sobota, 25 lipca 2015

Rozdział XXVII

Witajcie!

Dzisiejszego dnia blog obchodzi swoje pierwsze urodziny. Jestem niesamowicie wdzięczna, że wytrzymaliście ze mną całe 365 dni. Pogmatwaną historię Dracona i Hermiony przeczytało w tym czasie 63706 osób, pojawiły się 403 komentarze. A to wszystko dzięki Wam, gdyż bez Was ten blog nie miałby sensu. Dziękuję za każdy komentarz, który motywował mnie do działania. Za każdą uwagę, radę, nawet za samą obecność, jeśli nie przede wszystkim. Za nami 26 rozdziałów, czyli 413 stron, 3 miniaturki, a przecież to dopiero początek. To wszystko nie udałoby się bez Was, więc największe gratulacje dzisiejszego dnia należą się wszystkim czytelnikom.

Na koniec, tak jak obiecałam mam prezent z okazji urodzin bloga. Pisaliście w komentarzach, że najlepszy byłby po prostu nowy rozdział, więc postanowiłam przyspieszyć proces jego tworzenia i publikacji. To nie wszystko jednak, co dla Was przygotowałam. Za tydzień, 2 sierpnia na blogu ukarze się czwarta miniaturka mojego autorstwa, a do końca sierpnia rozdziały na blogu będą pojawiały się częściej, gdyż tylko co tydzień. Mam nadzieję, że prezent się podoba, a niespodzianka się udała. Nie przewidywałam jej takiej dużej, ale z racji tego, że ponad tydzień temu dostałam się na wymarzone studia nie potrafiłam odmówić i Wam i sobie odrobiny przyjemności.

Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy Kochani!

* * * * *

            Usłyszała za sobą znajomy głos. Jego głos. Wtedy straciła równowagę, lądując razem z Dulce prosto na ośnieżony chodnik. Myślała, że dzisiejszy dzień gorszy już być nie może, ale najwidoczniej grubo się pomyliła. Ostatnimi czasy Malfoy był dla niej niczym wesz. Przyczepił się do niej bardzo łatwo, ale odczepić nie chciał się za żadne skarby. Musi znaleźć jakiś dobry środek odstraszający, a najlepiej całkowicie usuwający. Zaczęła niezdarnie podnosić się z chodnika, gdy ujrzała przed sobą wyciągniętą dłoń i z powrotem runęła na ziemię prosto na swoje i tak już obite cztery litery. Do jej uszu doleciał krótki i cichy śmiech mężczyzny.
            - Może pomogę? – Hermiona uniosła nieco swoją głowę i spojrzała wściekłym wzrokiem w szare oczy Malfoya. Blondyn jednak nie wydawaj się być przejęty jej postawą. Wciąż trzymał wyciągniętą w jej kierunku dłoń. Kasztanowłosa podparła się rękami i kolejny raz próbowała wstać. Była już prawie u celu, gdy jej prawa noga poślizgnęła się na oblodzonej płycie. Kobieta była przygotowana na kolejny upadek i zamknęła oczy, czekając na rychłe spotkanie z powierzchnią płaską. Nagle poczuła mocne szarpnięcie za nadgarstek, a po chwili wylądowała na czymś miękkim, a raczej na kimś. Otworzyła pomału oczy i ujrzała przed sobą twarz Malfoya, który uśmiechał się do niej delikatnie, trzymając w okolicach talii. Poczuła jak jej nogi spajają się z podłożem i nie może się ruszyć, a srebrne tęczówki blondyna przyciągały ją niczym księżyc w pełni. Z wielkim trudem z jej gardła wychodziły jakiekolwiek dźwięki.
            - Puść mnie, Malfoy. Proszę. – Mężczyzna wypuścił ją z objęć, a uśmiech na jego twarzy rozpłynął się w powietrzu i nie było po nim ani śladu. Hermiona otrzepała swój płaszcz i wsadziła kosmyk włosów za ucho, który wyleciał jej z kucyka.
            - Nie jestem ekspertem, ale po takim czymś zwykle mówi się „dziękuję”. – Kobieta poczuła delikatne wypieki na policzkach. Trochę ze wstydu, trochę ze złości, gdyż jej kultura osobista stała na wysokim poziomie i nie lubiła, gdy ktoś ją w tej sprawie pouczał. Zmrużyła gniewnie oczy, krzyżując ręce na piersiach.
            - Dziękuję. – Kasztanowłosa włożyła w to jedno słowo tyle ironii, na ile tylko ją było stać. Przeliterowała niemalże wyraz, doprowadzając tym samym Malfoya do krótkiego i dźwięcznego śmiechu. – A teraz pozwolisz, że sobie pójdę. Do widzenia.
            - Gdzie ci się tak spieszy, Granger?
            - W przeciwnym kierunku do twojego, Malfoy. – Hermiona obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie. Nie doszła jednak za daleko, gdy stanął przed nią Dulce, merdając wesoło ogonem i poszczekując na nią. Uśmiechnęła się do szczeniaka i kucnęła, aby podrapać go za uchem. Po chwili stanął przy niej Draco, przyglądając jej się z zaciekawieniem. Granger miała doskonały kontakt ze zwierzęciem. Z pewnością tęskniła za nim, dlatego nie zważała na jego osobę i chętnie obdarowywała psa pieszczotami. Dulce wyciągał w kierunku jej dłoni swój łeb i domagał się większej ilości głaskania, czego Hermiona nie potrafiła mu odmówić. Szczeniak po chwili skoczył jej ponownie na kolana i wtulił się w jej płaszcz. Kasztanowłosa podniosła się razem ze zwierzęciem i odwróciła w kierunku Malfoya podając mu go.
            - Następnym razem pilnuj go, bo ci ucieknie na dobre. – Draco prychnął w odpowiedzi i wywrócił oczami. Hermiona jedynie pokręciła z politowaniem głową i ponownie ruszyła przed siebie. Po kilku krokach przy jej lewym boku pojawił się blondyn, więc znowu się zatrzymała. Nie zdążyła się jednak odezwać, gdyż Malfoy był szybszy i ją uprzedził.
            - Nie idę za tobą, Granger, a po kawę. To analogicznie ten sam kierunek, co twój, więc musisz mnie znosić do końca ulicy.
            - Niczego nie muszę za wyjątkiem pozbycia się ciebie.
            - Jeszcze ci nie przeszło? Dalej wściekasz się za wczoraj? – Oczy kobiety rozszerzyły się, a usta lekko rozchyliły. Po chwili zaśmiała się ironicznie i uśmiechnęła złośliwie w stronę blondyna.
            - Wściekam? Ależ skąd! Jestem wprost przeszczęśliwa, że rzucałeś mi wczoraj prawdą prosto w twarz. Dowiedziałam się jaką jestem podłą egoistką, która wymusza na przyjaciołach litość, bo nie potrafię zaakceptować śmierci mojego dziecka i faktu, że świat nie kręci się wokół mnie. Dziękuję ci, Malfoy! – Ręka wprost ją świerzbiła, aby wymierzyć mężczyźnie surowy policzek, ale powstrzymała się od tego i zacisnęła jedynie dłonie w pięści. Miała serdecznie dość osoby Malfoya i jego „cennych” uwag odnośnie jej życia. Patrzyła się na niego wściekłym wzrokiem, oczekując zaprzeczenia i kolejnej przydatnej rady, którą najchętniej wyrzuciłaby do kosza na śmieci.
            - Tak jak mówiłem, dalej się wściekasz. – Hermiona wydała z siebie zduszony jęk i odeszła od mężczyzny. Nie cieszyła się jednak długo samotnością, gdyż poczuła stanowcze pociągnięcie za rękaw płaszcza i ponownie stała przed Malfoyem, stykając się z nim prawie nosem. Nie wyrywała się jednak, gdyż wiedziała, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Niech ten zakichany arystokrata powie jej, co ma do powiedzenia, ona będzie udawać, że ją to obchodzi, a na koniec zostawi ją w świętym spokoju, którego on niego oczekiwała. Plan niemalże doskonały.
            - Możesz przestać obwiniać mnie za wszystkie twoje niepowodzenia w życiu? Mam swoją opinię tak samo jak ty masz swoją. – Panna Granger spuściła głowę i przygryzła delikatnie wargę. Malfoy miał w tym wypadku rację. Nie mogła mu zabronić posiadania własnego zdania, nawet jeśli było ono kompletnie różne od jej. Wolny kraj to wolność słowa, choć nie ukrywała, że było ono dla niej bolesne i denerwujące. Irytowało ją, że mężczyzna postrzega ją w kategoriach cierpiętnicy grającej na ludzkich uczuciach. Nigdy tego nie chciała i wzbraniała się przed litością. Dlaczego w takim razie on dostrzega sytuację zupełnie inaczej?
            - Nie obwiniam cię. Ja po prostu… Jest mi ciężko z tym wszystkim. – Draco puścił płaszcz Hermiony i postawił Dulce na chodniku. Kasztanowłosa objęła się rękami i wypuściła głośno powietrze z płuc. Znowu skapitulowała i zaczęła się tłumaczyć przed mężczyzną. Malfoy nie wyglądał jednak na wściekłego. Nawet w minimalnym stopniu. Czuł się raczej niekomfortowo w zaistniałej sytuacji i nie ukrywał tego.
            - Dobra, jest ci ciężko i boli cię to. Rozumiem. Ale nie wyżywaj się na mnie jak na worku treningowym. Najpierw ryczysz, a potem wydrapałabyś mi oczy. – Hermiona nie była w stanie spojrzeć na Dracona. Wczorajszego dnia zachowała się zupełnie jak nie ona i nie zamierzała temu zaprzeczać. I tak wychodziła przy nim na wariatkę, więc po co dokładać sobie nieprzyjemności?
            - Nie uważasz, że powinnaś się z tym wszystkim do kogoś przejść?
            - Potrafię sobie radzić sama. – Draco prychnął w odpowiedzi i zaśmiał się. Nie przekonały go słowa kobiety kompletnie. Jej samej z resztą również. Objęła się jeszcze mocniej rękami i westchnęła głośno.
            - Jasne! Ty zawsze ze wszystkim radzisz sobie sama. Tylko pragnę zauważyć, że tym razem cię to jednak przerasta. – Hermiona stała przed Malfoyem niczym skarcone dziecko i tak też się z resztą czuła. Miała ochotę uciec od niego, albo przynajmniej zapaść się pod ziemię. Jednak mimo potwornego samopoczucia czuła, że przy Draconie potrafi się otworzyć, a przynajmniej przychodzi jej to łatwiej. Wywoływał w niej emocje, których nawet Pansy czy Ginny nie potrafiły z niej wydobyć. Poczuła na swoim podbródku zimne palce blondyna, które uniosły lekko jej głowę i skrzyżowała swoje oczy z szarymi tęczówkami mężczyzny. Gdy zabrał dłoń czuła w miejscu, gdzie znajdowały się jego palce mrowiące ciepło.
            - Daj sobie pomóc, Granger. Ja też myślałem, że poradzę sobie sam z nerwicą, ale nic z tego nie wyszło. Musiałem skorzystać z pomocy lekarza i ty też musisz. Nie mówię tego złośliwie, ale dlatego, że twój stan mnie szokuje.
            - Akurat ciebie mój stan powinien obchodzić najmniej.
            - Merlinie, a ta znowu zaczyna. Czy do ciebie Granger nie dociera, że chcę ci pomóc?
            - Niby dlaczego? Po co ty miałbyś mi pomagać? Żeby uprzykrzać mi po tym wszystkim życie? – Draco z trudem powstrzymał się przed złapaniem Hermiony za ramiona i dotelepaniem nią kilka razy. Zamiast tego, krzyknął w jej kierunku najbardziej szokującą odpowiedź, której nie spodziewał się sam po sobie.
            - Bo się cholera o ciebie martwię idiotko! – Na ulicy zapanowała niemalże grobowa cisza przerywana jedynie przyspieszonymi oddechami Hermiony i Dracona. Panna Granger spoglądała na mężczyznę z niedowierzaniem w oczach. Spodziewała się wszystkiego, ale kompletnie nie była przygotowana na taką odpowiedź. A co w tym wszystkim najgorsze wierzyła Malfoyowi. Każde wypowiedziane przez niego słowo było dla niej prawdziwe i nawet nie próbowała doszukać się w nich cienia kłamstwa. Draco natomiast gorączkowo szukał drogi ucieczki. Mógł odejść i zniknąć jej z oczu lub cofnąć to, co powiedział, ale nogi i głos odmówiły mu posłuszeństwa. Powiedział coś, co nigdy nie powinno wydostać się z jego ust. Tylko dlaczego po tym wszystkim czuje niespodziewaną ulgę? Powinien kląć na siebie niczym szewc, wyrzucając sobie głupotę, a tym czasem stoi przed Granger, wpatrując się w jej bursztynowe tęczówki. Z transu wyrwało ich dopiero skomlenie Dulce, drapiącego Dracona po nogawce spodni. Blondyn podniósł szczeniaka z chodnika i wyminął Hermionę bez słowa pożegnania i ruszył przed siebie. Kasztanowłosa stała jeszcze przez chwilę w miejscu, gdy nagle odwróciła się w kierunku mężczyzny i krzyknęła za nim.
            - Malfoy zaczekaj! – Draco przystanął na moment, a po chwili pojawiła się przy nim Hermiona. Chciał coś do niej powiedzieć, ale zamilkł w momencie, gdy otworzył usta. Obrzucił ją wzrokiem i ponownie ruszył w kierunku wyjścia z ulicy. Panna Granger jednak nie dawała za wygraną.
            - Mówisz, że to ja tchórzę, w trakcie gdy sam uciekasz, kiedy powiesz coś wbrew sobie! – Malfoy zatrzymał się i zamknął na chwilę oczy. Gdy je otworzył ujrzał wpatrujące się w niego czekoladowe ślepia Dulce. Szczeniak patrzył się na niego, jakby chciał mu powiedzieć coś ważnego, a Draco miał wrażenie, że wie dokładnie, o co chodzi dobermanowi.
            - Nie gap się tak na mnie. Nic tym nie wskórasz. – Zwierzę zaskomliło i położyło łapę na płaszczu Dracona na jego lewej piersi. Blondyn wywrócił oczami i westchnął, widząc poczynania psa. – Przestań. Natychmiast przestań bawić się w podchody. Dobrze wiem, o co ci chodzi.
            - W takim razie wytłumacz mi to. – Mężczyzna odwrócił się gwałtownie w kierunku kobiety, która znalazła się przy nim nie wiadomo kiedy. Czuł jak spinają mu się wszystkie mięśnie, a w przełyku rośnie mu coś dużego i twardego, czego nie mógł przełknąć. Spojrzał w bursztynowe tęczówki Granger i dostrzegł w nich niemą prośbę o prawdę. Kątem oka zerknął na Dulce, który wydawał się być bardzo zadowolony z zaistniałej sytuacji.
            - Powiesz coś, Malfoy, czy będziesz tu tak po prostu stał?
            - Idę po kawę. Zdaje się, że szłaś w tym samym kierunku? – Hermiona zamrugała parę razy oczami. I to niby ona ucieka przed prawdą?
            - Szłam, ale nigdzie się stąd nie ruszę dopóki mi tego nie wyjaśnisz.
            - Jak chcesz. Ja idę, a ty rób co uważasz. Do następnego, Granger! – Nie zdążył się nawet odwrócił, gdy do jego uszu doszedł głośny krzyk kasztanowłosej.
            - Malfoy! – Spojrzał na nią jakby od niechcenia i uśmiechnął się delikatnie, czym wytrącił kobietę z równowagi. Panna Granger jęknęła głośno i szybkim krokiem wyminęła Dracona, łapiąc w biegu za jego ramię i prowadząc go prosto do najbliższej kawiarni. Blondyn był w dużym szoku. Nie spodziewał się takiego zachowania po kasztanowłosej. Omal nie dostał drzwiami, gdy zaciągnęła go do pobliskiego lokalu i siłą posadziła na krześle w odległym kącie sali. Sama usiadła na krześle naprzeciwko niego, ściągając swój zielony szalik i rzucając go niedbale na stolik.
            - Mam tego dość. Panoszysz się w moim życiu jak nowotwór i kopiesz mnie, gdy ledwo podniosłam się z podłogi. To nieuczciwe. A wiesz dlaczego? Osoba, która ucieka przed konsekwencjami wypowiedzianych słów nie ma prawa nazywać mnie tchórzem! Myślisz, że wszystko ci wolno? Myślisz, że jak śpisz na pieniądzach i w pieniądzach to masz prawo mnie osądzać i mówić takie rzeczy? – Draco czuł jakby każde kolejne słowo wypowiedziane przez Granger wbijało go w niewygodne krzesło. Nie pomagał mu nawet Dulce wtulający się w jego płaszcz. Przełknął z trudem ślinę i odezwał się dopiero, gdy Granger skończyła swoją tyradę. A przynajmniej uznał, że w tym momencie pozwoli mu dojść do słowa.
            - Wyjaśnię to. Obiecuję. – Hermiona rozłożyła bezradnie ręce, a następnie skrzyżowała je na piersiach, zakładając nogę na nogę i przywdziewając na twarz złośliwy uśmieszek.
            - W takim razie słucham. Słucham panie ważny, co ma mi pan do powiedzenia. A może zakończymy w tym momencie naszą cudowną rozmowę i każde pójdzie w swoją stronę? Świetnie nam to wychodzi! – Mężczyzna wywrócił oczami i ściągnął swój szalik, który zaczął nieprzyjemnie gryźć go w szyję. Granger przypominała mu rozwścieczoną osę, która żądli go przy każdej możliwej okazji i mści się za naruszenie jej gniazda. Nie zamierzał jednak schodzić jej z drogi. Nie był potulnym chłopcem, którego może traktować jak jej się żywnie podoba.
            - No to ruszaj tyłek i wychodź jak tak bardzo ci się to podoba.
            - Tak? – Panna Granger zrobiła zdziwioną minę i sięgnęła po swój szalik, jednak nie ruszyła się z miejsca.
            - Tak.
            - Świetnie! – Hermiona rzuciła zabraną przed chwilą częścią garderoby o stolik i wbiła w Dracona harde spojrzenie. Blondyn jednak jej nie ustępował i patrzył na nią równie zaciętym wzrokiem.
            - Świetnie! – W tym samym momencie wydali z siebie zduszone jęki i odwrócili się od siebie głowami. Dulce spoglądał raz na swojego pana, a raz na Hermionę i nie mógł niczego z zaistniałej sytuacji wywnioskować. Po krótkiej chwili zaczął tarmosić Dracona za rękaw płaszcza, aby zwrócić jego uwagę. Mężczyzna jednak z uporem maniaka wpatrywał się za okno za sobą. Podobnie z resztą wyglądała panna Granger. Zwierzę wyczuwało napiętą i nerwową atmosferę i wolało położyć się na kolanach Malfoya, aby nie dolać oliwy do ognia. Na domiar złego przy stoliku pojawiła się drobna kelnerka z notesem w dłoni.
            - Dzień dobry. Czy coś państwu podać? – Hermiona i Draco spojrzeli na siebie z rządzą w mordu w oczach, a następnie na obsługującą ich stolik kobietę. Pierwsza odezwała się kasztanowłosa.
            - Cyjanek dla tego pana. Dla mnie zwykła kawa. Dziękuję. – Kelnerka zamrugała parę razy oczami ze zdziwienia, ale zapisała zamówienie w notesie.
            - Koleżanka żartowała. Zapomniała jedynie dodać, że kawę słodzi arszenikiem. Dla mnie podwójne espresso. – Draco obdarzył kobietę szelmowskim uśmiechem, a następnie przeniósł swój wzrok na Granger. Kasztanowłosa wyglądała jak tykająca bomba zegarowa. Drgała jej prawa powieka, usta miała zaciśnięte w wąską linię, a kłykcie pobielały jej od ściskania dłoni w pięści. Kelnerka obrzuciła ich jeszcze wzrokiem i zniknęła między stolikami.
            - Zapomniała dodać, że słodzi arszenikiem. – Hermiona przedrzeźniała Malfoya wysokim i piskliwym głosem niczym małe dziecko. Blondyn nie pozostawał jej jednak dłużny i wciągnął się w dziecinną kłótnię.
            - Pan prosi o cyjanek. Żart na poziomie, Granger. Długo nad nim myślałaś?
            - Krócej niż ty nad swoim.
            - Krócej niż ty nad swoim. Ale cięta riposta! Zaraz zapadnę się pod ziemię ze wstydu. – Panna Granger obdarzyła rozmówcę wymownym spojrzeniem i odwróciła się do niego bokiem, podpierając głowę na ramieniu. Że też akurat dzisiaj musiała się natknąć na tego przemądrzałego osła. Miała ochotę udusić go gołymi rękami, a przed śmiercią powiedzieć mu, że Keffler za jego cudowny plan wpakuje go do więzienia. Wizję o śmierci Malfoya przerwało Hermionie wspomnienie rozmowy biznesmena ze swoim inspektorem. Przygryzła nerwowo wargę i westchnęła. Powiedzenie o wszystkim blondynowi było jej obowiązkiem. Mogła wyżywać się na nim do woli, ale nie powinna cierpieć na tym jego firma. Nie pracował w niej przecież sam. Odwróciła się w stronę mężczyzny i złapała za końcówkę szalika, miętosząc ją w rękach. Draco udawał, że nie zwraca na nią uwagi, ale widząc jej poczynania dostrzegł, że Hermionę coś trapi. Nie pomylił się w swoich spostrzeżeniach, jak się z czasem okazało.
            - Co my robimy, Malfoy? Zachowujemy się jakbyśmy dalej byli w Hogwarcie.
            - Z grzeczności nie zaprzeczę. Trochę ci zajęło wkręcenie się z powrotem w siebie. Granger z Hogwartu nie siedziała cicho, gdy ją obrażałem. – Hermiona uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała krótko na Dracona. Blondyn nie wyglądał już na wściekłego. On w ogóle nie wyglądał. Po wyrazie jego twarzy nie miała pojęcia jakie towarzyszą mu w tym momencie uczucia. Gdy obdarował ją lekkim uśmiechem spuściła głowę, czując przyjemne ciepło na twarzy. Czy ona się właśnie zarumieniła? Odchrząknęła nieznacznie, jednak nie odważyła się zerknąć na mężczyznę.
            - To nie jest takie łatwe, Malfoy. Staram się, naprawdę próbuję sobie z tym wszystkim radzić, ale jest mi ciężko. Nie użalam się nad sobą, jak o mnie myślisz i nie chcę wzbudzać w ludziach litości.
            - Zawsze ze wszystkim chcesz radzić sobie sama i jakoś wcale mnie to nie dziwi. Ja też nie lubię prosić o pomoc. Ale nie uważasz, że teraz jej potrzebujesz? – Kobieta odgarnęła niesforne kosmyki z czoła i zamyśliła się chwilę. Malfoy proponował jej terapię. Zapewne u psychiatry, do którego sam uczęszcza. Oferował jej pomoc, o której sama nigdy nie pomyślała. Taki gest nie oznaczał chęci pogrążenia jej na zawsze w rozpaczy, a wręcz przeciwnie. Wyciągał w jej kierunku pomocną dłoń, bo znaleźli się w podobnej sytuacji.
            - Jedno spotkanie, Granger. Tylko jedno i obiecuję, że nie zmuszę cię do kolejnego. Sama zadecydujesz, co z tym dalej zrobisz. Ja chcę ci tylko pomóc.
            - Bo się o mnie martwisz. – Hermiona przytknęła rękę do swoich ust, a oczy Draco rozszerzyły się nieznacznie. Słowa Granger były dla niego takim samym zaskoczeniem, jak dla niej samej. Odezwał się do niej dopiero po dłuższej chwili.
            - Coś w tym stylu.
            - Sam to wcześniej powiedziałeś.
            - Ja mówię dużo rzeczy, ale nie wszystkie w zgodzie ze mną. Ale tak, masz rację. Martwię się o ciebie, bo nie lubię patrzeć, gdy wyglądasz jak siedem nieszczęść. – W tym momencie przy stoliku pojawiła się kelnerka, która wcześniej odbierała ich zamówienia. Postawiła przed nimi dwie filiżanki i obdarzyła ich firmowym uśmiechem.
            - Państwa zamówienie. Czarna kawa dla pani i podwójne espresso dla pana. Bardzo mi przykro, ale cyjanek i arszenik niestety się skończyły. Zamiast tego mamy cukier biały i brązowy. Życzę smacznego. – Gdy kobieta odeszła od stolika, Draco i Hermiona zaśmiali się krótko, a następnie sięgnęli po zostawioną kawę. Gdy kasztanowłosa złapała za uszko od swojej filiżanki jej dłoń zetknęła się z palcami mężczyzny. Poczuła mrowienie w tym miejscu, więc zabrała rękę najszybciej jak mogła i postawiła przed sobą gorący napój. Dulce tymczasem wysunął nieśmiało łepek zza stolika i oparł się łapami o jego brzeg, wąchając czarną ciecz. Wyglądała podejrzanie, ale  pachniała niesamowicie kusząco. Skrzywił się w żalu, gdy jego pan napił się nieprzekonywająco wyglądającego napoju i się z nim nie podzielił. Wspiął się nieco wyżej i zaskomlał oparty o pierś Dracona. Hermiona spojrzała na zwierzaka i uśmiechnęła się delikatnie, widząc jego poczynania.
            - Chyba masz towarzysza do kawy. – Malfoy zerknął na Dulce, który wlepiał w niego swoje czekoladowe ślepia. Odstawił filiżankę z powrotem na stoliczek i podrapał psa za uchem. Szczeniak jednak bardziej zaabsorbowany był czarnym napojem i tym, jakby się do niego dostać, aniżeli pieszczotami swojego pana.
            - Wystarcza mi twoja obecność, Granger. – Panna Granger w porę uciekła przed oczami Dracona i wbiła wzrok w parującą ciecz, obejmując filiżankę dłońmi. Czuła się skrępowana obecnością Malfoya, mimo że jeszcze przed chwilą jego towarzystwo nie przeszkadzało jej. Uspokajała się przy nim, a cierpienie i ból stawały się o wiele słabsze. Z jednej strony było jej to na rękę, ale z drugiej kompletnie nie wiedziała jak ma się w takich momentach zachować. W szczególności, gdy mężczyzna mówił niepodobne do niego rzeczy, jak przed chwilą. Hermiona spostrzegła, że od dłuższego czasu panuje między nimi nieznośna cisza, więc postanowiła zmienić temat ich dotychczasowej rozmowy.
            - Jak poszło wczorajsze spotkanie? – Draco oderwał wzrok od filiżanki z kawą i przeniósł go na twarz kasztanowłosej. Nie miał ochoty rozmawiać o spotkaniu z Kefflerem, ale skoro Granger zaczęła ten nieprzyjemny temat nie miał za bardzo wyboru. Od wieczora nie myślał o niczym innym i nie ukrywał, że zaczynał się martwić, co będzie dalej z projektem. Miranda wyglądała, jakby domyślała się całej prawdy. Austriak z kolei swoim zachowaniem utwierdził go w przekonaniu, że ich wizyta od początku nie wróżyła niczego dobrego. Jednak teraz i tak nie mógł już nic zrobić. Musi czekać do wyjazdu w styczniu, a wtedy dopiero okaże się, czy jego plan wypalił.
            - W porządku. Chyba nie zorientowali się, że coś jest nie tak z dokumentami.
            - A oprócz mojego podpisu było z nimi coś jeszcze nie w porządku? – Blondyn pokręcił przecząco głową i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Hermiona zaczęła skubać z nerwów swoją dolną wargę. Malfoy niczego się nie domyślał, a ona znała całą prawdę, o której musi mu powiedzieć. Problem w tym, że nie wie jak. Nie wyrzuci przecież z siebie tego, jakby zależało od tych kilku zdań jej życie. Milczeć też jednak nie mogła.
            - Mogą sprawdzić wiarygodność tych podpisów?
            - Tak. Od tego są sporządzane rejestry. Nie ma jednak takiej potrzeby. Wyglądało, że uwierzyli we wszystko. Keffler jedynie się wściekał wewnętrznie, bo kolejny raz nie udało mu się zniszczyć United. – Kasztanowłosa uśmiechnęła się nerwowo i sięgnęła po swoją kawę, upijając z niej sporego łyka. Czuła się, jakby wszyscy obecni w kawiarni patrzyli się na nią, a na czole miała wypisane słowo „winna”.
            - W Austrii spotkasz się z nim sam, czy razem z Blaise’em?
            - Sądzę, że pojedziemy razem. Diabeł będzie mi potrzebny. – Draco nagle jakby zesztywniał. Odstawił podniesioną przed chwilą filiżankę z powrotem na stolik i spojrzał z zaciekawieniem na Hermionę, a jednocześnie z lekkim przerażeniem, co nie uszło uwadze kasztanowłosej.
            - Skąd wiesz, że otrzymałem zaproszenie do Austrii? – Panna Granger spuściła głowę i zaczęła miętosi w rękach kawałek swojego swetra. Zdecydowanie nie potrafiła kłamać i trzymać języka za zębami. Zdała sobie sprawę, że w tym momencie nie ma już odwrotu i musi powiedzieć Malfoyowi wszystko, co usłyszała wczoraj na schodach. Bała się reakcji blondyna, gdyż prawdopodobnie uzna, że z takimi informacjami nie powinna zwlekać. Z trudem zebrała się w sobie, ale mimo to nie spojrzała na mężczyznę w trakcie swojej wypowiedzi.
            - Nie wściekaj się tylko na mnie.
            - Podsłuchiwałaś?
            - Nie. Usłyszałam rozmowę na schodach, gdy wyszli od ciebie z biura. Otyły mężczyzna i niewysoka blondynka z tego co pamiętam. Skup się teraz, Malfoy, bo to bardzo ważne, co słyszałam. Oni wiedzą, że sfałszowałeś podpisy. – Hermiona odruchowo skuliła się i zamknęła oczy, spodziewając się wybuchu blondyna. Nic takiego jednak nie nastąpiło i dopiero wtedy odważyła się spojrzeć na Dracona. Mięśnie mimiczne na jego twarzy w ogóle nie drgały. Wystające jeszcze bardziej kości policzkowe świadczyły o mocnym zaciśnięciu szczęki. Oczy natomiast przypominały burzowe niebo. Ciemne, lekko przymrużone i z niebezpiecznymi błyskami. Malfoy ewidentnie był wściekły i z trudem nad sobą panował.
            - Ta kobieta jest tego prawie pewna. Powiedziała, że gdy do nich przyjedziesz, Keffler nie tylko wypowie ci umowę, ale również oskarży cię o fałszerstwo i pójdziesz siedzieć. Przepraszam cię, Malfoy.
            - Niby za co? – Panna Granger poczuła chłód przeszywający jej kręgosłup. Głos Dracona był zimniejszy niż lód na Arktyce, a gdyby posiadał taką możliwość zapewne byłby w stanie przeciąć hartowaną stal.
            - Że ci o tym nie powiedziałam wcześniej. To moja wina.
            - Nie ma w tym w ogóle twojej winy, Granger. Nie przypisuj sobie aż takich zasług. To ja powinienem przeprosić, że cię w to wplątałem.
            - Skąd mogłeś wiedzieć, że to będzie tak wyglądało? Nie obwiniaj się za to. Musisz znaleźć wyjście z tej beznadziejnej sytuacji. – Wyraz twarzy Malfoya nieco zelżał, ale jego postawa i bijący od niej chłód wciąż przerażał nieco Hermionę. Draco natomiast był zaskoczony. Spodziewał się wybuchu, ataku nerwicy i rozniesienia całej kawiarni w drobny mak. Nic takiego się jednak nie stało, a on nawet nie podniósł głosu. Owszem, wewnątrz wprost gotował się ze złości, ale nie wyszła z niego tak jak zawsze. Nie rzucał w nikogo kubkami, nie kopał mebli. Siedział nadal na swoim miejscu i nawet nie zacisnął dłoni w pięści. Nie zmieniało to jednak faktu, że znalazł się w beznadziejnej sytuacji. Keffler tym razem go ubiegł i dopiął swego. Spodziewał się kłopotów po tej całej Mirandzie, ale nie myślał, że aż takich. Od początku to nagłe zaproszenie wydawało mu się podejrzane, a teraz wiedział już dlaczego. W styczniu jego kariera zakończy się bardzo nieciekawym happy endem, a on zmieni miejsce zamieszkania na ciasną i niewygodną celę więzienną.
            - Tylko ciekawe jak. Jego inspektor budowlany to wyjątkowa szuja. Zrobi wszystko, żeby mnie pogrążyć. Keffler dąży do tego od początku naszej współpracy. To nie jest pierwsze jego perfidne zagranie. – Hermiona spojrzała na Dracona, który wyglądał, jakby cały świat mu się zawalił. Nie spodziewała się takiej reakcji po nim. Był wściekły, a jednocześnie przygnębiony. Nie pamiętała, żeby Malfoy kiedykolwiek raczył ją takim widokiem. Sytuacja, w której znalazło się United Architect nie malowała się w wesołych barwach. Miała wrażenie, że blondyn rezygnuje i się poddaje, a ten obrazek w ogóle nie pasował jej do blondyna. Delikatnie położyła swoją dłoń na jego i uśmiechnęła się pokrzepiająco. Na twarzy Dracona również pojawiło się coś na kształt uśmiechu.
            - Jesteś Ślizgonem, Malfoy. Pamiętaj o tym. Ty nie rezygnujesz, nawet jeśli wiesz, że przegrasz. – Mężczyzna poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po jego ciele, gdy kobieta dotknęła jego dłoni. Czuł, że grymas na jego twarzy przekształca się w szczery i niewymuszony uśmiech. Podobało mu się, że Granger w niego wierzy, choć właściwie nie wiedział czemu. Kątem oka zerknął na jej twarz, która z pewnością była bardziej rozchmurzona niż jego samego. Ten widok działał na niego uspokajająco i przywracał w nim determinację. Hermiona miała rację. Był Ślizgonem, a Ślizgoni zawsze dążą do obranego celu, którym w tym wypadku było uchronienie United Architect przed zamknięciem. Nieważne, jakich środków przyjdzie mu użyć. Zrobi wszystko, żeby ocalić firmę przed austriacką świnią w przyciasnym garniturze.
            - Wierzysz we mnie bardziej niż ja sam.
            - Wierzę w ciebie tak samo jak ty we mnie. Malfoyowie się nie poddają, a ty sam dokładnie o tym wiesz. Pozwolisz, żeby ktoś odebrał ci to, co w twoim życiu najważniejsze?
            - Dlaczego to robisz, Granger? Dlaczego mi pomagasz? – Hermiona była zaskoczona pytaniami mężczyzny. Jeszcze bardziej jednak dziwił ją fakt, że trzymanie ręki Malfoya jest dla niej tak przyjemne. Czuła mrowienie, które w pewnym sensie motywowało ją do działania. Przerażona swoim odkryciem zabrała powoli dłoń i schowała ją pod stołem.
            - Bo się o ciebie martwię. – Panna Granger nie była w stanie opisać wyrazu twarzy siedzącego przed nią mężczyzny. Szok i szczęście. Te dwa słowa jedynie przychodziły jej do głowy, gdy na niego patrzyła. Nie oddawały one jednak tego, co czuł mężczyzna. Przepełniało go coś, czego sam nie potrafił nazwać. Ciepło na całym ciele, ulga i spokój, a zarazem mocne podekscytowanie, które objawiało się przyspieszonym biciem serca.
            - Podoba mi się to, co teraz czuję, więc nie będę pytał o powód twojej odpowiedzi.
            - A co takiego czujesz? – Draco pochylił się w kierunku Hermiony i obdarzył ją ciepłym uśmiechem, od którego serce kasztanowłosej nieznacznie przyspieszyło. Nakazywała sobie spokój, ale jej emocje były niczym wulkan przed wybuchem. Skumulowały się w niej najróżniejsze uczucia tworzące razem mieszankę wybuchową.
            - Dużo rzeczy. Najbardziej twoje perfumy. – Kobieta wywróciła swoimi oczami i napiła się wystygającej pomału kawy. Ręce o dziwo jej nie drżały, choć wewnętrznie trzęsła się jak osika na wietrze.
            - Nie rozumiem, czemu się tak ich uczepiłeś. To zwykły zapach konwalii. Nic nadzwyczajnego.
            - Czasem najprostsze rzeczy cieszą najbardziej. Mnie się bardzo podobają.
            - I mam z tego powodu przestać ich używać?
            - Wolałbym, abyś tego nie robiła. Pasują do ciebie. Gdy je czuję mam wrażenie, że … Dulce! – Hermiona podskoczyła na krześle, gdy Draco podniósł nieco głos na szczeniaka. Spodziewała się, że maluch najprawdopodobniej opróżnił swój pęcherz na kolanach swojego pana. Jakież było jej zdziwienie, gdy zobaczyła małego dobermana wypijającego kawę z filiżanki Malfoya. Zakryła usta rękami i parsknęła śmiechem na ten widok. Draco z trudem oderwał Dulce od naczynia i postawił go na podłodze. Zerknął do środka kubka i zamrugał parę razy oczami, a następnie odstawił go z głośnym westchnieniem na stolik.
            - To by było na tyle z mojej popołudniowej kawy.
            - Nie złość się na niego. Najwidoczniej mu smakowała.
            - Tak się składa, że mnie również. Czemu wszystko idzie dziś nie tak? W domu zrobił pogrom, potem uciekł, przed chwilą się dowiedziałem, że pójdę siedzieć, a na koniec musiał mnie pozbawić ostatniej pozytywnej rzeczy. – Kasztanowłosa zaśmiała się kolejny raz, a następnie postawiła swoją filiżankę na podłodze przed psiakiem. Dulce wyglądał, jakby dostał najlepszy prezent pod słońcem. Z wielką ochotą wsadził łeb do naczynia i zaczął wypijać pozostałą ilość kawy ze środka. Na ten widok Draco wzruszył ramionami i pogłaskał zwierzaka po grzbiecie.
            - Nie pójdziesz siedzieć. Wiem, co mówię. Rusz głową jak w Hogwarcie i pomyśl, co możesz zrobić.
            - Nic mi do niej nie przychodzi.
            - To skup się trochę bardziej. Co możesz zrobić, aby nie myśleli, że sfałszowałeś podpisy? – Mężczyzna zamyślił się chwilę na słowami kasztanowłosej. Była bardziej zdeterminowana niż on sam. Jak zawsze myślała logicznie i racjonalnie. Zupełnie jak w Hogwarcie. Kiedy wszyscy wpadali w panikę, ona szukała sensownego wyjścia z każdej sytuacji, nawet jeśli przedstawiała się ona beznadziejnie. Postanowił pójść jej tokiem myślenia i nie dać się zwariować. Nie pójdzie do więzienia. Prędzej znajdzie się tam z wizytą u Kefflera i jego pani inspektor. Spojrzał przez chwilę na Granger, a jego szare komórki jakby ożyły i zaczęły w końcu pracować na właściwych obrotach.
            - Ponieważ na dokumentach widnieje twoje nazwisko, a nie wierzą, że w ogóle istniejesz, muszą cię poznać.
            - Mnie?
            - A kogo? Kiedy to wredne babsko przekona się, że jesteś moim inspektorem przestanie węszyć na jakiś czas. Problem w tym, że trzeba to zrobić wcześniej, przed wyjazdem do Austrii. – Hermiona miała mieszane uczucia odnośnie przemyśleń Malfoya. Dobra, kazała mu ruszyć głową, ale w taki sposób, żeby nie musiał znowu jej w to wciągać. Problem w tym, że sytuacja bez jej udziału wyglądała jeszcze gorzej. Pomysł z przedstawieniem jej wydawał się być w tym momencie najrozsądniejszy. Jeśli ludzie w coś nie wierzą zrób tak, żeby zaczęli w to wierzyć. W końcu kłamstwo powtarzane milion razy staje się w końcu prawdą. Tak przynajmniej mówią.
            - Nie powiem, żeby mi się to podobało.
            - Mnie też nie, ale nie widzę innego wyjścia. Jak już zmyślać to chociaż z sensem.
            - Przypuśćmy, że się na to zgodzę. Kiedy mieliby się dowiedzieć o moim istnieniu?
            - Tu jest pies pogrzebany. – Spod stołu dało się słyszeć głośne skomlenie. Dulce najwidoczniej nie podobała się użyta przez jego pana metafora, o czym wyraźnie informował zgromadzenie.
            - Nie bierz tego do siebie, Dulce. Nie wiem, kiedy, ale wcześniej niż w styczniu. Czyli analogicznie jeszcze w tym miesiącu. – Kasztanowłosa zrobiła zrezygnowaną minę. Czekał ją grudzień pełen wrażeń. W przyszłym tygodniu otwiera kawiarnię, która jeszcze nie jest wykończona, a teraz dowiaduje się, że będzie musiała spędzić część czasu z Malfoyem. Jeszcze kilka tygodni temu nie myślała, że w ogóle go spotka, a teraz natyka się na niego niema na każdym kroku. I najwidoczniej to jeszcze nie koniec tej „wspaniałej” przygody.
            - Zaproś ich do siebie w takim razie.
            - Potrzebuję dobrego argumentu, żeby to zrobić. Nie mogę ich tak po prostu tu ściągnąć, bo zaczną podejrzewać, że dowiedziałem się, że oni wiedzą, że sfałszowałem dokumenty. Nie wiem, ile z tego zrozumiałaś.
            - Na razie wszystko. Nie mam pomysłu natomiast na powód twojego zaproszenia, bo faktycznie nie możesz ich do siebie prosić bez konkretnego powodu. – Rozmowę przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu Hermiony. Wygrzebała komórkę z kieszeni płaszcza i dostrzegła na wyświetlaczu numer Pansy. Klepnęła się głośno w czoło i zaklęła cicho pod nosem. Na śmierć zapomniała, że przyjaciółka czeka na nią w kawiarni! Mało tego. Miała iść po kawę dla niej, a ona siedzi sobie w najlepsze razem z Malfoyem. Odebrała telefon i usłyszała podenerwowany głos pani Potter.
            - Miona, czy ty wiesz, która jest godzina? – Kasztanowłosa spojrzała na swój nadgarstek, gdzie powinien znajdować się zegarek. Niestety miejsce było puste, a ona przypomniała sobie, że wychodząc z domu nie wzięła go z szafeczki nocnej. Bez namysłu złapała za rękę Malfoya i spojrzała na jego zegarek.
            - Po 12.00.
            - Brawo! A wiesz, o której wyszłaś? Przed 10.00! Ile można czekać na zwykłą kawę i dwa rogaliki?!
            - Nie denerwuj się, Pansy. Zaraz będę.
            - Oby, bo zaczynam umierać tu z przesuszenia i głodu. – I tyle Hermiona słyszała swoją przyjaciółkę. Schowała pospiesznie telefon do kieszeni i zarzuciła na siebie niedbale szalik, podnosząc się z krzesła. Malfoy obserwował jej poczynania i niewiele z tego wszystkiego rozumiał.
            - Co się stało?
            - Zapomniałam, że szłam tu po kawę dla siebie i Pansy. Do tego miałam kupić jeszcze rogaliki. Wszystko przez ciebie, Malfoy. Nie odpowiadaj, bo wiem dokładnie, co powiesz. Lepiej myśl nad powodem zaproszenia twoich klientów. Cześć. – Panna Granger wypadła z kawiarni jak burza, zostawiając odliczoną kwotę na stoliku przed Draconem. Mężczyzna spojrzał jeszcze w jej kierunku i zamrugał parę razy oczami, a następnie przeniósł swój wzrok na Dulce. Pies również wpatrywał się w drzwi, które przed chwilą zamknęły się za kobietą i podobnie jak jego pan niewiele rozumiał z zaistniałej sytuacji. Malfoy podniósł malucha z podłogi i posadził go na swoich kolanach.
            - Dobra rada młody. Jakby ci się kiedyś spodobała jakaś urocz psina, daj sobie z nią spokój. Nieważne, jak pociągająco pachniałaby pod ogonem. – Dulce mruknął w odpowiedzi swojemu panu, a następnie odwrócił się w kierunku stolika, aby sprawdzić, czy filiżanka po kawie wciąż jest pusta. Niestety jemu również nie dopisywało szczęście dzisiejszego dnia.

*  *  *  *  *

            Wpadła zdyszana do kawiarni, gdzie zostawiła Pansy i zrzuciła z siebie płaszcz oraz szalik, rzucając je niedbale na wieszak. Rozejrzała się w międzyczasie po pomieszczeniu, ale nigdzie nie dostrzegła przyjaciółki. Miała już zacząć ją wołać, gdy zobaczyła Ginny schodzącą po schodach, a na dodatek umazaną na policzku brązową farbą. Jej dżinsowe ogrodniczki również posiadały wiele plam w najróżniejszych kolorach. Trzymała w dłoni średnich rozmiarów pędzel i niewielką puszkę. Kiedy dostrzegła Hermionę pomachała do niej z szerokim uśmiechem na ustach i zbiegła po schodach.
            - Cześć, Mionuś! Pansy jest jak bomba zegarowa, więc lepiej do niej teraz nie podchodź. O! Rogaliki! – Panna Weasley sięgnęła po świeży wypiek, który Hermiona trzymała na tacce i odgryzła spory kawałek. – Ymmm… Z nadzieniem truskawkowym! Kocham cię za to!
            - Ja ciebie też. – Kasztanowłosa uśmiechnęła się delikatnie i odstawiła papierowe kubki z kawą na najbliższym stoliku. Ginny opadła na pobliskie krzesło, odstawiając pojemnik z farbą oraz pędzel i kawałek po kawałku zjadała przyniesionego przez przyjaciółkę rogalika. Wyszła dziś wcześniej z pracy, ale nie zjadła w domu śniadania i w tym momencie zjadłaby dosłownie wszystko, byleby zaspokoić głód. Żołądek od rana wygrywał najróżniejsze melodie, od marszu żołnierskiego, aż po piosenki biesiadne.
            - Właśnie, gdzie tak długo byłaś? Pansy powiedziała, że nie ma cię już od dwóch godzin. Aż taka kolejka była? – Hermiona rozejrzała się nerwowo po pomieszczeniu, szukając jakiegoś przedmiotu, który mógłby pomóc jej zatuszować prawdę. Jak na złość jednak niczego sensownego nie znalazła, więc uśmiechnęła się i założyła nogę na nogę.
            - Kolejki nie było. Spotkałam znajomego i trochę się z nim zasiedziałam. – Ginny przestała przeżuwać rogalika i odstawiła go na tackę, pochylając się w stronę przyjaciółki. Smirk na jej twarzy mówił kasztanowłosej o nadchodzącym przesłuchaniu, którego chciała uniknąć. Kłamanie przychodziło jej z dużym trudem, ale przy rudej nie potrafiła tego w ogóle robić.
            - Znajomego powiadasz. Coś mi mówi, że to nie tylko znajomy.
            - Co? O czym ty mówisz, Ginny? – Kasztanowłosa nawet nie kryła swojego zdziwienia. Panna Weasley wydęła śmiesznie usta i wskazała na swój policzek. Uśmiech z twarzy Hermiony momentalnie zszedł, a kobieta zakryła wskazane przez przyjaciółkę miejsce dłonią.
            - Na drugim też masz rumieniec. Po tym wiem, że to nie tylko znajomy. No, więc kto to jest? Znam go? Jest przystojny? Jak się poznaliście? – Hermiona czuła się jak więzień pod ścianą, którego za chwilę mieli zastrzelić. Ona w tym momencie była ostrzeliwana gradem pytań, a na żadne z nich nie chciała odpowiadać. Nie mogła. Ginny opacznie zrozumiałaby jej znajomość z Malfoyem i zapewne powiedziałaby wszystko Blaise’owi, który wygadałby się blondynowi, a on zrobiłby jej awanturę, że rozpowiada światu, że się spotykają. Ale między nimi nic nie ma! Nie ma, nie było i nigdy nie będzie!
            - To skomplikowane, Ginny i nie chcę o tym mówić.
            - Oj no weź! – Rudowłosa zrobiła minę obrażonego dziecka i skrzyżowała ręce na piersiach. Nie pierwszy raz Hermiona nie chciała jej mówić o jakimś chłopaku. Kiedy spotykała się z Krumem robiła z tego tajemnicę przez trzy miesiące. Później był jej brat, i gdyby nie on, to zapewne dowiedziałaby się o wszystkim od Harry'ego lub od kogoś z rodziny. Teraz było podobnie, choć też nie do końca. Zarówno na Wiktora, jak i na Rona, Miona nie reagowała jak zakochana nastolatka. Uśmiechy, jąkanie, nerwowa gestykulacja owszem, to było zawsze. Ale jeszcze na wspomnienie żadnego mężczyzny Hermiona nie rumieniła się jak cnotka.
            - Jesteś niesprawiedliwa. Gdy ja się zakochałam od razu powiedziałam ci o tym.
            - Bo ty jesteś zakochana, a ja nie. Łączą nas inne relacje, niż ciebie i Blaise’a.
            - Jedyne, co cię z kimś łączy, Miona to ze mną. Jestem głodna, a ty zwiałaś gdzieś na dwie godziny i nawet nie zadzwoniłaś, żeby mnie o tym poinformować. – W pomieszczeniu pojawiła się Pansy, która usiadła na wolnym krześle i z miną obrażonego dziecka sięgnęła po rogalika na tacce oraz po kubek z kawą. Hermiona spoglądała raz na jedną przyjaciółkę, raz na drugą i czuła, że jej kłopoty zaczynają się powiększać. Jedna ciekawska kobieta to problem, ale dwie to już zdecydowana przesada.
            - Nie dzwoniła, bo spotkała się ze swoim znajomym. – Ginny wyraźnie i w sposób złośliwy zaakcentowała ostatnie słowo i mrugnęła porozumiewawczo do Pansy okiem. Czarnowłosa przeniosła swój wzrok na Hermionę i odstawiła torebeczkę z cukrem, który miała wsypać do kubka z gorącą kawą.
            - Czyżby to czarujący Ethan? Moje piękne oczy, jakiś ty uroczy? – Ruda zaśmiała się i sięgnęła po niedokończonego rogalika. Na ustach Pansy z kolei gościł uśmiech triumfu. Zaś Hermiona modliła się, aby to był koszmarny sen, z którego się zaraz wybudzi. Znalazła się pod ostrzałem już nie jednego „agresora”, a dwóch. Na dodatek wyjątkowo złośliwych. Brakowało jej teraz jeszcze do szczęścia Harry’ego i Blaise’a. Wtedy cała czwórka nie zostawiłaby na niej suchej nitki.
            - Wiesz, Miona, on jest naprawdę słodziutki. Umówiliście się już na randkę?
            - Z pewnością zabierze cię w jakieś urzekające miejsce. – Pansy dołożyła swoje trzy knuty do rozmowy i razem z Ginny zaniosły się śmiechem. Panna Granger oparła głowę na ręce i z załamaniem słuchała wymiany zdań przyjaciółek. To była jakaś parodia. Jak one mogły myśleć, że spotkała się z tym całym Ethanem? Owszem jest przystojny, ale nic poza tym. Nie gustuje w mężczyznach, którzy wpatrują się w jej biust, jak w ósmy cud świata. Malfoy ma w sobie tyle przyzwoitości, że tego nie robi. A przynajmniej ona o tym nie wie, bądź tego nie zauważyła. I dlaczego w ogóle myśli teraz o Malfoyu?
            - Trochę wina, trochę sera, zaraz będzie atmosfera!
            - Przestańcie! – Hermiona nie wytrzymała i krzyknęła na cały lokal. Uśmiechy zniknęły z ust Pansy i Ginny, a kasztanowłosa wstała gwałtownie z zajmowanego miejsca i szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia, kierując się do tylnych drzwi wyjściowych z kawiarni. Trzasnęła nimi głośno, aż zatrzęsły się kinkiety na ścianach.
            - Przesadziłyśmy?
            - Zdecydowanie. – Rudowłosa podniosła się z krzesła, ale Pansy powstrzymała ją, łapiąc za rękę. Po chwili sama wstała i poprawiła roboczy sweter. – Może będzie lepiej, jak jedna z nas pójdzie.
            - Masz rację. – Pani Potter udała się za Hermioną na tył kawiarni. Otworzyła powoli drzwi i zobaczyła opartą o murek przyjaciółkę, która trzymała w dłoniach kulkę ze śniegu. Spodziewała się, że kasztanowłosa na jej widok rzuci nią jej w twarz, ale zamiast tego, panna Granger zamachnęła się i wymierzyła w budynek po sąsiedniej stronie ulicy.
            - Niezły rzut. – Hermiona nie zwróciła na Pansy większej uwagi i zebrała z ziemi kolejną porcję śniegu i zaczęła z niej toczyć nową kulkę. Czarnowłosa również schyliła się po biały puch i powoli zaczęła robić to samo, co przyjaciółka.
            - Nie chciałyśmy wyjść na zołzy, Miona.
            - Szkoda, że się wam nie udało. – Kasztanowłosa ponownie zamachnęła się, a kulka ze śniegu rozbiła się o ścianę budynku. Nie była wściekła, ale zawiedziona postawą przyjaciółek. Były perfidne i zrobiły z niej kozła ofiarnego. A wszystko tylko dlatego, że nie chciała im powiedzieć, że widziała się z Malfoyem. Merlinie! Czemu świat musi jej ciągle rzucać kłody pod nogi?!
            - Dobra, przesadziłyśmy, ale nieumyślnie. Ethan to pewnie fajny facet i nie chciałyśmy, żebyś myślała, że się z ciebie nabijamy.
            - Tylko, że to nie był Ethan! – Kolejna śnieżka roztrzaskała się na ścianie, a Hermiona usiadła na murze, krzyżując ręce na piersiach. Nie dostrzegła lekkiego zdziwienia na twarzy przyjaciółki, która usiadła obok niej i wręczyła jej swoją śnieżkę. Panna Granger wzięła ją od niej i rzuciła prosto przed siebie, trafiając w stojący na chodniku samochód.
            - To tym bardziej nie chciałyśmy.
            - Teraz się pewnie zapytasz, z kim się tyle czasu widziałam.
            - To pytanie byłoby bez sensu, bo i tak byś mi nie powiedziała. To zwykła ciekawość, Miona. Nie możesz mieć o to do nas żalu. – Kasztanowłosa zaśmiała się krótko i złośliwie. Pansy nie spodziewała się po niej takiej reakcji, a już z pewnością nie była przygotowana na odpowiedź przyjaciółki. Hermionie było już i tak wszystko jedno. Nie wiedziała tylko, czy powiedziała wszystko w afekcie, czy z bezsilności.
            - Mogę mieć do was taki sam żal jak wy do mnie, gdybym powiedziała wam, że dwie godziny przesiedziałam z Malfoyem popijając kawę. – O rzesz w dupę… Merlinie powiedz, że tego nie powiedziałam.
            - Z Draco? – Niedowierzanie było wręcz namacalne w głosie Pansy. Hermiona klepnęła rękami o kolana, wypuszczając głośno powietrze z płuc. Zaraz zacznie się matczyna tyrada pani Potter, której wprost nie mogła się doczekać.
            - Tak. – Nie potrafiła zdobyć się na bardziej rozbudowaną odpowiedź. Z resztą, co miałaby powiedzieć? Że spotkali się przypadkiem? Pewnie i tak to powie, co będzie brzmiało jak linia obrony. Pozostawało jej czekać na dezaprobatę przyjaciółki, która z pewnością nie omieszka wyrazić swojej opinii. Pansy jednak milczała, wlepiając wzrok w przestrzeń między swoimi kolanami.
            - Nic nie powiesz? Nie zrobisz mi kazania, nie zapytasz, o czym rozmawialiśmy?
            - Jestem po prostu zdziwiona. Ciężko mi wyobrazić sobie ciebie i Draco siedzących w kawiarni i rozmawiających jak dobrzy znajomi. Jak wyście się w ogóle spotkali? Tylko mi nie mów, że zaprosił cię na tę kawę.
            - To był przypadek, Pan. Wyszłam od ciebie i zobaczyłam Dulce na chodniku.
            - Co za Dulce? – Czarnowłosa weszła przyjaciółce w zdanie. Hermiona jednak spokojnie kontynuowała swoją opowieść.
            - Pies Malfoya, ale mniejsza o to. Zobaczyłam go tam i do niego podeszłam. Wtedy pojawił się nagle Malfoy. Od słowa do słowa znaleźliśmy się w kawiarni za rogiem, bo szłam po kawę i on też. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać.
            - Po pierwsze, nie miałam pojęcia, że Draco ma psa. Po drugie, nie chce mi się wierzyć, że tak po prostu poszliście na kawę. A po trzecie, od kiedy spędzacie ze sobą czas i się rozumiecie? – Panna Granger analizowała każde słowo przyjaciółki z nadzwyczajną dokładnością. Nie chciała, aby Pansy źle ją zrozumiała i wyciągnęła nieodpowiednie wnioski. Odpowiadała na każde pytanie spokojnie, uważnie dobierając słowa.
            - Sprawił sobie szczeniaka jakiś czas temu. Nie od razu poszliśmy na kawę, najpierw oczywiście musieliśmy się posprzeczać. A do kafeterii udaliśmy się, bo musiałam mu powiedzieć ważną rzecz o Kefflerze.
            - Mam teraz jeszcze więcej pytań, ale zadam ci te najważniejsze. – Hermiona wywróciła swoimi oczami i przygotowała się na najgorsze. W głosie Pansy nie było ani odrobiny zadowolenia. Wyraz jej twarzy również nie świadczył o satysfakcji wynikającej z odpowiedzi kasztanowłosej.
            - Nie wnikam, co wyście wczoraj robili u niego w biurze. Nie wiem, czemu zabrał ze sobą akurat ciebie, ale nie podoba mi się to. Nie dlatego, że jest moim przyjacielem, ale dlatego, że go znam i wiem, że Draco niczego nie robi bezinteresownie. Czy on cię do czegoś zmusił?
            - Nie zmuszał mnie do niczego. Poprosił tylko o pomoc, a przez to ma teraz kłopoty, bo dowiedział się o niej ten Keffler. Tylko Malfoy o tym nie wiedział i musiałam mu to powiedzieć. On mi też zaoferował pomoc. – Na dźwięk ostatniego słowa twarz Pansy zrobiła się jeszcze bardziej surowa. Zacisnęła usta w wąską linię i skrzyżowała ręce na piersiach. Nie kryła swojego niezadowolenia i manifestowała je przed Hermioną, która zwiesiła swoją głowę i utkwiła wzrok w kolanach.
            - Nie chcę nic mówić, Miona, ale Draco i słowo „pomoc” wykluczają się. Jak już mówiłam, on niczego nie robi bezinteresownie i będziesz żałować tej pomocnej dłoni, którą do ciebie wyciągnął. Cokolwiek by to nie było.
            - Powiedział, że powinnam się przejść do specjalisty z moim problemem, bo uważa, że sobie z nim nie radzę. Nie wiem, czy ma rację, ale gdy wspomina o Fredericku czuję, że wszystkie hamulce puszczają. Wraca ból, tęsknota, przygnębienie i rozpacz.
            - Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Nie wyniknie z tego nic dobrego, uwierz mi na słowo. Znam Draco od dziecka i on nie pomaga od tak.  – Obie kobiety podskoczyły i obejrzały się za siebie, gdy usłyszały szczeknięcie. Na ten dźwięk serce Hermiony przyspieszyło i wstała gwałtownie z miejsca, wpatrując się w ulicę. Nie pomyliłaby tego szczeknięcia z żadnym innym. Jej entuzjazm jednak opadł, gdy zza rogu wyłoniła się dziewczynka z labradorem na smyczy. Usiadła z powrotem na murze, spoglądając kątem oka na przyjaciółkę, kręcącą z dezaprobatą głową.
            - To paranoja, Granger. On już owinął cię sobie wokół palca. Radzę ci nie wdawać się z nim w jakieś korelacje. – Gdy Hermiona miała odpowiedzieć, w kieszeni spodni Pansy rozdzwonił się telefon. Kobieta wyciągnęła go niezdarnie i spojrzała na wyświetlacz, krzywiąc się niczym cierpiętnica. Kasztanowłosa dostrzegła na ekranie zdjęcie Harrego oraz numer jego telefonu. Czarnowłosa spojrzała na nią przepraszająco, a Hermiona obdarzyła ją ciepłym uśmiechem i przytaknęła głową, aby kobieta mogła odebrać.
            - Słucham cię, Harry. U nas wszystko dobrze, jak Lilly? Pamiętałeś, żeby zabrać ją na spacer? Tak, bo nie ma mrozu i jest tylko osiem stopni na minusie, weź ją chociaż na piętnaście minut. Że co? Ale… Na… Naprawdę? – Kasztanowłosa spojrzała na Pansy i dostrzegła w jej oczach gromadzące się łzy. Chciała ją zapytać, o co chodzi, ale przyjaciółka i tak mówiła drżącym głosem do telefonu. Bała się, że Harry znowu coś nawywijał i czeka ich kolejna kłótnia. Wsłuchiwała się jednak w dalszą część rozmowy, a raczej jej końcówkę. – I pudru też użyłeś? Nie… Nie wybrudziłeś? Oh, Harry! To… To jest najpiękniejszy dzień dla nas obu. Kocham cię.
            - Coś się stało? – Pansy uśmiechnęła się do telefonu i schowała go do kieszeni, a następnie spojrzała na Hermionę mokrymi od łez oczami. Nie próbowała nawet ich powstrzymać. Krople płynęły po jej twarzy, tworząc mokre ścieżki na policzkach i skapując na sweter. Odezwała się dopiero, gdy kasztanowłosa mocno ją przytuliła.
            - Harry, on… On…
            - Cokolwiek złego zrobił nie ma potrzeby się na nim wyżywać. – Pansy pokręciła przecząco głową i wytarła ręką mokry policzek.
            - Harry pierwszy raz w życiu zmienił Lilly poprawnie pieluchę. – Pani Potter rozpłakała się ze szczęścia i przykleiła się do Hermiony, która obejmowała ją za ramiona. Wyraz twarzy kasztanowłosej był mieszaniną zdziwienia i radości. Nie miała pojęcia, że można cieszyć się z takiej przyziemnej rzeczy. Jednak patrząc na Harry’ego i na jego ojcowskie zmagania docierało do niej, czemu przyjaciółka tak emocjonalnie zareagowała na „szczęśliwą nowinę”. Po krótkiej chwili Pansy oderwała się od Hermiony i wytarła drugi policzek dłonią.
            - Lepiej pójdę po chusteczkę. – Kasztanowłosa uśmiechnęła się i odprowadziła wzrokiem czarnowłosą do momentu, aż zamknęły się za nią drzwi. Westchnęła głęboko i podwinęła pod siebie nogi, aby wygodniej siedzieć na murku. Po chwili znowu usłyszała szczeknięcie i obróciła się gwałtownie w stronę, z której dobiegał dźwięk. Złapała się w odpowiednim momencie płyty, gdyż prawie upadłaby na ziemię. Rozejrzała się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegła Dulce, ani platynowych włosów jego pana. Zrezygnowana odwróciła się z powrotem całym ciałem, a gdy uniosła wzrok z jej piersi wyszedł stłumiony krzyk. Gdyby nie została złapana w odpowiedniej chwili za ręce z pewnością leżałaby na plecach jak kłoda po drugiej stronie ogrodzenia. Uśmiechnęła się w kierunku Dracona, którego twarz znajdowała się zastraszająco blisko niej. Z dej odległości mogła bez trudu dostrzec błękitne plamki na jego srebrnych tęczówkach.
            - Czyżbym działał na ciebie tak bardzo, że powalam cię na ziemię? – Hermiona zaśmiała się krótko, a w tej samej chwili Draco puścił jej ręce. Poczuła przyjemne mrowienie na nadgarstkach, gdzie przed sekundą znajdowały się jego dłonie. Z dołu, a właściwie z ziemi dochodziły do niej pojedyncze szczeknięcia małego Dulce. Pogłaskała psa po łbie, a następnie posadziła na swoich kolanach, drapiąc go za uchem.
            - Nie działasz na mnie w ogóle, Malfoy. Chyba, że jak czerwona płachta na byka.
            - Szkoda, bo ty na mnie jak ogień na ćmę. – Panna Granger odwróciła głowę, gdyż czuła, jak na jej policzkach zakwitają dwa palące rumieńce. Odkaszlnęła nerwowo i skupiła swój wzrok na Dulce, który lizał ją po palcach u ręki. Miała nadzieję, że Malfoy niczego nie zobaczył, a jeszcze lepiej by było, gdyby wybuchnął głośnym śmiechem i powiedział, że żartował. Nic takiego jednak nie nastąpiło, a mężczyzna zamiast się z niej śmiać ściągnął z siebie płaszcz i położył jej na ramionach. Hermiona spojrzała w szare oczy Dracona i dostrzegła w nich migoczące punkciki. A przynajmniej tak jej się wydawało.
            - Teraz ty zmarzniesz, Malfoy.
            - Przecież nie daję ci płaszcza na wieczność. Poradzę sobie przez kilka minut.
            - Niech ci będzie. Co ty w ogóle robisz w tym rejonie? – Malfoy wsadził ręce do kieszeni spodni, wcześniej przeczesując swoje włosy. Wyglądał jak dziecko, bujając się do przodu i do tyłu, a do tego uśmiechając się delikatnie w jej kierunku.
            - Powiedzmy, że wrodzona ciekawość prowadziła mnie za zapachem konwalii.
            - Miona! – Zza drzwi dało się słyszeć głośne wołanie Ginny. Hermiona ściągnęła pospiesznie płaszcz Dracona i wepchnęła mu go do rąk razem z małym Dulce. Serce waliło jej w piersi niczym młot pneumatyczny, a wołanie przyjaciółki przybierało na sile. Jak w afekcie zaczęła machać rękami i wskazywać Malfoyowi ogródek sąsiedniego budynku i rosnące przy murku wysokie krzaki. Draco kręcił przecząco głową, patrząc na nią wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu. Jednak, gdy oboje usłyszeli, że panna Weasley jest już przy drzwiach, mężczyzna przeszedł pospiesznie przez ogrodzenie, chowając się razem z Dulce za ścianą budynku. Po chwili zza drzwi wyłoniła się postać rudowłosej przyjaciółki.
            - Miona chodź do środka, bo się zaziębisz. Tak przynajmniej powiedziała Pansy. Czemu tu jeszcze w ogóle siedzisz?
            - Bo… Bo ja… Musiałam trochę pomyśleć w samotności. – Brwi Ginny podjechały do góry i zamknęła za sobą drzwi. Hermiona miała nadzieję, że przyjaciółka nie będzie się rozglądać po okolicy. Weasleyówna jednak podeszła do kasztanowłosej z zamiarem usiądnięcia obok niej. Jej zdziwienie pogłębiło się, gdy sięgnęła po paczkę papierosów leżącą na murku przy pannie Granger. Hermiona na ten widok klęła w duchu niczym szewc, a Draco schowany za ścianą omal nie klepnął się głośno w czoło. Paczka musiała mu wypaść z kieszeni, gdy przeskakiwał przez murek.
            - Pomyśleć? Chyba raczej wypalić w samotności. Użyj zaklęcia odświeżającego, gdy będziesz wchodzić do środka. Pansy nie znosi zapachu papierosów. – Kasztanowłosa przytaknęła głową i uśmiechnęła się cierpko do przyjaciółki, która zniknęła za drzwiami, a panna Granger poczuła, jakby kamień spadł jej z serca. Po chwili patrzyła na niezdarnie przechodzącego przez mur Malfoya, który na jednej ręce trzymał Dulce i płaszcz, a drugą asekurował się przy wspinaczce. Był już praktycznie po drugiej stronie, gdy poślizgnął się i runął na ośnieżoną nawierzchnię. Dostrzegł pochylonego nad nim Dulce oraz usłyszał głos Hermiony, a po chwili dostrzegł również jej twarz.
            - O matko, Malfoy! Nic ci nie jest?
            - Wiesz co, Granger? Z tej perspektywy wyglądasz jeszcze… - Niestety Draco nie dokończył myśli, gdyż zrobiło mu się ciemno przed oczami, a powieki same opadły mu ku dołowi. Hermiona nie wiedziała czy ma zacząć panikować, dzwonić po pogotowie, czy telepać Malfoyem, żeby go wybudzić, i żeby dokończył ostatnie zdanie. Zdecydowała się na najlepszą opcję w tym momencie i zawołała Pansy i Ginny. Usłyszała kroki przyjaciółek za drzwiami, a ona w tym czasie przykryła Malfoya jego płaszczem. Ręce drżały jej, a serce waliło, jakby zaraz miało wyrwać się z jej piersi. Po chwili pojawiły się obie zawołane kobiety, a to co zobaczyły omal nie zwaliło ich z nóg. 

21 komentarzy:

  1. O boże! Nie spodziewałam się takiej wspaniałej niespodzianki :D tak sobie pomyślałam "zajrzę na twojego bloga, tak z nudów". Patrzę a tu rozdział! Do tego świetny, zajebisty, przesmieszny rozdział! Dziękuję ci bardzo za niego :D naprawdę, zazdroszczę talentu, wszystko tak ciekawie opisujesz, nie da się nie lubić twojego bloga. Cóż, ja go kocham, tak dobrze przeczytałaś, kocham ;) ohhh jestem zachwycona, normalnie aż piszę bzdury jakbym byla pijana XD czekam na 2.08 na miniaturek :)

    Olix

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nawet nie wiem, co napisać, bo taka jestem podekscytowana! Przeczytałam, a emocje dalej nie opadły. Świetny rozdział. :D
    Może zacznę od tego, że gratuluję Ci dostania się na wymarzone studia. Pamiętam też, że wspominałaś coś o tym, iberystyka?
    Przechodząc do rozdziału, strasznie mi się podobał. Najpierw ta kłótnia Draco i Hermiony, a potem to, co mu się wymsknęło. Nie wiem, jak określić mój stan, w którym się znajdowałam, kiedy to przeczytałam, naprawdę.
    Cieszę się, że Hermiona powiedziała mu o tym cholernym Kefflerze. Dobrze, że Malfoy o tym wie.
    A jego słowa skierowane do Dulce po wyjściu Hermiony mnie trochę zadziwiły, czyżby był zakochany w Granger? :D
    Moją teorię potwierdza jego późniejsze zachowanie. Jestem ciekawa, jak Pansy i Ginny zareagują na widok nieprzytomnego Ślizgona.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Coraz bardziej się uzależniam, dlatego też zachwyciła mnie wiadomość, że będziesz częściej dodawać nowe posty. :) To czekam z niecierpliwością na dziewiątego sierpnia, aby przeczytać kolejny rozdział. Na miniaturkę też :D
    Pozdrawiam :)
    silence-guides-our-minds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale piszę z telefonu i nie wiem dlaczego, ale czasami komentarz dodaje się parę razy.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Raaany!!! Hahah... Wiedziałam !!
    Strasznie dziękuję ! Do końca sierpnia rozdział co tydzień!! I miniaturka ! Oprócz tego rozdział świetny. To jest jedyny blog o Dramione który jest naprawdę idealny :D
    Wieczna optymistka

    OdpowiedzUsuń
  6. Raaany... Hah...niesamowite...wiedziałam !!
    W sierpniu rozdziały co tydzień !!
    Dziękuję !! Rozdział świetny ! Twój blog jest idealny!
    Jest ciekawy i śmieszny :D
    I nie za słodki, Draco nie zmienia się z wrednego Ślizgona na słodkiego romantyka z rozdziału na rozdział, tylko dzieje się to stopniowo :D
    Jesteś niesamowita !! Z niecierpliwością czekam na 2 sierpnia
    Wieczna optymistka

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, chyba najlepszy jaki do tej pory się ukazał :) Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału i miniaturki
    Czarnooka

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdzial! Zadziwia mnie ten słodki Draco, jakoś szybko po ostrej kłótni łazi za Hermioną... :) Ale podoba mi się to co piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, że sama rwę sobie włosy z głowy, których i tak dużo nie mam, za tę końcówkę. Jest dziwna i nie ukrywam, że kompletnie nie pasuje do klimatu utrzymanego w rozdziale. Dobrze, że nie tylko ja widzę, że coś tu jest nie tak ;)

      Usuń
  9. Trafiłam na bloga przypadkiem szukając jakiegoś lekkiego opowiadania, które nie załamie mnie ilością błędów językowych i ortograficznych. Historia bardzo mi się podoba, pochłonęłam wszystko w jeden dzień. Gratuluję wytrwałości w pisaniu - rok to dużo. Gratuluję także dostania się na studia, z autopsji wiem jakie to super uczucie. Czekam z niecierpliwością na więcej! Z ciekawości zapytam, jakie miasto wybrałaś? :)
    ~Kinga

    OdpowiedzUsuń
  10. Może u mnie nie ma wielkich błędów, ale zdarzają się niestety ;) Cieszę się, że historia przypadła Ci do gustu. Mam nadzieję, że zostaniesz z blogiem na dłużej. Ze studiami miałam problem, gdyż jestem z Wrocławia, a celowałam w Uniwersytet Warszawski. Kiedy się udało zarówno w rodzinnym mieście, jak i w stolicy skakałam że szczęścia. Kocham Warszawę, bo spędzam w niej dużo wolnego czasu, ale coś mi mówiło, że powinnam zostać we Wrocławiu. Nie żałuję wyboru i 1 października rozpocznę swój pierwszy rok akademicki na Uniwersytecie Wrocławskim na kierunku filologia hiszpańska :)

    Realistka

    OdpowiedzUsuń
  11. Mój drugi ulubion rozdział. :D Przyznam, że z każdym rozdziałem piszesz coraz lepiej!
    Kilka razy wybuchłam śmiechem. Bardzo pozytywny rozdział, dużo Dramione, ogółem super. <3

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział. Fajnie że zaczęli się wreszcie dogadywać (Draco z Hermioną) Nie jest ono za słodkie i to mi się najbardziej podoba :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Spotkanie w kawiarni bardzo udane. Żadne nie uciekło, obyło się bez większych awantur, podsumowując bajka <3 Niestety jak widać nie może być zbyt pięknie. Mam nadzieję, że Draconowi nie stało się nic poważnego. Niech się Hermiona trochę o niego pomartwi, ale lepiej żeby szybko się pozbierał. Oczywiście nie muszę mówić, że rozdział jest genialny i już się nie mogę doczekać następnego.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Spotkanie w kawiarni bardzo udane. Żadne nie uciekło, obyło się bez większych awantur, podsumowując bajka <3 Niestety jak widać nie może być zbyt pięknie. Mam nadzieję, że Draconowi nie stało się nic poważnego. Niech się Hermiona trochę o niego pomartwi, ale lepiej żeby szybko się pozbierał. Oczywiście nie muszę mówić, że rozdział jest genialny i już się nie mogę doczekać następnego.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Spotkanie w kawiarni bardzo udane. Żadne nie uciekło, obyło się bez większych awantur, podsumowując bajka <3 Niestety jak widać nie może być zbyt pięknie. Mam nadzieję, że Draconowi nie stało się nic poważnego. Niech się Hermiona trochę o niego pomartwi, ale lepiej żeby szybko się pozbierał. Oczywiście nie muszę mówić, że rozdział jest genialny i już się nie mogę doczekać następnego.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej! Przeczytałam twojego bloga w dwa dni. Niesamowicie mnie wciągnął dlatego mam zamiar go śledzić. Jest naprawde cudowny i aż brak mi słów, żeby go opisać... Z niecierpliwością czekam na obiecaną miniaturkę i kolejny rozdział.
    Nowa czytelniczka
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy kolejny rozdział? Kocham Too!! Piszesz świetnie. Pozdrawiam i życze weny.

    OdpowiedzUsuń
  18. Na twój blog wpadłam jakiś tydzień temu, przypadkiem,bodajże przez spam na jakimś blogu. Szczerze mówiąc zaczęłam go czytać z nudów. Wyjechałam na wakacje i zepsuła się pogoda więc trzeba było sobie umilić czas. Musze przyznać że czytałam już mnóstwo blogów i sporo wrednych komentarzy jest moją robotą. Aczkolwiek ta historia zbudziła moje zainteresowanie od samego początku. To nie jest jedna z tych oklepanych historii gdzie Malfoy zupełnie się zmienia, zakochuje się w Hermionie i jest dla niej miły, a ona rzuca się Draconowi w ramiona. Historia wciąga mnie z rozdziału na rozdział coraz bardziej. Mam nadzieje że będziesz dalej tak ciekawie pisać i nie wpadniesz na pomysł zawieszenia bloga. Życzę ci dużo weny i pomysłów. 😍😚❤

    Ta, której imienia nie wolno wymawiać

    OdpowiedzUsuń