niedziela, 10 sierpnia 2014

Miniaturka I

Przybywam do Was z moją pierwszą w życiu miniaturką. Została ona stworzona podczas minionej nocy i była pewnego rodzaju impulsem. Z góry przepraszam za błędy, które pewnie się w niej pojawiły, mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone :)

I na koniec mam do Was olbrzymią prośbę, abyście nie kopiowali tekstu napisanego kursywą... Ta część tekstu jest dla mnie dosyć ważna i w pewnym sensie osobista, więc będę wdzięczna za uszanowanie mej prośby.

Zapraszam do czytania :)

* * * * *
            Miesiąc maj był wyjątkowo ciepły i pogodny. Uczniowie Hogwartu, gdy tylko mieli wolną chwilę między zajęciami wysypywali się hordami na szkolne błonia w celu złapania odrobiny promieni słonecznych. Wtedy to chłopcy najczęściej wsiadali na miotły i urządzali sobie mini turnieje Quidditcha, a dziewczęta na tyle, ile pozwalały mundurki szkolne i panujące ogólne zasady odkrywały ręce i nogi, aby choć trochę się opalić. Nawet nauczyciele spędzali więcej czasu na świeżym powietrzu, choć nie o wszystkich można to było powiedzieć.
            W czasie gdy większa część szkoły rozciągała swe spragnione słońca ciała na trawach Hogwartu uczniowie Domu Lwa i Węża spędzali drugą godzinę w ciemnych i zimnych lochach, warząc eliksiry i próbując nie stracić punktów od starego zrzędzącego Nietoperza. Severus Snape tańczył niczym baletnica między stołami adeptów magii, ażeby jak tylko dostrzeże choćby najmniejszy błąd wlepić punktu ujemne, a najlepiej gdyby był to dom Gryffindoru. Niestety dzisiejszego dnia jak na złość nikt nie chciał wysadzić swojego kociołka w powietrze, czy chociaż źle pokroić korzonki. W dość nienajlepszym humorze mistrz eliksirów, łopocząc swą czarną peleryną opuścił klasę i zamknął z łoskotem drzwi od swojego gabinetu. Atmosfera momentalnie się rozluźniła, co nie znaczyło, że uczniowie rozmawiali ze sobą chociażby półgłosem. Przy stole Złotej Trójcy panowało ciągłe skupienie, głównie za sprawą Hermiony Granger, która nie chciała narażać się na złośliwe komentarze Snape’a i tracić punkty z błahego powodu.  Jednak jej towarzysze nie podzielali tak wielkiego oddania się lekcji.
            - Myślałem, że już nigdy stąd nie wyleci. – Ron rozwalił się wygodnie na swoim krześle, zakładając ręce za głowę. Hermiona próbowała nie zwracać na niego uwagi w skupieniu wrzucała odpowiednie ingrediencje do kociołka.
            - Nie ciesz się zbyt szybko. Zrobi rundkę po jaskini i zaraz znowu wyląduje w sali, wcześniej kołując nad naszym stołem. – Harry nie podzielał optymizmu swojego przyjaciela, ale nie za bardzo miał również ochotę babrać się w krojenie w drobną kosteczkę kolejnego korzonka. Jeśli zaś chodziło o odmierzanie składników wolał zostawić to w rękach przyjaciółki.
            - Nie ma się do czego przyczepić dopóki jest z nami Miona. – Niestety kasztanowłosa nawet nie zareagowała na wzmiankę o sobie i dalej w skupieniu mieszała zawartość kociołka. Musiała dodać jeszcze tylko kilka kropel z ciemiernika czarnego i wywar powinien zacząć wydzielać kłęby srebrnej pary. Dziewczyna była tak zaabsorbowana odmierzaniem kolejnych składników, że kompletnie nie zwróciła uwagi na parę stalowoszarych tęczówek wlepionych w jej osobę.
            Po drugiej stronie sali na samym jej końcu siedziała trójka Ślizgonów. Blaise Zabini zajmował centralne miejsce przy kociołku, a Pansy Parkinson podawała mu kolejno odpowiednio odmierzone ingrediencje. Blond włosy chłopak zaś siedział odwrócony do nich tyłem, wpatrując się w kasztanowłosą Gryfonkę, która w skupieniu mieszała powstający eliksir.
            - Te, Smoku, zwiesiłeś się czy jak? – Draco Malfoy otrząsnął się z zadumy i oderwał wzrok od obiektu, w który wlepiał swój wzrok niemal od początku zajęć. Odwrócił się w stronę swoich przyjaciół, choć uczynił to niezbyt chętnie.
            - Tak jakby. – Ton głosu chłopaka wyrażał coś na kształt znużenia. Młody Malfoy nie miał ochoty siedzieć w lochach i bawić się w warzenie kolejnego durnego eliksiru. Chciał zaszyć się w swoim dormitorium, aby nie musieć patrzyć na dziewczynę z burzą kasztanowych włosów, która od początku szóstego roku zawróciła mu w głowie i wywróciła jego świat do góry nogami. Nie miał pojęcia kiedy, jak i gdzie to się stało. Pamiętał tylko, że od momentu, gdy wsiadała do pociągu nie mógł oderwać od niej oczu. Ciągle łaził obok jej przedziału, by móc choć na chwilę ujrzeć jej piękną twarz. Z początku nie wierzył, aby ktoś taki jak Granger mógł mu się spodobać, ale niestety był maj, a on od września nie może przestać o niej myśleć. O tym jak cudownie błyszczą jej się oczy, gdy w skupieniu notuje na lekcji, jak słodko zagryza wargę, gdy czegoś nie rozumie, o jej miękkich i falowanych włosach, które kaskadą spływają jej po plecach, o jej pełnych malinowych ustach, w których zatopiłby swoje, gdyby tylko miał ku temu możliwość. Myślał o niej dniami i nocami, a najgorzej właśnie było, gdy kładł się do łóżka. Ta cholerna ciekawość i wyobraźnia jakie ciało najmądrzejsza uczennica w Hogwarcie ukrywa pod stertą ubrań i szkolnej szaty były nie do zniesienia i rozrywały jego nastoletnie myśli na strzępy. Próbował się przed tym wszystkim bronić, ale nieskutecznie. Wyzywali się jeszcze mocniej niż w przeciągu tych sześciu lat, ale to i tak nie pomogło, a on wciąż szukał jej wzrokiem na korytarzu, gdy tylko opuszczał swoje dormitorium. Niestety nie to było najgorsze, ale fakt, iż ta cudowna dziewczyna nigdy nie dowie się o tym, co on do niej czuje. Bo niby jak miałby to zrobić? Podejść, powiedzieć i co? Fanga w nos a nie całus w usta, jeszcze Wieprzley i Grzmotter by po niej poprawili. Nie mógł jej pokazać, że jakimś cudem zakochał się w niej po uszy, bo ona i tak by nie uwierzyła. Z resztą nikt i tak nie byłby w stanie tego stanu rzeczy zaakceptować. Jak dwójka największych wrogów od czasów Salazara Slitherina i Godryka Gryffindora miałaby nagle zostać parą? Pocieszał się tym, że gdy dziewczyna nie patrzy może w spokoju spoglądać na jej przepiękną twarz i marzyć o tym, że kiedyś będzie mógł dotknąć chociaż jej policzka, o ustach już nie wspominając.
            Dokładnie przed samym końcem zajęć drzwi od gabinetu Severusa Snape’a otworzyły się z hukiem i wypadł z nich właściciel owego pomieszczenia. Omiótł swoim zimnym i pogardliwym wzrokiem klasę, przystając na dłużej przy wybranych delikwentach, do których między innymi zaliczała się cała Złota Trójca.
            - Podpisane probówki na biurko i wynosić się. – Uczniowie zaczęli pakować w pośpiechu swoje podręczniki do toreb i wychodzić z sali. Na niektórych spoczął obowiązek zbliżenia się do srogiego nauczyciela i pozostawienia na jego biurku fiolki do oceny. Gdy Hermiona podeszła so Snape’a ten uśmiechnął się cynicznie i wyciągnął w jej kierunku rękę. Kasztanowłosa dziewczyna położyła na niej probówkę, na której umieściła nazwę eliksiru i nazwiska osób, będących razem z nią w grupie. Profesor przyjrzał się otrzymanemu przedmiotowi i uśmiechnął się do dziewczyny jeszcze złośliwiej niż do tej pory.
            - Doprawdy? Potter i Weasley? Panno Granger za próbę oszustwa pani dom traci dziesięć punktów i proszę przekazać swoim kolegom, że mają się do mnie zgłosić w piątek wieczorem, aby uwarzyć dzisiejszy eliksir, każdy osobiście. Życzę miłego popołudnia. – Mistrz eliksirów zostawił osłupiałą dziewczynę samą w klasie, a sam zamknął się w swoim gabinecie. Hermiona w trudem powstrzymywała się przed wybuchnięciem. Przecież ten stary, wyliniały gacek dokładnie widział, że Harry i Ron pracowali i to nad wyraz sumiennie, co nieczęsto im się zdarza. Nie miała jednak siły wykłócać się ze Snapem, który również i za to nie omieszkałby odjąć jej punktów. Ze zrezygnowaną miną i książkami w ręce szybkim krokiem ruszyła w kierunku wyjścia z klasy. Niestety wychodząc nie zauważyła blond chłopaka, który stał zaraz za nimi w skutek czego wpadła na niego z siłą rozpędzonego Hogwart Ekspresu i oboje wylądowali na podłodze między stertami pergaminów i ksiąg.
            - Merlinie! Ja… Tak mi strasznie… - Hermiona zerwała się z podłogi i na kolanach zaczęła zbierać porozrzucane przedmioty, które należały do niej. Nie zwróciła nawet uwagi z kim miała tak bliskie spotkanie i to jeszcze z powierzchnią płaską. Jednak na dźwięk usłyszanego głosu podniosła swoją głowę i wbiła rozwścieczone spojrzenie w osobę przed nią.
            - Nie, nie… To ja powinienem… - Bursztynowe tęczówki Hermiony skrzyżowały się ze srebrnymi Malfoya, a gdy oboje zorientowali się, że podczas sięgania po książki ich ręce się spotkały odsunęli się od siebie najdalej jak umieli.
            - Patrz jak łazisz Malfoy!
            - Ja? To ty na mnie wleciałaś, więc ta uwaga tyczy się raczej ciebie! – Dziewczyna wróciła do zbierania swoich podręczników z podłogi, a to samo uczynił blond włosy chłopak. Niestety nie potrafił się powstrzymać, aby na nią nie patrzyć, co na jego nieszczęście dziewczyna zauważyła.
            - No i na co się gapisz Malfoy? – Draco przybrał na swoją twarz uśmiech pogardy i wyższości. Gdyby ona dowiedziała się prawdy byłby skończony na wieki.
            - Oceniam jak bardzo pasujesz do podłogi, czyli do miejsca, gdzie powinnaś zostać. – Hermiona zmrużyła gniewnie oczy i sięgnęła po kawałki porozrzucanego pergaminu. Snape wystarczająco zagrał jej na nerwach, a ona musiała dodatkowo wpaść na największego egoistę w historii świata. Pocieszała się jedynie tym, że były to ich ostatnie zajęcia dzisiejszego dnia, a ona będzie mogła zaszyć się w bibliotece, aby w spokoju napisać esej na transmutację.
            - Swoją drogą to ciekawe, że zaczęłaś przepraszać akurat mnie. – Panna Granger wywróciła swoimi bursztynowymi oczami i nie zaszczycając chłopaka choćby chwilowym spojrzeniem pakowała podręczniki do torby. Jednak Malfoy nie dawał za wygraną.
            - Powinnaś się cieszyć Granger. Osoby twojego pokroju niezbyt często mają szansę dotknąć arystokratę. Potraktuj to jako prezent. – Tak naprawdę wszystkie słowa wypowiadane przez chłopaka przechodziły mu przez gardło z niewyobrażalnym trudem. Nie chciał jej krzywdzić, ale nie chciał również zdradzić się przed nią ze swoim uczuciem. Gdyby to zrobił już dawno Filch zbierałby przy pomocy mopa jego poćwiartowane ciało z podłogi.
            - Ależ dziękuję za tak hojny dar paniczu Malfoy! Mam nadzieję, że nie otrzymałam w gratisie żadnej choroby. – Hermiona wstała z podłogi i z dumnym wyrazem twarzy zostawiła chłopaka samego na korytarzu. Nie miała ochoty na kolejne wyzwiska. Byli już praktycznie dorośli, a oni wciąż zachowywali się jak małe dzieci. Ale z drugiej strony, czego ona oczekiwała od takiego parszywego chama jakim jest Malfoy? Że jak niby z wyglądu przypomina rzeźbę Dawida Michała Anioła to daje mu to powód, aby z charakteru być jak bazyliszek? Hermiona długo zastanawiała się podczas obecnego roku szkolnego, co z nią jest nie tak. Całymi dniami wpatrywała się w Malfoya jak zaklęta. Szukała choćby najmniejszej sposobności, aby móc wlepić w niego swoje bursztynowe spojrzenie. Nocami śniła zaś o jego pocałunkach i budziła się zlana potem, gdy przypominała sobie dalszą treść jej snów. Chciała jakoś temu wszystkiemu stawić opór, ale wystarczyło, że wchodziła do Wielkiej Sali na śniadanie, a jej wzrok spoczywał na blondynie niemal od razu. Długo nie chciała przyjąć do wiadomości, że jakimś cudem ten tleniony i od siedmiu boleści arystokrata zaczął jej się podobać. Malfoy tak jakby wyprzystojniał przez wakacje – z chudego chłopaka stał się atrakcyjnym mężczyzną, jego twarz stała się bardziej pociągła i wyostrzyły się jej rysy, a do tego te oczy… Niebezpieczeństwo w postaci płynnego srebra, które hipnotyzowało choćby najmniejszym spojrzeniem. Tak, niestety braku urody nie można było zarzucić mężczyźnie, a i jego zachowanie stało się jakby bardziej godne dżentelmena. Oczywiście nie w stosunku do niej. Hermiona również nie zamierzała ustąpić i szła w zaparte, że jak zwyzywa się z Malfoyem kolejny raz na korytarzu to jej nastoletnie hormony nieco opadną. Niestety były to tylko złudne nadzieje, a ona z każdym następnym dniem coraz bardziej wgapiała się w arystokratę. Nie śmiała marzyć nawet o tym, aby zostać jego dziewczyną, ale chociaż, aby móc z nim normalnie rozmawiać. No bo kto to widział! Szlama z czarodziejem czystej krwi i to na dodatek z tak szanowanej rodziny? Przecież to absurd! Z resztą to i tak nigdy nie będzie miało miejsca, bo Malfoy musiałby oberwać Obliviate, aby się z nią umówić. Prędzej piekło zamarznie niż szanowny pan arystokrata obdarzy ją innym uczuciem niż nienawiścią. To po prostu jej chore i młodzieńcze hormony buzują i zabłądziły w niestosownym kierunku, jakim jest ten chłopak. Z tą myślą przeszła przez portret Grubej Damy i zamknęła się w swoim dormitorium.

 * * * * *

            Blaise Zabini miał udać się do swojego dormitorium w celu zafundowania sobie krótkiej drzemki, gdy zza drzwi prowadzących do pokoju swojego przyjaciela usłyszał dosyć niepokojące dźwięki. Zapukał dwa razy, ale nikt go nie usłyszał, więc czarnoskóry zdecydował się wejść bez przyzwolenia. Jego oczom ukazało się istne pobojowisko. Po podłodze walały się wszystkie podręczniki i książki, jakie blondyn posiadał w dormitorium. Znaleźć można również było między nimi kawałki pergaminu. Po środku tego bajzlu zaś miotał się właściciel pokoju szukający czegoś gorączkowo po kolei we wszystkich księgach. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że Draco Malfoy jest mocno zdenerwowany. Pytanie tylko, co było tego przyczyną?
            - Smoku pomóc ci? – Blondyn rzucił trzymanym w ręku podręcznikiem do transmutacji i sięgnął po kolejny. Blaise podszedł do niego i usiadł po środku tego bałaganu. Draco nie zwrócił na niego nawet uwagi.
            - Coś ci zginęło? – Zabini próbował dowiedzieć się czego tak gorączkowo Malfoy szuka w swoim dormitorium, ale chłopak nie oderwał nawet wzroku od wykonywanej czynności i dalej przekopywał książki. Czarnoskóry spróbował ponownie.
            - Smoku może ci pomogę? – W tym momencie Draco spojrzał na swojego przyjaciela przerażonym wzrokiem, który zaraz zmienił się w gniewne zmrużenie oczu.
            - Nie trzeba. Poradzę sobie. – Za żadne skarby świata nie pozwoliłby, aby Diabeł pomagał mu szukać tego cholernego zeszytu do numerologii. A już na pewno nie pozwoliłby mu szukać tego, co powinno znaleźć się w owym przedmiocie, a mianowicie jego najbardziej osobistego wiersza, jaki napisał z myślą o cudownej kasztanowłosej Gryfonce. Jednak Blaise mimo wszystko zaczął przeglądać jego książki, co nie spodobało się arystokracie. Wyrwał mu z ręki podręcznik do historii magii i rzucił nim w kąt.
            - Tam tego nie ma. Już szukałem. – Oczy czarnoskórego rozszerzyły się ze zdziwienia. Już dawno nie widział swojego przyjaciela tak mocno zdenerwowanego.
            - Draco o co chodzi? Czego ty na Salazara szukasz? – Blondyn nie odpowiedział. Był zbyt zaabsorbowany błaganiem Merlina, aby jednak ten cholerny zeszyt gdzieś tutaj był.
            - To było coś ważnego? – Draco odrzucił kolejny podręcznik i czuł jak na jego policzkach wykwitają coraz większe wypieki, co nie uszło uwadze Diabła.
            - Smoku, czy ty się rumienisz? – Blondyn wbił swój wzrok w przyjaciela, starając się przy tym wyglądać groźnie, jednak uśmiech Blaisa zaczął się powiększać, co znaczyło, że z jego planu nici.
            - Wydaje ci się Diable!
            - Nie wierzę! Ty się zakochałeś! – Diabeł wybuchnął głośnym śmiechem, a Draco w odpowiedzi rzucił w niego najbliższą książką.
            - Ognista mózg ci do reszty wyżarła? – Jednak Zabini dalej pokładał się ze śmiechu, trzymając się przy tym za bolący już brzuch.
            - Smok się zakochał! Hahaha! Nie wierzę! Toż to koniec świata powinien być!
            - I z czego rżysz?! – Blaise nieco się uspokoił z powrotem usiadł obok przyjaciela. Położył swoją dłoń na jego ramieniu, jednak Draco strzepnął ją dość nieuprzejmie.
            - Przepraszam stary, nie chciałem. Co to za laska?
            - Nie mów tak o niej! Jest zwykłą dziewczyną. – Malfoy spuścił swoją głowę. Nie chciał, aby przyjaciel widział go w takim stanie. Tym bardziej nie chciał, aby wypytywał go o Hermionę. Byłby skończony po całości! Jednak Blaisa nie da się spławić zbyt szybko i Draco dokładnie o tym wiedział, co uświęcało go w przekonaniu, że jego słodka tajemnica ujrzy dziś światło dzienne.
            - Sorry, nie wiedziałem. Swoją drogą to nawet nie wiedziałem, że się zakochałeś. Tylko te wiesz… No… Gębę masz czerwoną jak gacie Dumbledora. – Diabeł wyszczerzył swoje zęby w uśmiechu, ale Draconowi nie poprawiło to humoru.
            - Nie zakochałem się. – Blaise zdziwił się stwierdzeniem przyjaciela, ale mimo wszystko i tak chciał wiedzieć, cóż to za dziewczyna zawróciła mu aż tak w głowie. To jeszcze nigdy się nie zdarzyło. Owszem, jego kumpel na brak płci pięknej wokół siebie nie narzekał, ale jak dotąd nie było dziewczyny, która byłaby w stanie doprowadzić go do takiej postaci.
            - A jako twój najlepszy przyjaciel mogę chociaż wiedzieć cóż to za niewiasta?
            - Akurat to nie powinno cię interesować. – Blaise zrobił minę zbitego szczeniaka, a młody Malfoy w tym samym momencie doszedł do wniosku, że i tak nie ma najmniejszego sensu trzymać tego dłużej w tajemnicy. W końcu Granger była tylko jego pragnieniem, a on mógł pomarzyć, że kasztanowłosa darzy go czymś innym niż czystą nienawiścią.
            - Smoku, ja bym ci powiedział, gdybym pierwszy raz się zakochał. – Draco oparł swoje ręce na kolanach i zamknął dłonie w pięści. To nie było łatwe, ale pocieszał się tym, że przy Gryfonce byłoby to jeszcze trudniejsze. Może Blaise spróbuje wybić mu Hermionę z tej tępej głowy?
            - Jest zwykłą dziewczyną, taką… naturalną. – Diabeł siedział i w skupieniu słuchał swojego kumpla. Ciekawość zjadła mu już cały żołądek, a teraz dobierała się do wątroby. Ale nie wyjdzie dopóki nie dowie się co to za dziewczyna.
            - Czyli Ślizgonka odpada, bo tu matka natura już dawno poległa. Krukonka?
            - Gryfonka. – Oczy Blaisa rozszerzyły się do wielkości talerzy. Jak na razie nie miał pojęcia, która z uczennic Domu Lwa usidliła jego przyjaciela, ale jeśli była to Gryfonka to obawiał się najgorszego.
            - Tylko nie mów, że to młoda Weasley, błagam. – Draco spojrzał na kumpla z odrazą w oczach.
            - Zwariowałeś? W życiu bym na nią nie spojrzał.
            - No to która to? – Czarnoskóry był na skraju wytrzymałości nerwowej. Musi się dowiedzieć. Inaczej nie nazywa się Blaise Zabini vel Diabeł!
            - Jest taka inna niż one wszystkie. Ma taki ciepły uśmiech, a jej oczy przypominają płynną mleczną czekoladę. – Z każdym kolejnym słowem uśmiech na twarzy Dracona powiększał się, a Blaise wywracał swoimi oczami. – Lubię słuchać jej głosu i jak się śmieje. Zupełnie jakbym słuchał dźwięku dzwoneczków. I pachnie konwaliami, bardzo to lubię. Ma cudowne falowane włosy, pięknie błyszczą w słońcu. Chciałbym, aby choć trochę odwzajemniała to, co do niej czuję, ale to jest… - Nagle Draco podniósł się z impetem z podłogi. Wszystkie myśli złożyły mu się do kupy w jedną zwartą całość. Teraz dokładnie wiedział, gdzie jest jego zeszyt z numerologii, a co gorsza, gdzie jest jego wiersz. Czuł jak robi się blady na twarzy, to nie mogło się wydarzyć. Dlaczego akurat ona musiała wpaść na niego po eliksirach? Dlaczego?!
            - Rzesz kurwa… GRANGER!!! – Wyleciał ze swojego dormitorium niczym huragan, zostawiając osłupiałego Zabiniego pośrodku wszystkich jego podręczników, a sam biegł prosto do wieży Gryffindoru. Błagał, aby dziewczyna nie zorientowała się, że ma w posiadaniu jego zeszyt, a już najbardziej modlił się w duchu do wszystkich znanych sobie bóstw, aby nie wpadła na przewspaniały pomysł otwarcia go. Inaczej wykastruje go przy pomocy łyżki, a jego truchło zawiśnie na czubku wieży astronomicznej.

* * * * *

            Kasztanowłosa dziewczyna siedziała w swoim ulubionym miejscu w bibliotece pomiędzy stosami najróżniejszych ksiąg, które miały pomóc jej w napisaniu eseju dla profesor Mcgonagall na lekcję transmutacji. Niestety nie mogła skupić swoich rozszalałych myśli i napisać choćby jednego słowa, które miałoby najmniejszy sens. Wciąż czuła na sobie zapach Malfoya i nie potrafiła zaprzeczyć, że wyjątkowo jej się owa woń spodobała. Chłopak pachniał czymś na kształt drzewa cedrowego, ale było tam jeszcze coś, czego aromatu dziewczyna nie była w stanie określić. Hermiona nagle potrząsnęła swoją głową i sięgnęła po leżące na pergaminie pióro.
            - Koniec tego Miona. Skup się. – Kasztanowłosa przyłożyła stalówkę do papieru, ale w tej samej sekundzie wszystkie sensowne myśli wyleciały jej z głowy. Musi napisać dziś choćby dwie stopy, bo inaczej będzie nad tym ślęczała całą niedzielę, a chciała iść z chłopakami do Hogsmeade. Sięgnęła po swoją szkolną torbę i zaczęła ją przekopywać w celu znalezienia podręcznika do transmutacji. Jednak jak na złość owej szukanej książki nigdzie nie było, za to wzrok dziewczyny padł na średniej grubości czarny zeszyt. Kasztanowłosa wyciągnęła go na stolik i przyjrzała mu się z wierzchu. Nie przypominała sobie, aby pisała kiedykolwiek w owym kajecie. Nie należał on również ani do Rona, ani do Harrego. Ich zeszyty były dalekie od stanu, w którym znajdował się wyciągnięty przez nią przedmiot. Gładka czarna okładka była wolna od zagnieceń i choćby najmniejszego naderwania. Dziewczyna rozejrzała się po bibliotece, czy aby na pewno nikt jej nie obserwuje i otworzyła zeszyt na stronie tytułowej. Jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała na niej imię i nazwisko arystokraty ze Slitherinu! Panna Granger chciała móc powiedzieć ze wszystkich sił, że Malfoy bazgroli jak kura pazurem, ale niestety wtedy mocno by skłamała, bo o dziwo chłopak miał schludny i pochyły charakter pisma. Postanowiła przejrzeć go pobieżnie i oddać blondynowi, gdy znajdzie go gdzieś na korytarzu. Była w połowie zeszytu, gdy nagle z jego końca wysunęła się biała kartka wykonana z papieru ozdobnego. Odłożyła notatnik i rozłożyła ją. Z każdym kolejnym wersem wczytywała się coraz bardziej, a na samym końcu wiersza rozdziawiła swoje usta i poczuła wzbierające potoki łez w oczach.

Twe ciało jak pióro,
Tak delikatne, miękkie.
Jego dotyka zachwyca mnie,
Podnieca, nie mam siły mu się oprzeć.
Twa skóra jak mleko,
Biała, a jednak rozpalona do czerwoności.
Twą cudowną twarz okala rumieniec,
Jak malina dojrzała na Twym policzku,
Słodka, soczysta, ledwo zerwana.
Chwytam Twój wzrok mymi oczami,
Widzę to, ten wstyd i zmieszanie,
Nie Ty, lecz ja nie wiem co mam począć.
Wyciągasz do mnie dłoń,
Tak leniwie i niepewnie, nawet zdradliwie,
Poruszasz nią jak ptak skrzydłami, od niechcenia.

Chwytasz mnie za ramię,
Nie puszczaj,
Twój dotyk to słodka udręka.

Nagle jak grom z jasnego nieba odwracam się w Twą stronę.
Widzę twarz przestraszoną i zmieszaną,
Oczy masz otwarte szeroko, widzę w nich me odbicie
Zdecydowane i pewne,
Wiem, czego chcę.
Spoglądam lekko w dół,
Usta masz otwarte, ale delikatnie, jednak zachęcająco,
Co chwilę drgają, w obawie przede mną.
Nie skrzywdzę cię, nigdy bym tego nie zrobił.
Twe ciało trzęsie się całe,
Pragniesz tego tak samo jak ja.

Nie wytrzymam już dłużej,
Chcę być przy Tobie zbyt mocno.
Jeszcze sekunda i trącam nosem o Twój różowy policzek.
Wyczuwam bicie Twego serca, przyspieszone i urywane.
Pragnę tego…

Czy wiesz jak motyl porusza skrzydłami?
Taki jest nasz pocałunek,
Długi i delikatny.
Napierasz na mnie swym słodkim ciałem.
Chcę tego, chcę Ciebie, lecz obiecałem, że Cię nie skrzywdzę.
Więc dalej jak motyl lecimy w przestworza,
Zapominając gdzie jesteśmy.

Odrywam się od Ciebie z bólem,
Moje serce krwawi, a dusza cierpi najgorsze katusze.
Swymi pięknymi oczami barwy liści jesiennych mówisz do mnie:
Nie przestawaj,
Nie teraz…

Obiecałem, że Cię nie skrzywdzę,
Dotrzymam słowa, bo nasz lot rozpoczął się na nowo.

Dla H.Granger, której nie dane jest ujrzeć tego wiersza.
                                   Draco Malfoy

            - Ty parszywa, tleniona, zakichana tchórzofretko… - Hermiona ocierając wierzchem rękawa swoje pełne od łez oczy zgarnęła wszystkie książki to torby i z prędkością wystrzelonego pocisku wyleciała z biblioteki, aby odnaleźć Malfoya.

* * * * *

            Tymczasem blond włosy chłopak dotarł w końcu do portretu Grubej Damy i zduszany oparł się o jego ramę.
            - Czy można wiedzieć drogi chłopcze, gdzie ci tak śpieszno? – Piskliwy głos właścicielki obrazu rozniósł się po całym korytarzu. Draco bardzo się pilnował, aby nie zakryć zbolałych uszu.
            - Do panny wszechwiedzącej. Ma coś, czego nie powinna nigdy w życiu zobaczyć.
            - Duże dziewczynki też oglądają Świerszczyki Draco. – Gruba Dama zaśmiała się, a młody Malfoy zmroził ją wzrokiem.
            - Dobra, koniec tego, otwieraj te drzwi! – Draco pociągnął za ramę, ale ani drgnęła, a kobieta z obrazu jeszcze bardziej zaczęła się śmiać.
            - Nic z tego blondasku! Hasło! – Młody Malfoy czuł jak zaczyna się gotować z wściekłości. Jeśli zaraz tam nie wejdzie i nie wyrwie dziewczynie tego zeszytu z ręki to jak matkę kocha, dzisiejszego dnia pożegna się z myślą o dalszym życiu.
            - Wiesz dokładnie, że nie znam. Wpuszczaj. – Gruba Dama uśmiechnęła się z wyższością i pokręciła przecząco głową.
            - Hasło. Inaczej nie wejdziesz młodzieńcze.
            - Sama się o to prosiłaś. – Draco odszedł kawałek od portretu i rozpędził się w jego kierunku, jednak zamiast zderzenia z grubym murem poczuł jak wpada na coś ruchomego i czarnego. Po chwili patrzył się w zszokowane oczy Pottera i uświadomił sobie, że wylądował w Pokoju Wspólnym Gryfonów, a wszyscy w nim zebrani wpatrują się w niego swoimi zdumionymi oczami.
            - Malfoy?! Co ty tu do cholery robisz?! – Draco podniósł się z Pottera i podłogi i poprawił swoją szkolną szatę.
            - Gdzie jest Granger, Potter? – Harry podniósł się z podłogi i otrzepał swoją bluzę z kurzu, a następnie poprawił okulary na nosie. Na szczęście nigdzie nie było Rona, bo Malfoy ponownie zasiadłby na panelach.
            - Czego od niej chcesz? – Blondyn wywrócił swoimi srebrnymi oczami.
            - Wleciała na mnie po eliksirach i przez przypadek zabrała zeszyt z numerologii, a tak się składa bliznowaty chłopcze, że jest on mi bardzo potrzebny, więc nie myśl sobie, że fatygowałbym się do waszej wieży tylko po to, aby naubliżać szanownej pannie wiem to wszystko. Więc gdzie jest Granger? – Harry mrugał swoimi zielonymi oczami i przetwarzał to, co przed chwilą usłyszał od Malfoya. Blondyn skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej i wpatrywał się w czarnowłosego ze zniecierpliwieniem. Czas nie był w tym momencie jego sojusznikiem.
            - Bęben do mieszania jest pusty, następuje zwolnienie blokady i rozpoczynamy losowanie prawidłowej odpowiedzi. Potter pośpiesz się, spieszy mi się.
            - Biblioteka. – Harry wyciągnął swoją rękę i wskazał blondynowi kierunek, w którym zapewne po lekcjach udała się Hermiona. Malfoy wystrzelił z wieży Gryfonów tak samo jak do niej wpadł i puścił się biegiem w stronę biblioteki. Miał nieodparte wrażenie, że dziewczyna już zdążyła skapnąć się czyj zeszyt trzyma w torbie, a co gorsza zdążyła go dokładnie przefiltrować i znalazła jego poemat. Chłopakowi serce waliło w piersi niczym młot pneumatyczny, ale uparcie biegł dalej, nie zatrzymując się choćby na sekundę, by złapać oddech. Biblioteka znajdowała się na piątym piętrze, więc jeśli szczęście mu dopisze i zwariowane schody nie zmienią się w trakcie jego szaleńczego biegu to powinien zaraz być na miejscu. W momencie gdy Draco pomyślał o roszadach, stopnie zaczęły zmieniać swoje kondygnacje i tak zamiast na piątym, wylądował na drugim piętrze. Blondyn zawrócił i ponownie rozpoczął swój bieg, tym razem w górę. Mijał uczniów, którzy patrzyli się na niego jak na dziwaka, ale jemu w głowie dudniła tylko jedna myśl: Nie czytaj tego, nie czytaj! Był już prawie na górze, gdy drzwi od biblioteki otworzyły się z impetem i wyleciała z nich płacząca Granger. Gdy zobaczyła Dracona na schodach upuściła swą torbę i zaczęła mierzyć w niego różdżką. Malfoy natomiast uniósł obie ręce w geście obrony, licząc, że dziewczyna się nad nim ulituje.
            - Ty parszywy, mały... Expelliarmus! – Struga niebieskiego światła wystrzeliła z różdżki kasztanowłosej prosto w stojącego kawałek od niej chłopaka, który zleciał na sam dół schodów, obracając się w locie wokół własnej osi. Hermiona zbiegła w jego stronę i w momencie, gdy blondyn próbował się podnieść rzuciła kolejne zaklęcie.
            - Levicorpus! – Ciało Malfoya zawisło do góry nogami parę metrów nad ziemią, a kasztanowłosa nie opuszczając swojej różdżki podeszła do niego jeszcze bliżej, tak aby mogła zrównać się z nim twarzą w twarz. Oczy chłopaka mówiły bezgłośne ,,przepraszam”, jednak dziewczyna chciała to od niego wyraźnie usłyszeć. Wyciągnęła z kieszeni szaty kartkę, na której znajdował się wiersz napisany przez Malfoya i przytknęła mu ją do twarzy.
- ,,Dla Hermiony Granger, której nie dane jest ujrzeć tego wiersza.” Co to kurwa jest Malfoy? Wytłumacz się! – Chłopak uniósł ręce przed siebie w geście obrony i spoglądał na kasztanowłosą swoimi szarymi tęczówkami. Miał do wyboru przyznać się i zlecieć na posadzkę z hukiem, a następnie zawisnąć na wieży astronomicznej z jej czubkiem wbijającym się boleśnie w tyłek, albo nie przyznać się i… nie, w tym momencie scenariusz nie wiele różnił się od poprzedniego. Przełknął głośno ślinę i zebrał w sobie całą odwagę, jaką tylko posiadał.
- Granger nie rzucaj na mnie żadnej klątwy, ja po prostu… - Jednak dziewczyna weszła mu dość nieelegancko w zdanie, wymachując trzymaną w ręku kartką.
- Ty to napisałeś?
- Hermiona ja się wytłumaczę, tylko… - Draco czuł się w tym momencie potwornie. Nie chciał doprowadzać tej ślicznej dziewczyny do płaczu. Wcześniej mu to nie przeszkadzało, ale teraz wszystko było inne. Bo on ją… zakochał się w niej.
- Pytam, czy ty to napisałeś?! – Hermiona już nie panowała nad swoimi emocjami, a łzy ciekły jej z twarzy ciurkiem, mocząc szkolną szatę. Blondyn natomiast odwrócił od niej wzrok, zwieszając głowę. Żegnaj okrutny świecie!
- Tak, ja to napisałem. – Draco zamknął oczy, bojąc się reakcji stojącej przed nim dziewczyny. Spodziewał się siarczystego policzka, albo jakiejś paskudnej w skutkach klątwy. Jednak żadna z owych rzeczy nie nastąpiła, a on poczuł na swoich wargach usta dziewczyny. Złapał ją za oba policzki i oddał pocałunek, wpijając się mocniej w jej malinowe wargi. Przelał w ten pocałunek całą swoją miłość do niej, całując ją z pasją i niesamowitą czułością. Hermiona smakowała słodko, niczym zakazany owoc, do którego on wreszcie mógł sięgnąć. Nie liczyło się w tym momencie nic, tylko to, że jest tutaj z nią. Jego serce przyłączyło się do szalonego bicia serca dziewczyny. Czuł, że nareszcie odnalazł swoje miejsce na ziemi, swoją przystań, którą są ramiona tej kasztanowłosej Gryfonki.

* * * * *


Naszych cudownie w sobie zakochanych nic nie było w stanie od siebie w owym momencie oderwać. Nawet zszokowane twarze przechodzących uczniów i profesorów, którzy jak ujrzeli, kim jest owa para, przystawali aby móc zapamiętać ten niecodzienny widok na zawsze. Wkrótce wstrząs wymalowany na twarzach młodych adeptów magii i nauczycieli został zastąpiony szerokimi uśmiechami i gromkimi brawami. Minerwa Mcgonagall wisiała uwieszona na ramieniu Snape’a i łkała w jego czarną szatę, natomiast mistrz eliksirów próbował nie przykleić się do Albusa Dumbledora i również nie zacząć ryczeć niczym nastolatka na filmie romantycznym. W myślach powtarzał sobie tylko: Nie będę płakać, przecież nie będę tu teraz płakać…

36 komentarzy:

  1. Zdecydowanie lubię tę miniaturkę :D Draco tutaj powala na kolana, ale jak najbardziej pozytywnie. Na końcówce po prostu zaczęłam się śmiać, szczególnie widząc przed oczami powstrzymującego łzy Severusa :D Oby więcej takich cudeniek :)
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, z pewnością na tej jednej miniaturce nie poprzestanę :)
      Również pozdrawiam,
      Realistka

      Usuń
  2. Witam,

    przesłanie jest słodkie, ale przekleństwa naprawdę zupełnie niepotrzebne; zabrudzają przekaz.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, ale tego nie zmienię, bo nie mam pojęcia w jaki sposób ,,zabrudziły" Ci one przekaz. Czy przez nie tekst nie jest zrozumiany i trzeba doszukiwać się jego znaczenia? Jeśli nie to nie zmienię tego, bo wizualnie komuś się nie podoba.

      Realistka

      Usuń
    2. Chodzi raczej o zabrudzenia emocjonalne... po prostu kulisz się w sobie i przeskakujesz dalej... :) wydaje mi się po prostu, że nie pasują do sytuacji - są za mocne i tworzą wrażenie przesteru - jeśli chodzi o wrażenia "słuchowe" w trakcie czytania...;) Ale to jest tylko moje subiektywne wrażenie. Czy wyjaśniłam?

      Usuń
    3. Nie są za mocne, mogłam wyrazić to znacznie silniej. Gdybym się w sobie kuliła to inaczej by ta miniaturka wyglądała. Niestety ale nie zamierzam pisać czegoś wbrew sobie, bo zarówno bohaterowie opowiadania jak i owej miniaturki są odzwierciedleniem mojego charakteru. Wydaje mi się, że ta dyskusja nie ma jednak większego sensu, ponieważ ja nie przekonam Ciebie abyś ją polubiła (no cóż, nie każdemu można dogodzić), ani Ty nie przekonasz mnie do zmiany w dialogach.

      Usuń
    4. Widzę, że bardzo przeżyłaś tę moją uwagę... zupełnie niepotrzebnie. Z mojej strony to była tylko luźna sugestia na przyszłość... wcale nie oczekiwałam, że będziesz zaraz coś zmieniać w istniejącej miniaturce. Trochę mi po prostu nie pasowało w ustach pięknej dziewczyny brutalne męskie przekleństwo na k... ale wyraziłam to ogólnie, bo tak szybciej, bo mnie ręce strasznie bolą w nadgarstku i nie tylko od niewygodnego biurka i chciałam to po prostu jak najszybciej napisać:) Tylko tyle:)

      Usuń
    5. No i jeszcze zastosowałam skrót myślowy: "kulisz się" w odniesieniu do mnie jako czytelnika, nie do Ciebie jako autorki...;) a to ci dopiero nieporozumienie... po prostu napisałam o swoich odczuciach, nie Twoich:)

      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
    6. Nie jesten zakompleksioną dziewczynką i nie przeżywam każdych słów dogłębnie, więc nie pochlebiajmy sobie. Co nie znaczy, że przy pisaniu kolejnej miniaturki nie wezmę pod uwagę Twoich komentarzy, krytyka jest jak najbardziej potrzebna.

      Również pozdrawiam,
      Realistka

      Usuń
    7. a moim zdaniem ta "kurwa" jest tam potrzebna. To emocje. Przeciez jak na kogos sie wkurzymy to nie powiemy "jakze bardzo mnie irytuje to, ze napisales ten wiersz nie uwazajac na lekcji". To normalne, ze pojawilo sie przeklenstwo, moim zdaniem podkreslilo ekspresje i emocje Hermiony na wiesc o uczuciach Draco.
      pozdrawiam,
      N.
      p.s Realistko, miniaturka slodka, ale piekna. Tyle :)

      Usuń
  3. Cudowna miniaturka :) mam nadzieję że nie ostatnia jaką dla nas piszesz :)
    Pozdrawiam :)
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ekspresyjnie i plastycznie opisane uczucia Draco do Herm - sprawiają wrażenie całkowicie naturalnych i przez to przemawiają. Podobnie ciekawie przedstawiony konflikt wewnętrzny Herm. Więcej takich opisów;) No i ciekawy pomysł ze zderzeniem w drzwiach, rozsypanymi książkami i zagubionym zeszytem:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, świetnie i szczerze to Twoje opisy uczuć, miejsca sytuacji oraz dialogi nie wyglądają amatorsko. Muszę zabrać się za Twoją historię i oczywiście będę ją śledziła. :)
    Ciekawy pomysł na miniaturkę.
    Pozdrawiam, Braknes.
    http://pokochac-smierciozerce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby opisy nie były amatorskie to jeszcze trochę im brakuje, ale staram się nad tym pracować. Niestety jestem człowiekiem, który często zbyt dużo od siebie wymaga :( Serdecznie zapraszam do śledzenia opowiadania, ja Twoje czytam z wielką chęcią :)

      Również gorąco pozdrawiam,
      Realistka

      Usuń
  6. Słodko <3
    Uwielbiam takie miniaturki, a ta jest po prostu cudowna :)
    Czekam na rozdział i mam nadzieję, że napiszesz co z Mionką ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiaj jest chyba mój szczęśliwy dzień ! ;3. Znajduję same świetnie blogi o dramione, a w tym Twój ! <3 Rozdziały zaraz przeczytam. Zaczęłam od miniaturki..I to był dobry wybór ! <33
    Zawsze zwracam dużą uwagę na opisy - u ciebie było ich sporo. Najbardziej spodobały mi się przemyślenia Hermiony. Takie rozbicie...No nie powiem, jestem pod wrażeniem. Było humorystycznie, poważnie. Hah, te porównania ! Jak to było ? ,,Severus Snape tańczył niczym baletnica między stołami adeptów magii' Haha, myślałam, że nie wytrzymam, niby takie zdanie a ile śmiechu...Masz bogate słownictwo i duży zasób słów.
    Jak wspomniałam zaraz biorę się za rozdziały i za niedługo zostawię całościową opinię pod nowym.
    Pozdrawiam gorąco :DD
    zapraszam także do siebie :
    co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Miniaturka naprawdę udana. Cieszę się, że na nią trafiłam, bo już od dawna nie spotkałam niczego tak dobrego. Opisy są bardzo rozbudowane, a emocje dobrze przedstawione. Muszę pochwalić wiersz- jest przecudowny, sama chciałabym taki dostać, szczególnie jeżeli miałby być od Dracona. :) Wzmianki o Severusie dodawały lekkości i humoru, jednak nie były ''wpychane na siłę'', znalazłaś dobre momenty, aby go dodać. Cóż, pisząc krótko- miniaturka bardzo mi się podobała.
    Pozdrawiam i życzę weny, Annabelle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobały Ci się moje wypociny :) A co do wiersza... absolutnie nie jest on mojego autorstwa, ale osoby dość mi bliskiej i wiąże się z nim długa historia, dlatego nie chciałam aby ktoś go kopiował. Po co komuś moje osobiste perypetie ubrane w poezję?

      Dziękuję jeszcze raz i również gorąco pozdrawiam,
      Realistka

      Usuń
  9. Trafiłam tu przypadkiem i zupełnie nie żałuję!

    Ej, kobitko, cudowna i taka hm.. żartobliwa miniaturka! :)
    Urzekłaś mnie słodziutkim Draco i zrozpaczoną, z powodu napisanego przez Dracona wiersza, Hermioną!
    Z chęcią przeczytam kolejną Twoją miniaturkę i liczę na więcej!

    Serdecznie pozdrawiam i życzę wesołych świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku!\

    Promise

    pragnienia-naszego-serca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Miniaturka jest niesamowita ! Więcej takich :) Romantyczny Draco :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeeeezu... Popłakałam się. Serio! Popłakałam się! Chociaż nie była to smutna miniaturka, ale naprawdę łzy leciały mi strumieniami. A dlaczego? Tutaj Draco jest taki romantyczny! Ale najbardziej płakałam dlatego, że oboje byli tak pięknie zakochani i już dawno się z tym pogodzili, że ich miłość nigdy nie będzie spełniona. To takie piękne! Teraz, jak to piszę to śmieję się przez łzy! Nie umiem wyrazić słowami zachwytu nad tą historią! Piszesz wspaniale!!! Takie miniaturki pisane pod wpływem impulsu są najlepsze, a jak ktoś (tak jak ty) jeszcze ma talent, to już w ogóle takie historie są aż za setnym niebem! Kocham cię!!!

    Pozdrawiam
    dramione-hogwarckie-opowiesci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeeeezu... Popłakałam się. Serio! Popłakałam się! Chociaż nie była to smutna miniaturka, ale naprawdę łzy leciały mi strumieniami. A dlaczego? Tutaj Draco jest taki romantyczny! Ale najbardziej płakałam dlatego, że oboje byli tak pięknie zakochani i już dawno się z tym pogodzili, że ich miłość nigdy nie będzie spełniona. To takie piękne! Teraz, jak to piszę to śmieję się przez łzy! Nie umiem wyrazić słowami zachwytu nad tą historią! Piszesz wspaniale!!! Takie miniaturki pisane pod wpływem impulsu są najlepsze, a jak ktoś (tak jak ty) jeszcze ma talent, to już w ogóle takie historie są aż za setnym niebem! Kocham cię!!!

    Pozdrawiam
    dramione-hogwarckie-opowiesci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. super się to czyta przy takiej muzyce:
    www.youtube.com/watch?v=IANd9Ieii1Q

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zakochałm się po uszy w tej miniaturce! <3 Ah masz ogramny talent. Ja niestety mam ostatnio ogromną blokadę i nic konkretnego nie udaje mi się stworzyć.

    Lecę czytać dalej kolejne miniaturki! Zakochałam się we wszystkim co piszesz!

    Pozdrawiam!

    http://miloscwieleznaczen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Miniaturka wspaniała, sama piszę (http://jakjaciekocham.blogspot.com) więc uważam, że przekleństwo było jak najbardziej potrzebne. W złości nawet i tak dobra uczennica noże nie panować nad emocjami :) Także to tyle... bardzo mi się podobała i zapraszam do siebie :)
    Pozdrawiam
    Nelia♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Severusek, nie płacz. ;) niezła

    OdpowiedzUsuń
  18. Wieprzley i Grzmotter?- pięknie napisane. Snape płacze i się wzrusza?! Koniec świata...

    OdpowiedzUsuń
  19. Jestem tu pierwszy raz i zaczęłam od miniaturek. Jak przeczytam wszystkie to biorę się za twoje opowiadanie.
    To jest po prostu booooskie! Uśmiałam się tak że aż moja mama która ogląda jakiś film zamknęła mój pokój... Świetny styl i super pomysł. Pisz tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetna miniaturka co mogę jeszcze powiedzieć 😉

    OdpowiedzUsuń
  21. Powalające. Więcej takich cudownych Miniaturek!

    OdpowiedzUsuń
  22. O kurczę :-D popłakałam się ze śmiechu, a już ostatnie zdanie powaliło mnie na kolana ;-) cudo :-)

    OdpowiedzUsuń
  23. Ekstra miniaturka ale mam pytanie: czy oni naprawdę się pocałowali w momencie jak Draco wisi do góry nogami w powietrzu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z opisu wynika, że tak, a jak by to wyglądało w normalnym życiu, tego za Chiny nie mogę zobaczyć ;)

      Usuń
  24. O Merlinie!
    Znalazłam Cię ❤
    Zaczęłam czuć się jak stalker, bo wiedziałam, że dawno temu przeczytałam COŚ co było absolutnie genialne. Jakaś dobra dusza na FB mnie oświeciła!
    Pozdrawiam,
    A.C

    OdpowiedzUsuń