Rozdział 21 przed Wami, ale nie byłabym sobą, gdybym dostarczyła Wam tylko i wyłącznie powodów do radości. Wiadomości nie są smutne, są wręcz przygnębiające i ponure, jednak pojawia się w nich iskierka szczęścia. Otóż miesiąc kwiecień wraz z miesiącem majem będzie okresem suchości, co oznacza brak nowych rozdziałów aż do 7 czerwca. Jest mi z tego powodu przykro, ale nawet dodawanie nowych notek przy natłoku zajęć przygotowujących do matury stało się kłopotliwe, co widać z resztą po ostatnim rozdziale, który nie był zedytowany.
Mówiłam o iskierce szczęścia... Otóż za tydzień, 5 kwietnia, wstawię ostatni rozdział, który udało mi się napisać i leży na dysku w moim laptopie. Po tym dniu pożegnamy się na dwa miesiące i niestety, ale zdania nie mogę zmienić, choćbym nie wiem jak bardzo chciała. Mam nadzieję, że nie zapomnicie jednak o mnie i o blogu, i że będziecie trzymać kciuki aż do bólu, gdy przyjdzie mi się mierzyć z egzaminami maturalnymi.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i nie linczujcie za bardzo w komentarzach,
Realistka
* * * * *
Hermiona stała na środku salonu
Malfoy’a kurczowo przyciskając do swojej piersi czarnego szczeniaczka. Chciała
móc powiedzieć, że mieszkanie było paskudne, że walały się po nim puszki po
piwie, czy też butelki po ognistej, a w każdym kącie leżały skarpetki i majtki
mężczyzny. Niczego jednak takiego nie dostrzegła, a Malfoy jak na faceta miał
wyjątkowo dobry gust, jeśli chodziło o wystrój mieszkania. Było nowoczesne i
bardzo zadbane. Drewniane podłogi wprost lśniły czystością i kasztanowłosą aż
głowa rozbolała na myśl, ile taki skromny domek musiał go kosztować. Ale czego
się można spodziewać po najbardziej rozpieszczonym i jedynym synu latorośli
Malfoy’ów? Z pewnością nie skromności, ot co. Hermiona rozejrzała się kolejny
raz wokół siebie i nie zauważyła, że blondyn stał oparty o framugę i przyglądał
jej się z rozbawionym wyrazem twarzy. Zwróciła na niego uwagę dopiero, gdy do
jej uszu doleciał jego głos.
- Czyżby spodobało ci się moje
mieszkanie, Granger? – Kasztanowłosa odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła
kpiąco. Malfoy w tym czasie zdążył ściągnąć swój płaszcz i czekał aż ona
również ściągnie z siebie swój. Jednak Hermiona była zbyt pochłonięta
oględzinami domu i nie zauważyła, że mężczyzna stanął tuż obok niej. Jej wzrok
był utkwiony w dużym kominku umieszczonym na lewej ścianie salonu, a który
wprost zachwycał swoim kunsztownym wykonaniem.
- Ściągniesz ten płaszcz w końcu czy
nie? Nie będę robił za twój prywatny wieszak. – Hermiona ocknęła się z letargu,
ale zamiast spojrzeć na Malfoy’a jej wzrok padł na malucha, którego trzymała
wciąż w swoich rękach. Zwierzę nieco się uspokoiło, ale jego drobnym ciałem
wciąż targały pojedyncze dreszcze. Draco delikatnie wyciągnął szczeniaka z rąk
kobiety i wywrócił przy tym swoimi oczami. Dopiero teraz kasztanowłosa
spojrzała w jego szare tęczówki i z niewiadomej przyczyny zarumieniła się
lekko. Odwróciła nerwowo swoją głowę i zakaszlała, cofając się nieco od
blondyna.
- Trzeba go wykapać i nakarmić.
Poradzisz z tym sobie mam nadzieję?
- Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że już wychodzisz? Może herbaty się chociaż napijesz? – Hermiona aż
zamrugała z niedowierzaniem oczami. Czy ten zakochany w sobie po uszy dupek
właśnie zaproponował jej herbatę? Nie, ona musiała mieć jakieś omamy słuchowe.
Ostatnio słyszy od Malfoy’a dziwne rzeczy, o które nawet w najśmielszych snach
by go nie podejrzewała. To nie może być ta sama tleniona fretka, którą znała ze
szkoły. Być może Blaise nieco uszkodził Malfoy’owi mózg, gdy się pobili na
urodzinach Pan? A może to skutki nerwicy, na którą cierpi blondyn? W każdym bądź
razie zachowywał się jak nie on i to przerażało, a jednocześnie ciekawiło pannę
Granger.
- Z tobą? Herbaty? Zapomnij! – Draco
rozszerzył oczy ze zdziwienia. Nie spodziewał się takiej reakcji po byłej
Gryfonce. Albo inaczej, spodziewał się nieco kulturalniejszej odmowy z jej
strony.
- Dlaczego? Moje towarzystwo jest aż
tak odstręczające?
- Bo to jest po prostu dziwne. Ja z
tobą, popijająca herbatkę i żartująca na różne tematy. O nie, co to, to nie.
Wybacz Malfoy, ale my się do takich rzeczy po prostu nie nadajemy. Nie
wspólnie. – Draco wzruszył swoimi ramionami i próbował udawać, że nie obchodzi
go to, co przed chwilą powiedziała kobieta. Był wyjątkowo dobrym aktorem, ale
dzisiejszego dnia miał wrażenie, że jego umiejętności spadły do zera. Jeśli nie
umiał przekonać samego siebie, że wypowiedź kasztanowłosej nie przejęła go, to
jak miał przekonać ją do tego? Wbił wzrok w szczeniaka, którego trzymał na
swoich rękach i pogłaskał go delikatnie po grzbiecie. Zwierzę poruszyło się
nieco i wyciągnęło swój łepek w kierunku jego twarzy. Oczka nadal miał
zamknięte, ale przynajmniej nie trząsł się już jak osika.
- Trzeba mu nadać jakieś imię. –
Hermiona kolejny raz zamrugała swoimi oczami i pokręciła z politowaniem głową.
Miała wrażenie, że blondyn kompletnie zignorował to, co przed chwilą do niego
powiedziała. Jednak nie miała siły, aby się z nim przekomarzać i jedyne co
mogła zrobić to ściągnąć swój płaszcz i szalik i zostać u niego na tej
przeklętej herbacie. Malfoy widząc, że zmiana tematu przyniosła lepsze efekty
niż przekonywanie Granger do własnych racji uśmiechnął się delikatnie i
spojrzał w jej bursztynowe tęczówki. Lubił ich barwę, choć niechętnie się do
tego przyznawał. Panna Granger powinna być mu obojętna, a on z każdym kolejnym
dniem znajduje w niej nowe szczegóły, które nie pozwalają mu spać po nocach.
Zapach konwalii, bursztynowe oczy, słodki uśmiech i czarujące rumieńce,
wszystko to śniło mu się od felernego przyjęcia i rozmowy na balkonie. I nie
umiał ukryć faktu, że takie sny zaczęły mu się podobać.
- Najpierw to trzeba go umyć i
nakarmić, imieniem będziesz się martwił potem. Gdzie mam odstawić płaszcz, żeby
nie uwalić ci niczego szlamem? – Draco poczuł mocne ściśnięcie w żołądku na
dźwięk ostatniego słowa. Miał ochotę dobitnie dać Granger do zrozumienia, co na
ten temat myśli, ale w ostatniej chwili się pohamował i nieco uspokoił.
- Daj już spokój Granger z tym
szlamem. Gdybym był aż tak przewrażliwiony nie zaprosiłbym cię do mnie do domu.
A płaszcz odwieś w garderobie, jest zaraz przy frontowych drzwiach. – Panna
Granger kolejny raz dzisiejszego dnia musiała zamrugać parę razy swoimi oczami.
Może jej się to po prostu śni? To jak zachowuje się w stosunku do niej Malfoy
jest wprost absurdalne i nie powinno mieć w ogóle racji bytu. Ale skoro on zachowuje
się jakby postradał zmysły to co jej szkodzi być dla niego miłą? Z tą myślą
Hermiona opuściła salon i udała się do przedsionka, w którym znajdowała się
garderoba mężczyzny. Nie była zbyt duża, ale wystarczająca, żeby zmieścić co
najmniej dwadzieścia kurtek czy też płaszczy. Odwiesiła swoją odzież na jeden z
wieszaków i powoli skierowała swoje kroki w kierunku salonu, w którym zostawiła
Malfoy’a. Blondyna jednak w nim nie było, więc kasztanowłosa przeszła do
kuchni, ale w niej również nie było śladu po gospodarzu. Wzruszyła ramionami i
gdy miała usiąść na jednym z krzeseł do jej uszu doleciał szum wody. Kierowana
dźwiękiem wyszła z kuchni i po chwili znalazła się w dużej łazience, na widok
której aż oniemiała z wrażenia. Była urządzona równie gustownie co reszta
mieszkania. Utrzymana w odcieniach szarości i czerni. W rogu stał pokaźnych
rozmiarów oszklony prysznic, a po jej prawej stronie znajdowała się duża umywalka
wmurowana w czarny granit. Nad nią wisiało równie duże lustro, a po jego bokach
zostały umieszczone lampki, które tworzyły wokół niego jasną aureolę ze
światła. Tak, z pewnością Malfoy nie wydał na to mieszkanie małych pieniędzy.
Draco w tym czasie kończył napełniać umywalkę ciepłą wodą i delikatnie włożył
do niej czarnego szczeniaka. Zwierzak przestraszył się pierwszego kontaktu z
wodą i zaczął się wyrywać, ochlapując przy tym blondyna. Mężczyzna jednak
pogłaskał psa po grzbiecie i brzuchu i przytulił na moment do swojej klatki
piersiowej. Hermionie odebrało mowę z wrażenia na ten widok. Jeszcze nigdy nie
widziała aż tak czułego Malfoy’a i z pewnością długo ten widok się nie
powtórzy. Podeszła do niego i pomału zaczęła kierować jego dłonie ze
szczeniakiem z powrotem w kierunku wody. Zwierzę tym razem nie zareagowało tak
gwałtownie, ale nadal nie było oswojone z sytuacją i od czasu do czasu wciąż
się wierciło. Panna Granger poczuła przyjemny dreszcz po dotknięciu dłoni
mężczyzny. Draco z resztą również i nie krył faktu, że było to wyjątkowo
przyjemne doznanie. Hermiona uśmiechnęła się do niego ciepło i zaczęła
przemywać sierść szczeniaka, którego trzymał Malfoy.
- Musisz to robić delikatnie i tak,
żeby nie naleciało mu do ślepek. Jest mały i nie wie co to woda. W ten sposób. –
Kobieta powoli i niemalże z namaszczeniem przesuwała swoją dłonią po sierści
zwierzęcia, zahaczając co raz o palce blondyna. Draco przyglądał się temu z
zaciekawieniem i obracał szczeniaka do odpowiedniej pozycji, aby dziewczyna
mogła bez trudu go umyć. Gdy maluch był już czysty mężczyzna wyciągnął go z
wody i położył na puchowym ręczniku, a następnie bardzo delikatnie zaczął go
wycierać. Zwierzę skamlało od czasu do czasu, ale jego oczy były już szeroko
otwarte i z wielkim zaciekawieniem przyglądał się poczynaniu dwójki ludzi. Malfoy
uśmiechnął się szeroko i gdy skończył wycierać malucha wziął go na ręce i
spojrzał w jego malutkie czarne ślepka. Na ustach Hermiony również mimo woli
pojawił się szczery i ciepły uśmiech. Przyglądała się poczynaniom blondyna i
własnym oczom nie mogła uwierzyć, że Malfoy z taką czułością obchodzi się z tym
biednym zwierzęciem.
- Lubi cię. To jakaś nowość. –
Kasztanowłosa zaśmiała się cicho i pogłaskała szczeniaka po czarnym łepku. Jego
sierść pod wpływem odbytej higieny błyszczała się w świetle lamp łazienkowych.
Wyglądał wprost uroczo i kobieta nie mogła uwierzyć, że ktoś był na tyle
pozbawiony serca, że porzucił go w worku na takim zimnie i to jeszcze na
cmentarzu.
- Ludzie jednak są okrutni. Nawet ty,
Malfoy okazałeś mu większe serce niż jego właściciel. – Draco spojrzał z
zaciekawieniem w bursztynowe oczy rozmówczyni i obdarzył ją delikatnym
uśmiechem. Jego samoocena w tym momencie stała na najwyższym z możliwych
poziomów.
- Proszę, proszę. Czyli panna
wszechwiedząca jednak uważa, że mam serce?
- Przepełnione bezgraniczną miłością
do samego siebie, ale tak, masz serce Malfoy.
- Wzruszyłem się. – Blondyn
teatralnie otarł oczy wierzchem dłoni i pociągnął nosem, jakby rzeczywiście
miał się rozpłakać. Hermiona przewróciła swoimi oczami i skrzyżowała ręce na
piersiach, wpatrując się z politowaniem z mężczyznę.
- Trzeba go nakarmić i położyć w
jakieś ciepłe miejsce. – Zwierzak spoglądał z zaciekawieniem raz na kobietę,
raz na mężczyznę i mrugał swoimi ledwo otworzonymi oczkami. Były ciemne niczym
gorzka czekolada i przywodziły blondynowi na myśl pannę Granger. Super, jeszcze ten mały wypłosz będzie mi
przypominał o kujonicy hogwardzkiej… Malfoy przytaknął kasztanowłosej i
udał się powolnym krokiem do kuchni, gdzie wyciągnął na blat kuchenny mleko i
zaczął je podgrzewać. Hermiona usiadł na jednym z krzeseł i założyła nogę na
nogę, a po chwili w jej rękach znalazł się mały piesek, wręczony przez
Malfoy’a. Kobieta przewróciła go na grzbiet i zaczęła głaskać po brzuchu.
Maluchowi widać podobały się poczynania kobiety, gdyż zamknął swoje oczy i
wyciągał się w jej kierunku. Draco kolejny raz dzisiejszego dnia uśmiechnął się
na ten widok.
- Uważaj, bo się za bardzo
przyzwyczaisz do niego Granger. – Jednak Hermiona w ogóle nie zwróciła na
mężczyznę uwagi, a nadal była zajęta maluchem na swoich kolanach. Draco
wywrócił swoimi szarymi oczami i przelał wystarczająco ciepłe mleko do
wyczarowanej butelki dla dzieci ze smoczkiem. Podał ją Hermionie, która pomału
zaczęła karmić nią szczeniaka. Maluch początkowo nie chciał jeść, ale w krótkim
czasie oswoił się z gumową końcówką i ssał z niej ciepłe mleko. Mężczyzna
usiadł na krześle obok panny Granger i przyglądał się jej poczynaniom. Kobieta
naprawdę kochała wszystko co żywe i przez myśl mu nie chciało przejść, jak
mocno przeżywała stratę syna. Po tym, co zobaczył nie był w stanie nawet w
jednej tysięcznej wyobrazić sobie bólu kasztanowłosej, gdy na jej rękach
umierało jedyne i ukochane dziecko. A on zachował się wobec niej jak skończona
świnia pozbawiona wszelkich uczuć.
- Przepraszam Granger. – Draco nie
czuł przerażenia wypowiedzianymi słowami, a wręcz przeciwnie. Czuł jakby ulgę,
że zdobył się na nie. Wiedział, że nie sprawi to, iż kasztanowłosa mu wybaczy
jego ostatnie zachowanie, ale czuł potrzebę przeproszenia jej. Panna Granger
natomiast spojrzała na mężczyznę zszokowanym wzrokiem i wprost zaniemówiła na
dźwięk słów wypowiedzianych przez blondyna.
- Że co proszę? Malfoy, czy ty aby
na pewno dobrze się czujesz?
- Znakomicie. I nie rżnij głupa,
powiedziałem, że cię przepraszam. Przepraszam za moje zachowanie i za to, że
ubliżałem ci z powodu śmierci Frederica. – Hermiona odwróciła swoją głowę, aby
nie musieć patrzeć na Dracona. Było jej wtedy znacznie łatwiej, bo nie widziała
żalu w jego oczach, do którego w ogóle nie była przyzwyczajona. Przymknęła
lekko swoje oczy i niemalże od razu zamajaczył jej obraz małego dziecka, które
kurczowo próbowało złapać oddech drgając na całym ciele, a ona nie mogła
niczego zrobić poza zawołaniem pielęgniarki. Zamknęła mocniej oczy odstawiając
plastikową butelkę na stół i głaszcząc szczeniaka po brzuchu. Te koszmary
nawiedzały ją niemalże cały czas. Wciąż czuła ciężar ciała Frederica na swoich
rękach. A przecież był taki maleńki i delikatny, wydawało się, że nie waży
więcej niż piórko. Tymczasem po jego śmierci jego drobne ciałko przypominało
tonowy głaz. Nawet teraz miała wrażenie, że jej dłonie zostają zmiażdżone przez
ten ciężar. Kobieta otworzyła szeroko swoje oczy i odwróciła gwałtownie głowę w
kierunku Malfoy’a, który teraz trzymał ją za ramię i wpatrywał się w jej
przerażoną twarz. Poczuła jak jej dolna warga opada lekko w dół i zaczyna
drżeć, podobnie jak ręce, w których wciąż trzymała czarnego szczeniaka.
- Nigdy tego nie zrozumiesz Malfoy.
Nigdy nie zrozumiesz jaką wartość może mieć ludzkie życie, a tym bardziej
własnego dziecka. Nie oczekiwałam i nie oczekuję twojego współczucia, nigdy nie
ośmieliłabym prosić cię o nie.
- To nie jest współczucie Granger.
Nie mam pojęcia jak się czułaś, bo nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem, ale
to nie zmienia faktu, że zachowałem się wobec ciebie po prostu podle. – Draco
starał się mówić to co siedziało mu w głowie. Nie mógł już dłużej znieść myśli
o tym, że zranił Granger jeszcze bardziej niż w trakcie siedmiu lat szkoły. To,
jak się wobec niej zachował w trakcie ich pierwszego spotkania po latach
świadczyło jedynie o jego braku dojrzałości i zdolności do racjonalnego
myślenia. Nie przejmował się niczym, dla
niego ta kobieta nie miała żadnej wartości, ale pod wpływem wydarzeń z
ostatnich dni zrozumiał swoje postępowanie i fakt, że był po prostu skończonym
skurwysynem. Nie mógł patrzeć w jej piękne bursztynowe oczy, które z sekundy na
sekundę zaczęły napełniać się łzami. Czuł jak coś w nim pęka, jakby jego
wewnętrzny egoista odchodził w odległe odmęty jego duszy. Wstał z zajmowanego
miejsca, zabrał z kolan kasztanowłosej szczeniaka kładąc go na stole, a
następnie podniósł ją i mocno przytulił, pozwalając jednocześnie na wybuch
płaczu. Hermiona wtuliła się w niego mocząc jego koszulę i trzęsąc się na całym
ciele. Spokojne kołysanie nią przez blondyna przy jednoczesnym głaskaniu po
plecach pozwoliło jej nieco się uspokoić, ale nie na tyle, aby mogła oderwać
się od niego. Z oczu wciąż leciały jej słone i duże krople łez. Draco nie
rozumiał co go pchnęło do przytulenia dziewczyny. Owszem, czuł się wobec niej
podle, ale to nie znaczyło, że musiał od razu wyskakiwać do niej z ramionami. Być
może to wrodzona bezsilność przy płaczącej kobiecie? Nigdy nie potrafił się w
takich sytuacjach zachować. Zazwyczaj stał z boku i czekał, aż napad płaczu po
prostu minie. Nie było zbyt wiele takich okoliczności, może ze dwie czy trzy,
ewentualnie cztery, ale nigdy nie zdarzyło mu się jeszcze przytulić żadnej
kobiety, aby ją pocieszyć. To był pierwszy raz, tak jakby odruch wewnętrzny nim
pokierował, bo wiedział, że to może pomóc uspokoić się kasztanowłosej. I
rzeczywiście, drżenie zaczynało pomału ustawać, a Hermiona nie wylewała już
hektolitrów łez na jego koszulę, a jedynie pojedyncze krople wychodziły spod
jej powiek. Oddech jednak wciąż miała płytki i nierówny, a Draco zauważył, że
dziewczyna tak samo jak on nie za bardzo ma ochotę wyswobodzić się z jego
ramion. Całej tej sytuacji przyglądał się siedzący na stole mały piesek z
utkwionymi w ich dwójkę czarnymi ślepkami i łepkiem skrzywionym delikatnie w
prawą stronę. Blondyn uśmiechnął się do niego, jednak nadal nie wypuścił
kobiety ze swoich objęć.
- Widziałaś? Gapi się na nas. –
Hermiona przekręciła się delikatnie w ramionach Malfoy’a i spojrzała na
szczeniaka, pozwalając jednocześnie wypłynąć na jej usta ciepłemu uśmiechowi.
- Jak chcesz go nazwać? – Panna
Granger dopiero teraz uświadomiła sobie w jakiej niekomfortowej sytuacji się
znalazła. Rozbeczała się przy Malfoy’u, który przytulił ją z niewiadomych
przyczyn, a ona przykleiła się do niego niczym magnes do lodówki i nadal trwali
w tej pozycji, która nie powinna nigdy mieć miejsca. Zakłopotana założyła
kosmyk swoich włosów za ucho i odsunęła się od Dracona, który wydawał się być
niepocieszony jej poczynaniami.
- Zostanie z tobą, więc to zależy od
ciebie. – Kasztanowłosa próbowała unikać przeszywającego ją wzroku blondyna,
ale nie potrafiła uciec przed szarością jego tęczówek. Przyciągały ją i wabiły
swoim nienaturalnym kolorem. Widziała w nich całą gamę emocji, o które nigdy w
życiu nie posądziłaby Malfoy’a. A do tego były tak ciepłe, jakby w oczach miał
płynne srebro, a nie hartowaną stal. Podobały jej się takie oczy u mężczyzny, a
zwłaszcza u tego mężczyzny.
- Czyli zdajesz się na moją inwencję
twórczą Granger?
- W zupełności. – Hermiona przytaknęła
głową i obserwowała jak Malfoy bierze szczeniaka na ręce i wpatruje się w jego
ciemne ślepka. Po chwili uśmiechnął się szeroko i przeniósł swoje oczy na twarz
kasztanowłosej.
- W takim razie nazwiemy cię Dulce.
– Panna Granger nie kryła swojego zdziwienia wyborem Malfoy’a i musiała przyznać,
że kompletnie nie wiedziała, skąd w jego głowie taki pomysł i przede wszystkim,
co owa nazwa oznacza.
- Jak? Dulce? – Draco zaśmiał się na
dźwięk niepoprawnie wymówionego przez kobietę słowa.
- Dulce. W hiszpańskim literę ,,c”
wymawiasz poprzez delikatne syczenie, umieszczasz końcówkę języka między zębami
nie przygryzając jej, tylko tak jakbyś chciała syczeć jak wąż.
- Więc to po hiszpańsku? Co to
znaczy?
- Słodki. Ma takie śliczne ślepia,
że jest po prostu słodki. Nic lepszego nie przyjdzie mi do głowy, wybacz
Granger. – Hermiona uśmiechnęła się promiennie i podeszła bliżej do mężczyzny.
Spodobało jej się imię wybrane przez blondyna, choć niezbyt chętnie musiała się
do tego przyznać.
- Dulce. Brzmi całkiem dobrze, mnie
się podoba. – Panna Granger jeszcze raz spróbowała wymówić imię szczeniaka. Tym
razem miała wrażenie, że poszło jej dużo lepiej, co stojący obok niej Malfoy
skwitował serdecznym uśmiechem.
- Teraz lepiej. Szybko się uczysz
Granger.
- Chyba cię to nie dziwi Malfoy? Ja
wszystkiego szybko się uczę.
- Ale języki nie są twoją mocną
stroną. – Blondyn uśmiechnął się złośliwie, a kasztanowłosa zrobiła urażoną
minę. Skrzyżowała swoje ręce na piersiach i wystawiła w stronę mężczyzny język.
Draco uniósł sugestywnie brwi i zaśmiał się. Hermiona miała w sobie tyle gracji
i wdzięku, że nawet jak pokazywała mu język wyglądała po prostu uroczo. Nagle w
głowie blondyna odezwał się złośliwy głos: stajesz się sentymentalny, ona jest
nic nie warta, nawet jeśli jest ładną dupą z twarzy. Malfoy starał się być
głuchy na uwagi swojego wewnętrznego egoisty, ale jego głos obijał mu się o
ściany głowy i zdawał się przybierać na sile. ,,Przemądrzała i impertynencka,
po prostu szlama. Od kiedy zacząłeś lubować się w brudno krwistych?”. Mężczyzna
miał ochotę krzyknąć, aby głos zamknął się, ale w ostatniej chwili ocknął się,
że to wszystko dzieje się w jego głowie. Spojrzał w bursztynowe tęczówki
kobiety i poczuł, że nie może wymówić ani jednego słowa. Przełknął z trudem
ślinę, ale w niczym mu to nie pomogło. Hermiona tym czasem podeszła do niego
nieco bliżej i pomachała mu ręką przed oczami.
- Halo? Malfoy? Masz błąd systemu? –
Jednak mężczyzna nie odpowiedział, a jedynie nadal wpatrywał się w nią z uporem
maniaka. Miał ochotę rzucić się na nią tu i teraz, ale ostatkami sił
powstrzymywał się przed tym, głównie z dwóch powodów. Pierwszy był taki, że
jeśli to zrobi, to Granger rzuci w niego jakąś paskudną klątwą i zostanie
pewnie wykastrowany. Drugi zaś to fakt, iż zabraniał mu tego jego kodeks
moralny. Ta kobieta może i była piękna, ale stanowczo nie powinna mieć wstępu
do jego życia. Przy niej działy się z nim dziwne rzeczy, takie, których
zupełnie nie był w stanie zrozumieć, a co najgorsze w ogóle nie pasowały do
jego osoby. Musi pozbyć się jej z głowy jak najszybciej, inaczej oszaleje pod
wpływem nadmiernego pożądania. Ale jak ma o niej zapomnieć, jeśli ma tak
cudowny uśmiech i na dodatek jej słodki konwaliowy zapach aż mąci mu w głowie?
- Znowu to robisz Granger. –
Hermiona spojrzała z niezrozumieniem na delikatnie uśmiechającego się blondyna.
- Co znowu robię? – Malfoy przysunął
się do niej jeszcze bliżej, tak że stykali się ze sobą niemal ciałami.
Kasztanowłosa instynktownie zaczęła przeczuwać zagrożenie i odsunęła się od
mężczyzny. Draco patrzył na nią tak jak podczas ich rozmowy na balkonie, a
konkretnie na samym jej końcu. Miał ciepłe oczy, w których dało się dostrzec
małe błyszczące punkty. I właśnie w tym tkwił problem. Pod wpływem tych
punkcików kobieta czuła, że jej puls znacznie przyspiesza i temperatura jej
ciała wzrasta o kilka stopni. Bała się tego uczucia, a jeszcze bardziej bała
się tego, że do owego stanu doprowadza ją Malfoy.
- Kokietujesz. – Mężczyzna mówił
powoli, niemalże literował. Jego głos był niski i jakby zachrypnięty, a razem z
przeszywającymi srebrnymi tęczówkami tworzył mieszankę wybuchową, która
doprowadziła Hermionę do napadów duszności. Nie rozumiała co się z nią dzieje,
ale zapragnęła włączyć się do tej dziwnej gry, którą zaczął blondyn.
- Mam przestać? – Podeszła do niego
nieco bliżej, ale Draco miał wrażenie jakby stała wiele mil od niego. Była
jednocześnie tak blisko i tak daleko. Mógł ją do siebie przyciągnąć, mógł wbić
się w jej słodkie malinowe wargi, a potem zaciągnąć do łóżka. Ale nie potrafił.
Nie potrafił tego zrobić z tego faktu, iż wiedział, że zrani ją tym jeszcze
bardziej niż jakby nazwał ją ,,szlamą”. A nie chciał jej krzywdzić kolejny raz.
Jednak mimo wszystko wszedł w grę, którą zaczął, a którą przed chwilą podjęła
kasztanowłosa.
- Powiedziałbym, że tak.
- To tryb przypuszczający. Szanowny
panicz Malfoy nie jest czegoś pewny?
- To raczej ty Granger nie jesteś
pewna, czy chcesz przestać. – Draco patrzył na stojącą przed nim kobietę i nie
mógł opanować perfidnego uśmieszku czającego się na jego ustach. W głębi duszy
cieszył się, że udało mu się doprowadzić Granger do kompletnej dezorientacji,
ale z drugiej wiedział, że będzie tego gorzko żałował, bo kasztanowłosa nie
jest jak wszystkie jego dotychczasowe partnerki i nigdy nie wskoczy mu do
łóżka. Choćby flirtował z nią w najbardziej romantyczny sposób na świecie ona
nadal będzie uważała go za prymitywa. I to go w tym wszystkim najbardziej
bolało.
- Mogę przestać w każdej chwili.
Pytanie tylko, czy ty tego na pewno chcesz.
- Nie. – Hermiona uśmiechnęła się
promiennie, ale za chwilę na jej twarzy pojawiło się przerażenie, bowiem
stojący przy niej Malfoy zaczął przybliżać swoją twarz w jej kierunku. Była
kompletnie zdezorientowana i zapragnęła uciec od niego jak najdalej. Nim
zdążyła się dobrze zastanowić odsunęła się na bezpieczną odległość od
mężczyzny, kręcąc przecząco głową. Draco spoglądał na nią z niezrozumieniem w
oczach, ale gdy dostrzegł jej bladą twarz i oczy przepełnione strachem
zrozumiał, że posunął się stanowczo za daleko.
- Granger ja…
- Nie. Po prostu nie. – W tym
momencie ślad po kasztanowłosej zaginał, gdyż z trzaskiem teleportowała się
prosto do domu Pansy i Harrego, zostawiając osłupiałego Malfoy’a na środku
salonu ze szczeniakiem w rękach. Gdy znalazła się w pokoju gościnnym osunęła
się pod ścianę i schowała twarz między kolanami. Jej ciało całe się trzęsło, a
w gardle czuła narastającą gulę. Nim się zorientowała z jej piersi wydobył się
głośny szloch, a po chwili rozryczała się na dobre. Objęła się ramionami i
pozwoliła łzom skapywać na bluzkę, opierając jednocześnie głowę o ścianę za
nią.
Tymczasem Malfoy wciąż stał w
miejscu, w którym zostawiła go Granger. Miał ochotę sam w siebie rzucić Avadą
za swoje bezmyślne zachowanie. Próbował się tłumaczyć samczą naturą i
instynktem, ale dokładnie wiedział, że są to bujdy na resorach. Owszem, pragnął
tej kasztanowłosej dziewczyny, ale w życiu nie zrobiłby czegoś wbrew jej woli.
Choć zdał sobie z tego sprawę dopiero, gdy w jej bursztynowych oczach dostrzegł
przerażenie i ból. Posunął się za daleko, stanowczo za daleko. Przekroczył
niewidzialną linię, do której nie powinien nigdy dojść. Nie rozumiał od kiedy
ta uparta kobieta zaczęła mieć dla niego jakieś znaczenie. Nie mówił o uczuciu,
to nie miało racji bytu między nimi, ale nie była mu już do końca obojętna.
Przejmował się jej reakcjami, tym co powie, jak się poczuje, a najbardziej nie
chciał doprowadzić jej do płaczu, ani tym bardziej sprawić by cierpiała. Pogratulować Draconie Malfoy’u. Oczy pełne
łez i zniknięcie bez słowa wyjaśnienia zapewne świadczyły o jej bezgranicznej
radości i szczęściu. A jednak skrzywdził ją. Zranił jeszcze bardziej niż
wtedy, gdy nazywał ją szlamą. Draco wzdrygnął się na myśl o ostatnim słowie.
Zachowywał się wobec niej jak gówniarz, a już dawno przestali być dziećmi.
Granger okazała się być ponad to, pokazała, że wydoroślała i nie zamierza się z
nim wyzywać, a on cofnął się w rozwoju i powrócił do bycia krnąbrnym
nastolatkiem rzucającym ,,szlamami” na prawo i lewo. Tak, zaiste bardzo
dojrzałe. Jednak dzisiaj przeszedł samego siebie. Wystarczającym szokiem było
to, że ją przytulił, a on musiał jeszcze bardziej się pogrążyć. Pragnienie
przysłoniło mu racjonalne myślenie, jeśli go w ogóle nie odebrało. Jak mógł
twierdzić, że po krótkim i zapewne nieświadomym z jej strony flircie od tak da
mu się pocałować, a następnie zaciągnąć do łóżka? Granger nie jest pierwszą
lepszą kobietą spotkaną na drodze, aby mógł tak o niej myśleć. Co gorsza, ona
nigdy nie zaufa mu na tyle, żeby móc pozwolić mu na coś więcej. Z resztą oni
inaczej interpretowali to ,,coś więcej”. Dla niego była to niezobowiązująca
znajomość oparta w większości na seksie i nie ingerowaniu w swoje życie
prywatne. Dla kasztanowłosej oznaczało to wspólne życie, dom, w przyszłości
rodzinę, czyli coś, od czego on tak bardzo chciał uciec. Od początku bał się
takiego obrazka, że pierwszą połowę życia zatruwają ci starzy, a drugą żona i
dziecko. On chciał wolności, ona stabilizacji. Dwie zupełnie niespójne rzeczy,
których nie da się w żaden sposób pogodzić. Pozostawała również kwestia uczuciowości
kobiety. Bo czy po straceniu dziecka będzie kiedykolwiek gotowa na kolejny
związek? Draco szczerze w to wątpił. A przynajmniej miał pewność, że nie zaufa
żadnemu mężczyźnie zbyt szybko. Będzie się bała zranienia i przede wszystkim
tego, że powtórzy się najgorszy koszmar, jaki jej dane było do tej pory
przeżyć. Ale mimo tego wszystkiego chciał być przy niej. Chciał móc patrzeć w
jej piękne bursztynowe tęczówki. Jak się do niego śmieją, jak ciskają w niego
gromami, jak zapełniają się łzami, chciał móc oglądać je zawsze. Bez ich
cudownej barwy świat tracił na wartości. Pragnął widzieć jej delikatną twarz,
jej uśmiech, jej mały i lekko zadarty nosek, chciał oglądać ją codziennie,
nawet gdyby nie mógł jej nigdy w życiu dotknąć. Wystarczyło bycie przy niej, a
to w tym momencie było dla niego największą nagrodą. Niestety on jak zwykle
musiał wszystko spartolić. Nie mógł się oprzeć przed dotknięciem jej cudownych
malinowych warg. Chciał je poczuć, dowiedzieć się, czy są tak słodkie i miękkie
jak mu się wydawały. Ale w tej natarczywości i troszczeniu się o samego siebie
nie zauważył, jak bardzo skrzywdził tę kobietę. Bała się go i widział to w jej
oczach. Była przerażona tym co chciał zrobić. Dlatego uciekła przed nim, przed
wszystkim, co chciał dzisiejszego wieczoru zrobić. Uciekła przed bólem, który
nie odstępował jej na krok przed ostatnie dwa lata, a który on chciał jej
ponownie zaserwować. Czy można być jeszcze większym skurwysynem?
Z rozmyślań wyrwało Dracona
skomlenie małego czarnego psiaka, którego wciąż trzymał na rękach. Spojrzał na
niego i w jego ciemne ślepka, które pomału zaczęły opadać w dół. Maluch musiał
być zmęczony, ale miał w sobie na tyle siły, aby skomleć po cichu na jego rękach.
Gdy spojrzał w jego oczy czuł jak żołądek zaczyna mu się skręcać z bólu, a do
gardła podchodzi olbrzymich rozmiarów gula. Tak bardzo ich ciemny kolor
przypominał mu o Granger, że czuł się jeszcze podlej niż do tej pory.
- Będzie z tobą więcej kłopotów niż
by się wydawało. – Maluch ziewnął i zaczął się przytulać do piersi swojego
nowego pana. Na usta Dracona wypłynął niewymuszony uśmiech. Gdy szczenię się w
niego wtuliło miał wrażenie jakby sama kasztanowłosa znajdowała się w jego
ramionach. To było przyjemne uczucie i nawet on nie potrafił temu zaprzeczyć.
Zaniósł malca do swojej sypialni i położył na swoim ulubionym fotelu, kładąc na
nim wcześniej koc. Zwierzę okręciło się jeszcze wokół własnej osi, a po chwili
usnęło zwinięte w kłębek. Malfoy wpatrywał się w tę scenę i nie mógł opanować
uśmiechu szczęścia. Znalezienie tego malca było najlepszą rzeczą, jaka mogła mu
się przytrafić. Z jednej strony będzie mu przypominał o Granger i znacznie
trudniej przyjdzie mu o niej zapomnieć, ale z drugiej będzie miał świadomość,
że cząstka kasztanowłosej jest cały czas przy nim. Pytanie tylko, czy nie
zwariuje z braku posiadania czegoś, a raczej kogoś, kogo tak bardzo pragnie? I
czy nie posunie się zbyt daleko, aby to osiągnąć?
* * * * *
Obudziło go skomlenie przeplatane na
zmianę z czymś na kształt szczekania. Draco obrócił się na plecy i zapalił
listwę lampek ledowych umieszczoną nad łóżkiem. Przetarł zaspane oczy i
próbował zlokalizować źródło nieznośnych hałasów. Pokój był pusty, okno zamknięte,
a na fotelu nie było zostawionego tam przed paroma godzinami Dulce. Zaraz, jak to nie było Dulce? Draco już
miał wyskoczyć łóżka, aby przeszukać wszystkie możliwe zakamarki w sypialni,
ale gdy tylko odsunął kołdrę jego oczom ukazał się czarny piesek z wysoko uniesioną pupą i wesoło merdający
ogonkiem. Blondyn zaśmiał się cicho i pogłaskał zwierzaka po grzbiecie. Maluch
po chwili odwrócił się i chwytał łapkami za jego dłoń, próbując jednocześnie ją
przygryzać. Malfoy nie potrafił powstrzymać ciepłego uśmiechu, który cisnął mu
się na usta. Naprawdę lubił tego urwisa i się do niego przywiązał.
- Wszystko wszystkim, ale w jednym
łóżku to my spać nie będziemy. – Zwierzę szczeknęło niezbyt głośno i wgramoliło
się koślawo na kolana swojego pana. Draco wziął malucha na ręce i wstał z
łóżka, aby ponownie ułożyć go na fotelu, gdzie miał przygotowane miejsce do
spania. Szczenię było niepocieszone i ciemnymi ślepiami wpatrywało się w
Dracona, próbując wymusić na nim zmianę zdania.
- Dulce to jest twoje miejsce, a tam
jest moje. Razem spać nie będziemy, nawet nie ma takiej opcji. – Zwierzę
położyło swój łepek na łapkach zwijając się ponownie w kłębek, ale nadal
wpatrywało się w swojego właściciela z niemą prośbą w oczach. Draco pogłaskał
psa po grzbiecie i wrócił do łóżka, przykrywając się do połowy kołdrą. Od tego
momentu nie mógł zasnąć. Dręczyły go wyrzuty sumienia odnośnie swojego
zachowania w stosunku do panny Granger. Wiedział, że ją skrzywdził posuwając
się stanowczo za daleko. To co wydarzyło się przed paroma godzinami nie powinno
mieć nigdy miejsca. Ta kobieta nie miała prawa znaczyć dla niego więcej niż
wszystkie dotychczasowe panny w jego życiorysie. Tylko, że ona nie była ani
trochę do nich podobna. Wyróżniało ją wszystko, od wyglądu po zachowanie. I co
najważniejsze, jej nie potrafił po prostu przelecieć. Wiedział, jak wiele bólu
by jej tym sprawił. Powinien dziękować Granger za jej opamiętanie, bo gdyby ją
pocałował, a co gorsza doszłoby do innych rzeczy, nie byłby w stanie spojrzeć
sobie samemu w oczy. Tylko to nie było opamiętanie, to było jawne przerażenie,
którego nie zapomni w jej oczach. Strach malujący się na jej twarzy był jeszcze
gorszy od cierpienia. Zdał sobie sprawę, że nawet Granger liczyła na odrobinę
wyrozumiałości z jego strony, a tymczasem on dał jej dowody na to, aby myślała,
że jest skończonym zwyrodnialcem, który chce ją po prostu zaliczyć. Po
dzisiejszych wydarzeniach do Dracona zaczęły dochodzić niepokojące fakty. Po
pierwsze, zaprzepaścił szansę na stworzenie nici porozumienia z ta upartą
Gryfonką. Po drugie, od teraz już zawsze będzie miała o nim opinię mężczyzny,
który wykorzysta każdą chwilę słabości u kobiety, aby zaciągnąć ją do łóżka. A
po trzecie, już nigdy nie pozwoli mu się dotknąć, odezwać z resztą też nie.
Blondyn leżał z rękami za głową
wpatrując się uporczywie w sufit, jakby szukał na nim odpowiedzi na nurtujące
go pytania. Poczuł nagle lekki, prawie niewyczuwalny ciężar na kołdrze, który
systematycznie przesuwał się coraz wyżej. Spojrzał w stronę fotela, ale nie
dostrzegł na nim najmniejszego śladu po szczeniaku. Jego uwagę odwróciło
delikatne ocieranie się zwierzęcia o jego bok. Maluch szukał sobie miejsca w
pościeli, a gdy spostrzegł, że jego pan mu się przygląda natychmiast zaprzestał
swoich poczynań i zaczął wesoło merdać ogonkiem. Draco spoglądał w jego ciemne
ślepka i czuł, jakby ktoś wbijał mu bolesne szpilki w całe ciało. W tych
czekoladowych oczach widział postać kasztanowłosej dziewczyny, którą
potraktował dzisiejszego wieczoru jak damę do towarzystwa na jedną noc. Jeśli
kolejny raz wyrzuci tego małego i bogu ducha winnego szczeniaka na ten fotel,
to nie zmruży oka w trakcie tej nocy. Z tą myślą przesunął się nieco, aby
zwierzę miało więcej miejsca i pogłaskał go po grzbiecie, uśmiechając się
delikatnie.
- A mówiłem, że będą z tobą same
kłopoty. – Dulce ziewnął jeszcze na tyle szeroko na ile pozwalał mu jego mały
pyszczek i ułożył się obok Dracona. Blondyn przyglądał mu się jeszcze przez
moment, po czym zgasił światła i zamknął oczy, licząc na szybkie zaśnięcie. Po
chwili spał jak niemowlę z czarnym szczeniakiem wtulonym w jego rękę.
* * * * *
Hermionę obudziło ciche pukanie w
drzwi do pokoju, w którym spała. W ciągu całej nocy nie położyła się do łóżka.
Gdy jej ciałem przestał targać szloch zasnęła pod ścianą z podkurczonymi
kolanami i obejmując się rękami, jakby próbowała się przed czymś bronić. Bolał
ją cały kręgosłup, a wszystkie mięśnie miała zesztywniałe. Do tego było jej
przeraźliwie zimno, jakby przez całą noc w pokoju były otwarte na oścież okna. Pukanie
ponowiło się, a po chwili ujrzała czarna czuprynę Harrego, który zaglądał do
niej do pokoju. Próbowała uśmiechnąć się do niego, ale zdawała sobie sprawę z
tego, że nie wyglądało to ani trochę szczerze.
- Dzień dobry, Hermiono. Przyszedłem
zapytać czy zjesz z nami śniadanie?
- Dzień dobry, Harry. Oczywiście,
zaraz do was przyjdę. – Kasztanowłosa mówiła cicho i słychać było jej
zachrypnięty głos. Harremu nie spodobało się to za bardzo i podszedł do
przyjaciółki, a następnie usiadł obok niej pod ścianą. Hermiona zapragnęła
pozbyć się go stąd za wszelką cenę. Nie chciała, aby mężczyzna prowadził na
niej przesłuchanie odnośnie jej zachowania. Nie miała w sobie na tyle siły, aby
opowiedzieć mu o wszystkim i nie reagować zbyt emocjonalnie.
- Coś się stało? Jesteś blada i masz
podpuchnięte oczy. – Panna Granger pokręciła przecząco głową i sięgnęła dłonią
do zbolałego karku chcąc go rozmasować. Nie chciała okłamywać przyjaciela, ale
w tym momencie tak było po prostu lepiej. I dla niej, i dla niego. Jednak Harry
był zbyt dobrym obserwatorem, aby nie widzieć, że kasztanowłosa chce go zbyć.
- Może się przeziębiłaś? Masz
dreszcze. – Hermiona nawet nie zauważyła, że zaczęła się trząść. Chciała móc
powiedzieć, że to od zimna i zbyt długim przebywaniu w jednej pozycji, ale
prawda była taka, że miała ochotę znowu się rozpłakać jak małe dziecko. Harry
przyłożył jej rękę do czoła, a kasztanowłosa gwałtownie się od niego odsunęła,
jakby jego dotyk ją parzył. Mężczyzna patrzył na nią z niezrozumieniem
wymalowanym na twarzy, a Hermiona kurczowo próbowała złapać oddech. Czarnowłosy
dostrzegł w jej oczach przerażenie. Być może wieczorem wydarzyło się coś, o
czym jego przyjaciółka boi się mu powiedzieć. W głowie jego myśli pisały
najczarniejsze scenariusze, w które nie chciał uwierzyć.
- Miona, co z tobą jest?
- Nie dotykaj mnie Harry. Proszę,
nie dotykaj mnie. – Kasztanowłosa schowała twarz w dłoniach i pozwoliła łzom
wydostać się z jej oczu. Harry czuł się jak w potrzasku. Nie wiedział, co ma
zrobić, o co pytać, ani czy w ogóle powinien ją o coś pytać. Dziewczyna była
kłębkiem nerwów, bała się jego dotyku, choć wiedziała, że nigdy w życiu nie
zrobiłby jej żadnej krzywdy. Harry postanowił zaryzykować. Przysunął się nieco
bliżej przyjaciółki i dotknął jej ramienia. Kobieta zareagowała natychmiastowo
– wymierzyła mu siarczysty policzek. Gdy pierwszy szok minął mężczyzna
dostrzegł w jej bursztynowych oczach jawny lęk.
- Przepraszam Harry, ja nie... nie
chciałam tego zrobić. Przepraszam cię.
- Spokojnie Hermiono. Powiesz mi, co
się stało? Ktoś zrobił ci krzywdę? – Panna Granger patrzyła się w oczy
przyjaciela i nie mogła opanować łez, które wydostawały jej się z oczu. Jedyne
co mogła w tym momencie zrobić to objąć się rękami, jakby próbowała się przed
czymś bronić.
- Zostaw mnie Harry, proszę. Chcę
być sama.
- Chcesz, ale nie możesz. Miona, co
się dzieje? Przecież ja nie zrobię ci żadnej krzywdy. –
Hermiona spojrzała na przyjaciela i dostrzegła na jego twarzy troskę. Nie
rozumiała swojego zachowania. Przecież to Harry, on nigdy nie posunąłby się do
tego, co wczoraj chciał zrobić Malfoy. Na samo wspomnienie blondyna jej ciałem
ponownie zaczęły targać dreszcze. Wtuliła się w Harrego jak mała dziewczynka i
pozwoliła łzom moczyć jego koszulę. Czuła dotyk przyjaciela na swoich plecach i
jego spokojny głos przy uchu.
- Ciii.. Będzie dobrze. Już Miona,
spokojnie. Uspokój się. Będzie dobrze. – Harry powtarzał zdania jak jakąś
litanię. Nic nie będzie dobrze. Nie mogło. Nie po tym, co miało się wydarzyć
wczorajszego wieczoru.
- Nie Harry, nic nie będzie dobrze.
– Czarnowłosy uniósł delikatnie podbródek przyjaciółki i dostrzegł ból w jej
oczach. Ewidentnie się czegoś bała i była przerażona niczym zwierzę, które
ucieka przed lufą myśliwego. Mężczyzna wiedział, że przyjaciółka jest uparta,
ale jej konsekwentność połączona ze strachem oznaczała jedynie, że nie powie mu
o niczym. Choćby błagał ją na kolanach ona tego nie zrobi. To było coś, o czym
nie potrafiła mu powiedzieć. Została mu ostatnia deska ratunku – legilimencja.
Harry wtargnął do umysłu przyjaciółki i przeszukiwał jej wspomnienia,
zagłębiając się w jej emocje. Tyle, ile było w nich cierpienia nie widział
jeszcze nigdy w swoim życiu. W końcu natknął się na to, czego nieświadomie
szukał. Widział cmentarz, grób, ciemność, a po chwili dostrzegł… Malfoy’a.
Mężczyzna czuł, jak zaczyna narastać w nim wściekłość, ale dalej siedział we
wspomnieniach kasztanowłosej. To co widział przechodziło jego najśmielsze
oczekiwania. Znalezienie jakiegoś szczeniaka, kąpiel i karmienie go w domu
Malfoy’a. Wtedy emocje dziewczyny były wolne od bólu. Czuł wyraźnie jak bardzo
była szczęśliwa i jak bardzo w tym krótkim czasie przywiązała się do
zwierzęcia. Ale najdziwniejsze było to jak Malfoy na nią patrzył. To był wzrok
wolny od nienawiści i pogardy. Czuł ciepło, które rozlewało się w tamtym
momencie po ciele przyjaciółki. Nagle obrazy zaczęły się zmieniać, widział
śmiejącą się Hermionę, uśmiechniętego Malfoy’a, a potem zobaczył coś, co było
jak kubeł zimnej wody na głowę. Flirt. Jawny flirt między tą dwójką, a
najbardziej ze strony blondyna. Gdy zobaczył, jak arystokrata podchodzi coraz
bliżej jego przyjaciółki i nachyla się jednoznacznie w jej kierunku poczuł
jednocześnie natychmiastową zmianę uczuć kasztanowłosej. Radość została
zastąpiona paniką i lękiem, a później czuł głęboki ból. W tym momencie Harry
wyszedł z umysłu kobiety i oparł bezsilnie głowę o ścianę. Nie chciał patrzeć
na to, co wydarzyło się między tą dwójką, nie mógł. Jego umysł przewidywał
najgorsze, co mogło być jednocześnie wytłumaczeniem zachowania przyjaciółki.
Przerażenie, lęk, dreszcze, zamykanie się w sobie, strach przed jakimkolwiek
dotykiem. Wszystko to było jak elementy układanki, która ułożyła mu się w jedną
spójną całość. Hermiona tymczasem wpatrywała się w niego swoimi bursztynowymi
oczami, w których nadal widział strach.
- Zabiję sukinsyna. – Mężczyzna
zerwał się spod ściany i popędził w kierunku przedsionka, gdzie wisiała jego
kurtka. Kasztanowłosa natychmiast ruszyła za nim.
- Harry! – Jednak czarnowłosy jej
nie słuchał. Ubierał w pośpiechu kurtkę i buty, a po chwili z kuchni wyszła
Pansy z małą Lilly uwieszoną na jej szyi.
- Harry? Co się dzieje? – Pani
Potter nie rozumiała całej sytuacji, ale widząc roztrzęsioną Hermionę podejrzewała,
że zachowanie jej męża miało z nią jakiś związek.
- Zabiję tego skurwiela.
- Harry! – Pansy i Hermiona nie
zdążyły jednak zatrzymać mężczyzny, gdyż zniknął z ich pola widzenia,
teleportując się w tylko sobie znany punkt. Kasztanowłosa w duchu modliła się,
aby przyjaciel nie poszedł w miejsce, o którym myślała. Spojrzała na Pan i
osunęła się na drżących nogach pod ścianę.
Kocham! <3
OdpowiedzUsuńTak słodko, uroczo, pozytywnie, że aż się chyba rozpłynę z tego cukru. I przez Ciebie Malfoy zmienił się w Draco... Ech... Niestety taka kolej rzeczy. I zanim popadnę w słowotok, to mam nadzieję, że wszystkie egzaminy pójdą Ci śpiewająco! Brr... Za dużo lukru...
A! Zapomniałabym o Harrym! Jego reakcja mnie powaliła. Teraz pytanie: jak się wytłumaczy Mal... Draco?
Pozdrawiam,
Cassie :)
Świetny rozdział! Już myślałam, że między Herm i Draco coś się wydarzy, ale się pomyliłam. Nie spodziewałam się reakcji Hermiony, jak i Harry'ego. Oby tylko Wybraniec nie zrobił nic złego Malfoyowi! A poza tym, to uwielbiam Dulce'a, jest taki, jak jego imię... słodki! *u* Poczekam tyle, ile będzie trzeba na kolejny rozdział, bo warto ;D Nie zmienia to faktu, że umieram z ciekawości, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czasu,
Qeiko
dramione-i-think-i-love-you.blogspot.com
P.S. Jestem pewna, że maturę zdasz śpiewająco! Połamania mózgu życzę ;)
Nie pisz juz więcej coś typ. "Hermiona tys raz za mrugała oczami bo nie mogła uwierzyć, że Malfoy powiedział jej komplement" albo Hermiona, która nagle wytyka Malfoyowi, że jeszcze się pobrudzi szlamem. To głupie, po co robić z niczego problemy....
OdpowiedzUsuńTak poza tym nie zrozumiałam co takiego Malfoy zrobił. No i czemu ona non stop płacze. Ja wiem, że niby dużo przeszła i nadal pozbierać się nie może ale to spowodu syna płacze a nie innych rzeczy... to bez sensu.
Nie jestem specjalistą w dziedzinie psychologii, ale wiem, jak boli strata kogoś, na kim bardzo zależy. Może nie z autopsji, ale parę razy z miałam styczność z ludźmi, którym życie odebrało najważniejszą dla nich osobę. Płacz to wtedy swoistego rodzaju obrona, a wszystko na dobrą sprawę przypomina o stracie, chociaż nie powinno. Hermiona wciąż płacze, bo chociaż pogodziła się ze stratą dziecka, to boi się kontaktów z mężczyznami, nie chce przechodzić ponownie przez miłość, ciążę, bo obawia się kolejnej utraty i wie, że tego by nie przeżyła drugi raz. Mruganie to objaw zdziwienia, mam w takim razie pisać, że Hermionie opadła szczęka aż do podłogi i oczy wyszły jej na wierzch jak u gumowej, ściskanej zabawki? Wytykają sobie takie błahe rzeczy i często zachowują się jak dzieci, bo oboje bronią się przed uczuciami, a w szczególności uczuciami, które żywią do siebie nawzajem. Myślałam, że z gestów i mowy ciała, które opisałam można bez problemu wyczytać, że Malfoy chciał Hermionę pocałować. Jeśli nie jest to czytelne, to mam nadzieję, że po mojej odpowiedzi stało się to bardziej widoczne.
UsuńPozdrawiam,
Realistka
A ja zgadzam się z anonimem... Kobieta, która boi się kontaktów z mężczyznami,nie pozwala im się przytulać ani dotykać, nie próbuje z nimi flirtować nawet w ramach żartów, nie uśmiecha się do nich, unika męskich spojrzeń...nie udaje się do ich mieszkań nawet pod pretekstem zajmowania się psem...
UsuńReakcja Hermiony na zachowanie Draco jest przesadzona (tak zazwyczaj reagują ofiary gwałtu)... Zresztą cała ta sytuacja została niezwykle wyolbrzymiona... Wystarczyłoby, żeby Hermiona odsunęła się kiedy Malfoy próbował ją pocałować i powiedziała, że musi już wracać do domu... Natomiast Draco powinien raczej zastanawiać się dlaczego w ogóle chciał pocałować Hermionę, a nie roztrząsać jej reakcję...
K.
Po pierwsze, nie napisałam, że nie zgadzam się z opinią anonima. Może język nie jest wyszukany, ale jest to jak najbardziej krytyka konstruktywna, a na takiej zależy mi najbardziej, gdyż daje autorowi możliwość weryfikacji własnych błędów i poprawy ich w następnych tekstach.
UsuńPo drugie, zgadzam się z tym, że sytuacja jest dosyć naciągana i mocno wyolbrzymiona. Jednak jej wytłumaczenie znajdzie się dopiero w kolejnym rozdziale. Pisałam, że Hermiona boi się mężczyzn. Być może źle dobrałam słowa. Boi się tego, co jej kojarzy się z mężczyzną- dom, rodzina, miłość. Nie chce przechodzić przez to jeszcze raz, bo żyje w obawie przed zakończeniem, które ją spotkało.
Ostatnią sprawą jest sam Malfoy. Niestety jego myśli to często moje myśli-nie zastanawia się nad sobą, ale nad drugą osobą w pierwszym momencie. O tym, dlaczego chciał pocałować Hermionę również będzie można się dowiedzieć za tydzień.
Jak widać wszystko rozjaśni przyszły rozdział. Z góry przepraszam, że tak wyszło, ale nie chciałam ładować wszystkiego do jednej notki. Być może był to błąd, ale taka już specyfika tego opowiadania, że większość spraw jest omawiana w kolejnych rozdziałach.
Zapraszam zatem za tydzień i mam nadzieję, że pozostawicie po sobie komentarz, bo powyższe są jak najbardziej pomocne z perspektywy autora.
Napisałaś, że Hermiona tak histerycznie zareagowała na próbę pocałunku Draco, dlatego, że boi się tego co kojarzy jej się z mężczyzną, czyli domu, rodziny, miłości. Wybacz, ale to wyjaśnienie nie do końca mnie przekonuje... Wynika z niego bowiem, że Hermiona postrzega Malfoya jako mężczyznę, z którym mogłaby stworzyć związek... Biorąc pod uwagę ich dotychczasową relację to wydaje się trochę dziwne...Na tym etapie ich znajomości Malfoy powinien być chyba ostatnią osobą, która kojarzy się Hermionie z domem,rodziną i miłością.
UsuńK.
Malfoy to jednak nadal mężczyzna. To, że się kogoś nie znosi wcale nie znaczy, że nie obawia się go jako osobnika ogólnego. Wiem, że brzmi dziwnie, ale już tłumaczę. Hermiona nie postrzega Dracona jako mężczyzny, z którym można stworzyć związek, nie myśli o nim jak o potencjalnym kandydacie na męża, jednak zachowanie Malfoya przypomniało jej o początkach zawierania związku-flirt, dotyk, spojrzenia itp. To z kolei jej kojarzy się z czułością i miłością, co ma przełożenie na ślub i rodzinę. Nie chodziło o wygląd fizyczny, bo pod tym względem Malfoy z pewnością nie kojarzy się Hermionie z domem i rodziną, ale o czynniki zewnętrzne, takie właśnie jak dotyk czy też nieszczęsny pocałunek. Nie wiem, czy takie wyjaśnienie jest do końca jasne, mnie samej ciężko się to objaśniało, a co dopiero wymagać, żeby zrozumiał to ktoś, kto nie siedzi w mojej głowie i nie zna koncepcji dalszej części historii.
Usuń*.* Fantastyczny rozdział! Chyba podoba mi się najbardziej z całego opowiadania. Cieszę się, że za niedługo kolejny tylko szkoda, że będzie później przerwa ;( Matura jest jednak ważniejsza i myślę, że większość to zrozumie :) Pozdrawiam i powodzenia w nauce! :)
OdpowiedzUsuńTo tylko dwa miesiące, jakoś sobie poradzisz bez kilku notek ;) Jeśli usiądę do komputera na dłużej niż 5 minut to odpowiem na Twoje pytania z Libster, ale nic nie obiecuję :)
UsuńPozdrawiam,
Realistka
Merlinie Malfoy, czemu ty nie myślisz? Nie no ja nie wierzę, wszystko szło naprawdę nieźle, a ten w gorącej wodzie kąpany gad wyjeżdża z czymś takim. Przegiął i to na maksa. Jedna normalna rozmowa jeszcze nie znaczy, że Hermiona wpadnie mu w ramiona. Będzie się teraz musiał nasz Draco nieźle postarać, żeby jakoś to naprostować, o ile rzecz jasna nie zginie z rąk Harry'ego, bo to, że mu się dostanie jest bardziej niż pewne. A tak już o całym rozdziale to bardzo mi się podoba. Idealnie ukazałaś punkt widzenia Hermiony i to, co się z nią dzieje. Nie dziwi mnie, że zachowuje się tak, a nie inaczej. Tak na dobą sprawę dopiero, co wróciła do żywych po dwóch latach wegetacji, a teraz na jej głowę spada tyle problemów, mimo iż jeszcze nie uporała się ze starymi. Musi jej być naprawdę ciężko, choć mam nadzieję, że da sobie radę. Musi gdzieś tam znaleźć w sobie na to siłę. Ja w nią wierzę, podobnie jak w Malfoya :)
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Na Merluna świetny! Miedzy Hermioną a Draco jest coraz lepiej tylka ta sytuacja pod koniec... Mam nadzieje że Harry nic nie zrobi Malfoy'owi. Czekam na next a potem do czerwca ;)
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Blog Award.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że bierzesz udział i odpowiesz na pytania, a jeśli nie, to proszę, napisz mi o tym tutaj:
http://polecalnia-dhl.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńJa nie mam zadnych zastżerzeń co do rozdziału moim zdaniej jest moim ulubionym <3 !
OdpowiedzUsuńTrochę zrobiło mi się szkoda Draco... pierwszy raz nie chciał źle a szykuje się niezłe "zamieszanie" z Harrym w roli glownej xd
OdpowiedzUsuńNie chcialabym byc w jego skorze xD