, jednak to, co słyszał za drzwiami, a raczej to, co streszczali mu Potter i Zabini, zakrawało o totalny absurd. Kompletnie nic nie rozumiał i nie mógł znaleźć wspólnego mianownika tej dziwacznej pogadanki. Miał wrażenie, że otrzymał czterdzieści różnych pudełek, w których znajdowało się dziesięć zestawów odmiennych układanek, a on musiał znaleźć w nich kawałki, które pasowałyby do wszystkich jednocześnie. Takie zadanie graniczyło z cudem, więc nie było opcji, aby doszedł do sensownego rozwiązania i przekazu słów Hermiony i Weasleya.
            - Mierzi mnie ten chart – odezwał się siedzący pod drzwiami Harry, a Draco zerknął na niego kątem oka i zamyślił się głęboko. – Tam jest jakiś pies?
            - Morze ma akację – wybąkał do Pottera Blaise – Weasley nie wie, że na wodzie nie rosną drzewa?
            - Prawda, że na nie zasługujesz, a Malfoy kolejny raz się chyli. Przed kim ty się niby chylisz? – zapytał zdziwiony Dracona, a ten uniósł jedną brew ku górze i spojrzał na bruneta, jak na wariata. Po chwili jednak przeniósł wzrok na Blaise’a, ale tym razem nadzieja na usłyszenie czegoś sensownego znów zawiodła.
            - Rokuje mi w niebie marzyciela. Zazdroszczę jej. – Zaśmiał się cicho, a Malfoy wzniósł błagalnie oczy ku górze, modląc się o jakiś cud. Cokolwiek z jasnym przesłaniem chciałby usłyszeć, a nie stek bzdur, które serwowano mu do tej pory!
            - Znowu coś o tobie, Malfoy. – Stanął bliżej Harry’ego i ze zniecierpliwieniem czekał, co tym razem Granger o nim powiedziała. Denerwował się potwornie, bo jak do tej pory nie padło na jego temat nic pozytywnego, a przecież Hermiona nie mogła go uważać za takiego półgłówka.
            - No? – zaczął rozdrażniony przedłużającym się milczeniem. – Wyduś to w końcu z siebie, Potter.
            - Powiedziała, że Draco wcale nie zawsze przynosi kolację. – Spojrzał ze zdziwieniem na Harry’ego, a następnie na Blaise’a, który przytaknął w odpowiedzi głową. Przecież to jakiś nonsens! Nawet nie byli ze sobą ani razu na kolacji, więc o czym Granger do jasnej ciasnej mówi?
            - Jaką znowu kolację? – zapytał bardziej siebie, niż któregoś z obecnych, ale wbrew oczekiwaniom uzyskał odpowiedź od Diabła.
            - To chyba my powinniśmy cię o to zapytać, Smoku.
            - Ale ja nic nie wiem o żadnej kolacji, obiedzie czy śniadaniu! – warknął oburzony i wyraźnie poirytowany, by po chwili napotkać na swej drodze rozjuszone spojrzenie Harry’ego i jego palec wskazujący wysunięty oskarżycielsko prosto w nos.
            - I lepiej niech cię Merlin strzeże przed tą wiedzą. Śniadanie do łóżka możesz przynosić co najwyżej Zabiniemu.
            - Nie pogardziłbym, ale raczej spasuję, jednak dzięki za miłe chęci, Smoku. – Mrugnął do oszołomionego Draco, który z każdą kolejną sekundą załamywał się coraz bardziej. Jeśli jeszcze trochę posłucha tych bzdur wypływających zza drzwi, to doświadczy ciężkiego załamania nerwowego, a wtedy już na pewno dostanie własny pokój bez okien i klamek, a do tego gustowne białe wdzianko z artystycznie przedłużanymi rękawami.
            - Czemu całe społeczeństwo cierpi na brak kontaktu z rzeczywistością? – wydukał zmartwiony, a wtedy poczuł w lewej kieszeni płaszcza charakterystyczne wibracje. Zanim jednak zdążył sięgnąć po telefon, zaczęła wydobywać się z niego głośna melodyjka, tak bardzo rozpoznawalna wśród wszystkich posiadaczy komórek. Pech oczywiście chciał, że zaplątał się w materiale okrycia, a nieznośny przedmiot grał już w najlepsze na cały regulator, niosąc potwornie głośną muzyczkę po najbliższej okolicy. Klął w myślach jak szewc, ale w końcu udało mu się wydobyć telefon z kieszeni, lecz gdy zobaczył numer na wyświetlaczu, pobladł momentalnie i odskoczył od drzwi, jakby się czymś poparzył. Nie zwracał uwagi na ciekawskie spojrzenia Harry’ego, Pansy i Blaise’a. Po prostu zaakceptował połączenie, a sekundę później wsłuchiwał się w irytujący głos Mirandy.
            - No nareszcie, kotku. Myślałam już, że nie odbierzesz – zaczęła z lekkim rozbawieniem, a on oczami wyobraźni widział, jak przygryza dolną wargę, wymawiając te słowa. – Stęskniłeś się za mną? Przecież wiem, że tak.
            - To nie jest odpowiedni moment – odezwał się wyraźnie podenerwowany, a po chwili usłyszał cichy śmiech w słuchawce.
            - A co, przerwałam erotyczne fantazje o mnie? Oh, ja też chciałabym je w końcu spełnić kocie – zamruczała do telefonu, jednak Draco był już kompletnie gdzie indziej myślami, gdyż właśnie patrzył na podminowaną twarz Hermiony, która wypadła z zaplecza Merlin wie kiedy, a za nią stał równie zaciekawiony całą sytuacją Weasley.
            - Eee, oddzwonię Mirando. – Rozłączył się błyskawicznie, nie tracąc przy tym kontaktu wzrokowego z wyraźnie zszokowaną, a do tego wściekłą panną Granger. Niemal czuł współczujące spojrzenie stojącej za nim Pansy, która zapewne tylko czeka, żeby mu powiedzieć: a nie mówiłam? Chcę umrzeć, zanim Granger w bolesny sposób pozbawi mnie życia. Błagam.

* * * * *

Szybko ruszyła ku tylnemu wyjściu, a za nią kroczył równie zaciekawiony mężczyzna. Złapała za klamkę i przysłuchiwała się dźwiękom dochodzącym zza drugiej strony, a kiedy pchnęła nieco zbyt agresywnie drzwi dostrzegła mocno zaskoczonych, jeśli nie przerażonych, Blaise’a i Harry’ego, którzy siedzieli na ziemi dziwnym trafem niecałe pół metra od wejścia na zaplecze. Patrząc na nich i na nietypową pozycję szybko zrozumiała, co tutaj się działo i zacisnęła ręce z wściekłości w pięści. Nie odezwała się jednak, a podeszła wkurzona do Draco, który rozmawiał przez telefon, a kiedy na nią spojrzał gałki oczne omal nie wyleciały mu z oczodołów.
            - Eee, oddzwonię Mirando – odezwał się skonsternowany do słuchawki i zerwał połączenie, nie tracąc przy tym kontaktu wzrokowego z rozwścieczoną Hermioną. Mógł grać idiotę, że nie ma pojęcia, skąd w niej nagle tyle złości, ale choćby stanął na rzęsach, żeby ją przekonać, to i tak nie miałby najmniejszych szans.
            - Mirando? – wysyczała zjadliwym głosem, a Draco czuł, jak żołądek wywraca mu się na drugą stronę. – Nie musiałeś sobie przeszkadzać. Na mnie w ogóle nie zwracaj uwagi i rozmawiaj sobie z tą blond wywłoką ile wlezie.
            - Granger uspokój się, proszę – zaczął spokojnie, ale nie dokończył, gdyż przerwała mu rozwścieczona panna Granger.
            - Ja jestem piekielnie spokojna – warknęła do niego, czując jeszcze mocniej wzbierającą w niej złość. – Tylko nie mogę zrozumieć, czemu tak bardzo mi nie ufasz!
            - Co?! – krzyknął w odpowiedzi – to jemu nie ufam! – Wskazał na stojącego z boku Rona. – Wpada nieproszony i mąci ci w głowie, a ze mnie robi potwora! A ty na dodatek we wszystko mu uwierzyłaś!
            - Ron nie powiedział o tobie nic złego! – Stanęła w obronie przyjaciela, na co Draco zaśmiał się ironicznie i zaczął żwawo gestykulować.
            - O tak! Słodził mi i wychwalał pod niebiosa! Mogłaś powiedzieć, że chcesz, żebym cię zabrał na kolację, a nie żalić mu się, że nigdy tego nie zrobiłem!
            - Słucham? – zapytała wyraźnie zdziwiona, ale blondyn kompletnie nie zwrócił na to uwagi, tylko dalej kontynuował swój ekspresyjny wywód.
            - I nie jestem amatorem, jakby cię to interesowało, Granger, i wbrew pozorom wiem, czym są kierpce! – Omal oczy nie wyszły jej na wierzch, gdy słyszała kolejne słowa padające z ust arystokraty.
            - Że co?
            - O czym ty bredzisz? – włączył się do rozmowy równie zaskoczony Ron. Szukał odpowiedzi u Harry’ego, ale przyjaciel rozłożył bezradnie ręce i pokręcił przecząco głową.
            - Nie twój interes, Weasley – warknął wzburzony Draco w stronę rudego, który nie bardzo wiedział, co się tutaj dzieje. – A my, Granger mamy do pogadania.
            - Najpierw przestań robić z siebie królową dramatu, bo ja nic nie rozumiem z tego, co do mnie mówisz. – Malfoy wprost kipiał z irytacji i najchętniej wyładowałby ją na obiekcie swej agresji, czyli na Ronie, ale szukając potwierdzenia dla swych zamiarów w oczach reszty zgromadzonych nie dostrzegł ku zdziwieniu żadnego poparcia. Wszyscy patrzyli na niego co najmniej dziwnie, jakby wyrosła mu trzecia ręka lub przejawiał objawy poważnej choroby psychicznej. Złość zaczęła zamieniać się w niepokój i konsternację, a czując na sobie wyczekujące spojrzenia pogrążał się w zakłopotaniu jeszcze bardziej. Dochodziło do niego pomału, że to, o czym rzeczywiście Hermiona rozmawiała z Weasleyem nijak ima się treści wiadomości przekazywanych mu przez Pottera i Diabła.
            - Hermiono – zaczął wyraźnie zmieszany – wytłumaczę ci wszystko. Naprawdę odpowiem na każde pytanie i przysięgam na własną matkę, że będę mówił tylko prawdę.
            - A to ci heros się znalazł – odezwał się wciąż siedzący na ziemi Blaise, a Hermiona posłała mu złowrogie spojrzenie. Następnie wbiła wzrok w pobladłą twarz Malfoya i wbiła mu palec wskazujący w klatkę piersiową. Czuła jego przyspieszone bicie serca, ale nie zamierzała się tak łatwo poddać.
            - Co Harry i Zabini robili pod drzwiami? – zapytała z jeszcze większą złością, a Draco próbował się ratować, szukając wsparcia u przyjaciół, jednak ani Pansy, ani Blaise nie byli zbyt chętni do pomocy. Palec kobiety natomiast wbijał się coraz boleśniej w pierś, zmuszając go do wydukania jakiejkolwiek odpowiedzi, a przyszła mu na myśl chyba najgłupsza z możliwych.
            - Szukali korników?
            - Nie, Draco – warknęła złowrogo – podsłuchiwali. A teraz chcę wiedzieć, czemu to robili i bardzo cię proszę, żebyś był poważny.
            - To ich powinnaś się pytać. Może byli ciekawi, o czym rozmawiasz z rudzielcem.
            - Harry? – zwróciła się do przyjaciela, a ten wskazał na stojącego obok niej blondyna, zaś w ślad za nim poszedł Zabini.
            - Malfoy nam kazał – odpowiedzieli zgodnym chórkiem, a Draco spojrzał na nich spod byka. Zdrajcy. Nie zdążył jednak zagłębić się dłużej w barwnych określeniach odnośnie dwójki mężczyzn, gdyż kolejny raz poczuł wwiercający się w pierś palec, który zapewne należał do kasztanowłosej kobiety, która przypominała mu szalejący huragan, a on niefortunnym trafem znalazł się na jej drodze.
            - Jesteś perfidnym kłamcą i wichrzycielem – wyrzucała mu z coraz większą złością – oczekujesz zaufania, kiedy sam mnie nim nie darzysz. Mam tego serdecznie dość i nie obchodzi mnie, jakie kłamstwa teraz wymyślisz.
            - Granger – próbował wpłynąć jakoś na dziewczynę, ale ta go w ogóle nie słuchała, za to w jej rozwścieczonych oczach dostrzegł coś, czego tak bardzo się obawiał. Rodzący się ból, który bezsprzecznie wypływał na powierzchnię z jego przyczyny.
            - Zrobiłeś coś niewybaczalnego, Malfoy. Szpiegowałeś mnie! – krzyknęła rozgoryczona, a po chwili obok nich znalazła się Pansy z małą Lilly na rękach i Ron, który złapał ją za ramiona. Najpierw chciała mu się wyrwać, ale uświadomiła sobie, że może to i lepiej, iż jest trzymana, gdyż mogłaby się zaraz polać arystokratyczna krew.
            - Hermiono uspokój się, proszę – wtrąciła się pani Potter i dołączył do niej równie zaniepokojony rudy.
            - Daj mu coś powiedzieć – wydusił z siebie niemrawo, choć najchętniej puściłby dziewczynę i zobaczył, jak okłada pięściami twarz Malfoya. Patrząc jednak na przygnębionego blondyna poczuł żal, a zarazem zrozumienie dla jego postępowania. Każdy zazdrosny facet chce w końcu wiedzieć, o czym rozmawia i co robi jego partnerka z innym mężczyzną.
            - Nie mam siły słuchać kolejnych bzdur od niego – rzucała się Hermiona, usilnie starając się nie patrzeć w oczy Draco. Dokładnie wiedziała, co w nich zobaczy i bała się, że jej silna wolna kolejny raz zostanie złamana.
            - Powiem prawdę, obiecuję – odezwał się cicho arystokrata, a panna Granger momentalnie się uspokoiła. Ostatkiem sił wyswobodziła się z uścisku przyjaciela i rzucając blondynowi nienawistne  spojrzenie ruszyła ku wejściu na zaplecze. Kiedy drzwi zamknęły się za nią z głośnym trzaskiem, Draco od razu wyskoczył w ich kierunku, ale Ron powstrzymał go w ostatnim momencie.
            - Weasley puszczaj, bo nie ręczę za siebie – warknął do rudego, ale mężczyzna pokręcił przecząco głową, czym jeszcze mocniej zirytował blondyna.
            - Daj jej czas, Malfoy, bo jeśli teraz do niej pójdziesz, to oberwiesz jakąś paskudną klątwą.
            - To wszystko przez ciebie! – Odepchnął go agresywnie, ale ku jego zdziwieniu, Ron nie zaatakował go. – Nagadałeś jej jakichś głupot, a teraz zacierasz ręce z radości, bo nie możesz się doczekać, aż do ciebie wróci! Ale nie łudź się, Weasley! Hermiona już nigdy z tobą nie będzie!
            - Wiem to – odpowiedział spokojnie, czym wprawił arystokratę w głębokie zdziwienie. Spojrzał odruchowo na Harry’ego, a następnie na drzwi, które niedawno zamknęły się za kasztanowłosą kobietą i wysilił się na lekki uśmiech w stronę Dracona, który wyglądał, jakby dostał jakimś ciężkim zaklęciem i nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Podszedł do niego pomału, by po chwili wyciągnąć w jego kierunku rękę i westchnąć głęboko. Malfoy spojrzał na nią nieufnie, ale w końcu zdecydował się ją uścisnąć.
            - Wciąż cię nie znoszę, ale dla Hermiony jestem w stanie się przełamać. Liczy się dla mnie jej szczęście, a skoro tylko ty możesz jej je dać, to mogę ją co najwyżej wspierać, jako przyjaciel. Ale pamiętaj, Malfoy – dodał dużo poważniejszym tonem – jeśli zrobisz jej jakąś krzywdę, to nie licz na łaskę z mojej strony.
            - Przyjaciel? – powtórzył mocno zdziwiony – to nie chciałeś jej… - nie dokończył, gdyż Ron wszedł mu w zdanie, ale o dziwo nie był z tego powodu zły.
            - Chciałem, ale zrozumiałem, że nie mogę.
            - I co teraz? – odezwał się niemrawo Harry, podchodząc bliżej dwójki mężczyzn, a w ślad za nim kroczył Blaise. – Wyjedziesz znowu do Stanów czy zostaniesz?
            - Chciałbym mieszkać w Londynie, ale chyba już przywykłem do Amerykanów, dlatego wyjeżdżam, ale odwiedzę was niedługo – odpowiedział przyjacielowi, który poklepał go po plecach, a drugą ręką obejmował Pansy razem z małą Lilly.
            - Nie spiesz się, Weasley – żachnął się Draco, który po chwili poczuł wskakującego mu na plecy Blaise’a, aż zgiął się wpół pod wpływem ciężaru. – Diable złaź! To nie jest śmieszne!
            - Musisz mu wybaczyć– odezwał się rozbawiony do nieco zdziwionego zachowaniem chłopaków Rona – Draco jest zazdrosnym, rozwścieczonym neandertalczykiem i czasem nad sobą nie panuje. W każdym razie zapraszamy cię serdecznie!
            - Nie podlizuj się, Zabini. To, że jesteś z moją siostrą stawia cię na pierwszym miejscu mojej czarnej listy.
            - A ja to co? Pies? – warknął oburzony Draco, zrzucając czarnoskórego prosto na chodnik i prostując się z należytą elegancją. Zlustrował Weasleya z góry na dół pogardliwym wzrokiem, ale nie odezwał się do niego, mimo że mnóstwo niewybrednych epitetów cisnęło mu się na język.
            - Fretka, jeśli już musimy porównywać do ciebie jakieś biedne zwierzę – odezwał się  kpiąco Harry, ale zaraz zamilkł, gdyż Pansy posłała mu karcące spojrzenie. Draco postanowił nie komentować wypowiedzi Pottera i puścić ją mimo uszu. Z utęsknieniem czekał, aż wszyscy łaskawie się rozejdą, a on będzie mógł porozmawiać z Hermioną i wytłumaczyć jej, dlaczego ją podsłuchiwał, a właściwie, czemu kazał to robić Zabiniemu i Potterowi. Chyba jedynie Pan wyczuła jego zamiary, gdyż zwróciła się do Rona z delikatnym uśmiechem, poprawiając córkę w ramionach.
            - A może wpadniesz do nas na chwilę? Myślę, że przyda nam się trochę ciszy i spokoju. – Harry przytaknął żonie i spojrzał na nieco zmieszanego przyjaciela, który nie wyglądał, jakby garnął się do odwiedzin. Mimo wszystko przyjął zaproszenie, choć wyraz jego twarzy świadczył o czymś zupełnie innym.
            - Chętnie, Pan. Chociaż nie chcę sprawiać wam kłopotu.
            - Potterowie będą wniebowzięci, jeśli z nimi pójdziesz, Weasley – wtrącił się wciąż poirytowany Draco.
            - Malfoy ja cię toleruję, ale nie akceptuję. Lepiej, żebyś o tym pamiętał. – Blondyn uniósł powątpiewająco jedną brew ku górze i pomachał ręką, jakby chciał odgonić wyjątkowo natrętną muchę. Jakoś groźby Weasleya nie robiły na nim żadnego wrażenia.
            - Tak, tak. Coś jeszcze? – zapytał lekceważąco, ale Ron nie stracił opanowania, na co tak bardzo liczył.
            - Do następnego – pożegnał się z Draco, który aż zacisnął mocniej szczękę z wściekłości, kiedy obserwował odchodzącego rudzielca z Potterami. Jakim cudem stał się takim cholernym stoikiem? Powinien leżeć na ziemi, dławiąc się własnym językiem, który Łasica normalnie nie omieszkałby wepchnąć mu do gardła. On zamiast tego pożegnał się z nim jak z kumplem i odszedł sobie w siną dal. To niewybaczalne!
            - Nienawidzę tego robaka – powiedział rozeźlony, czym rozbawił stojącego tuż obok Blaise’a.
            - Pocieszę cię, że on ciebie też.
            - Jest taki idealny przy Granger, że aż mi się rzygać chce.
            - Nie martwiłbym się nim na twoim miejscu. – Zerknął na bruneta zaintrygowany jego słowami. – Usłyszał od Hermiony najboleśniejsze słowa, jakie może usłyszeć facet od kobiety.
            - Czyli? – zapytał z zaciekawieniem.
            - Zostańmy przyjaciółmi – odpowiedział wyraźnie usatysfakcjonowany, ale Draco nie wyglądał na pocieszonego. Westchnął głośno i zmierzwił platynowe włosy, zastanawiając się, co powinien teraz zrobić. Na szczęście istniał ktoś taki jak Zabini, który z każdej sytuacji potrafi znaleźć odpowiednie wyjście. – Idź do niej, bo zaraz wybuchniesz.
            - Myślisz, że powinienem?
            - Zdecydowanie tak. – Nie czekał dłużej i popędził do drzwi prowadzące na zaplecze czekoladziarni, zostawiając rozbawionego Blasie’a samego. Czarnoskóry zaśmiał się do siebie cicho i pokręcił z politowaniem głową, by następnie skierować się ku wyjściu na ulicę.  – Eh, Smoku. Dziecko we mgle radzi sobie lepiej, niż ty w miłości.

30 komentarzy:

  1. Nie powinnaś mnie przepraszać. A ja nie powinnam się rozpisywać pod ostatnim rozdziałem. Nie masz obowiązku odpisywać na moje żałosne komentarze. Nie chciałabym, abyś czuła się zobowiązana do odpowiedzi. Nie powiem jednak, moje ego rośnie, gdy widzę jakikolwiek odzew z twojej strony pod moją opinią. Nie mówiąc już o tym, że piszesz do mnie w ogłoszeniach parafialnych. Oooo, teraz to już jestem, bardziej czerwona niż zawstydzony Ron.
    Rozdział jest ciekawy. Spółka podsłuchiwawcza Blaisa i Harry'ego wypadła epicko! Zazdrosny Malfoy, ba zazdrosny Malfoy umiejący się do tego przyznać- to dopiero zaskakujące połączenie. Byłam pewna, że Ronald przyszedł do Hermiony, w celu przeprosin i nowego początku. Muszę się przyznać- od początku liczyłam na to że dostanie kosza. Friendzone!
    Moją ulubioną postacią, zdecydowanie jest Zabini. Nie wiem czy to ze względu na spaczone poczucie humoru, czy na coś innego, ale bardzo go lubię. Nie mogę się doczekać kawy. Teraz ja Cię przeproszę, jednocześnie uprzedzając- będę miała mnóstwo pytań. Chociaż z drugiej strony to ciągle pisze Ci o spokoju i odpoczynku, a teraz wyjeżdżam z czymś takim. Hm... może sama mi odpowiesz: Czy to będzie duży problem?
    Szczerze mówiąc, to czytając rozdział nie skupiłam się na błędach, bo zbytnio przejęłam się treścią ( w tym miejscu chciałam napisać przepraszam, ale nie do końca pasowało mi przepraszanie za niedoszukiwanie błędów- jeny jak to źle brzmi...ech).
    Niezły harmonogram. Napisałabym coś o spokoju itp., ale skoro już masz coś napisane to pokuszę się o cuś takiego: Nie mogę się doczekać miniaturek. Mam nadzieję, że już wyzdrowiałaś.
    Ta, której imienia nie wolno wymawiać...
    PS Bardzo Ci dziękuję za podłechtanie mojego ego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny. Zresztą jak każdy rozdział. Zdziwiło mnie trochę zachowanie Pansy, myślałam, że dalej będzie przeciwna, jednak cieszy mnie jej zmiana zdania. Nie mogłam się przestać śmiać jak Harry i Zabini podsłuchiwali. Są po prostu boscy. Dla Rona wielki szacun za to jak się zachował. Teraz tylko czekać ta przebieg rozmowy Hermiony i Draco. Powodzenia w dalszym pisaniu. Buziaki
    La Catrina

    OdpowiedzUsuń
  3. Inaczej wyobrażałam sobie rozmowę Hermiony i Rona, w zasadzie liczyłam na ten friendzone, inaczej być nie mogło. Troszkę podłe słowa,ale coż. Szczerze powiedziawszy zdziwiłam się tym, ze wszyscy stanęli po stronie Dracona. Myślałam, ze Pansy będzie miała jakieś 'ale', że nie zmieni zdania a tu proszę. Miła odmiana:) Scena z podsłuchiwaniem- mistrzostwo, tekst z zabraniem Hermiony na kolację do tej pory mnie śmieszy :D dobrze przeymyślane! hmm, taki zazdrosny Draco który przyznaje się do tego, fajne odczucie :) mama nadzieje, ze Herm nie będzie chciała go zamordować podczas tej rozmowy, może akurat Draco wyzna swoje uczucia (przynajmniej w małym stopniu! :P) co tu więcej pisać, rozdział jak zawsze bardzo mi się podobał :) trzymaj się cieplutko!
    pozdrawiam Zu

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta akcja z podsłuchiwaniem- nieziemska.
    Co do dat to faktycznie uśmiech od ucha do ucha zawitał na mojej twarzy. Muszę przyznać, że jest to mój ulubiony blog a postać Malfoya skłoniła mnie do wyboru architektury na studiach. Wiele zawdzięczam Tobie i Twojej niecukierkowej historii. Pomogła mi przetrwać najcięższe chwile w życiu i nie mówie tu o złym lakierze do paznokci.
    Bardzo Ci dziekuję i życzę weny.
    ~M~

    OdpowiedzUsuń
  5. No nareście,jestem tu pierwsza i mogę napisać to co chcę jeszcze dzisaj.Po pierwsza cały rozdział jest bardzo dużą BOMBĄ przez duże B.Warto było czekać tyle czasu.Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału i miniaturki.Na pewno będą idealne,tak jak ten rozdział.Ale wracająć do rozdziału,rozmowa Rona i Hermiony spaniała.Ani o milimetr nieprzysadzona,czuć na kilometr tę wszystkie ich uczucia.Następnie co mnie rozczarowało to zachowanie Draco przy małej Lilly przecież to tylko dziecko jak ją potrzyma na kolanach to nic się niestanie.Mam nadzieję,że to się z czasem zmieni.A teraz najciekawsze Wielki Plan Dracona.Przeczudowny pomysł,a to jak Zabini i Harry przykazywali Draco treści rozmowy Hermiony z rudzielcem,no nolmalnie nie wiem jak to opisać.Ponieważ wszystko ,co przychodzi mi do głowy,jest zasłabe do opisania tego.Teraz ,jak to piszę ciągle się śmieje i nie mogę przestać.Dziekuję ci za to.Ale niestety teraz muszę podszumować ,to co spowodowało u mnie niedosyt,a mianowidzie to,że Hermiona znowu się pokłuciła z Draco tym razem z powodu jego zazdrości o nią.Ciekawi mnie,ta dziwna choroba Ginny,ktura pojawiła się starym rozdziale,wolałambym by była ciąży,wtedy by Zabini oszalał,że szczęścia.Życzę ci przede wszystkim spokojnej nocy,(DUŻŻŻŻŻO WENY!),żebyś wyzdrowiała nam szybko i spaniałego humoru.Dobranoc. P.S.Warto było znowu czytać twój rozdział,niż iść grzecznie spać,bo jutro szkoła czeka mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Umieram, dlaczego w takim momencie? Przecież to może być przełom i generalnie ciekawość mnie zżera od środka, co i jak. Ale może co nieco o rozdziale. Bardzo podoba mi się postawa Rona. Wykazał się dużą dojrzałością, a przede wszystkim udowodnił, że naprawdę kocha Hermionę. Podziwiam chłopaka. Malfoy za to będzie się musiał gęsto tłumaczyć. Mam nadzieję, że dotrzyma obietnicy i w końcu wyzna Hermionie całą prawdę o swoich uczuciach. Wybacz, że tak krótko, ale padam z nóg, a jutro punkt ósma zaczynam zajęcia, co jak dal mnie powinno być zabronione...
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cóż nie lubię Rona i szczerze nigdy go nie lubiłam nie spodobał mi się już po pierwszej części filmu. (Najpierw obejrzałam filmy potem przeczytałam książki) Nie umiem podać co mi się w nim tak bardzo nie podoba po prostu go nie trawie i tyle. Więc nie jest mi go żal wręcz przeciwnie jestem szczęśliwa że Hermiona dała mu kopa w torbę ale niechętnie zgadzam się z nim w jednej rzeczy. Hermiona od samego poczatku zachowywała się jak by tylko ona przeżywała śmierć syna. Możecie w tym momecie uznać mnie za podłą brutalną zołze bez serca ale od samego początku opowiadania Hermiona niemiłośernie działała mi na nerwy. Sama się sobie dziwię jak przetrwałam te pierwszę około 10 rozdziałów w których nasza Gryfonka zachowywała się jak upośledzone dziecko we mgle. Cóż powiem szczerzę że gdyby nie twój talent do pisania, wspaniałe postacie które pokochała na przykład mój ukachany Lucuś którego przedstwaiłaś cudownie i wiele innnych bohaterów to pewnie nie tknęła bym tego opowiadania (nie mam na celu urażenie ciebie kochana autorko XD) nawet dwu metrowym kiejm. Okropnie drażniła mnie Panna Granger ze swoim ''Jestem taka biedna nieszczęśliwa stariłam wymarzone dziecko więc idźcie isę wypchać bo ja jestem tu najbardziej poszkodowana'' tak mi działała na nerwy (nie byłą to oczywiście twoja wina głupio to troche zabrzmi ale jestem wściekła na Hermione mimo że to opowiadane piszesz ty)Może po prostu nie rozumiem jak to jest starcić dziecko. Ale cóż. A co do rozdziłu to czuję niedosyt ale był cudowny.

    Przepraszam za błędy ale jestem zmęczona i nie chce mi się ich poprawiać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział!!! 💜
    Tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że Ron będzie chciał (i wyobrażał sobie), że Hermiona do niego wróci. Od samego początku wiedziałam, że Granger nie będzie chciala wrócić do niego. Ale też troszkę się zdziwiłam, bo nie spodziewałam się także ze będzie chciała by Ron nadal był dla niej bliskim przyjacielem. Z drugiej jednak strony jest to normalne. Byli przyjaciółmi tyle lat, więc nawet taka tragedia nie powinna ich całkowicie rozdzielić. Może i ich miłość się skończyła ale przyjaźń nadal pozostała i ciesze się ze Weasley nie będzie robił kłopotów w związku z Malfoyem.
    A co do Draco... to jest zazdrośnik jeden! ☺ nie myślałam że posunie się do podsluchiwania, ale znowu z drugiej strony, to nawet trochę do niego podobne ☺
    W każdym razie czekam na kolejną nowość u Ciebie ☺

    OdpowiedzUsuń
  9. Przed rozdziałem w notatce dla czytelników powinnaś dodać: "UWAGA! Nie pij nic czytając scenę pod drzwiami" myślałam, że uduszę się ze śmiechu, Harry i Blaise i ich uważne słuchanie wygrało rozdział. Kierpce, akacja, charty. To nie na moje nerwy ;D
    Ciesze się, że Hermiona wreszcie porozmawiała z Ronem. Takie oczyszczenie atmosfery było im potrzebne.
    Jak Blasie i Harry mogli tak wkopać Dracona? ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej :)
    Co do ostatniej miniaturki i Twojej odpowiedzi na mój komentarz, to jeszcze niestety nie poradziłam sobie z problemem. Ale już zdaję sobie sprawę, że coś jest nie tak, a to zawsze coś. Jako, że w ogóle nie potrafię być asertywna, idzie mi to trochę opornie, ale mam nadzieję, że niedługo nastąpi przełom :D
    Co do rozdziału, to powiem szczerze, że na początku byłam trochę rozczarowana. Miałam nadzieję, że Hermiona stanie po stronie Draco, ale niestety tak się nie stało. Na szczęście, wynagrodziłaś mi to później tym, że Hermiona broniła go w rozmowie z Ronem. Cieszę się, że jednak zostali przyjaciółmi.
    Akcja z podsłuchiwaniem była genialna. Gdy wyobraziłam sobie siedzących Harry'ego i Blaisa pod drzwiami to zaczęłam się tak śmiać, że aż moja siostra zapytała, czy dobrze się czuję. I te ich urywki rozmowy. Po prostu genialne.
    Gdy Malfoy'owi zaczął dzwonić telefon, zaczęłam przeklinać w myślach. Podświadomość zaczęła mi podpowiadać, że to nie może być nic dobrego i niestety miałam rację. Miranda, podobnie jak ciotka Yves, doprowadza mnie do szału. Mam nadzieję, że Draco nie zmarnuje tego, co do tej pory z Hermioną osiągnęli i będzie z nią szczery. A Yves i Miranda niech idą do Diabła. Chociaż nie, mógłby nawet on miałby ich dosyć. I nie miałam tu na myśli naszego kochanego Bliasa, który swoimi cennymi uwagami powoduje u czytelników napady śmiechu :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)
    http://wbrew-wszystkim-dhl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam twoje poczucie humoru! Zawsze znajdzie się w tych rozdziałach coś, co mnie rozśmieszy. Podziwiam cię za to, że wśród tej całej nauki i pracy znajdujesz czas, by stworzyć kupę świetnego tekstu.
    Nie mogę się doczekać miniaturki, bo naprawdę uwielbiam te twoje poprzednie i lubię do nich wracać. Umiesz świetnie opisać uczucia bohaterów i zawsze masz jakiś niesamowity sposób na zakończenie. Czasami nawet miniaturki bardziej podobają mi się od całego opowiadania. Niezaprzeczalnie masz talent do pisania!
    Podoba mi się też twoje podejście do czytelników i to, że liczysz się z ich opiniami, oraz akceptujesz je.
    Nie będę dłużej zanudzać ;)
    Życzę siły do dalszego pisania i jak najwięcej nowych pomysłów, których jak widać na razie ci nie brakuje :D
    Pozdrawiam serdecznie! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej :) Kolejny super rozdział ;) Uwielbiam twój styl pisania. Jest na prawdę fajny. A co do rozdziału : Nie spodziewałam się, że Ron będzie chciał wrócić do Miony :P Myślałam, że to już skończony temat, a jednak... Trochę mi się go szkoda zrobiło, gdy Hermiona go odrzuciła, ale szybko się ogarnął ;P A co do Malfoy'a : to podsłuchiwacz jeden niedobry. Jak tłumaczył się Granger wszystko tak zagmatwał, że chciało mi się śmiać. Chłopaki mu na prawdę "dobrze" przekazali informacje o rozmowie Rona i Hermiony :P Jest jeszcze jedna sprawa do rozdziału uczucia bohaterów... Jejku, dziewczyno, jak ty ładnie opisujesz te wszystkie uczucia :)Masz to świetnie opanowane. Ogólnie rozdział bardzo fajny :) Czekam cierpliwie na miniaturki i kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam i weny życzę, zakręcona01
    http://dramione-szczescie-wkoncu-przyjdzie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten rozdział naprawde wiele wniósł do opowiadania i wiele spraw uprościł. Bardzo mi przypadł do gustu. Cóż Draco się popisał. Ma wielką kreche u Hermiony ale pokazał tym że coś do niej czuje bo nie jest się zazdrosnym o obojętną osobę. Chyba zaczyna się powoli przekonywać do dzieci więc u mnie zyskuje same plusy. Tylko mugł pomyśleć nad innym sposobem podsłuchiwania. Cóż podsumowując Draco zaczyna rozumieć że zaczyna czuć coś na K, zyskał tym chyba plusy u Harrego a Hermiś musi mu wybaczyć. Ja bym wybaczyła ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytałam (chociaż powinnam się uczyć - i to zdecydowanie) i muszę powiedzieć, że bardzo mi się podobało. Po prostu cud, miód i orzeszki! ;)
    Wiem, krótko, ale naprawdę powinnam się uczyć. :D
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Hello. It' me. Rozpromieniłaś mnie. Ten rozdział to kolejny promyczek upleciony z słów. Popatrz tylko jak wielką mają moc. W szczególności pisane. Nie musisz tego rozgłaszać, przekupywać, żeby to czytali. Twoje słowa nie potrzebują reklam ani bilbordów. Są niczym dmuchawce. Beztrosko fruną między życiem i powodują niekontrolowany uśmiech. Dziękuję Ci za to ;)
    Misza

    OdpowiedzUsuń
  16. Blaise i Harry - Szpiegowie prima sort. Niech wena bedzie z toba

    OdpowiedzUsuń
  17. I kolejny świetny rozdział :)
    Uwielbiam twoje poczucie humoru, a to szpiegowanie było rewelacyjne.

    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  18. Ale Hermiona mnie wkurzyła w tym rozdziale. Jak zawsze trzymałam jej stronę, tak teraz... Jak ona mogła się tak zachować wobec Draco i go ośmieszyć w oczach Rona? I potem, jak mogła tak się zachować wobec Rona? I jak mogła mieć pretensje do Draco o podsłuchiwanie, po tym, jak go wyrzuciła i pokazała za jakiego ma go nic nie wartego człowieka przy wszystkich? Hermiona to egoistka, która myśli, że może wszystko, bo straciła dziecko. Głupia klacz.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie powiem, ale zgadzam się z panią powyżej
    Pokazałaś Mionę jako przewrażliwjoną na swoim punkcie nastolatkę, która nie wie co ma robić. Biorę pod uwagę fakt, że straciła dziecko, ale to była Gryfonka i nie możesz o tym zapominać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się ze mną zgadzasz i ja też zgadzam się z Tobą. Granger zrobiła się rozkapryszona i myśli, że wszystko jej wolno.

      Usuń
  20. Masz duży talent, kochana Realistko i oby szło tak dalej, a wena Cię nie oposzczała :)
    No ale... Niestety zawsze musi być "ale" ;) mam nadzieję, że w następnym rozdziale pokażesz jaka Hermiona jest silna i niezależna, bo w tym tego niestety zabrakło :(

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Od natłoku myśli, nie mogę się zdecydować jak zacząć :D
    Po pierwsze chciałam podziękować Ci, droga Realistko, bo dawno nie czułam takiego uczucia "ekscytacji" jak teraz, czytając Twoje "wypociny" :D To, co robisz wychodzi Ci świetnie i nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć: "Wena zawsze będzie z Tobą". I w przeciwieństwie do Obi Wana nie zamierzam zaraz umierać, tylko pozostać z Tobą jak długo będziesz prowadzić swoją działalność.
    Pomysłów na historię Ci najwyraźniej nie brakuje, jak też chęci, nawet jeśli są jakieś gorsze dni. Przyznam się bez bicia, że takiego uporu i talentu Ci zazdroszczę, bo zawsze jak staram się coś napisać, nie kończę.
    Całe dramione niezwykle przypadło mi do gustu, Jesteś po prostu niesamowita. Proszę tylko, opamiętaj czasem Hermionę :D Spotkanie z Ronem świetnie wymyślone, podoba mi się, że przynajmniej w jego sprawie panna Granger wie co i jak. Z każdym rozdziałem kocham Draco coraz bardziej i marzę o zajęciu miejsca jego wybranki choć na chwilę :)
    Tam, dgdzie trzba dosypujesz odpowiednią ilość humoru. Coraz częściej nie jestem w stanie powstrzymywać się od śmiechu, dlatego też mogę się spodziewać, że rodzina wkrótce uzna mnie za wariatkę, która szczerzy się do ekranu :D
    Na koniec dodam tylko: odpoczywaj, kiedy możesz i miej świadomość, że uzależniasz. Czytamy jednak na własną odpowiedzialność i przyznam, że żaden odwyk nie wchodzi w grę :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  24. Wybacz te usunięte komentarze, ale coś mi się komputer "ściął" i trzy razy opublikowałam to samo :/

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej :) w końcu jestem na bieżąco, zajęło mi to 3 doby (wiem, długo). Nie komentowałam wcześniej, za co przepraszam, ale poprawię się :D Opowiadanie jest cudowne, uwielbiam ten parring, a ty naprawdę dobrze piszesz. Nie robisz żadnych rażących błedów (nie żebym była znawcą), a fabuła jest bardzo rozbudowana, charaktery bohaterów nie są bardzo zmienione, co mi się bardzo podoba, ale ciekawie ich opisujesz. Ogromnie dziwi mnie jak znajdujesz czas na pisanie i na życie prywatne. Nie jest to jakiś super komentarz, ale może trochę motywacji doda :P mam nadzieję, że nie obrazisz się jeśli zamieszczę tu link do opowiadania (na dodatek nie potterowego), po prostu przyjaciółka cierpi na brak czytelników, dopiero zaczyna, a moim zdanie dobrze jej idzie...
    http://w.tt/1LuMekb
    Najwyżej usuniesz komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  26. Cytat o Draco we mgle trafiony w dziesiątkę! Niespodziewałam się, że ta rozmowa z Ronem tak się potoczy. Jednak jestem zadowolona z jej obrotu. Miranda co ona znów knuje, już mnie drażni haha... Teraz chce zobaczyć rozmowe Draco i Hermiony oraz jak ona się potoczy. Pozdrawiam
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  27. Rozdział cudowny, ☺ Podsłuchiwanie Blaise ❤ ��ciekawa jestem jak teraz będzie wyglądała rozmowa Hermiony i Draco mam nadzieje ze z pozytywnym skutkiem ☺ i juz się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów ☺! Pozdrawiamn☺

    OdpowiedzUsuń
  28. Już nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  29. Na początku napiszę, że dopiero teraz nadrobiłam te dwa rozdziały (miniaturkę obiecuję przeczytać, jak znajdę chwilę),a komentuję ten, nie poprzedni, bo nie wytrzymałam i musiałam przejść do następnego. W końcu skończyłaś w takim momencie... Swoją drogą nie widziałam jeszcze komentarzy, o których wspomniałaś, ale wrócę do nich.
    Muszę Cię pochwalić! Nareszcie prawidłowo zapisujesz dialogi (pomijając dywizy na początku, ale podejrzewam, że piszesz w Wordzie i to dlatego). Ogółem widać, że zwracasz większą uwagę na poprawność tekstu, przynajmniej mam takie wrażenie, a to naprawdę mnie cieszy.
    Co do tamtej części, zaskoczyły mnie słowa Yves, ale tylko z jednego powodu; nie myślałam, że weźmie Hermionę na litość, bo ewidentnie to zrobiła! Nie wierzę w jej dobre intencje, w końcu po trupach do celu, a to określenie jak najbardziej mi do niej pasuje. Czekam na jej kolejny ruch.
    Przechodząc do tego rozdziału, nie mogłam doczekać się konfrontacji Rona i Hermiony, byłam ciekawa ich rozmowy. Muszę jednak przyznać, że tutaj naprawdę się zawiodłam. W momencie kiedy Granger zaczęła myśleć o tym, jak powie swojemu eksowi, że nie chce do niego wrócić, czekałam aż Weasley wytłumaczy jej, że on też tego nie chce, w końcu po to była ta cała otoczka z jego uświadamianiem sobie po powrocie do Anglii, że przecież kocha ją tylko jak siostrę, co nie? Znalazłam nawet ten fragment (rozdział 38 z 6 grudnia).
    "Nigdy jej nie kochał, jak kobiety swojego życia. Kochał ją jak przyjaciółkę i od tego uczucia nie powinien się odwracać. Uciekł, bo był pewien, że Hermiona odrzuci jego przyjaźń i nie da mu szans na nic. Wtedy jednak zapragnął z powrotem ją zobaczyć i wszystko jej wytłumaczyć. Chciał drugiej szansy, aby mógł się nią zaopiekować jak siostrą."
    Dlatego nie rozumiem ich kłótni, jego bulwersu (okej, jako przyjaciel mógł zdenerwować się, że spotyka się z Malfoyem, dokładnie to samo było z Harrym i Pansy, ale zazdrość? Jaka zazdrość, skoro już wcześniej dałaś nam do zrozumienia, że on od zawsze kochał ją tylko jak siostrę). :|
    Mam nadzieję, że to tylko niedopatrzenie, nie rozdwojenie jaźni Rona. :(
    O mało bym nie zapomniała o wizycie u doktora Spinnera! Zdecydowanie najlepszy fragment w tym rozdziale. To był naprawdę świetny pomysł, a ta recepta — nie mogłam się przestać uśmiechać. :D
    Pozdrawiam i wybacz, że tak chaotycznie. :)

    OdpowiedzUsuń