niedziela, 2 sierpnia 2015

Miniaturka 4 (część 1)

Witajcie!
Miniaturka pojawia się trochę później na blogu, gdyż miałam drobne komplikacje z farbą na głowie. A mówiąc "drobne" mam na myśli olbrzymie, gdyż wybrany przeze mnie produkt omal nie wypalił mi włosów, w związku z czym są niemalże przeźroczyste. Także dziewczyny nie wszystko co drogie musi przynieść oczekiwany efekt, a cena niekoniecznie jest adekwatna do rezultatu. Najkrócej rzecz ujmując moje włosy są identyczne jak filmowego Malfoya i teraz nie tylko dzielimy ze sobą charakter, ale również uczesanie i kolor na głowie.

Mniej o mnie, a więcej istotnych informacji.
Miniaturka musiała zostać podzielona, gdyż napisałam już 38 stron, a wciąż jej nie zakończyłam. Dziś zamieszczam część pierwszą, która liczy sobie skromne 27 stronic. 16 sierpnia ukaże się część druga i mam nadzieję, że ostatnia.

Nowy rozdział głównego opowiadania już za tydzień, tj. 9 sierpnia

Na koniec mam drobną prośbę.
Nie stworzyłam zakładki "Aktualności" dla swojej zachcianki. To, że nie zawsze zamieszczam streszczenie nadchodzącego rozdziału nie znaczy, że nie umieszczam daty jego publikacji. Kliknięcie w zakładkę jest według mnie prostsze, niż pytanie w komentarzu, kiedy pojawi się rozdział. Z resztą również umieszczam takie informacje przed notkami. Proszę o odrobinę chęci i wyrozumiałości.

Realistka

* * * * *
"Co miłość złączy, człowiek niech nie rozdziela."
Część pierwsza

            W Wielkiej Sali panował gwar, a wszystko dlatego, że wszyscy uczniowie byli w trakcie śniadania. Przy większości stołów panowała luźna atmosfera, a przy pozostałej części przeważały zdecydowanie zaspane twarze adeptów magii, którzy wpatrywali się w talerze przed sobą, modląc się o jeszcze godzinkę snu. Podest, gdzie znajdowały się stoły dla nauczycieli również niespecjalnie tętnił życiem. Minerwa McGonagall spożywała swoją owsiankę w milczeniu, Albus Dumbledore trzeci raz smarował swoje tosty miodem, a Severus Snape mieszał od niechcenia swoją herbatę od ponad dwudziestu minut, obserwując bandę studentów, których przyszło mu uczyć. Z utęsknieniem wyczekiwał dnia, kiedy te potwornie niezdolne dzieciaki opuszczą mury na święta, a on będzie mógł nacieszyć się upragnionym spokojem i powymyślać nowe zadania, których większość z tych osłów nie będzie w stanie wykonać. Pozostało mu do tego jakieś trzydzieści dni.
            Harry siedział przy stole Gryfonów i czytał Proroka Codziennego. Był w połowie interesującego go artykułu o nowych polerkach do mioteł, gdy naprzeciw niego usiadła zrezygnowana Hermiona. Dziewczyna nasypała do swojej miski płatków, a następnie zalała je mlekiem i zaczęła przeżuwać przygotowane sobie śniadanie. Chłopak na początku nie zwrócił na nią większej uwagi, ale gdy przyjaciółka zaczęła trząść całym stołem poprzez energetyczne tupanie nogą, a jego sok dyniowy zaczął pływać po całym stole, odłożył gazetę i pomachał kasztanowłosej przed oczami. Hermiona wlepiła w niego swój wzrok, a stół przestał się trząść.
            - Wystopuj trochę z tą nogą, Miona. – Dziewczyna spojrzała na niego z niezrozumieniem w oczach i powróciła do konsumowania śniadania. Właśnie miała włożyć sobie do buzi kolejną porcję płatków, gdy jej ręka z łyżką zatrzymała się w połowie drogi, a panna Granger wbiła swój zrezygnowany wzrok w stół Ślizgonów. Obserwowała właśnie swoją najlepszą przyjaciółkę, która siedziała na kolanach czarnoskórego chłopaka i pozwalała się karmić tostem z dżemem. Śmiali się przy tym niemal na całą salę, od czasu do czasu sklejając się ze sobą ustami niczym przysłowiowy glonojad z szybą. Nawet nie zwróciła uwagi, że usiadł obok niej zaspany Ron.
            - Zaraz się porzygam. – Hermiona powróciła do śniadania, jednak nie przestała gapić się z uporem maniaka i z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy na Ginny i Blaise’a. Miała wstręt do ich amorów, którymi musieli się obdarzać na oczach całego Hogwartu. To już nawet nie było niesmaczne. Dla niej to było przekroczenie wszelkich granic obrzydlistwa. W szczególności, gdy Zabini obmacywał jej przyjaciółkę na korytarzach, bezkarnie kładąc jej ręce na pupie, a czasem wędrując po bluzkę.
            - Znowu posłodziłaś płatki? – Ron sięgnął po tacę z tostami i nałożył sobie kilka na talerz. Nie kwapiąc się o dodatek w postaci dżemu, miodu bądź nawet ketchupu zaczął przeżuwać je z nadzwyczajnym skupieniem, od czasu do czasu pijąc herbatę. Harry spojrzał w kierunku, w którym patrzyła Hermiona i uśmiechnął się pocieszająco do przyjaciółki. Nie poprawiło to jednak Hermionie humoru, a wręcz jeszcze bardziej go zepsuło. Miała serdecznie dość współczujących spojrzeń i uśmiechów, gdy próbowała rozmawiać z Ginny, a ona zbywała ją śmiechem na poziomie słodkiej idiotki i przysysała się do Zabiniego, jakby chciała wylizać mu migdałki. Obrzydliwe…
            - Cukru mam dziś w nadmiarze, a to jest po prostu ohydne.
            - Jakby tak patrzeć to faktycznie nie wygląda to zbyt apetycznie.
            - To już od dawna nie jest apetyczne. Jest tak przesłodzone, że zbiera mi się na wymioty od samego patrzenia.
            - Nikt ci nie kazał jeść płatków z mlekiem. Są naleśniki, tosty, jajecznica… - Panna Granger spojrzała na rudego przyjaciela, krzywiąc się i patrząc na niego z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy.
            - Co? – Ron oderwał się od swojego śniadania i spojrzał na przyjaciółkę, a następnie na Harry’ego, który uśmiechał się głupkowato i nalewał sobie do szklanki soku z dyni.
            - To nie mówimy o śniadaniu?
            - Nie, Ron. Nie mówimy o śniadaniu. – Harry przyłączył się do rozmowy, choć wiedział, że konwersacja z nabuzowaną Hermioną nie ma większego sensu. Od kiedy Ginny i Blaise zaczęli się spotykać kasztanowłosa jest niczym tykająca bomba zegarowa. Jemu zachowanie siostry przyjaciela nie przeszkadzało. Prawdę mówiąc nie zwracał na to większej uwagi. Ron jedynie z początku wściekał się i wyrażał swoją dezaprobatę dla związku siostry, ale z czasem przeszło mu i krótko mówiąc olewał całą sprawę. Dopóki Zabini nie robi Ginny krzywdy, dopóty on nie musi interweniować jako WZB. Czytaj: Wielki Zły Brat.
            - A o czym?
            - O tym! – Hermiona z wściekłością odłożyła łyżkę na stół i sięgnęła po dzbanek z sokiem dyniowym. Waliła przy tym szklanką i naczyniem przy każdym zetknięciu szkła z drewnianym stołem. Ron wsadził sobie końcówkę tostu do buzi i zerkał raz na Harry’ego, raz na Hermionę. Przyjaciel wzruszył ramionami i wyciągnął ze swojej torby pergamin, zapewne z pracą domową z jakiegoś przedmiotu.
            - Aaa… No to żeś kurcze pomogła.
            - Ron, nie masz bladego pojęcia, o czym ja w ogóle mówię. Prawda?
            - Mówiąc teoretycznie to nie, a praktycznie niestety tak. – Kasztanowłosa wydała z siebie zduszony jęk i podniosła się ze swojego miejsca, zabierając swoją torbę.
            - Miona, a możesz rzucić okiem na moje wypracowanie dla McGonagall zanim pójdziesz?
            - Jak nauczę się wyjmować gałkę z oczodołu to bardzo chętnie! – Hermiona obróciła się ze złością na pięcie i ruszyła szybkim krokiem do wyjścia z Wielkiej Sali. Do jej uszu wciąż dochodziły śmiechy Blaise’a i Ginny, które drażniły ją niczym czerwona płachta byka. On się śmieje czy się dławi? Merlinie, co ja ci takiego zrobiłam, że zsyłasz na mnie takie męki?!
Panna Granger miała już powyżej uszu związku swojej przyjaciółki. Gdy zaczęła się spotykać z Zabinim na początku szóstej klasy była oburzona jej postępowaniem. Z czasem zaczęła je akceptować, podobnie jak osobę chłopaka w jej pobliżu. Zauważyła jednak, że Ginny przez swoją „wielką miłość” zaczęła się od niej oddalać. Spędzała coraz więcej czasu z Zabinim i tylko z nim. Nawet na wakacje nie napisała do niej choćby jednego listu. Był listopad, a ona była już w siódmej klasie, a związek przyjaciółki trwał w najlepsze i zaczął ją doprowadzać do szewskiej pasji. Uśmiechy, pocałunki, macanki na korytarzach i ciemnych kącikach, znikanie na noc z dormitorium. Miała tego serdecznie dość i doszło do tego, że omijała ściskającą się parę szerokim łukiem z nosem utkwionym w książce, aby nie musiała patrzeć na ten odrażający widok. Z początku nie przeszkadzały jej amory tej dwójki, jednak to, co wyczyniali przez ostatnie miesiące przekroczyło granice przyzwoitości i nie mogła na to patrzeć bez jawnych odruchów wymiotnych. Mało tego! Jej kontakt z Ginny został ograniczony niemalże do minimum i widywały się jedynie rano, gdy jedna wchodziła do łazienki, a druga z niej wychodziła. Hermionie taki układ pasował, choć nie ukrywała, że brakowało jej przyjaciółki. Ucieszyła się, gdy ruda przyszła któregoś razu do jej łóżka w nocy i chciała z nią pogadać. To co jednak usłyszała wprost zwaliło ją z nóg i nie wiedziała, czy ma wyprosić Weasleyównę ze swojego posłania, czy rzucić w nią jakimś ciężkim przedmiotem. W mgnieniu oka zaliczyła wszystkie pięć faz rozpaczy po utraconym dziewictwie przyjaciółki: wyparcie, niedowierzanie, gniew, przygnębienie, a na końcu akceptację. Ruda dodała jeszcze szósty etap – upublicznienie. Nie kryła się, że uprawia z Blaise’em gorący seks nawet prze bratem, czego Hermiona z jednej strony nie rozumiała, a z drugiej współczuła Ronowi. Teraz, gdy tylko widziała Ginny i Zabiniego stawała się wulkanem szykującym się do erupcji. A najgorsza w tym wszystkim była jej bezsilność. Zrobiłaby wszystko, żeby odzyskać najlepszą przyjaciółkę. Nieważne jakim kosztem. Problem w tym, że nie wiedziała jak.
Wyszła z Wielkiej Sali i od razu wpadła na coś ciężkiego, co na dodatek się ruszało. Nie zdążyła jednak dostrzec osoby, z którą się zderzyła, gdyż została pociągnięta za wielkie drzwi, a ktoś nakrył jej usta ręką. Z początku chciała krzyczeć, ale uświadomiła sobie, że większość uczniów jest w trakcie śniadania, a poza tym na sali panuje taki hałas, że z pewnością i tak nikt by jej nie usłyszał. Skrzyżowała więc ręce na piersiach i czekała, aż napastnik zdejmie jej z ust rękę. Swoją drogą osoba ta miała bardzo przyjemne perfumy, po których zapachu domyśliła się, że musi to być jakiś chłopak. Po minucie poczuła, że osobnik zabrał swoją dłoń. Nie czekając długo obróciła się gwałtownie w jego stronę i uderzyła go pięścią w twarz. Po chwili jej dolna warga opadła niemalże do ziemi, oczy rozszerzyły się do wielkości talerzy, a w płucach zabrakło jej powietrza. Przed nią wciśnięty w róg skręcał się nie kto inny, jak Draco Malfoy, trzymający się za nos. No ładnie. Teraz to się będzie działo. Hermiona wyciągnęła w kierunku blondyna niepewnie dłoń, ale chłopak zmroził ją wzrokiem i wyprostował się, trzymając się ciągle za bolące miejsce.
- Czy ciebie Granger, że tak to ładnie ujmę, pojebało?! Jak już masz zamiar znowu mnie lać to nie wybieraj dwa razy tego samego miejsca!
- Przepraszam, ale nie wiedziałam, że to ty. – Pięknie. Jeszcze przepraszam Malfoya.
- Powiedz, że jakbyś wiedziała, to nie zrobiłabyś tego. Akurat ci uwierzę. – Draco naciągał swoją twarz w zabawny sposób, próbując jakoś złagodzić ból nosa. Miał jedynie nadzieję, że Granger znowu mu go nie złamała. W przeciwnym razie to ona będzie się musiała troszczyć o pokrycie kosztów jego prostowania i składania.
- Jakbym wiedziała, że to ty, to walnęłabym jeszcze mocniej. Co ci w ogóle strzeliło do głowy pacanie, żeby zaciągnąć mnie za te drzwi?!
- Miałem ochotę na szybki numerek. – Malfoy uśmiechnął się do Hermiony złośliwie i mrugnął do niej okiem. Dziewczyna zmrużyła gniewnie oczy i podciągnęła rękawy od swojej szaty. Miała ochotę stłuc tę tchórzofretkę na kwaśne jabłko i z pewnością by tak zrobiła, gdyby Malfoy nie uniósł rąk w geście kapitulacji.
- Jedyny szybki numerek, na który możesz mieć zaraz ochotę, to numer na pogotowie, więc lepiej jak zaczniesz mówić w końcu od rzeczy.
- Diabeł i Wiewióra w środku? – Panna Granger podniosła z podłogi swoją torbę i zarzuciła ją na ramię. Obdarzyła Dracona wymownym wzrokiem i skrzyżowała ręce na piersiach. Malfoy stał oparty w tym czasie o ścianę z rękami w kieszeniach spodni. W przeciwieństwie do Gryfonki nie miał na sobie szaty, a jedynie białą koszulę z podwiniętymi rękawami i niedbale zawiązany na szyi krawat w barwach jego domu. Hermiona niechętnie musiała przyznać swojej podświadomości rację, że komu jak komu, ale Malfoyowi taki niedbały wygląd wyjątkowo pasował.
- Jedzą śniadanie wylizując sobie jego resztki z przełyków. Smacznego ci życzę, Malfoy. – Draco zaśmiał się krótko i dźwięcznie i zmierzwił swoje platynowe włosy. Kasztanowłosa prychnęła na ten widok w odpowiedzi, a jej lewa brew powędrowała w górę.
- Czyżby szanowna Granger też nie mogła znieść tego uroczego widoku?
- Mnie on nie przeszkadza. – Blondyn w odpowiedzi zaśmiał się jeszcze głośniej. Jego reakcja była w pełni usprawiedliwiona, gdyż wszyscy uczniowie wiedzieli, jak Hermiona reaguje  na widok Blaise’a i Ginny. Niepohamowane odruchy wymiotne i wymowne spojrzenia, którymi najchętniej zabiłaby całującą i obściskującą się parę.
- Czyżby? To dlaczego od kilku miesięcy chodzisz wkurzona, gdy tylko ich zobaczysz?
- Nie twój interes, Malfoy. Ty też nie tryskasz euforią na ich widok, z tego co zauważyłam. A teraz przepraszam, ale idę do swojego dormitorium.
- Jak tam sobie chcesz. Na razie, Granger! – Draco wyminął zgrabnie Hermionę i skierował swoje kroki w kierunku lochów. Dziewczyna stała jeszcze chwilę w miejscu i wpatrywała się w oddalającą się sylwetkę chłopaka. Nie znosiła Malfoya za wszystko, a najbardziej za samą żywotność, jednak od jakiegoś czasu nie skaczą sobie do gardeł. Ignorują się i nie obrzucają na korytarzach zaklęciami, za co uczniowie są im bardzo wdzięczni. Nie można powiedzieć, że się akceptują, gdyż od czasu do czasu zdarza im się jeszcze odbyć jakąś infantylną kłótnię, ale zaczęli się tolerować, a jak na nich to bardzo wysoki poziom ich znajomości. Z zamysłu wyrwał Hermionę głośny śmiech Ginny. Wydała z siebie zduszony jęk i z miną cierpiętnicy ruszyła do wieży Gryffindoru.

Pierwsza godzina transmutacji minęła Ślizgonom i Gryfonom zaskakująco szybko. Uczniowie wyszli z sali na korytarz i korzystali z piętnastu minut wolności, jakie podarowała im profesor McGonagall. Hermiona usiadła przy ścianie razem z Ronem i Harrym. Kartkowała podręcznik, próbując jednocześnie skupić się na rozmowie przyjaciół, ale nie potrafiła, gdyż jej własne myśli były zagłuszane przez odgłosy całowania dobiegające z najbliższego parapetu. Omal nie porwała kartki, gdy przewracała stronę w książce. Kątem oka obserwowała stojącego przy zakochanych Malfoya. Wyglądał jakby go ukrzyżowali, a wcześniej ostro torturowali. Spoglądał na parę z odrazą wymalowaną na twarzy i podobnie jak Hermiona starał się zdusić w sobie odruch wymiotny. Co chwilę wywracał z politowaniem oczami i prychał jak rozjuszony kot. Kasztanowłosa nie ukrywała, że ten widok był dość zabawny. Malfoy nie miał w zwyczaju wkurzać się na najlepszego przyjaciela, ale tym razem miarka najwidoczniej się przebrała. Odwróciła głowę, gdy jej bursztynowe oczy skrzyżowały się ze srebrnymi tęczówkami blondyna.
- Co o tym sądzisz, Hermiono? – Panna Granger spojrzała na Harry’ego i zamrugała parę razy oczami. Przyjaciele rozmawiali o czymś, a ona nie miała bladego pojęcia o czym, gdyż była zajęta obserwowaniem Malfoya. Postanowiła przyznać się do braku uwagi na to, co mówili i poprosić o wyjaśnienie.
- Przepraszam, Harry. Zamyśliłam się i nie wiem, o czym mówiliście.
- O wyjściu do Hogsmeade za dwa tygodnie. Idą święta, więc można by było skoczyć na piwo kremowe. – Kasztanowłosa pokiwała twierdząco głową i podniosła się z podłogi w momencie, gdy profesor McGonagall otworzyła drzwi do sali i oznajmiła koniec przerwy. Uczniowie weszli z powrotem do klasy i zajęli swoje miejsca. Chociaż na lekcjach Hermiona nie musiała oglądać całujących się Ginny i Blaise’a, za co bardzo była wszystkim wdzięczna. Ruda była od nich rok młodsza, więc mieli zupełnie inne plany zajęć na jej szczęście.
- Fajny pomysł, Harry. Niedługo zaczną mi się kończyć pergaminy i atrament, więc zrobię sobie zapasy. A w Trzech Miotłach faktycznie dawno nie byliśmy. – Harry obdarzył przyjaciółkę ciepłym uśmiechem i usiadł na swoim miejscu. Ron w tym czasie zdążył przyjąć wygodną dla siebie pozycję do spania, kładąc swoją torbę na ławce i chowając się za nią. W pomieszczeniu dało się słyszeć donośny i stanowczy głos nauczycielki.
- Panie Weasley! Proszę natychmiast zdjąć tę barykadę powstańczą z ławki i zacząć uważać na to co mówię. W przeciwnym razie przedłużę waszą ostatnią lekcję, a pan napisze dla mnie wypracowanie o niewłaściwym akcentowaniu sylab w zaklęciach i jakie to ma skutki uboczne. Czy wyraziłam się wystarczająco jasno?
- Tak pani profesor. Przepraszam. – Ron ściągnął torbę z ławki i położył ją niedbale na podłodze. Podparł głowę ręką i znudzonym wzrokiem wpatrywał się w nauczycielkę. Hermiona zaś była w swoim żywiole. Robiła notatki uważnie wysłuchując każdego słowa profesorki. Transmutacja była trudnym i ciężkim do opanowania przedmiotem, ale dziewczyna uwielbiała stawiać sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Od pierwszych zajęć starała się czerpać z przekazywanej przez McGonagall wiedzy jak najwięcej. Nie męczyła ją ciągła nauka. A ostatnimi czasy było jej to bardzo na rękę. Praktycznie cały wolny czas spędzała w bibliotece i czytała wszystko, co ją interesowało, bądź uznała za przydatne. Problem w tym, że jeszcze dwa miesiące, a nie będzie miała czego czytać. Wyprostowała rękę, aby móc rozluźnić trochę nadgarstek, gdy wylądowała przed nią papierowa kulka. Rozejrzała się po sali, ale nie dostrzegła nikogo, kto mógłby być sprawcą tego czynu. Szturchnęła Harry’ego i pokazała mu na kulkę, jednak chłopak pokręcił przecząco głową i wrócił do robienia notatek. Hermiona rozwinęła ostrożnie kulkę pod ławką i ujrzała schludne, pochyłe pismo.
Zaczekaj na mnie po zajęciach.
Nie było żadnej informacji o adresacie wiadomości, więc kolejny raz rozejrzała się po sali. Nagle uświadomiła sobie, że wokół jej ławki zrobiło się ciemniej. Uniosła głowę i ujrzała profesor McGonagall stojącą nad nią z nietęgą miną i obserwującą ją zza okularów.
            - Panno Granger, na moich lekcjach nie ma żadnego wysyłania liścików. Proszę mi to natychmiast oddać. – Starsza kobieta wyciągnęła w kierunku dziewczyny rękę, a kasztanowłosa oddała jej kawałek papieru i zaczerwieniła się niczym burak. Nauczycielka obrzuciła wzrokiem wiadomość, a jej prawa brew powędrowała wysoko do góry. Hermiona spodziewała się słów nagany, jednak McGonagall obrzuciła ją jedynie karcącym wzrokiem i ruszyła do swojego biurka. W sali dało się słyszeć nagle głośny głos Malfoya.
            - Uuu! Granger ma cichego wielbiciela! – Uczniowie Slytherinu i Gryffindoru zanieśli się śmiechem, jednak po chwili zamilkli za sprawą wzroku nauczycielki. Starsza kobieta zdjęła swoje okulary i odłożyła je na biurko, a następnie stanęła przed nim z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
            - Panie Malfoy, proszę wstać. – Chłopak posłusznie wykonał polecenie, ale z jego twarzy nie zniknął złośliwy uśmieszek. Hermiona czuła jak płoną jej policzki i z wielką chęcią schowałaby się pod stołem. – Ogromnie mi miło, że przyznał się pan dobrowolnie do wysłania liściku pannie Granger. Po lekcji spotka się pan nie tylko z nią, ale również ze mną. Dziękuję, to wszystko z mojej strony.
            - Ale ja…
            - Powiedziałam dziękuję. A teraz proszę usiąść w ławce i dać przykład kolegom oraz koleżankom i zacząć robić staranne notatki. – Draco tak samo jak wcześniej wykonał bez słowa protestu polecenie nauczycielki. McGonagall w tym czasie wróciła do kontynuowania swojego wykładu, bacznie obserwując resztę uczniów. Hermiona osunęła się lekko na krześle i spojrzała w stronę blondyna. Malfoy obdarzył ją delikatnym uśmiechem, zaś kasztanowłosa zmrużyła swoje oczy jak wąż i zacisnęła z wściekłości swoje wargi. Przynajmniej teraz wiedziała, że liścik był od chłopaka, za co z chęcią umówi go na spotkanie z powierzchnią płaską.
            Zajęcia dobiegły końca i uczniowie obu domów zaczęli zbierać się do wyjścia. Hermiona powoli pakowała swoje podręczniki i pergaminy, cały czas wpatrując się z rządzą mordu w oczach na Malfoya. Gdy sala opustoszała podeszli oboje do biurka nauczycielki.
            - Słucham. Co macie mi do powiedzenia. – Draco milczał, wpatrując się w płyty podłogowe. Tak samo Hermiona, która liczyła, że chłopak będzie ostro protestował i zacznie kłócić się z profesorką. Nic takiego jednak nie nastąpiło, więc McGonagall ponownie zabrała głos.
            - Rozumiem, że wasze milczenie oznacza przyznanie się do popełnionego czynu?
            - Ja nic nie zrobiłam, pani profesor. To Malfoy wysłał ten liścik, ja nie jestem niczemu winna. – Blondyn prychnął w odpowiedzi i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Hermiona obdarzyła go w tym czasie wymownym spojrzeniem.
            - Otworzyła i przeczytała pani tę wiadomość w trakcie zajęć. Wina stoi zarówno po pani stronie, jak i pana Malfoya.
            - Ale ja się o to nie prosiłam! Przecież wie pani, że my ze sobą praktycznie nie rozmawiamy. W jakim celu Malfoy miałby wysyłać do mnie cokolwiek? – Starsza kobieta zsunęła nieco swoje okulary z nosa i spojrzała na Dracona. To było niepodobne do chłopaka, żeby stał w milczeniu i nie protestował. Od tej strony nawet McGonagall musiała przyznać, że nie znała młodego Ślizgona.
            - Panie Malfoy, zapytam tylko raz. Czy to pan wysłał ten liścik do panny Granger?
            - Tak to ja. – Hermiona zacisnęła ze złości dłonie w pięści, a nauczycielka zamrugała parę razy ze zdziwienia oczami. Młody Malfoy zadziwiał ją dzisiaj.
            - Nie zapytam o powód, gdyż to nie moja sprawa. Za wasz czyn czeka was niestety kara. Za dobrowolne przyznanie się do winy nie będzie ona jednak zbyt surowa. Przyjdziecie dziś do mnie po skończeniu patrolowania korytarzy i posprzątacie klatki po zwierzętach w sali. Dziękuję, możecie już iść. – Kasztanowłosa Gryfonka wprost gotowała się z wściekłości. Obrzuciła chłopaka nienawistnym spojrzeniem i po wybąkaniu cichego „do wiedzenia” opuściła klasę niczym huragan. Draco wpatrywał się chwilę za jej oddalającą się sylwetką, gdy usłyszał lekkie kaszlnięcie od siedzącej za biurkiem profesorki.
            - Pan również może już iść, panie Malfoy. Chyba, że ma mi pan coś do powiedzenia.
            - Przepraszam, pani profesor. To już się więcej nie powtórzy. Do wiedzenia.
            - Do wiedzenia. – Draco opuścił salę, zostawiając nauczycielkę z jej myślami. Zachowanie chłopaka było dla niej co najmniej dziwne. Może dorósł i przestał zachowywać się jak szczeniak? Bardzo chciała wierzyć w tę wersję, ale coś jej mówiło, że szlabanem jedynie pomogła w czymś studentowi. Westchnęła głęboko i sięgnęła po pergaminy z wypracowaniami uczniów trzeciego roku.

            Bycie prefektem niosło za sobą różne przywileje. Tak naprawdę prócz patrolowania korytarzy po ciszy nocnej i karania uczniów za złe zachowanie nie mieli większych obowiązków. Mogli wracać do dormitoriów przed pierwszą w nocy, na patrole mogli chodzić w dogodnych dla nich ubraniach i oczywiście częściej mogli wychodzić do Hogsmeade. Właśnie o takich, jak i wielu innych zaletach bycia prefektem myślała Hermiona, gdy szła pod gabinet profesor McGonagall, aby odbyć swój szlaban z Malfoyem. Że też akurat przez tę blond fretkę musiała dostać karę! Jeszcze sam fakt, że to przez chłopaka zniosłaby, ale siedzenia z nim przez najbliższe trzy godziny nie potrafiła zdzierżyć. Wściekła niczym osa doczłapała się w końcu pod salę, gdzie czekał już na nią jej obiekt nienawiści. Draco uśmiechnął się do niej złośliwie, gdy do niego podeszła.
            - Nie odzywaj się do mnie ani jednym słowem.
            - Milutka jak zawsze.
            - Chyba ci coś powiedziałam przed chwilą? – Drzwi od klasy otworzyły się i stanęła w nich nauczycielka transmutacji. Wpuściła uczniów do środka i wyciągnęła w ich stronę rękę. Ten gest ze strony nauczyciela na szlabanie oznaczał tylko jedno. Konfiskatę różdżek na czas kary. Hermiona i Draco oddali kobiecie przedmioty i poczłapali za nią do pierwszych klatek.
            - Ścierki i szczotki stoją w rogu sali. Podobnie wiadra z wodą i środki czystości. Siedzicie tak długo, aż nie skończycie. – Malfoy obrzucił wzrokiem salę i skrzywił się, widząc ogrom pracy, który ich czekał. Mieli szczęście, że był piątek i nie musieli stawić się jutro rano na zajęciach, gdyż sprzątanie tego całego majdanu, który trzymała w klasie McGonagall zajmie im czas co najmniej do trzeciej w nocy. Nauczycielka w tym czasie opuściła salę i udała się do swojego gabinetu, mieszczącego się tuż obok klasy. Hermiona przyniosła wiadro z wodą oraz wszelkie potrzebne jej sprzęty i zabrała się za czyszczenie pierwszej klatki. Draco wzruszył ramionami i poszedł w jej ślady, zabierając się za skrzynkę obok dziewczyny. Pracowali w ciszy, którą mącił jedynie odgłos szorowania i wypłukiwania ścierek w wodzie. Panna Granger starała się wykonywać powierzoną jej pracę szybko, ale również dokładnie. Malfoy zaś wycierał metalowe pręty z mniejszym zaangażowaniem, co chwilę patrząc na schylającą się do wiaderka dziewczynę, a raczej na jej pupę. Hermiona czuła, że jest otaksowana wzrokiem przez chłopaka, co wzmacniało jej złość. W pewnym momencie obróciła się w stronę Ślizgona i strzeliła go mokrą ścierką.
            - Za c…
            - Ty już dobrze wiesz za co, ty patologiczny siewco spermy. – Draco zaśmiał się i starł z twarzy kropelki wody. Granger strasznie upodobała sobie nazywanie go w ten sposób. Na początku wściekał się i odgryzał jej się równie barwnymi określeniami, ale im częściej dziewczyna używała owego zwrotu, tym więcej go to bawiło. Tak samo jak teraz.
            - No, no, Granger ma zbereźne myśli. A to ci ciekawe.
            - Mam prośbę, Malfoy. Idź do piekła i zobacz czy cię tam nie ma.
            - Wyrzucili mnie już stamtąd. Sorry, Granger, ale nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. To nasz wspólny szlaban. – Hermiona rzuciła ścierkę do wiaderka i skrzyżowała ręce na piersiach, wbijając w chłopaka wściekłe spojrzenie. Musiała przy tym patrzeć w górę, gdyż blondyn był od niej sporo wyższy.
            - Nie byłoby go w ogóle, gdybyś nie wpadł na cudowny pomysł wysyłania do mnie liścików.
            - Na twoim miejscu bym się cieszył. – Kasztanowłosa prychnęła w odpowiedzi jak rozjuszona kotka.
            - A to niby czemu?
            - Teraz wszyscy myślą, że kręcimy ze sobą. – Dziewczyna opadła na najbliższe krzesło i schyliła się po ścierkę. Na początku zastanawiała się, czy nie strzelić kolejny raz Malfoyowi przez głowę, ale po namyśle doszła do wniosku, że szkoda jej szmaty na takiego imbecyla. Wolała zabrać się za czyszczenie kolejnej klatki.
            - Ależ mnie zaszczyt w dupę kopnął! Czego ty w ogóle ode mnie chciałeś po lekcji?
            - Pogadać.
            - Pogadać? Ty ze mną? Sorry, Malfoy, ale to twój najgorszy żart od początku szkoły. – Chłopak usiadł obok kasztanowłosej i odłożył swoją szmatkę. Siedząc dziś w swoim dormitorium wpadł na genialny plan. Do jego realizacji potrzebował jednak pomocy Hermiony, na co dziewczyna z pewnością nie zgodziłaby się od razu. Miał jednak nadzieję, że będzie im przyświecał wspólny cel i połączą siły, aby zniszczyć związek swoich najlepszych przyjaciół. Bo nie ukrywajmy, Dracona również widok śliniącego się Blaise’a i Ginny wyprowadzał z równowagi.
            - To nie żart. Potrzebuję twojej pomocy. – Hermiona również odłożyła swoją ścierkę i spojrzała na chłopaka. Jego wyraz twarzy był wyjątkowo poważny, więc postanowiła zaryzykować. W najgorszym wypadku Malfoy obleje ją wodą z wiaderka, albo zamknie w jakiejś klatce.
            - Nie udzielam korepetycji, jeśli o to ci chodzi.
            - Żartujesz? Jestem we wszystkich przedmiotach na równi z tobą, po co mi korepetycje? Ale mniejsza z tym. Nie oszukujmy się, Granger. Ciebie też wkurza ten odpychający związek Diabła i Wiewióry.
            - Może tak, może nie. Do rzeczy.
            - Oczywiście, że tak. Mnie nie oszukasz. Co ci w ich relacji najbardziej przeszkadza? – Hermiona zamyśliła się chwilę. Dużo łatwiej by jej było wymienić, co jej nie irytuje w ich zachowaniu. Patrzyła na siedzącego obok niej chłopaka i próbowała rozgryźć, co chodziło mu po głowie.
            - Szczerze? Wszystko. Dosłownie wszystko. To jak się całują i wymieniają śliną na oczach wszystkich na korytarzu, jak macają się po kątach, jak ryczą ze śmiechu przy śniadaniu, obiedzie i kolacji, jak drą ryja na swój widok, jak…
            - Okej, okej. Wystarczy. – Draco zaśmiał się i przerwał wywód kasztanowłosej. Tak jak myślał, ją również wkurzało zachowanie Zabiniego i Weasleyówny. Czyli mieli punkt zaczepienia, aby zacząć rozmowę, gdyż stali po tej samej stronie barykady. Pytanie tylko, czy Granger nie jest przesadnie honorową Gryfonką, i czy zgodzi się na udział w jego planie? – Chcesz odzyskać przyjaciółkę?
            - A co to za pytanie?
            - Proste. Chcesz czy nie?
            - Przypuśćmy, że chcę. Co za szatański pomysł zrodził ci się pod tą platynową kopułą? – Draco uśmiechnął się złośliwie i „mrugnął” do Hermiony brwiami. Kasztanowłosa patrzyła na niego uważnie i już wiedziała, że będzie żałować zadanego pytania. Pomysły Malfoya niosły za sobą opłakane skutki i jak się domyślała, ten przebiegły wąż wykombinował coś tak paskudnego, że sprzątanie po jego planie zajmie jej czas co najmniej do końca roku szkolnego.
            - Ponieważ ty chcesz odzyskać przyjaciółkę, a ja chcę odzyskać kumpla pozostaje nam jedno. Muszą ze sobą zerwać.
            - Czy tobie rozjaśniacz już całkiem wyżarł szare komórki, Malfoy? Nie zrobię tego!
            - Dla twojej wiadomości nie używam rozjaśniacza i to nie moja wina, że mam lepsze włosy od ciebie. I zrobisz to, bo mamy ten sam cel. – Hermiona spuściła na chwilę głowę i zamyśliła się. Jakby popatrzeć na plan Ślizgona z drugiej strony, to miał on sens i był logiczny. Oddałaby wszystko, żeby odzyskać Ginny. On najwyraźniej również, żeby Blaise był dla niego takim samym kumplem jak kiedyś. Ale czy jest gotowa na coś tak paskudnego? Czy powinna wchodzić w jakiekolwiek korelacje z Malfoyem tylko dlatego, żeby nie musieć oglądać ślinotoku na każdej przerwie i łapania za pośladki jej najlepszej przyjaciółki? Tak, zdecydowanie jej się to opłacało.
            - Jak chcesz to niby zrobić? Oni świata za sobą nie widzą, nie odciągniesz ich od siebie.
            - Sam nie, ale z twoją pomocą na pewno uda nam się coś wykombinować. To jak, Granger, partnerzy? – Dziewczyna spojrzała na wyciągniętą w jej kierunku dłoń. Jeszcze raz przeanalizowała na szybko sytuację. Miała do wyboru znosić te niemalże pornograficzne sceny, albo zniszczyć wielką miłość swojej najlepszej przyjaciółki i przywrócić wszystko do porządku. Wybór był więc bardzo prosty. Uścisnęła rękę Malfoya, co wywołało na twarzy chłopaka uśmiech triumfu.
            - Partnerzy.

            Leżała w swoim łóżku i myślała o tym, co przed kilkoma godzinami zrobiła. Weszła w układ ze znienawidzonym i najpodlejszym osobnikiem, jakiego jej oczy w życiu oglądały. A wszystko dlatego, że chciała, aby wróciła jej ukochana Ginny. Aby znowu była jej najlepszą przyjaciółką, tak samo jak dawniej. Sumienie paliło ją żywym ogniem, gdy myślała, co przyjdzie jej zrobić, aby do tego doprowadzić. Może powinna się wycofać? Pogadać z nią i wytłumaczyć, że jej zachowanie i Blaise’a ją odstręcza. Nie oszukuj się. Ile razy już to robiłaś? Skutki jak widać przyniosło to marne. Jej podświadomość miała świętą rację. I choć przyznawała się do tego niechętnie, to będzie musiała jednak posunąć się do świństwa i doprowadzić do zerwania tej dwójki. Na samą myśl o tym jej żołądek wywracał się niemal na drugą stronę. Ciekawe, czy Malfoya również dręczy sumienie. Z tą myślą wstała powoli z łóżka i udała się do łazienki. Po drodze spojrzała jeszcze na śpiącą Ginny i aż zapiekło ją w sercu. To było potworne. Jeszcze nawet nie wymyślili, jak doprowadzą do zerwania, a ona już ma czarne myśli odnośnie jej przyszłości oraz tego, jak będzie żyła z poczuciem winy. Weszła do łazienki i od razu wskoczyła pod prysznic. Zimna woda pozwalała pozbyć się napięcia, które towarzyszyło jej od wejścia w nocy do dormitorium. Gdy tylko jednak owinęła się w ręcznik, obawy wróciły do niej niczym bumerang. Spojrzała w lustro i pokręciła ze zrezygnowaniem głową. Nie poznawała osoby, którą widziała w odbiciu. Niby twarz ta sama, włosy również, ale w środku była zupełnie inną dziewczyną, która spiskowała ze swoim największym wrogiem, z którym ma się spotkać o 11.00 przed bramą do Hogwartu.
            Draco czekał na Hermionę w umówionym wczoraj podczas szlabanu miejscu, co chwilę spoglądając na zegarek. Dziewczyna miała jeszcze dziesięć minut. Chłopak chodził w kółko, kopiąc pojedyncze kamienie na ścieżce. Zastanawiał się, jak Granger znosi myśl, że będzie musiała przyłożyć rękę do zerwania związku najlepszej przyjaciółki. On robił w życiu różne rzeczy, często jeszcze gorsze, ale pierwszy raz czuł wyrzuty sumienia. Blaise to jego kumpel, znają się od pierwszej klasy, a on chce zniszczyć coś, co jest dla niego ważniejsze w życiu niż Ognista Whisky. Myślał nad ich układem długo w nocy, przez co nie zmrużył oka na więcej niż dwie godziny, ale perspektywa uwolnienia się o oglądania „konsumpcji” związku przez Diabła i Wiewiórę jednak przeważyła szalę. Miał tylko nadzieję, że Granger nie wycofa się. Kiedy pomyślał o dziewczynie w oddali zamajaczyła mu jej postać. Szła do niego z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej, a jej mina wyrażała głęboką dezaprobatę. Najwidoczniej ona również nie czułą się dobrze z myślą, że pozbawi przyjaciółkę miłości jej życia.
            - Cześć. – Draco przywitał się pierwszy, a następnie otworzył przed kasztanowłosą bramę i po chwili oboje za nią zniknęli. Dziewczyna szła obok niego w milczeniu i nie zaszczyciła go choćby jednym spojrzeniem. Blondyna ciekawiło, o czym tak zawzięcie myśli, ale jeszcze bardziej zaabsorbowany był jej wyglądem. Miała sińce pod oczami, co znaczyło, że ona również nie spała dobrze minionej nocy. Większość dziewczyn na jej miejscu nałożyłaby grubą warstwę makijażu, aby przykryć oznaki niewyspania, ale kasztanowłosa nie przejmowała się tym. O tym, że na jej twarzy znajdują się śladowe ilości kosmetyków świadczyły jedynie podkręcone i czarne rzęsy. Reszta była zupełnie naturalna. Hermiona spostrzegła, że Draco się jej przygląda i schowała się w odmętach szalika, z którego wystawały jej jedynie oczy.
            - Oczy ci wypali, jak będziesz się tak patrzył. Ja nie należę do okazów piękności.
            - Z chęcią bym się z tobą zgodził, ale zaraz przyłożysz mi znowu w nos. Mogłaś zakryć jakoś te wory pod oczami. – Hermiona wzruszyła ramionami i szła dalej przed siebie. Nigdy nie przejmowała się specjalnie wyglądem. Lubiła swoją naturalność. Nie musiała przez to wydawać fortuny na kosmetyki. Buteleczkę tuszu do rzęs wyrzucała dopiero wtedy, gdy skończyła jej się data ważności. Nie lubiła marnotrawienia pieniędzy na takie głupoty. W życiu nie przyszło jej do głowy, aby trzymać trzy opakowania pudru, jak to robiła Parvati.
            - To, że idę gdzieś z wielkim paniczem Malfoyem nie znaczy, że będę siedziała godzinę przed lustrem i szykowała się jak na czerwony dywan. Wybij to sobie z głowy.
            - Przynajmniej przyznałaś, że jestem wielki. Nie lubisz się malować? Każda dziewczyna lubi wyglądać pięknie.
            - Kiedy muszę to wyglądam. Przy tobie nie mam takiego obowiązku i nigdy nie będę miała. Poza tym, po co ukrywać się za toną pudru? Nie mów, że gdy jakaś twoja dziewczyna zmyła tapetę, to byłeś zachwycony jej wyglądem. – Draconowi zamajaczyła przed oczami szczupła blondynka, którą przenocował na drugą stronę w zeszłe wakacje. W klubie wyglądała ostro, ale nie wulgarnie. W łóżku niestety była nijaka, podobnie jak jej twarz następnego dnia po wyjściu z łazienki. Omal nie zapytał jej wtedy, kim jest i skąd się wzięła w jego sypialni.
            - No to po co się malujecie? Dla przyjemności? Satysfakcji?
            - Zaliczyłeś setki dziewczyn, a nie masz o nich bladego pojęcia, prawda? – Draco otworzył przed Hermioną drzwi do Trzech Mioteł, a następnie wszedł za nią. Usiedli w kącie z dala od reszty klientów, a swoje kurtki powiesili na oparciach krzeseł. Widzieli się tylko dzięki małej świeczce stojącej na środku stolika, a której płomień pomału dogasał. Ta odrobina światła wystarczyła jednak chłopakowi, aby zerknąć na kasztanowłosą. Miała na sobie biały sweter, na oko o rozmiar za duży, który delikatnie obnażał jej lewe ramię. Draco dostrzegł na nim ramiączko od stanika w tym samym kolorze. Czarne spodnie opinały jej szczupłe, żeby nie powiedzieć chude nogi, jednak on mimo wszystko skoncentrował się na pośladkach. Niesamowite, że Granger pod szatą ukrywa taką zgrabną…
            - Malfoy? - …pupę. Z zamyślenia wyrwał chłopaka głos kasztanowłosej, która patrzyła na niego i czekała na jakąś reakcję z jego strony. Zamrugał parę razy oczami i podrapał się po brodzie.
            - Zastanawiałem się, co chcemy do picia. Piwo kremowe?
            - Wolę herbatę. Nie zjadłam śniadania. – Malfoy przytaknął głową i udał się do barku. Po chwili wrócił z kubkiem parującej cieczy i kwadratową szklanką z bursztynowym płynem. Hermiona odruchowo skrzywiła się na ten widok. Nienawidziła zapachu Ognistej Whisky, o smaku nie wspominając. Posłodziła swoją herbatę i objęła kubek dłońmi przez materiał rękawów swetra.
            - Niby taka mądrala z ciebie, a nie wiesz, że śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia? – Panna Granger wywróciła w odpowiedzi swoimi bursztynowymi oczami.
            - Nie byłam głodna. Zjem później obiad. I dlaczego ja ci się tłumaczę?
            - Twój argument nie jest dla mnie argumentem. Już nawet szkielet wygląda od ciebie lepiej.
            - Noszę rozmiar 36, jeśli cię to interesuje.  – Draco prychnął w odpowiedzi i napił się swojej Ognistej Whisky. Alkohol przyjemnie łaskotał go w gardło i roztaczał ciepło po całym ciele.
            - Chyba buta. Teraz oświeć mnie, czemu dziewczyny się malują. – Hermiona wzruszyła ramionami i upiła łyk swojej herbaty. Zdecydowanie było jej to potrzebne. Rano zdążyła jedynie wypić szklankę wody, gdyż zasnęła po prysznicu i nie miała czasu zjeść choćby jednego tostu. Na szczęście żołądek nie wypominał jej tego. Jeszcze nie.
            - Skąd mam to wiedzieć? Może i jestem dziewczyną, ale gdyby spodobał mi się jakiś chłopak to nie nałożyłabym na siebie całej butelki podkładu, korektora i pudru.
            - Robicie nas w konia innymi słowy.
            - Że co proszę?
            - Szykujecie się przed imprezą godzinami. Nakładacie na siebie tę gładź szpachlową, aż wyglądacie jak porcelanowe lalki. Czarujecie czarnymi jak noc, grubymi i długimi wachlarzami rzęs, których ponad połowa nie jest wasza. Wciskacie się w bieliznę wyszczuplającą i rajstopy modelujące, zakładacie staniki z push-upem, a najlepiej kilka sztuk wszystkiego naraz. Gdy faceci was widzą to ślinią się na wasz widok. A gdy już zaciągną was do sypialni, rozbiorą z tej zbroi, w którą wciskałyście się godzinami, to nagle nic jest takie piękne jak się wydawało. – Hermiona siedziała naprzeciwko Dracona i patrzyła się na niego tępym wzrokiem z opuszczoną w dół szczęką. Gdyby usłyszała od kogoś te słowa, ale nie wiedziała, do kogo one należą, to nigdy w życiu nie przypisałaby ich Malfoyowi. Kto by pomyślał, że szanownemu arystokracie przeszkadzają staniki powiększające biust i makijaż jak z okładki magazynu do Playboya?
            - Merlinie, Malfoy, ale ty musisz mieć nieudane życie seksualne. – Draco zaśmiał się i sięgnął po szklankę z alkoholem. Dziwił się, że rozmowa Granger idzie mu tak łatwo i płynnie. Spodziewał się, że będą sobie skakać do gardeł, a tymczasem siedzą naprzeciwko siebie i gadają jak dobrzy znajomi. Gdyby ktoś ich zobaczył nie uwierzyłby w to, co widzi. Towarzystwo dziewczyny było inne niż dotychczasowe jakie posiadał. Była inteligentna, ale również wścibska, a co najważniejsze, posiadała własne zdanie i nie przytakiwała mu jak francuski piesek. Byłą niezależna, co on bardzo szanował i cenił wśród kobiet.
            - Ja je przynajmniej posiadam.
            - A ja w przeciwieństwie do ciebie nie muszę się z nim obchodzić publicznie.
            - Właśnie to zrobiłaś.
            - Świnia.
            - Przyzwoitka.
            - Napuszony egoista. – Czy on przed chwilą mówił, że dogaduje się z Granger i rozmawiają normalnie? Tak, zdecydowanie konwersacja, którą prowadzili w ich mniemaniu należała do normalnych. Wcześniejsza? W życiu! I takiej Granger właśnie mu brakowało.
            - Cnotka niewydymka.
            - No tego to już za wiele! – Malfoy zaśmiał się, a Hermiona podniosła się gwałtownie z krzesła i zaczęła ubierać kurtkę. Chłopak opanował się momentalnie, jednak uśmiech nie zniknął do końca z jego twarzy. Złapał dziewczynę za rękę, ale cofnął ją, gdyż kasztanowłosa posłała w jego stronę mordercze spojrzenie.
            - Dobra, Granger, przepraszam. Już więcej nie będę. Siadaj.
            - No i co jeszcze? Co ty myślisz, że ja będę na każde twoje zawołanie? – Spojrzała w szare oczy chłopaka i po dłuższej chwili usiadła z powrotem na krześle i ściągnęła z siebie kurtkę. Wydawało jej się, że dostrzegła na twarzy blondyna cień uśmiechu. Nie byłoby to dziwne. W końcu zrobiła to, czego od niej oczekiwał.
            - Zostaję tylko dlatego, że mnie przeprosiłeś, a nieczęsto słyszy się od ciebie coś takiego. Poza tym mieliśmy rozmawiać o Ginny i Blaisie. A z racji tego, że to był twój pomysł, aby ze sobą zerwali, słucham twoich propozycji na jego wykonanie.
            - Ale się zawzięłaś! A rozwalenie związku przyjaciółki nie kłóci się przypadkiem z kodeksem moralnym Gryfonów? – Hermiona zacisnęła z wściekłości palce na kubku, a jej prawa powieka zaczęła nerwowo drgać. Jeszcze chwila, a zaszlachtuje tego przerośniętego bufona krzesłem. I bynajmniej nie będzie ją obchodziło, kto posprząta i zmyje z podłogi jego arystokratyczną krew.
            - Jeszcze chwila, Malfoy, a pożałujesz, że się urodziłeś. – Draco napił się whisky i pochylił w stronę dziewczyny. Nadal wyglądała jak rozjuszona żmija, ale mimo wszystko postanowił zaryzykować. Do stracenia miał co najwyżej nos, zęby, genitalia i organy wewnętrzne.
            - Siedzimy w tym razem, więc nie tylko ja tu mam myśleć. Powiedz mi, co by cię rozwścieczyło na tyle, żebyś zerwała z facetem, poza którym świata nie widzisz?
            - Gdyby podniósł na mnie rękę.
            - Akurat o to nie martwiłbym się na twoim miejscu, bo masz parę w tej drobnej ręce. A coś bardziej przyziemnego? Choćbyśmy nie wiadomo jak się starali, to Diabeł nie zacznie lać Wiewióry. Nie ma opcji. – Mina Hermiony nieco zelżała i w miarę swoich możliwości uspokoiła się. Nie znaczyło to, że nadal nie była wściekła. Zapanowała po prostu nad swoim gniewem i udawała, że towarzystwo Malfoya wcale ją nie irytuje. Ciężki orzech do zgryzienia, ale przynajmniej nie robił już aluzji odnośnie jej życia seksualnego.
            - No to jakby uprawiał seks w skarpetkach i przy włączonym telewizorze.
            - Takie życie seksualne cię czeka, jeśli wyjdziesz za Weasleya. A mniej przyziemnego? Tak pomiędzy, Granger. Coś, czego kobieta nie zapomina i nie daje po tym drugiej szansy. – Hermiona zamyśliła się chwilę. Próbowała przypomnieć sobie, z jakich powodów jej koleżanki rozstawały się ze swoimi chłopakami. Najczęściej uczucie po prostu wygasało, ale w przypadku Blaise’a i Ginny nie było nawet mowy o takim rozwiązaniu. Kłótnie też były często powodem rozstań. Ona zerwała z Krumem, bo dzieliła ich zbyt duża odległość. Ale to wszystko nie miało szans przy związku jej przyjaciółki.
            - Nie wiem. Wymieńmy się rolami, okej? Za co ty nie chciałbyś być dłużej z dziewczyną?
            - To chyba oczywiste, że za zdradę. – Na moment między Hermioną, a Draconem zapanowała cisza. Gdy uświadomili sobie, że właśnie znaleźli rozwiązanie ich dylematu, spojrzeli na siebie szeroko otwartymi oczami.
            - To jest to, Granger! Jedno z nich musi zdradzić drugie! – Entuzjazm kasztanowłosej nie trwał jednak tak długo, jak chłopaka. Uśmiech szczęścia przeobraził się w grymas powątpiewania, co nie uszło uwadze Dracona.
            - Dobra geniuszu, ale po pierwsze, które miałoby zdradzić, a po drugie, w jaki sposób? Oni są nierozłączni, chyba jedynie w toalecie nie siedzą razem, choć też bym polemizowała.
            - Merlinie, Granger. Tyle lat z Potterem i Weasleyem niczego cię nie nauczyło? Oczywiście, że nie możemy im o tym powiedzieć wprost. To jest dopiero druga faza planu.
            - A jaka jest pierwsza?
            - Musimy zasiać między nimi ziarno niepewności. Ludzie w szkole muszą zacząć gadać o rzekomej zdradzie. A z racji tego, że u nas plotki szybko się rozchodzą to wkrótce do nich również dotrą te wiadomości. Wtedy plan wejdzie w fazę drugą. Ty weźmiesz w obroty rudą, a ja Diabła. Trochę pokolorujemy prawdę i napuścimy ich na siebie. – Panna Granger słuchała uważnie chłopaka, a jej sumienie załamywało się coraz bardziej. Mogła się domyślić, że po głowie Malfoya będzie chodziło jakieś świństwo. Nie trafił do Slytherinu przecież za twarz. Każdy Ślizgon to przebiegła szuja, ale w przypadku siedzącego przed nią osobnika ten epitet nie wystarczał, a nawet był obelgą. Malfoy to bez wątpienia król intryg, mistrz wśród krętaczy, a nawet więcej. Jest Napoleonem zbrodni. Matko… Z kim ja się zbratałam?
            - Domyślam się, że jest również etap trzeci.
            - Konfrontacja i upublicznienie. Muszą wściec się na siebie, ostro pożreć, a na końcu jedno z nich musi zobaczyć na własne oczy zdradę partnera. Najpewniej będzie to Wiewióra. Blaise nigdy nie miał opinii świętoszka.
            - Mówisz o tym tak, jakbyś już kiedyś coś podobnego zrobił. – Chłopak uśmiechnął się złośliwie i opróżnił resztę alkoholu, która została jeszcze w szklance. Hermiona machinalnie skrzywiła się na ten widok. Nie rozumiała, jak komuś może smakować ten paskudny trunek, który śmierdział na kilometr jak zdechła mysz. Mężczyźni najwyraźniej nie podzielali jej opinii, gdyż spożywali ten bursztynowy płyn niemalże w hektolitrach.
            - Powiedzmy, że miałem z czymś podobnym do czynienia. A teraz, żeby wszystko było jasne. Ty puszczasz plotę w Gryffindorze, ja w Slytherinie. Krukoni i Puchoni sami się dowiedzą. I przede wszystkim wszyscy muszą wierzyć, że nie maczaliśmy w tym palców, a już na pewno nie razem. – Dziewczyna przytaknęła głową i napiła się wystygłej już herbaty. Oczami wyobraźni widziała wściekłą Ginny, która rozszarpie ją na kawałki, gdy się dowie, że jej najlepsza przyjaciółka miała coś wspólnego z jej zerwaniem. Z jednej strony gardziła Malfoyem za tak perfidny plan, ale z drugiej dziękowała mu w duchu, że ton wpadł na ten pomysł. Przynajmniej, kiedy wszystko się wyda będzie miała na kogo zwalić całą winę i może konsekwencje jej czynu nie będą takie tragiczne.
            - Jakieś pytania?
            - Tylko jedno. Co zrobimy, jeśli dowiedzą się, że to my za wszystkim stoimy?
            - Jeśli. To dobre słowo. Nie martw się na zapas, bo z tego nigdy nie wychodzi nic dobrego. Coś jeszcze? – Kasztanowłosa pokręciła przecząco głową. – Super. Czyli czas wcielić plan „Wypędzić Wiewiórę z piekła” w życie.
            - A nie lepiej „Wywalić Diabła z dziupli Wiewióry”? – Draco wywrócił w odpowiedzi oczami, a po chwili zaśmiał się dźwięcznie. Hermiona uśmiechnęła się delikatnie i przyłączyła się do Malfoya. Nie spodziewała się, że w jego towarzystwie będzie się czuła tak swobodnie. Nadal nie pałała do niego sympatią, ale dzisiejsza rozmowa uświadomiła jej, że chłopak wcale nie jest tak okropny, jak jej się wydawało. Przerażona swoim najnowszym odkryciem przestała się śmiać i wypiła do końca swoją herbatę. Malfoy to dupek i właśnie tak powinna o nim myśleć. Żadne inne określenia nie wchodzą w grę.

            Plan na pozór wyglądał na trudny do wykonania. Mieli połowę listopada, trzy etapy realizacji i niecałe trzydzieści dni, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik. Ustalili, że na balu bożonarodzeniowym musi zostać spełniona ostatnia faza, a mianowicie upublicznienie. Hermiona od tygodnia zbierała się w sobie, aby puścić fałszywą plotkę w ruch, ale nie miała w sobie tyle determinacji, aby to zrobić. Malfoyowi zaś wszystko szło wyjątkowo gładko. Praktycznie cały Slytherin za plecami Blaise’a żył kłamstwem wmówionym przez blondyna. A skąd to wiedziała? Bo w Gryffindorze coraz więcej dziewczyn również zaczęło poruszać ten temat. Przez ten cały okres nie zamieniła z chłopakiem ani jednego słowa, co było jej wyjątkowo na rękę. Przy nim czuła się dziwnie. Irytował ją nadal, ale już nie tak bardzo. Na korytarzach w ogóle jej nie zaczepiał i nie rzucał kąśliwych uwag w jej kierunku. Od czasu do czasu zdarzył im się skinąć w swoim kierunku głowami, ale na tym ich kontakt się kończył.
            Siedziała popołudniu w Pokoju Wspólnym Gryffindoru i skupiała się na eseju z eliksirów, gdy przysiadła się do niej nagle Lavender Brown. Hermiona nie żywiła do niej jakiejś głębszej urazy, ale zachowanie dziewczyny często wyprowadzało ją z równowagi. Była największą plotkarą w całym domu, niezbyt inteligentną i urodziwą, ale wydawało jej się, że jest chodzącą pięknością. Hermiona z reguły mało z nią rozmawiała, najczęściej to blondynka zaczynała temat, a ona odpowiadała jej lakonicznie i pozbywała najszybciej jak umiała. Teraz Lavender siedziała obok niej i wyglądała jakby chciała ją o coś zapytać, ale nie wiedziała z której strony zacząć konwersację. Po dłuższej chwili milczenia kasztanowłosa zamknęła podręcznik i odłożyła pióro, by obdarzyć koleżankę z roku wymuszonym uśmiechem.
            - Coś się stało, Lavender? – Blondynka uśmiechnęła się głupkowato i odrzuciła warkocz, jakby chciała pokazać Hermionie, że ma dłuższe włosy od niej. Panna Granger zdusiła w sobie złośliwy śmiech i założyła nogę na nogę, czekając na odpowiedź blondynki.
            - Nie, nie. Tak tylko usiadłam. Choć właściwie… - Dziewczyna urwała swoją wypowiedź, a kasztanowłosa wywróciła dyskretnie oczami. W ten sposób Lavender zawsze zaczynała jakąś rozmowę, w której w dużej mierze chodziło o zasłyszaną plotkę. Hermiona z reguły szybko kończyła takie konwersacje mówiąc, że mało ją to obchodzi i nie wtrąca się w cudze życie. Tak zamierzała postąpić i tym razem.
            - Właściwie co?
            - Nie obraź się, Miona, ale zawsze z Ginny byłyście blisko siebie, a cały Hogwart aż huczy, że Zabini znalazł już sobie nową. Nie żeby mnie to obchodziło, ale chciałabym znać prawdę. Nie lubię żyć w niepewności i kłamstwie, wiesz o co chodzi. – Oczy kasztanowłosej omal nie wyszły z orbit. Wiedziała, że w Gryffindorze rozmawiano o rzekomej zdradzie chłopaka, ale nie myślała, że aż na taką skalę. Malfoy szybko zabrał się za realizację pierwszej fazy ich podłego planu, nie zostawiając jej tak naprawdę pola do manewru. Nie wiedziała, czy ma być wściekła na niego, czy dziękować losowi, że tak się wszystko potoczyło, a ona nie musiała wciskać ludziom kitu. Swoją drogą blondyn musiał być bardzo przekonujący, skoro dziewczyny w Gryffindorze tak szybko łyknęły haczyk.
            - Pomyślałam, że ty na pewno będziesz wiedziała, jak się sprawy mają. Jesteście z Ginny w końcu najlepszymi przyjaciółkami i mówicie sobie wszystko. Nie wspomniała o czymś takim ostatnio? Nie mówiła, że Zabini dziwnie się zachowuje, czy coś w ten deseń?
            - Nie zauważyłam, żeby między nimi było coś nie w porządku, kiedy są razem, ale jakieś dwa dni temu Ginny wróciła do dormitorium niezbyt szczęśliwa. Była markotna i taka trochę przybita. Może mają po prostu ciężki okres. – Z początku denerwowała się, czy dziewczyna łyknie zaserwowane jej kłamstwo. Jednak z racji tego, że umysł Lavender plotki chłonął niczym gąbka wodę, to nie powinna się niczego obawiać. Jak na zawołanie twarz blondynki pojaśniała, a w jej oczach pojawiły się ogniki ciekawości. Przysunęła się bliżej Hermiony uśmiechając jeszcze idiotyczniej niż do tej pory. Czyli złapała wszystko.
            - A myślisz, że Zabini mógłby ją zdradzić? Albo ona jego?
            - Ginny? Skąd! Ona jest wierna osobie, którą kocha. Zabiniego nie znam, więc nie mogę się wypowiadać. – Blondynka wyglądała jakby trawiła usłyszane informacje. Hermiona zaś starała się jak najmniej kolorować swoje słowa. Lavender i tak znała już wersję rozpowiedzianą przez Malfoya, a u niej jedynie upewniała się, czy może to być prawda. Z jednej strony kasztanowłosa cieszyła się, że trafiła właśnie na głupkowatą Brown. Kłamstwo już rozniosło się po całej szkole, a dzięki niej szybciej dotrze do Blaise’a i Ginny.
            - No niby masz rację. Słyszałam, że to jakaś Ślizgonka. Wiesz, niby ciągnie swój do swego, a Ginny wydaje mi się dla Zabiniego za łatwa.
            - A co to niby ma znaczyć? I skąd w ogóle wiesz takie rzeczy? – Dziewczyna spąsowiała na twarzy i zaczęła bawić się końcówką warkocza. Może ostatnio Hermiona nie miała udanych kontaktów z przyjaciółką, ale nie oznaczało to, że pozwoli komuś nazywać ją łatwą. Skrzyżowała ręce na piersiach czekając na odpowiedź blondynki.
            - Nie chodzi o to, że jest puszczalska, ale jakby to ująć… zbyt łagodna dla niego. W końcu Ślizgon i Gryfonka? To trochę dziwne, nie uważasz? W każdym bądź razie usłyszałam, jak dziewczyny ze Slyhetinu rozmawiały z dwiema Puchonkami, a mnie wydało się to trochę naciągane, więc postanowiłam zapytać ciebie. – Hermiona rozluźniła zaciśniętą szczękę i wypuściła głośno powietrze z płuc. Lavender oczekiwała od niej potwierdzenia usłyszanej plotki. Sumienie krzyczało do niej wewnętrznie, że nie powinna tego robić. Ale z drugiej strony wiedziała, że jak teraz odpuści, to sama nigdy nie zbierze się, aby powiedzieć komukolwiek o rzekomej zdradzie Zabiniego. Malfoy wypełnił już swoją część zadania, a ona nawet nie kiwnęła palcem. Teraz, kiedy ma największą szkolną plotkarę na wyciągnięcie ręki, waha się, jakby naszły ją wątpliwości. Przecież chce odzyskać przyjaciółkę. Musi to zrobić, choć wiedziała, że w przyszłości gorzko tego pożałuje.
            - Tylko nie mów nikomu, że ci o tym powiedziałam, dobra? – Brown pokiwała twierdząco głową, a na jej ustach zagościł uśmiech radości. Właśnie obrała najlepszą drogę rozpowszechniania wiadomości. W końcu zawsze, kiedy mówisz komuś, żeby nie rozpowiadał tego, co usłyszał, to następnego dnia cała szkoła o tym huczy. – Ginny coś podejrzewa. Nie wiem, czy zdradę, ale coś na pewno. Zabini ostatnio odsunął się trochę od niej. Nie spędzają ze sobą każdego wieczoru. Ponoć częściej wychodzi gdzieś z kumplami i nie chce jej zabierać.
            - Czyli coś jest na rzeczy? Ja myślałam, że to tylko plotki, ale widziano go ostatnio z jakąś dziewczyną w Hogsmeade.
            - Ja go nie widziałam, ale obawiam się, że nie są ze sobą do końca szczerzy.
            - No raczej. Jak jedno zdradza drugie to nie ma tu mowy o szczerości, ani tym bardziej zaufaniu. – Lavender podniosła się ze swojego miejsca i poprawiła szkolną spódniczkę. Hermiona uśmiechnęła się do niej od niechcenia i ponownie otworzyła podręcznik od eliksirów. – Przepraszam cię, Miona, ale umówiła się z Parvati. Oczywiście nikomu nie powiem, że coś mi mówiłaś. Masz to jak w banku.
            Ta… w banku otwartym na oścież i z tabliczką „zapraszam do środka”. Kasztanowłosa odprowadziła koleżankę wzrokiem do wyjścia i zagłębiła się ponownie w lekturze. Najpóźniej za dwa dni Ginny dowie się, że Blaise ją zdradza, a ona będzie musiała rżnąć głupa, że nic na ten temat nie wie. A co w tym wszystkim najgorsze? Najpierw będzie musiała ściemniać, że nic nie wie, a potem powiedzieć jej, że słyszała bądź widziała go z jakąś dziewczyną w Hogsmeade. Jeśli ich przyjaźń po tym wszystkim przetrwa, a ona będzie potrafiła żyć z wyrzutami sumienia, to będzie sobie mogła jedynie pogratulować. Nagroda warta tyle, co używana guma do żucia.

            Hermiona nie musiała długo czekać na rozpowszechnienie informacji przez Lavender. Wyszła akurat na błonia chcąc zaczerpnąć nieco świeżego powietrza, gdyż siedzenie w dormitorium nieco zaczęło ją nużyć. Tym bardziej, że całą pracę domową miała już dawno zrobioną. Ledwo opuściła budynek, gdy zobaczyła Ginny idącą w jej kierunku. Pomachała jej na przywitanie, a ruda podbiegła do niej i złapała pod rękę. Nie wyglądała na szczęśliwą, a jeszcze fakt, że była bez Zabiniego zaniepokoił Hermionę.
            - A ty bez Blaise’a?
            - Dostał szlaban i musi myć kociołki u Snape’a. – Kasztanowłosa kiwnęła głową i czekała, aż Ginny wydusi z siebie to, co w niej siedziało. A zapewne było tego bardzo dużo, skoro do niej przyszła. Panna Granger wiedziała, że Lavender rozsiewała plotki szybciej niż mugolski internet, ale zachowywała przy tym anonimowość. To znaczy, że nie mówiła, od kogo coś wie, ale po prostu to usłyszała. Tak zapewne było i tym razem. Nie musiała zatem długo czekać, aż Ginny wyrzuci z siebie informacje, o których się dowiedziała.
            - Miona jesteśmy przyjaciółkami, prawda?
            - Oczywiście, że tak.
            - Więc nie okłamujemy się i mówimy sobie o wszystkim, prawda? – Kolejne pytanie retoryczne, na które tym razem kasztanowłosa skinęła głową, a Ginny kontynuowała swoją wypowiedź. – Powiedz mi, czy uważasz, że Blaise mógłby mnie zdradzić?
            - Kocha cię jak na mój gust, więc raczej nie.
            - Raczej? Ale istnieje takie prawdopodobieństwo według ciebie?
            - Ginny do rzeczy. O co chodzi? Uważasz, że Zabini ma dziewczynę na boku?
            - Nie wiem czy ma, ale wszyscy mówią, że tak. Ponoć już parę osób go widziało z jakąś brunetką w Miodowym Królestwie. – Dziewczyny usiadły na ławce niedaleko jeziora. Hermiona z trudem patrzyła przyjaciółce w oczy. Widziała, że jest jej ciężko mówić o tym wszystkim. Przez dłuższy czas praktycznie ze sobą nie rozmawiały, a teraz ruda przyszła do niej z dużym problemem. Kasztanowłosa starała się nie brzmieć oschle, ale nie potrafiła prowadzić z przyjaciółką swobodnej konwersacji. Tym bardziej, że zaraz miała wprowadzić plan w fazę drugą, o której mówił Malfoy. Musiała podkolorować nieco prawdę i napuścić Ginny na Zabiniego, a to wcale do łatwych należeć nie będzie.
            - Jeśli przypuszczasz, że cię zdradza to porozmawiaj z nim.
            - Nie potrafię. Ufam mu i wiem, że by mi tego nie zrobił, ale mimo wszystko mam wątpliwości. Nie wiem, jak mam się przy nim zachować. On z resztą też ostatnio jakby się ode mnie odsunął. – Rudowłosa spuściła głowę i podkuliła kolana. Hermionie aż serce się krajało na ten widok, ale wiedziała, że jest to najlepszy moment, aby plan wszedł w etap drugi. Zamknęła oczy, by za chwilę otworzyć je ponownie i złapała przyjaciółkę za dłoń. Weasleyówna utkwiła w jej twarzy swoje oczy, czekając na to, co Hermiona ma jej do powiedzenia.
            - Nie wierzyłam w to, co mówili ludzie, ale kiedy ostatnio byłam w Hogsmeade to faktycznie rozmawiał z jakąś dziewczyną w Trzech Miotłach. Myślałam, że mi się przewidziało, ale wiesz jaki Blaise ma charakterystyczny śmiech. Poznałam go od razu.
            - I nic mi nie powiedziałaś? – Ginny patrzyła  na Hermionę z wyrzutem w oczach. Panna Granger obawiała się tego najbardziej. Z trudem zebrała się w sobie i postanowiła pociągnąć tę bajeczkę do końca, jak najmniej raniąc przy tym przyjaciółkę.
            - Posłuchaj mnie, Ginny. Jeśli Blaise zataja przed tobą prawdę to robi to z myślą o sobie, i aby chronić siebie. Ja nic ci nie powiedziałam, bo myślałam tylko o tobie i chroniłam ciebie. – Ruda zwiesiła ponownie głowę i wlepiła wzrok w swoje kolana. Hermiona nie przestawała trzymać jej ręki, jednocześnie błagając, żeby uwierzyła w to co powiedziała. Ku swojemu zadowoleniu nie musiała czekać długo na reakcję przyjaciółki. Ginny wtuliła się w nią jak małe dziecko, a ona objęła ją ramionami.
            - Dziękuję ci. Dziękuję, że jesteś przyjaciółką, na którą zawsze mogę liczyć.
            - Od tego są przyjaciele. – Panna Granger zaciskała wargi niemalże do krwi. Nienawidziła kłamstwa i długo je sobie potem wyrzucała. Sumienie tym razem znowu dało o sobie znać, więc puściła dziewczynę i założyła kosmyk swoich włosów za ucho, uśmiechając się przy tym do przyjaciółki pocieszająco. W głowie już roiły jej się setki pytań. Głównie o to, jak zamierza żyć z poczuciem winy.
            - I co ja mam teraz zrobić, Miona?
            - Powiedz mu prawdę. – Przyganiał kocioł garnkowi. Weasleyówna pokręciła przecząco głową.
            - Nie mogę. Nie mam żadnych dowodów.
            - Ile ci trzeba dowodów, Ginny? Chcesz czekać, aż zobaczysz go z tą dziewczyną jak się obściskują w jakimś zakamarku? Porozmawiaj z nim i powiedz mu prawdę. On nie jest wart takiej dziewczyny jak ty. Nie, jeśli wybrał inną i cię okłamuje. Ktoś taki nie zasługuje na twoje zaufanie i uczucie. – Mówiąc te słowa Hermiona czuła boleśnie wbijającą się szpilkę w miejsce, gdzie znajdowało się serce. Na dobrą sprawę mogła mówić w tym momencie o sobie samej. Bo czy nie okłamywała Ginny? Czy nie nadużyła jej zaufania? Robiła w tym momencie najgorsze świństwo, na jakie mogła się zdobyć najlepsza przyjaciółka. Nie licząc odbicia jej faceta, ale na to nigdy by się nie zgodziła, choćby Malfoy mówił nie wiadomo jak przekonująco.
            - Masz rację. Powiem mu to. Powiem mu o wszystkim, co wiem. – Ruda zerwała się ze swojego miejsca i pognała w kierunku zamku. Panna Granger czuła z jednej strony ulgę, że cała ta farsa się skończyła, a z drugiej niewysłowiony żal i pogardę do samej siebie. Ledwo Ginny zniknęła jej z pola widzenia, a usłyszała za sobą głośne klaskanie. Odwróciła się w stronę, z której dobiegał dźwięk i zobaczyła wychodzącego zza drzewa Malfoya, klaszczącego teatralnie i uśmiechającego się cynicznie. Zmrużyła gniewnie oczy i obrzuciła go lodowatym spojrzeniem.
            - Brawo, Granger. Jestem pod wrażeniem twoich umiejętności aktorskich.
            - Spadaj, Malfoy. – Chłopak zaśmiał się jedynie w odpowiedzi i usiadł obok niej na ławeczce. Kasztanowłosa odsunęła się od niego, krzyżując ręce na piersiach w geście obrony.
            - Co tak ostro partnerko? Myślałem, że ucieszysz się na mój boski widok.
            - Ucieszę? Zapomnij! Prędzej wskoczę do jeziora w samej bieliźnie. – Draco zaśmiał się cicho i obserwował kątem oka siedzącą obok niego dziewczynę. Była wściekła, co do tego nie miał wątpliwości, ale również widział w jej oczach smutek spowodowany oszukaniem najlepszej przyjaciółki. Dziwne, miał wrażenie, że on wyglądał tak samo, gdy kilka godzin temu przeprowadzał podobną rozmowę z Blaise’em.
            - Kusząca propozycja, ale nie skorzystam. Drugi etap planu mamy mimo wszystko za sobą. Pozostał nam teraz trzeci.
            - Upublicznienie? – Draco pokiwał twierdząco głową, a Hermiona jęknęła z rezygnacją. Miała dość już pierwszej fazy. Przez drugą ledwo przebrnęła. O trzeciej w tym momencie wolała nie myśleć.
            - Nie możemy już odpuścić? I tak nieźle namieszaliśmy.
            - Chyba cię Merlin opuścił, Granger. Teraz Wiewióra pobiegnie do Diabła i zrobi mu awanturę, on wyprze się wszystkiego i posądzi ją o to samo, co ona jego. Zrobi się z tego niezła wojna, ale to nie wystarczy. Trzeci etap jest niezbędny, żeby plan w pełni się powiódł. Chyba, że tchórzysz. – Hermiona obdarzyła Malfoya rozjuszonym spojrzeniem, co chłopak skwitował złośliwym uśmieszkiem. Podpuszczanie Granger nigdy mu się nie znudzi. Wygląda uroczo, gdy się złości i na policzkach zakwitają jej dwa rumieńce wściekłości. Widok wart takiego poświęcenia.
            - Ja nigdy nie tchórzę ty napuszona tchórzofretko, zapamiętaj to sobie.
            - Przeginasz Granger z tą tchórzofretką. – Dziewczyna zaśmiała się ironicznie i spojrzała na blondyna z wyższością.
            - Ta? No i co mi zrobisz? Usiądziesz na mnie? – Chłopak złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Hermiona jednak nie zamierzała być podatna na atak i w ostatnim momencie przechyliła się w prawą stronę, tak że oboje spadli z ławki i sturlali się w dół górki. Zatrzymali się dopiero na płaskim terenie, jakieś dziesięć metrów od jeziora. Na nieszczęście kasztanowłosej to Malfoy był na górze i przygwoździł jej ręce do podłoża, a ona mogła się jedynie wyrywać i szarpać, jakby miała wściekliznę. Chłopak był od niej jednak o wiele silniejszy i nie miał problemów, aby ją unieruchomić.
            - Złaź ze mnie do cholery!
            - Nie ma mowy kujonico! Przeprosisz za  tchórzofretkę!
            - Ani mi się śni! Złaź ze mnie, albo zacznę krzyczeć!
            - Już się drzesz idiotko!
            - To mnie puść kretynie!
            - Jak przeprosisz!
            - Prędzej wpadnę do jeziora niż to ode mnie usłyszysz! – W tym momencie Draco wstał z leżącej Hermiony i pociągnął ją za rękę, przewieszając sobie dziewczynę przez ramię niczym przysłowiowy worek ziemniaków. Panna Granger wierzgała nogami i waliła pięściami po jego plecach, ale chłopak wydawał się nie zwracać na jej poczynania uwagi. Stanął nad brzegiem jeziora i wziął Hermionę na ręce, trzymając ją nad taflą wody. Kasztanowłosa szybko objęła go za szyję i zesztywniała na samą myśl o tym, co blondyn zamierza zrobić. Spojrzała w jego szare oczy z niemą prośbą, aby przestał, a jej serce przyspieszyło momentalnie do granic możliwości.
            - Błagam, Malfoy nie rób tego. – Prawa brew Ślizgona powędrowała do góry, a jego usta wykrzywiły się w cynicznym uśmieszku. Dziewczyna z trudem przełykała ślinę i coraz mocniej trzymała się szyi chłopaka.
            - Malfoy ja nie potrafię pływać. Błagam nie rób tego.
            - Granger nie umie pływać? A to ci heca. W żadnym podręczniku nie wyczytałaś informacji potrzebnych do opanowania tego? – Hermiona czuła, że pąsowieje na twarzy. Kiedy Draco podszedł jeszcze bliżej jeziora, tak że czubki jego butów wystawały już nad taflę, kasztanowłosa przykleiła się do niego z całych sił i łapała z trudem każdy oddech. Miała wrażenie, że walczy o niego niemal jak o życie. Chłopak uśmiechnął się jeszcze złośliwiej na ten widok i poluźnił niego rękę pod kolanami dziewczyny. Hermiona zamknęła oczy i schowała twarz w piersi blondyna.
            - Proszę cię, Malfoy, przestań.
            - Dopiero jak mnie przeprosisz.
            - Przepraszam! Przepraszam, przepraszam, przepraszam! – Panna Granger darła się wniebogłosy. Jej duma właśnie uleciała w powietrze jak powietrze z balonika, ale była w stanie ją poświęcić, gdy pomyślała o lodowatej wodzie w jeziorze pod nią. Malfoy jednak nie przestawał się z nią droczyć.
            - Za co? – Dziewczyna czuła jak jej nogi zaczynają opadać w dół. Blondyn miał zapewne niezły ubaw z tego, co się działo. Hermiona była jednak bardziej zaabsorbowana ratowaniem swojego życia, niż patrzeniem na arystokratę z rozbuchanym ego, który pastwił się na nią jak jakiś potwór.
            - Że nazwałam cię tchórzofretką!
            - Pełnym zdaniem, Granger. Chcę to usłyszeć pełnym zdaniem.
            - Przepraszam Malfoy, że nazwałam cię tchórzofretką! Błagam nie puszczaj mnie!
            - I myślisz, że mi to wystarczy? – Hermiona uniosła nieco głowę i spojrzała przerażonym wzrokiem w oczy Dracona. Była zdana na jego łaskę, więc znajdowała się w tragicznym położeniu. Nie pomagały błagalne spojrzenia ani skomlenie w jego klatkę piersiową. Malfoy był sadystą i najwidoczniej uwielbiał patrzyć na jej krzywdę. Nie raz z resztą sam ją powodował, tak samo jak teraz.
            - Malfoy proszę! Już nigdy nie nazwę cię tchórzofretką! Tylko nie puszczaj mnie!
            - To za mało, Granger. Jakby nie patrzeć to ja decyduję czy będziesz sucha, czy wbrew swojej woli nauczysz się pływać. Nie obiecuję, że z pozytywnymi skutkami. To jak będzie?
            - Mów, czego chcesz, tylko trzymaj mnie i nie puszczaj do wody! Proszę cię, Malfoy!
            - To urocze, Granger, że tak ładnie mnie prosisz. W takim razie dostąpisz tego zaszczytu i pójdziesz ze mną na bal bożonarodzeniowy.
            - Że co? Ani mi się… - Chłopak poluźnił niemalże całkowicie chwyt pod kolanami dziewczyny, a ona ścisnęła jeszcze mocniej jego szyję i krzyknęła, gdy poczuła, jak jej nogi niebezpiecznie opadają ku dołowi.
            - Co mówiłaś? Puść mnie? Naucz mnie pływać? Chyba jakoś tak to szło.
            - Malfoy błagam! Pójdę na ten piekielny bal, ale nie puszczaj mnie! Błagam! Nie do wody!
            - Jak sobie życzysz. – Draco odwrócił się i odszedł parę kroków od jeziora i dopiero wtedy puścił Hermionę. Kasztanowłosa upadła z łoskotem na trawę i krzyknęła, gdy znalazła się na ziemi. Chłopak w tym czasie zdążył już oddalić się od niej i zostawił ją samą z jej obolałymi czterema literami. Panna Granger niezdarnie podniosła się z podłoża i otrzepała się z prochu, który osiadł na jej kurtce i spodniach. Rzuciła jeszcze Malfoyowi wściekłe spojrzenie i ruszyła za nim w stronę zamku. Jej godność właśnie została przez nią potraktowana jak jej siedzenie – mocno obita o ziemię i boląca jak diabli. Wolała nie myśleć o tym jak wyglądała, trzymając się kurczowo Malfoya za szyję i błagając go, aby jej nie puszczał do wody. Wolała nie myśleć, czy ktoś ich widział, bądź słyszał. Ona teraz była skupiona na tym, że idzie na bal bożonarodzeniowy z zadufanym w sobie platynowym dupkiem, który wyżej sra niż dupę ma. Wyjątkowo przystojnym dupkiem, to trzeba było mu przyznać. Przynajmniej wszystkie dziewczyny będą ci zazdrościły partnera, Hermiono. Kasztanowłosa wywróciła w odpowiedzi oczami i prychnęła jak rozjuszona kotka. Wiedziała, że zadawanie się z Malfoyem będzie miało opłakane skutki i odbije się jej mocną czkawką. 

8 komentarzy:

  1. Jakie urocze ♥. Nie mogę się doczekać 2 części.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeeeej ♡♡♡
    Mega miniaturka :3
    Robi się ciekawie :d
    Czekam na 2 cześć, no i oczywiście na rozdział <33

    Pozdrawiam Nadzieja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza? Jej naprawdę komentuje pierwsza! Bardzo spodobała mi się ta miniaturka. Faktycznie to co robi Hermiona i Draco jest okropne, ale oni się do siebie zbliżają ^^ Widok śliniących, słodkich do przesady musi być nie apetyczny skoro posuwają się do takich decyzji. Najbardziej podobało mi się, że pójdą na bal razem <3 Czekam niecierpliwie na kontynułację miniaturki jak i kolejne rozdziały. Serdeczne pozdrowienie i dużo weny :*
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S Tak się rozpisałam, że byłam trzecią komentującą

      Usuń
  4. Urocza miniaturka. Szkoda mi trochę Blaise'a i Ginny , że zostali wystawieni na taką próbę. Draco i Miona zbliżają się do siebie co widać. Też nie lubię patrzeć na śliniące się osoby, więc się nie dziwię że tak reagowali. Plan niezły ciekawa jestem jak to wszystko się rozegra na balu. Sytuacja nad jeziorem była przekomiczna jak to zabawnie musiało wyglądać :D
    Czekam na dalszą część :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super miniaturka ;) w wolnej chwilii zapraszam do mnie http://dramione-chance-de-noir.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Trafiłam na Twój blog całkiem niedawno i jestem oczarowana zarówno Twoją główną historią jak i tą konkretną miniaturką dlatego zostawiam komentarz tutaj ;) trzymam kciuki za Twoją wenę i czekam z niecierpliwością na kolejną część miniaturki którą uważam już w tej chwilii za jedną z lepszych o tematyce Dramione,
    Pozdrawiam
    Anabela ;)

    OdpowiedzUsuń