sobota, 26 grudnia 2015

Miniaturka VI

Witajcie kochani!
Święta już się kończą, ale pozwólmy sobie cieszyć się ich magią jeszcze przez te kilka godzin. Przygotowałam dla was świąteczną miniaturkę, z której jestem bardzo dumna. Sama właściwie nie wiem czemu. Liczę jednak na waszą szczerą opinię, którą wystawicie w komentarzach.

Pamiętajcie, że 3 stycznia na blogu pojawi się nowy rozdział. W nim również będziecie się mogli przenieść z powrotem w boże narodzenie, które niestety mija nieubłaganie. Choć właściwie ja się z tego powodu cieszę, bo nareszcie koniec z hordą gości w domu ;)

Szykują się również pewne nowości na blogu, ale o tym, czy pomysł wejdzie w życie zadecyduję dopiero w przyszłym tygodniu.

Zapraszam do czytania,
Realistka

* * * * *

            - Scorpius uspokój się! – Po rezydencji rozniósł się głos pana domu, który stał po środku salonu i strofował swoje jedyne dziecko. Chłopczyk był jednak nieugięty. Biegał w kółko po pomieszczeniu i krzyki ojca nie robiły na nim żadnego wrażenia. Czasami Draco miał wrażenie, że syn robi mu specjalnie na złość. Od kiedy odeszła jego matka potrafił sprawiać tylko i wyłącznie same problemy. Tym bardziej, iż jutro boże narodzenie, a to znaczyło, że maluch zrobi wszystko, aby święta nie były wesołe, radosne i szczęśliwe. A miał zaledwie pięć lat.
            Zrezygnowany Draco usiadł na fotelu i odrzucił jedną z zabawek syna w kąt pokoju. Nie miał pojęcia, jak mu się udało wytrzymać cztery lata z tym urwisem sam na sam. Kocha go, jest jego jedynym dzieckiem, ale bycie samotnym ojcem, a zarazem matką potrafiło wywrócić życie każdego człowieka do góry nogami. Pogodzenie ze sobą życia rodzinnego i pracy było dla niego abstrakcją. Już dawno zapomniał, że dzień trwa tylko dwadzieścia cztery godziny. Zajmował się Scorpiusem praktycznie cały czas, chyba że musiał pojawić się w Ministerstwie. Wtedy przychodziła opiekunka, która już nigdy nie pojawiła się w Malfoy Manor drugi raz. Jego syn potrafił wyprowadzić z równowagi każdego bez wyjątku, a nianie były jego ulubionymi królikami doświadczalnymi, na ile może sobie pozwolić, zanim nie zaczną uciekać z krzykiem. Z ostatnią nie było nawet tak źle. Dała radę wysiedzieć z nim przeszło dwie godziny, a to nowy rekord. Jak do tego wszystkiego doszło? Ożenił się z Astorią wedle życzenia rodziny, urodziła mu dziedzica, a potem puściła się z jego najlepszym przyjacielem – Blaise’em Zabinim. Nie miał jej tego za złe. Był wręcz bezgranicznie szczęśliwy, że to ona zdecydowała się doprowadzić do rozpadu ich małżeństwa. Nie spodziewał się jednak, że Scorpius będzie sprawiał aż tak duże problemy wychowawcze. Choć jedno mu trzeba przyznać. Zmienił swego ojca nie do poznania. Idealnie wyprasowana koszula utrzymywała swój stan zaledwie do godziny. Spodnie co rusz były poplamione czekoladą bądź inną słodyczą. Zarost? Szkoda nawet komentować. Golił się przy dobrych lotach dwa razy w tygodniu, gdyż jego syn uważał, że to zbyteczne. Lepiej, aby tatuś szukał go po całym Malfoy Manor i rwał włosy z głowy, bo malec postanowił pobawić się z nim w chowanego, nie informując go o tym. Nie wspominając nawet o alkoholu czy przelotnym romansie. Jego życie kręciło się tylko i wyłącznie wokół dziecka i nie miał czasu na żadne miłosne uniesienia. Z resztą Scorpius i tak by mu na to nie pozwolił.
            Mały chłopczyk o praktycznie białych włoskach biegał wzdłuż i wszerz salonu wymachując zabawkową miotłą. W pewnym momencie potknął się o wybrzuszenie na dywanie i runął na podłogę niczym kłoda. Krzyk przeplatany z płaczem rozniósł się po całym domu, a już sekundę później jego ojciec podnosił go za ramiona. Kręcił przy tym z dezaprobatą głową, wzdychał co jakiś czas i mamrotał coś do siebie pod nosem.
            - Zwariuję. No kiedyś z tobą zwariuję. Jeszcze prezenty. Matko, w co ja się wpakowałem. – Ostatnie zdanie nie uszło jednak uwadze chłopca, a gdy ojciec się od niego odsunął podbiegł do niego od razu i chwycił go mocno za rękę. Nieco zdezorientowany Draco kucnął przy nim i odgarnął mu kosmyki włosów z czoła, uśmiechając się przy tym ciepło. Tak, nie mylicie się. Draco Malfoy potrafił obdarzyć swego syna ciepłem i czułością, których tak bardzo mu życiu brakowało.
            - Co się dzieje mały?
            - Tatusiu, czy ty mnie nie kochasz? – To pytanie było gorsze, niż siarczysty policzek. Przytulił mocno syna, a malec objął go małymi rączkami za szyję.
            - Kocham cię, Scor. Skąd ci to przyszło do głowy? – Jak jego dziecko mogło pomyśleć coś takiego? Czuł się gorzej, niż wyrodny ojciec w tym momencie. Zawsze starał się robić wszystko, aby synowi niczego nie brakowało. Był przy nim od rana do nocy, troszczył się o niego i odebrałby sobie życie, gdyby chłopca miało w nim zabraknąć.
            - Bo powiedziałeś, że nie wiesz, w co się wpakowałeś. I krzyczałeś na mnie.
            - Trochę się zdenerwowałem, ale już jest dobrze. Obiecuję, że więcej tego nie zrobię. Chcesz iść ze mną po prezenty dla babci i dziadka? – Buzia chłopca pojaśniała na wzmiankę o podarkach i przytaknął ojcu głową. Draco przytulił go mocno jeszcze raz, a następnie uniósł w górę i posadził na ramionach. Scorpius uwielbiał święta. Nie chodziło wcale o prezenty, ale o fakt, że Lucjusz i Narcyza przyjdą go odwiedzić. Robili to stosunkowo rzadko, od kiedy Malfoy senior został osadzony w Azkabanie, ale chłopiec cieszył się niesamowicie, kiedy tylko ich zobaczył. A Draco dziękował wtedy wszystkim bóstwom, że może choć na kilka minut patrzeć na chłopca w ciszy i spokoju.

            Postanowiła znaleźć ostatni prezent w księgarni. Z roku na rok święta sprawiały jej coraz więcej problemów. Przecież pomysły na upominki prędzej czy później się kończą, a tyle bożych narodzeń jeszcze przed nią. Molly Weasley była jej zastępczą matką, ale zawsze miała dylemat, co jej kupić. Czuła się trochę winna i zobowiązana do kupna wyjątkowego prezentu, gdyż pani Weasley liczyła, iż wyjdzie za mąż za jej najmłodszego syna. Tak się jednak nie stało, a Hermiona Granger od trzech lat żyje jako samotna uzdrowicielka w niewielkim domku na przedmieściach magicznej części Londynu. Jej związek z Ronem nie przetrwał próby. Oboje stwierdzili, że zbliżyła ich do siebie wojna, ale gdy ta minęła odeszło z nią również ich uczucie. Pozostali przyjaciółmi, którzy wspierają się w trudnych chwilach. Co roku mężczyzna zaprasza ją do Nory na boże narodzenie, a ona nigdy mu nie odmówiła. Weasleyowie są jej rodziną. Z kim innym miałaby spędzić święta? Dodatkowo cieszył ją fakt, że będzie mogła zobaczyć się ze swymi chrześnicami. Uwielbiała małą Lilly oraz Rose, która jest owocem miłości Rona i Parvati. Nie dała po sobie poznać zazdrości, gdy dowiedziała się, że mężczyzna zaręczył się z koleżanką z ich roku. Wspierała go, jak na przyjaciółkę przystało i z wielką dumą zgodziła się zostać matką chrzestną ich córki. Podobnie u Harry’ego i Ginny, którzy byli sobie po prostu pisani. Czasem patrzyła na ich rodziny z bólem, gdyż ona nie miała swej drugiej połówki. To uczucie jednak szybko mijało i pocieszała się myślą, że jest wspaniałą ciocią. Dokładnie tak jak teraz.
            Weszła do swojej ulubionej księgarni i zaciągnęła się zapachem książek stojących na półkach. Ruch był stosunkowo niewielki, więc mogła bez trudu zwiedzić wszystkie regały i poszukać odpowiedniego egzemplarza dla Molly. Może jakiś romans? Skierowała swe kroki ku odpowiednim regałom i zaczęła przeglądać co ciekawsze tytuły. Na rozstaju różdżek. Nie, jakieś tandetne. Jesteś moim zaklęciem. Brzmi jeszcze gorzej, niż pierwszy tytuł. Czarodziejka rodziny. O! To może być całkiem dobre. Stanęła na palcach i sięgnęła po niezbyt opasły tom i zagłębia się w kilku przypadkowych stronach lektury. Po jakichś dziesięciu minutach zamknęła książkę niemalże z wściekłością i odwróciła ją, aby móc przeczytać streszczenie. Nigdy tego nie robiła, a jeśli już to bardzo rzadko. Tym razem jednak musiała to zrobić. Kiedy mija czarodziejska wojna secesyjna, Annie rozstaje się ze swoim narzeczonym. Uczucie między nimi przeminęło, tak jak przeminęły wszystkie uroki rzucane na polu bitwy, co dziewczyna zaakceptowała z wielkim bólem. Praca sanitariuszki pozwoliła jej jednak podjąć studium w jednym z magicznych szpitali. Choć Annie wydaje się być szczęśliwą osobą tak naprawdę cierpi z samotności i braku miłości. Boi się jednak zajrzeć w głąb siebie i obdarzyć kogoś uczuciem. Gdy spotyka na swej drodze Nathaniela wszystko nagle ulega zmianie. Do czasu aż dowie się, że mężczyzna jest samotnym ojcem. Co wybierze Annie – miłość czy rozsądek? Wściekła odłożyła książkę na półkę i opuściła dział z literaturą romantyczną. Może sobie tylko wmawiała, że jest główną bohaterką tej powieści, ale rozdrażnił ją ten fakt niesamowicie. Skręciła w pierwszą lepszą alejkę, gdy nagle przed oczami zamajaczyła jej jasna blond czupryna. Zmarszczyła z zastanowienia brwi i wychyliła się zza jednego z regałów. Oczywiście nie mogła się mylić, a jej złość spotęgowała się jeszcze bardziej. Draco Malfoy. Jej najgorszy wróg z czasów szkolnych wybrał sobie akurat jej ulubioną księgarnię na szaleńcze biegi od półki do półki. Nie widziała go przez pięć lat i miała nadzieję, że tak zostanie. Zaciekawiło ją jednak, czemu zadufany w sobie arystokrata zachowuje się, jakby coś zgubił i gorączkowo tego szuka. Wyglądał naprawdę na zdenerwowanego, a raczej na przejętego, co nieczęsto widziała na jego bladej twarzy, która teraz była niemalże przezroczysta. Nie wiedziała, co się z nim działo od zakończenia wojny. Coś jej się obiło o uszy, iż ożenił się z Astorią, ale był na tyle mało ważną osobą w jej życiu, iż nie przejmowała się nim za bardzo. Teraz się to jednak zmieniło. Poczuła nieodpartą chęć dowiedzenia się, jak wygląda jego prywatne życie. Tym bardziej, że wygląda, jakby stracił większą część majątku w karty. Jeszcze nigdy nie widziała go w tak pomiętej koszuli i rozwianych włosach, których żel z pewnością nie tknął od dłuższego  czasu. Podobnie jak maszynka brody. Uśmiechnęła się do siebie złośliwie na ten widok, a następnie westchnęła głośno, chowając się w kolejnej alejce z książkami. Po chwili zorientowała się, że jest to dział z powieściami przygodowymi, jednak jej uwagę bardziej zaabsorbował mały chłopczyk siedzący po turecku na środku korytarza pogrążony w jednej z lektur. Przyjrzała mu się kątem oka i omal oczy nie wyszły jej na wierzch, gdy chłopiec na nią spojrzał. Przełknęła nerwowo ślinę, a malec uśmiechnął się do niej delikatnie, by po chwili powrócić do czytania książki. A ona stała jak spetryfikowana patrząc się na niego z wyciągniętą ku regałowi ręką i mrugając od czasu do czasu oczami. Te białe, platynowe niemalże włoski, blada cera, wątła budowa ciała oraz szare oczy mówiły jej o wszystkim, ale uparcie nie chciała w to wierzyć. Przecież Malfoy nie może mieć syna! Jej zawirowane myśli przerwał nieśmiały chłopięcy głos, który pozwolił otrząsnąć się jej z zadumy.
            - Przepraszam. Pomogłaby mi pani odłożyć tę książkę? – Blondynek wyciągnął w jej kierunku ręce z trzymaną powieścią, a ona popatrzyła na nią i rozchyliła lekko wargi, by po chwili przenieść wzrok na chłopca. Mógł mieć maksymalnie pięć lat, a czytał już tak zaawansowaną literaturę. Musi być wyjątkowo inteligentny i ciekawy świata, co jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że to jest syn Malfoya. Uśmiechnęła się do niego ciepło i wzięła od niego opasły tom, który postawiła na wolnym miejscu na regale. Swoją drogą, ciekawe jak mu się udało ją stamtąd ściągnąć.
            - Bardzo proszę.
            - Dziękuję. A mogę o coś panią jeszcze poprosić? – Chłopczyk schował rączki za plecami i patrzył na nią wielkimi, srebrnymi oczami, jakby chciał wypalić w niej dziurę. Jak na syna jej odwiecznego wroga był bardzo kulturalny i uroczy. Szkoda, że wyrośnie na pogromcę szlam i mugoli. Zdecydowała się jednak mu pomóc i kucnęła przy nim uśmiechając się pogodnie. Twarz chłopczyka jakby pojaśniała na ten widok.
            - Oczywiście. A mogę wiedzieć jak masz na imię? – Blondynek uniósł nieco wyżej głowę i rozszerzył usta w wesołym uśmiechu. Z jednej strony była bardzo podobny do Malfoya, ale z drugiej, jego zachowanie w ogóle nie pasowało do wrednego i wyrachowanego arystokraty, którego znała ze szkoły.
            - Scorpius, proszę pani.
            - Masz bardzo ładne imię. Ja jestem Hermiona. – Podała mu rękę, a chłopiec uścisnął ją delikatnie i wskazał na środkową półkę, gdzie znajdowały się interesujące go tytuły.
            - Bardzo miło mi panią poznać. Czy mogłaby pani ściągnąć dla mnie tę czerwoną książkę? Bardzo proszę. – Hermiona podniosła się zgrabnie i wyciągnęła średnich rozmiarów tom, a następnie podała go Scorpiusowi. Blondynek był wyraźnie wniebowzięty. Przycisnął książkę do piersi i skinął jej lekko głową. Jego wysoka kultura osobista robiła na niej piorunujące wrażenie.
            - Dziękuję  pani bardzo i przepraszam za kłopot. – Usiadł następnie pod regałem i otworzył książkę na pierwszej stronie. Hermiona poczuła nieodpartą chęć zamienienia z nim kilku słów. Był bardzo grzeczny, a poza tym chciała się dowiedzieć czegoś o jego ojcu. Usiadła obok niego, a chłopiec od razu przeniósł na nią swój wzrok.
            - Ależ to żaden kłopot. Cieszę się, że mogłam ci pomóc. Jesteś tutaj z mamą?
            - Z tatą. – Chłopczyk pokręcił przecząco głową i zamknął lekturę, układając ją sobie na kolanach. – Nie pamiętam mojej mamy.
            - Tata się pewnie martwi, że tak mu zniknąłeś, co? – Ścisnęło ją za serce, gdy maluch powiedział, że nie pamięta swej matki. Dlatego postanowiła ominąć zgrabnie ten temat. Widziała, że posmutniał, kiedy jej o tym powiedział. Przysunęła się do niego bliżej, ściągając gruby szalik z szyi.
            - Szuka prezentu dla babci. Pozwolił mi wybrać sobie jedną książkę.
            - A wiesz, gdzie jest teraz? – Scorpius pokręcił przecząco głową, ale nie wydawał się być tym stanem przejęty.
            - Może go poszukamy?
            - Nie chcę pani przeszkadzać. Zawsze mnie znajduje. – Hermiona mimo wszystko nie zrezygnowała i podniosła się z podłogi, wyciągając ku chłopcu rękę. Blondynek chwycił ją niepewnie i pozwolił się poprowadzić między regałami. Cały czas trzymał ją przy tym za dłoń i kurczowo przyciskał wybraną książkę do piersi, jakby ktoś chciał mu ją zabrać. Uśmiechnęła się do niego ciepło na ten widok, a malec zarumienił się lekko. Przypomniało jej się, jak kupowała swą pierwszą lekturę. Zachowywała się identycznie.
            - Tatuś ma pewnie dużo na głowie, więc trochę mu ułatwimy szukanie. Podoba ci się ta książka?
            - Lubię książki. I czerwony kolor. – Omal nie wybuchła śmiechem. Scorpius Malfoy, syn Dracona Malfoya, największej gwiazdy Slytherinu, gdzie noszenie czerwonej barwy uważane jest za zdradę i zniewagę, gdyż kojarzona jest z Gryffindorem, upodobał sobie właśnie ten kolor! Gdyby Lucjusz Malfoy nie żył, przewróciłby się w grobie.
            - Ja też lubię czytać książki. Widzisz gdzieś swojego tatę? – Scorpius pokręcił przecząco głową, a Hermiona wychyliła się, aby rozejrzeć się po księgarni w poszukiwaniu Malfoya. Dostrzegła go, jak rozmawiał z jedną z pracownic i gorączkowo przy tym gestykulował. Zrobiło jej się go żal w tym momencie. Z pewnością odchodził od zmysłów, że nie może znaleźć syna. Ścisnęła chłopca mocniej za rękę, jednak nie ruszyła ku jego ojcu, a prosto do kasy. Dziecko nie protestowało, gdy poprosiła od niego książkę, a następnie podała ją sprzedawczyni i za nią zapłaciła. W głębi duszy bardzo się z tego faktu cieszyła. Sprawiła chłopcu radość i sobie z resztą również. Wręczyła mu zapakowaną lekturę i odgarnęła platynowe kosmyki z czoła, by następnie złapać go ponownie za rękę i tym razem ruszyć ku jego zdenerwowanemu ojcu.
            - Tam jest mój tata! – Blondynek krzyknął wesoło i wskazał ręką na wysokiego mężczyznę stojącego przy regale. Podbiegł do niego, a Draco od razu wziął go na ręce i przytulił do siebie mocno. Hermiona podeszła do nich niepewnie i przygryzła delikatnie dolną wargę na ten widok. Czuła się nieswojo obserwując takie zachowanie u arystokraty. Bądź co bądź nie była przyzwyczajona do takich czułości z jego strony.
            - Scorpius! Gdzie znowu byłeś, co? Martwiłem się o ciebie. Nie znikaj już tak więcej, proszę cię synku. – Ogromna gula zrodziła się w jej gardle słysząc troskę, a jaką Malfoy przemawia do swego dziecka. Stała więc z boku i czekała, aż któryś z nich się nią zainteresuje, choć liczyła, iż do tego nie dojdzie. Na jej nieszczęście Scorpius odsunął się odrobinę od ojca i pokazał mu dużą czerwoną książkę, na widok której zaświeciły mu się oczy, by kilka sekund później wskazać na nią.
            - Przepraszam tato. Czytałem. Ładną książkę sobie wybrałem?
            - Nic się nie stało, ale więcej tego nie rób. Na pewno będzie super. A teraz chodź, bo musimy za nią zapłacić.
            - Pani Hermiona mi ją kupiła. – Zarumieniła się delikatnie, gdy chłopiec wymówił jej imię, a jej wzrok spotkał się ze zdziwionym spojrzeniem Draco. Arystokrata podszedł do niej i skinął jej głową, poprawiając syna w swoich ramionach. Znów miał na twarzy tę beznamiętną maskę, którą tak dobrze zapamiętała ze szkoły. Odezwała się do niego pierwsza, choć wiedziała, że nie powinna z nim rozmawiać. Mogła zniknąć, gdy Scorpius wrócił do ojca i nie pokazywać mu się na oczy. Zamiast tego wolała jednak patrzeć na Malfoya, który pokazuje, jak bardzo martwił się o syna.
            - Znalazłam go na dziale z powieściami przygodowymi. Czytał. A przy okazji cześć, Malfoy. – Wsadziła niesforny kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się do Scorpiusa, który obdarzył ją równie promiennym uśmiechem. Nie mogła powiedzieć tego samego o Malfoyu, który przyglądał jej się jak zawsze z pogardą, ale również z lekkim zaciekawieniem. Jego głos był kompletnie pozbawiony ciepła, z którym przemawiał do swego syna.
            - Ile zapłaciłaś za jego książkę? – Omal nie prychnęła w odpowiedzi na jego pytanie. Typowe dla wielkiego arystokraty. Same konkrety, żadnych uprzejmości. Powstrzymała się jednak od złośliwych komentarzy ze względu na jego syna.
            - Potraktuj to jako prezent. Nie musisz mi nic oddawać.
            - Granger, ile zapł… - Nie zdążył jednak dokończyć, gdyż przerwał mu mały Scorpius, a po jego uwadze zapanowała między nimi niezręczna cisza.
            - Tato! To jest pani Hermiona! Zawsze mi mówisz, że należy rozmawiać z szacunkiem do drugiej osoby, a ty tego nie robisz. – Była oszołomiona stwierdzeniem chłopca. Draco z resztą również. Wyglądał, jakby miał zapaść się pod ziemię ze wstydu, że jego dziecko zwróciło mu uwagę. Odchrząknął nieznacznie i przeniósł na nią swój wzrok, jednak po chwili zwrócił go na dziecko. Przez te parę sekund Hermiona miała wrażenie, że dostrzegła w jego szarych tęczówkach coś na kształt prośby o wybaczenie.
            - Przepraszam, Scor. Mówisz pani Hermiona, tak? – Maluch pokiwał głową. Był wyraźnie zadowolony, że ojciec się go posłuchał. Hermiona natomiast nie wierzyła, że można aż tak panować na intonacją głosu. Przed chwilą omal nie wybuchł z poirytowania, a teraz nie ma śladu po wcześniejszym rozdrażnieniu. Do tego jej imię w jego ustach brzmiało tak nienaturalnie. Nie była przyzwyczajona, że Malfoy zwraca się do niej w ten sposób. Ciekawe, jak ona by się czuła, gdyby mówiła do niego Draco. Z zamyślenia wyrwał ją głos arystokraty, a jego pytanie omal nie zwaliło jej z nóg.
            - To może pani Hermiona pójdzie z nami na gorącą czekoladę?
            - Pójdzie pani z nami? – Skakała wzrokiem od małego blondynka do jego ojca i nie mogła odnaleźć głosu w gardle. Gdyby Malfoy zaprosił ją sam odmówiłaby mu natychmiast. Jednak z racji tego, iż był z synem, którego niestety bardzo polubiła, nie potrafiła odwarknąć mu, aby się udławił tą czekoladą. Skinęła ledwo zauważalnie głową i wysiliła na uprzejmy uśmiech. Ku jej zdziwieniu Draco odwzajemnił jej gest i nie wyglądał on ani odrobinę sztucznie.
            - Z wielką przyjemnością. – Po chwili wyszli z księgarni we trójkę i skierowali swe kroki do pobliskiej kawiarni, a w głowie kasztanowłosej kobiety królowała jedna myśl. Po co ja się na to zgodziłam?

            Z uśmiechem obserwowała, jak mały Scorpius zajada się płynną czekoladą, a Draco co chwilę wyciera mu usta chusteczką, gdyż chłopiec był umazany słodyczą praktycznie na całej twarzy. Jego ojciec nie skusił się na słodki napój i wybrał herbatę, podobnie jak ona. Rozkoszowała się jej ciepłem i wyrafinowanym smakiem, który tak bardzo uwielbiała. Wciąż jednak nie mogła oswoić się z zaistniałą sytuacją. Draco jeszcze nigdy nie był wobec niej tak uprzejmy. Zapewne robił to ze względu na syna, ale nie zmieniało to faktu, że wypadał naprawdę nieźle. Nawet ona zaczęła mówić do niego po imieniu, choć nie mogła się do tego jeszcze całkowicie przekonać. Po chwili Scorpius wytarł buzię wręczoną mu przez ojca chusteczką i wstał z niesamowitą jak na dziecko kurtuazją z krzesełka.
            - Idę do łazienki tato. – Malfoy przytaknął dziecku głową i upił łyk herbaty odprowadzając przy tym chłopca wzrokiem. Kiedy tylko zniknął mu z pola widzenia zapanowała między nimi nieznośna cisza, która Hermionę strasznie uwierała. Odezwała się dość cicho, jednak mężczyzna bez trudu wychwycił jej słowa. Z przykrością zaobserwowała również, iż ciepły uśmiech, który miał przez ten cały miniony czas na twarzy po prostu zniknął.
            - Ile Scorpius ma lat?
            - Jutro kończy pięć. – Kiwnęła głową i upiła łyk gorącego napoju. Czekała, aż chłopiec wróci w końcu z łazienki, by nie musieć przebywać z jego ojcem sam na sam. Malec jednak najwidoczniej się nie spieszył, a Draco był mniej niezadowolony z zaistniałej sytuacji, niż ona. Jego głos wyciągnął ją z zamyślenia i skrzyżowała wzrok z jego srebrnymi oczami, w których nie dopatrzyła się drwiny czy złośliwości. Były po prostu smutne i poczuła się dziwnie z myślą, że żal jej Malfoya.
            - A gdzie twoja gromadka dzieci? Weasley z nimi został?
            - Ron ma swoją gromadkę z Parvati, a ja nie mam żadnej. – Po jego twarzy przebiegło jakby zaskoczenie, jednak sekundę później nie było już po nim ani śladu.
            - Rozstałaś się z nim. – To nie było pytanie, a zwykłe stwierdzenie, które nie wiadomo czemu zabolało Hermionę. Przybrała beznamiętny wyraz twarzy i odsunęła się na krześle, aby móc znaleźć się stosunkowo daleko od mężczyzny.
            - Nie ułożyło się nam. Tobie z Astorią chyba również skoro Scorpius jej nie pamięta. – Na twarzy Draco pojawił się grymas niezadowolenia, a panna Granger poczuła chęć zapadnięcia się pod ziemię. Mogła w porę ugryźć się w język, ale oczywiście tego nie zrobiła. Czekała na jakąś niewybredną uwagę od arystokraty, ale ten wykrzywił usta w ledwie dostrzegalnym uśmiechu i zaczął bawić się uszkiem od filiżanki z herbatą. Kiedy się odezwał nie usłyszała w jego głosie cynizmu, ani tym bardziej pogardy czy złości, których się spodziewała.
            - I tak byłaby fatalną matką. Nie to co ty, Granger. – Upiła łyk wystygłej już herbaty, aby zamaskować zdziwienie wypływające na twarz. Przed Malfoyem jednak niczego nie dało się ukryć i już po chwili obserwowała sardoniczny smirk czający się przy wargach.
            - Mam uznać to za komplement?
            - Potraktuj to jak chcesz. Widzę po prostu, jak Scor cię traktuje. – Wydawało jej się, że usłyszała w jego głosie szczęście zmieszane z niezadowoleniem. Tego drugiego mogła być pewna już sekundę później, gdy Draco odezwał się do niej ponownie. – I nie podoba mi się to.
            - Tak to znaczy jak?
            - Jak matkę. – Prawie opluła się herbatą na dźwięk słów blondyna. Odkaszlnęła kilkukrotnie i odstawiła wściekle filiżankę na spodeczek, patrząc z niedowierzaniem na mężczyznę. Draco nie wydawał się być ani trochę poruszony tym, co do niej powiedział, co rozjuszyło ją jeszcze bardziej.
            - Nie rozśmieszaj mnie, Malfoy. Jesteś w stanie zaobserwować takie rzeczy zaledwie po trzydziestu minutach spotkania? Jakoś nie chce mi się wierzyć.
            - Już nie Draco? – Zaśmiał się krótko i z wyraźną złośliwością, jednak nie spojrzał przy tym ani razu w jej oczy. Było to dla niej odrobinę dziwne, gdyż znała dumnego i wyniosłego Malfoya. Nie uciekającego przed spojrzeniem i chowającego się w sobie. Zerknęła przez ramię, aby sprawdzić, czy mały Scorpius przypadkiem nie wraca do stolika, ale chłopiec jak zniknął, tak ciągle go nie było, co zaczęło ją odrobinę niepokoić.
            - Nie powinieneś sprawdzić, czemu tak długo go nie ma?
            - Robi to specjalnie. – Uniosła lekko brwi ku górze i spojrzała z zaciekawieniem na mężczyznę. Widząc jej pytający wzrok postanowił udzielić odpowiedzi. – Wyszedł prawie pięć minut temu. Teraz siedzi na krześle schowany za kwiatem, bo wie, że go stamtąd nie widzimy. On nas niestety tak.
            - Ale… - Już chciała się odwrócić, aby odnaleźć wzrokiem małego blondynka, gdy Draco złapał ją nagle za rękę i przysunął stanowczo w swoim kierunku. Była zdumiona i oszołomiona jego zachowaniem, ale głos ugrzązł jej w gardle.
            - Zwariowałaś?! – Malfoy szeptał, ale słyszała wyraźnie rozdrażnienie w jego głowie. Przełknęła głośno ślinę, ale nie zabrała ręki, gdyż arystokrata trzymał ją za nią kurczowo i nawet nie rozluźnił uścisku. – Jeśli się teraz wyszarpiesz nie da mi żyć przez najbliższe kilka lat, więc ze względu na niego postaraj się ze mną współpracować.
            - To co mam zrobić?
- Wyciągnij dłoń powoli i delikatnie, aby mógł to zobaczyć. – Uczyniła dokładnie to, co rozkazał jej blondyn, a gdy wyswobodziła się z jego uścisku poczuła rozchodzące się po ciele dreszcze. Na ustach mężczyzny dostrzegła leniwy uśmiech i sugestywne poruszenie brwiami. Zaledwie kilka sekund później przybiegł do nich wesoły chłopiec i wdrapał się na swoje krzesło, spoglądając na nich roziskrzonymi oczami. Hermiona sięgnęła machinalnie po filiżankę z herbatą, aby uciec przed dziecięcym wzrokiem syna Draco. Bolało ją, że oszukuje bezbronnego malca.
- Przepraszam tato, że tak długo. – Malfoy skinął chłopcu głową, ale Hermiona uznała za słuszne odezwanie się do dziecka. Nie podobało jej się, że Scorpius przejawia tak sztywne wychowanie. Rozumiała, że jest młodym arystokratą, ale również jest dzieckiem i nie powinno mu się odbierać radości płynącej z dzieciństwa.
- Ależ nic się nie stało.
-  Pani Hermiono? – Spojrzała na malca z promiennym uśmiechem, który po chwili zamienił się w nerwowy. – Czemu ma pani czerwone policzki?
- Ja? – Spytała chłopca głupio, a jej ręka machinalnie powędrowała ku policzkowi. Ku jej zdziwieniu, a zarazem uldze z pomocą przyszedł jej Draco, którego obdarowała wdzięcznym uśmiechem.
- To rumieniec synku. Też masz takie, kiedy ktoś cię zawstydzi.
- Pani Hermiona się wstydzi? – Czuła, jak rumieńce zalewają całą jej twarz i usłyszała serdeczny śmiech Malfoya. Wciąż nie mogła uwierzyć, że potrafi grać dwie różne role. Zimny arystokrata. Troskliwy ojciec. Pytanie, która z nich to wyuczona postać, a która jest jego prawdziwym obliczem?
- Najwidoczniej. Skończyłeś już swoją czekoladę? – Scorpius pokiwał twierdząco głową w odpowiedzi, a Draco wyciągnął portfel z kieszeni płaszcza. Hermiona od razu poszła w jego ślady, ale powstrzymała ją blada dłoń, która z pewnością nie należała do dziecka. Po jej ciele znów zaczęły rozchodzić się dreszcze, a uczucie lekkości opanowało jej podbrzusze. Kiedy spojrzała w szare oczy Malfoya miała wrażenie, że weszła w zakazaną strefę, do której nie powinna mieć wstępu, a jednak została do niej zaproszona przez gospodarza. I czuła się nadzwyczaj cudownie w tym momencie.
- Zapłaciłaś za jego książkę, więc ja zapłacę za herbatę.
- Przecież mówiłam, że to był prezent. W końcu jutro boże narodzenie. – Buzia Scorpiusa pojaśniała na wzmiankę o świętach, a także o książce, którą trzymał na kolanach.
- Tak będzie sprawiedliwie Gran… Hermiono. – Ugryzł się w porę w język widząc karcący wzrok syna, a następnie uśmiechnął się delikatnie i wyłożył odpowiednią ilość gotówki na stół. Panna Granger już więcej nie protestowała, a gdy odwróciła się, aby założyć swój płaszcz ze zdziwieniem stwierdziła, że go nie ma. Kiedy uniosła wzrok dostrzegła Malfoya, który trzymał jej odzienie, a następnie pomógł jej je założyć. Przez kilka sekund byli tak blisko siebie, że bez trudu wyczuwali swoje perfumy, a nawet przyspieszony nieznacznie puls. Gorący oddech owinął jej szyję, kiedy Draco stanął tuż za nią.
- Młody patrzy. – Jej wzrok od razu powędrował ku małemu blondynkowi i obdarzyła go serdecznym uśmiechem. Następnie wyszli we trójkę z kawiarni i już mieli się pożegnać, gdy okazało się, że oboje zmierzają w tym samym kierunku, z czego najbardziej zadowolony był mały Scorpius. Szedł między Hermioną i swoim ojcem trzymając ich za ręce i podskakując wesoło. Draco nie ukrywał, że jest poirytowany tą sytuacją, ale zachowywał spokój tylko i wyłącznie ze względu na syna. Drażniło go, że malec upodobał sobie akurat Granger. Mógł wybrać każdą! Przecież tyle kobiet było wtedy w księgarni. Ale nie, jego syn musiał wybrać przemądrzałą Gryfonkę, która wydawała się być nim równie oczarowana, co on nią. Z ogromną niechęcią musiał jednak przyznać, że czas działał tylko i wyłącznie na korzyść kobiety. Nie była już płaska jak deska i nie ukrywała się za rozciągniętymi ubraniami, jak to miała w zwyczaju robić w Hogwarcie. Zadbała również o swą urodę, która mówiąc szczerze urzekła go. Nie miała tony makijażu, jak Astoria, ale wyglądała piękniej, niż ona z subtelnie wytuszowanymi rzęsami i policzkami podkreślonymi różem. Nawet włosy, ta szopa, którą znał ze szkoły została w końcu ujarzmiona w delikatne fale okalające jej twarz. Hermiona Granger stała się dojrzałą kobietą, a na dodatek właśnie tę kobietę upodobał sobie jego syn, co ani trochę mu się nie podobało. Przebywali ze sobą zaledwie od godziny, a malec zdążył już się do niej przywiązać na amen. Będą z tego same problemy.

Zostawiła Scorpiusa na karuzeli, gdyż do malucha przyłączyły się inne dzieci, a sama usiadła wyraźnie zmęczona na ławce obok Dracona i przyjęła od niego kubek z gorącą herbatą, przytakując mu przy tym głową. Byli na placu zabaw od przeszło godziny, choć z początku Malfoy upierał się, że musi wrócić z chłopcem do domu. Scorpius był jednak na tyle przekonujący, że jego ojciec niechętnie wyraził w końcu chęć pójścia do parku, z czym pomogła mu Hermiona, gdyż poparła malca w jego pomyśle. Teraz siedzieli obok siebie ramię w ramię i obserwowali jak chłopiec bawi się z innymi dziećmi i oboje nie mogli powstrzymać uśmiechów cisnących się im na usta.
- To już druga herbata. Nie pijesz kawy? – Draco był odrobinę zaskoczony trywialnością jej pytania, ale odpowiedział jak na siebie z nadzwyczajną kurtuazyjnością. To, że jego syn przywiązał się do Granger nie znaczy, że on również musi.
- Spostrzegawcza jesteś. Nigdy nie piłem kawy i nie paliłem papierosów. Mało osób również wie, iż jestem wegetarianinem. – Patrzyła na niego z niemałym zdziwieniem, a w głowie analizowała wszystkie posiłki, które Malfoy jadał w Hogwarcie. Faktycznie ani razu nie przypomniała go sobie z kubkiem kawy. O papierosie już nie wspominając, co aż nagminnie praktykowali koledzy i niektóre koleżanki z ich roku. Z zadumy wyrwał ją aksamitny głos Draco, który przyglądał jej się z fascynacją.
- Zdziwiona?
- Odrobinę zaskoczona.
- Zapytaj.
- Ale o co? – Blondyn zaśmiał się  bezgłośnie i pokręcił z dezaprobatą głową. Na ustach Hermiony mimo woli również pojawił się subtelny i radosny uśmiech.
- O wszystko, co ci powiedziałem. Widzę, że cię to męczy, bo nie wiedziałaś tego o mnie.
- Ja o tobie w ogóle nic nie wiem, Malfoy. Pragnę tylko zauważyć, że nigdy się nie przyjaźniliśmy. Chyba, że nazywanie mnie szlamą było próbą nawiązania ze mną koleżeństwa. – Arystokrata skrzywił się na dźwięk słowa, którym tak często darzył kasztanowłosą kobietę w szkole. Gdyby Scorpius był tu teraz z nimi zapewne zasypałby ich gradem pytań. Chociaż nie. Gdyby jego syn był z nimi ta rozmowa nie miałaby w ogóle miejsca.
- W jednym się z tobą zgodzę, Granger. Nic o mnie nie wiesz. Podziały zniknęły, moje życiowe przekonania z czasów młodości również. Myślisz, że gdybym był taki sam, jak dawniej, pozwoliłbym Scorpiusowi na przebywanie w twoim towarzystwie?
- To nie znaczy, że zmieniłeś wyznawane wartości, a że wydoroślałeś, co przyznam z niechęcią wyszło ci na dobre. – Upiła łyk owocowej herbaty z kubka i pozwoliła rozejść się ciepłu po swym ciele. Rozmowa z Malfoyem miała być najgorszą rzeczą, jaka mogła jej się w życiu przytrafić. Okazało się jednak, że jego towarzystwo może nie było jakoś specjalnie miłe, ale czuła się przy nim swobodnie. Roześmiała się cichutko na tę myśl, a wzrok blondyna od razu na niej spoczął.
- Co cię tak rozbawiło?
- My. Cała ta sytuacja. – Zatoczyła ręką krąg, jakby chciała wskazać wszystko otaczające ich wokoło. – Przyznaj się, że jesteś dla mnie miły ze względu na Scora.
- Z grzeczności nie zaprzeczę. Nie chcę sprawiać mu przykrości, a ciebie, Granger bardzo polubił, co nieczęsto mu się zdarza.
- Nie ma kolegów? – Draco pokręcił przecząco głową i zmarszczył lekko brwi.
- Do tej pory nie chciał wychodzić i bawić się z innymi dziećmi. Preferował ogródek za domem i skrzaty. Aż do dzisiaj. Coś ty zrobiła z moim synem, Granger?
- Naprawiłam? – Uśmiechnęła się do niego, a Draco odwzajemnił jej gest i upił łyk herbaty z kubka. Kiedy go odstawiał na ławkę dotknął przez przypadek dłoni Hermiony, a po jego ciele przeszły dziwne fale gorąca. Od razu zauważył, że na policzkach kobiety wykwitły dwa różane rumieńce i jak najszybciej zabrała rękę, chowając ją w kieszeni płaszczyka.
- Wybacz. To przez przypadek. Pierwszy raz widzę go tak szczęśliwego. Zazwyczaj jest uparty i nieznośny, czasem zdarzy mu się krzyczeć i płakać bez przyczyny. Bywa również wyjątkowo złośliwy.
- Co ty nie powiesz. Charakter ma czysto tatusiowy. – Malfoy uśmiechnął się do niej szczerze i wyciągnął odrobinę na ławce. Nagle poczuła, jakby jej przestrzeń osobista drastycznie się kurczyła, co o dziwo w ogóle jej nie przeszkadzało. Spojrzała na wpatrującego się w niebo arystokratę, który wydawał się być mocno zamyślony. Przez ten czas mogła mu się dokładnie przyjrzeć z bliska. Zmężniał. Co do tego nie miała wątpliwości. Jego rysy twarzy wyostrzyły się, a na brodzie widniał kilkudniowy zarost. Dostrzegła również cienie pod powiekami, co znaczyło, że Scorpius naprawdę był ciężkim dzieckiem. Poczuła znajome ukłucie żalu, które towarzyszyło jej w księgarni, a później w kawiarni. Naprawdę było jej szkoda Malfoya, że został samotnym ojcem i na dodatek ledwo dawał sobie radę. Nie rozumiała, jak Astoria mogła go zostawić. Jej myśli przerwał spokojny głos blondyna, który również przyglądał jej się kątem oka przez ten czas.
- Chcesz mnie o coś zapytać, ale nie wiesz, jak ubrać to w słowa. Zgadza się?
- Nie chcę wyjść na ciekawską. To wszystko. – Draco prychnął w odpowiedzi i wyprostował się, tym samym przysuwając się do niej trochę bliżej, aż mogła wdychać zapach jego perfum.
- Nie ma pytania, którego nie zadaliby mi dziennikarze. Możesz mnie przesłuchiwać dowoli. – Przygryzła lekko dolną wargę, ale po chwili nabrała rezonu. Skoro Malfoy dał jej przyzwolenie, to czemu miałaby z niego nie skorzystać?
- Kiedy Astoria odeszła, jak się wtedy czułeś?
- Wolny. Czułem niewysłowioną ulgę, że to nie ja musiałem być tym złym, bo to ona zdradziła. Tak jest z resztą lepiej. Scor nie przeżyłby z nią ani jednej minuty.
- Zdradziła? – Draco przytaknął powoli głową wprawiając pannę Granger w niemałe zdziwienie. – Ciebie?
- A co w tym dziwnego?
- Masz pozycję, jesteś czystej krwi, twój ród trwa nieprzerwanie od pokoleń, na brak pieniędzy raczej nie narzekasz, a do tego jesteś niebrzydki. Zawsze myślałam, że kobietom pokroju Astorii zależy tylko i wyłącznie na tych cechach.
- Bo zależy. Dziecko okazało się jedynie problemem i fakt, iż powiedziałem jej otwarcie, że nigdy jej nie pokocham. A tobie na czym zależy, Granger? – Zmieszała się na jego pytanie i utkwiła wzrok w kolanach. Co ona ceniła w życiu? Pieniądze? Sławę? Pozycję? Daleka była od wyznawania tak płytkich i materialnych wartości. Chciała móc kochać i być kochaną. To miało dla niej największe znaczenie. Uśmiechnęła się do swoich myśli i sięgnęła po kubek z herbatą. Tym razem to ona dotknęła dłoni mężczyzny, jednak nie zabrała jej tak szybko, jak wcześniej, a ku jej zdumieniu blondyn również tego nie uczynił. Spojrzała w jego srebrne oczy i dostrzegła czające się w nich ogniki, od których jej wewnętrzny ogień zaczął płonąć. Na całe szczęście podeszła do nich jakaś kobieta, zanim doszłoby między nimi do czegoś więcej. Kiedy usłyszeli jej głos odskoczyli od siebie jak oparzeni i zmierzali się.
- Witam! Amelia Rock, jestem mamą Kaspra. Państwo są rodzicami Scorpiusa, prawda? – Draco spojrzał na Hermionę, która nie bardzo wiedziała, jak ma się zachować. Sam również nie garnął się za bardzo do wyjaśnień. Był wściekły, że stojąca przed nimi kobieta przerwała tę niezwykłą chwilę. Wstał mimo wszystko z nadzwyczajną gracją i podał rękę nieproszonemu gościowi.
- Draco Malfoy. Miło panią poznać. Właściwie to my…
- Będziemy się już zbierać do domu. Scor bardzo szybko łapie wszelkie choroby, a przecież jutro są święta. – Hermiona podniosła się szybko z ławki i chwyciła Dracona pod ramię. Wyczuła, jak arystokrata spina się na całym ciele, ale po chwili się rozluźnił i przyciągnął ją ku sobie bliżej, obdarzając pogodnym i czułym uśmiechem. Odwzajemniła mu się, a po chwili stanął przy nich mały Scorpius, który nie krył radości z zastanego widoku. Na koniec przedstawienia panna Granger wyciągnęła ku kobiecie rękę, a ta uścisnęła ją delikatnie i uśmiechnęła. – Hermiona. Mnie również miło panią poznać.
- Macie państwo naprawdę grzecznego synka. Tylko pozazdrościć! Ale skoro musicie już państwo iść nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć państwu wesołych świąt. Do zobaczenia, Scor! – Pomachała chłopcu na odchodne i pożegnała się z Hermioną i Draco, którzy wciąż stali w tej samej pozycji, którą zademonstrowali przed Amelią. Nie przeszkadzała im ona w ogóle, a nawet oboje w głębi duszy cieszyli się zaistniałej sytuacji. Hemiona spojrzała na Malfoya, który przyglądał jej się z fascynacją, a po chwili spuściła wzrok, czując jak rumieni się, niczym piwonia. Przerwał im dopiero mały Scorpius, który tarmosił ojca za płaszcz.
- Tatusiu musimy już iść? – Arystokrata otrząsnął się z zadumy i pozwolił pannie Granger wyswobodzić się ze swych objęć. Spojrzał na zasmuconego synka i poprawił mu czapkę na głowie.
- Jest już późno, Scor, a Hermiona też musi już iść do domu. – Scorpius spojrzał z nadzieją na towarzyszkę ojca, ale kasztanowłosa przytaknęła tylko przepraszająco w odpowiedzi, czym zasmuciła małego Malfoya.
- A kiedy znów się zobaczę z panią Hermioną?
- Być może niedługo. – Uprzedziła Draco w odpowiedzi, a blondyn obdarzył ją uśmiechem pełnym wdzięczności. Buzia małego chłopca zaś pojaśniała i pojawił się na niej szeroki uśmiech.
- Tato, czy pani Hermiona może przyjść jutro do mnie na urodziny? – Draco spojrzał zmieszany na kasztanowłosą kobietę, a później na syna i rozmasował pobolewający go kark. W co ten mały urwis chce go wpakować?
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł synku.
- Dlaczego?
- Bo… - Spojrzał na Hermionę szukając w niej wsparcia, co kobieta zrozumiała natychmiast i kucnęła przy Scorpiusie, poprawiając gruby szalik na szyi dziecka.
- Bo nie mam dla ciebie prezentu, a nie wypada przyjść bez żadnego upominku.
- Nie chcę prezentu. Chcę, żebyś przyszła. Proszę pani Hermiono.
- Scorpius, tak nie wypada. – Była oszołomiona zachowaniem malca, ale z pewnością nie bardziej, niż jego ojciec, który starał się jakoś interweniować. Nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć, aby go nie uradzić, ale wyglądało na to, że chłopiec nawet nie przyjmuje, że może mu odmówić. To oznaczało spędzenie jutrzejszego wieczoru z Malfoyem, na co jej serce zabiło szybko i gwałtownie. Zdała sobie sprawę, że znów chciałaby poczuć te same fale rozchodzące się po ciele, co kilka minut temu. Uśmiechnęła się do blondynka na tę myśl i ujęła jego małe rączki w swoje.
- Jeśli się do mnie uśmiechniesz, wtedy przyjdę na twoje urodziny. Zgoda? – Malec od razu rozciągnął usta w uśmiechu, a Hermiona odwzajemniła mu się tym samym. Jakież było jej zdziwienie, kiedy chłopiec objął ją za szyję i mocno się do niej przytulił. Zerknęła kątem oka na niezadowolonego Dracona, ale nie przejęła się nim za bardzo. Odwzajemniła uścisk dziecka, a gdy ten się w końcu od niej odsunął złożyła na jego zimnym policzku krótkiego buziaka, co wprawiło jego ojca w jeszcze gorszy humor.
- Chodź, Scor. Musimy już iść. – Chłopiec ujął ojca za rękę i podziękował Hermionie za spędzony z nim dzień oraz za książkę, którą od niej dostał. Draco co rusz wywracał oczami i z utęsknieniem wyczekiwał chwili, aż znajdzie się jak najdalej od Graner. Zdawał sobie sprawę, że posunęli się za daleko, a na dodatek widział to jego syn, który teraz nie da mu spokoju. Wyszli z placu zabaw, gdzie ich drogi miały się rozejść, ale niewiadomo dlaczego arystokrata zatrzymał nagle pannę Granger.
- Scor idź pomału, ja zaraz do ciebie dojdę. – Dziecko przytaknęło głową i pomachało Hermionie. Kobieta spięła się, kiedy mężczyzna dotknął jej ramienia i nie ukrywała, że bała się, czego Malfoy może od niej chcieć. Czyżby za dużo sobie pozwoliła wobec jego synka? Spojrzała w jego szare oczy, które były nad wyraz spokojne, ale uczucie niepewności pozostało w niej.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz przychodzić. On to zrozumie.
- Nie chcesz, żebym przyszła, tak? – Draco zmieszał się odrobinę na pytanie kobiety. Oczywiście, że chciał, aby przyszła, ale nie mógł jej tego powiedzieć. Chciał powtórzyć sytuację z parku i poczuć jej ciepło oraz bliskość jeszcze raz, ale przyznanie się do tego tak po prostu nie leżało w jego naturze. Tym bardziej, że to wciąż była Granger, której nie powinien darzyć sympatią. Co się stało, że w przeciągu tego popołudnia jego całe wyobrażenie o niej legło w gruzach? Czuł się swobodnie, rozmowa z nią była bardzo przyjemna, a jej bliskość przyprawiała go o zawrót głowy. Próbował sobie wmawiać, że robi to dla syna, który po prostu się w Hermionie zakochał tak, jak dziecko kocha matkę. Nie mógł mu tego odebrać. Później mu wszystko wytłumaczy. Podrapał się po brodzie i uśmiechnął leniwie w kierunku kobiety.
- Tu nie chodzi o mnie. Dopóki Scor jest szczęśliwy, dopóty ja nie mogę ingerować w jego szczęście. Ale nie przywiązuj się do niego za bardzo.
- Rozumiem. W takim razie do zobaczenia, Malfoy.
- Do zobaczenia, Granger. – Uśmiechnęła się do niego z przymusu i ruszyła przed siebie, ani razu nie odwracając się w stronę jasnowłosej rodzinki. W duchu już przeklinała swą słabość do małego Scorpiusa, który omotał ją sobie wokół palca w zaledwie kilka godzin. I jak ja mam się do niego nie przywiązać? Westchnęła głęboko i potarła pobolewającą skroń. Chwilę potem teleportowała się z ciemnego miejsca w parku prosto do swojego mieszkania.

Kolacja bożonarodzeniowa u Weasleyów minęła jej zadziwiająco szybko. Mimo wszystko przez cały czas spoglądała na mały zegarek na nadgarstku z utęsknieniem wyczekując godziny 19.00. Wszyscy śmiali się, żartowali i rozmawiali przy stole, a ona czuła się dziwnie wyobcowana. Przeprosiła w końcu Harry’ego, obok którego zajmowała miejsce i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni. Chciała odetchnąć, mieć odrobinę spokoju, jednak jej przyjaciółka miała co do niej zgoła inne plany. Ginny zamknęła za sobą drzwi i podeszła do niej powoli, trzymając się za sporych rozmiarów brzuch. Spodziewała się kolejnego dziecka i bardzo się z tego cieszyła, czego nie można było powiedzieć o pannie Granger. Jako matka chrzestna ma dość liczną gromadkę dzieciaków. Jako zwyczajna matka nie ma żadnego. Cóż za ironia losu.
- Coś się stało, Herm? – Szatynka pokręciła przecząco głową i wygładziła niewidoczne zagniecenia na atłasowej, zielonej sukience przed kolano. Ginny nie wyglądała jednak na przekonaną. Nalała sobie do szklanki wody i stanęła obok przyjaciółki z nietęgim wyrazem twarzy.
- Nie martw się. Ja też mam dość głupich żarcików opowiadanych przez Rona.
- Nie, tu nie chodzi o Rona i jego żarty. Ja po prostu… - Kolejny raz spojrzała na zegarek. Miała jeszcze dwadzieścia minut.
- Źle się czujesz? Najchętniej zaszyłabym się w pokoju, więc cię rozumiem. Jak chcesz możesz iść do domu. Powiem, że rozbolała cię głowa. – Hermiona uśmiechnęła się z wdzięcznością i poprawiła delikatny złoty wisiorek na szyi.
- Dziękuję, Ginny.
- Nie ma sprawy. Wpadnij do nas na dniach. Lilly bardzo się ucieszy. – Jej myśli jednak od razu powędrowały ku małemu Scorpiusowi, a na twarz wypłynął ciepły uśmiech. Zapewne Ginny pomyślała, że to efekt wzmianki o córce, a Hermiona dziękowała wszystkim bóstwom, że przyjaciółka nie domyśla się prawdy. Ucałowała ją w policzek i jeszcze raz wygładziła sukienkę, a następnie pobiegła po płaszcz i wymknęła się ukradkiem z Nory. Teleportowała się pod Malfoy Manor, które było oświetlone z każdej możliwej strony i zaparło jej dech w piersiach. Pamiętała ten dwór jako straszny i mroczny. Często śnił jej się w nocy i pojawiał w najgorszych koszmarach, na których wspomnienie wzrastała w niej adrenalina. Teraz był odświeżony, jasny, a przede wszystkim kompletnie niepodobny do rezydencji, która utkwiła jej w pamięci. Zacisnęła mocniej palce na paczuszce z prezentem dla Scora. Zdecydowała się kupić mu kolejną książkę przygodową, którą maluch przeglądał w księgarni. Przywdziała na usta pogodny uśmiech i przeszła przez bramę, kierując się szeroką ścieżką ku ogromnym drzwiom. Z każdym kolejnym krokiem jej serce zaczynało bić coraz szybciej i mocniej, a gdy stanęła przed drzwiami poczuła się zagubiona. Uniosła drżącą rękę, aby zapukać, ale wtedy wrota się przed nią otwarły i stanął w nich gospodarz domu we własnej osobie. Hermiona uśmiechnęła się do niego mimo woli, a on gestem ręki zaprosił ją do środka i przyjął od niej płaszcz.
- Witaj, Granger. Już myślałem, że zrezygnowałaś.
- Wiem, że na to liczyłeś, ale ja dotrzymuję obietnic. Choć bawilibyśmy się lepiej bez ciebie. – Obdarzyła go złośliwym uśmieszkiem, a Draco zmrużył gniewnie oczy i odesłał jej płaszcz do garderoby.
- Nie pozwalaj sobie za dużo. – Hermiona dumnie uniosła głowę i ruszyła ku salonowi, jednak przed samym wejściem Draco złapał ją za nadgarstek i przyciągnął stanowczo ku sobie. Gdyby nie jego silne ramiona, leżałaby jak kłoda na posadzce przez wysokie obcasy, które zdecydowała się dziś ubrać. Wyswobodziła się szybko z jego objęć i nerwowo poprawiła włosy.
- Nie możesz tam tak po prostu wparować, jakbyś tu mieszkała. W środku jest mój ojciec razem z matką. – Mimo woli poczuła, jak przez kręgosłup przeszły jej ciarki. Nie pałała sympatią zarówno do Lucjusza, jak i do Narcyzy, więc ich spotkanie z pewnością będzie bardzo niezręczne. Przygryzła nerwowo wargę, jednak w porę się opamiętała przypominając sobie, że pomalowała usta szminką. Nie uszło to uwadze Draco, który spoglądał na winną czerwień jej warg oraz na całe przyozdobione malachitową suknią ciało. Dekolt nie był głęboki, ale dość szeroki. Odkrywał praktycznie całe ramiona dziewczyny. Sukienka przechodziła w klosz mniej więcej na wysokości bioder, a rękawy sięgały jej delikatnie za łokcie. Musiał z przykrością stwierdzić, że Hermiona ma niesamowicie seksowną sylwetkę, a przede wszystkim nogi, które w cielistych szpilkach wyglądały zabójczo. Odchylił nieco kołnierzyk od koszuli i podszedł do niej powoli, ujmując ją pod ramię. Widział lekkie zdziwienie na jej twarzy i nie mógł sobie oszczędzić lubieżnego uśmiechu.
- Co ty…
- Współpracuj, Granger. Graj tak samo jak wczoraj. – Przytaknęła mu głową i wdziała na usta promienny uśmiech, by już po chwili wejść do rozległego salonu razem z Draconem. Lucjusz i Narcyza przerwali zabawę z wnukiem zabawkową kolejką i spojrzeli na nią z niemałym zdziwieniem, jednak szybko udało im się je zamaskować. Scorpius natomiast zerwał się z podłogi i podbiegł do Hermiony tuląc się do jej kolan.
- Nareszcie pani przyszła! Pokażę pani kolejkę, jaką dostałem od dziadków.
- Poczekaj trochę, Scor. Dziadek z babcią chcieliby poznać przyjaciółkę twojego ojca. – Nie wiadomo kiedy Lucjusz Malfoy i Narcyza zmaterializowali się przy nich, a Hermiona odruchowo mocniej zacisnęła rękę na ramieniu Draco. Wyczuła, że mężczyzna również się spiął, ale nie dał tego po sobie poznać. Jeszcze bardziej była zaskoczona faktem, gdy Malfoy senior bardzo delikatnie ujął jej dłoń, a następnie złożył na niej szarmancki pocałunek. Jego małżonka po prostu przywitała ją uściskiem dłoni i pogodnym, matczynym uśmiechem.
- Hermiona Granger, jak mniemam? – Przytaknęła Lucjuszowi głową, a ten obdarzył ją czarującym uśmiechem, który odziedziczył po nim jego syn i zapewne również wnuk. W gruncie rzeczy wciąż przerażał ją Malfoy senior i bała się przebywać sam na sam w jego towarzystwie.
- Bardzo nam miło, Hermiono. Zapraszamy do stołu. Dziś w końcu boże narodzenie. – Posłała Narcyzie nerwowy uśmiech, choć liczyła, że wyglądał na przyjazny i podążyła razem z Draco do stołu. W okamgnieniu znalazł się przy niej Scorpius, który władował jej się na kolana i objął za szyję, czym wprawił w osłupienie swych dziadków, nie wspominając o ojcu. Arystokrata zmełł w ustach przekleństwo i ze stoickim spokojem zwrócił synowi uwagę, zanim zrobiłby to Lucjusz.
- Scorpius zachowuj się. Tak nie wypada. – Hermiona widząc gasnący na twarzy dziecka uśmiech przytrzymała go w ramionach i nie pozwoliła mu z nich zejść. Jej poczynania spotkały się z uśmiechem uznania od Narcyzy, która obserwowała, jak jej wnuk jest przywiązany do niej.
- Przecież nic się takiego nie stało, Draco. – Młody Malfoy był zaskoczony z jaką łatwością przyszło kasztanowłosej wcielić się w rolę. Mógłby pomyśleć, że ciepło, z jakim wymówiła jego imię wcale nie było udawane i na pokaz.
- Pokażesz mi, co dostałeś od dziadków na prezent? – Scorpius pokiwał głową i zszedł z kolan panny Granger, ujmując ją za rękę i prowadząc ku wielkiej choince stojącej po środku salonu. Lucjusz kątem oka obserwował zachowanie swego wnuka i sam nie wiedział, co powinien czuć. Z jednej strony Hermiona jest mugolaczką, ale z drugiej, sposób, w jaki obchodzi się ze Scorpiusem wlewa w jego zastygłe serce nieposkromione ilości szczęścia. Zerknął na siedzącego w ciszy i spokoju Draco, który wyglądał, jakby się czymś struł.
- Wiesz, że on ją kocha. – Młodzieniec zerknął na ojca z niezrozumieniem, a ten wskazał mu głową bawiącą się z chłopcem kobietę. Szare tęczówki Draco rozbłysły na ten widok, a przy ustach zaczaił się delikatny uśmieszek. – Traktuje ją jak matkę, Draconie.
- Ale nią nie jest. – Blondyn odwarknął wzburzony i niemal rzucił trzymaną w ręku łyżeczką.
- To oczywisty fakt. Co zamierzasz z tym zrobić?
- A co mogę? Co ja niby mogę?
- Draco, ojcu chodzi o to, że powinieneś zdecydować, jakie szczęście chcesz podarować Scorpiusowi. Ono jest teraz chwilowe. Przecież nie ożenisz się z panną Granger. – Narcyza mimo woli poczuła ukłucie żalu w lewej piersi. Ona nigdy nie była tak bardzo uprzedzona do czarodziei, którzy nie są czystej krwi, co jej mąż czy syn. Hermiona jest z pewnością mądrą i rozsądną kobietą, która mogłaby zapanować nad niezorganizowanym życiem Draco i Scora. Do tego jest niesamowicie piękna, czego nie mogła powiedzieć szczerze o Astorii. Z resztą serce jej się kraje na samą myśl, że ktoś mógłby się ośmielić zerwać więź między tą dziewczyną, a jej wnukiem.
- Im więcej będzie z nią przebywał, tym mocniej się do niej przywiąże. Chyba, że tu nie chodzi o Scorpiusa. – Draco kolejny raz spojrzał na ojca z niezrozumieniem.
- Niby o mnie?
- Sposób, w jaki ją traktujesz jest zgoła inny, niż do twych poprzednich partnerek. Zadurzyłeś się w niej mój synu. – Młodzieniec prychnął lekceważąco w odpowiedzi, czym z kolei Lucjusz nie za bardzo się przejął. Wiedział, jaką hardością odznacza się jego syn do okazywania uczuć. Szczególnie tych głębokich i silnych.
- Miłość jest śmieszna i żałosna.
- Spójrz zatem na nich. – Wzrok Draco powędrował za ręką ojca i spoczął na roześmianej Hermionie, która trzymała na swych kolanach jego syna i przeglądali książkę, którą mu kupiła. Maluch był wyraźnie zachwycony. Uśmiechnął się mimo woli na ten widok, co nie uszło uwadze Lucjusza.
- To nie jest śmieszne i żałosne. Jest silne i głębokie. Przemyśl sobie moje słowa synu, bo kiedyś może być za późno. – Następnie wstał od stołu, a w jego ślady poszła Narcyza. Pożegnali się z Draconem, a następnie podeszli do Hermiony i Scorpiusa, który rzucił się dziadkom na szyję, a Lucjusz wziął go w ramiona i mocno przytulił. Panna Granger wygładziła z nerwów sukienkę i podała pani Malfoy rękę na pożegnanie. Malfoy senior pożegnał się z wnukiem, a następnie podszedł do Hermiony i tak jak na powitanie, tak i teraz złożył na wierzchu jej dłoni delikatny pocałunek. Po chwili już ich nie było, gdyż zniknęli w zielonych płomieniach kominka, a Draco odetchnął w końcu z ulgą. Spojrzał na wciąż sztywną Hermionę i podszedł do niej powoli, by następnie ściągnąć z jej ramienia prawie niewidoczny paproszek. Poczuła, że kolejny raz się rumieni, więc odwróciła się czym prędzej od arystokraty i usiadła z powrotem na podłodze obok Scorpiusa, który zdążył dorwać się ponownie do magicznej kolejki.
- Tato! Pobaw się z nami! – Blondyn uśmiechnął się do syna, a następnie westchnął głośno, jednak nie potrafił mu odmówić. Ściągnął w końcu srebrne spinki od mankietów i odłożył je na stół, by w dalszej kolejności podwinąć rękawy do łokci i usiąść obok Scorpiusa. Jego syn najwidoczniej miał zgoła inne plany, gdyż wskazał mu małą rączką miejsce obok Hermiony i rozkazał mu tam usiąść.
- Nie tu. Hermiona siedzi tam, a ty obok niej, a ja tu.
- Scor, zwracaj się do Hermiony…
- Tak jest bardzo dobrze, Draco. Nie strofuj go za takie błahostki. – Arystokrata spojrzał ze zdumieniem na kasztanowłosą, jednak przytaknął jej głową i po chwili obserwował razem z nią, jak Scorpius steruje małym pociągiem, który z wyglądu przypominał mu Ekspres Hogwart. Uśmiechnął się do tych wspomnień i poczuł, jak dłoń Hermiony ląduje na jego. Spojrzał na nią od razu, a kobieta zabrała rękę i odwróciła wzrok zmieszana.
- Przepraszam. To przez przypadek. – Nie skomentował jej wypowiedzi. Przysunął się jednak bliżej niej i pozwolił sobie położyć rękę na jej talii. Panna Granger spojrzała na niego z przestrachem i zakłopotaniem jednocześnie, a po chwili poczuła ciepły oddech owiewający jej szyję i szept mężczyzny przy swoim uchu.
- On wszystko widzi, Granger. Udawaj. – Ale nie zamierzała wcale udawać. Wtuliła się w niego jak mała dziewczynka i wczuwała się w rytm dłoni mężczyzny, który gładził ją po ramieniu. Oparła głowę o jego klatkę piersiową i pozwoliła wypłynąć na usta ciepłemu uśmiechowi. Czy tak czuje się kochana żona i matka? Skrycie liczyła, że tak i dziękowała w myślach Draco, że nieświadomie podarował jej ten piękny prezent bożonarodzeniowy.

Obudziła się dziwnie wypoczęta. Zerknęła odruchowo na zegarek i wytrzeszczyła oczy, widząc wskazówki zbliżające się do godziny trzeciej w nocy. Rozejrzała się po pokoju i pierwsze, co dostrzegła to leżącego obok niej, a raczej skulonego Scora. Na nim leżał jego ojciec, który wyglądał dość zabawnie spoczywając głową na pupie swego syna. Uśmiechnęła się ciepło na ten widok i odgarnęła dziecku krótki platynowe włoski z czółka, a następnie przeniosła wzrok na Draco. Wyglądał słodko, kiedy spał. Na jego twarzy nie było śladu zarostu, który nosił wczorajszego dnia, koszula była odrobinę wymięta, a jego klatka piersiowa unosiła się miarowo w rytm oddychania. Wyswobodziła się z objęć chłopca i podłożyła mu pod główkę poduszkę, aby się nie obudził, a następnie na palcach przeszła przez salon i sięgnęła po zostawione przy choince szpilki. Zabrała z krzesła torebkę i udała się do holu, gdzie mieściła się garderoba. Weszła do niej i od razu odnalazła swój płaszcz, który wdziała na siebie tak szybko, jak tylko było to możliwe. Poprawiła zmierzwione włosy i wyszła z pomieszczenia. Omal nie krzyknęła, gdy stanął przed nią gospodarz domu. Uśmiechnął się złośliwie na jej reakcję i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Ładnie to tak?
- Aa.. Ale co? – Zająknęła się i przełknęła nerwowo ślinę. Serce waliło jej w piersi niczym młot pneumatyczny i nie mogła zapanować nad drżeniem rąk.
- Uciekać nocą, niczym kochanka? – Wyminęła go zgrabnie, jednak blondyn złapał ją w ostatnim momencie za ramię i powstrzymał przed wyjściem, obracając w swoim kierunku. Patrzyła hardo w jego srebrne tęczówki, które błyszczały się niebezpiecznie i rozpalały ją od środka do czerwoności.
- Daruj sobie, Draco. Przyszłam tu dla Scorpiusa, a teraz wychodzę.
- A jeśli ci nie pozwolę?
- Posłuchaj. Ja wiem i widzę, jak twój syn bardzo się do mnie przywiązał. Ale to jest niezdrowe zarówno dla niego, jak i dla mnie. O tobie nie wspominając. Nie mogę zostać i nie zmusisz mnie do tego ze względu na Scora. – Spróbowała się odwrócić, ale wtedy Draco przyciągnął ją stanowczo do siebie i położył ręce na jej talii, zamykając w żelaznym uścisku. Nie próbowała się wyrwać. Nawet nie chciała. Patrzyła w jego wygłodniałe oczy i przybliżającą się ku niej twarz. Serce ponownie wrzuciło wyższy bieg, a gdy poczuła ciepły oddech na swej szyi, a następnie na uchu miała wrażenie, że zaraz rozpuści się w jego ramionach.
- To nie Scor cię potrzebuje tylko ja. Dlatego nie pozwolę ci odejść. – Ugryzł ją delikatnie w płatek ucha, następnie zaczął całować ją po szyi , schodząc pocałunkami coraz niżej. Hermiona odchyliła głowę, aby zapewnić mu lepszy dostęp i przymknęła oczy, delektując się miękkością ust arystokraty na swym ciele. Gładziła go po karku przyciągając mocno do siebie i wsłuchiwała się w aksamitny ton jego głosu. – Chcę, żebyś została. Chcę widzieć radość u mojego syna. Zostań, Hermiono. Zostań dla niego. Dla mnie. Dla nas.
- Draco… - Blondyn odsunął się od jej szyi i spojrzał w spowite mgłą pożądania oczy. To było wyraźniejsze zaproszenie, niż wszystkie słowa, jakie mogła do niego powiedzieć. Wpił się delikatnie w jej wargi i z rozkoszą smakował ich słodycz, która odurzała go z każdym kolejnym pocałunkiem coraz bardziej. Kobieta oddawała każdą jego pieszczotę błądząc rękami po jego koszuli i próbując pozbawić ją niepotrzebnych jej zdaniem guzików. Kiedy w końcu ustąpiły naparła na niego całym ciałem i wpiła się ponownie w jego usta, jednak z większą zachłannością, która usatysfakcjonowała mężczyznę. Na oślep szukał zamka od jej sukienki, a gdy go znalazł jednym sprawnym ruchem pociągnął go w dół i położył dłonie na nagich plecach kobiety. Czuł jej dłonie błądzące po jego klatce piersiowej. Chciał więcej. Chciał ją mieć całą. Tylko dla siebie. Wślizgnął się językiem między jej wargi, a język dziewczyny wyszedł mu naprzeciw. Uśmiechnął się, gdy kasztanowłosa nie mogła go pokonać w tym miłosnym uniesieniu i z ochotą złapał ją pod linią pośladków, a następnie uniósł do góry. Hermiona oplotła go w pasie nogami i zacisnęła je mocno na jego biodrach, czując tym samym wyraźną wypukłość jego spodni. Draco zaczął ściągać z niej sukienkę i zszedł pocałunkami niżej, znacząc mokry ślad na jej szyi aż do zagłębienia między piersiami. Ostatkiem sił się od niego oderwała i dysząc ciężko oparła się o jego ramię.
- Co się stało? – Słyszała w głosie mężczyzny zawód i omal nie wybuchła śmiechem na jego pytanie. Spojrzała na niego z lekkim rozbawieniem i dostrzegła ślady jej szminki na kołnierzyku jego koszuli oraz na ustach. Srebrne tęczówki wciąż płonęły ogniem pożądania, trawiąc jej na wpół rozebrane ciało, które domagało się więcej i więcej.
- Scorpius śpi w salonie. – Zaśmiała się cichutko patrząc na osłupiałą twarz Malfoya. Złożyła na jego ustach subtelny pocałunek, który po chwili przeobraził się w pełen namiętności i pasji. Zdążyła jeszcze wychwycić, że Draco niesie ją przez salon i wspina się po ogromnych schodach, a następnie zaniósł ją do swej sypialni i ułożył na chłodnej i miękkiej pościeli. Wpił się zachłannie w jej usta i praktycznie zerwał z niej sukienkę. Błądził wzrokiem po smukłym ciele Hermiony przyodzianym w czarną bieliznę, która idealnie odznaczała się na jej opalonej skórze. Kobieta uniosła się na łokciach i sięgnęła do jego ust, a rękami powędrowała do sprzączki od paska. Draco uśmiechnął się i ugryzł ją lekko w dolną wargę, a kasztanowłosa zamruczała niczym kotka i przyciągnęła go do siebie. Nie liczyło się kompletnie nic tylko fakt, iż ma przy sobie najcudowniejszą kobietę na ziemi. To był jego prezent gwiazdkowy, a skrycie w duchu liczył, iż nawet i na całe życie.

Była obolała i zmęczona, ale cieszyła się jak głupia, gdy została obudzona czułym pocałunkiem przez Draco. Ogarnęło ją szczęście i niewysłowiona radość, których tak bardzo jej w życiu brakowało. Poczuła, jak mężczyzna schodzi pocałunkami wzdłuż jej szyi i zaczyna całować jej nagie ramię. Wtedy obróciła się w jego ramionach i spojrzała w szare tęczówki, które paliły ją żywym ogniem w nocy. Uśmiechnęła się do niego promiennie, a ona skradł z jej ust krótki, acz namiętny pocałunek.
- Dzień dobry, panie Malfoy.
- Dzień dobry, pani Malfoy. – Roześmiała się w jego ramionach i uniosła na łokciach, przytrzymując kołdrę, aby nie zsunęła się z jej nagich piersi. Draco spoglądał na nią, taksując ją wzrokiem i podpierając głowę na ręce z lubieżnym uśmiechem. Takiej nocy, jaką przeżył u boku Hermiony nie doświadczył jeszcze nigdy w życiu i nie zamierzał przeżywać już żadnych innych.
- Nie żartuj sobie, Draco. To była tylko jedna noc.
- A co szkodzi, aby było ich więcej? – Wywróciła z dezaprobatą oczami i sięgnęła po jego białą koszulę leżącą na podłodze. Założyła ją na siebie i zapięła kilka guzików, odgarniając przy tym gęste kasztanowe loki z twarzy. Draco przyglądał jej się przez ten cały czas badawczo, a gdy skończyła uniósł się do pozycji siedzącej i zagarnął ją w swe ramiona, przyciskając swój tors do jej pleców i opierając brodę na jej ramieniu.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Draco, ja… - Nie zdążyła jednak odpowiedzieć, gdyż drzwi do sypialni otwarły się cichutko, a po chwili pojawiła się w nich mała główka z platynowymi włoskami i roześmiane szare oczka. Zarumieniła się na widok Scorpiusa i podciągnęła bardziej kołdrę, aby chłopiec nie dostrzegł pewnych części jej ciała.
- Dzień dobry, Scor. – Blondynek wszedł nieśmiało do sypialni i zamknął za sobą cichutko drzwi, a następnie wdrapał się na łóżko i złożył po kolei na policzku Hermiony i ojca krótkiego całusa. Usadowił się następnie między nimi i przytulił do nich mocno.
- Dzień dobry tato. Dzień dobry mamo. – Pannę Granger aż ścisnęło za serce, gdy usłyszała te słowa, a w oczach zaszkliły się łzy, co niestety nie uszło uwadze małego chłopczyka i jego ojca. Scorpius przytulił się mocno do kasztanowłosej kobiety, a ta pocałowała go w czółko i odwzajemniła uścisk.
- Zostaniesz moją mamą, Hermiono? – Spojrzała najpierw na Draco, potem na jego syna i otarła samotną łzę, która spływała po jej policzku. Jak mogłaby odmówić takiemu aniołkowi? Niestety głos ugrzązł jej w gardle i nie mogła się odezwać. Po chwili poczuła obejmujące ją silne ramiona i dostrzegła twarz arystokraty tuż przy jej. Czający się na jego ustach uśmiech i iskrzące oczy były jasnym przesłaniem, że odmowa nawet nie wchodzi w grę. Pochylił się jeszcze bardziej w jej stronę i muskał jej usta swoimi, otulając je ciepłym oddechem.
- Dziecku odmówisz? – Uśmiechnęła się do niego lekko i pocałowała krótko w rozchylone usta. Dla Dracona było to jednak stanowczo za mało i wpił się w jej wargi z utęsknieniem. Przerwał jednak szybko pocałunek, uświadamiając sobie, że jego syn ciągle jest w sypialni, a jeszcze kilka sekund, a na zwykłych buziakach by się nie skończyło. Hermiona poczuła zaś, jak wokół jej szyi owijają się małe rączki, a po chwili tuliła w swoich ramionach małego chłopczyka, który dwa dni temu zaczarował jej świat.
- Kocham cię mamo. – Oczy ponownie zaszły jej łzami, ale nie pozwoliła wypłynąć z nich ani jednej. Mocno przytuliła Scorpiusa i z radością spoglądała na Draco. Kiedy malec się od niej oderwał, Malfoy splótł palce ich dłoni razem, a następnie ucałował wierzch ręki kobiety i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Zostaniesz moją żoną, Hermiono? – Zaśmiała się cichutko i spojrzała z czułością na mężczyznę.
- No nie wiem.
- Dziecku odmówisz? – Do rozmowy wtrącił się mały Scor, a na jego słowa wszyscy w sypialni zaczęli się śmiać. Kiedy zaś rozbawienie minęło, panna Granger objęła Draco mocno za szyję, a później złożyła na jego ustach czuły pocałunek. To były jej najlepsze święta w życiu, choć do tej pory nie wierzyła, że stały się takie tylko i wyłącznie dzięki jej byłemu wrogowi. Ale nie wyobrażała sobie teraz innego życia. Bez Scorpiusa i jego ojca. Pierwszego pokochała, gdy tylko spotkali się w księgarni. Drugiego… Sama nie wiedziała kiedy, ale jednego mogła być pewna. Kocha Draco i jest przez niego kochana.
- Oczywiście, że nie odmówię.
- I kochasz nas? – Chłopczyk spojrzał wielkimi oczkami na Hermionę, a ta przytuliła się do jego ojca i zagarnęła blondynka między ich ramiona.
- Najbardziej na świecie was kocham.
- Ja też cię kocham, Hermiono. Witaj w domu kochanie.

Siedzieli jeszcze długo w sypialni i śmiali się we trójkę, a każde z nich nie wierzyło, że dostali tak cudowny prezent świąteczny od życia. Otrzymali bowiem to, o czym wszyscy z nich marzyli i pragnęli – rodzinę. Wiedzieli, że nie będzie łatwo. Będą kłótnie i liczne niesnaski. Polecą niejedne łzy i talerze. Jednak wierzyli, że dadzą sobie z tym wszystkim radę. Skoro udało im się odnaleźć miłość w boże narodzenie, to czemu nie mają jej odnajdywać codziennie?
Tak oto święta magii swej blask objawiły, a dwa zagubione serca w jedno połączyły. Oby i wam kochani światło gwiazdki rozjaśniło życie i byście miłość czerpali z niego obficie.

38 komentarzy:

  1. Jakbym już gdzieś coś podobnego widział, ale i tak bardzo fajne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ to często używany schemat w blogosferze ;)

      Usuń
  2. Cuudo�� i takie długie...�� tylko jedno zastrzeżenie: niedługo kolejna miniaturka ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D popieram. Jak najprędzej rób kolejną. Aż chce się więcej i więcej

      Usuń
    2. Pomysły mam dwa, ale nie wiem, kiedy zdążę je zrealizować. W każdym razie postaram się coś z waszymi prośbami zrobić :)

      Usuń
  3. Wreszcie..! jak ja kocham takie słodkie historyjki!!! Nie mogę się doczekać motki XD

    OdpowiedzUsuń
  4. "- Dziecku odmówisz?" - najlepszy tekst ever. Miniaturka podobała mi się bardzo, ale te słowa wygrały. Powiem Ci, że miałam ochotę właśnie na taką słodką, świąteczną miniaturkę i Twoja zdecydowanie sprostała moim oczekiwaniom. Oby jak najwięcej takich.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Płakałam jak głupia, a kiedy przeczytałam to "Dziecku odmówisz?" zaczęłam się śmiać jak opętana :D
    Genialna! Oby więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miód na serce.
    Dziecku odmówisz?
    Lałam po prostu 😂

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaka słodka miniaturka ;)
    Uśmiech sam ciśnie się na usta :)
    Dziecku odmówisz? genialne! :)

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowne 😁 Tylko malutkie pytanko, nie powinno byc "Boze Narodzenie", a nie boze narodzenie?
    Tak tylko pisze.
    Bardzo mi sie podoba i czekam na rozdzial.
    Weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może, ale nie musi. Kwestia gustu autora moim zdaniem ;)

      Usuń
    2. Kwestia tego, czy dla autora jest to boże narodzenie, jako prezenty i święta, czy Narodzenie Chrystusa.
      Pozdrawiam - miniaturka bdb
      Lei

      Usuń
    3. Akurat dla mnie to pierwsze

      Usuń
    4. Zdążyłam zauważyć i szanuję Twoje zdanie

      Usuń
  9. Świetna, genialna i boska więcej takich miniaturek życzę i szczerze na to liczę że takie się pojawią ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam mieszane uczucia co do tej miniaturki. Z jednej strony ma bardzo miły, świąteczny klimat, bardzo przyjemnie się ją czytało i generalnie wszystko na plus, a z drugiej - akcja za szybko się rozwinęła.
    Zdaję sobie sprawę, że w one-shocie nie da się inaczej, ale zakochali się w sobie po drugim spotkaniu? Scorpius od razu zaczął traktować Hermionę jak matkę, co jeszcze da się wytłumaczyć tym, że bardzo brakowało mu tej prawdziwej, ale Draco poprosił ją o rękę? Nie wyobrażam sobie tego kompletnie. Przełknęłabym to, gdyby tylko poszliby ze sobą do łóżka lub działoby się to wszystko pół roku później. :/
    Poza tym, wszystko bardzo mi się podobało. Najbardziej chłopiec, który wyszedł ci przeuroczo. :)
    Pozdrawiam (jeszcze raz) i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Widziałam kilka literówek, ale... Ach... Cudowna miniaturka! ❤
    Zgadzam się z Lianną Pie - trochę za szybko akcja się rozwinęła, ale ogólnie całkiem dobry pomysł. I zdecydowanie powinnaś być z niej zadowolona. ;)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowna miniaturka ��

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam ostatnio fatalny okres w życiu i nie mogę spać. Znalazłam parę blogów o Dramione, ale wszystkie były słabe, dopóki nie trafiłam na Twój, który okazał się najlepszym blogiem, jakiego kiedykolwiek widziałam. Jak do tej pory przeczytałam tylko 4 miniaturki, ale urzekły mnie i pozwoliły spać spokojniej. Dziękuję. Masz świetny sposób pisania i nadawania osobom ducha. Będę tu często zaglądać, a Ty pisz, pisz i jeszcze raz pisz.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurczę, aż oczy mi się zaszkliły. Ta miniaturka była naprawdę cudowna. Malutki Scor i Draco są tacy słodcy, że na mojej twarzy cały czas gościł uśmiech. Uwielbiam jak ty piszesz i przepraszam, że cię ostatnio zaniedbałam ale już nadrobiłam wszystkie zaległości. Ojeju kocham twój sposób pisania i wogóle wszystko <3 Urzekła mnie ta historia *o* cudeńko... Pozdrawiam i udanego sylwestra. Szcześliwego Nowego Roku i spełnienia wszystkich marzeń.
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  15. Ta miniaturka jest świetna, gratuluję tak dobrego pomysłu i stylu pisania. Z niecierpliwością czekam na kolejną :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Wspaniała!!! Czekam z utensknieniem na rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  17. Aż mi łezka skapnęła pod koniec... :) Cudeńko!

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow, super piszesz <3 Bardzzo podoba mi się tu postać Scorpiusa :'D
    Ja dopiero zaczynam, ale zapraszam w wolnej chwili :)
    http://dramionebyinsanity.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej :) przeczytałam właśnie wszystkie Twoje miniaturki i jestem naprawdę pod wrażeniem. Twoje opowiadania bardzo wciągają i są pisane naprawdę fajnym językiem. I oczywiście cudowne " Dziecku odmówisz?", które wywołuje uśmiech u czytającego. Biorę się za główną historię i mam nadzieję przeczytać niedługo kolejną miniaturkę :D Zapraszam do siebie, jakbyś miała ochotę http://wbrew-wszystkim-dhl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetna wręcz genialna miniaturka, chwytająca za serce.Masz bardzo spójny( tak to dobre słowo) styl i pisania i piszesz tak lekko.Podziwiam i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Czy mogłabyś być taka miła i zepsuć choć jedną miniaturkę? Xdd
    Żartuję! :) Booooskie ♡♡♡
    whoreadsbooks-livestwice.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Czy mogłabyś być taka miła i zepsuć choć jedną miniaturkę? Xdd
    Żartuję! :) Booooskie ♡♡♡
    whoreadsbooks-livestwice.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Powiedz mi jak ty to robisz ze piszesz takie zaje***** miniaturki?? ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  24. Powiedz mi jak ty to robisz ze piszesz takie zaje***** miniaturki?? ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  25. coś cudownego po prostu <3 popłakałam się pod koniec a przy tym tekście "dziecku odmówisz?" to chyba pierwszy raz w swoim życiu pomieszałam wzruszenie z rozbawieniem <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Przecudowna miniaturka. Pełna ciepła, miłości. Chciałam podjąć podobny temat w swojej miniaturce, ale nie wiem czy dam radę zrobić to równie dobrze.
    Trzymaj się ciepło i nigdy nie usuwaj tej miniaturki!
    precious-fondness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. z powodu czekania na nowy rozdzial czytam ta miniaturke po raz 73829739 i za kazdym razem sie wzruszam
    jestes po prostu mistrzynia, chyle czola

    OdpowiedzUsuń